0:00
0:00

0:00

"Węgry nadal wyprzedzają Polskę w procesie przeobrażenia się w pełny reżim autorytarny. Ale jeśli chodzi o niszczenie niezawisłości sądownictwa i zastraszanie sędziów, można powiedzieć, że uczeń, czyli Kaczyński, przerósł mistrza - Orbána. W pewnym sensie mamy już Budapeszt w Warszawie. Ogłoszony w 2011 roku sen Kaczyńskiego, czyli koszmar demokratów w Polsce, staje się rzeczywistością" - ocenia prof. Laurent Pech w rozmowie z OKO.press.

Prof. Laurent Pech - prawnik, specjalista prawa europejskiego, kieruje katedrą Prawa i Polityki na Uniwersytecie Middlesex w Londynie. Znawca zagadnienia upadku praworządności w Unii Europejskiej. Ostatnio opublikował analizę "Dealing with ‘Fake Judges’ under EU Law", w której na przykładzie Polski omawia zagadnienie zasiadania w sądach osób, które nie są sędziami, w świetle najnowszego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE. Był gościem I Konferencji im. Wiktora Osiatyńskiego w maju 2018 roku.

Anna Wójcik, OKO.press: W jaki sposób przeprowadzenie wyborów prezydenckich, które nie spełniają wymogów z Artykułu 127 Konstytucji (wyborów powszechnych, równych, bezpośrednich i tajnych) wpłynie na postrzeganie Polski w Unii Europejskiej?

Prof. Laurent Pech: W Polsce mamy do czynienia ze stanem coraz większego bezprawia odkąd większość rządząca od 2015 roku zaczęła wprowadzać swój plan podporządkowania sądownictwa i regularnie naruszać polską konstytucję oraz międzynarodowe zobowiązania prawne.

Teraz obserwujemy kulminację tego procesu w formie niekonstytucyjnych i jaskrawo nierównych wyborach prezydenckie. W kampanii nie zapewniono wymogu równości między innymi przez faworyzowanie starającego się o reelekcję prezydenta na antenie telewizji opłacanej przez polskich podatników, która faktycznie jest propagandową machiną formacji rządzącej. Wybory nie będą też w pełni wolne ze względu na różne ograniczenia, między innymi dla uprawnionych do głosowania, którzy chcą głosować poza granicami Polski.

Oczywiście przeprowadzenie takich wyborów jeszcze osłabi reputację Polski w UE. Albo mówiąc inaczej, jeszcze utwierdzi przekonanie, że Polska to drugi po Węgrzech kraj Unii, który zmierza ku autorytaryzmowi.

Nie można też wykluczyć, że sytuacja w Polsce jeszcze się pogorszy - na przykład, gdyby w wypadku przegranych wyborów rządzący skutecznie poinstruowali Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, w której zasiadają nie-sędziowie, aby ta nie stwierdziła ważności wyborów na urząd Prezydenta RP.

Przeczytaj także:

Czy Unia ma instrumenty, żeby w takim wypadku wyciągnąć wobec polskiego rządu konsekwencje prawne?

Na poziomie unijnych w zasadzie nie ma możliwości wyciągnięcia wobec Polski konsekwencji prawnych w wypadku przeprowadzenia wyborów, które nie są równe i nie zgodne z polską konstytucją. Z Brukseli można się co najwyżej spodziewać wyrazów "zaniepokojenia".

Przeprowadzenie wolnych i równych wyborów - z wyjątkiem wyborów lokalnych i wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których w całej Unii mogą głosować obywatele UE - jest obowiązkiem organów krajowych. Oceny tych wyborów pod kątem pluralizmu i legalności dokonują przede wszystkim niezależne organy krajowe.

Na płaszczyźnie politycznej, Parlament Europejski zdążył już podnieść kwestię nierównych i niekonstytucyjnych wyborów prezydenckich w Polsce.

Komisja Europejska i rządy pozostałych państw członkowskich mogą też podnieść tę kwestię w ramach monitoringu toczącego się w ramach procedury z Artykułu 7 Traktatu o UE.

Nie oczekiwałbym jednak od instytucji unijnych działań prawnych na poziomie Trybunału Sprawiedliwości UE. Choć napotkałem ostatnio ciekawą dyskusję prawników o - na razie hipotetycznej - możliwości powołania się na Artykuł 10 Traktatu o UE, żeby stawić opór niedemokratycznym władzom krajowym; ale to na razie wypływanie na nieznane wody.

1. Podstawą funkcjonowania Unii jest demokracja przedstawicielska.

2. Obywatele są bezpośrednio reprezentowani na poziomie Unii w Parlamencie Europejskim.

Państwa Członkowskie są reprezentowane w Radzie Europejskiej przez swoich szefów państw lub rządów, a w Radzie przez swoje rządy; szefowie państw lub rządów i rządy odpowiadają demokratycznie przed parlamentami narodowymi albo przed swoimi obywatelami.

3. Każdy obywatel ma prawo uczestniczyć w życiu demokratycznym Unii. Decyzje są podejmowane w sposób jak najbardziej otwarty i zbliżony do obywatela.

4. Partie polityczne na poziomie europejskim przyczyniają się do kształtowania europejskiej świadomości politycznej i wyrażania woli obywateli Unii.

Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rządy państw członkowskich przynajmniej ostrzegły rząd w Warszawie o możliwych dyplomatycznych konsekwencjach, jeśli ten nie przestanie nagminnie naruszać konstytucji, a także zobowiązań międzynarodowych Polski, w tym zwłaszcza zobowiązań wynikających z Traktatów UE.

Załóżmy, że Andrzej Duda wygrywa wybory prezydenckie, co pozwala obozowi rządzącemu na dalsze naruszanie praworządności i "długi marsz przez instytucje". Co dalsza erozja praworządności i demokracji w Polsce oznacza dla porządku prawnego UE?

W raporcie stanu demokracji na świecie V-Dem, koordynowanym przez badaczy z Uniwersytetu w Göteborgu, Polska znalazła się obok Węgier, Turcji, Serbii, Brazylii oraz Indii w grupie krajów, których ustrój w czasie ostatniej dekady najbardziej się "zautokratyzował". Przez "autokratyzację" rozumie się proces celowego przeobrażania systemu demokratycznego opierającego się na rządach prawa w system faktycznie rządzony przez jedną osobę i/lub jedną partię, choć nie ma to oparcia w prawie ani nie jest w żaden istotny sposób ograniczane proceduralnie czy instytucjonalnie. W przypadku Polski, proces autokratyzacji jest wprost połączony z działaniami partii Prawo i Sprawiedliwość i szerzej - obozu Zjednoczonej Prawicy.

Z kolei w opublikowanym przed kilkoma tygodniami rankingu praworządności opracowanym przez World Justice Project, oceniono, że w przeciągu ostatnich 5 lat w Polsce i w Egipcie doszło do największego pogorszenia się jakości rządów prawa, poprzez zniesienie ograniczeń dla władzy rządu, które jest najbardziej oczywistym symptomem osuwania się w autorytaryzm.

Nie dziwi zatem, że Polska jest pierwszym w historii Unii Europejskiej państwem, wobec którego toczy się specjalny monitoring przewidziany w Artykule 7 Traktatu o UE, a także procedura monitorująca Rady Europy, badająca funkcjonowanie - czy raczej dysfunkcje - instytucji demokratycznych i rządów prawa.

Jak już wspomniałem, istnieje jasne i poważne zagrożenie, że Polska stanie się drugim krajem autorytarnym w Unii Europejskiej. I pierwszym, w którym władze zupełnie zniweczą niezawisłość sędziowską. W tej mierze rząd Zjednoczonej Prawicy prześcignął to, co na Węgrzech zrobił Viktor Orbán.

Są już sygnały, że powiązany wewnętrznie system prawny Unii Europejskiej zaczyna się rozpadać. A jeśli nie będzie można dalej zapewnić współpracy sądowej na rynku wewnętrznym UE, to jeden z najważniejszych wsporników Unii niebawem się zawali.

Czego oczekuje pan od instytucji unijnych w stosunku do Polski - jako prawnik specjalizujący się w prawie europejskim i jako obywateli UE?

Do tej pory Komisja Europejska czterokrotnie uruchomiła postępowaniu przeciwko naruszeniom prawa unijnego przeciwko polskiemu rządowi. Trybunał Sprawiedliwości UE przyznał rację Komisji Europejskiej w obu wydanych do tej pory wyrokach - dotyczących przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym i ustawy o sądach powszechnych. Na wokandzie TSUE jest też skarga dotycząca modelu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Trwa postępowanie dotyczące ustawy kagańcowej, które może się skończyć czwartą skargą.

Moim zdaniem wszystkie te działania Komisji Europejskiej były absolutnie uzasadnione. Komisja Europejska powinna robić więcej i reagować szybciej.

Komisja Europejska powinna wprost zaskarżyć polski rząd do TSUE za nieprawidłowe obsadzenie Trybunału Konstytucyjnego, który celowo przeszkadza stosowaniu w Polsce standardów prawa unijnego.

Podobne działanie Komisja Europejska powinna też podjąć odnośnie neo Krajowej Rady Sądownictwa, w związku z przyczynianiem się przez radę do niszczenia praworządności i represji wobec sędziów w Polsce.

Ważne też, żeby Komisja Europejska zrobiła, co w jej mocy, żeby przestały działać dwa organy podające się za sądy, które są obsadzone osobami udającymi, że są sędziami - mam na myśli "Izbę Dyscyplinarną" oraz "Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Najwyższych".

Rządy państw członkowskich UE i innych krajów, które traktują praworządność poważnie, muszą także publicznie ostrzec PiS o możliwych dwustronnych konsekwencjach politycznych i gospodarczych powtarzających się ataków polskiego rządu na podstawy rządów prawa.

Najważniejsi gracze w UE powinni też mówić wprost i pójść za przykładem amerykańskich urzędników, takich jak Eliot L. Engela, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych amerykańskiej Izby Reprezentantów, który nazwał rzeczy po imieniu i powiedział ostatnio, że „choć Polska jest bliskim i cenionym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, prezydent Duda i jego partia Prawo i Sprawiedliwość osłabili polskie sądownictwo, umieścili na wpływowych stanowiskach w armii partyjnych popleczników i działają na szkodę niezależnych mediów. Do tego Prezydent Duda i jego partia głoszą i propagują odrażające homofobiczne stereotypy oraz polityki skierowane przeciwko osobom LGBTQ, które przeczą prawom człowieka i wartościom, których Ameryka powinna starać się bronić.”

Co powstrzymuje Przewodniczącą Komisji Europejskiej, żeby powiedzieć to samo?

Jakich działań ze strony instytucji UE można realistycznie spodziewać się w trakcie niemieckiej prezydencji w Radzie UE, która przypada na czas negocjacji budżetu?

Można mieć nadzieję, że Komisja Europejska uruchomi dodatkowe postępowania dotyczące naruszania prawa unijnego.

Niemieckiej prezydencji w Radzie UE trudno będzie zrobić mniej w zakresie praworządności w Polsce niż dokonano - a raczej nie dokonano - w czasie chorwackiej prezydencji od stycznia do końca czerwca tego roku.

Priorytetem powinno być jak najszybsze zorganizowanie wysłuchania w ramach postępowania z Artykułu 7. Zwłaszcza, żeby ocenić różnorodne i celowe naruszenia konkretnych wyroków i postanowień Trybunału Sprawiedliwości UE, a także, mówiąc bardziej ogólnie, całego dorobku orzeczniczego TSUE.

Jeśli w końcu zostaną uchwalone przepisy wprowadzające nowy mechanizm, pozwalający na zawieszenie wypłaty funduszu unijnych w przypadku ogólnych niedostatków w dziedzinie praworządności w kraju członkowski UE, ten mechanizm powinien zostać natychmiast uruchomiony wobec polskiego rządu. Wymaga tego wciąż pogarszająca się sytuacja w zakresie praworządności w Polsce.

Na obecnym etapie trudno jednak przewidzieć, kiedy i jaki dokładnie mechanizm zostanie przyjęty. Rządy w Polsce i na Węgrzech robią teraz wszystko, żeby pozbyć się tego mechanizmu albo pozbawić go pazurów. Parlament Europejski powinien powstrzymać te zakusy Warszawy i Budapesztu.

Polska to wciąż nie Węgry. W dużej mierze dlatego, że sytuacja ustrojowa na Węgrzech również się pogarsza. Dlaczego Unia jest tak mało skuteczna w stosunku do reżimu Orbána?

Rzeczywiście, Węgry nadal wyprzedzają Polskę w procesie przeobrażenia się w pełny reżim autorytarny.

Ale jeśli chodzi o niszczenie niezawisłości sądownictwa i zastraszanie sędziów, można powiedzieć, że uczeń, czyli Kaczyński, przerósł mistrza - Orbána.

W pewnym sensie mamy już Budapeszt w Warszawie. Ogłoszony w 2011 roku sen Kaczyńskiego - czyli koszmar demokratów w Polsce - staje się rzeczywistością.

Wpływ UE na reżim Orbána wydaje się ograniczony czy nieskuteczny, ponieważ instytucje UE są raczej silne w słowach niż w czynach.

W ciągu ostatnich 10 lat Komisja Europejska wniosła jedynie 10 skarg do TSUE przeciwko węgierskiemu rządowi, dotyczących nagminnego naruszania przez Węgry podstawowych wartości Unii.

Większość rządów państw członkowskich woli się chować za Komisją Europejską i tylko udawać, że przejmują się praworządnością w obrębie UE. Zamiast co chwilę ogłaszać, że są "zaniepokojone" kolejnymi wydarzeniami na Węgrzech, rządy państw członkowskich, które utrzymują, że bliskie są im wspólne wartości i zasady, na których wspiera się porządek prawny UE, nie powinny tylko mówić, ale działać.

Trzeba też wyraźnie zaznaczyć, jak szkodliwą rolę odgrywa Europejska Partia Ludowa (EPP) w Parlamencie Europejskim. Istnieją dobitne dowody na to, że najważniejsze osoby w ramach EPP wielokrotnie i przez lata chroniły Orbána i jego partię Fidesz przed sankcjami ze strony UE w zamian za partyjna lojalność węgierskich europosłów wywodzących się z Fideszu.

Taka strategia jest dla Unii jako całej samobójcza. Niestety, dotychczas najważniejsi przywódcy w EPP zawsze uważali za priorytet krótkoterminowe, partyjne kwestie, a nie poszanowanie wartości UE, ochronę pieniędzy podatników z państw UE, czy przede wszystkim ochronę obywateli Węgier, czyli obywateli Unii, przed autokratycznym i kleptokratycznym reżimem Orbána.

Jaką wspólnotą będzie Unia Europejska, jeśli co najmniej dwa jej państwa nie będą już spełniać kryteriów demokracji?

Nauczyłem się, że nie wolno lekceważyć tendencji najważniejszych unijnych graczy do samooszukiwania się i celowego odrzucania czy negowania oczywistości.

Do tej pory żaden unijny komisarz czy głowa państwa lub rządu państwa UE publicznie nie powiedzieli, że Węgry pod rządami Orbána przestały być demokracją i stały się autokracją.

Owszem, na Węgrzech regularnie odbywają się wybory, ale mechanizm wyborów został strukturalnie zmanipulowany, żeby zapobiec pokojowej zmianie władzy.

To zjawisko staje się coraz bardziej powszechne na całym świecie. Autorytarni przywódcy wreszcie zrozumieli, co pokazują Nic Cheeseman i Brian Klaas w swojej książce "Jak zmanipulować wybory", że autokraci, którzy godzą się na przeprowadzenie wyborów, są w stanie dłużej utrzymać się od władzy niż autokraci, którzy nie pozwalają społeczeństwu na udział w głosowaniu.

Wybory nie są dla nich groźne, ponieważ jest wiele sposobów na to, żeby je zmanipulować w biały dzień - i to bez ponoszenia konsekwencji w postaci międzynarodowego odium.

Jeśli chodzi o Unię Europejską, zmierzenie się z faktami, czyli, że w UE mamy jeden autorytarny kraj (Węgry) i drugi idący tę samą ścieżką (Polskę) powinno zmusić wszystkich do działania wobec rządów na Węgrzech i w Polsce, które naruszają wartości UE. Bez takiego działania w końcu porządek prawny Unii się zawali, a wraz z nim rynek wewnętrzny.

Nie jestem pewny, jak długo jeszcze można się tak dalej oszukiwać, zanim zobaczymy, jak wzajemnie połączony ekosystem prawa unijnego zacznie się poważnie pogarszać. Na razie widzimy, że sądy krajowe w państwach UE mają coraz więcej wątpliwości, czy mogą ufać polskim sądom. Ponieważ niezależnie sędziowie w Polsce są pod presją arbitralnych postępowań dyscyplinarnych, które partia rządząca może wszcząć, kiedy chce. Albo, ponieważ polskimi sądami kierują osoby, które nie są sędziami.

Wydaje się już oczywiste, że Unia Europejska nie może dalej twierdzić, że jest wspólnotą wartości. Co gorsza, podatnicy z krajów UE utrzymują aparatczyków, którzy chcą rozwalić Unię Europejską od środka.

;
Na zdjęciu Anna Wójcik
Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.

Komentarze