Europejska Partia Ludowa konsekwentnie działa na rzecz normalizacji skrajnej prawicy. Teraz złożona z partii narodowo-konserwatywnych grupa EKR ma być częścią nowej europejskiej koalicji, która da mandat nowej Komisji Europejskiej
To już oficjalne: Europejska Partia Ludowa, do której należy m.in. PO i PSL, szeroko otwiera drzwi dla narodowych konserwatystów w Parlamencie Europejskim.
Zdaniem szefa grupy EPL Manfreda Webera, zrzeszający partie nacjonalistyczne i eurosceptyczne Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, do których należy m.in. PiS, są częścią „szerokiego, proeuropejskiego centrum”.
To właśnie ta „szeroka, proeuropejska koalicja”, rozciągająca się „od Zielonych po EKR”, w środę 27 listopada ma poprzeć nową Komisję Europejską, skompletowaną przez Ursulę von der Leyen. Urzędowanie rozpocznie w grudniu.
Podczas konferencji prasowej w Parlamencie Europejskim w Strasburgu we wtorek 26 listopada, dzień przed głosowaniem w PE nowej Komisji Europejskiej, szef Europejskiej Partii Ludowej (EPL), niemiecki polityk Manfred Weber, z pełną powagą stwierdził: Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) są częścią „proeuropejskiego, demokratycznego centrum”.
O tym, że do grupy należą partie w większości nacjonalistyczne, eurosceptyczne czy antyimigranckie, które nie spełniają wymogów tzw. testu Webera – nie są jednocześnie proeuropejskie, propraworządnościowe i proukraińskie, szef EPL już się nie zająknął.
Do EKR należy m.in. Prawo i Sprawiedliwość, Bracia Włosi, rumuński AUR, Szwedzcy Demokraci czy Partia Finów.
„Jako szef Europejskiej Partii Ludowej jestem bardzo zadowolony [z uformowania tej szerokiej koalicji – red.], bo potrzebujemy stabilnej większości w Parlamencie Europejskim. W przeciwnym razie nie będziemy w stanie dowieźć tego, co obiecaliśmy Europejczykom” – powiedział Manfred Weber podczas wtorkowej konferencji prasowej w PE.
Podkreślił, że „to dzięki EKR udało się zatwierdzić kandydatów na komisarzy nowej Komisji Europejskiej”.
„Bez głosów EKR w nowej Komisji Europejskiej nie byłoby socjalistki Teresy Ribery czy liberała Stéphane’a Séjourné'go (...). Wszyscy kandydaci na komisarzy wystawieni przez grupy liberałów i socjaldemokratów zostali zatwierdzeni dzięki głosom EKR. Bardzo się cieszę, że to szerokie centrum – od Zielonych po EKR – stało się rzeczywistością” – stwierdził Weber.
Wysłuchania kandydatów i przegłosowanie nowej Komisji Europejskiej było najważniejszym zadaniem grup politycznych po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. W środę 27 listopada ten burzliwy proces znajdzie swój finał: szefowa Komisji Europejskiej ma przedstawić priorytety na nową kadencję, a całe kolegium komisarzy zostanie poddane pod głosowanie na sesji plenarnej.
Jeszcze przed głosowaniem wiadomo, że von der Leyen ma odpowiednią większość.
M.in. dzięki głosom części europosłów EKR i części Zielonych, którzy ostatecznie odpuścili swój sprzeciw – w ostatnich dniach zostali bowiem przez EPL wyraźnie dopieszczeni.
Ta deklaracja Manfreda Webera o nowej, szerokiej, proeuropejskiej koalicji nie zaskakuje, jeśli wziąć pod uwagę trwające już mniej więcej od dwóch lat zbliżenie Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska i PSL, z grupą Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy m.in. PiS.
W takich krajach jak Chorwacja, Finlandia, Szwecja (nieformalnie) czy Holandia już od jakiegoś czasu mamy rządy, w których partie z Europejskiej Partii Ludowej współrządzą ze zrzeszonymi w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów partiami skrajnej prawicy.
To Europejska Partia Ludowa przoduje w łamaniu kordonu sanitarnego, którym przynajmniej teoretycznie miała być otoczona narodowo-konserwatywna i skrajna prawica.
To też Europejska Partia Ludowa najmocniej forsowała wywindowanie kandydata na komisarza z grupy EKR, Włocha Raffaela Fitto, do roli wiceprzewodniczącego nowej Komisji Europejskiej. Zgodnie z propozycją szefowej KE Ursuli von der Leyen, Fitto ma objąć stanowisko wiceprzewodniczącego KE do spraw spójności i reform. To mocna, gospodarcza teka.
Wyróżniając w ten sposób włoskiego kandydata, Ursula von der Leyen chciała zapewnić sobie przychylność premierki Włoch Giorgi Meloni w Radzie UE. Włochy to trzecie co do wielkości państwo w UE. Głos Meloni dużo znaczy w procesach decyzyjnych w Radzie. Jej znaczenie jeszcze wzrosło w związku z wygraniem wyborów prezydenckich w USA przez Donalda Trumpa. Mało który przywódca w UE (może za wyjątkiem Viktora Orbána) ma z Trumpem i jego środowiskiem tak dobre relacje jak Giorgia Meloni.
Manfred Weber tę współpracę rozciągnął jeszcze dalej: włączając EKR do grona grup, z którymi Europejska Partia Ludowa tworzy w Parlamencie Europejskim nie w pełni formalną, ale jednak rządzącą koalicję. „Rządząca” w kontekście UE oznacza zdolna do procedowania europejskiego prawa.
Do tej pory ta koalicja składała się jedynie z partii, które faktycznie można uznać za polityczne centrum: socjalistów i demokratów z S&D, liberałów z Odnowić Europę (Renew Europe – RE) oraz (od czasu do czasu) Zielonych, o których sam Weber mówi, że to „bez wątpienia grupa bardzo proeuropejska, propraworządnościowa i wspierająca dla Ukrainy”.
Jeszcze tydzień temu te grupy – zwłaszcza S&D i Zieloni – bardzo głośno protestowały przeciwko rozszerzeniu współpracy na EKR. Cały czas deklarują, że na taką współpracę się nie godzą.
Ale żadnej z nich nie udało się powstrzymać tego mariażu EKR z EPL.
Zostali ograni przez Webera i – co tu dużo mówić – także przez szefową KE Ursulę von der Leyen.
Początkowo wydawało się, że między Ursulą von der Leyen a Manfredem Weberem w kwestii tego, z kim współpracować na forum PE w nowej kadencji, istnieje istotna rozbieżność. Von der Leyen miała optować za większością z S&D, liberałami i Zielonymi, która da jej pewność w realizacji np. Zielonego Ladu. Weber miał się skłaniać ku bardziej prawicowej większości z EKR, z którymi łatwiej będzie wdrażać kolejne rozwiązania np. w obszarze migracji.
Źródeł tej rozbieżności można było doszukiwać się w niemieckiej polityce krajowej. CDU, z której pochodzi von der Leyen, przychylnie patrzy na koalicje z Zielonymi – nie raz już rządzili w takim formacie. Tymczasem dużo bardziej konserwatywna bawarska CSU, z której pochodzi Weber, mimo że to siostrzana partia CDU, ma w tej kwestii zupełnie odmienne stanowisko: żadnej współpracy z Zielonymi. Zieloni są dla CSU stanowczo zbyt progresywni i radykalni.
Wielu komentatorów, tłumacząc tę rzekomą rozbieżność między Weberem a von der Leyen, przytacza jeszcze wątki z ich politycznej przeszłości. To Manfred Weber był kandydatem grupy EPL na szefa Komisji Europejskiej w 2019 roku, gdy szefową KE po raz pierwszy została von der Leyen. Weber nie dostał bowiem wystarczającego poparcia od rządów państw członkowskich i w ostatniej chwili został zastąpiony. Ma to być rzekomo zadra, która stawia go często na kolizyjnym kursie z von der Leyen.
Ale polityczna rzeczywistość dziś wygląda dziś nieco inaczej: wydaje się, że między von der Leyen a Weberem istnieje polityczna koordynacja, a gra obliczona na poszerzenie europejskiej koalicji przynosi im istotne korzyści.
Von der Leyen utrzymuje dobre relacje z lewą stroną sceny politycznej. Dwa dni przed głosowaniem nad poparciem dla kolegium komisarzy ogłosiła m.in., że jeden z byłych przewodniczących Zielonych, Philippe Lamberts z belgijskiej partii Ecolo, otrzyma stanowisko doradcy politycznego nowej Komisji ds. transformacji klimatycznej.
Powierzenie Lambertsowi tego stanowiska ma być dodatkowym zapewnieniem dla Zielonych, że Zielony Ład i walka ze zmianami klimatu zostają wysoko na liście priorytetów nowej KE.
W wydanym w tej sprawie oświadczeniu von der Leyen powiedziała też, że dla niej Zieloni są członkami tej „demokratycznej, proeuropejskiej koalicji, z którą chce pracować”. To mocna deklaracja szefowej Komisji Europejskiej wobec grupy politycznej, która częścią tej koalicji chciała być od samych wyborów, a była trzymana na dystans.
Po tej deklaracji von der Leyen część Zielonych zapowiedziała, że zagłosuje za nową Komisją, choć długo nie było to pewne. O tym, że ma zaufanie do von der Leyen w sprawie tej woli współpracy na wtorkowej konferencji prasowej w PE mówiła też szefowa Zielonych Terry Reintke.
„Mieliśmy bardzo dobre rozmowy z Ursulą von der Leyen. Nie mam żadnych powodów, by wątpić w to, że szefowa KE chce współpracy z nami” – mówiła Reintke w odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego Zieloni są nagle gotowi przymknąć oko na wysokie stanowisko dla Fitto i zaakceptować nową Komisję.
Z drugiej strony Manfred Weber politycznie umizgiwał się do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Dokładnie taki charakter miały jego wtorkowe wypowiedzi o tym, jakoby EKR był częścią "europejskiego centrum”.
Do tej pory Weber jak ognia unikał jakichkolwiek deklaracji o EKR.
To pierwszy raz, gdy z jego ust, pada tak jasna deklaracja o gotowości współpracy z tą grupą. To, dlaczego pojawia się ona akurat teraz, jest oczywiste: to cena za poparcie europosłów EKR dla nowej Komisji. To samo dotyczy Zielonych.
W praktyce sytuacja, którą politycznie wykreowali Weber i von der Leyen, jest więc taka: Europejska Partia Ludowa ma alternatywną większość. Kiedy chce, może współpracować ze skrajną prawicą, a kiedy chce może dogadywać rozwiązania z liberałami, socjalistami i demokratami i Zielonymi. To daje im znacznie szersze pole manewru i mocniejszą pozycję negocjacyjną.
O tym, że tak jest, w rozmowie z OKO.press już w listopadzie mówiła współprzewodnicząca Zielonych Terry Reintke oraz szef delegacji Nowej Lewicy do PE, członek grupy Socjalistów i Demokratów Krzysztof Śmiszek.
Socjaliści i demokraci oraz liberałowie z Odnowić Europę, którzy jeszcze tydzień temu deklarowali, że pod żadnym pozorem nie zgodzą się na tego rodzaju współpracę ze skrajną prawicą w ramach nowej KE (S&D deklarowało to znacznie wyraźniej niż liberałowie z Odnowić Europę) i usiłowali ją zablokować, dziś umywają ręce, twierdząc, że nic więcej nie dało się zrobić.
Podczas wtorkowych konferencji prasowych zapytaliśmy o to zarówno szefową S&D Iratxe Garcíę Pérez, jak i szefową RE Valérie Hayer: dlaczego przymykają oko na tę współpracę ze skrajną prawicą. Obie grupy zadeklarowały bowiem, że zamierzają poprzeć nową Komisję.
„Czy jesteśmy rozczarowani i chcielibyśmy, by było inaczej? Tak (...). Czy sprzeciwiamy się tego rodzaju wzmacnianiu pozycji skrajnej prawicy? Tak (...). Zamiast jednak mówić o tym, co nam się nie udało, wolimy mówić o tym, co się nam udało. Udało się podpisać zobowiązanie do współpracy z EPL i Odnowić Europę, które ma zagwarantować stabilność naszej proeuropejskiej koalicji” – powiedziała García Pérez.
Valérie Hayer ze sporą dozą lekkości przyznała, że „nie zawsze udaje się wynegocjować to, na czym komuś zależy”. „Musimy stawić czoła sytuacji takiej, jaką ona jest” – powiedziała Hayer.
Obie grupy jako listek figowy dla swojej negocjacyjnej porażki przywołują podpisanie z EPL deklaracji o współpracy. To bardzo ogólnikowy i skrótowy dokument, który ma być namiastką umowy koalicyjnej. Trzy grupy deklarują w nim gotowość do współpracy w ciągu najbliższych pięciu lat wokół kilku priorytetów, m.in.: wzmacniania konkurencyjności europejskich gospodarek, rozbudowy europejskich zdolności obronnych, zarządzania migracją, wzmacniania ochrony socjalnej w UE czy bezpieczeństwa żywności.
Ale nie ma w nim ani słowa o wykluczeniu współpracy ze skrajną prawicą.
S&D oraz liberałowie utrzymują, że ta deklaracja to sposób na wymuszenie na EPL trzymania się tej prawdziwie proeuropejskiej i demokratycznej większości. Ale wtorkowe słowa Manfreda Webera o tym, jak on widzi nowe, europejskie centrum, obnażają jej słabość.
Podpisanie takiego dokumentu nie było zresztą dla EPL żadnym problemem, a wręcz wizerunkowo bardzo grupie pasuje: EPL potrzebuje podtrzymywać wizerunek siły proeuropejskiej, prodemokratycznej, chroniącej europejską demokrację przed radykałami i innymi zagrożeniami. A że praktyka wygląda nieco inaczej? Cóż, ideały zawsze giną w zderzeniu z rzeczywistością.
W deklaracji o współpracy z EKR wyrażonej przez Manfreda Webera dzień przed głosowaniem nowej Komisji Europejskiej, nie można jednak nie dopatrzyć się kolejnego kroku europejskiej centroprawicy w stronę legitymizacji i normalizacji niebezpiecznych prawicowych i nacjonalistycznych dyskursów.
Pomimo pewnych zmian, grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów wciąż jest domem dla kilku skrajnie prawicowych partii, które nie zdają „testu Webera”: nie są jednocześnie proeuropejskie, proukraińskie i propraworządnościowe. I to pomimo że najbardziej kontrowersyjni jej członkowie – tacy jak np. prorosyjska Rekonkwista z Francji, czy mocno eurosceptyczny hiszpański VOX, po wyborach wystąpili z grupy i przenieśli się do innych frakcji.
Do EKR należy np. rumuński AUR. AUR to partia skrajnie nacjonalistyczna, populistyczna i fundamentalistyczna religijnie, która postuluje np. zjednoczenie pod jedną flagą wszystkich Rumunów mieszkających w państwach ościennych – to jednoznaczne nawiązanie do agresywnej polityki państwa rumuńskiego w okresie międzywojennym, kiedy dzięki atakom na sąsiadów rzeczywiście udało się zjednoczyć wszystkie ziemie, na których zamieszkiwali Rumunii i utworzyć tzw. Wielką Rumunię. „Wielka Rumunia” powstała w 1920 roku. Była urzeczywistnieniem nacjonalistycznych pragnień rumuńskich polityków.
AUR to też partia skrajnie homofobiczna i antyrównościowa. Domaga się wprowadzania polityk, które byłyby odzwierciedleniem ortodoksyjnej wizji rodziny i roli kobiety.
Do EKR należą też Szwedzcy Demokraci. To nacjonalistyczne, ksenofobiczne i skrajnie antyimigranckie ugrupowanie poparcie polityczne buduje na szczuciu migrantami, szerzeniu antyislamskich stereotypów i wzniecaniu nacjonalistycznych mitów o dawnej świetności białej Szwecji. Na łamach OKO.press pisaliśmy o tym wielokrotnie, m.in. w tym tekście.
Jeszcze do 2018 roku, kiedy po raz pierwszy w wyborach parlamentarnych zdobyli aż 17 procent głosów, byli marginalizowani w szwedzkim parlamencie: inne partie nie wchodziły z nimi w koalicje. Uważano, że to sposób na obronienie Szwecji przed rasizmem i populizmem. Kordon sanitarny pękł w 2022 roku, kiedy to nie kto inny, a zdesperowani, by ponownie sięgnąć po władzę Moderaci z Europejskiej Partii Ludowej, postanowili współpracować z SD w niektórych obszarach. Na przykład w kwestii zmian polityki migracyjnej.
EKR jest też wciąż domem dla zbliżonej charakterem do Szwedzkich Demokratów Partii Finów. Partia Finów to ugrupowanie populistyczne i nacjonalistyczne, które w ostatnich wyborach parlamentarnych w Finlandii w 2022 roku postulowali cięcie wsparcia socjalnego dla osób o imigranckim pochodzenia oraz wstrzymanie zielonej transformacji.
Partia Finów to partia antyimigrancka i antyeuropejska. Charakterystykę tego ugrupowania w wywiadzie OKO.press przedstawiała komentatorka polityczna i politolożka Josefina Sipinen z Uniwersytetu w Tampere przy okazji wyborów parlamentarnych z kwietnia 2022 roku.
Członkowie Partii Finów, a także były przewodniczący, bywali karani za rasistowskie wypowiedzi i mowę nienawiści. Partia popularność zdobyła w latach 2005 – 2010 na gruncie bardzo radykalnych antyimigranckich i antyunijnych haseł. W wyborach w 2011 roku opowiadała się głównie przeciwko unijnej polityce ratowania państw strefy euro, wysokim składkom do unijnego budżetu czy świadczeniom socjalnym przyznawanym imigrantom w Finlandii.
Pomimo pewnych istotnych przemian to wciąż partia nacjonalistyczna, która, jak głosi, na pierwszym miejscu stawia „dobro Finów”. Przy czym za Finów uznaje jedynie tych, którzy nie mają imigranckiego pochodzenia. Wciąż jest to partia populistyczna i bardzo konserwatywna, sprzeciwiająca się prawom mniejszości seksualnych, zielonej transformacji itp.
Co do Braci Włochów, którzy pod wieloma względami wprowadzają we Włoszech skrajnie konserwatywne polityki, np. ograniczając prawa osób LGBT+, warto wspomnieć, że partia wciąż nie odcięła się od swojej faszystowskiej przeszłości.
W logo partii, którą Manfred Weber zalicza do „nowego, europejskiego centrum”, wciąż widnieje faszystowski symbol: trójkolorowy płomień. Czarna kreska w tym symbolu to trumna Benito Mussoliniego. Trzy kolorowe kreski nad nią: zielona, biała i czerwona, to wieczny płomień, który tli się nad trumną włoskiego dyktatora jako świadectwo żywotności jego spuścizny i nieprzemijającej pamięci o nim.
Giorgia Meloni nigdy nie pokusiła się o modyfikację loga, mimo że od spuścizny Mussoliniego próbowała się odżegnywać.
Dla polskiego odbiorcy kluczowe jest jeszcze jedno pytanie: jak szef Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska, i który wielokrotnie wyrażał dumę z faktu wygrania przez Donalda Tuska wyborów w Polsce, zapatruje się na to, że do tak postrzeganego przez niego politycznego centrum należy też PiS, który dla niszczenia demokracji w UE zrobił więcej niż mało kto.
PiS, owszem, opowiada się zdecydowanie za pomocą dla Ukrainy, czym wypełnia jeden z warunków Webera do potencjalnej współpracy, ale trudno go uznać za partię proeuropejską i propraworządnościową. Antyeuropejska propaganda PiS, która była jednym z głównych motorów utrzymywania poparcia przez partię Jarosława Kaczyńskiego, raczej nie sprzyja budowaniu zaangażowania Polaków w projekt europejski. Dokonań tej partii w kwestii rozmontowywania zasad państwa prawa, chyba też nie musimy nikomu przypominać. Dość wspomnieć, że przez lata Polska miała wstrzymane wypłaty środków unijnych ze względu na łamanie praworządności, a nowy rząd już ponad rok zmaga się z jej przywracaniem.
Zapytaliśmy więc Manfreda Webera o to, czy jego zdaniem PiS także należy do tego „szerokiego politycznego centrum”. Oto jego odpowiedź:
„Oczywiście PiS nie należy do grona tych partii, z którymi możemy współpracować. Wszyscy widzieliśmy, co działo się w Polsce z praworządnością pod rządami tej partii. PiS nie jest więc członkiem tej szerokiej koalicji, o której mówię. Zresztą, europosłowie PiS najprawdopodobniej nie poprą Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Partie z EKR muszą być traktowane z osobna, nie wszystkie spełniają nasze kryteria” – stwierdził Weber.
Na pytanie o to, czemu w takim razie wygłasza takie stwierdzenia na temat całego EKR, zamiast poczynić te istotne rozróżnienia, nie odpowiedział.
A jak na współpracę między Europejską Partią Ludową i grupą EKR zapatrują się europosłowie z Polski? Jeszcze na początku listopada zapytaliśmy o to wiceprzewodniczącego grupy i szefa polskiej delegacji do EPL Andrzeja Halickiego. Europoseł PO także dzieli EKR na tę część, która zajmuje „konstruktywne stanowiska” i na tę, która tego nie robi. Jako przykład partii z grupy, która zajmuje owe „konstruktywne stanowiska” wymienił partię Giorgi Meloni, ale pochwalił też współpracę z niektórymi europosłami PiS, m.in. z Bogdanem Rzońcą w komisji budżetowej.
„Kwestia ewentualnej współpracy między EPL a EKR w całości zależy od tego, jak grupa EKR będzie chciała się pozycjonować. Czy będzie w ramach tej Komisji Europejskiej i tej Rady Europejskiej partnerem konstruktywnym i twórczym, czy awanturniczym i destrukcyjnym?” – powiedział.
Na pytanie o to, czy wyobraża sobie współpracę z PiS-em, stwierdził, że jeśli PiS będzie chciał głosować razem z EPL, „on ich powstrzymywał nie będzie”.
Głosowanie nad nową Komisją Europejską odbędzie się podczas sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w środę 27 listopada o godzinie 12:00. Wcześniej, o 09:00 rozpocznie się debata z udziałem szefowej KE Ursuli von der Leyen, która przedstawi priorytety na następną kadencję.
Aby uzyskać zatwierdzenie, Kolegium Komisarzy potrzebuje poparcia zwykłą większością głosów, czyli głosami połowy obecnych europosłów, a nie połowy izby. Po wyborze przez Parlament i formalnym mianowaniu przez Radę Europejską większością kwalifikowaną nowa Komisja Europejska ma rozpocząć pracę 1 grudnia 2024 roku.
Procedura zatwierdzenia nowego składu Komisji Europejskiej jest opisana w artykule 17 ust. 7 – Traktatu o Unii Europejskiej. Proces mianowania przez Radę Europejską może odbyć się w formie procedury pisemnej – tak było w 2019 roku. Tym razem będzie zapewne podobnie, bo następny szczyt Unii Europejskiej jest zaplanowany dopiero na połowę grudnia.
Po mianowaniu członkowie kolegium komisarzy muszą jeszcze złożyć przysięgę. Składając uroczystą przysięgę, zobowiązują się do przestrzegania Traktatów oraz Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej, a także do wykonywania swoich obowiązków z pełną niezależnością i w interesie ogólnym Unii.
Świat
Wybory
Giorgia Meloni
Donald Tusk
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Bracia Włosi
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
Europejska Partia Ludowa
przesłuchania komisarzy UE
wybory do Parlamentu Europejskiego 2024
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze