Zaprezentowany w sobotę “Polski Ład” – swego rodzaju program wyborczy Zjednoczonej Prawicy, choć oficjalnie żadnych wyborów nie ma na horyzoncie – to mieszanka pomysłów o różnym poziomie głębi i sensu: od niezłych, przez byle jakie, po doskonale idiotyczne.
Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło w sobotę 15 maja 2021 „Polski Ład” – kompleksową zapowiedź zmian m.in. w systemie podatkowym, systemie ochrony zdrowia, programie mieszkaniowym. W OKO.press omawiamy kolejne jego elementy. Opublikowaliśmy już m.in. analizę warstwy ideologicznej „Polskiego Ładu”, analizę pomysłów mieszkaniowych i artykuł wpływie ładu na dochody samorządów.
Po pierwszej fali reakcji nie ma jednak wątpliwości, który z punktów budzi największe zainteresowanie i emocje – to pakiet zmian w systemie podatkowo-składkowym.
“Narodowym socjalistom nie w smak niezależna od władzy klasa średnia” – napisał Radosław Sikorski z PO.
„PiS postanowił zaorać najbardziej aktywną klasę średnią” – komentowała dla OKO.press Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
“Nowy Ład może pogrzebać klasę średnią” – prognozował w Onecie publicysta Łukasz Warzecha.
“»Polski ład« to kolejna propozycja, która uderza w i tak już mocno przetrzebioną klasę średnią i przedsiębiorców” – to z kolei publicystka Eliza Michalik na łamach “Gazety Wyborczej”.
Czy klasa średnia faktycznie stanęła przed pisowskim plutonem egzekucyjnym? Część takich obaw da się zrozumieć. Krytyczne opinie formułują zresztą nie tylko politycy liberalnej i prawicowej opozycji, ale też drobni przedsiębiorcy – ci ostatni podnoszą, że zmiany mają nastąpić, gdy część z nich liże jeszcze rany po pandemii, a koszty działalności (np. ceny prądu) rosną.
Musimy jednak (na swój sposób) uspokoić czytelników: zagrożenie dla rzeczywistej, a nie publicystycznej klasy średniej – jeśli w ogóle istnieje – jest w “Polskim Ładzie” zupełnie inne.
Podatki w dół, podatki w górę
W całej ostrej debacie, która wybuchła po prezentacji „Polskiego Ładu”, chodzi o dwie zapowiedzi obniżki podatków:
- Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł rocznie i, jak można wnioskować z zapowiedzi rządzących, uczynienie jej powszechną.
- Podniesienie drugiego progu podatkowego (32 proc.) z 85 528 zł do 120 tys zł rocznie.
Oraz dwie zapowiedzi podwyżki podatków:
- Zmiana w rozliczaniu składki zdrowotnej. W tej chwili 7,75 proc. z 9-procentowej składki odlicza się od podatku dochodowego. Ta zasada zostanie zlikwidowana.
- Likwidacja ryczałtu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Składka ma być naliczana liniowo, tak jak u pracowników etatowych.
Do tego mamy deklarację wprowadzenia “ulgi dla klasy średniej”. Przedstawiciele rządu najpierw twierdzili, że będzie to kroczący wzrost kosztów uzyskania przychodu, dzięki któremu dla osób z dochodami do 11 tys. brutto reforma podatkowa będzie nieodczuwalna. Potem Ministerstwo Finansów oświadczyło, że nie będzie to zmiana kosztu uzyskania przychodu tylko “specjalny algorytm”. Niewykluczone, że rząd sam jeszcze do końca nie wie, jak praktycznie zrealizuje swoją zapowiedź (według „Dziennika Gazety Prawnej” swoje trzy grosze próbuje jeszcze dodać wicepremier Gowin), niemniej warto brać ją poważnie.
Uwaga: choć komunikaty Zjednoczonej Prawicy są chaotyczne, możemy zakładać, że “ulga dla klasy średniej” obejmie wyłącznie osoby zatrudnione na umowie o pracę, ominie natomiast samozatrudnionych.
No dobrze, ale co z tego wszystkiego wynika dla tzw. zwykłego człowieka?
Kto zyska, kto straci
Konkretne zyski i straty podatników różnią się w zależności od sposobu, w jaki się rozliczają (samodzielni podatnicy i małżeństwa, osoby z dziećmi lub bez itp.).
Etatowcy
Podstawowa tabela korzyści i strat dla pracowników etatowych wygląda następująco (za Min. Finansów):
Dochód brutto | Dochód netto obecnie | Dochód netto po zmianach | Korzyść/strata miesięcznie |
2000 | 1497 | 1570 | 73 |
2500 | 1850 | 1963 | 113 |
3000 | 2203 | 2356 | 153 |
3500 | 2555 | 2702 | 147 |
4000 | 2908 | 3022 | 114 |
4500 | 3261 | 3341 | 80 |
5000 | 3613 | 3660 | 47 |
5500 | 3966 | 3980 | 13 |
6000 | 4319 | 4319 | 0 |
8000 | 5730 | 5730 | 0 |
10000 | 6937 | 6937 | 0 |
11000 | 7502 | 7502 | 0 |
13000 | 8637 | 8623 | -13 |
15000 | 9928 | 9795 | -163 |
20000 | 13184 | 12642 | -541 |
25000 | 16440 | 15520 | -919 |
Widać, że względnie najwyższe korzyści odnoszą osoby o niskich zarobkach, w okolicach płacy minimalnej (w tym roku to 2800 zł brutto). Dla pracowników z medianą (dziś zapewne ponad 4 tys. zł brutto – dane o wynagrodzeniach w Polsce nie są wystarczająco regularne i precyzyjne) reforma oznacza zysk ok. 100 zł netto. Dla pracownika z przeciętnym wynagrodzeniem (5167 zł w 2020 roku, ale płace cały czas rosną) reforma – gdy już wejdzie w życie – będzie prawdopodobnie neutralna.
Emeryci
Spójrzmy teraz na emerytów – głównych beneficjentów reformy (o czym jeszcze za chwilę). Poniższe zestawienie przygotował Instytut Emerytalny. Opiera się ono na założeniu, że emeryci też nie będą mogli odliczyć składki zdrowotnej od podatku dochodowego – zapowiedzi rządzących nie są tu całkiem jasne.
Wysokość emerytury brutto | Obecna emerytura netto | Emerytura netto po zmianach | Korzyść/strata miesięcznie |
750 | 659,50 | 682,50 | 23 |
1000 | 864 | 910 | 46 |
1250 | 1068,50 | 1137,5 | 69 |
1500 | 1273,00 | 1365 | 92 |
1750 | 1477,50 | 1592,5 | 115 |
2000 | 1682,00 | 1820 | 138 |
2250 | 1886,50 | 2047,5 | 161 |
2500 | 2091,00 | 2275 | 184 |
2750 | 2294,50 | 2460 | 165,5 |
3000 | 2499 | 2645,5 | 146 |
3500 | 2908 | 3015 | 107 |
4000 | 3317 | 3385 | 68 |
4500 | 3726 | 3755 | 29 |
5000 | 4134 | 4125 | -9 |
W przypadku emerytek pobierających emeryturę minimalną (w tym roku 1251 zł brutto) miesięczna korzyść netto wyniosłaby prawie 70 zł. Przy przeciętnej emeryturze (ok. 2500 zł brutto) “zysk” na rękę wyniósłby ponad 180 zł.
Zmiany podatkowe zapowiedziane przez rządzących najbardziej dotkną część samozatrudnionych. Tabelę zysków i strat przedstawiła organizacja audytorsko-doradcza Grant Thornton.
Miesięczne wynagrodzenie bruttoł | Wynagrodzenie netto obecnie | Wynagrodzenie netto po zmianie | Korzyść/strata miesięcznie |
3000 | 1554 | 1821 | 268 |
4000 | 2364 | 2731 | 368 |
5000 | 3174 | 3341 | 168 |
6000 | 3984 | 4061 | 78 |
7500 | 5199 | 5141 | -57 |
10000 | 7224 | 6941 | -282 |
12000 | 8844 | 8381 | -462 |
15000 | 11274 | 10541 | -732 |
20000 | 15324 | 14141 | -1182 |
Powyższa kalkulacja zakłada podwyższenie kwoty wolnej dla wszystkich samozatrudnionych – bo tak należałoby rozumieć hasło „wyższa kwota wolna dla wszystkich”. Dziś z kwoty wolnej nie korzystają przedsiębiorcy, którzy wybrali bardzo opłacalną przy wysokich dochodach opcję liniowego opodatkowania 19 proc. Jeśli kwota wolna ich nie obejmie, ich strata będzie wyższa niż podana w tabeli. Część z nich – ci, których dochody nie przekraczają 200 tys. rocznie – będzie musiała rozważyć powrót do zwykłego opodatkowania wg skali, bo PIT36L przestanie im się opłacać.
Średniacy zyskują najbardziej
Według ministerstwa finansów zmiany oznaczają, że zyskuje:
- 90,6 proc. emerytów – 3/4 nie zapłaci podatku PIT (9 na 10 emerytów zyskuje – 8,16 mln emerytów)
- 67,9 proc. osób zatrudnionych na umowę o pracę – 8,32 mln osób
- 40 proc. osób prowadzących działalność gospodarczą – 0,5 mln działalności
Całkowite korzyści netto dla gospodarstw domowych w wyniku reformy mają wynieść między 5,1 mld zł a 7,0 mld zł rocznie.
Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA opublikowało analizę skutków zapowiadanych zmian dla podatników o różnych dochodach. Co z niej wynika?
- Na proponowanych rozwiązaniach podatkowych 10,9 mln gospodarstw domowych odniesie korzyści powyżej 10 zł miesięcznie.
- Dla kolejnych 1,5 mln gospodarstw zmiany dochodu w wyniku propozycji będą ograniczone w przedziale od -10 do + 10 zł miesięcznie.
- 1,0 mln gospodarstw straci od 10 do 250 zł miesięcznie, co daje łączną stratę w wysokości 1,3 mld zł rocznie,
- Dochody 0,4 mln gospodarstw spadną o więcej niż 250 zł miesięcznie.
I tutaj istotna informacja w kontekście dyskusji o „grzebaniu klasy średniej”: to właśnie średniacy zyskują na zmianach najbardziej.
Przeciętnie bowiem najwięcej zyskają gospodarstwa domowe ze środka rozkładu dochodów. Dochody gospodarstw w grupach decylowych 4-6 wzrosną średnio o około 260 zł miesięcznie.
(W metodzie decylowej pierwszy decyl – pierwsze 10 proc. – to najuboższa cześć społeczeństwa, a ostatni decyl – ostatnie 10 proc. – najbogatsza. Grupy decylowe 4-6 są w środku tego rozkładu – przyp. red.)
Zyskają też, choć mniej, gospodarstwa z najniższej grupy dochodowej – przeciętnie 64 zł miesięcznie. Dochody gospodarstw z najwyższej grupy decylowej spadną przeciętnie o 1 390 zł miesięcznie.
CenEA wyliczyła zmiany dochodu dla sześciu typów rodzin – czterech w wieku produkcyjnym (osób samotnych, rodziców samodzielnie wychowujących dzieci, małżeństw bez dzieci, małżeństw z dziećmi) oraz dwóch w wieku emerytalnym (osób samotnych i małżeństw w wieku 60+ i 65+ odpowiednio dla kobiet i mężczyzn).
Okazuje się, że grupą, która na zmianach skorzysta najbardziej, są rodziny osób w wieku emerytalnym, których głównym źródłem dochodu są świadczenia emerytalno-rentowe.
Dochody rodzin osób w wieku 60+/65+ wzrosną łącznie o 11,3 mld zł rocznie. To ponad połowa łącznych kosztów reformy w systemie PIT dla systemu finansów publicznych (jak podaje Ministerstwo Finansów – 21 mld zł rocznie).
Klasa średnia nie straci
Co z tego wszystkiego wynika? Po pierwsze, naprawdę trudno nazwać podatkowy nowy ład zamachem na klasę średnią. Definicji klasy średniej jest co niemiara – stąd bez wątpienia bierze się część sporu – ale gdy mówimy o podatkach, najlepiej sięgnąć po tę ekonomiczną.
Według popularnej definicji stosowanej przez OECD klasę średnią stanowią osoby z zarobkami rzędu od 75 do 200 proc. mediany dochodów (taka definicja jest całkiem zgodna z potocznym rozumieniem: wg CBOS 76 proc. Polaków uważa się za przedstawicieli klasy średniej).
Takie osoby nie stracą na zapowiadanych przez rządzących zmianach podatkowych, znaczna część natomiast zyska.
W Polskiej publicystyce klasą średnią nazywa się jednak często osoby należące do najzamożniejszego segmentu społeczeństwa, które wg praktycznej ekonomicznej definicji należałoby raczej nazwać klasą wyższą. Część takich osób faktycznie straci na zmianach zapowiadanych przez PiS. Zmiana będzie szczególnie zauważalna w przypadku zamożnych samozatrudnionych.
Warto jednak podkreślić:
- Obciążenie najzamożniejszych osób w Polsce i tak będzie znacząco niższe niż w wielu krajach europejskich.
- Samozatrudnieni o wysokich dochodach pozostaną względnie mało obciążeni – podatkowy nowy ład jest tu zaledwie korektą wciąż mało progresywnego systemu składkowo-podatkowego.
Czy jest się czego bać?
Nie znaczy to, że z propozycją prawicy wszystko jest ok. Pomysł reformy miejscami wygląda chaotycznie, „ulga dla klasy średniej” wyliczana przy pomocy enigmatycznego algorytmu sprawia wrażenie doraźnej łatki na nie całkiem przemyślanym systemie – to nie wzbudza zaufania.
Problemem jest też forma przedstawienia planu: na dziwnej parawyborczej konwencji partyjnej, bez szerszej debaty i sensownego harmonogramu. Cześć przedsiębiorców mogła poczuć, że ich sposób prowadzenia księgowości lada moment zostanie wywrócony do góry nogami (składka zdrowotna uzależniona od dochodów to faktycznie mała rewolucja).
Eksperci – w tym autorzy cytowanego raportu CenEA – zwracają uwagę, że w okresie odbudowy po pandemii lepszym narzędziem niż kwota wolna mogło być zwiększenie kosztów uzyskania przychodu. W praktyce to kwota wolna od podatku dostępna tylko tym, którzy pracują. „Wyższa kwota wolna podniesie dochody z transferów czy z emerytur, ale emeryci otrzymują 13. i 14. emeryturę i dochody w pandemii nie spadają. Spadają natomiast dochody pracujących” – mówił OKO.press Piotr Lewandowski, szef Instytutu Badań Strukturalnych. „W ten sposób można zmniejszyć obciążenia pracujących osób z niskimi dochodami. A koszt fiskalny takiej zmiany będzie o rząd wielkości mniejszy”.
Ale chyba największe wątpliwości budzi fakt, że reforma jest skalibrowana tak, że zmniejszy dochody sektora publicznego – w tym samorządów.
To bodaj jeden z nielicznych w historii przypadków, gdy wprowadzenie większej progresji podatkowej zmniejszy możliwości finansowe państwa, zamiast je zwiększyć.
Rzecznik PiS Radosław Fogiel wyraził parę dni temu nadzieję, że skłoni to samorządy do pozytywnej próby zracjonalizowania wydatków. W języku gładkiej politycznej nowomowy oznacza to po prostu cięcia w wydatkach i politykę zaciskania pasa.
Jeśli w wyniku reformy podatkowej szeroko rozumiane państwo zacznie w ten sposób oszczędzać na usługach publicznych, wówczas faktycznie będziemy mogli mówić o „zamachu na klasę średnią”. Odrobinę większa progresja podatkowa takim zamachem nie jest.
A dlaczego wg. OKO "bardzo nierówne obciążenia" pomiędzy pracownikami na umowie o pracę i samozatrudnionymi są złe? Przecież ich obowiązki, ryzyko i odpowiedzialność również jest całkowicie nieporównywalna. Samozatrudniony nie ma gwarancji jakichkolwiek przychodów (a ZUS płacić musi), nie ma urlopu, nie ma okresu wypowiedzenia, za to np. odpowiada całym swoim majątkiem. Może tutaj też powinniśmy wprowadzić "równość"? Niestety, w większości przypadków osoby na UOP gdyby tylko chciały, mogą przejść na JDG, tylko dlaczego tego nie robili, skoro to takie super? Za to przedsiębiorca bardzo często nie ma jako alternatywny ciepłego etatu bez wszystkich zmartwień, który bardzo chętnie by wzięli.
To chyba drobne nieporozumienie. Osoba prowadząca działalność gospodarczą, musi prowadzić ją tak, żeby osiągać zysk, jeśli nie potrafi to powinna zrezygnować – to trochę śmieszne płakać, że nie osiągam zysku, a muszę ponosić koszty. Z urlopem to też nieporozumienie – za swój urlop również płaci osoba na etacie, ma niższą pensję. W wielu firmach, czy to na wniosek pracowników, czy to pod naciskiem pracodawcy praktykuje się nieoficjalnie pracę podczas formalnego urlopu, na zasadzie ja pracuje, a formalnie kolega mnie zastępuje, wówczas za czas tego fikcyjnego urlopu pracownik otrzymuje do ręki, wynagrodzenie które formalnie dostaje kolega za zastępstwo. To pokazuje, że za czas urlopu pracodawca płaci komuś innemu, więc jest to koszt zatrudnienia, który pomniejsza pensję. Tak samo ma osoba prowadząca działalność gospodarczą. Okres wypowiedzenia, także jest, to okres na jaki podpisuje się umowę ze swoimi kontrahentami.
Ale czy to znaczy że tym sępom przedsiębiorcom trzeba dowalić mocniej? 🙂 A kto za to zapłaci? Klient końcowy, czyli Pan, ja też, bo klientem równeż jestem, i każdy inny. Te 100+ w kieszeni uopów szybko się zmieni w 300-
Potwierdzam, podnoszę ceny gdy wzrastają mi obciążenia. Gdy rośnie pensja minimalna też, bo od kwoty pensji min. obliczane są składki ZUS dla przedsiębiorcy. I każdy przedsiębiorca tak robi i będzie robił. Też mamy rodziny na utrzymaniu. Efekt: wszystko drożeje, konsument ma mniej do wydania na usługi i wzrost pensji minimalnej mu tego nie zrekompensuje tym bardziej gdy przedsiębiorcy jeszcze oprócz składek ZUS wzrastają i inne obciążenia.
Tak swoją drogą może ktoś z rządzących zastanowiłby się dlaczego najbogatsze społeczeństwa z najwyższą stopą życiową to te, w których istnieje liczna klasa średnia szczególnie biznes i jest zamożna…
Polska ma b. duży % samozatrudnionych, większy niż w wielu krajach z wyższą stopą życiową.
Jeden ma gwarancję, inny nie. "Pracowałem" w firmie (nie "pracowałem" tylko moja firma świadczyła usługi, oczywiście), gdzie po prostu tak było "zatrudnionych" kilkaset osób. Co miesiąc kilkaset takich samych faktur na biurku księgowej lądowało (mówiła z przekąsem "przedsiębiorcy"), wszystkie na podstawie umów, może mniej korzystnych (pod pewnymi względami) niż umowa o pracę, ale praktycznie gwarantujących przychody miesiąc po miesiącu. Ryzyko większe minimalnie, obciążenia podatkowe mniejsze znacząco.
To wszystko jest głęboko nieprzemyślaną zmianą w celu pozyskania nowych wyborców przez pisowców. Przemyślane jest pozyskanie, ale skutki zapowiadanych zmian zupełnie nieprzemyślane. Wyliczenia, że 90% podatników zyska a 10% straci, oznaczają że ktoś będzie musiał dołożyć. Będą to przede wszystkim samorządy i częściowo skarb państwa. Dołoży sie do tego UE i obniżona jakość usług publicznych – edukacji, ochrony zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, policji, kultury, etc. Zamiast państaw nowoczesnego idziemy w kierunku państwa coraz bardziej anachronicznego.
Pominę już to, że podatkowe obciążenia ponoszących znacznie większe ryzyko osób prowadzących działalność niedługo będą chyba większe, niż tych na ciepłych etatach.
Pytanie zasadnicze czy za te kilkanaście tysięcy więcej, które zniknie z mojego konta każdego roku mogę chociaż liczyć przy następnym pobycie w szpitalu na 5 normalnych, zbilansowanych i zdrowych posiłków, a nie to, co miałem wątpliwą przyjemność spożywać w lutym tego roku.
Bo nikt racjonalny nie będzie podważał konieczności zwiększenia nakładów na usługi publiczne. Ale kiedy zamiar ten przedstawia władza kompletnie niegodna zaufania, kiedy w komplecie nie ma planu na co zwiększone środki pójdą, to te wydatki z mojej kieszeni nie przekują się na poprawę jakości usług publicznych, tylko nabiją kabzę kolejnym szumowskim, obajtkom i bielanom.
Ulgi podatkowe to niepewne opcje, bo potem można "po cichu" zlikwidować ulgę za jakiś, zostawiając podatek. Podczas gdy społeczne oburzenie jest teraz i w ten sposób "rozbroić" sprawę. Jest to też w pewnym sensie "nieprawidłowa", bo pokrętną legislacja. Skoro bowiem nawet nie mamy projektu ustawy w sprawie, to nie powinniśmy przykrywać projektu ulgą ogłaszaną parę dni po, ale żądać by już w pierwotnym projekcie wprowadzić odpowiednie korekty (zmienić stawkę podatku zamiast rozpisywać to na zawsze niepotrzebnie komplikujące sprawę ulgi). Poza tym, omawiamy projekt PiSu, więc opozycja powinna zdecydowanie (jak to radził m.in. W. Szacki w "Polityce") przedstawić własne "Łady", choćby nawet powtarzające niektóre/wiele postanowień PiSu. Zorganizować swoje huczne 1,5 h kongresy w TV, a nie ograniczać się do oceny programu PiS. Opozycja funkcjonująca w modelu: PiS narzuca narrację, a my co najwyżej będziemy się z nim układać w konkretnych głosowaniach jest tak jakby zbędna 😉 Szczególnie, że wskazanie modelu wzrostu Polski po covid (szczególnie w kontekście wielkiej kasy, która ma wkrótce do nas spłynąć z UE) w Ładzie PiSu polega tylko na określeniu kto ile dostanie. Wizji tam żadnej nie ma, a ja bym chciała poznać wizję partii opozycyjnych. Czy jakąkolwiek mają. Głosowanie wtedy z PiS przy konkretnych projektach wyglądałoby wtedy inaczej, bo partie mogłyby się podpierać "bo to było w naszym programie, który szeroko pokazaliśmy ludziom". Bez tego opozycja "zaniknie" w oczach wyborców, bo okazuje się, że tylko PiS ma w Polsce jakieś pomysły i chęć ich realizacji…
I nie, jakieś "konferencyjki" prasowe partii wobec 2h prezentacji PiSu transmitowanego w TV i przez wszystkie portale to NIE jest to samo.
Dodajmy do tego, że PiS jeździ też po Polsce z tym programem, więc aktywnie zabiega o poparcie wyborców, a opozycja nie (bo nawet nic swojego tej rangi nie przedstawiła). Jak również JK robi tournee po mediach wszelakich ostatnio pozując w nich na dobrotliwego dziadka, co to dostrzega i że wyrok TK w spr aborcji coś naruszył i że reforma sądownictwa nie jest idealna. W mojej ocenie nie ma na to odpowiedzi żadnej z partii opozycyjnych na ten moment o podobnej "siłę rażenia"…
Jak zwykle pan Kociejko zabiera głos w sprawach, o których nie ma pojęcia. Czy redakcja OKO nie może zatrudnić ekonomisty?
Szczytem kociejkowej elokwencji jest zamykające artykuł stwierdzenie " odrobinę większą". Tą odrobiną ma być zwiększenie opodatkowania działalności gospodarczej o 9 % dochodu?.
Poważni ekonomiści biją na alarm informując, że prawdziwa klasa średnia cały czas ma się kiepsko w krajach takich jak Polska, a nawet pojawiają się głosy, że nad Wisłą nie zdążyła się ona porządnie wykształcić.
Tymczasem OKO raźnie wrzuca następującą rzecz:
"Według popularnej definicji stosowanej przez OECD klasę średnią stanowią osoby z zarobkami rzędu od 75 do 200 proc. mediany dochodów (taka definicja jest całkiem zgodna z potocznym rozumieniem: wg CBOS 76 proc. Polaków uważa się za przedstawicieli klasy średniej)."
Bez wstydu, krępacji, refleksji i nie licząc się z wyśmianiem przez każdego, kto w tym kraju nie skończył tylko podstawówki i potrafi jeszcze trochę myśleć.
"Odrobinę większa progresja podatkowa"?! Panie redaktorze, resort finansów już potwierdził, że kwota wolna nie dotyczy osób na podatku liniowym. Czy nadal uważa Pan wzrost obciążenia o prawie połowę "odrobinę większą progresją podatkową"?!
Bardzo stronniczy tekst o jednoznacznie socjalistycznym podejsciu do tematu. Jestem małym przedsiębiorcą, zaczynałem jako samozatrudniony z przymusu. W latach 90/2000 pracy nie mogłem znaleźć nawet w McDonaldzie, bo aplikowało 100 osób na miejsce. Wyż demograficzny robił swoje. Musiałem zatem przystać na propozycje zamozatrudnienia, płacenie samemu składek i dochód tylko jak wyrobilem określone plany. I tak kilka lat poszło nieprzespanych nocy, czy zarobię 1000, 2000 czy 0 zł czy też bede do tyłu kilkaset miesięcznie na ZUS. Po 5 latach zaczęło się kręcić, miałem swoich klientów, a po 10 przeszedłem na prawdziwe swoje. I zacząłem godziwie zarabiać. W czasie tych 10 lat część moich rówieśnikow wyjechała na zachód, a część wykształconych technicznie – głównie w budowlance zarabiała po 2, 3 tys na etacie nie martwiąc się czy nie przejdą na utrzymanie rodziny za miesiąc. Teraz to ja zarabiam więcej ale uważam jak to mawiała premier Szydło że mnie się to po prostu należy. Każdy ma swoją sprawiedliwość i wg mojej i z pewnością tysięcy podobnych mi ludzi dzisiejszy nasz stan jest efektem wielu lat niepewności i braku podstawowej stabilności życiowej. Teraz ktos mi mowi- podziel się ze mna, choć ten ktoś nie chciał lub nie umiałby żyć w takim napięciu nerwowym przez lata. To dla mnie jest niesprawiedliwe. Oczywiście każda historia jest inna ale taka jest moja i takie bezceremonialne rozprawianie się że mną przez oko.press czy wyborczą które właśnie z tych dochodów z działalności wspieram uważam za nieuprawnione. Nasze drogi sie rozchodzą redakcjo okopress. Wspieram niezależne sądy, demokracje, unie i Owsiaka, ale nie będe wspierał prymitywnego socjalizmu który propagujecie a który jest skazą tej ziemi i który doprowadza ja co chwila do katastrofy. A gdzie wasze poczucie sprawiedliwości w sprawie Krusu dla rolników, pupilów władzy, niejednokrotnie krezusow z kombajnem z pieniędzy z Unii na którą potem plują? W Polsce jest tylko \"klasa średnia na kredyt\"
Widzę że pan redaktor jest piewcą rządowych pomysłów, na dodatek z zacięciem do socjalistycznych bredni o nazwie "solidarność społeczna". Może by się pan redaktor odrobinę wysilił i samemu coś policzył, zamiast wklejać rządowe tabelki rodem z San Escobar? To naprawdę nie jest trudna matematyka, zaledwie mnożenie i dzielenie. Jestem samozatrudniony i policzyliśmy to z księgową. Wzrost myta dla państwa wzrośnie w moim przypadku o 1200 zł a nie o 250. I to tylko po to żeby znowu moje pieniądze wydać na propagandę i kupno głosów. Jak panu nie wstyd? Widzę że Oko Press dołącza do TVP. Dobrze wiedzieć, już nic u was nie przeczytam i nigdy więcej nie wesprę.
1. lipca weszła w życie ważna dla edukacji domowej tzw. Ustawa Zakrzewskiego. https://www.money.pl/gospodarka/edukacja-domowa-w-polsce-pytamy-posla-co-daje-nam-ustawa-zakrzewskich-6642046668487296a.html