0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

W środę 11 stycznia 2023 o 10:00 w Sejmie ma się rozpocząć pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. To efekt negocjacji z Komisją Europejską nowego ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka. Projekt ma na celu wykonanie orzeczeń TSUE i spełnienie kamieni milowych ws. praworządności, które są warunkiem odblokowania miliardów z KPO.

O zastrzeżeniach do tego projektu pisaliśmy tu:

Przeczytaj także:

Nowelizacja zakłada rozszerzenie testu niezawisłości i bezstronności sędziego. który wprowadzono w ustawie prezydenta, uchwalonej w czerwcu 2022 roku. Test "prezydencki" miał dwa poważne ograniczenia – nie mógł odnosić się jedynie do okoliczności powołania takiego sędziego i nie mógł być robiony przez sąd z urzędu, a jedynie na wniosek stron.

W myśl nowelizacji rządowej ograniczenia te mają zostać zniesione. Sędziowie będą mogli robić test z urzędu, ale odwołanie od niego będzie rozpatrywane przez Naczelny Sąd Administracyjny – w przypadku badania sędziów SN w pierwszej instancji, w przypadku sędziów sądów powszechnych w przypadku odwołań.

Nowelizacja zakłada też przeniesienie spraw dyscyplinarnych sędziów z Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN do NSA, co wzbudza wśród ekspertów wątpliwości natury konstytucyjnej.

Do Sejmu projekt wjechał 13 grudnia, a prace nad nim miały się rozpocząć natychmiast. Od początku oponowała Solidarna Polska, ale dodatkowym ciosem było wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy, który publicznie zagroził wetem. Projekt spadł z porządku obrad.

Od tamtej pory premier Morawiecki dwukrotnie spotkał się w sprawie ustawy ze Zbigniewem Ziobrą i jego posłami. Jak pisaliśmy, Ziobro tylko pozornie ustąpił, odsyłając premiera do Dudy. Prezydent z kolei publicznie mówi, że czeka na ostateczny kształt ustawy, dla której - jak wynika z jego wiedzy - nie ma jeszcze większości sejmowej.

Opozycja nie zrezygnuje z poprawek

Środowisko premiera naciska, by nowelizacja ustawy przyjęta została w Sejmie bez żadnych poprawek, argumentując, że tylko w takiej formie zostanie zaakceptowana przez KE. W sobotę 7 stycznia komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders napisał, że rozmawiał telefonicznie z ministrem ds. europejskich Szymonem Szynkowskim vel Sękiem. Rozmowa miała dotyczyć tego, by polskie prawo było zgodne z zapisami KPO dotyczącymi praworządności.

Kluczowe zdanie komisarza brzmi: „Nowelizacja prawa dotycząca sądownictwa przedstawiona przez polski rząd w grudniu 2022 to obiecujący krok w kierunku spełnienia zobowiązań z polskiego KPO”. Dalej Reynders zaznacza, że dla Komisji ważne jest, by ostateczna wersja ustawy podnosiła standardy ochrony i niezależności sądownictwa.

Wypowiedź Reyndersa posłużyła rządowi do wzmacniania przekazu, że ustawę należy uchwalić w niezmienionej formie. Opozycja nie zamierza jednak rezygnować ze zgłaszania poprawek.

"Skwitować to można starym przysłowiem: lepszy rydz niż nic. Bruksela widzi, że mięknie opór PiS-u, więc co mają powiedzieć? Nic dziwnego, że to pozytywnie komentują" - mówi w rozmowie z OKO.press Krzysztof Paszyk z PSL. - "Ale nie dajmy sobie wmówić, że wszystkie nasze korekty są przeciwko KPO i wbrew ustaleniom z Komisją Europejską".

Poseł zaznacza także, że granie przez premiera argumentem "Bruksela nie chce zmian w tej ustawie" będzie jedynie dodatkowo umacniało opór Solidarnej Polski:

"Przecież to śmieszne. Ci, którzy uważają, że wszystko, co związane z UE, należy wysadzić w powietrze, nagle uważają, że nie można tam wstawić nawet przecinka. To będzie tylko dawanie paliwa Ziobrze".

Poprawki opozycji

KO, Lewica, Polska 2050 i PSL wspólnie zgłoszą cztery.

Po pierwsze, projekt nowelizacji zakłada przeniesienie spraw dyscyplinarnych sędziów z Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują m.in. sędziowie sądów administracyjnych, wskazując, że sądownictwa administracyjne i powszechne zgodnie z konstytucją stanowią osobne piony.

Poprawka opozycji przenosi zatem sprawy dyscyplinarne do Izby Karnej SN, czyli tam, gdzie były rozpatrywane przed zmianami wprowadzanymi przez PiS.

Po drugie, opozycja chce wprowadzić wymóg siedmioletniego stażu dla sędziów, którzy będą zajmować się sprawami dyscyplinarnymi. Rozwiązanie to ma wyeliminować wątpliwości co do ich umocowania, wykluczy bowiem automatycznie osoby powołane w procedurze przy udziale neo-KRS (powołanej w niekonstytucyjny sposób w kwietniu 2018).

Po trzecie, zlikwidowane mają zostać przepisy ustawy kagańcowej stanowiące, że kwestionowanie statusu sędziego, prawidłowości jego powołania oraz statusu organu konstytucyjnego stanowią delikty dyscyplinarne, a także wprowadzony ustawą prezydenta nowy delikt "odmowa wykonywania wymiaru sprawiedliwości".

Po czwarte, orzeczenia Izby Dyscyplinarnej mają zostać unieważnione.

Jeśli nie poprawki, to co?

"Nie prowadzimy żadnych zakulisowych rozmów z PiS-em. To otwarta procedura legislacyjna, będziemy publicznie zgłaszać te poprawki. Zjednoczona Prawica ma większość. Jeśli nie przyjmą naszych poprawek, to niech przyjmą tę ustawę w kształcie, w jakim chcą" - mówi OKO.press Krzysztof Śmiszek z Lewicy.

Co, jeśli PiS nie uwzględni poprawek opozycji?

W przypadku wstrzymania się od głosu i przy sprzeciwie Solidarnej Polski ustawa i tak trafi do Senatu. Jeśli izba wyższa wprowadzi ponownie poprawki, w Sejmie potrzeba będzie już bezwzględnej większości, żeby je odrzucić, a więc także głosów ziobrystów.

Nikt z naszych rozmówców nie chce jednak potwierdzić krążącej informacji o planach wstrzymania się opozycji od głosu ani o dalszych krokach.

"Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, jak się zachowamy. Tutaj nie ma jasnej ścieżki, co będzie się działo przez najbliższe trzy, cztery tygodnie. Na razie skupiamy się na pracy w Sejmie, nie planujemy jeszcze strategii senackiej" - mówi Śmiszek.

Nikt nie daje również gwarancji, że ustawa nie spadnie w ostatniej chwili z porządku obrad, tak jak miało to miejsce w grudniu.

"PiS będzie bało się iść na żywioł. Bez dogadania Solidarnej Polski i bez akceptacji naszych poprawek może tu przecież dojść do kompromitacji" - mówi Krzysztof Paszyk.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze