0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kamila Kotusz / Agencja GazetaKamila Kotusz / Agen...

Politycy rządzącego obozu o tym, co zrobią z Polską po wygranych wyborach prezydenckich, zaczęli mówić już po wieczorze wyborczym Andrzeja Dudy w niedzielę 12 lipca.

W mediach pojawił się dotychczas trzymający się z dala od kamer minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. O tym, jak widzi dalsze rządy, opowiedział w poniedziałek 13 lipca 2020 w TV Trwam Tadeusza Rydzyka.

To nie była zapowiedź pojednania w podzielonym na pół kraju, a ostatecznej rozprawy z jeszcze niezależnymi instytucjami w Polsce i przejmowania kontroli nad kolejnymi obszarami życia społecznego kraju.

Ziobro naciska na szybkie dokończenie rewolucji PiS, bo jak ostrzegał w TV Trwam, od tego zależą wyniki kolejnych wyborów w Polsce (najbliższe będą w 2023 roku).

W wyborach prezydenckich Andrzeja Dudę poparli głównie ludzie starsi - ok. 60 proc. Za to na Rafała Trzaskowskiego głosowało aż 64,4 proc. proc. młodych wyborców. Takie dane wynikają z sondażu Ipsos. By utrzymać rządy w przyszłości PiS musi zdobyć więcej poparcia u młodych.

Uderzenie w prywatne media

W TV Trwam Zbigniew Ziobro wyłożył swój plan. Na początek wysuwa się rozprawa z niezależnymi mediami. Mówi o tym nie tylko Ziobro.

Przed wyborami (9 lipca) mówił o tym również prezes PiS Jarosław Kaczyński w Radio Maryja: "Każde szanujące się państwo pilnuje tego, żeby media były w rękach obywateli tego państwa czy też instytucji tego państwa".

Bo PiS zabolały wtedy artykuły w mediach o ułaskawieniu przez prezydenta Dudę mężczyzny skazanego za zgwałcenie córki. Zabolała zwłaszcza okładka w tabloidzie „Fakt”. PiS broniąc się uderzył w gazetę zarzucając jej niemieckie powiązania. Pisaliśmy o sprawie ułaskawienia i o straszeniu Niemcami.

Przeczytaj także:

Ziobro mówił: „Skala manipulacji, skala przekłamań, skala pokazywania świata w krzywym zwierciadle [podczas kampanii wyborczej – red.] była tak wielka, że niestety musiało to oddziaływać na niemałą część Polaków. Gdybym nie znał sprawy ułaskawienia, która była jednym z elementów prowokacji, (…) być może też byłbym zbulwersowany, że pan prezydent podjął tego rodzaju decyzję. Media, niestety, przedstawiały tę historię w całkowicie krzywym zwierciadle.

To jest tylko przykład jednego z bardzo licznych wydarzeń medialnych, które zakłamywały tę kampanię i powodowały zamęt w umysłach wielu Polaków, którzy z racji różnych swoich zajęć nie mieli czasu dokładnie weryfikować informacji, a czasami ograniczają się do zdobywania informacji właśnie w tych mediach, które zamieniły się w ten – można powiedzieć – sztab wyborczy, sztab pana Trzaskowskiego”.

Ziobro mówił o dużej „nierównowadze w obszarze mediów”, zwłaszcza komercyjnych. Zapominał dodać, że na rzecz Andrzeja Dudy w trakcie kampanii pracowała publiczna TVP.

"Jak patrzę na internet, te wielkie portale niemal zamieniły się w sztaby wyborcze jednego z kandydatów, konkurenta prezydenta Andrzej Dudy" – mówił w TV Trwam Zbigniew Ziobro.

Dlatego minister sprawiedliwości uważa, że trzeba wyciągnąć „wnioski” wobec prywatnych mediów.

„Wobec tej ogromnej dysproporcji, wobec tego niezwykle agresywnego zachowania środowiska pana Rafała Trzaskowskiego, uważam, że ten wynik [Andrzeja Dudy – red.] daje nadzieję na przyszłość, daje nam nadzieję na kontynuację dobrych zmian w Polsce, ale też zobowiązuje do wyciągnięcia wniosków na temat sytuacji w mediach.

Jeśli nie wyciągniemy tych wniosków, jeśli nie przełożymy ich na określone decyzje, które powinny zmierzać do wyrównania, do balansu w obszarze mediów, to za 3 lata czy za 5 lat możemy się obudzić w innej Polsce"

- podkreślał Zbigniew Ziobro.

Repolonizacja mediów i regulacja zawodu dziennikarza

Wyciąganie „wniosków” wobec prywatnych mediów, to zapowiedź wprowadzenia nad nimi kontroli. Niezależne media są solą w oku PiS od wielu lat. Były nawet przygotowywane projekty stosownych ustaw. Ze sfinalizowaniem prac nad tym PiS czekał tylko do obecnych wyborów.

Kontrolę nad mediami partia Jarosława Kaczyńskiego może zyskać na kilka sposobów. Główny pomysł to repolonizacja. PiS mówi o tym od dawna.

Za słowem repolonizacja kryje się przejmowaniem spółek medialnych, które są wydawcami portali internetowych, gazet, radia i telewizji. PiS chce przejąć media wydawane przez spółki zagraniczne. Chodzi głównie o media wydawane przez koncerny:

  • Ringer Axel Springer Polska, do którego należy m.in. „Fakt”, portal Onet i tygodnik „Newsweek”,
  • Polska Press Grupa, do której należą gazety regionalne,
  • Discovery, do którego należy TVN.

W grę wchodzi dobrowolne skupowanie tych tytułów od obecnych właścicieli przez duże państwowe firmy np. bank PKO BP, PZU; lub prywatnych inwestorów związanych w PiS.

O takim wariancie dobrowolnej repolonizacji mówił przed wyborami prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przejęcia miałyby być dobrowolne, bo prezes PiS obawia się reakcji UE gdyby władza próbowała wywłaszczyć koncerny medialne.

Do wywłaszczenia mogłaby doprowadzić ustawa dekoncentracyjna, która by wprowadziła dla wydawców limity udziałów w polskich spółkach medialnych (np. do 20 proc. udziału w rynku medialnym) i limity udziału w rynku reklamowym.

O pomyśle ustawy dekoncentracyjnej też mówiło się w PiS w poprzednich latach. Taka ustawa zmusiłaby zagraniczne koncerny medialne do sprzedaży swoich udziałów w polskich spółkach. Gdyby to jednak wprowadzono byłoby to sprzeczne z prawem UE.

Ale to nie jedyne sposoby na przejmowanie kontroli nad mediami. PiS mówił również o wprowadzeniu regulacji dotyczących dostępu do zawodu dziennikarza, który dziś jest wolnym zawodem.

Chodzi o utworzenie samorządu dziennikarskiego, który jak u prawników i lekarzy pilnowałby standardów dziennikarskich i przestrzegania etyki. Kształciłby też przyszłych dziennikarzy oraz mógłby ich karać dyscyplinarnie.

Jak to mogłoby działać w praktyce? Można sobie wyobrazić, że samorządem dziennikarskim będą rządzić prorządowi dziennikarze. Że niezależni dziennikarze byliby usuwani z samorządu dziennikarskiego, a może nawet z zawodu.

W końcu można sobie wyobrazić, że taki samorząd mógłby dostać uprawnienia do weryfikacji wszystkich obecnych dziennikarzy. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Władza może wpływać również na niezależne media:

  • nękając je procesami karnymi i cywilnymi o odszkodowania za teksty, co już się dzieje np. wobec „Gazety Wyborczej”,
  • zmieniając prawo prasowe na mniej korzystne dla dziennikarzy,
  • wprowadzając wysokie kary dla wydawców nakładane przez państwowy urząd za rzekome fake newsy, czyli za niewygodne lub krytyczne publikacje (ustawę w tej sprawie chciał wprowadzać poseł PiS Dominik Tarczyński proponując kary nawet do 1 mln zł).

Przejęcie sądów, weryfikacja sędziów, usuwanie niepokornych sędziów z zawodu

Ziobro w TV Trwam mówił też o konieczności dokończenia „reformy” sądów. O takiej konieczności jeszcze przed wyborami mówił też prezes PiS Jarosław Kaczyński i prezydent Andrzej Duda.

PiS z wolnymi sądami będzie chciał rozprawić się szybko. Przejął już kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym, prokuraturą i Krajową Radą Sądownictwa (decyduje o tym kto zostanie sędzią i którzy sędziowie mogą awansować).

Władza obsadziła też stanowisko prezesa Sądu Najwyższego oraz wymieniła prezesów i wiceprezesów sądów. Do pełni władzy brakuje jeszcze kontroli nad sędziami sądów powszechnych w sądach rejonowych, okręgowych i apelacyjnych.

Sędziowie w ostatnich latach pokazali, że będą niezależni i nie dadzą się kupić władzy stanowiskami, ani nie dadzą się złamać represjami. Pisaliśmy o tym w OKO.press wiele razy.

Dlatego Zbigniew Ziobro chce rozprawić się z nimi jednym ruchem. Resort sprawiedliwości ma już plany spłaszczenia struktury sądów. Zamiast trzech obecnych szczebli, powstałyby dwa. To oznaczałoby powstanie nowych sądów i ich reorganizację. PiS-owi na taki ruch pozwala artykuł 180 Konstytucji. Mówi on, że sędziowie są nieusuwalni, ale w przypadku zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych sędziego można przenieść do innego sądu lub w stan spoczynku. I PiS chce z tego skorzystać.

Reorganizacja sądów powszechnych przede wszystkim otworzy jednak władzy furtkę do wielkiej weryfikacji wszystkich sędziów w Polsce. Bo będzie trzeba ich powoływać do nowych sądów. A to oznacza, że dla niezależnych sędziów może zabraknąć miejsca w nowych sądach, albo dostaną przydziały z dala od domu. Część może odejść sama na wcześniejszą emeryturę. A najtwardsi, którzy zostaną w zawodzie i nadal będą niezależni muszą liczyć się z dyscyplinarkami. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Kolejne będą szkoły i uniwersytety?

Ale to nie koniec. Ziobro w wywiadzie w TV Trwam mówił nie tylko o przejmowaniu niezależnych instytucji. Mówił też o walce o dusze Polek i Polaków. I to brzmiało równie groźnie jak zapowiedź rozprawy z mediami i sądami.

Ziobro podkreślał, że władza musi zająć się edukacją i uniwersytetami w kontekście wartości jakimi kieruje się prawica i które to wartości powinny być teraz mocniej obecne w życiu politycznym.

„To, co nas zobowiązuje jako Solidarną Polskę, to skłonienie naszych koalicjantów, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, do przykładania większej uwagi do agendy wartości. Chcielibyśmy, aby sfera wartości, ta sfera, która kryje się za biało-czerwonymi barwami (…) była znacznie bardziej obecna w kolejnych latach naszych rządów niż miało to miejsce do tej pory.

Musimy chronić polską rodzinę, musimy chronić polskie dzieci przed deprawacją, przed manipulacją, przed tym wszystkim, co niesie niebezpieczeństwo tych złych cywilizacyjnych elementów, które są nam narzucane przez opanowany przez lewicę liberalną świat Zachodu" – mówił w TV Trwam Ziobro.

I powiedział co prawica musi zrobić, żeby „uratować Polskę przed zepsuciem” (relacjonujemy omówienie wywiadu z Ziobrą na podstawie skrótu na stronie Radia Maryja):

„Stoi przed nami ogromne wyzwanie. Jeśli my tego teraz nie zrobimy,

jeśli nie zajmiemy się edukacją, jeśli nie zajmiemy się sferą nauczania na uniwersytetach, jeśli nie zajmiemy się obszarem mediów, to przegramy bitwę o polskie dusze.

I wtedy, kiedy przyjdzie nam słuchać wyników kolejnych wyborów prezydenckich, ten entuzjazm, który dzisiaj był słyszany, może zamienić się w smutek i łzy. Tu chodzi o Polskę. Mam, nadzieję, że ten wynik niewielkiej przewagi nad kandydatem Platformy Obywatelskiej, przy świetnym prezydencie, bardzo dobrej prezydenturze, dobrej kampanii, skłoni nas do zmiany akcentów kładzionych na pewne rzeczy i do zasadniczej dyskusji, zwłaszcza w obszarze mediów i sfery edukacji” – ostrzegał prawicę w TV Trwam minister sprawiedliwości.

Czyli Ziobro uważa, że władza już od małego powinna wychowywać swoich przyszłych wyborców. Po to, by młodzi, gdy już zyskają prawo do głosowania, sami wybierali PiS. Pisaliśmy nie raz w OKO.press o tym, jaki plan na podbicie całej Polski ma PiS.

Plan ten wyłożył m.in. Jarosław Kaczyński przed wyborami do parlamentu w 2019 roku.

Jak można przejąć szkoły i uniwersytety

Ziobro nie mówił jak władza może uzyskać wpływ na edukowanie dzieci i młodzieży. Nie mówił też jak uczyć na uniwersytetach. Ale kontrolę nad szkołami i uczelniami wyższymi władza może uzyskać:

  • ograniczając ich autonomię,
  • kontrolując proces dydaktyczny i programy nauczania,
  • wprowadzając większą kontrolę nauczycieli,
  • premiując „swoich” nauczycieli i wykładowców,
  • umieszczając na kierowniczych stanowiskach „swoich” ludzi, którzy będą pilnować nauczycieli i wykładowców.

Na razie o konieczności walki o dusze Polaków już w szkołach podstawowych i średnich oraz na uczelniach wyższych głośno mówi tylko Zbigniew Ziobro. Ale nie od dziś wiadomo, że PiS chce przeorać całe państwo, by mieć kontrolę nad nim we wszystkich jego wymiarach.

Bo PiS prowadzi pełzającą rewolucję. Pisaliśmy jak ta rewolucja wygląda w praktyce:

Nie jest przesądzone, że plany, o których mówił w TV Trwam minister Ziobro, muszą się udać. Wiele będzie zależało od reakcji Unii Europejskiej, zwłaszcza jeśli dojdzie do przejmowania mediów i wolnych sądów.

W przypadku mediów ważne jest też stanowisko USA, bo grupa TVN należy do amerykańskiego koncernu medialnego. Pytanie też czy z sądami i z mediami władza będzie chciała rozprawić się szybko, czy poczeka na zakończenie negocjacji nad nowym budżetem UE.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Przeczytaj także:

Komentarze