Powtórzenie katastrofy jest tylko kwestią czasu - pisze Michał Zemełka z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Na podstawie odpowiedzi urzędów na wnioski o informację analizuje krok po roku, co doprowadziło do masowego pomoru ryb w Odrze latem 2022
Kiedy w środku lata 2022 roku doszło do masowego wymarcia ryb na Odrze, nie mogliśmy pozostać obojętni. Problemem była nie tylko ogromna skala zjawiska i ryzyko powtórzenia się sytuacji w przyszłości czy w tym, czy w innym miejscu, ale również polityka informacyjna rządu, która polegała nomen omen na nabraniu wody w usta.
Przez kilkanaście dni państwowe instytucje, służby oraz media milczały w tej sprawie, zaniechawszy nawet komunikatów ostrzegawczych, całkowicie lekceważąc tym samym prawo obywateli do informacji i narażając ich na niebezpieczeństwa związane ze skażeniem wody o nieznanym wówczas charakterze.
Dając wyraz naszej niezgodzie na zaistniałą sytuację, zaczęliśmy robić to, co obywatele w takiej sytuacji robić powinni, czyli pytać. Kilka miesięcy i kilkadziesiąt wniosków o informację później dzielimy się z Wami efektami tych działań.
O tym, jaką lekcję z tego wyciągnęliśmy w kontekście prawa do informacji pisaliśmy już w tekście "Odra a dostęp do informacji o środowisku", który ukazał się na stronie internetowej Watchdog. Dzisiaj piszemy o tym, czy symptomy sierpniowej katastrofy dały się obserwować wcześniej i czy w związku z tym można było jej zapobiec. A także o tym, na ile sytuacja została opanowana i czy możemy być spokojni o to, że masowa zagłada ryb nie będzie się powtarzać.
Takie pytanie zadawaliśmy sobie w kontekście rozważań, czy katastrofie Odry można było zapobiec, gdyby sygnały o nadciągającym zagrożeniu potraktowano z należytą powagą. Dlatego jeden z punktów, który często powtarzał się w wysłanych przez nas wnioskach, dotyczył informacji o otrzymanych zgłoszeniach martwych ryb w Odrze od 1 marca 2022 roku, bo pamiętaliśmy z doniesień medialnych, że coś podobnego działo się już kilka miesięcy wcześniej tego samego roku.
Odpowiedzi spływające z rozmaitych instytucji zajmujących się ochroną środowiska (z Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska, od Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, z Ministerstwa Klimatu i Środowiska), trzymających pieczę nad wodami (z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie i z będących jego oddziałami Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej), a także inspekcji weterynaryjnych (tj. z Wojewódzkich Inspektoratów Weterynarii) w większości nic do tego wątku nie wnosiły.
Okazało się, że zgłoszeń dotyczących stricte Odry i wyraźnie poprzedzających katastrofę, było faktycznie relatywnie niewiele. Szczeciński WIOŚ zadeklarował, że w okresie 1 marca - 26 września 2022 mieli 5 zgłoszeń obecności śniętych ryb. Do WIOŚ w Zielonej Górze pierwsze zgłoszenie wpadło dopiero 3 sierpnia. Z kolei we wrocławskim WIOŚ pierwsze zgłoszenie z tego okresu odnotowano wprawdzie 18 lipca, ale wtedy jeszcze w rozpoznaniu terenowym nie udało się potwierdzić problemu.
Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Katowicach pierwsze próbki do badania pobrał 12 sierpnia - wcześniej nie było sygnałów, że jest to potrzebne. Tak to wyglądało w odniesieniu do Odry i przy założeniu, że udzielono rzetelnych odpowiedzi. Ciekawe okazały się jednak odpowiedzi nie dotyczące samej Odry, lecz jej dopływów, ale nie uprzedzajmy faktów.
Na marginesie, ktoś mógłby się trochę zdziwić odpowiedzią z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, z której wynika, że przed własnym pismem z 3 sierpnia 2022, skierowanym do WIOŚ-ów, GIOŚ nie był informowany przez poszczególne WIOŚ-ie o zdarzeniach śnięcia ryb oraz o podejmowanych w związku z nimi działaniach. Nie był tym zainteresowany, ze względu na lokalną skalę. Potrzeba koordynacji pojawiła się dopiero w momencie eskalacji problemu na Odrze i po pierwszych publikacjach w mediach społecznościowych i prasie lokalnej.
Pytanie, które się nasuwa, to czy takie podejście pozwala całościowo zarządzać ochroną środowiska w skali kraju. I czy przy takim podejściu jest szansa zapobiec jakiejkolwiek katastrofie ekologicznej o ponadlokalnym zasięgu?
Wróćmy jednak do głównego wątku, czyli do marca 2022 roku. Być może zbyt zawężające było ograniczenie zapytania w tej kwestii wyłącznie do samej Odry, bez dopływów i kanałów, które przecież mogły mieć fundamentalne znaczenie. Wszak niepokojące doniesienia z początku roku dotyczyły początkowo nie samej Odry a bardziej jednego z jej dopływów, tj. Kanału Gliwickiego.
I rzeczywiście, zgodnie z pozyskanymi informacjami (np. odpowiedź z WIOŚ Katowice) instytucje, sprawujące pieczę nad Odrą i jej dopływami, niepokojące zgłoszenia notowały już w marcu, kiedy to miał miejsce poważny incydent w Kanale Gliwickim, notabene łączącym Gliwice z Odrą. Nie tylko obserwowano wówczas martwe ryby, ale też inne niepokojące zjawiska, takie jak na przykład substancję nieznanego pochodzenia, tworzącą film na powierzchni wody, co zauważyli pracownicy śluzy Łabędy.
A ponieważ Kanał Gliwicki zaczyna się od portu zarządzanego przez Śląskie Centrum Logistyki, zaraz poniżej którego znajduje się śluza Łabędy, zatem można powiedzieć, że początek Kanału był najwyżej położonym względem Odry miejscem, o którym w roku 2022 stało się głośno w kontekście masowego wymierania ryb i jednocześnie chronologicznie pierwszym, bo służby wodne zajmowały się tam początkowo pojedynczymi zgłoszeniami już od 17 marca. Pod koniec marca martwe ryby liczono już w tysiącach. Członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego odłowili 7 ton martwych ryb.
Ślady tych zdarzeń są cały czas dostępne zarówno na oficjalnych stronach (np. artykuł na stronie RZGW w Gliwicach, inny artykuł tamże, kolejny na stronie Ministerstwa Infrastruktury), ale też w mediach (np. artykuł na portalu Nowiny Gliwickie).
Jednak pomimo zaangażowania licznych służb i wielokrotnych analiz próbek wody pobieranych z różnych miejsc Kanału, nie zdołano wówczas ustalić przyczyny zjawiska, a nasze późniejsze wnioski o ustalenia w tej sprawie spotkały się z odmowami odpowiedzi. Tymczasem o wciąż nieustabilizowanej sytuacji i ponownych masowych zgonach ryb media donosiły w każdym kolejnym miesiącu roku, co znajduje potwierdzenie w zgłoszeniach rejestrowanych przez WIOŚ Katowice. Co ciekawe, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach konsekwentnie i stanowczo podkreślał, że nie można łączyć tych zdarzeń z katastrofą Odry.
Podobnie jak kolejnego masowego pomoru ryb obserwowanego w połowie lipca ponownie w Kanale Gliwickim oraz jego dopływie - Kanale Kędzierzyńskim (czego ślad znajdujemy m.in. w zgłoszeniach do WIOŚ w Opolu), drodze wodnej prowadzącej do Zakładów Azotowych w Kędzierzynie-Koźlu (popularna Grupa Azoty), notabene znajdującym się nieopodal ujścia Kanału Gliwickiego… do Odry.
Zakłady Azotowe zapewniają o dużej dbałości o środowisko w swoich procesach technologicznych, zaprzeczają również możliwości nieintencjonalnego zanieczyszczenia, podkreślając swoje zaangażowanie we współpracę ze służbami od momentu zauważenia śniętych ryb w basenie portowym Kanału Kędzierzyńskiego, czego akurat nie mamy powodów podważać - tym bardziej że kilka dni przed tym zdarzeniem opolski WIOŚ rozpoczął kontrolę w Zakładach, która ostatecznie nie wykazała nieprawidłowości. Spółka informowała o zabezpieczeniu próbek martwych ryb do ewentualnych dalszych czynności analitycznych.
I owszem, spółka mogła nie mieć bezpośrednio nic wspólnego z tym zdarzeniem. Z tym że, jeśli tak istotnie było, co do czego - zakładamy - stosowne organy się upewniły, to nadal była to kolejna mocna przesłanka, że cokolwiek bardzo niedobrego działo się w Kanale Gliwickim, nie tylko samo nie minęło, ale nawet eskaluje. Na tamten moment, na połowę lipca, konsekwencje problemów nękających od marca Kanał Gliwicki, odczuł Kanał Kędzierzyński.
Co jeszcze musiało się zdarzyć, żeby władne instytucje zaczęły traktować problem poważnie? Żeby zaczęły przyjmować do wiadomości, że problem przesuwa się w dół Kanału i że być może jest kwestią czasu, kiedy ucierpi kolejny ciek wodny, czyli Odra?
W kontekście powyższych odpowiedź na pytanie, czy symptomy katastrofy odrzańskiej dały się obserwować już wcześniej, wydaje się bezsporna: tak! A że analizy próbek badań wody na przestrzeni tego czasu wykazywały nie większe lub incydentalnie niewiele większe (co nie znaczy, że małe!) zanieczyszczenie, niż standardowo obserwowane, to małe usprawiedliwienie, bo coś przecież zabijało te ryby w Kanale Gliwickim i przyległościach przez kilka miesięcy! Co zatem zrobiono, nawet nie żeby zapobiec eskalacji problemu na Odrę (bo to może i trudne było do przewidzenia, zresztą nadal nie mamy stuprocentowej pewności co do związku tych zdarzeń), ale żeby chociaż unormować sytuację w samym Kanale Gliwickim?
Czy może na skutek powracających problemów z masowym wymieraniem ryb uprawnione organy intensywnie przeprowadzały kontrole? Zapytaliśmy odpowiedzialne za Kanał Gliwicki instytucje, tj. WIOŚ-ie w Katowicach i Opolu oraz RZGW w Gliwicach o listę podmiotów, wobec których wymienione instytucje wszczęły (lub zleciły) kontrole w związku z katastrofą Odry oraz śnięciami ryb w Kanałach Gliwickim i Kędzierzyńskim w roku 2022, przy których położone są liczne zakłady przemysłowe o zróżnicowanym charakterze, w tym takie o zwiększonym ryzyku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej. W odpowiedzi otrzymaliśmy wykazy (kontrole WIOŚ Katowice, WIOŚ Opole, kontrole RZGW) zawierające dane z przeprowadzenia łącznie 112 kontroli, z których do lipca włącznie rozpoczęto ledwie 14 (sic!) a pozostałe 98 dopiero w sierpniu i później!
To może, wobec bezskutecznego szukania przyczyn masowych i powtarzających się zdarzeń śnięcia ryb w wynikach analiz próbek wody, które nie wykazywały dużo większych zanieczyszczeń niż standardowe (co nie znaczy, że małe - powtórzmy, do czego jeszcze dalej wrócimy), próbowano ustalić, co zabija ryby poprzez badanie tychże? Czy nastąpiły te ewentualne dalsze czynności analityczne na rybach zabezpieczonych w lipcu przez Zakłady Azotowe? A jeśli tak, to czy zmiany, jakie być może dało się zaobserwować w martwych rybach znalezionych w pobliżu Zakładów, różniły się od tych, które wystąpiły u ryb później, w dalszym biegu Odry, czy może były podobne? Czy badano martwe ryby wcześniej po incydencie w marcu? Czy porównywano ze sobą te wszystkie wyniki? Otóż wszystko wskazuje na to, że nie!
Złożyliśmy wnioski o informację i zgodnie z odpowiedziami Wojewódzkich Inspektoratów Weterynarii w Katowicach i Opolu nie prowadzono ani nie zlecano żadnych, choćby podstawowych badań ryb z Kanału Gliwickiego w marcu i lipcu 2022 roku, nie mówiąc o bardziej specjalistycznych, które pozwoliły później znaleźć silne przesłanki potwierdzające rolę toksyn wydzielanych przez złotą algę, jako przyczyny katastrofy, do czego wrócimy w dalszej części tekstu. Zapytaliśmy więc Grupę Azoty, czy wiedzą, co się stało z zabezpieczonymi przez nie w lipcu martwymi rybami - w momencie oddania tekstu do publikacji nie było odpowiedzi.
Czy w tych kontekstach można uznać, że reakcja właściwych służb na obserwowane od marca bardzo poważne incydenty była proporcjonalna do skali zjawiska? Oczywiście nie opisujemy wszystkich działań podejmowanych przez stosowne instytucje w celu wyjaśnienia sytuacji - z pewnością było ich więcej i może nawet przynajmniej niektóre z nich miały głęboki sens. Trudno nam jednak zrozumieć, że wobec skali problemów w okresie od marca do lipca WIOŚ-ie katowicki i opolski oraz RZGW w Gliwicach podjęły łącznie ledwie 14 postępowań kontrolnych, z czego do maja było ich raptem 5.
Trudno nam zrozumieć, że w tym czasie nie zlecano badań ryb w celu ustalenia powodów powtarzających się masowych śnięć. I w końcu trudno nam zrozumieć, że chociaż przez wiele miesięcy nie udało się ustalić przyczyn uporczywie nawracającego problemu, to po katastrofie odrzańskiej twierdzono z uporem godnym lepszej sprawy, że zjawiska te pozostają bez związku.
Na jakiej podstawie? Daremnie próbowaliśmy się tego dowiedzieć, bo organy nie odczuwają obowiązku tłumaczenia się ze swoich twierdzeń. Jedynie WIOŚ Opole miał odwagę przyznać, że na obecnie nie można wykluczyć wspólnej przyczyny katastrofy odrzańskiej i śnięcia ryb na Kanale Gliwickim i Kanale Kędzierzyńskim.
A o tym, że sytuacja już od marca i przez następnych kilka miesięcy cały czas wydawała się naprawdę bardzo poważna, świadczą nie tylko alarmujące doniesienia mediów, szczególnie lokalnych, ale też przejmująca wypowiedź Krystyny Sowy, radnej gliwickiej dzielnicy Łabędy: "O nasze problemy pytam regularnie od 30 marca, a więc już dość długo. (...) Jeszcze w żadnej sprawie nie zadałam tak wielu pytań. Formułuję je regularnie od 30 marca br. Ostatnie przesłałam 13 sierpnia. (...) Od 30 marca do 13 sierpnia skierowałam do różnych podmiotów 18 pism i emaili z najróżniejszymi pytaniami. (...) nie ma w nich informacji o tym, kto jest odpowiedzialny za zanieczyszczenie wód Kanału Gliwickiego i masowe śnięcie ryb. (...) Sprawa ugrzęzła w pismach, procedurach, kompetencjach, wizjach, rejsach kontrolnych, pobieraniu próbek wody, badaniach, kontrolach, spotkaniach..."
W końcu wskazano winowajcę: prymnesium parvum, czyli złotą algę.
Czy możemy odetchnąć?
Kiedy po tym wszystkim problem masowego śnięcia ryb pojawił się w sierpniu na Odrze, wszystkie instytucje odpowiedzialne za dbanie o środowisko wydawały się zaskoczone. Szczęście w nieszczęściu, że nie mogły dłużej zamykać oczu, ani zamiatać sprawy pod dywan. Raz ze względu na ogromną skalę zjawiska, a dwa, że jego konsekwencje dotknęły również naszego sąsiada, z którym współdzielimy dolny bieg Odry. Zintensyfikowano działania zmierzające do wykrycia przyczyn. Jednak nawet wskazanie w połowie sierpnia bardzo prawdopodobnego sprawcy - znanego z podobnych wydarzeń w innych częściach świata - jakim okazała się toksyna wydzielana przez prymnesium parvum, czyli fitoplanktonową złotą algę, nie wywołało prób głośnego i odważnego łączenia faktów przez władne organy, o czym jeszcze będziemy mówić.
Tragedia na Odrze trwała w najlepsze. Tymczasem na przełomie sierpnia i września w Kanale Gliwickim znowu odnotowano śnięte ryby w masie liczonej w tonach.
Czyli w roku 2022 w Kanale Gliwickim i przyległościach miały miejsce łącznie przynajmniej trzy masowe pomory ryb.
Powodów tych zjawisk wciąż nie znamy, poza ostatnim, które wreszcie zostało objęte drobiazgowymi analizami, prowadzonymi w ramach katastrofy odrzańskiej i gdzie podejrzewa się prymnesium parvum.
Udało się ustalić, że Instytut Rybactwa Śródlądowego, który jako jedyny spośród zaangażowanych jednostek badawczych - z uwagi na bardzo specjalistyczny charakter badań - zidentyfikował zmiany w rybach mocno potwierdzające hipotezę wysokiego stężenia toksyn wydzielanych przez prymnesium parvum, jako przyczyny masowej zagłady, otrzymał pierwsze próbki do badania dopiero pod koniec sierpnia 2022. Co samo w sobie nie dziwi, bo w Polsce - notabene wbrew zaleceniom międzynarodowym - nie ma wymogu prawnego do przeprowadzania badania histopatologicznego (a takie okazało się w tym przypadku potrzebne) w ramach badań monitoringowych środowiska.
Ale nawet jeśli przeprowadzenie wysoce specjalistycznych badań podlega skomplikowanym regulacjom i możliwe jest tylko w wyjątkowych sytuacjach, o tyle względnie standardowe badania w celu ustalenia przyczyny masowej śmierci ryb nasuwają się same. Tyle że nie: jak wyżej wspomnieliśmy, Wojewódzkie Inspektoraty Weterynarii również nie prowadziły choćby podstawowych badań martwych ryb z Kanału Gliwickiego w marcu i lipcu 2022.
Tymczasem zgodnie z mniej lub bardziej bezpośrednio wyrażanym, ale wciąż jednogłośnym zdaniem ekspertów masowa obecność algi w Odrze nie jest zjawiskiem naturalnym.
Wśród czynników sprzyjających eksplozji populacji prymnesium parvum wymieniane jest przede wszystkim zasolenie (przewodność) wody, ale również wysoka zawartość substancji odżywczych, czy długi czas zastoju w zbiornikach zaporowych. W polskim raporcie czytamy: Nie bez znaczenia jest tu także hydromorfologia wód Odry, będącej rzeką w znacznym stopniu uregulowaną – obecność wielu zbiorników wodnych, a także spowolnień przepływu przed jazami, kanałów, a więc miejsc sprzyjających zakwitom.
Czy jednak Odra jest aż tak bardzo zasolona, żeby - w połączeniu z pozostałymi sprzyjającymi czynnikami - możliwe było tak gwałtowne namnażanie się złotej algi? Owszem, w problematycznym okresie notowano bardzo wysokie poziomy zasolenia.
Szersza analiza jest niestety bardzo utrudniona ze względu na sposób prezentacji wyników badań próbek wody na stronach rządowych. Z kolei wyniki, o które wnioskowaliśmy do instytucji, dostarczono nam w większości w postaci skanów raportów z poszczególnych badań - jakiekolwiek przekrojowe analizy trzeba by więc zacząć od przepisania danych tam się znajdujących do narzędzia umożliwiającego dalszą pracę na danych, co trochę mija się z celem. Niemniej jednak dr. Sebastianowi Szklarkowi, autorowi publikującemu na blogu Świat Wody udało się jakoś te dane ze stron rządowych zebrać i klarownie przedstawić. Co więcej, uważa on za pewne i przekonująco uzasadnia, że w krytycznym okresie poszedł duży zrzut zasolenia.
Ta charakterystyka warunków sprzyjających namnażaniu złotej algi, tj. wysokie zasolenie (przewodność), wysoka zawartość substancji odżywczych i spokojny charakter nurtu przypadkiem nie pasuje również, a nawet bardziej do Kanału Gliwickiego? Tego samego, w którym od marca notowano niewyjaśnione śnięcia ryb i powyżej którego w 2022 roku nie notowano masowych śnięć ryb!
Co do hydromorfologii, to rzecz jasna charakterystyka kanału per se jest jeszcze bardziej sprzyjająca, niż nawet mocno uregulowanej rzeki.
Zasolenie? Cóż, głównym źródłem zasilania Kanału Gliwickiego jest rzeka Kłodnica, uchodząca za jedną dwóch (obok Bierawki) najbardziej zasolonych rzek w Polsce. Powodem jest przejmowanie przez te rzeki wód z odwadniania z wielu kopalń, w tym również tych zamkniętych, bo ze względu na bezpieczeństwo czynnych pokładów częstokroć trzeba kontynuować odwadnianie nieczynnych. O tym, że jest problem nadmiernego zanieczyszczenia wodami kopalnianymi rzek, który w szczególności dotyczy dwóch wymienionych, wiadomo nie od dziś, nie od wczoraj i nie od roku, ale... od dziesiątków lat. Zwracał na to uwagę już w latach 60. Jan Pałys. Współczesne badania i standardowy monitoring pokazują, że od tamtego czasu sytuacja się pogorszyła.
Wysoka zawartość substancji odżywczych? Warto zauważyć, że nad Kanałem Gliwickim znajdują się liczne zakłady przemysłowe, w tym o zwiększonym ryzyku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej a zaczyna się od portu zarządzanego przez Śląskie Centrum Logistyki.
Wśród rozlicznych substancji zrzucanych przez te zakłady do kanału znajdują się między innymi azotany i fosforany, które to substancje powodują... wzrost żyzności wody. A wiemy z całą pewnością, że dochodziło w tym zakresie do nadużyć, bo wykazały to np. wspomniane wyżej kontrole.
Przynajmniej dwa wystawione mandaty dotyczyły przekroczenia warunków jakości ścieków odprowadzanych do Kanału Gliwickiego w zakresie azotu i pochodnych oraz przynajmniej jeden mandat dotyczył zrzutów fosforu.
Warto odnotować, że jeden z mandatów dotyczących zrzutów azotu został przyjęty przez Zakłady Mechaniczne "BUMAR-ŁABĘDY" S.A., chociaż jeszcze kilkanaście dni przed zakończeniem kontroli Bumar, ze wsparciem Polskiej Grupy Zbrojeniowej, publicznie groził redakcji Onetu pozwami za sugestie, że ich zrzuty mogły mieć jakiś wpływ na katastrofę.
Dlatego nie dziwi, że monitoring wód Kanału Gliwickiego w przeszłości wykazywał i nadal wykazuje wysoką żyzność. Ponadto badania obecności organizmów związanych z dnem, które są powszechnie wykorzystywane do tworzenia wskaźników jakości wód, pokazują ich szczególne natężenie w początkach Kanału Gliwickiego i sukcesywny spadek w dalszym biegu, o czym opowiadała profesor Mariola Krodkiewska na tegorocznym Seminarium Odrzańskim. Co - nawiasem mówiąc - wiąże się również z poziomem zasolenia.
Tymczasem ministra klimatu i środowiska Anna Moskwa w listopadzie 2022 roku na antenie radia RMF: "Na pewno samo zasolenie nie powoduje pojawienia się złotej algi, tylko połączenie z innymi czynnikami typu azot, fosfor".
No właśnie! - chciałoby się zakrzyknąć. Czego więc tu brakuje do podjęcia zdecydowanych działań w celu zmiany fizykochemicznej charakterystyki wód Kanału Gliwickiego, czy Odry tak, aby przestały sprzyjać ekstraordynaryjnemu namnażaniu się złotej algi? Być może chodzi o dalsze badania i potwierdzenie przypuszczeń? W tym samym wywiadzie ministra obiecała: "Za dwa miesiące będziemy mieli model, który nam pokaże, w jakich parametrach fizykochemicznych uaktywnia się gatunek złotej algi".
Dwa miesiące minęły, zapytaliśmy więc MKiŚ między innymi o stan prac nad tym modelem. Okazało się, że miesiąc to zbyt mało czasu na ustalenie statusu ministerialnego projektu i MKiŚ wydłużyło termin o kolejny. Tymczasem zegar tyka, złota alga w Kanale Gliwickim wciąż ma się doskonale, jak zapewniała na wspomnianym Seminarium Odrzańskim dr Justyna Kobos, powołując się na badania z grudnia 2022. Wzrost temperatury wody związany z porą roku lub podniesieniem innych parametrów (jak zasolenie, czy żyzność). Dlatego kolejne zrzuty mogą w każdej chwili spowodować kolejną eksplozję populacji złotej algi.
Swoją drogą z wypowiedzi ministry można wnioskować, że kwestia zasolenia jest bagatelizowana, pomimo że uchodzi za jeden z podstawowych czynników sprzyjających namnażaniu się złotej algi. I prawdą jest, co przyznają nawet niektórzy specjaliści, że nierealnym byłoby oczekiwać całkowitego zakazania zrzutów wód pokopalnianych, będących źródłem silnego zasolenia rzek: dopóki będą działać kopalnie, dopóty konieczne będzie odwadnianie pokładów, również nieczynnych. Co nie oznacza, że proces ten powinien być poza kontrolą! Dlaczego więc tylko jedną kontrolę z wyżej wspominanych opisano, jako dotyczącą odprowadzania zasolonych wód kopalnianych oraz jeszcze tylko kilka innych dotyczyło górnictwa (w dwóch stwierdzono nieprawidłowości)?
Ponadto, skoro problem nadmiernego zasalania rzek jest znany od tak dawna, to co zrobiono w ostatnich latach Polsce, żeby go rozwiązać? Tym bardziej że na świecie istnieją różne rozwiązania, którymi można się posiłkować. Dodatkowo wraz z rozwojem techniki nie tylko spadają koszty wdrożenia dotychczas znanych, ale pojawiają się nowe sposoby, nowe możliwości wykorzystywania zasolonych wód pokopalnianych tak, aby do rzeki trafiały już odsolone i to z korzyścią dla wszystkich.
Co więc w tym kierunku zrobiono w ostatnich latach Polsce? Ano na przykład w roku 2018, na co zwrócili działacze Greenpeace na konferencji z 2 marca, rząd specustawą - bez standardowo obowiązkowej oceny oddziaływania na środowisko - przedłużył kopalniom kilkanaście wygasających koncesji górniczych.
Dalej, rozporządzeniami z 2019 i 2021 roku zmniejszono ilość mierzonych parametrów zasolenia w kontekście rutynowych badań jakości wody z siedmiu do... jednego. A w roku 2022 trzykrotnie podniesiono górną granicę normy tego jednego, jedynego wskaźnika, który się ostał. Innymi słowy, najpierw w imię kopalnianych zysków rząd zalegalizował (w pewnym sensie) dalsze trucie rzek ponadnormatywnymi zrzutami zasolonych wód, a potem pozmieniał wskaźniki tak, żeby nie było tego widać.
Czy zatem w kontekście przeprowadzonych kontroli i wobec domniemywanych przez naukowców warunków sprzyjających namnażaniu się prymnesium parvum, które to warunki - jak widać powyżej - nie są tajemnicą dla Ministerstwa Klimatu i Środowiska, można uznać, że temat jest dobrze zaopiekowany? Dlaczego brakuje odwagi do zauważenia, że miejsce, w którym charakterystyka fizykochemiczna wody (w tym w szczególności zasolenie) jest wyjątkowo korzystna dla domniemywanych warunków sprzyjających eksplozji populacji złotej algi, jest tym samym miejscem, w którym w tym samym roku odnotowano masowe śnięcia ryb już kilkukrotnie?
I że Kanał Gliwicki, bo o nim mowa wpada do Odry 10 km poniżej ujścia... wspomnianej wyżej Bierawki, uchodzącej za najbardziej zasoloną rzekę w Polsce? Obok Kłodnicy. Tej drugiej najbardziej zasolonej polskiej rzeki, która jest głównym źródłem zasilania dla Kanału Gliwickiego i która wpada do Odry. A wracając do Bierawki, jeśli się zastanawiacie jak często w 2022 roku opolski WIOŚ kontrolował podmioty zrzucające ścieki do Bierawki, to odpowiedź brzmi: wcale.
Dlaczego jeszcze mogłoby to mieć znaczenie? Otóż odcinek Odry od Kędzierzyna-Koźla w dół rzeki jest bardzo mocno uregulowany. Rzeka zamieniona została w ciąg połączonych ze sobą zbiorników wodnych, co stanowi jeden z kluczowych warunków sprzyjających eksplozji populacji złotej algi. Czy zatem powinno dziwić, że katastrofa odrzańska, bez względu na to, czy założymy, że zaczęła się już w marcu, czy będziemy się upierać, że dopiero później, w żadnym stopniu i w żadnym momencie nie dotyczyła rzeki od jej źródeł aż do okolic ujścia Kanału Gliwickiego i Kłodnicy, a jednocześnie 10 kilometrów poniżej innego ogromnego źródła zasolenia, to jest Bierawki? Czy naprawdę wydaje się nieuprawnionym sądzić, że eksplozja populacji złotej algi miała początek w Kanale Gliwickim, a rozlała się na Odrę na skutek sprzyjającej temu charakterystyki uregulowanej rzeki oraz dodatkowego zasolenia dostarczonego przez Bierawkę?
Dlaczego pobierając próbki do analizy w krytycznym dla Odry okresie, pominięto (zdaniem autora bloga Świat Wody) okolice sprzed ujścia Kanału Gliwickiego i niedaleko za nim? Wszak to byłby najprostszy sposób wykluczenia go, jako źródła nadmiernego zasolenia w momencie katastrofy!
Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno uniknąć konkluzji, że sprawa wzięła swój początek właśnie gdzieś na samym początku Kanału Gliwickiego.
Można się ślepo upierać, że tragiczne zdarzenia z marca (i późniejsze) miały inne przyczyny.
Aczkolwiek brakuje na to dowodów, a przynajmniej takowe nie zostały podane do publicznej wiadomości. Podobnie można się upierać w przypadku pomoru ryb z połowy lipca, że to zdarzenie również pozostaje bez związku z późniejszą katastrofą, która sięgała jeszcze daleko w dół Odry, a przy tym nie wyżej i kolejnym, trzecim już w 2022 roku masowym pomorem w samym Kanale. Byłaby to jednak szczególnie osobliwa koincydencja, której żadnych - sensownych bardziej czy mniej - wytłumaczeń nie znamy. Przy czym na genezę problemu w okolicach Kanału Gliwickiego wskazują również specjaliści, wśród nich dr hab. Bogdan Wziątek, ekspert Parlamentarnego Zespołu ds. Renaturyzacji Odry.
Pytanie brzmi nie czy, tylko kiedy sytuacja się powtórzy?
Na wpływającym do Kanału Gliwickiego Kanale Kędzierzyńskim wkrótce rozpocznie się zakrojone na szeroką skalę przedsięwzięcie budowlane - Grupa Azoty informowała, że wiosną 2023 roku ruszą prace budowlane w ramach odtworzenia Odrzańskiej Drogi Wodnej, w wyniku których m.in. basen portowy znajdujący się na terenie zakładów zostanie przystosowany do realizacji przeładunków.
Czy te prace nie kolidują ze śledztwem prokuratury dotyczącym katastrofy na Odrze, skoro nawet do udostępnienia nam wyników niektórych analiz potrzebna była zgoda prokuratora (o czym wspominaliśmy w innym tekście)? Czy te prace nie kolidują z pracami służb kontrolujących zrzucanie ścieków do rzeki? Podobne pytania skierowane do WIOŚ Katowice i RZGW Gliwice pozostały bez uspokajających wyjaśnień.
Czy jest to wszystko jakimś zaskoczeniem? Czy musiała nastąpić hekatomba ryb na Odrze, żeby obnażyć ten bałagan? Otóż nie. Przykładowo na to, że PGW Wody Polskie nie są w stanie rzetelnie wypełniać swoich zadań ustawowych, zwracał uwagę NIK w artykule z wyników kontroli w 2021 roku.
A na to, że WIOŚ Katowice ma problemy z dochodzeniem należności z tytułu kar administracyjnych (co siłą rzeczy niezbyt korzystnie wpływa na odstraszającą funkcję kary) czytamy w innym wystąpieniu pokontrolnym z tego samego roku. Redukcja standardowo mierzonych parametrów związanych z zasoleniem wody konsekwentnie trwa od kilku lat.
Kontrola nad zlewanymi do rzek zanieczyszczeniami jest wręcz iluzoryczna a koordynacja działań między instytucjami niewystarczająca. Ponadto władze pozostają głuche na głosy ekspertów wskazujące na konieczność renaturyzacji rzeki w celu zwiększenia jej odporności. Planują lub zezwalają na coraz to nowe przedsięwzięcia związane z regulacją Odry (jak wspomniane wyżej prace Grupy Azoty w ramach projektu odtworzenia Odrzańskiej Drogi Wodnej, czy inne prace wykonywane pod płaszczykiem ochrony przeciwpowodziowej).
Co jeszcze się dzieje teraz w tej sprawie? O tym, jak trudno się czegokolwiek dowiedzieć, pisaliśmy w innym artykule. Jednak problemy z dostępem do informacji i przestrzenią do dyskusji nie dotyczą tylko zwykłych obywateli. Oto 7 lutego 2023 Koło Parlamentarne Polska 2050, na posiedzeniu sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, złożyło wniosek o przedstawienie na posiedzeniu Sejmu Informacji na temat ponownie rosnącego zasolenia Odry i jego przyczyn. Wnioskowało także o przedstawienie wyników postępowań wyjaśniających okoliczności katastrofy ekologicznej na Odrze w sierpniu tego roku oraz podjętych przez rząd długofalowych działań w celu zabezpieczenia polskich rzek, w tym zapowiadanych w sierpniu 2022 roku zmian legislacyjnych dot. rewitalizacji rzek.
Wniosek został odrzucony stosunkiem 13 głosów do 7.
Powtórzenie katastrofy jest tylko kwestią czasu. O ile populacja ryb w Odrze zdąży się odrodzić w takim stopniu, żeby jej ponowna zagłada została zauważona.
Filolog klasyczny z wykształcenia, informatyk z zawodu, działacz społeczny z potrzeby. Członek stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Nałogowy jawnoholik.
Filolog klasyczny z wykształcenia, informatyk z zawodu, działacz społeczny z potrzeby. Członek stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Nałogowy jawnoholik.
Komentarze