Zakazać? Zabierać? Rewidować plecaki? Dogadywać się? Komórki w klasie, na przerwie, na wycieczce jako zagrożenie dla edukacji i rozwoju dzieci? A może problem stwarza... szansę na lepszą szkołę? SOS dla Edukacji podpowiada, jak to rozwiązać
SOS dla Edukacji, sieć ponad 70 edukacyjnych organizacji społecznych, bierze się za problem telefonów komórkowych w szkole, z którym biedzi się polska szkoła i cały świat. Publikuje raport eksperta Jana Pieniążka. Wyjścia z sytuacji szuka także w panelu „Telefony w naszych szkołach: Zakaz czy decyzja społeczności?” na IV Obywatelskim Szczycie dla Edukacji 21 listopada 2024.
Uderzająca jest wypowiedź w tym panelu Gabrieli, licealistki z Radomia o syndromie FOMO (Fear Of Missing Out), czyli lęku, że znajdziesz się na aucie. „My, młodzi, jesteśmy przesiąknięci siecią, mediami społecznościowymi, boimy się, iż chwila nieuwagi spowoduje, że nie dowiemy się o jakimś wydarzeniu, najnowszym odcinku serialu, czy hicie influencerskim, że zostaniemy odcięci od informacji od kolegów i koleżanek, co może skutkować nawet wypadnięciem z grupy”.
Chcą zaistnieć, zareagować, popisać się pierwszym komentarzem.
Jedna z liderek ruchu SOS Alicja Pacewicz wprowadza perspektywę nauczycielską: „Młody człowiek z komórką w szkole jest jak na smyczy, nie może oderwać się od tego, co przynosi sieć. Nauczycielka czy nauczyciel próbuje bić się o jego uwagę, bo to jest najcenniejsze dobro edukacji. Ale ma za przeciwników gigantów technologii (Big Tech), którzy zarabiają na uzależnieniu odbiorców”.
Podczas panelu wraca pytanie, co zrobić, żeby dzieci i młodzież wyrwać z tego głównego dla nich nurtu, wielkiej rzeki informacji, emocji, sygnałów i trendów.
„Wypracujmy razem te zasady!” – głosi SOS dla Edukacji. Ale zanim dojdziemy do konkretnych propozycji, przyjrzymy się zagrożeniom, pokażemy zagraniczne pomysły i wnioski, głównie z Norwegii i Francji. I dopiero wtedy przebrniemy przez bariery prawne.
Na zdjęciu głównym: Ministra edukacji Barbara Nowacka (z lewej) i rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak (na pierwszym planie) na IV Szczycie dla Edukacji pod hasłem „Pełną parą czy para w gwizdek?”. W tle przemawia jedna z liderek SOS dla Edukacji Alicja Pacewicz, Warszawa, 21 listopada 2024. Fot. Jacek Marczewski/Agencja Wyborcza
Wbrew stereotypom, że komórki „ogłupiają” i niszczą mózg, nie ma konkluzywnych badań wskazujących na taki negatywny wpływ smartfonów, ale to nie znaczy, że ich używanie nie szkodzi.
Międzynarodowe badanie Global Mind Project z 2023 roku na 27 969 osobach w wieku 18-24 lata, wskazuje na niepokojące korelacje: im wcześniej dziecko dostawało pierwszy telefon czy tablet, tym gorsze było jego zdrowie psychiczne i fizyczne, samopoczucie, pewność siebie i umiejętności społeczne, i to zarówno jako osób nastoletnich, jak młodych dorosłych. Skutki były wyraźniejsze wśród dziewcząt.
Ostre tezy stawia bestseller wpływowego psychologa społecznego Jonathana Haidta z 2024 roku „Pokolenie pogrążone w lęku. Jak wielkie przemeblowanie dzieciństwa wywołuje epidemię chorób psychicznych”. Od mniej więcej 2010 roku następuje wśród nastolatków gwałtowny wzrost liczby depresji, stanów lękowych i prób samobójczych. Zbiega się to z powszechnym wprowadzeniem smartfonów i rozkwitem mediów społecznościowych. Haidt uważa, że taka właśnie kombinacja (smartfon + social media) wśród dzieci:
W dodatku korzystanie z urządzeń elektronicznych:
Tezy Haidta bywają krytykowane jako skrajne i upraszczające, ale podobne są wnioski z wielu badań, w tym PISA z 2022 roku, dostępność komórek pogarszała koncentrację i w konsekwencji wyniki szkolne i nieprzystosowanie szczególnie słabszych uczniów. Na zakazach to oni zyskiwali najwięcej.
Zależności komórka – zaburzenie z pewnością są w znacznym stopniu zapośredniczone. Kluczową zmienną może tu być mniejsza troska tych rodziców, którym szkoda czasu na dziecko i sadzają je przed tabletem. Tacy rodzice zakłócają na wiele sposobów rozwój dziecka, nie tylko za pośrednictwem ekranu;
Według polskich badań z 2023 roku, ze smartfonu korzysta codziennie aż 86 proc. uczennic i uczniów podstawówek**, a 19 proc. robi to przez trzy godziny dziennie lub dłużej. Rzecznik Praw Dziecka już w 2022 roku ostrzegał, że 13 proc. dzieci i 15 proc. młodzieży jest w pełni uzależnionych od mediów społecznościowych.
Wg badań Future Mind z 2024 roku, 87 proc. Polaków i Polek w wieku 15-20 lat korzysta z telefonu komórkowego minimum dwie godziny dziennie, w tym blisko połowa od 5 do 10 godzin, przy czym mowa o patrzeniu w ekran (a nie tylko słuchaniu muzyki). Co dziesiąta osoba w tym wieku nie wyobraża sobie funkcjonowania bez telefonu przez dłużej niż godzinę.
Konkluzja cytowanego wyżej Haidta z wykładu z maja 2024 brzmi: natychmiast wprowadzić „szkoły wolne od komórek”. Łatwo powiedzieć.
Świat próbuje.
W USA każdy stan, a często nawet dystrykt szkolny wprowadza własne regulacje. Jak podaje Narodowe Centrum Statystyki Edukacji, już w 77 proc. szkół zakazane jest korzystanie z telefonów komórkowych na terenie placówki. W Nowym Jorku zakaz obowiązywał, potem został zniesiony, ale chcą go w jakiejś formie przywrócić.
Ministerstwa edukacji wielu krajów (Dania, Irlandia, Włochy, Finlandia) rekomendują szkołom ograniczanie korzystania ze smartfonów lub wprowadzenie zakazu ich używani na lekcjach i/lub w czasie przerw, a w Wielkiej Brytanii dodatkowo tworzenie na terenie szkoły „stref wolnych od smartfonów”. Decyzje podejmują okręgi szkolne lub same szkoły.
W Norwegii ministerstwo edukacji wydało rekomendację, by całkowicie zakazać używania komórek w szkole podstawowej (1-7 klasa) a w gimnazjach (8-10 klasa) ewentualnie dopuszczać ich używanie na przerwach.
Przykład Norwegii jest o tyle ciekawy, że kontroluje się tam efekty wprowadzanych ograniczeń. Sara Abrahamson przebadała 400 gimnazjów i stwierdziła, że skutki są spektakularne:
Wszystkie te pozytywne zmiany wystąpiły dużo wyraźniej u dzieci z rodzin o niskim statusie społeczno-ekonomicznym. To potwierdza inne dane, że w takie dzieci komórki uderzają mocniej, jeszcze bardziej spychają je na margines, blokują rozwój. Wbrew nadziejom nowe technologie raczej pogłębiają różnice klasowe.
A dlaczego komórki są groźniejsze dla dziewcząt? Bo chłopcy łatwiej organizują się w grupy, także w grach wideo. Dziewczyny są bardziej zainteresowane indywidualnymi kontaktami, typu kto się z kim spotyka, kto o kim plotkuje itd.
Dziewczyny porównują się też ze sobą pod względem wyglądu i stroju.
Agresja chłopców wyraża się w przemocy fizycznej lub jej groźbie. Agresja dziewcząt jest równie silna, ale skierowana na relacje i reputację.
W silnie scentralizowanym systemie edukacji francuskiej wprowadzono odgórne regulacje.
Uczniowie i uczennice w szkołach podstawowych (6-11 lat) i gimnazjach (fr. collèges; 11-15 lat):
Kadra szkolna może używać komórek, ale w umiarkowany i rozsądny sposób, aby ułatwić uczniom zrozumienie sensu tego zakazu.
Zakaz używania komórek jest jednak łamany, dzieci korzystają z nich np. zamykając się w toalecie.
O krok dalej idzie więc „cyfrowy odwyk”, czyli zakaz wznoszenia na teren szkoły telefonów komórkowych, tabletów, smartwatchów itd. Do tego eksperymentalnego programu zgłosiło się już 199 gimnazjów z ponad 50 000 uczniów.
OK, ale co z tym zrobić ma polska szkoła?
Jest skrajny pomysł – szkoły wolnej od telefonów, dosłownie. „Niezbyt realistyczny – mówi Alicja Pacewicz – za duży szok dla dzieci, ale także dla rodziców, którzy mogą nie wytrzymać utraty kontaktu z dzieckiem”. Niektórym dzieciom trzeba zresztą przypominać o lekach, dogadać się, o której i kto odbierze dziecko – mama czy tata itd.
Na IV Szczycie dla Edukacji prof. Michał Federowicz z IFIS PAN, znany z prowadzenia w Polsce badań PISA, przywołał przykład szkoły, która wprowadziła w statucie zakaz wnoszenia komórek, a jednak sąd zakaz uchylił.
Jak tłumaczy Jan Pieniążek, jedyny zapis o komórkach w prawie oświatowym (art. 99 p. 4) brzmi: „obowiązki ucznia określa się w statucie szkoły z uwzględnieniem […] przestrzegania warunków wnoszenia i korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych na terenie szkoły”. Zdaniem eksperta, mocą tzw. wykładni językowej (dosłownego rozumienia zapisu),
szkoła nie może wprowadzić zakazu przynoszenia komórek.
Także Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzeczniczka Praw Dziecka zwracają uwagę, że taki zakaz byłby sprzeczny z prawami uczniowskimi, które gwarantuje konstytucja.
Znana polonistka Agnieszka Ciesielska, która współmoderowała panel o telefonach, mówi OKO.press: „Wprowadzenie twardego zakazu pozbawiłoby uczniów podmiotowości. Poza tym młode Polki i Polacy, którzy wygrywają międzynarodowe konkursy kreatywności, daliby sobie radę z obejściem zakazu”.
Ze względów prawnych, społecznych, pedagogicznych i zwykłej skuteczności totalny zakaz nie nie miałby dzisiaj sensu.
Jeśli nie totalny zakaz, to co? IV Obywatelski Szczyt uznał, że ministerstwo edukacji powinno opracować rekomendacje dla szkół. Wyrażano nadzieję, że inaczej niż z tzw. zakazem prac domowych, władze nie wprowadzą odgórnie sztywnych regulacji, ale ogłoszą wytyczne zostawiające pole wyboru szkołom i/lub organom prowadzącym.
Ale zanim zrobi to MEN, SOS dla Edukacji przedstawia swoje rekomendacje.
Rośnie liczba szkół, które wprowadzają w statucie zapis, że przed rozpoczęciem zajęć, uczeń ma obowiązek odłożyć telefon w wyznaczone przez nauczyciela miejsce. W grę wchodzą szafki (nawet w szatni), kosze, wiszące na ścianie klasy „kieszenie”.
SOS dla Edukacji rekomenduje takie rozwiązanie, ale zwraca uwagę, że
jeśli uczeń się nie zgodzi, naczycielka jest w kiepskiej sytuacji.
Nie można zabierać urządzenia elektronicznego siłą ani stosować szantażu typu, jak nie oddasz, to dostaniesz jedynkę. Owszem, dozwolone jest zastosowanie kar zgodnych ze statutem szkoły, czyli uwagi, wezwania rodziców, a nawet nagany
Ponadto uczennica
ma prawo w każdej chwili zażądać zwrotu urządzenia, a nauczyciel nie może tego utrudniać.
Oczywiście również wtedy może zastosować kary statutowe.
Przy dobrowolnym oddaniu telefonu dochodzi do zawarcia tzw. dorozumianej umowy przechowania, opisanej w kodeksie cywilnym. Odpowiedzialność za ewentualne szkody spadnie na organ prowadzący szkołę.
Szkoły stosują czasem zapis, że uczniowie w czasie zajęć mogą zachować telefon, ale muszą go wyłączyć. Rzecz jednak w tym, że nauczyciele i nauczycielki nie mają uprawnień, by to skontrolować. Nie mogą żądać okazania komórki ani tym bardziej przeszukiwać plecaka ucznia. Nie wolno im wziąć telefonu do ręki, przeglądać zawartości albo sprawdzać, czy naprawdę jest wyłączony. To wszystko byłoby naruszeniem konstytucyjnych praw dzieci i młodzieży, w tym art. 47 o „prawie do ochrony życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”.
Na tej samej zasadzie sprzeczne z prawem jest też odebranie smartfona za karę. Zgodnie z art. 16 Konwencji ONZ o prawach dziecka z 1989 roku, każde dziecko ma prawo do ochrony życia prywatnego przed bezprawną ingerencją.
Wbrew, wydawałoby się oczywistej oczywistości, nie należy także przeglądać zawartości telefonu
nawet wtedy, gdy uczennica została przyłapana na ściąganiu.
W całkiem niedawnych czasach szkolne przerwy tętniły życiem: ganialiśmy się, graliśmy w gry (w mojej podstawówce w zośkę, cymbergaja, w gumę), zbieraliśmy się w grupy, planując jakieś akcje, podrywaliśmy się, odpisywaliśmy lekcje, namawialiśmy się, gdy dochodziło do konfliktów z kadrą.
Dziś jest ciszej, wiele dzieci spędza przerwę z nosem w smartfonie, nawet jeśli uczestniczki konwersacji stoją nieopodal.
Byłoby zdrowiej, gdyby wróciły dawne zwyczaje, ale SOS dla Edukacji nie rekomenduje zakazu używania komórek podczas przerw.
Po pierwsze, czas przerwy międzylekcyjnej jest dla osoby uczącej się czasem wolnym, do czego ma prawo na mocy z art. 31 Konwencji o prawach dziecka. Czas wolny, czyli można go spędzać, tak, jak kto chce.
Po drugie, czasy się zmieniły i dziecko żyje w świecie intensywnej e-komunikacji, w tym z rodzicami, której trudno im odmówić, np. w związku z chorobą. Skoro eliminujemy komórki na lekcji, zostają przerwy. Chyba że szkoła w przyjętym przez całą społeczność statucie wprowadzi tu ograniczenia, np. dopuszczenie komórek tylko na niektórych przerwach, albo w wydzielonych miejscach (jak palarnie na lotniskach...).
SOS dla Edukacji apeluje też do nauczycielek i nauczycieli, by nie korzystali ze swoich smartfonów podczas zajęć.
Ograniczajmy zatem korzystanie z telefonów w szkołach, ale nie wprowadzajmy bezwzględnego zakazu przynoszenia elektroniki do szkoły, bo jest to niezgodne z obowiązującym prawem. Zamiast całkowitego zakazu, szkoły mogą ustalać zasady, które ograniczą korzystanie z urządzeń na zajęciach, chyba że w celach edukacyjnych i pod nauczycielskim nadzorem. Wyznaczmy miejsca, w których osoby uczące się będą odkładać smartfony na początku zajęć (kieszenie na telefony, skrzynki, szafki szkolne). Wprowadzenie regulacji powinno być poprzedzone szerokimi konsultacjami z uczniami, nauczycielami i rodzicami. Ważne, aby wszystkie strony czuły się zaangażowane w proces i rozumiały podjęte decyzje.
Zwolennicy prostych rozwiązań poczuli się zapewne tym tekstem rozczarowani, zwłaszcza ci, którzy unikają odpowiedzialności za problem i przerzuca ją na rodziców. Ale ani obecne zbyt ogólne przepisy, ani orzecznictwo sądowe nie dostarczają bardziej precyzyjnych regulacji.
Zgodnie ze swoim podejściem do szkoły jako instytucji demokratycznej, SOS dla Edukacji proponuje szukanie rozwiązań z zaangażowaniem uczniów i uczennic, a także rodziców. Chodzi o prowadzenie rozmów, szkoleń i warsztatów, które pomogą społeczności wspólnie wypracować rozwiązania. Daje to szansę, że będą przestrzegane.
Problem komórek żywo wszystkich obchodzi, poglądy i potrzeby są tu rozbieżne, a więc jest to wprost wymarzona okazja wypracowania szkolnego modelu z naciskiem na partycypację (na końcu tekstu – szczegóły jak ją uzyskać).
Wspólne wypracowanie szkolnego kodeksu ma dodatkową zaletę – jeśli jakiś zapis się nie sprawdzi, można go zmienić i nie będzie to porażka dyrekcji.
Zamiast traktować zagrożenie komórkami jako fatum, nauczyciele i nauczycielki mogą postawić sobie pytanie, jak uczyć, żeby wygrać bitwę o uwagę uczniów.
Cytowana już licealistka Gabriela mówi: „Róbcie ciekawe lekcje, to zamiast zerkać w ekran, będziemy patrzeć na tablicę, w mikroskop, czy angażować się w debatę”.
To samo dotyczy przerw – jeśli szkoła nie chce ich oddać walkowerem, musi zadbać o stworzenie interesującej przestrzeni do zabaw, interakcji, rozrywek czy relaksu bez komórki. W jednej z podstawówek urządzono ścianę klocków lego, w innej w sali gimnastycznej można potańczyć do dobrej muzyki, klasycznym pomysłem są stoły do ping-ponga, piłkarzyki czy kręgle, ale też szachy, kąciki do relaksu, pogadania i poczytania.
Szkoła może i powinna też sięgnąć po klasyczny fortel wojenny, żeby użyć broni nieprzyjaciela, czyli zastosować komórki jako narzędzia edukacyjne, ucząc mądrego korzystania ze świata cyfrowego na lekcjach, czy podczas projektów zespołowych.
Niesie to ryzyko, że uczennica zajrzy na Instagram, ale spada ono, gdy zadanie jest ciekawe, a także gdy pracuje się w zespole, wspólnie wyszukując informacji. Planując działania dzieci się nawzajem kontrolują i motywują.
Szybkie wyszukiwanie rzetelnych informacji, analiza źródeł, wychwytywanie dezinformacji czy propagandy – to tylko kilka przykładów umiejętności, które można rozwijać na lekcji z użyciem komórek. Zajęcia o tym, jak oszukują nas reklamy albo o ukrytych formach przemocy rówieśniczej mogą obudzić zdrowy krytycyzm, pokazując, że smartfony wcale nie są takie smart.
Taka szkoła pokaże uczniom i uczennicom, iż urządzenia elektroniczne, nie służą tylko do uczestnictwa w mediach społecznościowych, a mogą być skutecznym narzędziem uczenia się.
Postulujemy, aby wprowadzane zapisy w szkolnym statucie:
SOS przedstawia precyzyjny scenariusz dla szkół, jak to wszystko zrobić kto po kroku:
Warto zacząć od warsztatów dla uczniów i uczennic, rodziców oraz kadry pedagogicznej o zagrożeniach wynikających z uzależnienia od smartfonów, social mediów i internetu w ogóle, a także pozytywnych aspektach wykorzystywania technologii w nauce i życiu.
Zachęcamy do organizacji debaty partycypacyjnej, ponieważ daje ona przestrzeń do określenia i rozwiązania problemów z udziałem wszystkich zainteresowanych, z uwzględnieniem szkolnego i lokalnego kontekstu.
Podstawą partycypacji jest dialog i partnerstwo. Zasady zaproponowane w czasie debat powinny zostać spisane i dopracowane przez odpowiedni zespół najlepiej z udziałem wszystkich trzech „stanów” uczniowskiego, rodziców i nauczycielskiego, a także innych osób pracujących w szkole, a następnie przyjęte przez dyrekcję i radę pedagogiczną.
Można ustalić, że w ciągu kilku miesięcy zostanie przeprowadzony pilotaż rozwiązań, podczas którego społeczność szkolna sprawdzi, jak one rzeczywiście działają i czy nie należy czegoś zmodyfikować lub doprecyzować.
Zachęcajmy nauczycielki i nauczycieli do niekorzystania ze smartfonów w celach prywatnych podczas zajęć z dziećmi i młodymi ludźmi.
Wprowadzenie zakazów i innych bardziej stanowczych działań może być odpowiednie dla dzieci rozpoczynających naukę, które często nie mają jeszcze własnych smartfonów. W przypadku starszej młodzieży lepiej szukać działań miękkich, opartymi głównie na rozwoju umiejętności społecznych oraz edukację w zakresie wad, ryzyk i zalet związanych z korzystaniem z telefonów i innych urządzeń.
* Na reprezentatywnej grupie uczennic i uczniów z woj. zachodniopomorskiego, lubuskiego i dolnośląskiego;
** Zakazy nie obowiązują we francuskich liceach (15-18 lat).
Edukacja
Przemysław Czarnek
Barbara Nowacka
Ministerstwo Edukacji i Nauki
prace domowe
SOS dla Edukacji
telefony komórkowe w szkole
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze