Gdzie przyłożyć ucho, tam słychać powtarzane regularnie trzy tezy:
- że opozycja wobec PiS jest w ciągłym kryzysie,
- że opozycja potrzebuje jednego charyzmatycznego lidera, by skutecznie walczyć z obozem władzy,
- że opozycja powinna się zjednoczyć, aby mieć szansę na wygraną w wyborach.
Powyższe stwierdzenia to mity, niemające wiele wspólnego z polityczną rzeczywistością. Traktowane jako aksjomaty szkodzą stronie opozycyjnej i utrudniają wypracowanie skutecznej strategii walki o władzę.
By sprawdzić, jak wygląda polityczny krajobraz na początku 2021 roku, przeanalizowaliśmy 21 ostatnich sondaży pracowni najczęściej cytowanych przez media: Estymatora, IBRiS-u, Kantara, Ipsosu oraz United Survey. Sprawdziliśmy, jak deklarowane poparcie przekłada się na mandaty sejmowe i co nam to mówi o scenie partyjnej.
Wszystkie badania mówią, że kryzysu opozycji nie ma (teza 1)
Pierwszy wniosek: w oparciu o liczby trudno mówić o kryzysie po stronie opozycyjnej.
Na 21 analizowanych przez OKO.press sondaży:
- w żadnym PiS nie miałby samodzielnej większości co najmniej 231 posłów,
- w trzech większość miałaby koalicja PiS z Konfederacją,
- w siedemnastu większość miałby sejmowy sojusz Koalicji Obywatelskej, Polski 2050, Lewicy i PSL,
- w dziesięciu większość miałoby porozumienie posłów i posłanek Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy,
- w dwóch większość miałyby Koalicja Obywatelska, Polska 2050 i PSL.
Pokazujemy to na poniższym wykresie. Przypominamy, że do większości w Sejmie potrzeba 231 mandatów poselskich.
Zobacz szczegóły analizowanych 21 sondaży
Wyniki procentowe uwzględniają tylko zdecydowanych wyborców. Pokazujemy jedynie partie przekraczające 5 proc. próg wyborczy. Rozkład mandatów na poziomie okręgów wg wzoru Leszka Kraszyny. 1 mandat w każdym badaniu przyznajemy Mniejszości Niemieckiej
1. Sondaż IBRiS, 30-31 października 2020 (CATI)
- PiS – 35 proc. (199 mandatów)
- KO – 29 proc. (142 mandaty)
- Polska 2050 – 19 proc. (88 mandatów)
- Lewica – 8 proc. (22 mandaty)
- Konfederacja: 6 proc. (8 mandatów)
2. Sondaż IBRiS, 3 listopada 2020 (CATI)
- PiS – 35 proc. (200 mandatów)
- KO – 30 proc. (146 mandatów)
- Polska 2050 – 14 proc. (59 mandatów)
- Lewica – 9 proc. (32 mandaty)
- Konfederacja – 6 proc. (8 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (14 mandatów)
3. Sondaż Kantar, 9-12 listopada 2020 (CAPI)
- PiS – 35 proc. (192 mandaty)
- KO – 28 proc. (141 mandatów)
- Polska 2050 – 15 proc. (70 mandatów)
- Lewica – 7 proc. (19 mandatów)
- Konfederacja – 7 proc. (16 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 7 proc. (21 mandatów)
4. Sondaż Estymator, 12-13 listopada 2020 (CATI)
- PiS – 37 proc. (206 mandatów)
- KO – 29 proc. (142 mandatów)
- Polska 2050 – 13 proc. (56 mandatów)
- Lewica – 9 proc. (30 mandatów)
- Konfederacja – 7 proc. (17 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 5 proc. (8 mandatów)
5. Sondaż IBRiS, 13-14 listopada 2020 (CATI)
- PiS – 38 proc. (210 mandatów)
- KO – 28 proc. (135 mandatów)
- Polska 2050 – 15 proc. (63 mandaty)
- Lewica – 10 proc. (37 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (14 mandatów)
6. Sondaż Kantar, 20-23 listopada 2020 (CAPI)
- PiS – 32 proc. (178 mandatów)
- KO – 29 proc. (140 mandatów)
- Polska 2050 – 16 proc. (76 mandatów)
- Lewica – 9 proc. (29 mandatów)
- Konfederacja – 8 proc. (28 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 5 proc. (8 mandatów)
7. Sondaż Ipsos, 23-25 listopada 2020 (CATI)
- PiS – 30,5 proc. (164 mandaty)
- KO – 24 proc. (110 mandatów)
- Polska 2050 – 21,5 proc. (107 mandatów)
- Lewica – 10,5 proc. (39 mandatów)
- Konfederacja – 9,5 proc. (39 mandatów)
8. Sondaż Estymator, 26-27 listopada 2020 (CATI)
- PiS – 37 proc. (207 mandatów)
- KO – 27 proc. (132 mandaty)
- Polska 2050 – 16 proc. (72 mandaty)
- Lewica – 10 proc. (37 mandatów)
- Konfederacja – 5 proc. (3 mandaty)
- PSL – Koalicja Polska – 5 proc. (8 mandatów)
9. Sondaż IBRiS, 27 listopada 2020
- PiS – 37 proc. (202 mandaty)
- KO – 25 proc. (123 mandaty)
- Polska 2050 – 14 proc. (62 mandaty)
- Lewica – 11 proc. (42 mandaty)
- PSL – Koalicja Polska – 7 proc. (23 mandaty)
- Konfederacja – 6 proc. (7 mandatów)
10. Sondaż United Survey, 27 listopada 2020 (CATI)
- PiS – 38 proc. (207 mandatów)
- KO – 26 proc. (130 mandatów)
- Polska 2050 – 13 proc. (57 mandatów)
- Lewica – 11 proc. (41 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 7 proc. (21 mandatów)
- Konfederacja – 5 proc. (3 mandaty)
11. Sondaż Kantar, 4-9 grudnia (CAPI)
- PiS – 30 proc. (167 mandatów)
- KO – 30 proc. (148 mandatów)
- Polska 2050 – 15 proc. (71 mandatów)
- Lewica – 10 proc. (38 mandatów)
- Konfederacja – 7 proc. (19 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (16 mandatów)
12. Sondaż Estymator, 10-11 grudnia 2020 (CATI)
- PiS – 39 proc. (215 mandatów)
- KO – 25 proc. (123 mandaty)
- Polska 2050 – 14 proc (62 mandaty)
- Lewica – 11 proc. (42 mandaty)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (14 mandatów)
- Konfederacja – 5 proc. (3 mandaty)
13. IBRiS, 11-12 grudnia 2020 (CATI)
- PiS – 37 proc. (201 mandatów)
- KO – 26 proc. (127 mandatów)
- Polska 2050 – 16 proc. (70 mandatów)
- Lewica – 11 proc. (40 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska- 7 proc. (21 mandatów)
14. Sondaż IBRiS, 16 grudnia 2020 (CATI)
- PiS – 38 proc. (215 mandatów)
- KO – 26 proc. (131 mandatów)
- Polska 2050 – 13 proc. (58 mandatów)
- Lewica – 8 proc. (25 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska- 7 proc. (22 mandaty)
- Konfederacja – 6 proc. (8 mandatów)
15. Sondaż IBRiS, 26-27 grudnia 2020 (CATI)
- PiS – 39 proc. (215 mandatów)
- KO – 28 proc. (139 mandatów)
- Polska 2050 – 11 proc. (45 mandatów)
- Lewica – 10 proc. (37 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 7 proc. (21 mandatów)
- Konfederacja – 5 proc. (2 mandaty)
16. Sondaż Estymator, 28-29 grudnia 2020 (CATI)
- PiS – 39 proc. (216 mandatów)
- KO – 24 proc. (120 mandatów)
- Polska 2050 – 13 proc. (58 mandatów)
- Lewica – 11 proc. (42 mandaty)
- PSL – Koalicja Polska – 7 proc. (21 mandatów)
- Konfederacja – 5 proc. (2 mandaty)
17. Sondaż IBRiS, 8-9 stycznia 2021 (CATI)
- PiS – 39 proc. (215 mandatów)
- KO – 24 proc. (116 mandatów)
- Polska 2050 – 15 proc. (67 mandatów)
- Lewica – 9 proc. (30 mandatów)
- Konfederacja – 7 proc. (17 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (14 mandatów)
18. Sondaż Estymator, 14- 15 stycznia 2021 (CATI)
- PiS – 40 proc. (229 mandatów)
- KO – 22 proc. (104 mandaty)
- Polska 2050 – 13 proc. (59 mandatów)
- Lewica – 12 proc. (39 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 7 proc. (19 mandatów)
- Konfederacja – 6 proc. (9 mandatów)
19. Sondaż IBRiS, 19 stycznia 2021 (CATI)
- PiS – 39 proc. (214 mandatów)
- KO – 23 proc. (108 mandatów)
- Polska 2050 – 15 proc. (64 mandaty)
- Lewica – 9 proc. (30 mandatów)
- Konfederacja – 8 proc. (29 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (14 mandatów)
20. Sondaż IBRiS, 23 stycznia 2021 (CATI)
- PiS – 34 proc. (183 mandaty)
- KO – 22 proc. (98 mandatów)
- Polska 2050 – 20 proc. (95 mandatów)
- Lewica – 11 proc. (39 mandatów)
- Konfederacja – 8 proc. (31 mandatów)
- PSL – Koalicja Polska – 6 proc. (13 mandatów)
21. Sondaż United Survey, 23 stycznia 2021 (CATI)
- PiS – 37 proc. (209 mandatów)
- KO – 24 proc. (116 mandatów)
- Pl2050 – 18 proc. (87 mandatów)
- Lewica – 11 proc. (43 mandaty)
- Konfederacja – 5 proc. (4 mandaty)
By podkreślić doniosłość powyższego zestawienia, zabawmy się przez chwilę w political fiction na jego podstawie.
Wyobraźmy sobie, że na początku listopada 2020 roku odbywają się wybory, PiS je przegrywa i ma stracić władzę. Wściekły Jarosław Kaczyński nie może się pogodzić z porażką i forsuje powtórkę głosowania. Jednak kolejny raz przegrywa. Powtarza więc wybory po raz drugi. Znów bez skutku. Zdeterminowany zarządza trzecią, czwartą, dziesiątą, piętnastą i dziewiętnastą powtórkę, ale za każdym razem z takim samym skutkiem: PiS zdobywa mniej niż 231 mandatów.
Taką fabułę podpowiadają WSZYSTKIE badania przeprowadzone od listopada do dziś. Przy odrobinie szczęścia Kaczyński mógłby liczyć na rządy z Konfederacją, ale jest to obecnie mniej niż bardziej prawdopodobny scenariusz.
To rzeczywiście świadczy o kryzysie – natomiast jest to trwający już trzeci miesiąc kryzys obozu władzy, nie opozycji.
PiS się odbija, ale nie skacze zbyt wysoko
Prawo i Sprawiedliwość z mozołem odrabia straty po załamaniu sondażowym wywołanym drakońskim orzeczeniem antyaborcyjnym Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października. Już wtedy było pewne, że odbicie sondażowe PiS nastąpi – to partia z dużą i wierną bazą społeczną, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach miejskich i na wsi. Pytanie brzmiało, jak wysoko obóz władzy wybije się dołka, w który wpadł.
Zwłaszcza że jak analizowaliśmy w OKO.press, sondaże pokazują straty obozu władzy w kluczowych dla niej segmentach – na wsi i w klasie ludowej (do odrobienia przy sprawnym wyjściu z pandemicznego dołka) oraz w ważnej grupie z punktu widzenia przyszłości – wśród młodych (bogoojczyźniana retoryka i radykalizm nowego ministra edukacji Przemysława Czarnka nie wróżą tutaj PiS-owi najlepiej).
W OKO.press w listopadzie wskazywaliśmy na podstawie sondażu Ipsos, że partii Kaczyńskiego trudno będzie wrócić do notowań sprzed wyroku TK, które dawały jej nawet 45 proc. poparcia. Sufit PiS wskazaliśmy jako 41 proc. Kaczyński jeszcze go nie osiągnął i niewiele wskazuje, by w kolejnych tygodniach miesięczna średnia sondażowa obozu władzy miała przekroczyć 40 proc.: fatalna komunikacja dotycząca szczepień i narastający bunt społeczny przeciwko chaotycznie wprowadzanym i luzowanym pandemicznym restrykcjom nie gra na korzyść rządzących.
Rzeczą pewną jest, że zła passa rządzących nie będzie trwała wiecznie, pytanie więc, w jakim stanie opozycja wejdzie w czas kluczowego starcia z PiS, który rozpocznie się na półmetku obecnej kadencji – jesienią 2021 roku.
Jeśli nie będzie szukać nowych opowieści o Polsce i sposobu na komunikowanie się z umiarkowanymi wyborcami PiS, za to skoncentruje się na jałowej walce o laur lidera opozycji – straci czas.
Jeśli na wzór wojny o pokój pogrąży się w „wojnie o jedność”, znacznie obniży swoje szanse na wygraną.
Rycerz Demokracji upupiał opozycję (teza 2)
Zahaczające o obsesję poszukiwanie lidera, na białym koniu prowadzącego demokratów ku wygranej z coraz bardziej autorytarną władzą, było być może jedną z przyczyn kolejnych klęsk wyborczych opozycyjnych formacji od 2015 roku.
Im bardziej opinia publiczna szukała nowego zbawcy i wskazywała nowych Rycerzy Demokracji – od Ryszarda Petru, przez Mateusza Kijowskiego, Władysława Frasyniuka po Donalda Tuska – tym bardziej podsycała ambicjonalny konflikt w gronie opozycji. To po pierwsze.
Po drugie, im bardziej idealizowano wymarzonego przywódcę, tym bardziej ci prawdziwi wydawali się miałcy i nijacy. Co z kolei wpływało na demobilizację opozycyjnych wyborców.
25 stycznia 2021 dyskusję o liderze opozycji podsycił sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, który wskazał – jak zwykle w takich przypadkach, o czym za chwilę – że według Polaków najlepszy do tej roli byłby polityk Trudno Powiedzieć. Wybrało go 59 proc. respondentów.
Podobne badanie przeprowadził w maju 2019 roku Ipsos dla OKO.press – w naszym sondażu 50 proc. respondentów wskazało, że najlepszym liderem opozycji byłby Żaden z Nich. My podawaliśmy zestaw nazwisk do wyboru (wygrał Władysław Kosiniak-Kamysz z 19 proc. wskazań), IBRiS poprosił ankietowanych, by sami wskazali konkretną postać (wygrał Borys Budka z 13 proc. wskazań).
Tak, opozycja miała, ma i w najbliższym czasie będzie miała problem z przywództwem. Co z tym zrobić? Najrozsądniej byłoby po prostu się z tym pogodzić. Stosując nieco zawodną analogię z Demokratami w Stanach Zjednoczonych, można powiedzieć, że obóz antyPiS nie ma swojego Baracka Obamy, lidera, który porwie socjalistów walczących o sprawiedliwość społeczną, wielkomiejskich socjalliberałów, dla których najważniejsze są sprawy kulturowe, i konserwatystów, którzy po prostu mają dość Republikanów przy władzy.
Mamy za to swoich Bidenów, Sandersów, mamy swoją Nanci Pelosi i Pete’a Buttigiega, z których każdy i każda obsługuje inny segment wyborców opozycji. I jak pokazuje analiza sondaży z początku tego tekstu, to spokojnie może wystarczyć do wygranej.
Konflikt o miano lidera jest potrzebny opozycyjnym formacjom jak dziura w moście. Nikt na nim nie zyska, wszyscy stracą, bo taki spór osłabi opozycyjną klasę polityczną. Przywódcom formacji opozycyjnych trudno przypisać wybitność, ale jednak sprawnie „obsługują” różnorodny elektorat obozu demokratów. W jego interesie leży wzmacnianie tego fenomenu – nie jego osłabianie.
Zamiast „premii za jedność”, opozycja dostawała „mandat” (teza 3)
O micie jednej opozycyjnej listy pisaliśmy już w OKO.press kilkukrotnie. Przypomnijmy podstawowe fakty.
W eurowyborach opozycja niemal całkowicie zjednoczona w ramach Koalicji Europejskiej poniosła sromotną klęskę w teoretycznie najłatwiejszym głosowaniu dla obozu anty-PiS. Koalicja Europejska straciła 1,8 mln głosów w stosunku do wyniku tworzących ją partii w wyborach samorządowych 2018 roku. PiS w tym czasie zyskał 0,9 mln głosów.
Zamiast premii, opozycja dostała od wyborców mandat za jedność w łącznej wysokości 2,7 mln kart wyborczych.
W wyborach parlamentarnych opozycja słusznie zjednoczyła się w wyborach do Senatu: ordynacja większościowa do izby wyższej powoduje, że mnożenie kandydatów po jednej stronie sceny politycznej jest receptą na klęskę. Ale kłopot w tym, że ordynacja do Sejmu jest inna, a
„mandat za jedność” w głosowaniu senackim 2019 roku wyniósł aż 0,5 mln głosów – o tyle mniej dostali wspólni kandydaci senaccy opozycji od osobnych list sejmowych ugrupowań tworzących blok senacki.
Ale matematyka to tylko jeden z czynników powodujących, że koncepcja jednej listy przy obecnej ordynacji do Sejmu nie ma wielkiego sensu. Drugi element to zagrożenie brakiem spójności.
Szeroka koalicja od Lewicy do PSL byłaby wymarzonym prezentem dla PiS i jego biura propagandy dowodzonego przez Jacka Kurskiego. Stratedzy Kaczyńskiego codziennie mogliby wrzucać tematy dzielące koalicjantów:
- w poniedziałek wysokość podatków,
- we wtorek prawo do aborcji,
- w środę małżeństwa jednopłciowe,
- w czwartek programy socjalne,
- w piątek umowy śmieciowe,
- w weekend mogliby odpocząć.
Dokładnie to robili zresztą przed wyborami europejskimi – z wiadomym skutkiem.
To prawda, że sposób przeliczania głosów na mandaty metodą D’Hondta i relatywnie małe okręgi wyborcze premiują jedność w wyborach sejmowych, ale tylko wtedy, gdy bloki sojuszniczych partii są programowo w miarę spójne. Wówczas rzeczywiście 10 proc. partii A oraz 10 proc. partii B mogą zmienić się w 20 proc. bloku AB. Takie proste dodawanie zadziałało np. na korzyść bloku SLD, Wiosny i Razem w 2019 r.
Jednak kiedy różnice są zbyt duże, część wyborców może zostać w domu i tym samym ukarać polityków łączących wodę z ogniem – wtedy z teoretycznych 20 proc. może w praktyce zostać tylko 15 proc. A to już jest przepis na przegraną. Na własne życzenie.
I na koniec najważniejsze – jak widać w naszej analizie sondaży, ryzyko tworzenia jednej listy opozycji jest teraz zupełnie zbędne (sytuacja może się ewentualnie zmienić, jeśli PiS zacznie majstrować przy ordynacji wyborczej):
partie opozycyjne zachowując obecny stan posiadania, będą w stanie sformować sejmową większość, startując oddzielnie.
Jeśli ów stan posiadania odrobinę poprawią, w przyszłym Sejmie będą możliwe nawet dwie opozycyjne koalicje:
- centrolewicowa z dominującymi liberalnymi skrzydłami KO i Polski 2050 oraz Lewicą, za to z PSL w opozycji;
- centroprawicowa z dominującymi konserwatywnymi skrzydłami KO i Polski 2050 oraz z PSL, za to z Lewicą w opozycji.
Opozycja ma wystarczająco dużo kłopotów
Opozycja w sposób oczywisty ma swoje problemy, w tym jeden podstawowy – z tożsamością:
- nie wiadomo, jakim językiem i o czym chce mówić Koalicja Obywatelska,
- Wincenty Witos raczy wiedzieć, czy PSL to jeszcze umiarkowana partia konserwatywno-socjalna, czy radykalni, libertariańscy wolnorynkowcy spod znaku Korwin-Mikkego,
- przezroczysta światopoglądowo jest Polska 2050 Szymona Hołowni, z politykami pozyskiwanymi od Sasa do lasa,
- w wewnętrznie zróżnicowanej Lewicy, gdzie socjaliści spotykają się z liberałami, tożsamości partyjne oraz ideowe coraz mocniej zaczynają się ze sobą ścierać.
Jeśli opozycja rozwiąże te podstawowe, dręczące ją kwestię, otworzy się dla niej szeroka droga do zwycięstwa. Dodatkowe, wydumane oraz zupełnie irracjonalne spory o miano lidera i sztuczną jedność na wyborczej liście to prosta droga do porażki.
Tym boleśniejszej, że tym razem byłaby najzupełniej idiotyczna.
na głupotę nie ma lekarstwa, tych 30% trudno będzie przekonać, dostają po tyłkach, ale rydzyk i strategiczny szczerbaty z jędraszewskim i staśkiem trzymają ich za umysły!
Problem polega na czym innym. Te sondaże nie biorą pod uwagę, najbardziej niebezpiecznej możliwości … co jeśli do Konfy dołączą fanatycy od Ziobry i ta część PiSu, która jest bardziej na prawo? Ja wiem, że członkowie KP bardziej są wpatrzeni w stołki i kasę, niż o ideololo ale jeśli poczują się zagrożeni będą mogli przenieść się tam gdzie będą mieli szanse znowu być na stanowiskach (tak jak z KO uciekają do Hołowni) … wtedy dopiero będziemy mieli Monachium ….
Analiza ujmuje PiS i Konfę jako całość – więc gdyby nawet ziobryści i najwięksi radykałowie PiS dołączyli do Konfy, to summa summarum nic się nie zmieni. To tak, jakbym przełożył parę monet z prawej do lewej kieszeni spodni – przecież nadal mam tyle samo. A przy takim transferze może też po prawej stronie zadziałać opisany mechanizm "mandatu za jedność" i część wyborców PiS niekoniecznie zagłosuje na Lewicę, za to zostanie w domu.
Dopóki będziemy traktowali walkę polityczną jak walkę kogutów, będziemy jako społeczeństwo zawsze przegrani. Po prostu jak banda kiboli, niestety. Bo nie jest ważne, który kogut wygra, tylko, co z tym zwycięstwem zrobi.
Opozycja może wygrać bez lidera!
Opozycja może wygrać bez programu!
opozycja może wygrać bez niczego!
Tak dalej opozycjo!!!
Zgadzam się z powyższą analizą.
Dla w miarę uważnych obserwatorów sceny politycznej nie jest to odkrywcze. Liczą się bardziej zdolności koalicyjne. To właśnie brak ich w przypadku PiS nie pozwalał im długo zdobyć władzy. Podobnie jest obecnie. Zjednoczona prawica jest pustym hasłem. To co ją trzyma obecnie to korytko rządowe i profity w spółkach skarbu państwa. Pytanie bardziej interesujące, to pytanie o to czy Konfederacja będzie chciała wchodzić z PiSem w jakiekolwiek układanki koalicyjne? Moim zdaniem chyba jedynie w takim układzie, kiedy faktycznie zostanie zagrożone utrzymanie władzy przez siły populistyczne, które reprezentują oba środowiska. Natomiast realnym naszym, że tak nazwę narodowym problemem jest fakt, że posłowie, senatorowie, prezydent, premier i jego ministrowie są marionetkami w rękach baronów partyjnych. Moim zdaniem to dotyczy wszystkich partii politycznych jakie przewinęły się od 89 r. I co ważne można śmiało powiedzieć, że za wyjątkiem może dwóch pierwszych kadencji sejmu po 89 roku, w większości ludzie szli do polityki nie po to, aby służyć dobru wspólnemu, tylko po WŁADZĘ I KASĘ. A tę KASĘ w pierwszym okresie gwarantowała im dzika prywatyzacja, a następnie spółki skarbu państwa i system finansowania partii. I tak trwa to do dzisiaj. Jeśli nie dokonamy faktycznej zmiany w tych obszarach, jak i nie spowodujemy odzyskania realnej kontroli OBYWATELI nad poczynaniami polityków, nic na dobre się raczej nie zmieni. Reasumując może i jestem sceptykiem, brak mi optymizmu, ale patrząc chłodnym okiem jacy my obywatele tego państwa jesteśmy, jak ze sobą rozmawiamy, jakie są nasze kompetencje demokratyczne, trudno o optymizm.
Pytanie brzmi w jakim celu obecna tak zwana opozycja ma wygrać wybory i w dodatku bez lidera??? Co takiego mają do zaoferowania Polakom??? Już wykazali się swoimi "zdolnościami", mieli swój czas, który skutecznie zmarnowali i wystawili świadectwo o sobie. Natomiast Hołownia ze swoimi zwolennikami to w sumie taki drugi "PSL", który ani nie zaszkodzi a nie pomoże Polakom – gadanina, marzenia, obiecanki oraz dziwni ludzie wokół tego zjawiska. O Konfederacji pełnej nienawistnych ludzi o poglądach z lat 30 XX wieku, zasilanych kibolami i mało rozgarniętymi intelektualnie ludźmi nawet nie chcę wspominać. PIS jeszcze jakiś czas pociągnie na fantach wyborczych, grobach smoleńskich i straszeniu upadłym moralnie Zachodem, zakrywając się jedynie prawdziwą wiarą i miłością wypływającą wprost z ambon. Słabo widzę przyszłość tego kraju – szykuje się stagnacja, kryzys i rozpiernicz. Cóż, to już nie jest do końca problem wyborców, ale całkowitego braku kompetentnych, wykształconych, zweryfikowanych i wykazujących chęć do pracy na rzecz obywateli kandydatów. W skrócie mówiąc: Na kogo chcecie Szanowni Państwo głosować? Jest ktoś taki w tym kraju???
Nie zgodzę się, że to nie jest wina wyborców. Na każdej liście znajdzie się kilka nazwisk, na które warto oddać głos. Nigdy nie miałem z tym problemu. Pytanie natomiast, dlaczego przegrywają z Suskim, Astem… darujmy sobie dalsze wymienianie. Chciałbym ogólnie też odnieść się do pańskiej diagnozy opozycji. Kiedyś zagościł Bielecki u redaktora Sroczyńskiego. Przy kolejnym "wyście źle robili" Bielecki się zdenerwował i odparował "wyście, wyście… każdy odpowiada za siebie".
A konkretnie, jakich ludzi widzi Pan jako godnych zaufania kandydatów, jakie konkretne osoby? Tu nie potrzeba nikogo cytować, ludzie mają rozum i oczy i widzą "osiągnięcia" poszczególnych ugrupowań. To nie ma nic wspólnego ze sceptycyzmem, nie sztuka wybrać kolejne gadające głowy na stołki.
Jak widzę niewiele dotarło z przeprowadzonej analizy. Nie ma jeźdźców na białych koniach i nie będzie. Niech się zcierają, niech coś wypracowują, ja czekam, obserwuję i nie zakładam, że nic z tego nie będzie na opozycji. Ta ilość zapytajników miała coś podkreślić? Otóż nic nie podkreśliła poza tym, co zwykle- kolejny sceptyk do kwadratu. Ludzie we wszystkim trzeba mieć umiar, naprawdę. Skrajności w poglądach do czegoś prowadzą? Nie wydaje mi się, pozdrawiam.
A co miało docierać z tak zwanej "analizy"? Nic z niej zupełnie nie wynika. Analizować to sobie można bez końca. Pobożne życzenia z tym "wypracowywaniem, zcieraniem, obserwowaniem,. itd, itd." – z całym szacunkiem dla Pani, poniekąd rozumiem Pani wiarę, że może być znów normalnie. Dopóki politycy nie powrócą do pierwotnych założeń służenia narodowi, poczucia i wzięcia pełnej odpowiedzialności za swoje decyzje i czyny łącznie z odpowiedzialnością karną, to niestety, ale możemy sobie jedynie w nieskończoność rozmawiać. Tak owszem, ta ilość zapytajników miała podkreślić nie mój sceptycyzm, ale moje zdziwienie, jak można chcieć głosować ponownie na ludzi, którzy zmarnowali swój czas (z licznymi aferami w tle) i nie nadawali się zupełnie na służenie narodowi a obecnie nie potrafią się dogadać między sobą…Właśnie między innymi na tym jedzie PIS (również z licznymi aferami w tle + łamaniem konstytucji, praw człowieka i praw demokracji), ośmieszając opozycję, której tak naprawdę nie ma, są tylko jacyś ludzie, którzy coś by chcieli, ale nie wiedzą co do końca z kim i jak…Kaczyński zbudował pozory/atrapę silnego państwa i rządu na potrzeby wyborców i dojenia Polaków – "opozycja" nawet atrapy nie potrafiła stworzyć. Mocne słowa ale prawdziwe. Tak nie może być. Nie mogą przejąć władzy ludzie bez charakteru, bez pomysłu i bez chęci służenia ludziom. Nie mogą rządzić Polską ludzie, dla których pierwszorzędną sprawą jest zainstalowanie się na dobrze płatnych stołkach – pierwszorzędną rzeczą jest SŁUŻBA NARODOWI. Ludzie mają dość tej farsy i teatru, skończy się tak, że na wybory będą chodzić tylko fanatycy PISu, PO/KO albo Konfederacji co w sumie da frekwencję poniżej 50% i tu się zaczną jaja. Ludzie naprawdę mają już głęboko w tyle rządzących ich obiecanki, przechwalanki, pozory, etc. Musi nastąpić bardzo silne tąpnięcie w polityce, pod wpływem którego nastąpi zmiana mentalności i świadomości rządzących.
Przedstawia pan uproszczoną i wykoślawioną do absurdu tabloidową rzeczywistość. Na której zresztą PiS zbił swój kapitał polityczny. Pisze pan, że ludzie mają dosyć. Mieli dosyć, kiedy chcieli Stana Tymińskiego zamiast Mazowieckiego, mieli dosyć, gdy Samoobrona weszła do Sejmu i wreszcie mają dosyć wybierając po raz drugi PiS. Wystarczająco dużo przykładów, żeby się zorientować, że frustracja to narzędzie, które częściej psuje niż poprawia.
A niby kto z polskich polityków jest odpowiednikami tych z USA? "Mamy za to swoich Bidenów, Sandersów, mamy swoją Nanci Pelosi i Pete’a Buttigiega, z których każdy i każda obsługuje inny segment wyborców opozycji." Szczególnie jestem ciekaw kto jest odpowiednikiem Petera Buttigiega.
To jest manipulacja cyframi. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego PiS wygrywa wybory, wygrywa wszelkie głosowania i nic nie wskazuje, aby schodził z pozycji parti władzy. Mamy zasciankowe pojmowanie walki politycznej. Nadal wałkowany jest mit jednej, opozycyjne listy wyborczej lub jednego lidera opozycji. To bzdury. Potrzebny jest natomiast jeden "silny człowiek", który potrafi zidentyfikować różnice ideologiczne między partiami i wskazać drogi kompromisu lub ich zamrożenie. Potrafi zlikwidować osobiste spory i ambicjonalne apetyty między szefow parti. Potrafi wreszcie zająć się logistyką spotkań i rozmów międzypartyjnych. Takiego człowieka niema lub świadomość jego potrzeby nie dociera do niedojrzałych politycznie opozycyjnych bonzow.
"Opozycja może wygrać bez leadera?"
Jaaaaaaasne.
Kilkanaście milionów Polaków chętnie zagłosuje na jakąkolwiek opozycję. Ci Polacy wcale nie potrzebują wiedzieć kto jest kandydatem nie-zjednoczonej opozycji na premiera oraz czy będzie to premier samodzielny czy też ktoś inny będzie kierował z tylnego fotela.
Ludzie absolutnie nie chcą znać nazwisk przyszłych kluczowych ministrów. Zresztą, po co im ta wiedza? Zagłosują na opozycję na ślepo.
Wyborcy zupełnie nie interesują się tym, JAKIE PIERWSZE POSUNIĘCIA opozycja planuje przeprowadzić po wygranych wyborach by zacząć przywracać demokrację i rządy prawa. Ejże: "wygranych"? Na pewno?
Tak bo społeczeństwo ma dość PIS-u jego pazerności i postępującej biedy i GŁUPOTY na każdym kroku! Niech politolog nie organizuje dystrybucji leków tylko farmaceuta. Niech żona szefa kampanii wyborczej nie bierze 5,5 miliona z państwowej spółki, bo to jest złodziejstwo.
Ja też mam dość PiS-u. Ale nie ośmielę się mówić w imieniu całego społeczeństwa.
Po tym co PIS nawywijał z aborcją nie sądzę, aby większość kobiet siedziała w domu w czasie głosowania. To jest połowa społeczeństwa. Jestem spokojna o to, że młode kobiety zagłosują przeciw Kaczyńskiemu. Godków za dużo nie ma. Te badania nie są robione pod tym kontem i nie pokazują prawdy. Owszem starzy zagłosują na PIS, ale wielu młodych na pewno nie i to się nie zmieni. Mam takich w rodzinie. Myśleli jaka fajna jest Konfederacja a teraz nie chcą słyszeć o prawicy.
Wielu mądrych liderów na opozycji jest fajniejszych niż jeden głupi na prawo i to zawzięty i niereformowalny.
Podoba mi się, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Trzeba pokazać programy i to nie w zawiły sposób, ale prosty i konsekwentnie o nich mówić. Trzaskowski, Zandberg, Budka, Biedroń, Nowacka itd to są charyzmatyczni ludzie, ale muszą się odzywać. nowe dziewczyny z lewicy przekonują młodych. Ja to widzę.
Trzaskowski, Zandberg, Budka, Biedroń, Nowacka itd to są charyzmatyczni- ty tak poważnie czy to dowcip? Zadna z tych osób nie ma charyzmy (w pozytywnym sensie) co najwyżej sa wytworami medialnymi (ladnie sie usmiechaja, cos powiedzą itd). Jedyny który cos mówi do rzeczy i wierzy w to co mówi (można sie z nim nie zgadzać) to Zandberg.
Widocznie ci wymienieni są charyzmatyczni tylko dla kobiet. Jestem kobietą, wiec dla mnie są. Kobiet jest więcej, dlatego mam nadzieje na wygraną.
Oni nie są charyzmatyczni??? To zależy dla kogo. Dla niektórych charyzmatyczny jest gość w zadeptanych butach, z porwanymi sznurowadłami i kilogramami łupieżu na marynarce. Dla mnie to jest obmierzły typ – i z wyglądu i z zachowania – poniżej zera charyzmy.
Nie w tym rzecz by opozycja wykreowała jednego lidera – kogoś w rodzaju "genseka", tylko w tym by wzorem Węgrów utworzyła jedną listę wyborczą. A już najważniejsze jest by przekonała swoich wyborców do głosowania na tę listę mimo, że ten czy ów na tej liście ich uwiera.
Na demokratyczne różnienie się przyjdzie pora po delegalizacji pis.
Jedna lista to miód na serce Jarosława i murowana klęska opozycji. Jak zamierzasz przekonać kogoś kto glosuje np na Razem do tego zeby glosował na Polske2050. Ci wyborcy sa na rożnych planetach. Nienawiść do Zjednoczonej Prawicy ma być łącznikiem? Bedzie gwoździem do trumny politycznej takiej koalicji.
Ja nie jestem politykiem, ale i tak bym przekonywał w swoim środowisku do głosowania na jedną listę opozycji, gdyby takowa powstała. To jest rola polityków opozycji. Na pewno nie jest to prosta rzecz takie przekonanie. Szczególnie Polaków, ale metoda liczenia głosów w wyborach do sejmu i tak zrekompensowałaby nieuchronną utratę kilku procent głosów przy jednej liście opozycji.
Taki alians to będzie gwóźdź do trumny, ale pisu i jest to koszmar senny Jarosława!
Przy liczeniu głosów osobno na każdą z partii opozycyjnych bardzo możliwe jest, iż głosy oddane na PSL pójdą całkowicie na straty, bo sondaże mówią o mniej niż pięciu procentach oddanych na tę partię. Przy wspólnym bloku te cztery procent dla ludowców nie są stracone!
Plus to o czym Ty piszesz: premia za jedność zawarta w ordynacji d'Hondta. Nawet jeśli odsetek głosów oddanych na wspólną listę okaże się niższy, niż na wszystkie osobne listy zsumowane (acz chyba niewiele mniejszy, bo skrajnie radykalnych wyborców Razem nie ma aż tak wielu) – to i tak przełoży się to na większą liczbę foteli w sejmie.
A czytałeś artykuł? Wprost punktują, co niesie za sobą wspólna lista na obecną chwilę. Ja się z tym zgadzam.
Nie wysilaj się – z hejterami nie dyskutuję!!!
ŁUBU DUBU PREZESIE SWOJEGO KLUBU! PRZY KTÓREJ SZAFIE MAM STANĄĆ ŻEBY DOBRZE MNIE BYŁO SŁYCHAĆ?
Wszystko pięknie tylko nie można zapominać, że szeroka koalicja od PSL po lewactwo jest praktycznie nierealna do utrzymania. Światopoglądowo nie do pogodzenia, w terenie też nie bo przecież PiS od 5 już ponad lat bierze w zasadzie wszystkie posadki w spółkach. Jedyna nadzieja w Szymku który pójdzie do góry i sprowadzi platformersów do roli przystawki, jednocześnie oddalając wizję dorwania się do władzy ludzi lewicy.
OPOZYCJA MUSI IŚĆ RAZEM, CHOĆ OSOBNO!
TO WYMUSI TEŻ ZAWARCIE PAKTU O WZAJEMNEJ NIEAGRESJI (RYWALIZACJA TYLKO FAIR-SPORY ROZSTRZYGA WSPÓLNA KOMISJA).
JK wygrywa bo potrafił ustąpić i w 2014r posunąć się dla Gowina i Ziobry, tworząc Zjednoczoną Prawicę.
PO też musi ustąpić i posunąć się dla pozostałych ugrupowań opozycji demokratycznej.
Trzeba potraktować jedną listę wyborczą opozycji nie jako wspólny spójny blok, lecz jedynie wspólną formalną platformę dla niezależnych kampanii niezależnych ugrupowań, z różnymi niezależnymi programami, które nawet nie muszą być ze sobą spójne (łącznikiem jest obrona demokracji i samorządności).
Platforma Obywatelska mogłaby się w końcu stać prawdziwą "platformą obywatelską" dla wszystkich ugrupowań opozycji demokratycznej.
Blok stworzyć np. wg pomysłu Marka Borowskiego, aby każde ugrupowanie miało w skali kraju te same numery na listach wyborczych, np. jedynki dla PO, dwójki dla Hołowni, trójki dla Lewicy, czwórki dla PSL. Wtedy wyborcy – w ramach jednego bloku opozycji – mogliby głosować na swoje składowe tego bloku, bez obaw, że ich głos się zmarnuje.
Numery na listach np wg kolejności z średniej sondażowej z ostatniego okresu.
Po wyborach subwencję podzielić procentowo wg uzyskanych wyników.
Ugrupowania bloku nie traciłyby czasu na ustalanie i tak niemożliwej wspólnoty programowej, lecz skupiłyby się na promocji własnych programów.
To wyborcy zdecydowaliby, którym partiom bloku dać większość, by po wyborach te partie ustaliły wspólny program rządu.
To PO jako największa partia opozycyjna musi najwięcej ustąpić i wyciągnąć rękę do pozostałych ugrupowań opozycji demokratycznej – na PO ciąży największa odpowiedzialność!
Historia zatoczyła koło, opozycja straciła 5 lat na wypróbowanie zarówno wariantu klasycznej koalicji wyborczej jak i wariantu pójścia do wyborów osobno – to nie zadziałało i nie zadziała!
Prosty, mechaniczny algorytm nie wystarczy. Jedynka w dużym mieście nie jest równa na prowicji itp. Sami liderzy partii opozycyjnych muszą się ułożyć tak by przeciw kandydatom pis przeciwstawić najmocniejszych kontrkandydatów wzorem ostatnich wyborów do senatu (oczywiście systemy są nieporównywalne), gdzie opozcja zgarnęła premię za dogadanie się. W wyborach do sejmu dużą premię dla zwycięzcy daje metoda d\'Hondta liczenia głosów. Porównywanie wyborów do PE z tymi do sejmu nie ma sensu bo to różne systemy, a poza tym w wyborach do PE Biedroń wystartował osobno więc takiej pełnej koalicji nie było.
Zabawne i politycznie naiwne jest zakładanie, że jakaś partia (np. PO) powinna "ustąpić i posunąć się dla pozostałych ugrupowań". A partia pana Hołowni, to pewnie "posunąć się" nie powinna? Proponowany scenariusz (brak wspólnej listy wyborczej), to przepis na powtórzenie sytuacji z dwóch ostatnich wyborów do Sejmu i kolejne cztery lata rządów PiS. Uważam, że nie powinniśmy do tego dopuścić. Lepiej spróbować czegoś innego niż do tej pory i zjednoczyć się tworząc jedną wspólną front ugrupowań demokratycznych i wspólną listę wyborczą demokratów.
Autor popełnia błąd twierdząc, że opozycja demokratyczna jest w stanie wygrać z PiS idąc do wyborów osobno. Tak się nie stanie. Należy, choćby z powodów ostrożnościowych, brać pod uwagę, że w najbliższych wyborach za kilka lat, poparcie dla PiS może być takie jakie było przy poprzednich wyborach, czyli na poziomie 40-45%, co pozwoli PiS-owi uzyskać większość sejmową i skutecznie zawłaszczać Polskę przez kolejne lata
Autor popełnia jeszcze większy błąd zakładając, że programy demokratycznych partii politycznych są tak różne, że spowodują iż część wyborców może zostać w domu i tym samym zmniejszyć frekwencję. Wystarczy jednak, że zarządy partii politycznych zrewidują swoje programy, zrezygnują z kontrowersyjnych i niepopularnych celów i określą swoją strategię w prosty sposób – niedopuszczenia aby PiS wygrał ponownie wybory, wtedy mnożna będzie liczyć na pełną mobilizację elektoratu.
Dwukrotnie już opozycja demokratyczna szła do wyborów sejmowych osobno, za każdym razem przegrywając. Autor namawia w swoim artykule do popełnienia tego samego błędu po raz trzeci. Twierdzenie, że tworzenie jednej listy opozycji jest teraz zupełnie zbędne to gwarancja kolejnych przegranych wyborów. Jako wyborca nie akceptuję takich strategicznych błędów. Od partii demokratycznych oczekuję jedności, bo najważniejszym celem jest pozbycie się szkodników zawłaszczających Polskę dla siebie.
Autor mylnie zakłada, że gdy będzie jedna wspólna lista wyborcza, to może okazać się, że część wyborców może zostać w domu i tym samym frekwencja będzie niższa.
Ja twierdzę, że to właśnie brak wspólnej listy wyborczej ugrupowań demokratycznych może spowodować, że wiele osób pozostanie w domach, bo te osoby, zniechęcone brakiem politycznej jedności, będą uważać, że nie ma sensu brać udziału w przegranych wyborach.
https://ewybory.eu/sondaze/
Średnia ze wszystkich sondaży wyborczych z kończącego się miesiąca:
PiS: 34,7%
KO: 20,5%
PL50: 16,6%
Lew: 8,6%
Konf: 6,8%
PSL: 4,1%
K15: 2,3%
Wniosek:
1 Jeśli partie opozycji idą w rozbiciu, to:
– PiS zdobywa może nie większość, ale coś blisko tego (w 2015 PiS dostało tylko 37,58% przy frekwencji 50,92% i to wystarczyło by rządzić samodzielnie). Tym razem Kaczyński z łatwością dogada się z przynajmniej częścią Konfy.
– Po stronie opozycji te 4,1% na PSL są stracone i nie przekładają się na choćby jeden mandat poselski.
2 Jeśli partie opozycji (z wyjątkiem Konfy i Kukiza) idą w połączeniu, to zdobywają 49,8% co musowo przekłada się na sejmową większość. Nawet jeśli odpadnie kilka procent takich wyborców, którzy być może zagłosowaliby na Razem, ale na wspólną listę nigdy – to i tak ordynacja d'Hondta nagrodzi jedność premią.
3 Wciąż wysoki odsetek chętnych do głosowania na PiS dowodzi, że z całą pewnością nie wszyscy Polacy mają dosyć obecnych rządów. By zmotywować do zagłosowania tę część, która jednak ma dosyć – mimo wszystko przyda się nazwisko kandydata na premiera oraz choćby kilka prostych punktów programowych.
W tych analizach i wyliczeniach brak jednej rzeczy. Nie bierze się pod uwagę, że ankietowani kłamią. Wielu ludzi wstydzi się tego, że głosuje na PiS i po prostu kłamią ankieterom. Tak było przy każdych wyborach. Wyniki sondażowe dawały PiSowi mniej, a po zliczeniu wszystkich głosów okazywało się, że ma minimum 2 punkty procentowe więcej. Nie łudźmy się, że PiS przegra nadchodzące wybory. Ich wyznawcy są otumanieni prymitywną propagandą a orlenowskie media dołożą im głosów. Uważam, że czeka nas dalsza marginalizacja w EU a za kilkanaście może kilka lat sromotne wyjście lub wręcz wyrzucenie. Kaczyński nie jest typem, który łatwo odda władzę. Przed wyborami zacznie aresztować liderów opozycji i tych z ruchów antypis. Ludzie będą zmęczeni walką o przetrwanie w pandemii, a pozbawieni liderów poddadzą się i będzie mógł nawet sfałszować wybory.
Mamy tylko jedno wyjście. Musimy dać radę. Jestem przekonany, że współpracując damy radę