1 WRZEŚNIA 2025. Prawa, zakazy i kary za wygląd, zachowanie, ocenianie, komórki, dyskryminację. I rzecznicy uczniowskich praw – o nowelizacji ustawy oświatowej opowiada współautor, Łukasz Korzeniowski. Zbierają się nad nią chmury
Prawa uczniów i uczennic to od siedmiu lat twoja, człowieka ledwie 25-letniego, życiowa misja, najpierw w roli szkolnego buntownika i prezesa Stowarzyszenia Umarłych Statutów, potem prawnika u Rzeczniczki Praw Dziecka, a teraz członka zespołu, który przygotował dla MEN rekomendacje do nowelizacji ustawy oświatowej o uczniowskich prawach i powołaniu rzecznika, a właściwie rzeczników uczniowskich praw. Popatrzmy na tę propozycję w pierwszym dniu szkoły oczami uczennicy czy ucznia, ale tak konkretnie.
Łukasz Korzeniowski*: Konkretnie, proszę bardzo. Szkoły nie będą już mogły regulować wyglądu uczniów. Skończą się absurdalne przepisy, że uczeń ma mieć „naturalny kolor włosów i naturalną strukturę włosa". Ze szkolnych statutów znikną też rozbudowane katalogi, co uczeń czy uczennica* może, a czego im nie wolno, czasem wkraczające w sferę prywatną, jak np. zakaz udziału w pokazach mody, czy przebywania po 22 poza domem. Będzie łatwiej powoływać się na prawo do wolności słowa, wolności sumienia i wyznania.
Nie będzie presji, żeby chodzić na religię?
Będzie jasne, że nie można zmuszać do zajęć religii, czy rekolekcji wielkopostnych.
Uczennice i uczniów potraktujemy wreszcie jak ludzi, których podmiotowość i godność trzeba uszanować.
Lista praw nie oznacza oczywiście, że wszystko wolno i nie ma obowiązków, czy kar.
Nasz zespół pracował od kwietnia 2024 r., opracowaliśmy cały pakiet rekomendacji. W MEN nadano kształt prawny wybranym z nich, doszlifowany projekt jest już po miesięcznych konsultacjach publicznych. Mam nadzieję, że na kolejne zmiany przyjdzie czas, teraz najważniejsze jest uregulowanie praw i obowiązków ucznia i roli rzeczników.
Niefortunny był termin krótkich konsultacji – w samym środku wakacji.
MEN zapowiada zbieranie kolejnych uwag od nauczycieli i rodziców we wrześniu. Organizacje społeczne zgłosiły setki uwag. Koalicja SOS dla Edukacji zachęca do organizowania debat szkolnych na temat projektu. Nasz zespół jest gotów do dalszej pracy.
W propozycji MEN pojawia się zapis, że uczeń ma się ubierać „zgodnie z ogólnie przyjętymi normami społecznymi". Organizacje społeczne krytykowały ten zapis jako zbyt konserwatywny i arbitralny.
Ustawa nie może wchodzić w szczegóły, nie będziemy się przecież bawić w regulowanie długości spódnicy czy koloru włosów. Zgoda, wszystkie klauzule generalne mogą być niebezpieczne, bo wchodzi w grę praktyka stosowania prawa. Według mnie „ogólne normy społeczne” nie regulują koloru paznokci, natomiast nie przychodzi się do szkoły w stroju, który odsłania miejsca intymne.
Zostało też zapisane „prawo ucznia do kształtowania własnego stroju i wyglądu”. Z zastrzeżeniami przepisu o normach, ale jest.
Słuchając uwag krytycznych, myślę, że warto to jednak doprecyzować. Stowarzyszenie Umarłych Statutów wśród 57 poprawek proponuje zapis, że „strój nie może być nieobyczajny”. Nieobyczajność jest pojęciem obecnym w doktrynie prawa, zapisanym w kodeksie wykroczeń, jest bardziej ostre.
Oczywiście nikt się nie łudzi, że jak napiszemy nawet najbardziej super ustawę, to w którejś szkole nie powiedzą, że chłopak nie może farbować włosów, a dziewczyna mieć kolczyka w nosie.
Przepisy nie wykreują idealnego świata, ale rzecznicy uczniowskich praw – szkolni, wojewódzcy i krajowi – będą stać na straży, żeby opisane w nich obowiązki nie były opacznie interpretowane i stosowane.
To nie jest tak, że nauczyciele czy dyrektorki mogą sobie pojęcie ogólne zinterpretować, jak im się spodoba, bo w grę wchodzi poszanowanie godności i podmiotowości młodych ludzi.
Wracając do stroju, to czy w ogóle trzeba go ustawowo regulować?
Moje prywatne zdanie? Nie trzeba. Obserwuję od lat te wszystkie próby opisania w statutach szkolnych właściwego wyglądu uczennic i uczniów i dochodzę do wniosku, że
lepiej byłoby dać sobie spokój.
Po co nam to? Ani to nie jest proste do uregulowania, ani potem proste do egzekwowania, ani nie jest przyjemne, wywołuje napięcia, bo wszelki zakaz zachęca do buntu. Swoboda nie sprawi, że uczniowie zaczną przychodzić do szkoły nago, zwłaszcza że jest art. 140 kodeksu wykroczeń o nieobyczajnym wybryku. Poza tym uczniowie podlegają władzy rodzicielskiej.
Ale skoro jest oczekiwanie, żeby zapis o stroju był, to niech będzie mądry. I tak jest to krok milowy wobec tego, co jest obecnie, bo szkolne statuty na temat wyglądu i stroju uczniów, są kopalnią absurdów.
Postęp musi czasem pójść małymi krokami.
Przestrzeganie „ogólnie przyjętych norm” miałoby przygotowywać do dorosłego życia.
Nauczyciele czasem tłumaczą uczniom, że nie możesz się byle jak ubierać, bo pójdziesz do pracy i tam będzie nakaz odpowiedniego stroju. Tymczasem w wielu firmach nie ma już dress code'u. Tłumaczę nieraz, że ludzie w korporacjach przychodzą do pracy w krótkich spodniach i nikogo to nie interesuje, liczy się to, jak pracujesz, a nie jak wyglądasz.
Kodeks pracy też nie pozwala na nie wiadomo jakie ingerowanie pracodawcy w wygląd czy strój pracownika. Dla nas, dorosłych, to oczywiste, że mamy takie prawa i nie pozwalamy na ich naruszanie. Zawsze mówię, że warto przełożyć zakazy czy nakazy, które obowiązują w szkole na nasze życie dorosłe.
Czy byśmy chcieli być tak traktowani?
Wolność ubierania się nie może obejmować propagowania treści nazistowskich czy homofobicznej koszulki z „zakazem pedałowania”, co podkreślamy, zakazując stroju „nawołującego do nienawiści, dyskryminującego, sprzecznego z przepisami prawa”. Po rozmowach z dyrektorami i kuratorami oświaty okazało się, że regulowanie ubioru może być konieczne na WF i zajęciach w warsztatach i laboratoriach szkolnych. Chodzi o bezpieczeństwo.
Nadużywany może być także podobny zapis o „zachowywaniu się zgodnie z ogólnie przyjętymi normami” podczas zajęć, przerw, czy na wycieczkach. Fundacja Varia Posnania proponuje, by zakazywać zachowań „naruszających prawa, jak również prawa i wolności innych osób”.
To może być za mało, bo czy rozmawianie w trakcie lekcji jest sprzeczne z jakimś ogólnym prawem? Chyba żeby uznać, że narusza prawa i wolności nauczyciela do prowadzenia lekcji albo prawa i wolności innych uczniów do nauki. Takie ujęcie byłoby jednak konfliktogenne, bo już widzę te zderzenia mojej wolności do z czyjąś wolnością do czegoś innego i dyskusje, gdzie wytyczyć granice... Lepiej byłoby może stwierdzić, że zachowanie nie może zakłócać przebiegu zajęć i zagrażać niczyjemu bezpieczeństwu. Warto dodać jeszcze parę uszczegóławiających kryteriów, bo zapis o „ogólnie przyjętych normach” jest ogólnikowy.
Wasz projekt opisuje społeczność szkolną jako nauczycielsko-uczniowsko-rodzicielską. SOS dla Edukacji proponuje, by dołączyć pracowników administracji, woźnych itp.
Zgoda. Szczególnie że projekt nakazuje uczniom szanować prawa i wolności innych członków społeczności szkolnej. Można argumentować przez analogię, że według art. 10 ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce, wspólnotę akademicką, tworzą wszyscy pracownicy uczelni, a nie tylko naukowi i prowadzący zajęcia oraz studenci i doktoranci. Mam nadzieję, że to zostanie poprawione.
Twoje doświadczenie ucznia, a potem studenta aktywisty uczy, że kadra dyrektorska czy nauczycielska może być niechętna zmianom.
Dlatego tak ważne jest wprowadzenie rzeczników praw uczniowskich, krajowego, wojewódzkich i rzecznika w każdej szkole. Mają pilnować uczniowskich praw. To się mieści w tzw. nadzorze pedagogicznym, jaki sprawują kuratorzy, ale władze postanowiły stworzyć instytucję, który zajmie się tylko i wyłącznie prawami uczniowskimi. Temat przestaje być marginalny i pomijany. Rzecznik będzie mógł uczestniczyć w postępowaniach sądowych. Jest szansa, że NSA i Sąd Najwyższy pochylą się wreszcie nad interpretacją przepisów, a prawa uczniowskie zaistnieją w doktrynie i w orzecznictwie oraz w nauce prawa.
Rzecznicy mają też za zadanie upowszechniać wiedzę o uczniowskich prawach.
Jednym z kluczowych praw jest „zachowanie odpowiednich proporcji między wysiłkiem szkolnym a czasem wolnym i rozwojem własnych zainteresowań”. Przepis ma chronić przed nadmiernym obciążaniem dzieci i młodych ludzi, odbieraniem im dzieciństwa i szans na własne pasje, co jest zmorą w wielu szkołach.
Ministra edukacji w kwietniu 2024 zakazała prac domowych w podstawówkach, ale bez konsultacji i przemyślenia zagadnienia. Powstało zamieszanie, wzrosły inne obciążenia, np. kartkówki.
Teza jest taka sama: nie zamęczajcie dzieci, bo to nie ma sensu. Ale nowelizacja mówi, że to szkoła ma rozwiązać ten problem.
Zapisaliśmy też prawo do sprawiedliwej, jawnej i umotywowanej oceny. Teraz jest luka prawna, sposób uzasadniania ocen określa statut szkoły.
Często robi to byle jak lub wcale, no i jest problem.
Uczniowie nabędą prawo do poznania uzasadnienia oceny, jaka dostali.
Super ważne jest też prawo do informacji. Statut szkoły ma być dostępny w BIP szkoły [Biuletyn Informacji Publicznej], razem z regulaminami Samorządu Uczniowskiego, Rady Rodziców, Rady Szkoły, Rady Pedagogicznej i wszystkimi zarządzeniami. Koniec z tym że uczennica musi się dopraszać o statut szkoły w trybie dostępu do informacji publicznej.
Zapisaliśmy też prawo uczniów do brania udziału w konkursach, w olimpiadach. Na pozór oczywiste, ale zdarzało się, że komuś tego zabraniano za karę.
Wprost zapisane zostało prawo do ochrony wizerunku, w tym oddanie też – poza zgodą rodziców – głosu małoletnim, czyli tak zwana zgoda kumulatywna. Może to ukróci te wszystkie fatalnej jakości zdjęcia na portalach szkolnych, które czasem aż bolą młodych.
Samorząd uczniowski powinien być chyba podstawowym partnerem rzeczników? O ile nie jest fikcją.
Dajemy uczniom i uczennicom jasno sformułowane prawo wyboru opiekuna samorządu uczniowskiego. To już jest w przepisach, ale praktyka bywała taka, że wskazywała go dyrektorka szkoły. Robimy krok w stronę szkolnej demokracji.
Ustawa ma zapewnić ochronę szkolnych sygnalistów. Według badania Stowarzyszenia Umarłych Statutów z 2023 roku połowa uczniów nie zgłasza naruszeń swoich praw, bo boi się reakcji szkoły. Znam to z czasów, kiedy walczyliśmy o zmianę statutów w kolejnych szkołach. Ileż mieliśmy maili, które zaczynały się od „tylko proszę nikomu nie udostępniać moich danych” albo „piszę ze specjalnie założonego maila, nie chcę, żeby ktoś mnie rozpoznał”. W 2018 roku sam miałem „rozmowę wychowawczą” z dyrektorem mojego wadowickiego liceum.
Dlatego zapewniamy uczniom i uczennicom prawo do składania skargi i wniosków z zastrzeżeniem, że nie mogą być narażeni ze strony szkoły „na jakikolwiek uszczerbek lub zarzut”.
W projekcie mowa, że można wybrać ucznia wspierającego nauczyciela – szkolnego rzecznika. Nie jest to chyba fortunne rozwiązanie, bo rzecznik będzie przetwarzał dane osobowe, w tym wrażliwe. Nauczyciel jest objęty tajemnicą zawodową, i będzie miał upoważnienie do przetwarzania tych informacji. Trudniej byłoby dać takie uprawnienia uczennicy. Lepiej byłoby zapisać ogólnie, że szkolny rzecznik współpracuje z samorządem w zakresie ochrony praw. Szczegóły niech sobie sami ustalą w regulaminie samorządu uczniowskiego.
Organizacje zwracają uwagę, że szkolni rzecznicy powinni dostawać dodatkowe wynagrodzenie. Także po to, by podkreślić, że to poważna funkcja.
Dobrze by było, tak jak jest dodatek za wychowawstwo, ale MEN na razie tego nie planuje. Warszawa jest tu przykładem, mają sporo szkolnych rzeczników bez dodatkowego wynagrodzenia, Jak mi tłumaczyła jedna pani nauczycielka, ona jest rzeczniczką, ktoś inny opiekunem samorządu, kolejne osoby prowadzą kółka. W ramach 40-godzinnego tygodnia pracy.
Rzecz kluczowa. Co może rzecznik?
Krajowy rzecznik czy rzeczniczka może żądać uchylenia niewłaściwych przepisów statutu. Kiedyś chcieliśmy, żeby ta instytucja była ulokowana poza systemem edukacji, ale po dyskusjach i analizie przepisów uznałem, że nie da rady, zwłaszcza że już obecnie nadzór pedagogiczny sprawowany przez kuratoria obejmuje przestrzeganie praw uczniowskich. Nie ma co wyważać na wpół otwartych drzwi i trzeba krajowego rzecznika wpisać w system. Nie zastąpi kuratorów oświaty, ale może ich pobudzać, mówiąc trochę poetycko.
Organizacje krytykują, że krajowy rzecznik będzie papierowym tygrysem. Nie będzie mógł uchylić niezgodnego z ustawą statutu szkoły.
Bez przesady. Może tego zażądać, powiedzieć: „pani kurator, ten artykuł statutu jest niezgodny z prawem, proszę go uchylić”.
Żądać czyli wydać wiążące polecenie.
Trudno, żeby krajowy rzecznik wchodził w buty kuratora, to byłby dualizm. Od uchylenia może się oczywiście Rada Szkoły czy pedagogiczna odwołać do sądu.
Rzecznik krajowy może też wiążąco żądać wszczęcia postępowania wyjaśniającego w sprawie postępowania nauczyciela, które budzi wątpliwości.
Lista praw i wolności uczniowskich robi wrażenie, jakby to była konstytucja dla nieletnich.
Ze stworzonego katalogu jestem zadowolony. Jest szeroki, pojemny. Obejmuje prawa i wolności uniwersalne oraz stricte szkolne. W ustawie jest zapisane minimum gwarantowane każdemu, ale zaznaczamy, że szkoła może ten katalog rozbudować. Uczennicy przysługuje wolność od przemocy, w tym psychicznej, co oznacza, że szkoła musi wyeliminować bullying, czyli prześladowanie młodego człowieka przez rówieśników, także coraz częściej przy pomocy mediów społecznościowych, a także wszelką przemoc czy agresję ze strony nauczyciela. Opisaliśmy też szczegółowo zakaz dyskryminacji.
Zakaz dyskryminacji, czyli, jak to ujmował konstytucjonalista Wiktor Osiatyński, prawo do bycia sobą. Wśród 11 przesłanek potencjalnej dyskryminacji jest orientacja seksualna, ale nie ma tożsamości płciowej. A jeśli ktoś definiuje się jako osoba trans albo niebinarna...
Ale jest dyskryminacja ze względu na płeć, a więc także tożsamość płciową osoby i dlatego nie wolno jej z tego powodu dyskryminować. Przepis został skonstruowany na wzór kodeksu pracy.
Zapisów o karach jest w propozycji prawie tyle samo, co o prawach. Nie za dużo?
Wręcz przeciwnie. Będzie w końcu jasny katalog kar i pełna procedura odwoławcza. Nigdy do tej pory nie było kar w ustawie, więc w szkolnych statutach trwał festiwal radosnej czy raczej ponurej twórczości, jakie kary i za co wpisać. Ustawa ma zapewnić poszanowanie praw ucznia, wysłuchanie go, obliguje do obiektywizmu i oceny wszystkich okoliczności, a także do rozstrzygania wątpliwości na korzyść ucznia.
Opisane są tzw. środki oddziaływania wychowawczego, kiedy uczeń coś przeskrobie. Czyli zwykłe, takie jak zwrócenie uwagi, „nie wychylaj się przez okno”, polecenie „przeproś koleżankę”, a także tzw. uwagi do dziennika, informacje dla rodziców, że wydarzyło się to a to i proszę porozmawiać z synem. Chodzi o to, by nakierować szkoły na działania wychowawcze i pomoc psychologiczno-pedagogiczną, a nie od razu na karanie, do czego nieraz pochopnie dochodziło.
Na tej „wychowawczej liście” są także „prace porządkowe na rzecz szkoły”. W moim liceum po lekcjach wiórkowałem podłogę. Czy to na pewno dobry środek wychowawczy – karanie przez pracę?
Sam termin „środki oddziaływania wychowawczego” jest niefortunny, bo to jest pojęcie z ustawy o nieletnich. Może je stosować dyrektor, który staje się trochę prokuratorem i sędzią w jednym i ma prawo za demoralizację lub przestępstwo na terenie szkoły wymierzać kary. Użycie tego pojęcia, a co gorsza wprowadzenie do prawa oświatowego, takich „kar”, jak prace porządkowe na rzecz szkoły, to nieporozumienie, bo teraz takie kompetencje ma uzyskać zwykły nauczyciel.
Prac porządkowych można by nakazać za cokolwiek. Kiwałeś się pomimo moich uwag na krześle, biegałaś po korytarzu? To proszę, będziesz przez tydzień przed lekcjami sprzątał korytarz. No nie, tak nie może być. Do tej pory dyrektor szkoły, żeby „środek” zastosować, musi mieć zgodę nieletniego i rodzica, a teraz nauczyciel nie musiałby takiej zgody mieć od nikogo.
Sekwencja kar obejmuje upomnienie pisemne, naganę pisemną, nagana z ostrzeżeniem i wreszcie wystąpienie do kuratora o przeniesienie uczennicy do innej szkoły.
Tylko dla uczniów objętych obowiązkiem szkolnym.
Czyli w liceum...
... jest skreślenie. Te najsurowsze kary zostają, ale wprowadzamy zabezpieczenia przed pochopnymi decyzjami: konieczność uzyskania zgody Rady Pedagogicznej, opinii Rady Szkoły, gwarantowany udział rodziców w postępowaniu. Konieczność uzyskania wyjaśnień uczennicy czy ucznia i domniemanie jego, czy jej niewinności.
Zawsze mnie w szkole denerwowało, że za karę się więcej zadaje. Byłeś niegrzeczny, naucz się wiersza na pamięć.
Ustawa to eliminuje. Takiej kary nie można stosować. Ktoś mógłby uznać, że jest to owo działanie wychowawcze, o którym mówiliśmy wcześniej, ale od razu powiem, że nie. Bo działania wychowawcze mają służyć kształtowaniu postaw. Oprócz tego nauczyciele muszą przestrzegać swojej deontologii zawodowej.
Nakazanie dodatkowych prac, czyli więcej uczenia się nie może być karą.
Mam nadzieję, że po kolejnych konsultacjach ten projekt będzie jeszcze dopracowany, ale już w tej chwili cywilizujemy dotychczasowy stan rzeczy, w którym kary obecne w statutach szkolnych były pogwałceniem wszelkich praw ucznia.
Kwestia telefonów komórkowych, czyli wielki temat dla młodych ludzi.
Tak, telefony... Daliśmy prawo do posiadania własnych rzeczy, czyli przepis, który mówi, że można posiadać przedmioty użytku osobistego telefony, plecaki, torby.
To ogólnik. W propozycji ustawy mowa o posiadaniu ich „przy sobie lub w miejscu określonym w statucie szkoły”, co odnosi się do praktyki, że komórki odkłada się np. do szafek czy specjalnych „kieszeni” na czas lekcji. Jest też jednak zapis, że uczeń „ma przestrzegać zasad używania telefonów lub zakazu ich wnoszenia na teren szkoły”. Czyli wolno całkowicie zakazać!
Ogólnie rzecz biorąc, MEN chce tu zostawić szkołom swobodę rozwiązania problemu i słusznie. Ja bym się sprzeciwiał całkowitemu zakazowi. W telefonach mamy aplikację, jak dojadę, bilet komunikacji miejskiej, numery do lekarzy, nie mówiąc o kontaktach z rodzicami w pilnych sprawach. Jak młodzi ludzie mają bez tego żyć, jeśli dziecku nie wolno byłoby przynosić telefonu do szkoły. Niech zdecyduje Rada Szkoły [przedstawiciele nauczycielek, uczniów i rodziców w równej liczbie], która będzie teraz ciałem obligatoryjnym, kolejny krok w stronę demokratyzacji.
Niech to będzie nawet całkowity zakaz korzystania z komórki w trakcie lekcji i w trakcie prawie wszystkich przerw, ale niech decyduje szkolna społeczność. Eksperci SOS dla Edukacji uważają nawet, że ingerencja jest tak silna, że trzeba by urządzić debaty czy szkolne referendum.
Natomiast całkowicie zakazać? To nierealne i nieegzekwowalne.
Kiedy na konferencjach pojawia się dyskusja o komórkach w szkole, to lubię skomentować, że „obserwowałem państwa i co najmniej połowa sali słuchając prelekcji, zerkała w telefon”. To skąd nasze zdziwienie, że uczniowie robią tak samo? Podobnie z jedzeniem i piciem na lekcji, trzeba sobie uświadomić, że
chcemy zakazywać uczniom takich rzeczy, na których odebranie jako dorośli byśmy nigdy nie pozwolili.
Projekt praw uczniowskich i ich rzeczników wywoła zapewne atak prawicy, która będzie wyciągała najbardziej dla siebie „sexy” tematy, w tym oczywiście kwestię ochrony praw osób LGBT. A jak jeszcze zobaczą, że uczennice mają prawo kształtowanie swego wyglądu i stroju, to uznają, że to podważenie władzy rodzicielskiej, moralności i tradycji. Już słyszę te zatroskane kazania w kościołach, że to propaganda „róbta co chceta”.
Na razie żadnej takiej reakcji nie ma, nie ma się co straszyć na zapas. W Lublinie, mateczniku Przemysława Czarnka, za czasów PiS przy kuratorium oświaty działał rzecznik praw ucznia. Wiadomo, że prawa uczniowskie to temat do dyskusji. Widzę po reakcjach, że wiele zapisów trzeba jeszcze poprawić. Dyskutujmy o szczegółach, ale trzymajmy się pryncypiów, o które, głęboko w to wierzę, nie będzie kłótni.
Z drugiej strony niepokojem napawa kompletnie niemerytoryczny atak na listę lektur, że to wynaradawianie i odmóżdżanie dzieci. Mam nadzieję, że tutaj tak nie będzie.
Na ataki prawicy rząd często reaguje ustępstwami, przyjmując częściowo jej narrację. MEN zdystansował się od własnych ekspertek pracujących nad podstawą programową do polskiego. Nie boisz się, że wasz projekt ustawy zmieni się nie do poznania?
Takiej myśli nie dopuszczam. Szykując rekomendacje, myśmy zresztą starali się tak je napisać, żeby miały szanse się obronić, nawet nie tyle politycznie, co społecznie. Widzieliśmy, co się stało z edukacją zdrowotną, która pod presją prawicowych i kościelnych reakcji stała się przedmiotem nieobowiązkowym. Dlatego nasz antydyskryminacyjny przepis jest cytatem z obowiązującego od lat kodeksu pracy.
W ustawie prawo oświatowe już zresztą zostało zapisane – za rządów PiS – że nauczyciele są obowiązani do zachowania w poufności informacji m.in. o seksualności i orientacji seksualnej uczniów.
Kształtowanie własnego stroju i wyglądu? No okej, to była nawet moja propozycja, ale jest ograniczona innymi zapisami. Poza tym ustawa w najmniejszym stopniu nie podważa władzy rodzicielskiej.
Także dla prawicy prawno-człowiecze uporządkowanie relacji w szkole może być do przyjęcia, zwłaszcza że jak sam mówisz, propozycja jest miejscami konserwatywna.
Bardziej mnie zaniepokoiła opinia OSKO (Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty). Dyrektorzy i dyrektorki postulują wycofanie projektu i pisanie go od nowa. Czyli chcą zabić inicjatywę, która ma zdemokratyzować szkołę i stać się lekcją postawy obywatelskiej dla młodych ludzi. Argument, że to arogancja centralnej władzy i lepiej niech sobie szkoły nadal same piszą swoje statuty, jest wyrazem niezrozumiałego dla mnie liberum weto. Odrzucają pomysł, by zapisać uczniowskie prawa i dać im ochronę instytucjonalną.
Może stoi za tym obrona swojej pozycji władczej, to co Andrzej Leder nazywa kulturą folwarczną. Tak jakby nie rozumieli, że – według powszechnego przekonania – nie uda sie wyjść z kryzysu demokracji, jaki mamy na całym świecie, bez kształtowania postaw obywatelskich w szkole.
Ustawa ma popchnąć zmiany mentalności dyrektorów, nauczycielek, uczennic i rodziców. To nie jest tak, że jak napiszemy, że drzewa są zielone, to one staną się zielone.
Ale może szkoła się trochę zazieleni?
Ustawa nie zwalnia nikogo z myślenia, z pracy nad tym, żeby te przepisy były dobrze wdrażane. Przed rzecznikami tytaniczna praca.
Sądzisz, że podpis prezydenta jest możliwy?
Prezydent też ma dzieci w wieku szkolnym, więc mam nadzieję, że rozumie te kwestie. Byłbym gotowy prezydentowi przedstawić powody, żeby tę ustawę podpisać i wierzę, że ten podpis się znajdzie. Szczególnie że to jeszcze ciągle projekt i jest możliwość wysłuchania głosów wszystkich stron. Mam też doświadczenie działalności za rządów PiS, kiedy udawało się dogadywać z wieloma kuratoriami.
Tylko z moją małopolska kurator panią Barbarą Nowak, brzydko mówiąc, ciągaliśmy się po sądach. Właśnie zakończyła się sprawa o wpisanie do statutu katolickiego liceum zakazu posiadania przedmiotów erotycznych i uprawiania seksu poza szkołą, czyli statutowy absurd roku 2021. Sąd zobowiązał szkołę do zmiany statutu, uznał też, że doszło do „rażącej bezczynności” kurator Nowak.
W 2023 roku opowiedziałeś OKO.press, jak to się zaczęło.
W moim wadowickim liceum zgodnie ze szkolnym statutem osoby pełnoletnie nie mogły same usprawiedliwiać swojej nieobecności w szkole, chyba że rodzice wyrazili na to zgodę. A ja w styczniu 2018 roku skończyłem właśnie 18 lat i bardzo mi to zgrzytało, że jestem już pełnoprawnym obywatelem, wyrabiam sobie dowód osobisty i pani w okienku nie prosi mojej mamy o zgodę, a tutaj nagle okazuje się, że nie pojadę na wycieczkę bez zgody rodziców.
Tematem praw pełnoletnich uczennic i uczniów zajmował się ówczesny rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Napisałem do niego z prośbą o pomoc. Odpowiedział, że mogę sam skierować pismo do kuratorium, a kuratorium może zalecić dokonanie zmian lub statut uchylić. OK, napisałem, odbyła się kontrola kuratorium, zmieniono statut. Potem okazało się, że w pozostałych szkołach średnich w Wadowicach jest ten sam problem, ale uczniowie bali się napisać skargę. Stwierdziłem, że skoro już napisałem jedna to dwa czy trzy wnioski więcej mi nie szkodzą. Wkręciłem się w te prawa uczniów.
Stopniowo dołączali do działalności uczniowie i studenci. W 2020 roku założyliście Stowarzyszenie Umarłych Statutów. Co was właściwie niosło?
Jedno pismo do kuratorium zmieniało rzeczywistość! W jednej szkole, drugiej, w trzeciej. Oczywiście szybko okazało się, że problemów z prawami uczniowskimi jest więcej, horyzont nam się poszerzał, ale napędzała nas niezgoda na to, że się narusza prawa człowieka w szkole.
Bo prawa uczennicy, czy prawa dziecka, to są prawa człowieka, prawa obywatelskie.
I jeszcze chcieliśmy przełamać powszechną zgodę na to, taką bierność, marazm. Pokazać, że się da. Nie mogłem wyjść z szoku, że pełnoletni uczniowie są traktowani jak dzieci i przez 30 lat od transformacji ustrojowej, nikt z tym niczego nie zrobił. W ogóle kwestia podmiotowego i godnościowego traktowania ucznia jako człowieka i jako obywatela, jakby nie interesowała opinii publicznej czy naukowców.
Nasza działalność zbiegła się w czasach rządów PiS z kryzysem konstytucyjnym, z walką o niezależność sądownictwa. A ja miałem taką gorzką myśl, że
nawet te osoby, które mają praworządność na sztandarach, na temat praw uczniowoskich reagują zdziwieniem, konsternacją.
A przecież polska szkoła uczyła młodzież, że prawo można łamać, że silniejszy ma rację, że lepiej się nie wychylać i podporządkować się regułom. To potem co się dziwić, że społeczeństwo jest bierne, nie reaguje na naruszanie prawa przez władze.
Wciąż brzmisz, jakbyś był uczniem, którego prawa są naruszane.
Nie myślałem o tym, ale tak chyba trochę jest. Na początku studiów na UJ, to w ogóle się nie czułem studentem, tylko ciągle licealistą, który musi zawalczyć o to, żeby nie było naruszania naszych praw. Fakt, utożsamiam się z uczniami. To ważne, żeby nie utracić kontaktu z tymi, o których prawa walczysz.
Na zdjęciu głównym: ministra edukacji Barbara Nowacka podczas Okrągłego Stołu Uczniowskiego w Poznaniu, 27 lutego 2025. Fot. Piotr Skórnicki, Agencja Wyborcza.pl
*Łukasz Korzeniowski (rocznik 2000), prawnik, założyciel w 2020 i były prezes Stowarzyszenia Umarłych Statutów, członek Zespołu do spraw Praw i Obowiązków Ucznia działającego przy Ministrze Edukacji. Współautor komentarza do ustawy – Prawo oświatowe (Warszawa 2025, wyd. C.H. Beck), autor poradników z zakresu prawa oświatowego, redaktor książek: „Prawa ucznia w Polsce. Raport z badań” (Kraków 2023) oraz „Statut nieumarły. Wzór statutu szkoły z komentarzem” (Kraków 2023)
**W tekście będziemy używać zamiennie form żeńskich i męskich słów uczeń/uczennica, nauczyciel/ka, dyrektor/ka
Edukacja
Katarzyna Lubnauer
Barbara Nowacka
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Łukasz Korzeniowski
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty
prawa ucznia
SOS dla Edukacji
Stowarzyszenie Umarłych Statutów
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze