Polska nie doświadcza takiej presji migracyjnej jak Grecja, Włochy czy Hiszpania, więc nie kwalifikuje się do wsparcia z puli solidarnościowej paktu migracyjnego. Będzie mogła jednak uzyskać zwolnienie z wkładu solidarnościowego, w tym nie brać udziału w relokacji migrantów.
Polska będzie mogła ubiegać się o wyłączenie z obowiązkowej kontrybucji solidarnościowej na rzecz państw dotkniętych znaczną presją migracyjną, zgodnie z zapisami paktu migracyjnego – wynika z opublikowanego we wtorek 11 listopada pierwszego raportu Komisji Europejskiej o sytuacji migracyjnej w poszczególnych państwach członkowskich.
To oznacza, że w pierwszym roku obowiązywania paktu migracyjnego, Polska nie będzie musiała brać udziału w relokacji migrantów, ani uiszczać wkładu finansowego na rzecz państw mierzących się z nadmierną presją migracyjną.
Komisja Europejska uznała też Polskę za jeden z krajów, którego sytuacja migracyjna może się pogorszyć.
Dlatego też będzie ona na bieżąco monitorowana i jeśli faktycznie ulegnie pogorszeniu, Polska też będzie miała dostęp do dodatkowego wsparcia solidarnościowego z unijnego zestawu narzędzi wsparcia migracji.
„Tak, jak mówiłem, Polska nie będzie przyjmować migrantów w ramach Paktu Migracyjnego. Ani płacić za to. To już decyzja. Robimy, nie gadamy!” – ogłosił we wtorek 11 listopada w mediach społecznościowych premier Donald Tusk (pisownia oryginalna).
„Tak jak obiecywaliśmy Polska NIE będzie uczestniczyć w procesie relokacji migrantów. Dziś potwierdza to KE. Robimy nie gadamy! Dobra wiadomość w dniu naszego narodowego Święta” – napisał na X także minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński (pisownia oryginalna).
Wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Duszczyk, odpowiadający w rządzie za politykę migracyjną, podkreślił też, że decyzja KE to „olbrzymi sukces polskiego rządu” i że w praktyce oznacza ona, że „Polska jest zwolniona z solidarności [czyli uiszczania wkładu do tzw. puli solidarnościowej – red.] na wiele, wiele lat”.
Tu dwa istotne wyjaśnienia:
We wtorek 11 listopada Komisja Europejska przedstawiła długo wyczekiwany raport o sytuacji migracyjnej w państwach członkowskich oraz wynikającej z tego klasyfikacji państw pod względem kwalifikowania się do wsparcia w związku z nadmierną presją migracyjną lub obowiązkowej solidarności na rzecz państw, które takiej presji doświadczają.
Raport bierze pod uwagę migrację związaną z poszukiwaniem ochrony międzynarodowej i nieregularne przepływy migracyjne, a nie migrację zarobkową na podstawie wiz i pozwoleń na pracę.
Do szacowania presji migracyjnej wykorzystane są statystyki dotyczące wniosków o ochronę międzynarodową złożonych w UE, wniosków o ochronę tymczasową (głównie w związku z wojną na Ukrainie), nielegalnych przekroczeń granic, tzw. ruchów nieautoryzowanych (nielegalnego przemieszczania się po UE osób ubiegających się o ochronę międzynarodową wewnątrz Unii) oraz dane o wydanych decyzjach powrotowych i odmowach wjazdu. Raport uwzględnia też programy przesiedleń i przyjęć humanitarnych.
Pierwotnie raport ten miał zostać zaprezentowany w środę 22 października, ale jego prezentacja została przełożona. Komisja Europejska argumentowała, że po raz pierwszy przygotowuje takie opracowanie, więc potrzebuje więcej czasu. Nieoficjalnie mówiono jednak, że KE nie chce, by raport zdominował obrady szczytu Rady Europejskiej, który odbywał się 23 października oraz wpłynął na wybory parlamentarne w Holandii.
Posługując się ściśle określoną metodologią, za państwa doświadczające znacznej presji migracyjnej, czyli państwa w najtrudniejszej sytuacji, Komisja Europejska uznała Grecję, Cypr, Hiszpanię i Włochy. W tym gronie nie ma więc Polski.
Te cztery państwa członkowskie będą uprawnione do skorzystania z tzw. puli solidarnościowej, czyli unijnego wsparcia, gdy pakt wejdzie w życie w połowie 2026 r.
W ramach puli solidarnościowej, na którą złożą się inne państwa UE, dostępne będą dla nich środki finansowe, wsparcie operacyjne (np. rzeczowe i osobowe, w postaci np. dodatkowego personelu do rozpatrywania wniosków o azyl) lub wsparcie w postaci możliwości relokacji migrantów do innych krajów UE, które przejmą obowiązek rozpatrzenia ich wniosków o azyl.
Wielkość puli solidarnościowej proponuje Komisja Europejska, ale to państwa członkowskie mają prawo zadeklarować, w jakiej postaci chcą uiścić swój wkład.
Ponadto Komisja Europejska uznała Belgię, Bułgarię, Niemcy, Estonię, Irlandię, Francję, Chorwację, Łotwę, Litwę, Holandię, Polskę i Finlandię za kraje zagrożone presją migracyjną ze względu na dużą liczbę migrantów, którzy przybyli do tych krajów w poprzednim roku.
Systemy przyjmowania osób w tych krajach są już bardzo obciążone, dlatego też te kraje będą miały priorytetowy dostęp do unijnego zestawu narzędzi wsparcia migracji, a ich sytuacja zostanie poddana ponownej ocenie w trybie przyspieszonym, jeśli ulegnie pogorszeniu.
Unijny zestaw narzędzi wsparcia migracji to inna pomoc niż pomoc z puli solidarnościowej. To także pomoc finansowa, operacyjna i techniczna, ale w mniejszym zakresie. Kraje z tej grupy mają m.in. dostęp do priorytetowego finansowania z Funduszu Azylu i Migracji (FAMI), którego roczny budżet to ok. 1,2 mld euro.
Ponadto Bułgaria, Czechy, Estonia, Chorwacja, Austria i Polska zostały uznane za kraje, które stoją w obliczu znaczącej presji migracyjnej z powodu skumulowanej presji z ostatnich pięciu lat. Będą one miały możliwość zwrócenia się do Rady o przyznanie pełnego lub częściowego zmniejszenia ich wkładów do puli solidarnościowej na nadchodzący rok.
To właśnie tego elementu dotyczyły wtorkowe komunikaty rządu w mediach społecznościowych.
Polska została więc uznana za kraj, który nie jest w najgorszej sytuacji migracyjnej, tak jak Grecja, Hiszpania, Włochy i Cypr, ale za kraj, którego sytuacja jest poważna i może ulec pogorszeniu.
To pewne rozczarowanie dla polskiego rządu, który oczekiwał, że ze względu na przyjęcie dużej liczby migrantów z Ukrainy, Polska zostanie uznana za kraj kwalifikujący się do wsparcia z puli solidarnościowej. O tym, że tak może być, świadczyły też przecieki medialne z KE. Tak się jednak nie stało.
Do określenia sytuacji migracyjnej Komisja wzięła pod uwagę dane dostarczone przez państwa członkowskie, jak i dane z unijnego urzędu statystycznego Eurostat, agencji UE i Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Metodyka została opracowana przez Komisję Europejską w porozumieniu z państwami członkowskimi.
Raport Komisji Europejskiej to część rocznego cyklu zarządzania migracjami, wprowadzonego na podstawie nowej polityki migracyjnej UE, czyli tzw. paktu o azylu i migracji, który w pełni wchodzi w życie w czerwcu 2026 roku.
Roczny cykl obejmuje:
Na pulę solidarnościową składają się zarówno środki finansowe, jak i wsparcie operacyjne (rzeczowe i osobowe) oraz dobrowolny udział w relokacji migrantów.
To Komisja Europejska proponuje coroczną pulę solidarnościową, czyli określa wielkość wsparcia, które powinno zostać udostępnione krajom mierzącym się z największą presją migracyjną. Ale to poszczególne państwa deklarują, w jakiej postaci chcą w tej puli solidarnościowej partycypować: czy biorą udział w relokacji migrantów, czy raczej chcą udzielić wsparcia finansowego lub operacyjnego.
Propozycja KE co do wielkości puli solidarnościowej jest jednak tylko propozycją i co ciekawe, zgodnie z zapisami paktu migracyjnego, jest ona informacją niejawną. O ostatecznej wielkości puli solidarnościowej decyduje Rada UE, czyli państwa członkowskie. Jawne będą dopiero uzgodnione przez Radę prawnie wiążące wkłady solidarnościowe poszczególnych państw.
Duńska prezydencja w Radzie UE zapowiada, że będzie chciała przeprowadzić negocjacje w sprawie wielkości puli solidarnościowej jeszcze do końca roku.
Pomimo że solidarnościowe zapisy paktu migracyjnego są bardzo elastyczne, a państwa członkowskie same mogą wybrać, w jaki sposób kontrybuują w systemie solidarnościowym, to wciąż wiele krajów wykazuje opór wobec nowej unijnej polityki migracyjnej.
Do tej pory Budapeszt, Bratysława i Warszawa, a po wyborach w Czechach, jeśli ukonstytuuje się rząd Andreja Babisza, także Praga, zapowiedziały, że albo w całości nie wdrożą paktu migracyjnego, albo – jak w przypadku Polski – że nie wdrożą żadnych części paktu migracyjnego, które miałyby nałożyć na kraj obowiązek relokacji migrantów lub „płacenia kar finansowych” za brak udziału w relokacji.
Postrzeganie kontrybucji finansowych jako „kar” za nieprzyjmowanie migrantów to narracja żywcem skopiowana ze skrajnej prawicy. I manipulacja, do wkład finansowy to nie sankcje, lecz jedna z możliwych form partycypacji w systemie solidarnościowym.
Komisja Europejska podkreśla, że pakt migracyjny to obowiązujące unijne prawo, a od jego wdrożenia nie ma odstępstw – jest to obowiązek każdego państwa członkowskiego.
„Pakt migracyjny to ogromna reforma” – mówił we wtorek 11 listopada Magnus Brunner, unijny komisarz ds. wewnętrznych i migracji. „Jej celem jest odzyskanie kontroli nad tym, co się dzieje w UE (...), przywrócenie zaufania między obywatelami i instytucjami (...). Ta reforma jest bardzo potrzebna, bo widzimy rosnącą frustrację ludzi, także z tego powodu, że istniejące zasady [azylowe – red.] są często [przez osoby migrujące – red.] ignorowane” – mówił Magnus Brunner.
Pakt migracyjny to na ten moment osiem aktów prawnych, regulujących takie kwestie jak:
Przepisy te weszły w życie w maju 2024 roku, a państwa członkowskie mają dwa lata na ich implementację. To oznacza, że pakt migracyjny będzie obowiązywał w pełni od czerwca 2026 roku.
Państwa, które nie wdrożą przepisów, ryzykują pozwem do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zajmuje się monitorowaniem przestrzegania europejskiego prawa.
Wdrożenie przepisów paktu migracyjnego odbywa się na podstawie tzw. narodowych planów implementacji, które państwa członkowskie miały złożyć do KE do końca grudnia 2024. Co ciekawe, Polska jest jednym z krajów, które wciąż tego nie zrobiły.
Pytany o to komisarz Brunner we wtorek 11 listopada podczas konferencji prasowej potwierdził, że faktycznie Polska takiego planu nie zgłosiła, ale „na poziomie technicznym współpraca z Polską przebiega bardzo dobrze”. Komisja Europejska nie odpowiedziała na pisemne pytanie OKO.press, dlaczego, skoro złożenie narodowego planu implementacji to bezwzględny obowiązek prawny, jest tak pobłażliwa wobec polskiego rządu w tej sprawie.
Wciąż jeszcze są trzy elementy unijnej polityki migracyjnej, których nie udało się wynegocjować:
Pierwszy roczny raport Komisji Europejskiej o sytuacji migracyjnej w UE stwierdza, że napływ ludności spoza UE do UE w ciągu ostatniego roku spadł o 21 procent, a liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy o 21 proc.
We wtorkowej publikacji Komisja przedstawiła też plan przesiedleń i przyjmowania ze względów humanitarnych na lata 2026–2027. W tym okresie UE jest gotowa maksymalnie przyjąć 15 230 osób. Ten plan dotyczy przyjmowania osób potrzebujących ochrony międzynarodowej z krajów spoza UE, które zostały wcześniej przesiedlone, a o ich przyjęcie do UE wnioskują takie organizacje jak np. UNHCR.
W środę 12 listopada raport Komisji Europejskiej został przedstawiony Parlamentowi Europejskiemu podczas odbywającej się w Brukseli sesji plenarnej. Opinie na temat propozycji KE były bardzo podzielone.
Grupa Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Koalicja Obywatelska i PSL z Polski, wyrażała poparcie dla paktu migracyjnego i apelowała o jego jak najszybszą implementację. To stanowisko odmienne od stanowiska Koalicji Obywatelskiej, która do tej pory nie złożyła w Komisji Europejskiej planu implementacji paktu migracyjnego.
„Mamy narzędzia (…) Teraz czas zacząć ich używać” – mówił o pakcie migracyjnym Tomas Tobé, europoseł szwedzkiej partii liberalno-konserwatywnej Moderaci z EPL. Europoseł podkreślał, że to bardzo ważne, że UE działa wspólnie w sprawie migracji, bo to „sprawa europejska”. Dodał, że wciąż do opracowania jest dyrektywa powrotowa i rozporządzenia o wykazie krajów bezpiecznych i że EPL „zachowa się w tej sprawie odpowiedzialnie”.
Ana Catarina Mendes z hiszpańskiej Partii Socjalistycznej, wypowiadająca się w imieniu zrzeszającej partie lewicowe, w tym polską Lewicę, grupy Socjalistów i Demokratów, podkreśliła, że martwi ją brak przejrzystości wokół niektórych elementów paktu, w tym negocjacji wokół puli solidarnościowej. Mendes podkreśliła też, że grupa S&D jest przeciwna dowolności wyboru przez państwa członkowskie rodzaju wkładu solidarnościowego.
„Dzisiejsza debata to po raz kolejny dyskusja nie tylko o polityce migracyjnej, ale także o wizji Europy. Czy chcemy być Europą solidarności i podzielonej odpowiedzialności, czy też Europą tych, którzy płacą, bo nie chcą przyjąć uchodźców?” – mówiła posłanka.
Wypowiadający się jako trzeci w kolejności w imieniu antyeuropejskiej grupy Patriotów dla Europy Fabrice Leggeri z francuskiego Zjednoczenia Narodowego (w tej grupie zrzeszonych jest 3 europosłów Konfederacji) po raz kolejny mocno skrytykował pakt migracyjny, uznając go za „łamanie demokracji”.
„Komisja nie proponuje zarządzania migracjami: zmusza państwa europejskie do kapitulacji w obliczu zjawiska migracji. Dzięki temu paktowi każde państwo europejskie, które odmówi rozmieszczenia migrantów w swoich miastach i wsiach, będzie narażone na surowe sankcje finansowe (...) Zmuszając państwa do przyjmowania migrantów, łamiecie podstawową zasadę, której nasz kontynent jest kolebką: demokrację” – mówił francuski europoseł.
Zaskakująco umiarkowana w tonie była za to wypowiedź Assity Kanko, europosłanki z belgijskiej partii rządzącej Nowy Sojusz Flamandzki, która zabrała głos w imieniu grupy Europejskiej Konserwatystów i Reformatorów, do której należy Prawo i Sprawiedliwość. Kanko nie tylko nie skrytykowała paktu migracyjnego, ale wręcz podziękowała Komisji Europejskiej za „niezwykle klarowny raport” i upomniała się o „godne powroty” dla migrantów, czyli o pilne zakończenie prac nad nową dyrektywą powrotową.
„Dzięki centroprawicowej wizji możemy stworzyć Europę, która jest bezpieczna, humanitarna i zjednoczona” – mówiła europosłanka, prezentując grupę EKR jako grupę europejskiego, politycznego mainstreamu, do którego ta bardzo chciałaby należeć.
Bardzo pozytywnie o propozycji Komisji w imieniu zrzeszającej partie liberalne i centrowe grupy Odnowić Europę wypowiedziała się Fabienne Keller z francuskiej partii Odrodzenie prezydenta Emmanuela Macrona. Keller podkreśliła, że w pełni uznaje zaproponowaną przez KE klasyfikację państw kwalifikujących się do pomocy z puli solidarnościowej i domaga się jak najszybszego wdrożenia paktu migracyjnego.
„To bardzo ważne, by uporać się z tym do czerwca 2026” – apelowała europosłanka.
Krytycznie zarówno o całym pakcie migracyjnym, jak i klasyfikacji państw pod względem presji migracyjnej, wypowiedziała się za to Mélissa Camara z francuskiej partii Ekologów w imieniu grupy Zielonych / Wolne Przymierze Europejskiej. Camara podkreśliła, że wielką słabością paktu jest niedostateczna ochrona praw podstawowych osób migrujących oraz możliwość uniknięcia przyjmowania jakichkolwiek migrantów w ramach relokacji.
„Już na etapie przyjmowania paktu obawialiśmy się braku solidarności i słabych gwarancji w zakresie praw podstawowych (...) Pierwsze elementy rocznego sprawozdania potwierdzają to: większość państw członkowskich jest sklasyfikowana jako „pod presją migracyjną”, a zatem zwolniona z obowiązku przyjmowania uchodźców i partycypowania w systemie solidarnościowym. Ostatecznie tylko dziewięć krajów musi wykazać się solidarnością. System ten nie jest ani sprawiedliwy, ani trwały” – mówiła.
W podobnym tonie raport Komisji skrytykowała też Estrella Galán z hiszpańskiej partii Sumar, wypowiadająca się w imieniu grupy Lewica.
„Spośród dwudziestu siedmiu państw zdecydowaliście, że tylko dziewięć krajów będzie wnosić wkład [solidarnościowy – red.]. Niedopuszczalne jest nazywanie solidarnością mechanizmu, który pomija kraje centralne Unii Europejskiej. Nie możemy pozwolić, aby kraje południowe zostały pozostawione same sobie, podobnie jak osoby potrzebujące godnego przyjęcia (…) Europa nie boryka się obecnie z kryzysem migracyjnym, ale z kryzysem wartości, który zagraża projektowi europejskiemu, a państwa propozycja jest jego ostatecznym ciosem” – powiedziała posłanka.
Mary Khan, europosłanka Alternatywy dla Niemiec, największej partii z grupy Europa Suwerennych Narodów, która zrzesza antyeuropejskie partie skrajnej prawicy (tu zrzeszonych jest 3 europosłów Konfederacji), krytykowała solidarnościowe rozwiązania paktu migracyjnego, uznając je za „system przymusu”, a nie solidarności.
„Kto nie chce przyjmować migrantów, musi zapłacić. To nie jest solidarność, to system przymusu, który utrwala migrację, zamiast ją powstrzymać, i karze kraje, które chronią swoje granice i obywateli (…) Europa nie potrzebuje sztucznej solidarności, ale odwagi, by wreszcie chronić swoje granice” – mówiła posłanka.
O tym, że wkład finansowy to nie sankcje, a dobrowolny rodzaj partycypacji w systemie solidarnościowym, pisaliśmy już tutaj.
Prawa człowieka
Świat
Marcin Kierwiński
Donald Tusk
Komisja Europejska
Unia Europejska
migracja
pakt migracyjny
polityka migracyjna
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze