0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Przekazanie jeńców z Azowstali budzi tym większe zdziwienie, że mieli mieć publiczny pokazowy proces w szykowanym na tę okazję zburzonym teatrze w Mariupolu.

Czyżby taka była ukraińska cena za wypuszczenie Wiktora Medwedczuka, biznesmena, polityka zajmującego bardzo wysokie stanowiska w poprzednich administracjach w Kijowie, a także założyciela prorosyjskiej partii, która miała sporą frakcję w ukraińskim parlamencie? I człowieka Putina — rosyjski prezydent jest ojcem chrzestnym jego córki. Z tego powodu Medwedczuk nazywany jest kumem Putina.

W 2021 roku został oskarżony o zdradę stanu i osadzony w areszcie domowym. Po inwazji Rosji próbował uciec, został zatrzymany 12 kwietnia i aresztowany.

Po co Kreml zdecydował się na wymianę bojowników z Mariupola na Medwedczuka? Czy jest w tym jakiś polityczny cel? I czemu ta wymiana odbyła się właśnie teraz?

Z rosyjskim politologiem Iwanem Preobrażeńskim na ten temat porozmawiała rosyjska dziennikarka Masza Makarowa.

Masza Makarowa, OKO.press: Jak ta wymiana jeńców w ogóle stała się możliwa w dniu, w którym Putin ogłasza mobilizację, by walczyć z “neonazistami”? Przecież jednocześnie oddaje Ukrainie azowców, którzy dla kremlowskiej propagandy są uosobieniem tzw. ukrnazistów? Jak to się ma do logiki Kremla?

Iwan Preobrażeński: Doskonale się w nią wpisuje. Chodzi o to, że od dwóch miesięcy Kreml próbuje przeforsować negocjacje z Ukrainą na własnych warunkach, aby zamrozić na jakiś czas konflikt.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Myślę, że przede wszystkim to przyczyny natury ekonomicznej — gospodarka rosyjska nie wytrzymuje nakładanych na nią sankcji. Armia nie wytrzymuje działań zbrojnych. W związku z tym trzeba ogłosić mobilizację i utrzymać front, żeby było o czym negocjować i czym się targować.

Z tego samego powodu odbędą się tzw. referenda, których wyniki wkrótce zostaną nam przedstawione, choć z góry wiemy, jakie to będą wyniki.

W przypadku wymiany jeńców widzieliśmy, że byli w to zaangażowani pośrednicy — Erdoğan, książę saudyjski i może ktoś jeszcze. Kreml próbuje wynegocjować rozejm. Aby pokazać, że jesteś zdolny do negocjacji, musi wykonywać takie gesty jak ten z wymianą.

Przeczytaj także:

A jak na tę wymianę azowców zareaguje tzw. Z-publika, aktywnie wspierająca wojnę? Wszyscy czekali na sąd nad Azowem w Mariupolu, na publiczną egzekucję. Obecnie wiadomo, że przywódcy Azowa są w Turcji, zostali wymienieni. Czy zwolennicy wojny pójdą po takim policzku na front, czy strasznie się obrażą na Putina?

Z-publika nie ma innego wyjścia jak iść na wojnę. To w większości konformiści. Będą robić to, co robi władza, bo są częścią władzy, jej radykalnym skrzydłem.

Po klęsce w Charkowie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow delikatnie, ale bardzo wyraźnie dał do zrozumienia — nie wtrącajcie się, nie macie nic do powiedzenia w sprawie mobilizacji, to Władimir Putin będzie decydował, czy ją przeprowadzić, czy nie. I nie macie co krytykować specjalnej operacji wojskowej.

Nie dotyczyło to wcale liberalnych krytyków wojny. Chodziło o kolektywną Margaritę Simonjan [naczelną anglojęzycznej telewizji RT, jedną z głównych propagandystek], która razem z Władimirem Sołowiowem [głównym propagandystą mediów rządowych] dobrze zrozumiała ten sygnał. Nie mają tak naprawdę żadnych ideologicznych przekonań. Większość z nich to płatni propagandyści, szybko się przeorganizowali, zmienili zdanie w locie. A ci, którzy nie zrozumieli, że powinni po cichu wspierać władze i nie wychylać się, zostaną publicznie ukarani.

Nie ma tu więc żadnej istotnej zmiany w nastrojach. Odbyła się wymiana i koniec. Władimir Putin wie lepiej, dlaczego trzeba było to zrobić.

Dlaczego Moskwa wymieniła Wiktora Medwedczuka, oddając za niego — jak mówi strona ukraińska — 200 żołnierzy? Dlaczego Kreml go tak bardzo potrzebował?

Medwedczuk, przynajmniej w przeszłości, był człowiekiem bliskim osobiście Władimirowi Putinowi.

Rosja znana jest z tego, że łatwo porzuca swoich, ale Władimir Putin przeważnie swoich nie porzuca.

Jeśli wielokrotnie dementowane informacje, że Władimir Putin jest kumem Medwedczuka są prawdziwe, to łączą ich bliższe więzi.

Znany jest fakt, że Medwedczuk przed wojną regularnie spotykał się z Putinem, pilnował rosyjskich interesów, był też właścicielem ogromnego propagandowego holdingu medialnego, który pracował w interesie rosyjskim wewnątrz Ukrainy.

Jeszcze przed rozpoczęciem wojny mówiło się, że został zdjęty z utrzymania Kremla, który miał do niego takie same pretensje jak do Władisława Surkowa [wyższego kremlowskiego urzędnika] - o defraudację rosyjskich pieniędzy idących na propagandę. Ale zasługi również ma, nawet jeśli potem tak niechlubnie nawalił. Dlatego najpierw trzeba było go wyciągnąć z Ukrainy, a potem wysunąć wobec niego roszczenia.

Poza tym jest to człowiek, który bardzo dużo wie. Taka osoba, nawet jeśli była już dwadzieścia razy przesłuchiwana w Ukrainie nie tylko przez ukraińskich specjalistów, powinna być pod ręką.

Pojawiają się głosy, że nie wiadomo, jak długo Medwedczuk przeżyje w Rosji po tej wymianie.

Jeśli będzie żył w taki sposób jak Wiktor Janukowycz, to będzie żył długo. Ja bym go umieścił na sąsiedniej daczy, będą mieli o czym rozmawiać. Czemu nie? Ten człowiek i tak jest pod kontrolą FSB. Myślę, że będzie żył tak długo, jak będzie żył Władimir Putin, jeśli zdrowie pozwoli.

Istnieje opinia, że Kreml chce wykorzystać Medwedczuka jako postać marionetkową po referendach i aneksji części Ukrainy. Czy taka opcja wydaje się prawdopodobna?

Wszystko jest możliwe. To znacząca postać, były lider dawnej ukraińskiej opozycyjnej partii Opozycyjna Platforma - Za życie, były deputowany Rady Najwyższej Ukrainy. Szczególnie się przyda, biorąc pod uwagę ten fakt, że Moskwa nie ma do dyspozycji wiele wysokich rangą kolaborantów.

Ci z nich, którzy pozostali w Rosji, nie są chętni do pojawiania się na okupowanych terenach. Za wszystkich teraz nadrabia Władimir Saldo [szef chersońskiej administracji okupacyjnej], który został niedawno albo otruty, albo aresztowany za defraudację funduszy. Jeśli pojawi się tam Medwedczuk, będzie to nawet piękne. Inna sprawa, że teraz raczej nie jest potrzebny. Wydaje mi się, że będzie wykorzystywany, gdy dojdzie do pseudonegocjacji z Ukrainą.

Rzecznik ministerstwa obrony gen. Igor Konaszenkow mówiąc o wymianie jeńców nie wspomniał o Medwedczuku. Dopiero Denis Puszylin, szef tzw. DNR, oficjalnie powiedział, że Medwedczuk został wymieniony. Dlaczego ta informacja nie pochodzi od władz rosyjskich?

Medwedczuk nie jest wojskowym i nie można go w ten sposób wymienić. Dmitrij Pieskow zresztą wcześniej mówił o tym, że Moskwa nic do tego nie ma - bo to obywatel Ukrainy i nie był w wojsku rosyjskim. Przekonywał, że to sprawa ukraińska. Po co niepotrzebnie obalać teraz własne kłamstwo, przecież i tak cały czas kłamią.

Ponadto wypowiedź Puszylina jest wypowiedzią nikogo, człowieka, który jest reprezentantem marionetkowego rządu nieistniejącego państwa. Może powiedzieć wszystko i można to potem nazwać "bzdurą", jak to kiedyś Putin określił wypowiedzi swojego rzecznika Pieskowa, i zignorować.

Po trzecie, wystąpienia rzecznika Ministerstwa Obrony Konaszenkowa są pokazywane w rosyjskiej telewizji, a Puszylina w ogóle nie trzeba cytować. Po co niepotrzebnie denerwować ludzi? Pokażą to w wiadomościach i większość Rosjan nagle się dowie, że Władimir Putin wyciągnął swojego kuma z Ukrainy za cenę oddania azowców.

Czyli Rosjanie będą zdenerwowani, że Kreml wymienił i przywiózł do Rosji kogoś ze swoich, a nie zwykłych wojskowych?

Tak mi się wydaje. Badania opinii publicznej, którym oczywiście można ufać tylko w ograniczonym zakresie, pokazywały, że Rosjanie chcą, by proces nad azowcami się odbył. To było żądanie społeczne, nie tylko pragnienie Władimira Putina.

Tak głośno propaganda mówiła o nowym trybunale norymberskim, tak bardzo przekonywała Rosjan, że to naziści, że teraz dla nich bez trybunału nie będzie zwycięstwa.

Zresztą żadnego zwycięstwa nie ma, jest tylko próba utrzymania okupowanych terytoriów, historia o trybunale też jest już unieważniona. Nie trzeba więc dodatkowo przypominać, że jakiś nieuzbrojony cywil Medwedczuk został wymieniony na kanibali i nazistów, którzy mieli być skazani i prawdopodobnie powieszeni w Donieckiej czy Ługańskiej Republice Ludowej. Teraz cały schemat się zawala i ludzie mogą poczuć się oszołomieni.

Żeby zacząć spekulować na ten temat, należałoby przynajmniej wymyślić jakąś teorię spiskową, a lepiej kilka. Wrzucić je wszystkie do przestrzeni publicznej, żeby Rosjanie zaczęli o tym dyskutować — Rosjanie uwielbiają teorie spiskowe i sami wymyślą coś ekstra! A po tym już można wyciągnąć Medwedczuka, zaprosić go do programu Władimira Sołowiowa — jestem pewien, że tak się właśnie stanie. I wtedy już nikogo nie będzie interesowało, co się naprawdę wydarzyło.

Nie wiemy nic na temat rosyjskich żołnierzy wymienianych na żołnierzy z Azowa. RIA Novosti pokazała filmik, na którym widać, jak przybywają do Rosji, ale nie wiadomo, kim są ci ludzie. Dlaczego ta informacja jest utajniona?

Jak wszystkie informacje tego typu, ta wiadomość musi być zatwierdzona osobiście przez Władimira Putina, głównego PR-owca Rosji. Być może Putin zamierza porozmawiać z nimi osobiście. Może zobaczymy jakieś wideo z tego spotkania. Kiedy rosyjscy szpiedzy zostali wydaleni z Zachodu, Putin zagrał dla nich na fortepianie piosenkę o ojczyźnie, co zostało sfilmowane.

Może nie chcą pokazywać, jak ważni wojskowi byli w niewoli, i wybierają teraz z nich najbardziej fotogenicznych i najniższych rangą, by nakręcić remake „Szeregowca Ryana", historię o tym, jak Rosjanie bohatersko uwolnili 55 więźniów z nazistowskiej niewoli.

Może wymyślają propagandową narrację, że ci ludzie byli więzieni w Europie Zachodniej i celowo zostali przewiezieni do Ukrainy w celu wymiany. Dlaczego w Europie Zachodniej? Dlatego że jesteśmy w stanie wojny z NATO, jak mówią rosyjscy oficjele.

Z pewnością można powiedzieć, że szykują jakieś dodatkowe kłamstwo i mają powody, dla których nie chcą pokazać tych ludzi. Najprawdopodobniej nie chcą, aby ogół społeczeństwa wiedział, jak ważni oficerowie mogą trafić do niewoli.

W związku z nowelizacją rosyjskiego kodeksu karnego za pójście do niewoli grozi kara od trzech do 10 lat pozbawienia wolności. Jest to więc prawdopodobnie jedna z ostatnich grup jeńców rosyjskich, którym nie grozi więzienie w ojczyźnie?

Bardzo trudno powiedzieć, bo prawo rosyjskie jest stosowane w sposób wybiórczy, wszystko zależy od decyzji władz. Nie mówiło się o tym, że ci ludzie poddali się dobrowolnie - prawo przewiduje zaś karę za dobrowolne pójście do niewoli.

Oczywiście, może to być sformułowanie jak w czasach stalinowskich, zgodnie z którym wszyscy, którzy dostali się do niewoli niemieckiej, po II wojnie światowej trafiali do radzieckich obozów.

Czy władze postąpią tak teraz, okaże się znacznie później. Na razie jest to tylko straszenie. W ogóle wszystkie inicjatywy ogłoszone w ostatnich dniach osobiście przez Władimira Putina to zasłona dymna, straszak, dekoracja mająca ukryć militarną porażkę Kremla.

Brak zwycięstwa, wymiana azowców, mobilizacja - czy uważa Pan, że może to wszystko ma zmniejszyć poparcie dla wojny i dla Władimira Putina osobiście?

Oczywiście, nieuchronnie obniża to poparcie dla Putina. To wszystko są konsekwencje porażki militarnej. Inna sprawa, że nie możemy - jak zwykle - zakładać, że zaraz wydarzą się masowe protesty.

Można przewidywać stopniowy spadek notowań Putina oraz rozpad większości popierającej wojnę, która tak naprawdę nigdy się nie uformowała. Teraz te 60 proc. Rosjan, którzy siedzieli i trzymali gębę na kłódkę, udając, że ich to wszystko nie dotyczy, zaczną powoli przechodzić na umiarkowane pozycje antywojenne. To będzie długi proces — myślę, że konsekwencje zobaczymy dopiero w przyszłym roku.

;
Na zdjęciu Masza Makarowa
Masza Makarowa

Masza Makarowa (1987) - Rosjanka, dziennikarka, współpracująca m.in. z telewizją Biełsat. Absolwentka historii na moskiewskiej Szanince i współpracowniczka zlikwidowanego stowarzyszenia Memoriał. Poza dziennikarstwem pisze o historii getta warszawskiego i o historii i współczesności Birobidżanu, gdzie spędziła trochę czasu.

Komentarze