0:000:00

0:00

Rząd chce wprowadzić embargo na surowce z Rosji — zapowiada to od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Pierwszym krokiem będzie całkowity zakaz sprowadzania rosyjskiego węgla. Taką informację podał we wtorek (29 marca) rzecznik rządu Piotr Müller. “Rada Europejska jest wstrzemięźliwa w sprawie kolejnych sankcji, dlatego my decydujemy się na swoje, dodatkowe działania” - powiedział.

Premier Mateusz Morawiecki w środę (30 marca) ogłosił, że embargo ma zostać nałożone w kwietniu lub maju.

Węgiel na cenzurowanym

Zakaz sprowadzania rosyjskiego węgla to ogromna zmiana. Wczoraj (30 marca) poznaliśmy projekt ustawy "o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego", która ma wprowadzić embargo. Czytamy w nim, że "dalsze utrzymanie zależności surowcowej od Federacji Rosyjskiej jest niekorzystne dla bezpieczeństwa wewnętrznego i porządku publicznego. Surowiec z Rosji może być elementem polityki retorsyjnej i dywersyjnej Rosji względem państw UE".

W 2020 roku aż 75 proc. dostaw węgla przyjechało do Polski właśnie z Rosji. Jak wylicza Forum Energii, w 2000 roku kupiliśmy od Rosji 0,8 mln ton węgla. W 2020 już 9,4 mln ton. Nie jest to jednak węgiel wykorzystywany w elektrowniach. Turów i Bełchatów są zasilane węglem brunatnym, którego nie transportuje się na takie odległości i który jest wydobywany w pobliżu elektrowni. Pozostałe, czyli te, w których korzysta się z węgla kamiennego, również opierają się na surowcu wydobywanym w Polsce.

Jak pisaliśmy już w OKO.press, według oficjalnych danych rosyjski węgiel kupują przede wszystkim niewielkie ciepłownie i klienci indywidualni. Dane GUS pokazują, że do domowych kotłowni trafia około 60 proc. rosyjskich dostaw.

Import z Kolumbii, USA i Australii

„W zeszłym roku do Polski zaimportowano ogółem 12,55 mln ton węgla kamiennego. Głównie na potrzeby prywatne. Import taki jest faktem od wielu lat” – wyjaśnia ministerstwo aktywów państwowych. Podobne wyjaśnienia znalazły się w projekcie ustawy. "W 2021 r. z Rosji do Polski zaimportowano około 8 mln ton węgla energetycznego, co oznacza spadek o 1,1 mln ton w porównaniu z 2020 r. i o 2,5 mln ton mniej w porównaniu do 2019 r. Węgiel z Rosji importowany jest przede wszystkim przez podmioty prywatne. Wykorzystywany jest na zaspokojenie potrzeb gospodarstw domowych, prywatnych przedsiębiorstw (np. zakładów przetwórczych, producentów warzyw itd.) oraz małych ciepłowni" - czytamy.

Ustawa przewiduje, że rosyjski węgiel zostanie zastąpiony surowcem z Australii, Kolumbii i USA. Rząd zapowiada również zwiększenie polskiego wydobycia.

Teraz ustawa trafi do Sejmu, gdzie trudno się spodziewać sprzeciwu wobec embarga na rosyjski węgiel. Pojawiły się już zresztą pozytywne komentarze ze strony opozycji. "Kiedy trzeba, krytykuję. Kiedy jest za co — chwalę. Blokada importu rosyjskiego węgla to słuszny krok. Teraz czas na drugą decyzję, do której przekonywaliśmy podczas spotkania w KPRM. Tiry też można zatrzymać. Zaproponowaliśmy jak to zrobić. Piłka jest po stronie rządu" - napisał na Twitterze poseł Adrian Zandberg z Razem.

Przeczytaj także:

Co z gazem i ropą?

Rząd planuje nałożenie embargo również na gaz i ropę naftową. Rozwiązania mają pojawić się do końca tego roku — tak ogłosił Mateusz Morawiecki podczas środowej konferencji prasowej. Wezwał również KE, by ustanowiła podatek od rosyjskich węglowodorów.

"Nie może być już powtórki z tamtej głupoty, zbrodniczej, niedobrej polityki, która uzależniała od Rosji i dawała euro i dolary, by Putin i Rosja mogli budować swój arsenał wojenny i mogli zaatakować sąsiadów" - powiedział.

Na razie jednak gaz i ropa płyną z Rosji do całej Unii Europejskiej. Za surowce z Rosji nadal można normalnie zapłacić — przelewy działają bez problemu między innymi w Sberbanku i Gazprombanku. Ile na handlu surowcami zarabia Federacja Rosyjska? Zlicza to koalicja Europe Beyond Coal, która na swojej stronie ustawiła licznik zysków uzależnionych od Kremla spółek wysyłających surowce do Unii.

W czwartkowy (31.03) poranek było to ponad 22 miliardy euro. To kwota, jaką UE zasiliła Rosję od 24 lutego, od rozpoczęcia wojny.

Dla porównania — państwa Unii w ramach wspólnego funduszu chcą przeznaczyć na pomoc militarną dla Ukrainy miliard euro. To tylko nieco więcej, niż wynosi budżet Gdańska na 2022 rok.

15 mld euro za surowce z Rosji

Polska oczywiście do tych kwot dokłada swój kamyczek. W ubiegłym roku — jak podaje Europe Beyond Coal (powołując się na UN Comtrade) - w sumie za paliwa kopalne zapłaciliśmy Rosji ponad 15 mld euro. Najwięcej kosztowała ropa naftowa (13,4 mld euro). Na zakup węgla wydaliśmy 1,4 mld euro, a gazu - 596 milionów.

To ustawia Polskę na czwartym miejscu na liście krajów UE płacących Rosji najwyższe kwoty za paliwa kopalne. Wyprzedzają nas tylko Niemcy (ponad 40 mld euro), Holandia (32 mld) i Włochy (18 mld).

Polska od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę podkreśla, że embargo na surowce jest niezbędne. "Unia Europejska powinna podjąć wszelkie niezbędne kroki, aby już teraz uniezależnić się od rosyjskich paliw i surowców" - pisał premier Morawiecki w liście do unijnych przywódców, przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela.

"Szukamy rozwiązań prawnych, które byłyby bezpieczne również dla tych podmiotów, które mają wieloletnie kontrakty, by nie musiały płacić dotkliwych kar" - podkreślała w wywiadzie w TVP Info minister Anna Moskwa. Dopóki nie pojawią się zapowiadane już systemowe rozwiązania, które pozwolą na odcięcie dostaw z Rosji, handel — w większym czy mniejszym stopniu — będzie trwał. Zarówno jeśli chodzi o gaz, jak i ropę naftową.

Naftowa lista wstydu

Reuters przygotował "listę wstydu", umieszczając na niej wszystkie europejskie przedsiębiorstwa, które wciąż kupują rosyjską ropę. Znalazły się na niej takie firmy jak m.in. węgierski MOL, który działa nie tylko na Węgrzech, ale również w Słowacji i Chorwacji. Prawie 30 proc. akcji środkowoeuropejskiego giganta naftowo-gazowego należy do węgierskiego skarbu państwa. Węgry nie zamierzają żegnać się z rosyjskimi surowcami, więc MOL nadal ma przyjmować dostawy z ropociągu "Przyjaźń II".

Niedawno umowę z MOL podpisał Orlen. Węgierska grupa ma przejąć 417 stacji Lotosu. Pozbycie się części stacji było warunkiem postawionym przez Komisję Europejską przy wydawaniu zgody na fuzję Orlenu z Lotosem — przypomina "Business Insider".

"Nie sprzedajemy Lotosu grupie MOL. Wymienimy z nią, zgodnie z oczekiwaniami KE, część stacji Lotosu na stacje zagraniczne zlokalizowane na Węgrzech i Słowacji" - wyjaśniała na Twitterze Joanna Zakrzewska, rzeczniczka prasowa Orlenu.

Polski Koncern Naftowy również znalazł się w analizie Reutersa, z zaznaczeniem, że kupuje z Rosji ropę jedynie na mocy obowiązujących kontraktów. Od początku wojny jednak nie zamawia nic ponad to, co zapisano w trwających umowach.

Orlen stoi w rozkroku

Z jednej strony kierownictwo przedsiębiorstwa twierdzi, że poradzi sobie z ewentualnym embargiem na dostawy z Rosji. W połowie marca prezes Orlenu wystąpił zresztą przed norweskim tankowcem, który dostarczył ropę do gdańskiego naftoportu.

"To nie pierwszy i jedyny tankowiec. Mamy umowy długoterminowe. W następnych tygodniach będą wpływać następne tankowce, które będą nas zabezpieczać" - mówił prezes Daniel Obajtek w Gdańsku. Rzeczywiście: Reuters informuje, że w marcu do litewskiego portu Butinge miały wpłynąć trzy kolejne dostawy z Norwegii, aby zaopatrywać należącą do Orlenu rafinerię Możejki. PKN porozumiał się również z Saudi Armaco w sprawie zwiększenia dostaw ropy z Arabii Saudyjskiej.

Jednak z drugiej strony kierownictwo koncernu nie składa jasnych deklaracji dotyczących przyszłych kontraktów na rosyjską ropę. Przedsiębiorstwo będzie badało swoje możliwości bliżej daty zakończenia obecnego kontraktu, czyli pod koniec roku. Zresztą już ten kontrakt z Rosneftem, podpisany na początku 2021 roku, zmniejszył dostawy rosyjskiej ropy. Miesięczny wolumen dostaw wynosi 300 tys. ton surowca. Poprzednia umowa ustalała te dostawy na poziomie 450-550 tys. ton.

Kontrakt w Czechach do 2024

Orlen złożył już deklarację odejścia od rosyjskiej ropy na rynku litewskim — informowała szefowa tamtejszego rządu Ingrida Szimonyte. Polska grupa ma też stacje w Czechach — tam kontrakty na rosyjską ropę sięgają 2024 roku. Orlen nie ujawnia na razie, czy i kiedy odejdzie od rosyjskiej ropy w Niemczech, gdzie też ma swoje stacje benzynowe. "Jeden z kontraktów na dostawę rosyjskiej ropy wkrótce się kończy. Drugi trwa dłużej, ale jesteśmy gotowi na każdy scenariusz. Umowa zawiera takie zapisy, które dają nam pewne możliwości" – mówił enigmatycznie podczas środowej (30 marca) konferencji prasowej prezes Orlenu Daniel Obajtek.

Z rosyjskiej ropy korzysta również Lotos w Rafinerii Gdańskiej — choć władze spółki nie informują, w jakim stopniu. "Badamy praktycznie każdy dostępny kierunek dostaw ropy oferowany przez rynek" - powiedział kilka dni temu wiceprezes Lotosu do spraw fuzji Krzysztof Nowicki. "Definitywne rozstrzygnięcie o kierunkach dostaw ropy naftowej do Grupy Lotos będzie wynikało z fuzji. Będzie o tym decydował podmiot przejmujący (czyli PKN Orlen, a przejęcie ma nastąpić ostatecznie w połowie roku - od aut.)" - wyjaśniał.

Surowce z Rosji wciąż bardzo ważne

Rosja od lat jest naszym najważniejszym dostawcą ropy naftowej. Podsumował to think tank Forum Energii: "w roku 2000 zdecydowana większość (16,8 mln ton) ropy naftowej sprowadzana była z Rosji. Udział tego kraju w imporcie wynosił 93 proc., sprowadzaliśmy również niewielkie ilości surowca z innych kierunków. Po 20 latach import od wschodniego sąsiada utrzymuje się na niemal niezmienionym poziomie, ale całkowity wolumen sprowadzanej ropy urósł do poziomu 25,4 mln ton".

W raporcie Forum Energii czytamy, że w roku 2020 ropa z Rosji stanowiła 65 proc. całkowitej ilości sprowadzanego surowca. Pozostała część pochodziła m.in. z Arabii Saudyjskiej, Kazachstanu, Nigerii oraz Norwegii.

Polska kończy gazowy kontrakt z Rosją

29 marca premier Mateusz Morawiecki ogłosił: "Chcemy odciąć się od rosyjskiego gazu. Polska zrobi to jako jeden z pierwszych krajów w Europie".

Jak pisaliśmy w OKO.press kluczem do uniezależnienia się od rosyjskiego gazu jest gazociąg Baltic Pipe, który od początku 2023 roku ma przesyłać do Polski do 10 mld metrów sześciennych gazu z Norwegii. “Pod koniec roku wygasa kontrakt jamalski, według ministra Jacka Sasina nie będziemy podpisywać kolejnych" - mówił w OKO.press Paweł Wiejski z Instytutu Zielonej Gospodarki.

Polska już od lat zapowiadała odcięcie się od rosyjskich dostaw. Obecny kontrakt z Gazpromem, przewidujący roczne dostawy do 10.2 mld m3 gazu, obowiązuje od 1996 roku. W 2019 roku PGNiG przekazał Gazpromowi oświadczenie woli zakończenia go 31 grudnia 2022 r. Na środowej konferencji prasowej minister klimatu Anna Moskwa potwierdzała, że w przyszłym roku w polskim miksie nie będzie gazu z Rosji. Nie będzie on również dokupowany w ramach uzupełnienia dostaw.

"Zobaczymy czy ta strategia będzie do utrzymania, bo zużycie gazu w Polsce szczególnie w energetyce będzie bardzo szybko rosnąć w kolejnych latach” – komentował Wiejski.

Gaz miał być "paliwem pomostowym" w transformacji energetycznej Polski i dążeniu do neutralności klimatycznej. Ten plan od początku krytykowali eksperci i aktywiści, argumentując, że gaz jest paliwem kopalnym, a z tych powinniśmy jak najszybciej zrezygnować.

Polska zwiększy użycie gazu?

"Wielkie elektrownie gazowo-parowe nie stanowią rozwiązania przejściowego, lecz na dekady uzależniają nas od gazu" - pisze Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. Tymczasem rząd chce inwestować w wielką elektrownię w Ostrołęce, która ma dostarczać energię do polskich domów przez 30 lat.

"Energetyka gazowa nakręca wzrost zapotrzebowania na to paliwo. Obecnie zużywamy około 21 mld m3 gazu rocznie" - mówi Diana Maciąga z Pracowni. "Ostrołęka C będzie spalać nawet 1,5 mld m3, a do 2027 ma powstać pięć takich elektrowni. Po szoku cenowym na rynku paliw z końca ubiegłego roku, po wybuchu wojny, którą sponsoruje nasze uzależnienie od paliw kopalnych, trzymanie się w Polsce planu zamiany elektrowni węglowych na gazowe jest nie tylko skrajnie nieodpowiedzialne. Jest też niemoralne" - mówi Diana Maciąga.

Już w ubiegłym roku think tank Ember przestrzegał, że Polska planuje największy wzrost zużycia gazu ziemnego w produkcji energii elektrycznej w całej Unii Europejskiej: z 14 TWh (w 2019 r.) do 54 TWh (w 2030). Do 2030 roku staniemy się więc w UE trzecim co do wielkości producentem energii elektrycznej z gazu. Jak podaje Forum Energii, import gazu wzrósł z poziomu 8 mld m3 w 2000 r. do 17,6 mld m3 pod koniec 2020 r.

Pytanie, czy w obecnej sytuacji rząd zmieni swoje nastawienie do "paliwa pomostowego". W planowanych zmianach do Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku czytamy, że "nasz kraj będzie dążyć do zastępowania popytu na gaz ziemny gazami zdekarbonizowanymi oraz innymi sprawdzonymi paliwami, m.in. poprzez rozwój technologii bazujących na wodorze".

Na razie brakuje szczegółów, jednak w poprawkach do PEP2040 znalazł się zapis mówiący, że "plany inwestycyjne dotyczące nowych mocy gazowych powinny podlegać weryfikacji pod kątem ekonomiki produkcji".

Dywersyfikacja dostaw

W tym morzu złych informacji jest jedna dobra: Polska całkiem dobrze radzi sobie z dywersyfikowaniem dostaw.

W pierwszych latach XXI wieku importowaliśmy gaz głównie z Rosji (81 proc.), a także z Uzbekistanu (13 proc.) i Niemiec (6 proc.) - to znowu dane Forum Energii. "Wolumen importowanego gazu z Rosji wzrósł o 46 proc. (z 6,6 mld m3 do 9,6 mld m3). Jednak dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu i rewersowi z kierunku zachodniego - udział Rosji w całym imporcie spadł i wynosi obecnie 55 proc." - pisze think tank w swojej analizie.

Eksperci za embargiem na surowce z Rosji

Od początku wojny w Ukrainie pojawiło się wiele głosów przeciwko sprowadzaniu do Polski surowców z Rosji. Apel w tej sprawie przygotowała Koalicja Klimatyczna, a podpisało go kilkadziesiąt organizacji - w tym EKO-UNIA, Compassion Polska i Polski Alarm Smogowy. "Tylko w 2020 roku Polska zaimportowała ponad 16,5 mln ton rosyjskiej ropy naftowej, niemal 10 mld m3 gazu ziemnego oraz prawie 9,5 mln ton węgla. W ostatnich latach Polska kupiła od Rosji ropę i węgiel za ponad 730 mld złotych, natomiast wartość kontraktu gazowego na dostawy tego surowca do Polski nie jest jawna. Pieniądze te pośrednio lub bezpośrednio wspierają reżim Władimira Putina" - czytamy w niej.

"Mądry człowiek nie karmi agresywnego sąsiada. Dlatego koniec importu rosyjskiego węgla, gazu i ropy jest konieczny. W żywotnym interesie Polski jest postawienie na efektywność energetyczną domów, przemysłu i innych branż. Najbezpieczniejszym paliwem jest to, którego nie zużyjemy” – komentował Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego.

Z kolei Greenpeace, który przygotował swoją petycję, podkreśla, że wykorzystywanie paliw kopalnych nie tylko wspiera działania Rosji, ale też przyspiesza katastrofę klimatyczną. Cytują Switlanę Krakowską - ukraińską naukowczynię, wchodzącą w skład Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC, która powiedziała: “Kryzys klimatyczny wywołany przez człowieka i wojna na Ukrainie mają te same korzenie, paliwa kopalne i naszą zależność od nich”.

Z ekonomicznego punktu widzenia embargo również nie będzie aż tak dotkliwe w skutkach, jak przekonują niektórzy (przede wszystkim europejscy) politycy. Jak pisał Dostępne szacunki sugerują, że wpływ może wynosić od 0,5 do 3,5 proc. PKB lub od 200 do 1200 euro na mieszkańca w Niemczech, kraju najbardziej zależnym od rosyjskiej energii. Są to znaczne koszty, ale są dalekie od tego, by mówić o biedzie czy wręcz ubóstwie, do którego ma doprowadzić embargo na surowce z Rosji.

"Jeśli nawet ceny paliw polecą w kosmos, nie spowodują radykalnego obniżenia standardu życia w Polsce. Zresztą nie powinniśmy traktować tego jako niebezpieczeństwa, które należy ominąć, tylko jako coś, co trzeba świadomie wybrać" - tak o skutkach embarga mówił ekonomista Wojciech Paczos w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim.

ZPP: trzeba stawiać na OZE i atom

Surowce z Rosji wziął na tapetę również Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), apelując o wprowadzenie polskiego embarga. W piśmie postulują rozwój OZE, który pomoże uniezależnić polski system od paliw kopalnych. Zwracają uwagę na konieczność liberalizacji zasady 10H, o czym pisaliśmy w OKO.press:

ZPP zaznacza jednak, że samo OZE nie wystarczy, żeby zastąpić surowce z Rosji i zapewnić bezpieczeństwo energetyczne. "Rosnące obawy o dostępność energii elektrycznej, a także jej koszt dla odbiorcy końcowego rodzi uzasadnione pytania o energię z atomu. Doceniamy przy tym stanowisko Ministerstwa Klimatu i Środowiska w sprawie potrzeby przyspieszenia budowy reaktorów jądrowych. Atom będzie kolejnym elementem optymalnej struktury miksu energetycznego. To przełoży się na stabilność dostaw energii elektrycznej dla rodzimego przemysłu i wszystkich gospodarstw domowych".

Współpraca Marcel Wandas

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze