0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jonathan Nackstrand / AFPFot. Jonathan Nackst...

Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za rok 2025 otrzymali: Mary E. Brunkow, Fred Ramsdell i Shimon Sakaguchi (na zdjęciu) „za odkrycia dotyczące obwodowej tolerancji immunologicznej” – ogłosiła w południe 6 października Królewska Szwedzka Akademia Nauk. Tydzień noblowski zaczął się od fascynującego zagadnienia: „Nasz układ odpornościowy codziennie chroni nas przed tysiącami różnych mikrobów próbujących zaatakować nasz organizm. Wszystkie mają różny wygląd, a wiele z nich wykształciło podobieństwo do ludzkich komórek, co stanowi formę kamuflażu. Jak więc układ odpornościowy decyduje, co powinien atakować, a czego bronić?”.

Przeczytaj także:

We wtorek 7 października komitet noblowski wskaże noblistów z fizyki, a w środę 8 października – z chemii. Literacka Nagrodę Nobla zostanie przyznana 9 października. Pokojowa – w piątek 10 października.

Marzenie Trumpa

Prezydent Donald Trump marzy o pokojowej Nagrodzie Nobla. Powtarza, że co miesiąc kończy jakąś wojnę. Ba, wedle jego opinii jeden z tych zażegnanych konfliktów zbrojnych mógł się przerodzić w katastrofę nuklearną.

Gdyby obecny lokator Białego Domu został uhonorowany – co jest wątpliwe, biorąc pod uwagę jego niespójną politykę wobec Ukrainy oraz Strefy Gazy – znalazłby się w elitarnym gronie amerykańskich prezydentów-noblistów.

Obok Theodore’a Roosevelta (1906, za mediacje w wojnie rosyjsko-japońskiej), Woodrowa Wilsona (1919, za kształtowanie pokoju po I wojnie światowej i powołanie Ligi Narodów), Jimmy’ego Cartera (2002, za długoletnie wysiłki pokojowe i krzewienie praw człowieka) oraz Baracka Obamy (2009). Ten ostatni werdykt był szczególnie kontrowersyjny. Obama bowiem, jak pisał amerykanista Longin Pastusiak, „otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla zaledwie po kilku miesiącach sprawowania urzędu prezydenta, za dobre intencje jak przyznaje Komitet Noblowski, za stworzenie klimatu, który służy współpracy międzynarodowej”.

Nie musimy jednak oglądać się na Amerykanów. Każda z Nagród Nobla dla Polaków wywołała kontrowersje. Przede wszystkim nad Wisłą.

Radość po polsku

Niedawno Olgę Tokarczuk (2018) atakowano, ponieważ w powieściach kreśliła krytyczny obraz Polaków. Wypominano także korzenie noblistki – jej babcia jest Ukrainką. Wisławie Szymborskiej (1996) zarzucano entuzjastyczne podejście w latach 50. do socrealizmu i popieranie stalinowskiej walki z Kościołem. Stworzono narrację spiskową, jakby wręcz ukradła nagrodę Zbigniewowi Herbertowi, któremu miały zaszkodzić nazbyt antykomunistyczne poglądy. Z kolei rok wcześniej pokojowa nagroda dla fizyka-pacyfisty Józefa Rotblata (1995) przeszła właściwie bez echa. Ten noblista rodem z Warszawy miał bowiem żydowskie korzenie, a po II wojnie światowej dostał brytyjski paszport. Z tych powodów jego związki z Polską deprecjonowano, mimo jasnych deklaracji samego Rotblata.

To było już w czasach III RP, a co działo się wcześniej? Przywódca „Solidarności” Lech Wałęsa (1983) odsądzany był od czci i wiary przez władze PRL. Rozpętały one kampanię, mającą zapobiec przyznaniu mu pokojowej nagrody. Po latach zaś, w nowej Polsce, wielu dawnych kolegów oskarżyło Wałęsę, że wysługiwał się bezpiece. Także Czesław Miłosz (1980) nie był ulubieńcem władz PRL, a „patrioci” zarzucali mu, że deklarował się jako Litwin. Kiedy zaś w 1978 roku literackiego Nobla dostał Isaac Bashevis Singer, a pokojowego Menachem Begin, w ówczesnej Polsce wiele robiono, by nie łączyć tych byłych obywateli przedwojennej II RP – Żydów żyjących po trzydzieści lat nad Wisłą – z polskością.

Nie brakło kontrowersji także przed II wojną światową, a ich echa rozbrzmiewają do dziś. Władysława Reymonta (1924) krzywdzono stwierdzeniem, że dostał nagrodę, która bardziej należała się Stefanowi Żeromskiemu – uznawanemu jednak przez decydentów za zbyt antyniemieckiego. Henryk Sienkiewicz (1905) do dziś postrzegany jest częstokroć tylko jako „pierwszorzędny pisarz drugorzędny”. Krąży też błędna informacja, że uhonorowano go za powieść „Quo vadis”, przez wielu uważaną za szmirę, na dodatek przekłamująca historię. Z kolei Maria Skłodowska-Curie przy pierwszej nagrodzie (1903) uważana była za ledwie dodatek do męża. Nad drugą (1911) wisiał natomiast cień obyczajowego skandalu: romansu wdowy z żonatym kolegą-naukowcem. W odpowiedzi na światową nagonkę Maria napisała wówczas: „Nagroda została przyznana za odkrycie radu i polonu. Uważam, że nie ma związku pomiędzy moją pracą zawodową a realiami życia prywatnego”.

Burze wokół pisarzy i dyplomatów

Zdarza się, że Noble budzą kontrowersje globalne. Bywa też, że po latach honory okazują się chybione. Pojawiają się nawet pomysły, by niektóre nagrody odebrać. Najszersze dyskusje dotyczą nagród pokojowych i literackich – tutaj praktycznie każdy obserwator czuje się specjalistą, ma własny gust i własną ocenę sytuacji międzynarodowej.

Peter Handke, austriacki laureat literackiego Nobla z 2019 roku, znalazł się pod ostrzałem za swój stosunek do wojny domowej w byłej Jugosławii. Porównywał sytuację Serbów do Żydów w hitlerowskich Niemczech. O zbrodnie w Sarajewie oskarżał Bośniaków. Poddawał w wątpliwość masakrę muzułmanów w Srebrenicy. Wygłosił też mowę pożegnalną na pogrzebie serbskiego przywódcy Slobodana Miloševića, oskarżanego o zbrodnie przeciw ludzkości. Z tym że kontrowersyjne poglądy Handkego już znano w roku 2019, nie były więc – przynajmniej dla fanów i literaturoznawców zorientowanych w temacie – wielkim zaskoczeniem.

Nie wydawał się tajemnicą także życiorys Cordella Hulla, długoletniego Sekretarza Stanu USA. Zanim przyczynił się do powstania ONZ i dostał za to w 1945 roku pokojową nagrodę, wykazał się cynizmem i małodusznością. W połowie 1939 roku odegrał istotną rolę w bulwersującej sprawie MS St. Louis – niemieckiego statku pasażerskiego, którym próbowało uciec z hitlerowskich Niemiec około tysiąca Żydów. Amerykańskie władze nie zgodziły się przyjąć uciekinierów, jednostkę nawet ostrzelano. MS St. Louis wrócił do Europy, wielu z pasażerów padło potem ofiarą Holokaustu.

Podobnie wiedziano o terrorystycznej przeszłości palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata czy o makiawelistycznej polityce amerykańskiego dyplomaty Henry’ego Kissingera, a jednak obu nagrodzono pokojowymi noblami za wkład w negocjacje w regionalnych konfliktach.

Bywa natomiast, że pewne kompromitujące fakty „wychodzą” dopiero po latach lub nagrodzeni postępują w sposób nielicujący z otrzymanymi honorami. Oto Aung San Suu Kyi – birmańska laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 roku, prześladowana przez wojskową juntę – po dojściu do władzy sama zeszła z drogi bezkrwawego dialogu: nie sprzeciwiła się zbrodniczym pacyfikacjom, których ofiarami była w Birmie muzułmańska mniejszość Rohindżów.

Mroczne strony geniuszy

Ostre kontrowersje, chociaż nie zawsze pamiętane, zdarzały się od lat w kwestiach naukowych. Dość znany jest przykład Fritza Habera. Ten urodzony we Wrocławiu niemiecki chemik pochodzenia żydowskiego otrzymał Nobla z chemii w roku 1918 za syntezę amoniaku z azotu i wodoru. Jego badania i odkrycia umożliwiły produkcję nawozów. Można uznać, że uratował tym i poprawił życie milionom ludzi, wielu pokoleniom. Tyle tylko, że podczas I wojny światowej Haber współtworzył śmiercionośne gazy bojowe. Co więcej, sam nadzorował ich użycie pod Ypres i notował, co zaobserwował u konających żołnierzy wroga. Żona naukowca, Clara, zastrzeliła się z pistoletu męża, nie mogąc się pogodzić z udziałem Fritza w masowym zabijaniu. Haber zmarł w 1934 roku, ale do śmierci nie próżnował – kolejne jego odkrycia niestety zyskały złą sławę podczas II wojny światowej. Wytworzył mianowicie środek dezynsekcyjny, który pod nazwą cyklon B posłużył później hitlerowcom do mordowania więźniów w komorach gazowych.

Inny Niemiec Otto Hahn otrzymał nagrodę z chemii w roku 1944 za prace nad rozszczepieniem jądra atomu. Sęk w tym, że brał udział w hitlerowskim programie nuklearnym, czym trudno było się chwalić. Na dodatek jego wieloletnia współpracowniczka, Austriaczka żydowskiego pochodzenia Lise Meitner, musiała z przyczyn politycznych w 1938 roku wyemigrować do Danii. O jej wkładzie w badania zapomniano na długie lata.

Rzadko i wstydliwie wspominany jest Austriak Julius Wagner-Jauregg, laureat medycznego Nobla z 1927 roku. Otrzymał go za leczenie kiły poprzez… wstrzykiwania zarazków malarii. Dziś ta metoda jest nie do przyjęcia. Znany był także z leczenia elektrowstrząsami żołnierzy z I wojny światowej, przytłoczonych frontowym stresem i urazami psychicznymi, lecz przez Wagnera-Jauregga uważanych za symulantów. Naukowiec popierał też eugenikę, w tym przymusową sterylizację dla „higieny” rasy w czasach Hitlera. Sprzeciwiał się nawet przyznaniu praw wyborczych kobietom.

Z kolei portugalski neurolog Antonio Egas Moniz otrzymał w 1949 roku nagrodę za – jak czytamy na stronie Nobelprize.org – „odkrycie terapeutycznej wartości leukotomii (lobotomii) w niektórych psychozach”. Terapia Moniza polegała na przecięciu połączeń nerwowych pomiędzy międzymózgowiem i czołowymi płatami mózgu. Nawet jeśli pacjentów uspokajała, metoda ta miała potworne skutki uboczne (m.in. otępienie, zmiany osobowości) i została zaniechana.

Delikatne naukowe kontrowersje

O ile ostatnio nagrody pokojowe i literackie wywołują żywiołowe reakcje nawet laików, mniej odważnie komentowane są nagrody w kategoriach naukowych. Nic dziwnego, tu wymagana jest wiedza stricte specjalistyczna. Co ciekawe, ostatnio nie było większych kontrowersji na miarę Habera, Hahna czy Moniza. Jak mówi OKO.press dziennikarz naukowy Jan Stradowski – związany m.in. z „National Geographic” i „Focusem” – pojawiały się w tej kwestii raczej dość standardowe wątpliwości.

  • Po pierwsze, za co została przyznana nagroda. Tak się bowiem składa, że część istotnych dokonań się pomija. „Od lat do Nagrody Nobla typowani są – na razie bez efektu – autorzy ważnych odkryć w różnych dziedzinach. Przykłady to m.in. epigenetyka, komputery kwantowe czy nowe metody sekwencjonowania genomu” – konkretyzuje Stradowski.
  • Po drugie budzi pewne kontrowersje to, kiedy daną nagrodę przyznano. Często mija spory okres czasu od odkrycia do werdyktu. Komitetowi Noblowskiemu brakuje refleksu! „Węgierska biochemiczka Katalin Karikó dokonała przełomu w dziedzinie badań nad RNA. W 2005 roku opublikowała – wraz z amerykańskim immunologiem Drew Weissmanem – pracę pokazującą, jak można bezpiecznie dostarczyć tę cząsteczkę do komórek. Dzięki temu w 2020 roku szybko opracowano szczepionkę przeciw COVID-19. Karikó i Weissman dostali Nobla dopiero w 2023 roku. Było to zmarnowanie doskonałej okazji na dodatkową promocję szczepień przeciw COVID-19” zwraca uwagę Stradowski.
  • Po trzecie pojawiają się spory, kogo konkretnie uhonorowano. Zapomina się czasem o współodkrywcach. „To prowadzi do pomijania wkładu części uczonych. Na przykład Emmanuelle Charpentier i Jennifer A. Doudna dostały w 2020 roku Nobla za opracowanie przełomowej metody edycji genomu CRISPR. Czekały »tylko« 8 lat. Pojawiły się natomiast zarzuty, że werdykt pominął współodkrywców: Virginijusa Šikšnysa i Francisco Mojicę” – mówi Stradowski. Zwraca uwagę, że naukową nagrodę Nobla mogą dostać w każdej kategorii maksymalnie trzy osoby. Pewnie dlatego w 2019 roku werdykt noblowski dotyczący odkrycia planet pozaziemskich pominął polskiego astronoma Aleksandra Wolszczana, co wywołało burzę w mediach nad Wisłą.

Na dodatek same zespoły badawcze bywają duże, a decydujący o nagrodach tego nie uwzględniają, wskazując na konkretne osoby. „Przykłady to Europejska Organizacja Badań Jądrowych CERN (nagroda za bozon Higgsa w 2013 roku) czy obserwatorium LIGO (fale grawitacyjne w 2017 roku)” – wymienia Stradowski. W obu tych przypadkach nagrodzono wybranych naukowców, siłą rzeczy pozostawiając „za burtą” innych.

Pierwsze rozstrzygnięcia z tego roku już znamy. Resztę już obstawiają bukmacherzy. Nawet z wszelkimi kontrowersjami, każdego Nobla dla rodaka przyjmujemy w ciemno!

;
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze