0:000:00

0:00

10 czerwca odbędą się co najmniej dwie kontrmanifestacje smoleńskie. Stowarzyszenie “Tama” skorzystało z luki prawnej w nowelizacji ustawy o zgromadzeniach. Podobnie jak w maju "Tama" zgłosiła zgromadzenie na placu Hoovera w trybie uproszczonym - nie mogą go zakazać ani urząd miasta, ani wojewoda. Ten ostatni próbował: wydał zakaz, ale sądy w I i II instancji stwierdziły, że nie miał do tego prawa.

Druga kontrmanifestacja odbędzie się naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego. Od ponad roku w tym miejscu protestują Obywatele RP. Tym razem Obywatele zapraszają na manifestację wspólnie ze Strajkiem Kobiet i Władysławem Frasyniukiem.

W maju usłyszeliśmy na Krakowskim Przedmieściu, że biała róża to symbol nienawiści. NIE. To jest symbol godności, honoru, czystych intencji i braku przemocy. Udało nam się doprowadzić do tego, że niekonstytucyjna ustawa o zgromadzeniach nie działa.

Podczas ostatniej miesięcznicy stanęliśmy naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego mimo zakazów wydanych przez Wojewodę.

Nie wiemy co rząd wymyśli na 10 czerwca, ile tym razem wyśle policji, jednak dowolna fanaberia PiS-u nie powstrzyma nas przed korzystaniem z naszego prawa do zgromadzeń.

Przyjdźmy 10 czerwca na Krakowskie Przedmieście. Stańmy naprzeciw smoleńskiej sekty. Pokojowo, ale stanowczo.

Na razie nie wiadomo, czy zapowiedziana przez nich manifestacja będzie legalna. Jak powiedział OKO.press Paweł Kasprzak, Obywatele złożyli zgłoszenie do ratusza, ale ratusz manifestacji najpewniej zakaże, bo musi. Nowa ustawa nie pozwala na organizację zgromadzeń w miejscu i czasie, co zarejestrowane zgromadzenie cykliczne - w tym wypadku miesięcznica smoleńska.

W maju urząd miasta wydał taki zakaz. Obywatele RP mogli się od niego odwołać w ciągu 24 godzin, ale nie zdążyli. Tym razem odwołanie przygotowali zawczasu. “Nie korzystaliśmy z trybu uproszczonego. Chcemy pójść do sądu, żeby uderzyć w niekonstytucyjne przepisy o zgromadzeniach cyklicznych”.

Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej stwierdził konstytucyjność ustawy, ale wyrok budzi wątpliwości. Sędziowie wybrani w poprzednich kadencjach Sejmu i Piotr Pszczółkowski zgłosili do niego zdania odrębne.

Sąd rozpatrujący odwołanie Obywateli wcale nie musi jednak sprzeciwiać się wyrokowi Trybunału, żeby pozwolić na ich manifestację. Może skorzystać z prawnej furtki, której PiS-owi nie udało się zamknąć.

Przeczytaj także:

Policja radzi zakazać

Znowelizowane prawo o zgromadzeniach (art. 12 ust. 1) mówi, że w razie kolizji czasu i miejsca, a w szczególności gdy odległość jest mniejsza niż 100 metrów, zgromadzenie cykliczne ma pierwszeństwo nad zwykłym. Dalsza część tego przepisu dodaje jednak, że zwykłe zgromadzenie musi ustąpić przed cyklicznym tylko w sytuacji, gdy „nie jest możliwe ich odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”.

Decyzja sądu będzie więc zależeć od oceny tego, czy kontrmanifestacja Obywateli RP może komuś lub czemuś zagrażać oraz czy policja jest w stanie temu zagrożeniu zapobiec.

Zdaniem policji kontrmiesięcznic powinno się zakazywać. 8 maja Komendant Stołecznej Policji napisał do ratusza:

“W ocenie Komendy Stołecznej Policji odbycie się dwóch zgromadzeń o odmiennych poglądach w tym samym miejscu i czasie zagraża życiu i zdrowiu uczestników. Nadmieniam, iż przy okazji organizacji poprzednich zabezpieczeń odnotowano liczne zdarzenia zagrażające życiu i zdrowiu, między innymi polegające na rzucaniu nn. przedmiotami w kierunku osób ochranianych przez BOR, wykorzystywaniu niebezpiecznych przedmiotów do przecinania odzieży w tłumie, prób przerwania kordonów policyjnych w celu bezpośredniej konfrontacji”.

Pismo stołecznego Komendanta jest tendencyjne, jeśli nie kłamliwe. Rzeczywiście ktoś rozpruwał ostrym narzędziem kurtki uczestników manifestacji 10 marca, ale Obywatele RP byli ofiarami, a nie sprawcami. Zadziwiająca jest informacja o rzucaniu przedmiotami w VIP-y. Media jak dotąd o niczym takim nie donosiły, a przecież na miejscu jest zawsze sprzyjająca władzy TVP. Próbą przerwania kordonu Komendant nazywa zapewne wydarzenia z 10 grudnia, kiedy to policjanci zepchnęli Obywateli RP z zajmowanego przez nich legalnie miejsca.

Niebezpieczny zakaz

Nie można jednak zaprzeczyć, że podczas obchodów miesięcznic smoleńskich dochodziło do niebezpiecznych wydarzeń.

10 kwietnia uczestnicy marszu smoleńskiego zaatakowali piątkę członków Obywateli RP, którzy próbowali rozwinąć transparent tuż pod sceną, na której przemawiał Jarosław Kaczyński. Jeden z nich został poturbowany. Tego samego dnia zwolennicy Kaczyńskiego uzbrojeni w drzewce flag natarli na uczestników zgromadzenia Obywateli Solidarnych w Akcji. Policjanci mający ochraniać zgromadzenia, akurat w tym momencie zostali oddelegowani w inne miejsce.

10 maja uczestnicy marszu smoleńskiego na wezwanie posłanki PiS Anity Czerwińskiej rzucili się dwie kobiety, które tuż przed przemawiającym Kaczyńskim wzniosły białe róże i rozwinęły flagę Strajku Kobiet. Jednej z nich złamano rękę. Podczas przepychanek w innym miejscu w twarz został uderzony także Adam Borowski, szef warszawskiego klubu “Gazety Polskiej”.

Do tych incydentów prawdopodobnie by nie doszło, gdyby kontrmiesięcznice mogły odbywać się legalnie. Zakazy nie powstrzymały Obywateli RP przed manifestowaniem swoich poglądów, sprawiły jednak, że zniknęła wyraźna granica między strefami zajmowanymi przez demonstrację i kontrdemonstrację. Przez wiele miesięcy tej granicy pilnował kordon policjantów. 10 kwietnia i 10 maja, gdy manifestanci i kontrmanifestanci wymieszali się w tłumie, policjanci nie byli już w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Po prostu nie mają szans upilnować każdego z osobna.

Sędzia, który zajmie się odwołaniem Obywateli RP, będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytanie o to, co stworzy większe “zagrożenie dla zdrowia i życia”: kontrmiesięcznica legalna czy nielegalna.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze