0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 22.10.2024 Lublin , Lubelskie Centrum Konferencyjne . Wiceministra edukacji narodowej Katarzyna Lubnauer podczas Miedzynarodowego Kongresu Marii Curie - Sklodowskiej " Innowacja jest kobieta . Nauka - Biznes - Edukacja " w ramach 80 - lecia Uniwersytetu Marii Curie - Sklodowskiej . Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl22.10.2024 Lublin , ...

AUTO-SPROSTOWANIE. W poprzedniej wersji artykułu podałem błędne dane o liczbie wiz pracowniczych (wykres pokazywał wszystkie wizy!). Czytelniczki i Czytelników, przepraszam za tę pomyłkę i usuwam ten wątek tekstu.

Czy PiS faktycznie otworzył szeroko drzwi migracji i niekontrolowana fala pracowników zwłaszcza z „Afryki i krajów muzułmańskich” zalewała Polskę? I dopiero Donald Tusk zamyka ojczyste drzwi w trosce o bezpieczeństwo Polek i Polaków? Taka narracja obozu rządzącego ma pognębić PiS i odebrać mu antyimigranckie paliwo, na którym jechał od wyborczego sukcesu w 2015 roku. Ale czy jest prawdziwa? I jak wygląda argumentacja na jej rzecz?

[tu był fragment o „wizach pracowniczych”, który usuwamy, jako błędny]

Manipulacja: zezwolenie na pracę jako wiza pracownicza

Argumentację obozu rządowego zanalizujemy, wychodząc od rozmowy (o ile tak można nazwać dwa przekrzykujące się monologi) w „Faktach po Faktach” 12 października 2025 Katarzyny Lubnauer, wiceministry edukacji i wiceszefowej .Nowoczesnej („najbardziej liberalnej partii w Polsce”) z Łukaszem Schreiberem, posłem PiS od trzech kadencji i ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego. Mieli komentować PiS-owski marsz (czy raczej wiec) przeciw migracji 11 października 2025, ale wdali się w antyimigrancką licytację, jaką co najmniej od kampanii prezydenckiej 2025 roku prowadzi KO z PiS, a PiS z KO: kto bardziej naraża/ł Polskę wpuszczając tu „obcych”, a kto lepiej przed nimi chroni/ł Polaków.

Zaczniemy od argumentów Lubnauer, propagandową odpowiedź Schreibera omówimy na końcu tekstu.

„Prowadziliście politykę otwartych drzwi, której się wstydzicie i chcielibyście odwrócić fakty. Temu służyła manifestacja [11 października], żeby odwrócić kota ogonem” – mówiła Lubnauer.

Argumentem polityczki (ma doktorat z matematyki) były liczby, które miały porazić widzów i odebrać chęć polemiki Schreiberowi: 2 miliony 871 tys. wiz pracowniczych (czyli 47 proc. wszystkich wiz pracowniczych dla obcokrajowców w UE), z tego 366 tys. dla „osób z Afryki i krajów muzułmańskich”. Lubnauer nie precyzowała, co to za statystyki i za jakie lata. Nie porównywała ich też z aktualnymi danymi, po prostu powtarzała „2 mln 871 tys. wiz, 2 mln 871 tys. wiz...”.

O tym, jakie dane cytuje Lubnauer nazywając je wizami pracowniczymi dowiedzieliśmy się z fragmentu, w którym doszło do ciekawego odwrócenia ról. Przedstawiciel partii narodowo-populistycznej (Schreiber) dziwił się liberałce (Lubnauer), że KO tak się chwali ograniczaniem imigracji. „Gratuluję!” – komentował sarkastycznie.

Także prowadzący program Piotr Marciniak dołączył i zapytał, czemu Lubnauer nie bierze pod uwagę oczekiwań przedsiębiorców, którzy skarżą się na brak rąk do pracy. I dodał, że przecież ta imigracja była legalna.

Na to Lubnauer użyła najgorszego z możliwych argumentów.

Przeczytaj także:

Lubnauer: czy Polacy zgadzali się na Hindusów?

Odwołując się do liczby „366 tys. osób z Afryki i krajów muzułmańskich” i zaglądając do notatek, zadała serię retorycznych (i idiotycznych) pytań:

„Ale czy Polacy wyrazili zgodę na to, żeby migracja z Indii, te wizy pracownicze, z 1424 w 2015 roku [urosły] do 45 998 w 2023 roku, z Pakistanu – ze 184 z do 7393, z Uzbekistanu – z 1433 do 27 959, i – rekord! – z Filipin ze 179 do 29 tys., wzrost o 16 191 proc.”? (podkreślam sformułowanie o migracji i wizach pracowniczych, bo tu jest pies pogrzebany).

Z każdym kolejnym krajem narastał triumf w głosie Lubnauer,

jakby wbijała kolejne gwoździe w trumnę PiS-owskiej „polityki otwartych drzwi”.

Wniosek – z takich krajów nie wolno było ludzi sprowadzać, dawać bez kontroli tylu wiz pracowniczych.

Lubnauer nie wymyśliła tego sama, wpisała się w przekaz dnia Koalicji Obywatelskiej.

FB Koalicji Obywatelskiej z 12 października przypominał seans politycznej hipnozy. W 30-sekundowych klipach siedmiu polityków i dwie polityczki KO powtarzali ten sam przekaz na temat marszu/wiecu PiS ze słowami kluczami: „hipokryzja”, „cynizm”, „bezczelność”, „szczyt” i figurą, że PiS „protestuje przeciwko samemu sobie”.

Krzysztof Kwiatkowski: Polska będzie wyłączona z mechanizmu relokacji, który był negocjowany jeszcze przez rząd Morawieckiego [nie wspomina, że PiS był razem z Węgrami przeciw], bo my robimy, a nie gadamy.

Zbigniew Konwiński (w Polsat News): Przeciwko sobie organizują ten marny wiec. A ilu migrantów z krajów muzułmańskich i afrykańskich trafiło do Polski?

Konrad Frysztak: PiS-owski szczyt bezczelności, zorganizowanie manifestacji przeciwko migracji, po tym, jak rząd Morawieckiego rozpętał aferę wizową.

Paweł Kowal: O, spryciule PiS-owscy, to oni ściągali na potęgę migrantów, a teraz udają świętoszków.

Michał Szczerba: To bezczelność, a przecież za łapówki załatwiali wizy.

Katarzyna Lubnuaer: Himalaje hipokryzji i cynizmu. PiS szczuje na migrantów, a my uszczelniamy system, robimy i nie gadamy.

Robert Kropiwnicki: To jest dopiero hipokryzja high level, Kaczyński, który dopuszczał do handlu wizami, teraz protestuje.

Monika Wielichowska: Himalaje hipokryzji. Protestujący przeciwko migracji PiS, który sprowadził ponad 3 mln 600 tys. migrantów. Nikt nie wiedział, kim są i czy stanowią zagrożenie. Cynizm w czystej postaci, zakłamanie osiągnęło poziom mistrzowski.

Zbigniew Konwiński (na FB): To się nazywa hipokryzja. To rząd PiS wpuścił do Polski ponad 3 mln 600 tys. migrantów. Dlatego ograniczyliśmy system wizowy i prawo do azylu. Dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo Polek i Polaków, a dla PiS pieniądze i propaganda.

Witold Zembaczyński posługuje się kartkami z nazwami kolejnych krajów, które po odczytaniu wypuszcza i daje im spłynąć na podłogę: „Zobaczcie, jak wzrastały pozwolenia na pracę za ich czasów: Pakistan o 3900 proc., Indie 3131 proc., Nepal 5800 proc., Bangladesz 8467 proc., Uzbekistan 1851 proc. i Filipiny, to naprawdę kwiatuszek, o 16 191 proc. Afera wizowa to było realne zagrożenie bezpieczeństwa Polski”.

Wiceprzewodniczący .Nowoczesnej, poseł od 2015 roku Witold Zembaczyński, użył tych samych danych, co Lubnauer. Ubarwił klip kartkami z nazwami kolejnych krajów ukazującymi odsetki wzrostu, którym po odczytaniu dawał spłynąć na podłogę. Do czterech krajów Lubnauer dorzucił Nepal i Bangladesz.

Jakie to liczby cytowała Lubnauer?

Co naprawdę oznaczała liczba 45 998 opisana przez Lubnauer jako „migracja z Indii, te wizy pracownicze” w 2023 roku?

Odpowiedź odnajdziemy w tabeli na stronie ministerstwa pracy, która przedstawia zezwolenia na pracę udzielane cudzoziemcom i cudzoziemkom w 2023 roku. W zakładce „obywatelstwo” wśród ułożonych alfabetycznie krajów są też Indie z łączną liczbą zezwoleń właśnie = 45 998:

MRPiPS

Czy to liczba pracowniczek i pracowników z Indii w Polsce albo uzyskanych przez nich wiz pracowniczych? Nic z tych rzeczy.

Liczba zezwoleń, jakie uzyskało 45 998 Hindusów, oznacza tylko tyle, że o zgodę na ich pracę wystąpili do wojewodów i starostów polscy pracodawcy. Ich nazwiska otrzymali najczęściej od agencji rekruterskich, które specjalizują się w werbowaniu pracowników w Indiach. Dostawali zezwolenie, jeśli wnioski nie budziły formalnych zastrzeżeń.

To ledwie początek drogi do uzyskania wizy pracowniczej, a potem przyjazdu do Polski. Trzeba umówić się na wizytę w konsulacie (co jest trudne) lub skorzystać z pośredników, zdobyć pozwolenie na pobyt (czasem jest w pakiecie z pracą), przedstawić wiele zaświadczeń i zyskać zaufanie pracowników konsulatu. Sprawdzane są też firmy zamawiające pracowników.

Wymowa liczby zezwoleń jest odwrotna niż chciałaby KO

Straszenie rosnącą liczbą zezwoleń jest o tyle bezsensowne, że ten wzrost wyraża przede wszystkim potrzeby polskiego rynku. Rozwój gospodarki napotyka na brak siły roboczej w starzejącym się społeczeństwie. Polska szybko przekształca się z kraju emigrantów w kraj imigrantów.

Nawet gdyby przyjąć, że wyliczenia Lubnauer i Zembaczyńskiego mają jakiś sens (bo bez zezwoleń wizy nie będzie), to okazuje się, że

państwo Nowocześni strzelają sobie w koalicyjną stopę.

Poniżej zestawienie liczby zezwoleń na pracę w I półroczu 2025 roku, w porównaniu z pierwszymi półroczami poprzednich sześciu lat (2019-2024).

Jak widać po szarych słupkach faktycznie w latach 2019-2023 zezwolenie na pracę dostawało rocznie 200 tys. i więcej cudzoziemców i cudzoziemek, a w 2021 roku – aż 253 tys. To znacząco więcej niż za obecnej koalicji: w 2024 – 173 tys., a w 2025 roku jeszcze mniej – 145 tys.

Rzecz jednak w tym, że szare słupki są mylące,

ponieważ w latach 2019-2021, a częściowo także w 2022 roku zezwolenia obowiązywały pracujące osoby z Ukrainy i to one stanowiły większość wszystkich starających się o zezwolenie cudzoziemców. Tymczasem od wybuchu pełnoskalowej wojny i uchwalenia ustawy o pomocy Ukrainie, osoby o statusie uchodźcy, z PESELEM UKR, nie muszą mieć zezwolenia na pracę, wystarczy powiadomienie wysyłane przez zatrudniającego je pracodawcę.

Jak widać na wykresie, oznaczona na żółto liczba zezwoleń na pracę dla Ukraińców spada już w 2022 roku, a w latach 2023-2025 jest marginalna.

I teraz rzecz kluczowa. Jeśli odliczyć zezwolenia ukraińskie i policzyć liczbę zezwoleń dla pracowników ze wszystkich krajów poza Ukrainą, to okazuje się, że

pierwsze półrocze 2024 było rekordowe (171 tys. zezwoleń), a półrocze 2025, pomimo spadku (145 tys.) jest wiceliderem.

Policzony uczciwie wskaźnik zezwoleń okazuje się zatem wyższy niż za czasów PiS. Gdyby oznaczało to automatycznie więcej wiz pracowniczych (a nie oznacza) wyliczenia KO dowodziłyby czegoś wręcz odwrotnego niż miały (że to obecna koalicja rządowa szerzej otwiera drzwi migrantom). Jak już wiemy, tak jest rzeczywiście, co w jakimś stopniu wynika z potrzeb rynku wyrażanych większą liczbą wniosków o zezwolenia na pracę cudzoziemców.

Nie koniec na tym.

Sprawdzając wartość propagandową argumentów KO, zestawiłem zezwolenia na pracę udzielone w pierwszej połowie 2025 roku według obywatelstwa potencjalnych pracowników. Oto czołowa 18 państw. Na czele jest Kolumbia z 21,5 tys. zezwoleń, ale na kolejnych czterech miejscach kraje z listy grozy KO: Filipiny, Indie, Nepal i Uzbekistan.

Na 8. miejscu jest Bangladesz, Pakistan, jako jedyny wypada pod koniec listy, z 2648 pozwoleniami.

KO jak Konfederacja

Demagogiczne traktowanie zezwoleń na pracę jako wiz i nieuwzględnianie tego, że masowe zatrudnienie osób z Ukrainy wypadło ze statystyk zezwoleń, pozwalało już w kampanii wyborczej 2023 roku rozwijać fantazje o „masowej migracji z Azji i Afryki” w czasach PiS, z ksenofobicznym, czy wręcz rasistowskim podtekstem.

Lista sześciu feralnych krajów Zembaczyńskiego i Lubnauer to kolejna wersja fake newsów o „zalewie setek tysięcy migrantów z Azji i Afryki” itd. „Według ustaleń kontroli posłów opozycji w MSZ w latach 2021-23 wizy pracownicze wydano między 250 a 350 tys. osób z Pakistanu, Bangladeszu, Iranu, Iraku czy Nigerii” – słyszeliśmy przed wyborami 2023. Tymczasem chodziło o zezwolenia na pracę. Takie manipulacje danymi systematycznie rozbrajała w OKO.press Małgorzata Tomczak.

Szóstka Lubnauer i Zembaczyńskiego ma być ilustracją tego samego groźnego wyboru narodów.

Tylko co to właściwie za kraje? Z Afryki nie ma żadnego. Co łączy hinduistyczne Indie (wielkie jak kontynent), z katolickimi Filipinami (JPII był tam uwielbiany), z Pakistanem, gdzie islam jest religią państwową oraz islamskim Bangladeszem i Uzbekistanem i wreszcie hinduistyczno-buddyjskim Nepalem, poddanym chińskim represjom?

Odpowiedź pozostaje w domyśle:

to „obcy”, ludność tych dalekich krajów nie jest biała,

a przynajmniej nie tak biała jak Lubnauer, Schreiber i widzowie TVN24.

Pytając o relację PiS z Konfederacją, Marciniak pokazał rozmówcom transparent, jaki na wiecu PiS rozwiesiła Konfederacja:

Transparent

Czy nie jest to zastanawiające, że retoryka KO w wykonaniu Lubnauer spotyka się z rasizmem polskiego AfD?

Liberalizm w licytacji z populizmem zbliża się do przekazu Konfederacji.

Migrant to zło, które należy dawkować, a migrantom z „takich krajów” najlepiej byłoby nie dawać zezwoleń wcale.

Lubnauer nie odpowiedziała wprost na pytanie, czemu krytykuje tak duży napływ (już wiemy, że rzekomy) cudzoziemskich pracowników w czasach PiS, skoro takie są potrzeby przedsiębiorstw.

Na sam koniec programu wróciła w tym kontekście do „imigrantów z Afryki i krajów muzułmańskich” i wbiła w Schreibera ostatni sztych: "Jeżeli PiS prowadził politykę otwartych drzwi, to trudno mu dyskutować z tym, że

w większości taksówek na aplikację jeżdżą osoby z tych krajów sprowadzone

i to nie jest koniecznie budowanie polskiego przemysłu".

Zapewne bezpieczeństwo pracy kierowców Ubera czy Bolta nie wzrośnie po tej wypowiedzi. Poza tym Lubnauer chyba wie, że PKB wytwarza nie tylko robotnik skręcający meble i rolnik zbierający buraki, ale także nauczycielka, dziennikarka i zawodowy kierowca.

Samozaoranie liberalizmu

Swego rodzaju komentarzem do wypowiedzi Lubnauer i Zembaczyńskiego mogą być cytaty z misji, z jaką w 2015 roku startowała ich partia, która (misja) wciąż widnieje na martwej stronie .Nowoczesnej.

„Nowoczesna” – symbol marzenia o nowoczesnym i dobrze zarządzanym kraju – Polski, w której wszyscy pragniemy żyć„ czytamy, ale okazuje się, że ”wszyscy„ to Polacy i Polki, a już na pewno nie przybysze z ”Afryki i krajów muzułmańskich".

„Wierzymy, że wolność jednego człowieka może być ograniczona tylko wolnością innego człowieka. Tak długo, jak nie czyni krzywdy nikomu innemu, człowiek wolny ma prawo dążyć do swobody i decydowania o swoim własnym życiu”. OK, jasne, ale w swoim kraju, niech lepiej zostanie w domu.

„Liberalizm może i musi być zatem świadomy społecznie – musimy zdawać sobie sprawę z tego, że otaczający nas świat i społeczeństwo składają się z żywych, odczuwających ludzi, którzy tak samo jak my mają prawo do samostanowienia”. Oczywiście, no, chyba że pochodzą z takich krajów jak...

I tak serio, pani Katarzyno i panie Witoldzie, czy migranci z krajów, które wymieniacie, ale w domyśle także z innych państw Azji i Afryki, czymkolwiek nam zaszkodzili? Czy nie jest tak, że pomagają gospodarce, ciężko pracując, często bez zagwarantowanych praw pracowniczych? Nie należałoby raczej bronić ich prawa do godności i uczciwego traktowania? Czy ograniczenie migracji zarobkowej, którym chlubi się (bezpodstawnie) rząd, to byłaby dobra wiadomość dla kraju, gdzie młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci? Zdajecie sobie sprawę, że słowa mają swój ciężar i pewien Etiopczyk, na studiach menedżerskich dorabiający jazdą „taksówką na aplikację”, może po waszych występach od jakiegoś klienta usłyszeć, że ma stąd wypier*alać ?

Antyimigrancki kurs KO może szkodzić nie tylko migrantom, ale również samej partii, bo tak jak zwrot na prawo w kampanii Rafała Trzaskowskiego może demobilizować wyborców przywiązanych do liberalnych wartości.

PiS ucieka w przeszłość i przyszłość. I kradnie

Antyimigrancki kurs KO to kłopot także dla PiS. Kaczyński zostaje wzięty w dwa ognie: z jednej strony spycha go KO, która reklamuje się jako skuteczniejsza zapora dla obcych, a z drugiej jest Konfederacja, która doszła do ksenofobicznej ściany pod hasłem Polska tylko dla Polaków.

Odpowiedzią PiS miał być sobotni marsz, który jednak stał w miejscu, a zwrócił na siebie uwagę tylko faszystowskim występem Roberta Bąkiewicza, mieszanki Andrzeja Leppera z Grzegorzem Braunem.

Zohydzanie i straszenie migrantami to była – jakby to źle nie brzmiało – „przewaga konkurencyjna” PiS, co najmniej od czasu, gdy na dwa tygodnie przed wyborami 2015 roku Jarosław Kaczyński ogłosił sanitarną wyższość polskiej rasy. Polakom obce są bowiem „różnego rodzaju pasożyty i pierwotniaki w organizmach tych ludzi”. I dlatego „obcy” nam zagrażają.

Co ma więc zrobić PiS, widząc, że premier Donald Tusk, którego uporczywie nazywają Rudym, mówi ich językiem? Który pozbywając się humanitarnych skrupułów, uszczelnił zaporę na granicy, załatwił w UE, że nie będzie alokacji uchodźców i ograniczył 800 plus dla ukraińskich dzieci tak, jak chciał prezydent Karol Nawrocki?

Po pierwsze, propaganda PiS, a więc i Schreiber w TVN24, podważa dzisiejszą postawę premiera, sięgając do przeszłości. Schreiber cytował słowa Tuska z czerwca 2021 o uchodźcach na granicy z Białorusią, że to „biedni ludzie, którzy szukają swego miejsca na ziemi”. To nie jest fake news.

Jedyny pomysł, jaki mają [politycy PiS] to wypowiadanie tych słów, które są kompromitujące, że Polska obroni się, tak jakby ci ludzie nam wojnę wypowiedzieli. To są biedni ludzie, którzy szukają swego miejsca na ziemi. Nie trzeba robić takiej obrzydliwej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy"

Schreiber wypominał też Lubnauer, że [14 października 2021 roku] KO głosowała przeciwko budowie zapory na wschodniej granicy (Lubnauer: „Bo była dziadowska”, Schreiber: „Jeszcze jej nie było, a już wiedzieliście, jaka będzie?”).

A także, że rząd Tuska uczestniczył w polityce „Herzlich wilkommen” Angeli Merkel. Prawie prawda, choć to nie rząd Tuska, tylko Ewy Kopacz w lipcu 2015 roku zgodził się na przyjęcie w ramach relokacji 2 tys. uchodźców z Syrii, a 22 września na kolejne 5082 osób.

Schreiber zatem nie kłamie, „ale – według piosenki – to już było i nie wróci więcej”. Nawet najbardziej antytuskowy wyborca PiS może zauważyć, że rok 2015 był 10 lat temu, a rok 2021 był przed 2022, kiedy wybuchła pełnoskalowa wojna w Ukrainie i zmieniła wszystko.

Skoro nie przeszłość, to może fantazja o przyszłości? Bo nawet jeśli Tusk teraz uchodźców z relokacji nie przyjmie, to niech was to nie zmyli, rudy oszust za rok przyjmie ich całą falę – głosił Schreiber (może nie tymi słowami jako zbyt kulturalny i w ogóle miękiszon, który dawał się tłamsić Lubnauer i prowadzącemu rozmowę).

Schreiber dodał, że właściwie to się już dzieje, bo Niemcy odsyłają migrantów tysiącami, a my bierzemy jak popadnie, bo Tusk jak zawsze na kolanach przed Niemcami. „Za naszych rządów tego nie było” [to oczywisty fake news: chodzi o niewielkie liczby osób odsyłanych do Polski na zasadach polsko-niemieckiej umowy o readmisji – jeśli wjechały do Niemiec nielegalnie oraz na mocy procedur dublińskich, jeśli uchodźca złożył wniosek o azyl w Polsce. Tak działo się także za PiS].

Poza podróżami w czasie PiS próbuje też kradzieży. Decyzja Unii, by wyłączyć Polskę z relokacji, to zdaniem Schreibera zasługa prezydenta Karola Nawrockiego, który w liście do przewodniczącej KE postawił „polskie warunki” i został wysłuchany. Lubnauer trafnie, choć niegrzecznie, skomentowała to przypowieścią o musze, która siedziała na wole zaprzęgniętym do pługa i na koniec dnia oznajmiła: „Aleśmy się napracowali”.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze