0:000:00

0:00

W swoim przemówieniu Duda najpierw skupił się na pandemii koronawirusa i szczepionkach. „Każdy z nas pamięta to przerażenie pierwszych miesięcy 2020 roku, to z jak wielką nadzieją czekaliśmy na powstanie szczepionki, która chroniłaby nas przed chorobą” – mówił prezydent, który wcześniej niejednokrotnie podkreślał, że szczepienia jest „absolutnie przeciwnikiem obowiązkowego szczepienia” oraz że szczepienia to „kwestia odpowiedzialności ludzi i każdy tę odpowiedzialność powinien ponosić sam”. OKO.press przypominało, jak sam "zachęcał" do szczepień:

Przeczytaj także:

Ale według prezydenta pandemia „usunęła niemalże ze wszystkich stron gazet jeszcze jeden poważny temat – walkę ze zmianami klimatycznymi”.

Cóż, jeśli faktycznie tak było to chyba w "niepodległościowych mediach", których inny prominentny członek obozu władzy najwyraźniej nie zalicza do grona normalnych.

W rzeczywistości było wręcz przeciwnie – spowodowana przez wirusa światowa recesja ożywiła dyskusję na temat wzrostu emisji i zainspirowała ideę resetu gospodarek tak, by wzrost gospodarczy stał się „zielony”, a więc oparty na niskoemisyjnych źródłach energii i poszanowaniu środowiska naturalnego. To, że emisje znów znajdują się w trendzie wzrostowym i na „zielony wzrost” raczej się nie zanosi w – nomen omen – klimacie entuzjazmu post-pandemicznego boomu, to już inna historia.

Temat kryzysu klimatycznego nigdy nie zszedł z agendy rządów największych emitentów dwutlenku węgla. We wrześniu Chiny ogłosiły cel neutralności klimatycznej, a jedną z pierwszych decyzji Bidena na początku roku 2021 był powrót USA do porozumienia paryskiego na początku tego roku. Wreszcie - amerykański szczyt ws. klimatu w kwietniu. Kto jak kto, ale Duda powinien pamiętać, że tam był… A tych, których nie interesuje ani kryzys klimatyczny, ani polityka klimatyczna, rosnące ceny CO2 nie pozwoliły zapomnieć, jaki jest los inwestycji w paliwa kopalne bądź ociąganie się z odejściem od ich spalania.

30 proc. redukcji

„Polska w latach 1988-2016 dokonała redukcji dwutlenku węgla o ponad 30 proc.” – mówił dalej Duda. Niestety, to stary chwyt kolejnych polskich rządów.

Polska w latach 1988-2016 dokonała redukcji dwutlenku węgla o ponad 30 proc.
Emisje faktycznie spadły, ale to "zasługa" gwałtownej transformacji gospodarczej i likwidacji wielu zakładów przemysłu ciężkiego w pierwszych latach III RP. Nie miało to żadnego związku z walką z globalnym ociepleniem
76. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ,21 września 2021

Duda nie pierwszy raz sięga po tę opowieść. „Z ogromną nadwyżką redukcyjną CO2 zrealizowaliśmy postanowienia Protokołu z Kioto z 1997 roku. Ta nadwyżka przy założeniu 6 proc. redukcji w naszym przypadku wynosiła aż 27 proc., albowiem redukcja wyniosła 33” – mówił na szczycie klimatycznym zorganizowanym przez prezydenta USA Joego Bidena. To samo mówił m.in. w grudniu 2018 roku, podczas szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach.

Mowa tu o międzynarodowym porozumieniu dotyczącym przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Zostało wynegocjowane w grudniu 1997 roku na konferencji w japońskim Kioto. Polska została w nim zobligowana do obniżenia emisji CO2 o 6 proc. – w stosunku do 1990 roku.

Nasz kraj wywiązał się z tego zadania z nawiązką.

Z tym że nasza redukcja emisji CO2 była najniższa w całym byłym bloku wschodnim. A obniżka nie była efektem świadomej polityki klimatycznej – po upadku komunizmu w Polsce, w latach 90. wygaszono ciężki przemysł, który w krajach socjalistycznych był głównym emitentem CO2. Czyżby według prezydenta Leszek Balcerowicz był architektem polskiej polityki klimatycznej?

Ambitni jak odkrywka w Turowie

„Mogę też dodać, że systematycznie spada udział węgla w strukturze pozyskania w Polsce energii, a wzrasta znaczenie biopaliw i odnawialnych źródeł energii, ale z pokorą przyznaję, że dla nas to dopiero początek drogi, długiej drogi, która przed nami. Ale wierzę, że damy radę, jesteśmy w tym względzie bardzo ambitni i rozumiemy wyzwania przyszłości” – mówił dalej Duda.

Wizję tę kwestionuje Dominik Olędzki z Koalicji Klimatycznej. “[Prezydent] nie wspomniał o tzw. umowie społecznej, która zakłada wydobycie węgla do 2049 roku, podczas gdy nauka jasno wskazuje, że dekarbonizacja — także w Polsce — musi nastąpić najpóźniej do 2030 roku. Prezydent zapomniał dodać, że taka polityka pozbawia górników i całe społeczeństwo szans na sprawiedliwą transformację, której planu do tej pory polski rząd nie przygotował” – grzmi Olędzki.

„Andrzej Duda nie wspomniał wreszcie o kopalni Turów, która w tym roku od polskiego ministra klimatu i środowiska Michała Kurtyki otrzymała przedłużenie koncesji aż do 2044 roku i której dalsze funkcjonowanie oznacza ponad 2 miliony złotych kary dziennie, na czym realnie ucierpią Polki i Polacy. Prezydent nie powiedział też nic o dramatycznie rosnących cenach energii z węgla i cenach gazu oraz o tym, że przez przywiązanie polskiego rządu do lobby paliw kopalnych w naszych portfelach zostaje coraz mniej pieniędzy” – dodaje Olędzki.

Największy wzrost zużycia gazu ziemnego w Europie

Wypowiedź prezydenta zbiegła się z publikacją raportu think-tanku Ember, z którego wynika, że o ile udział węgla w miksie energetycznym będzie się zmniejszać, Polska planuje zastąpić go nie „biopaliwami i odnawialnymi źródłami energii”, jak stwierdził Duda w Nowym Jorku, a w dużej mierze innym paliwem kopalnym, czyli gazem ziemnym.

„Polska planuje w tej dekadzie największy wzrost zużycia gazu ziemnego w Europie (…). 70 proc. planowanego przyrostu mocy z gazu ziemnego dotyczy wyłącznie produkcji energii elektrycznej, mimo dostępności tańszych alternatyw, jak np. odnawialne źródła energii. Mało uwagi poświęca się temu, że planowane inwestycje gazowe mogą doprowadzić do trwałego uzależnienia Polski od kolejnego paliwa kopalnego po 2050 roku, co uniemożliwi osiągnięcie przez Polskę neutralności klimatycznej” – czytamy w raporcie.

Biorąc pod uwagę, że węgiel kamienny i brunatny to wciąż ok. 70 proc. polskiego miksu energetycznego, całkowite odejście od tego paliwa już za niecałe 10 lat może okazać się nierealne.

Według licznych w ostatnim czasie raportów, do końca dekady Polska stoi przed realną szansę szybkiej redukcji – ale nie wyzerowania – roli węgla w miksie energetycznym.

Analitycy Fundacji Instrat wyliczają, że w 2030 roku udział węgla w produkcji energii elektrycznej mógłby spaść z obecnych 70 nawet do 12 procent.

Dzięki temu emisje CO2 z sektora elektroenergetyki mogłyby spaść o 59 proc. w porównaniu z 2015 rokiem. Z kolei z analiz Forum Energii wynika, że do 2032 roku Polska mogłaby zrezygnować z węgla brunatnego, który dziś odpowiada za niecałe 25 proc. produkcji energii w Polsce.

A rząd? Resort klimatu i środowiska zakłada w strategii energetycznej do 2040 roku, że za 10 lat udział węgla w produkcji energii nie przekroczy… 56 proc.

„W naszej opinii błędem jest skupianie się na okrągłych datach i pojedynczych technologiach. Należy za wszelką cenę uniknąć masowej gazyfikacji sektora energetycznego w Polsce, a taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Przestawienie naszej energetyki na gaz ziemny zablokuje nam szanse na głęboką dekarbonizację sektora. Należy całościowo spoglądać na nasz budżet emisji i wybrać ścieżkę optymalną w perspektywie 2050” – mówi Adam Błażowski z fundacji Fota4Climate, opowiadającej się za jak najszybszą budową miksu energetycznego złożonego z energii jądrowej i odnawialnych źródeł energii.

Udostępnij:

Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Przeczytaj także:

Komentarze