Politycy – już nie tylko prawica, ale i centrum – straszną migrantami i tłumaczą nam, bujającym w obłokach, że ochrona granic przed obcymi to polska racja stanu. Podobno to jest właśnie racjonalne (chociaż może nieeleganckie). Jest dokładnie odwrotnie. Robienie z kraju twierdzy to iluzja i marzenia o świecie, którego już nie ma
W roku 2020 było na świecie 280 milionów migrantów. Od 1990 roku ich liczba wzrosła o 127 milionów. I ciągle rośnie.
Według danych UNHCR na koniec roku 2021 roku osób, które musiały opuścić swój kraj z powodu wojny, prześladowań, warunków humanitarnych było na świecie 89,3 milionów, a w połowie 2022 roku już 100 milionów. To rekord.
Szczególnie, że w grudniu 2022 liczba ta wzrosła do 108,4 milionów. UNHCR przewiduje, że w 2023 roku dojdzie do 117 milionów.
I te liczby będą dalej rosły. Dlaczego?
Bo na świecie są wojny. Nie tylko w Ukrainie, ale też w Syrii (skąd pochodzi największa liczba uchodźców, zaraz po niej jest Ukraina i Afganistan), Jemenie, Kamerunie, Demokratycznej Republice Konga, Etiopii, Mali, Somalii i Sudanie. Od ponad 70 lat trwa zapomniana wojna domowa w Mjanmie (Birmie), która po puczu w 2021 roku nabrała rozpędu. W ciągu dwóch lat zginęło tam 30 tys. osób.
Ludzie nie chcą żyć w miejscu, w którym w każdym momencie bomba może spać na ich dom, gdzie nie mogą chodzić do szkoły, gdzie wojsko może w każdej chwili wejść do ich domu, by zabić lub wziąć do armii.
Bo w zastraszającym tempie zmienia się klimat. I skutki są coraz bardziej odczuwalne. A szczególnie odczuwają je mieszkańcy krajów subsaharyjskich, południowej Azji, północnej Afryki. UNHCR szacuje, że każdego roku ponad 20 mln ludzi migruje z powodu zmian klimatu. Instytut IEP przewiduje, że do 2050 roku kolejne 1,2 miliarda ludzi zmieni miejsce zamieszkania z powodu zmian klimatu. Do 2040 ponad 5,4 miliarda ludzi (ponad połowa szacowanej populacji) będzie żyło w krajach narażonych na skutki zmian klimatu.
Które jednocześnie przyczyniają się do wojen i konfliktów. I tak w kółko. Ludzie chcą żyć w miejscu, gdzie mają wodę, jedzenie, pracę, znośne warunki życia, edukację, ochronę zdrowia itp.
Bo w wielu krajach pogłębiają się nierówności. „Nierówności dochodowe wzrosły w większości krajów rozwiniętych i w niektórych krajach o średnich dochodach, w tym w Chinach i Indiach, od 1990 roku. Kraje, w których nierówności wzrosły, zamieszkuje ponad 71 proc. światowej populacji”, czytamy w raporcie ONZ. Nierówności spadły w krajach Ameryki Łacińskiej, niektórych krajach Afryki i Azji. Ale: „Pomimo postępu w niektórych krajach, dochód i bogactwo są coraz bardziej skoncentrowane. Udział dochodu trafiającego do najbogatszego 1 procenta populacji wzrósł w 59 ze 100 krajów, dla których dostępne są dane z lat 1990-2015. Tymczasem najbiedniejsze 40 procent zarabiało mniej niż 25 procent dochodu we wszystkich 92 krajach, dla których dostępne są dane”.
Ludzie szukają zatem miejsca, w którym będą mogli godnie żyć, utrzymywać się, wychowywać dzieci.
Bo są kraje, w których zmieniają się rządy i zaostrzają się reżimy. Albo reżim był zawsze taki sam, ale kolejne pokolenia, na przykład kobiety, nie chcą już żyć w miejscu, gdzie łamie się ich prawa. Ktoś chciałby mieszkać w Iranie? Po śmierci Kurdyjki Mahsy Amini (wrzesień 2022), zatrzymanej i pobitej przez teherańską policję obyczajową za brak obowiązkowego nakrycia głowy, wybuchły protesty, brutalnie tłumione przez rząd. W ciągu pół roku zatrzymano i skazano 22 tys. demonstrantów (to oficjalne dane, zapewne zaniżone).
W tym kraju grozi także kara śmierci za kontakty seksualne osób tej samej płci. Tak samo jak w Katarze, Arabii Saudyjskiej, Afganistanie, Iranie, Jemenie, Somalii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Brunei, północnej Nigerii, Mauretanii i Pakistanie.
Ludzie chcą mieszkać w kraju, gdzie kobietom, mężczyznom, osobom niebinarnym, LGBTQ, dzieciom, osobom starszym, opozycji parlamentarnej i innym grupom przysługują prawa człowieka, gdzie prawa człowieka są przestrzegane.
I wreszcie, bo Polska i inne kraje UE potrzebują migrantów i migrantek. Tak, potrzebują ich, by zapełnić swoje miejsca pracy i luki w demografii.
I te wszystkie osoby będą migrować lub będą zmuszone do migracji. Nie ma innego wyjścia i nie ma innej możliwości – to się po prostu dzieje i będzie działo. A polscy (oraz coraz częściej europejscy) politycy co robią?
PiS od dawna straszy migrantami – zaczął już w 2015 roku. W 2023 mamy powtórkę. PiS dostał też pretekst i wziął na sztandary projekt UE ws. relokacji migrantów. Zapowiedział referendum (razem z październikowymi wyborami do parlamentu) w tej sprawie. Wśród polityków, szczególnie Suwerennej Polski, krążą filmy i memy pokazujące, jak strasznie wyglądać będzie Polska po przyjęciu „obcych kulturowo imigrantów” (zamieszki i burdy na ulicach jak we Francji). Cała zaś Zjednoczona Prawica kłamie o tym, że relokacja miałaby być przymusowa. Kłamstw jest więcej, a my staramy się je na bieżąco prostować:
Z kolei lider opozycji Donald Tusk w słynnym spocie z 1 lipca ze zgrozą odnotowuje, że Jarosław Kaczyński wpuści i ma zamiar wpuścić tysiące migrantów z krajów arabskich. Odzyskajmy kontrolę nad naszymi granicami, nawołuje szef PO. Spot wpisywał się w nienawistną retorykę wobec uchodźców, na co wskazywali rozmówcy OKO.press: „Ci ludzie przyjeżdżają do Polski, by w pocie czoła tworzyć polski PKB, od pracowników najniżej wykwalifikowanych, po specjalistów. A Tusk mówi, że stanowią zagrożenie i trzeba się przed nimi zabezpieczać, bo są muzułmanami i być może ich dzieci się zradykalizują. Dla każdego racjonalnie myślącego człowieka taki pogląd jest nie do przyjęcia. Natomiast ma poważne konsekwencje dla samych muzułmanów, którzy już w Polsce mieszkają”, mówił Bartoszowi Rumieńczykowi prof. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW:
W reakcji na ten spot PiS wyrzuca do kosza rozporządzenie, o którym mówi Tusk w spocie – rozporządzenie, dzięki któremu obywatele krajów takich jak Pakistan, Arabia Saudyjska, Iran, Katar, ale też Mołdawia, Wietnam, Ukraina uzyskiwaliby szybciej wizę do Polski, by móc podjąć pracę.
Po tym zamieszaniu politycy PiS zaczęli ścigać się z liderem KO na to, kto bardziej nie znosi migrantów – oni czy on? Swoim spotem Tusk niewątpliwie podbił stawkę, ale PiS wciąż wygrywa w tej konkurencji, głównie za sprawą granicy polsko-białoruskiej, na której wciąż umierają ludzie (tylko oficjalnie ofiar jest prawie 50). I na której codziennie dochodzi do nielegalnych pushbacków, z których SG nie musi się nikomu tłumaczyć, mimo że co chwilę przegrywa sprawę w sądzie. O granicy piszemy tutaj.
W jednym Donald Tusk ma rację – demaskuje skrajną hipokryzję władzy. Politycy pozwalają ludziom umierać na granicy, szczują na osoby z innych krajów, a jednocześnie, jak wskazywał w OKO.press Bartosz Józefiak, wydają rekordową ilość pozwoleń na pracę w Polsce: "W 2015, czyli ostatnim roku rządów Platformy, urzędnicy wydali 65 tysięcy zezwoleń na pracę dla cudzoziemców spoza UE (obywatele Unii takich zezwoleń nie potrzebują). W 2021 roku takich zgód wydano 504 tysiące. Rok później: 365 tysięcy [dane Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej]
Pisze dalej Józefiak: "Żaden inny kraj Unii nie sprowadza do pracy tylu obcokrajowców. Myli się ten, kto zakłada, że w większości są to nasi bracia Ukraińcy.
W 2022 rząd wydał 85 tysięcy zezwoleń na pracę Ukraińcom, co stanowi niecałą jedną czwartą wszystkich decyzji. Reszta robotników przyleciała z tak bliskich nam kulturowo krajów, jak Uzbekistan (33 tysiące zezwoleń), Turcja (25 tysięcy), Indie (41 tysięcy), Filipiny (22 tysiące) czy Bangladesz (13 tysięcy).
Jak widać, politycy zachowują się w tej sprawie jak dzieci i/lub jak skrajni cynicy, którzy prowadzą nas w kierunku wodospadu. Liczą tylko i wyłącznie na szybki efekt polityczny, nagrodę w wyborach, żerując na niepokoju związanym ze zmieniającą się rzeczywistością. Zachowują się, jakby jutra nie było.
Przypominają rodziców, którym nie podoba się, że młodzież za dużo czasu spędza w telefonie, więc telefon konfiskują i postanawiają wychować dziecko bez internetu. Można próbować? Można. Powiedzie się? Nie. Nie da się dzisiaj wychować człowieka bez internetu. A skutki takich prób będą opłakane.
Pomysł referendum jest z tego samego porządku – ludzie z innych krajów już tu są i będą, czy tego chcemy, czy nie. Pomijając więc humanitarną kwestię takiego głosowania, nie ma ono żadnego sensu. Równie dobrze możemy zadać w referendum pytanie: „czy jesteś za tym, by świat się zmieniał”? Albo: „Czy jesteś za tym, by emisje CO2 wpływały na zmianę klimatu?” Albo: „Czy jesteś za tym, by każdy miał internet w telefonie, skoro to zmienia naszą rzeczywistość?”. Możemy odpowiedzieć „nie” na te trzy pytania, tylko co z tego? Czy świat przestanie się wówczas zmieniać? Nie, niestety nie. Sprawa jest już dawno przegłosowana. Tak samo jak sprawa migrantów.
Warto dodać, że w tej sprawie także UE idzie w złą stronę. Wiele krajów wspólnoty jest za tym, by blokować migrację, na całym świecie powstają mury takie jak na granicy polsko-białoruskiej. Także porozumienie w sprawie nowego prawa azylowego UE (będącego podstawą do paktu migracyjnego, o który wykłóca się PiS) pokazuje, że wspólnota stawia na umacnianie granic, a nie na prawa człowieka czy na realistyczne, praktyczne podejście do migracji. Porozumienie mocno krytykują organizacje humanitarne:
Za największe osiągnięcie UE do tej pory uznaje się umowę z Turcją jeszcze w 2015 roku, na mocy której Prezydent Recep Tayyip Erdoğan zatrzymuje uchodźców u siebie. Oczywiście, nie za darmo:
Podczas wielkiej międzynarodowej konferencji migracyjnej IMISCOE, która odbyła się w dniach 3-6 lipca 2023 na Uniwersytecie Warszawskim, setki naukowców i naukowczyń dyskutowało o tym najbardziej współczesnym wyzwaniu, jakim jest dzisiaj migracja. Podczas jednego z paneli omawiano mobilizację antyimigracyjnych ruchów w całej Europie, które dążą do zamknięcia granic. I jednocześnie zyskują poparcie m.in. dlatego, że wykorzystują argumenty „racjonalne” i technokratyczne. Czyli sprzeciw wobec migracji to już nie irracjonalny lęk, ale pragmatyzm osadzony w racjonalnej polityce. Według tej narracji „obrona granic” to nie ksenofobia, ale konieczność i zdrowy rozsądek.
W tę stronę idą także politycy w Polsce.
Oczywistym jest jednocześnie, że antyimigracyjna retoryka bazuje na poczuciu niepokoju i lęku, który odczuwają mieszkańcy Europy na myśl o „fali migrantów” (to także termin ściśle obliczony na uzyskanie efektu strachu i wyparcia). Obrazy z walk ulicznych i „czarnych” przedmieść pełnych przestępców dobrze się tu sprawdzają.
W naszym sondażu Ipsos dla OKO.press i Radia TOK FM „niepokój” na myśl o migrantach wybrało najwięcej badanych – 27 proc.
Może nie powinno się temu niepokojowi dziwić, gdy ludzie są codziennie karmieni obrazami zamieszek, niepokojów, palonych samochodów na ulicach. I ten niepokój należy zrozumieć, usłyszeć. I...
...i mądrze mu przeciwdziałać. Bo, jak wskazałam na początku, migracja nie zniknie, przeciwnie – będzie jej coraz więcej. I racjonalne nie jest budowanie murów i polityka wyrzucania za granice, ale przyjmowanie w określonych ramach i systemie.
To nie my jesteśmy naiwni i nie my żyjemy marzeniami. To ci, którzy chcą zamknąć granicę.
Dlaczego? Z czterech powodów:
Co zatem zrobić, by sprostać temu wyzwaniu? Nie dam tutaj eksperckiej odpowiedzi – ją dają nam naukowcy i specjaliści od polityk społecznych. Po to oni się nad tym głowią. Po to powstają takie inicjatywy jak Akademia Migracyjna. Można jednak wskazać kilka kierunków:
Po pierwsze, musimy pożegnać z ideą kraju jako konstruktu homogenicznego. Już nie ma czegoś takiego, a nie będzie jeszcze bardziej. W rozmowie ze mną mówiła to Agnieszka Kosowicz, szefowa Polskiego Forum Migracyjnego: "Musimy zmienić sposób myślenia o Polsce jako o homogenicznym kraju, w którym mieszkają osoby jednej narodowości. Migracji będzie coraz więcej, nie tylko związanych z wojnami, ale i na przykład ze zmianami klimatu. Tak się będzie działo, nie tylko z powodu wojen czy sytuacji kryzysowej. Migracja to stały proces na świecie. Polska stanie się krajem wielonarodowym, wielokulturowym. Trzeba tym jednak mądrze zarządzić. Poukładać na nowo relacje społeczne w naszym kraju.
To oznacza, że musimy przedefiniować naszą wizję i sposób myślenia o polskości.
Trzeba pożegnać się z mitem o Polsce narodowo-chrześcijańskiej.
Patrzeć realistycznie – przyjąć do wiadomości zmiany, które zachodzą. Kim jesteśmy i kim będziemy jako Polacy".
Po drugie, odnaleźć wreszcie, a raczej sformułować od nowa polską strategię migracyjną. Czyli wynaleźć system, który określi, co, jak, kiedy i kogo. Kogo wpuszczamy, na jakich zasadach, kiedy, co jest do tego potrzebne. To wszystko powinno bazować na wiedzy, zasadach azylowych, dokumentach międzynarodowych, prawach człowieka. I na potrzebach zarówno migrantów, jak i Polski. Porządek musi być – zaplanujmy to.
W tekście z marca 2022 podlinkowanym wyżej opisuję losy dokumentu „polityka migracyjna Polski”. Nic się tu nie zmieniło – dokumentu i polityki nie ma. To jeden z największych absurdów współczesnej Polski – serio, po tym, jak przyjęliśmy miliony uchodźców z Ukrainy, jak przyjmujemy tysiące pracowników z innych krajów, Polska wciąż nie ma strategii.
W skrócie: politycy, przestańcie się wreszcie wydurniać i błaznować, wypuszczać spoty i twitty, gadać o „obcych”, tylko weźcie się do roboty. Weźcie odpowiedzialność za naszą przyszłość w zmieniającym się świecie. Zacznijcie wreszcie uprawiać politykę, czy raczej polityki – nie na pokaz, ale na przyszłość.
Po trzecie, skoro wiemy, że migranci i uchodźcy tu będą, a świat się zmieni, sprawmy, by dało się wspólnie żyć. Mrzonka? Nie, to normalna polityka społeczna, integracyjna. Maciej Wąsik, odpowiedzialny za zabójczą politykę PiS na granicy polsko-białoruskiej wyjawił w Polskim Radiu, że nie musimy się migrantami-pracownikami przejmować, bo po wykonanej pracy „migranci wracają do swoich krajów”. Czy to jest odpowiedzialna polityka, zapewniająca bezpieczeństwo Polkom i Polakom? Nie, to brak odpowiedzialności.
Ludziom, którzy przejeżdżają do pracy lub po to, by tu żyć, trzeba zapewnić minimum, które pozwoli uniknąć „obrazków z Francji”. Czyli edukację, naukę języka, bezpieczeństwo, ochronę, równość, pracę na miarę ich potencjału i wykształcenia.
To się nazywa polityka integracyjna. Czy politycy w Polsce słyszeli o czymś takim? Mamy szczęście w jednym – możemy uczyć się na błędach innych krajów.
Możemy czerpać z innych krajów. Mówili o tym w wywiadach dla OKO.press dyrektor Ośrodka badań nad Migracjami, prof. Paweł Kaczmarczyk i specjaliści OBM:
Po czwarte wreszcie – zacznijmy przestrzegać prawa na granicy (głównie polsko-białoruskiej) i zapewnijmy ludziom, którzy pukają do naszych granic w warunkach urągających człowieczeństwu godne przyjęcie. Które nie musi oznaczać przyjęcia osoby, ale musi oznaczać przyjęcie i rozpatrzenie jej wniosku o to przyjęcie. Do tej pory wszystkie sądy rozstrzygają sprawy o wypychanie za drut jednoznacznie – władza łamie prawo, Straż Graniczna łamie prawo.
To humanitarne, ludzkie, dobre i jednocześnie racjonalne. Bo polityka migracyjna oparta o rzeczywistość i prawa człowieka jest właśnie taka – racjonalna, praktyczna, humanitarna. I pozwoli nam przeżyć w tym świecie.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze