Szybka decyzja niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego to spora ulga dla Komisji Europejskiej. Z ratyfikacją zwleka jeszcze 10 państw członkowskich, w tym Polska
Na werdykt niemieckiego TK czekaliśmy niecały miesiąc. Od 26 marca 2021 sędziowie Trybunału dyskutowali nad ratyfikacją przez Niemcy decyzji o zasobach własnych Unii Europejskiej. Chodzi o dokument, który ustanawia w UE Fundusz Odbudowy: dodatkowe 750 mld euro na walkę ze skutkami pandemii COVID-19.
Jak pisaliśmy decyzja o wstrzymaniu ratyfikacji zapadła w ostatniej chwili - ustawę w marcu zdążył przyjąć Bundestag, czekała tylko na podpis prezydenta. Do niemieckiego TK wpłynęła jednak skarga podpisana przez 2281 obywateli. W tym przez 40 ekonomistów bliskich Berndowi Lucke’owi – założycielowi populistycznej i eurosceptycznej partii Alternatywa dla Niemiec (niem. Alternative für Deutschland, AfD).
Eurosceptycy domagali się, by Trybunał w Karlsruhe uznał, że zgoda na Fundusz Odbudowy jest sprzeczna z konstytucją Niemiec. Ich zdaniem zaciąganie wspólnotowego długu byłoby niezgodne z zasadą „ogólnej odpowiedzialności budżetowej” Bundestagu.
Argumentowali też, że Unia co do zasady nie powinna się zadłużać i podawali w wątpliwość zdolność poszczególnych krajów do spłaty zaciągniętych zobowiązań. Ostrzegali, że dokładnej kwoty obciążenia budżetu Niemiec nie da się przewidzieć.
Na decyzję sędziów szybko zareagowała Komisja Europejska. "Komisja jest przekonana, że legalność decyzji w sprawie zasobów własnych jest bez zarzutu" - poinformował 29 marca 2021 rzecznik KE. W całej UE obawiano się, że decyzja o wstrzymaniu ratyfikacji w Niemczech spowolni proces uruchamiania Funduszu nawet o kilka miesięcy.
Trybunał w Karlsruhe działał jednak szybko. W odpowiedzi na skargę częściowo rozbija eurosceptyczną argumentację - podobną do tej, jaką w Polsce posługuje się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.
W uzasadnieniu decyzji sędziowie przyznają, że Bundestag posiada wyłączne kompetencje do podejmowania decyzji dotyczących wydatków i przychodów w niemieckim budżecie. Podkreślają, że tworzenie stałych instrumentów, które prowadziłyby do przejęcia odpowiedzialności za decyzje innych krajów (co mogłoby mieć nieprzewidywalne konsekwencje) jest co do zasady sprzeczne z niemiecką konstytucją.
Właśnie dlatego - jak wskazuje TK - jeżeli niemiecka federacja decyduje się na solidarnościowe wsparcie na poziomie międzynarodowym, Bundestag każdorazowo musi wyrazić na to zgodę. Niemieccy parlamentarzyści powinni też zachować pewną dozę kontroli nad wydatkowaniem tych pieniędzy.
Zdaniem Trybunału jest mało prawdopodobne, by utworzenie Funduszu Odbudowy rzeczywiście naruszyło budżetowe kompetencje Bundestagu.
Przede wszystkim dlatego, że zaciągane przez Komisję pożyczki w wysokości 750 mld euro nie obciążą bezpośrednio federalnego budżetu Niemiec. Spłacać je będą proporcjonalnie wszystkie państwa członkowskie, w zależności od ich dochodów.
W ratyfikowanej decyzji jest co prawda mowa o opcji awaryjnej. Gdy któreś z krajów nie będą w stanie spłacać swojej części, Komisja może poprosić pozostałe o wsparcie z ich budżetów. Także i w tym przypadku - podkreślają sędziowie - obciążenie będzie jednak proporcjonalne dla wszystkich.
Unia musi w dodatku spłacić całość długu przed 31 grudnia 2058 roku. W decyzji zapisano ograniczenia wielkości, czasu trwania i celu pożyczek. Oraz maksymalny poziom zobowiązań nakładanych na Niemcy.
"Decyzja [...] nie przewiduje żadnych dodatkowych pożyczek w imieniu Unii Europejskiej" - czytamy w uzasadnieniu.
Niemiecki TK ma opinię „hamulcowego” w sprawach europejskich. Duże kontrowersje wzbudził np. jego wyrok z 5 maja 2020 roku, w którym krytycznie odniósł się do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE.
Także i tym razem sędziowie nie przyjęli proeuropejskiej argumentacji bezwarunkowo. Trybunał odrzucił jedynie pilny wniosek o zatrzymanie procesu ratyfikacji - prezydent będzie mógł ją podpisać. Skarga konstytucyjna jest jednak wciąż w toku.
TK tłumaczy, że w badaniu doraźnym nie był w stanie w stu procentach wykluczyć naruszenia kompetencji Bundestagu. Uprzedza, że jeżeli po drobiazgowym przeanalizowaniu dokumentu dopatrzy się sprzeczności z konstytucją, wezwie rząd, Bundestag i Bundesrat "do przywrócenia porządku konstytucyjnego wszelkimi dostępnymi im środkami".
Może także zadać pytania prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości UE.
Na potrzeby wniosku o zatrzymanie ratyfikacji zastosował jednak metodę wyważenia ewentualnych skutków swojej decyzji. Dlaczego postanowił go odrzucić?
"Opóźnianie wejścia w życie decyzji o zasobach własnych z 2020 roku miałoby negatywny wpływ na realizowany cel polityki gospodarczej. Wynikające z tego niedogodności mogą okazać się nieodwracalne" - piszą sędziowie Trybunału.
Przypominają, że wsparcie na walkę ze skutkami COVID-19 jest potrzebne tu i teraz, a także że niemiecki rząd ma "szeroki margines oceny i prognozowania" w kwestiach polityki zagranicznej, którego TK nie może podważać.
Zwlekanie z decyzją mogłoby w sposób znaczny "obciążyć stosunki Niemiec" z partnerami europejskimi.
To w ocenie sędziów konsekwencje znacznie poważniejsze od tych, które mogłyby powstać, gdyby ratyfikacja Funduszu okazała się na późniejszym etapie sprzeczna z niemiecką konstytucją.
Jak wyliczyli, w najgorszym możliwym scenariuszu Niemcy musieliby dopłacać do unijnego budżetu 21 mld euro rocznie do 2058 roku. "Zarówno Bundestag, jak i Bundesrat uważają ten scenariusz za nierealny" - przypomina TK.
Szybka decyzja niemieckiego TK to spora ulga dla Komisji Europejskiej.
Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen napisała na Twitterze, że z zadowoleniem przyjmuje werdykt: "UE pozostaje na dobrej drodze do ożywienia gospodarczego po tej bezprecedensowej pandemii. #NextGenerationEU [czyli Fundusz Odbudowy - red.] utoruje drogę dla zielonej, cyfrowej i bardziej odpornej Unii Europejskiej. #RazemSilniejsi".
Blokada uruchomienia Funduszu właśnie w Niemczech mogła zadziałać na pozostałe kraje demotywująco. Bo to właśnie rząd Angeli Merkel był jednym z pomysłodawców unijnej pomocy na walkę z koronakryzysem. "Czas jest kluczowy. Nie marnujmy go" - mówił w środę, 14 kwietnia unijny komisarz ds. budżetu Johannes Hahn.
Ratyfikacji muszą dokonać wszystkie państwa członkowskie. Według stanu na 14 kwietnia większość zdążyła już to zrobić. Z decyzją, poza Niemcami, zwleka 10 z nich: Irlandia, Holandia, Węgry, Rumunia, Austria, Litwa, Estonia, Finlandia, Malta oraz... Polska.
W Warszawie decyzja o ratyfikacji budzi ogromne emocje polityczne i grozi upadkiem rządu.
Powstaniu Funduszu pryncypialnie sprzeciwiają bowiem się koalicjanci PiS - Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. PO i PSL chcą natomiast wykorzystać ten rozdźwięk i także głosować przeciw, licząc na rozpad koalicji. Lewica jest podzielona, a koło Szymona Hołowni chce poprzeć Fundusz.
Rząd i opozycja jak na razie nie zdecydowały nawet, w jaki sposób będą głosować nad unijnym dokumentem. PiS wolałby, by głosowanie przebiegło zwykłą większością (art. 89 ust. 1 Konstytucji), ale straszy opcją "małej ratyfikacji" z pominięciem parlamentu (art. 89 ust. 2).
Opozycja natomiast uważa, żeby Sejm i Senat powinny głosować większością kwalifikowaną - czyli 2/3 liczby posłów i senatorów - zgodnie z procedurą z art. 90 konstytucji. Partie opozycyjne planują złożenie w tej sprawie uchwały, którą może poprzeć... Solidarna Polska. Przy pełnej sejmowej sali do takiej ratyfikacji potrzeba byłoby 307 posłów. PiS bez Ziobry ma ich 215.
Ale brakuje także do zwykłej większości - 231. Dlatego na razie ratyfikacja jest zamrożona - w kwietniu spadła z porządku obrad Rady Ministrów i Sejmu.
PiS przygotowuje grunt pod głosowanie i zamierza wziąć opozycję na przeczekanie. W mediach pojawiły się doniesienia, że ratyfikację odłoży na ostatnią możliwą chwilę - do czerwca, lipca, a nawet sierpnia. Jednocześnie będzie dociskał opozycję jej własną kartą: sugerując, że zdradza proeuropejskie ideały, a przez jej niezdecydowanie blokowana jest pomoc dla całej UE.
Gospodarka
Świat
Angela Merkel
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Unia Europejska
niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze