0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że przepisy, które uniemożliwiają funkcjonowanie na Węgrzech prestiżowego prywatnego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) są sprzeczne z prawem unijnym.

Zaskarżone przez Komisję Europejską przepisy wymagają, żeby między Węgrami a krajem, w którym akredytowane są podwójne dyplomy ukończenia szkoły wyższej z siedzibą na Węgrzech, obowiązywała specjalna umowa międzynarodowa. Dotyczy to wszystkich krajów poza Europejskim Obszarem Gospodarczym, który tworzą państwa Unii Europejskiej oraz Islandia, Norwegia i Lichtenstein.

Przepisy bezpośrednio uderzają w CEU, które wydawało dyplomy akredytowane w Stanach Zjednoczonych.

W wyroku w sprawie C 66/18 Komisja przeciw Węgrom, Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że węgierski rząd po pierwsze naruszył przepisy Układu Ogólnego w Sprawie Handlu Usługami (General Agreement on Trade in Services, GATS), czyli międzynarodowego układu będącego częścią porozumienia powołującego Światową Organizację Handlu (WTO). A po drugie - przepisy Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej dotyczące wolności akademickiej, wolności zakładana instytucji edukacji wyższej oraz wolności prowadzenia działalności gospodarczej.

View post on Twitter

Pyrrusowe zwycięstwo

Wyrok zapadł trzy lata po uchwaleniu na Węgrze przepisów (lex NGO), w wyniku których uczelnię przeniesiono do Wiednia.

Fundator uniwersytetu, miliarder i filantrop George Soros, ogłosił, że wyrok TSUE nie sprawi, że uniwersytet wróci do Budapesztu, gdzie funkcjonował od 1991 do 2019 roku.

"Wyrok zapadł zbyt późno dla CEU. Nie możemy wrócić na Węgry, ponieważ pozostające tam przepisy nie spełniają wymogów wolności akademickiej. Węgierski rząd dalej depcze prawo unijne, a ostatnią tego ofiarą jest Uniwersytet Sztuk. W UE toczy się obecnie debata, jak zapewnić, że unijne środki będą wydawane przy poszanowaniu praworządności. Apeluję, żeby przetestować to na przykładzie Węgier".

Przeczytaj także:

Przeniesienie uczelni z Budapesztu do Wiednia kosztowało ponad 200 milionów euro.

Węgierska Minister Sprawiedliwości Judit Varga - która planuje utworzenie polsko-węgierskiego centrum badań nad praworządnością wraz ze swoim polskim odpowiednikiem Zbigniewem Ziobro - po wyroku TSUE oceniła, że "nie można tworzyć prawa, które sprawi, że uniwersytet Sorosa będzie w lepszej sytuacji niż inne uniwersytety na Węgrzech".

Zapowiedziała, że "Węgry jak zawsze wykonają wyrok TSUE w najlepszym interesie narodu węgierskiego". Varga dodała, że Uniwersytet Środkowoeuropejski nie chciał sprostać wymogom węgierskiego prawa, które spełniają inne uniwersytety i zasugerowała, że dyplomy CEU, który był akredytowany jednocześnie w Stanach Zjednoczonych i na Węgrzech, miały nikłą wartość.

Z obecności Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Austrii cieszy się kanclerz Austrii Sebastian Kurz.

W samym tylko 2020 roku naukowcy pracujący na CEU realizują 10 prestiżowych grantów przyznawanych przez Europejską Radę Badań Naukowych (dla porównania: naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego - 3) i kilkanaście innych grantów, w tym z programu Unii Europejskiej Horyzont 2020.

Na zdjęciu: George Soros, Sebastian Kurz i Alexander Soros na Munich Security Forum w 2020 roku

Niepełna demokracja

W 2018 roku Parlament Europejski uruchomił przeciwko węgierskiemu rządowi procedurę politycznego dialogu przewidzianą w Artykule 7 Traktatu o Unii Europejskiej, w związku z poważnym ryzykiem naruszania przez Węgry wartości, na których opiera się Unia Europejska (w grudniu 2017 roku tę procedurę uruchomiono po raz pierwszy w historii UE przeciwko polskiemu rządowi)

Nie spowodowało to jednak zmiany kursu w Budapeszcie. Ostatnie wysłuchanie Węgier w ramach procedury Artykułu 7 miało miejsce w 2019 roku. W kwietniu o zaplanowanie kolejnego wysłuchania apelowały organizacje społeczne. Na razie bezskutecznie.

W ostatnich rankingach organizacji pozarządowych, w tym V-Dem Institute i Freedom House, Węgry nie są już wymieniane w gronie demokracji, ale klasyfikowane jako na wpół ugruntowana, niepełna demokracja, ze względu na dekadę:

  • rozmontowywania bezpieczników demokracji,
  • przejmowania instytucji, w tym sądów,
  • zniszczenie niezależnych mediów poprzez ich wykupienie przez osoby bliskie partii rządzącej,
  • wszechobecną korupcję i bogacenie się elit Fideszu na funduszach unijnych,
  • ataki na mniejszości, w tym osoby LGBTI, migrantów, uchodźców, Romów, antysemityzm (w tym finansowaną przez rząd nagonkę na Sorosa),
  • ataki na wolność wypowiedzi i wolność prowadzenia badań naukowych (przeciwko CEU, Węgierskiej Akademii Nauk, Uniwersytetowi Sztuk).

W raporcie o stanie praworządności w 27 krajach Unii, przygotowanych przez Komisję Europejską, Węgry, obok Polski i Bułgarii, są wymieniane jako kraj, w którym występują szczególne zagrożenia dla niezawisłości sądów, równowagi władz, wolności mediów, gdzie nie ma wystarczających rozwiązań do przeciwdziałania i zwalczania korupcji.

Można jednak powątpiewać w prewencyjną rolę raportów monitorujących stan praworządności, którą zachwala komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders.

Jeszcze przed publikacją raportu o stanie rządów prawa na Węgrzech, premier Orbán uznał wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Verę Jourovą za persona non grata i domagał się jej wyrzucenia z Komisji.

Po ogłoszeniu raportów, Ministrowie Sprawiedliwości Polski Zbigniew Ziobro i Węgier Judit Varga wydali wspólne oświadczenie, w którym ocenili, że

"Dobór źródeł, na których opiera się raport jest nieprzejrzysty i stronniczy. Jest niedopuszczalne, aby raport opierał się niemal wyłącznie na wkładach od organizacji będących częścią finansowanej centralnie międzynarodowej sieci zaangażowanej w szeroko zakrojoną i skoordynowaną kampanię przeciwko demokratycznie wybranym rządom państw członkowskich UE i uważających siebie za ich politycznych i ideologicznych przeciwników".

Na prawicowych rządach w Budapeszcie i Warszawie większego wrażenia nie zrobiły prawnie niewiążące rezolucje i raporty Parlamentu Europejskiego.

Opieszałość Komisji

Komisja Europejska może korzystać ze środków prawnych, żeby występować przeciwko naruszeniom prawa unijnego oraz wartości unijnych. Służy temu procedura z artykułu 258 Traktatu o Unii Europejskiej, w ramach której Komisja może zaskarżyć rząd państwa Unii do TSUE.

Do tej pory jedynie wyroki TSUE były w stanie zatrzymać zmiany w sądownictwie forsowane w Polsce od 2015 roku. TSUE w dwóch wyrokach wydanych w 2019 roku ocenił, że zmiany planowane przez Zjednoczoną Prawicę w Sądzie Najwyższym i sądach powszechnych naruszały prawo unijne.

Trybunał w czerwcu 2020 roku orzekł, że przepisy nakładające nowe obowiązki na organizacje pozarządowe na Węgrzech, które otrzymują nawet niewielkie wsparcie finansowe z zagranicy, są także sprzeczne z zasadami prawa UE.

Zmiany, które nastąpiły w Polsce i na Węgrzech przed wydaniem tych wyroków, zdążyły się już jednak zakorzenić.

Niezrozumiałą i nieuzasadnioną zwłokę w działaniu Komisji Europejskiej przeciwko dalszej erozji demokracji w państwach UE doskonale widać na przykładzie "ustawy kagańcowej". Ustawa, jeszcze zaostrzająca system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce w stosunku do tego, który do TSUE zaskarżyła Komisja, weszła w życie 14 lutego 2020 roku. Komisja wszczęła przeciwko polskiemu rządowi postępowanie z art. 258 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Po pół roku obowiązywania przepisów, KE nadal nie przeszła do kolejnego etapu procedury, czyli zakomunikowania polskiemu rządowi uzasadnionej opinii.

Autorka tekstu ukończyła Uniwersytet Środkowoeuropejski w 2016 roku.

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze