Większość parlamentarna jest zgodna: powodzie to dramatyczny skutek zmian klimatu, nie możemy rezygnować z Zielonego Ładu. Ale są też „głosy odrębne”. Głównie z ław skrajnej prawicy. Jeden europoseł z Litwy zasugerował, że powodzie to skutek „odejścia Europy od chrześcijaństwa i promowania gender”
W środę 18 września Parlament Europejski debatował nad dramatyczną sytuacją w Europie Środkowo-Wschodniej, przez którą od wtorku 10 września przetacza się powódź.
Europosłowie dopytywali, jakie środki uruchomiła i może uruchomić Komisja Europejska, by jak najszybciej wesprzeć państwa członkowskie w walce z żywiołem. Mija ponad tydzień od wystąpienia kataklizmu. Jest już co najmniej 20 ofiar śmiertelnych.
Intensywne opady deszczu, które spowodowały wylewanie rzek m.in. w Czechach, Słowacji, Austrii, Rumunii, Polsce, Niemczech i Węgrzech spowodował nietypowy niż genueński, który przyniósł ze sobą ogromne masy wilgoci znad Morza Śródziemnego, zbyt szybko parującego ze względu na podwyższoną temperaturę wody.
Meteorolodzy i fizycy atmosfery nie mają wątpliwości – takie zjawisko pogodowe to skutek zmian klimatu. I choć większość europarlamentarzystów ma tego świadomość i wzywa do racjonalnych działań, nie brakuje „głosów odrębnych”. Głównie z grona prawicy i skrajnej prawicy.
W debacie na forum PE udział wziął Janez Lenarčič, europejski komisarz ds. rozwoju i pomocy humanitarnej. To on zarządza departamentem Komisji Europejskiej odpowiedzialnym za działanie unijnego mechanizmu ochrony ludności, czyli koordynowanego na poziomie UE systemu wsparcia państw członkowskich w prewencji oraz odpowiadaniu na katastrofy i klęski żywiołowe.
To także w jego rozporządzeniu znajduje się najważniejszy z punktu widzenia ofiar klęsk żywiołowych europejski Fundusz Solidarności, z którego państwa członkowskie mogą ubiegać się o środki na sfinansowanie działań bezpośredniego usuwania skutków powodzi, a także system Copernicus, który dostarcza danych satelitarnych o wszelkich zjawiskach hydrologicznych, geologicznych, meteorologicznych itp., które pomagają np. mapować stan wód na terenach objętych powodzią.
„Żyjemy w czasach kryzysu. Europa to kontynent, który ogrzewa się najszybciej na świecie, więc jest szczególnie podatny na skrajne zdarzenia pogodowe (…). Kiedyś takie zdarzenia działy się raz w życiu człowieka, teraz zdarzają się niemal co roku (…). Tego rodzaju tragedie to niestety nie żadna anomalia, a powoli norma naszej rzeczywistości” – powiedział Lenarčič na forum PE.
Unijny komisarz dodał, że jest „zszokowany dramatycznymi obrazami, które obserwujemy od kilku dni”. „Mamy do czynienia z Europą, która jednocześnie tonie i płonie” – powiedział, nawiązując także do pożarów, które trawią lasy zachodniej Portugalii.
Podkreślił, że Unia Europejska musi „zwiększyć przygotowanie” do szybkiego reagowania na klęski żywiołowe, a jednocześnie „podejmować wysiłki na rzecz odporności i przeciwdziałania zmianom klimatu”.
„Każde euro zainwestowane w prewencję wiąże się ze zwrotem od 2 do 10 euro w postaci unikniętych strat” – powiedział.
Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, skutki obserwowanych w tej chwili w Europie powodzi i pożarów dotykają w sumie 20 milionów osób w kilku krajach. Straty będą sięgać miliardów euro. Czechy szacują, że straty sięgają 0,3 proc. krajowego PKB.
Biorący udział w debacie europosłowie i europosłanki pytali o konkretne rozwiązania dla państw dotkniętych powodzią.
Europoseł KO Bogdan Zdrojewski, który zabrał głos w imieniu Europejskiej Partii Ludowej, wezwał, aby unijny mechanizm ochrony ludności został uruchomiony „z pełnym budżetem, szybkimi płatnościami i dedykowanymi liniami finansowymi”.
Zdrojewski wyraził też w imieniu swojej grupy politycznej oczekiwanie „uelastycznienia i poszerzenia działania Funduszu Solidarności” oraz „ulepszenia i rozszerzenia usług, które oferuje system Copernicus tak, by były one szybciej dostępne”.
Iratxe García Pérez, szefowa grupy Socjalistów i Demokratów, wezwała Komisję Europejską do „szybkiej mobilizacji rezerwy solidarnościowej i pomocy kryzysowej”, czyli uruchomienia środków z Funduszu Solidarności UE oraz wzmocnienia unijnego mechanizmu ochrony ludności.
„Życie wielu obywateli Unii Europejskiej zostało zniweczone, dosłownie w pół godziny wszystko znalazło się pod wodą. Nasza solidarność i zaangażowanie na rzecz osób poszkodowanych musi przejawić się szybkim działaniem” – powiedziała szefowa S&D.
Szefowa grupy Odnowić Europę, europosłanka z francuskiej partii Odrodzenie Valerie Hayer podniosła szerszy wątek: budowania europejskiej odporności na coraz częściej nawiedzające nas ekstremalne zjawiska pogodowe.
„Musimy przygotować plany dostosowania do klimatu, ale one nie mogą opierać się jedynie na planach narodowych. Trzeba określić najbardziej zagrożone elementy infrastruktury i obszary w Europie, by prawidłowo ustalić priorytety inwestycji. Mamy do opracowania mechanizmy finansowania, testy odporności klimatycznej, sposoby podnoszenia odporności (…). Do tego niezbędna jest współpraca” – mówiła Hayer.
Europosłowie PiS z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów podkreślali, że Parlament Europejski powinien wezwać Komisję, żeby przedstawiła konkretny plan pomocy dla państw dotkniętych powodzią. „Poszkodowani oczekują konkretów – informacji o tym, jakie środki zostaną podjęte, ile ich będzie, kto je dostanie i w jakim terminie” – mówił Waldemar Buda.
Michał Dworczyk domagał się „natychmiastowego uruchomienia środków z Funduszu Solidarności Unii Europejskiej”. „Pomoc długofalowa, analizy i budowa wspólnych instytucji jest ważna, ale już dziś potrzebne są pilne działania" – wskazał.
W imieniu nowej na europejskiej scenie politycznej grupy Europa Suwerennych Narodowych, założonej przez AfD, a złożonej głównie z malutkich partii skrajnej prawicy z różnych krajów, wypowiedział się Milan Uhrik, lider radykalnie prawicowej, nacjonalistycznej słowackiej partii Republika. Uhrik stwierdził, że aby „najlepiej pomóc powodzianom”, Unia Europejska „powinna zlikwidować takie absurdy jak samochody elektryczne”.
Dodał też, że „na razie nie zauważył żadnej konkretnej pomocy ze strony Unii Europejskiej”. „Mniej trzeba pomagać emigrantom uciekającym z Afryki, płacąc im benefity socjalne, czy dając możliwość zamieszkania w Unii Europejskiej, a więcej naszym obywatelom, Europejczykom (...) No ale przywództwo Unii Europejskiej nie staje na wysokości zadania” – powiedział.
Nieco spokojniej i racjonalniej brzmiały za to głosy europosłów trzeciej największej grupy w PE, Patriotów dla Europy. Członkowie grupy, której trzon stanowią politycy węgierskiego Fideszu, austriackiej FPÖ oraz czeskiej partii ANO, wzywali przede wszystkim do uruchomienia europejskiej pomocy dla powodzian, a więc domagali się działań ze strony UE.
„Nadszedł czas na działania Komisji Europejskiej (…) Prosimy o odpowiednie wykorzystanie Funduszu Solidarności bez przeszkód biurokratycznych, bez dodatkowych warunków (…) Na średnią i dłuższą perspektywę potrzebujemy nie ogólników, ale konkretnych form pomocy” – mówiła w imieniu grupy jej wiceprzewodnicząca, Kinga Gal z Fideszu.
Inni europosłowie grupy podkreślali też przykłady niezrealizowanych inwestycji przeciwpowodziowych, które utknęły przez „nadmierną biurokrację”.
Jak na te oczekiwania odpowiedział komisarz Lenarčič? Po pierwsze zapewnił, że KE „od samego początku „stanęła na wysokości zadania”.
„Komisja Europejska uważnie od 9 września monitoruje sytuację na terenach dotkniętych powodzią oraz zapewnia wczesne ostrzeganie władzom w regionie dotkniętym kryzysem” – stwierdził.
Dodał też, że KE „od samego początku zaoferowała wsparcie i szybką reakcję w ramach unijnego mechanizmu obrony cywilnej, gdzie dostępny jest personel i sprzęt mogący zareagować w razie potrzeby".
O tym, jak działają te mechanizmy wsparcia na wypadek klęsk naturalnych i katastrof, pisaliśmy już w tym tekście:
Unijny mechanizm ochrony ludności to system wsparcia w prowadzeniu akcji prewencyjnych i ratowniczych, koordynowany na forum UE. Wsparcia udzielają sobie nawzajem państwa członkowskie. Ośrodkiem koordynującym jest Centrum Koordynacji Reagowania Kryzysowego (ERCC), które – jak można przeczytać na stronie – „całodobowo monitoruje wydarzenia na świecie i koordynuje ewentualną unijną reakcję”.
Brzmi dobrze, ale w praktyce system działa na podstawie konkretnych zgłoszeń, a skala wsparcia i dostępność pomocy zależy po prostu od tego, czy inne państwa członkowskie, są ją w stanie zaoferować. Obecnie tylko rezerwy materiałowe są samodzielne, budowane bezpośrednio przez KE w ramach tzw. programu rescUE. Zdarza się jednak, że brakuje dostępu do personelu.
Komisarz ds. rozwoju i pomocy humanitarnej powiedział, że KE „przygotowuje zdolność reagowania i zarządzania kryzysami tak, by nadążyć za coraz szybszym tempem pojawiania się klęsk żywiołowych”. Nie zdradził jednak konkretów. Prawdopodobnie chodzi o jakieś próby zwiększenia dostępności wsparcia w ramach systemu.
Z perspektywy państw dotkniętych powodzią ważna jest jeszcze jedna sprawa. W Funduszu Solidarności, w ramach którego można ubiegać się o środki na sfinansowanie działań bezpośredniego usuwania skutków powodzi, rocznie do dyspozycji jest tylko 1,5 mld euro. Powódź dotknęła kilka państw regionu, w tym samym czasie trwają duże pożary lasów w Portugalii.
1,5 mld euro to zwyczajnie niewiele pieniędzy.
Ponadto procedura przyznawania tych środków trwa nawet kilka miesięcy, w międzyczasie można się ubiegać jedynie o zaliczkę. To stąd niektórzy europosłowie domagają się modyfikacji tych procedur lub wręcz natychmiastowej wypłaty tych środków.
Komisarz Lenarčič nie powiedział jednak nic o tym, jakoby Komisja Europejska planowała jakieś zmiany w tej kwestii.
Podkreślił, że "państwa członkowskie mogą później rozważyć wnioski o wsparcie finansowe z Europejskiego Funduszu Solidarności po ocenie szkód zgodnie z przepisami dotyczącymi tego funduszu”. Wyraźnie odwołał się więc do standardowego mechanizmu działania funduszu. Na złożenie wniosków o finansowanie państwa mają 12 tygodni od momentu wystąpienia kataklizmu. Wypłatę musi zaakceptować Rada UE.
Jeśli Komisja Europejska faktycznie zdecyduje się na jakieś rozszerzenie lub modyfikację tych instrumentów pomocy, zapewne poinformuje o tym szefowa KE Ursula von der Leyen. Szefowa KE w czwartek 19 września ma odwiedzić walczący z powodzią Wrocław. To wtedy przedstawi konkrety oferty pomocowej UE.
Ale podczas środowej debaty posłowie starli się też w kwestii, która osobom walczącym ze skutkami powodzi zapewne chwilowo wydaje się mało istotna, choć jest kluczowa dla ograniczenia tego typu zjawisk. Chodzi rzecz jasna o zmiany klimatu.
Standardowo najmocniej na stanowisku, że to zmiany klimatu są przyczyną nasilenia ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z tego kataklizmów, stanęli przedstawiciele grupy Socjalistów i Demokratów, Odnowić Europę oraz Zielonych.
Z konsensusem naukowym na temat pochodzenia i konsekwencji zmian klimatu nie dyskutują też europosłowie grupy Lewica. Ostrożnie w tym temacie wypowiadają się za to posłowie Europejskiej Partii Ludowej, szczególnie z Polski.
Narodowi konserwatyści są sceptyczni, choć np. PiS, odkąd stracił władzę, nieco rzadziej na forum publicznym porusza kwestie zmian klimatu.
Denializm klimatyczny to za to domena skrajnej prawicy.
O tym, że powodzie i pożary w Europie to „straszliwe skutki zmian klimatu” podczas środowej debaty w PE głośno i wyraźnie powiedziała Iratxe García Pérez, szefowa grupy Socjalistów i Demokratów oraz szefowa grupy Odnowić Europę, Valerie Hayer z Francji.
Iratxe García Pérez podkreśliła, ile kryzys klimatyczny pociąga za sobą co roku ofiar.
„Tylko w 2023 roku ponad 47 tysięcy osób zginęło w Europie ze względu na upały. Co roku 300 tys. Europejczyków przedwcześnie traci życie ze względu na zanieczyszczenie powietrza. Wobec tego dramatu naszym obowiązkiem jest to, aby przeciwdziałać zmianom klimatu” – mówiła Perez i podkreśliła, że to
„Zielony Ład jest najlepszą odpowiedzią”.
Valerie Hayer podkreśliła, że spustoszenia, jakie sieją powodzie czy pożary, pokazują „jak bardzo nieprzygotowani jesteśmy na takie zjawiska”.
„Cyklon Borys to nie przypadek. To straszliwe konsekwencje zmian klimatu (...). Dlatego chcę powiedzieć jasno: walka ze zmianami klimatu to wielkie wyzwanie, któremu musimy stawić czoło. Nie możemy rezygnować z naszych ambicji klimatycznych (…). Im bardziej będziemy ze sobą współpracować, tym będziemy skuteczniejsi” – powiedziała Hayer.
Terry Reintke, szefowa Zielonych, podkreśliła, że tragiczne powodzie w Europie i pożary w Portugalii to „kolejny alarm” dotyczący tego, że „zmiany klimatyczne dotykają nas wszystkich, już teraz”.
„Powodzie i susze stają się coraz częstsze, również w Unii Europejskiej. Nasza reakcja musi być odważna i szybka. Musimy zmniejszać emisje i zachować ambicje, jeżeli chodzi o Zielony Ład. Nie możemy poddać się w połowie drogi (...). Żadne pojedyncze państwo członkowskie nie poradzi sobie z kryzysem klimatycznym samodzielnie. To jest wyzwanie europejskie, któremu razem musimy stawić czoła” – mówiła szefowa Zielonych.
Europoseł KO Bogdan Zdrojewski, który zabrał głos w imieniu Europejskiej Partii Ludowej, wypowiedział się nieco oględniej. Podkreślił, że „powodzie huragany, trzęsienia ziemi i pożary dotykają państw Unii Europejskiej coraz częściej”. Pominął jednak kwestię ich pochodzenia.
Zdrojewski dodał jednak, że „skalę strat i zniszczeń bardzo często pogarsza bezsensowna działalność człowieka: nadmierna wycinka lasów, ograniczanie naturalnych polderów, betonoza w miastach i ogólna nonszalancja w sposobie traktowania natury”.
To ciekawe, że o tym wspomniał, zwłaszcza że chwilę przed wyborami, w efekcie protestów rolników, mało brakowało, aby EPL przyczyniła się do odrzucenia prawa o odbudowie zasobów przyrodniczych (NRL – z ang. nature restoration law), które właśnie o tym mówi: o konieczności przywracania naturalnego stanu choć części obszarów zagospodarowanych przez człowieka tak, by mogły pełnić naturalne funkcje retencyjne i regulować gospodarkę wodną.
Ostatecznie prawo udało się przyjąć tuż po wyborach europejskich, ale nie było pewne, w jakim kierunku pójdzie narracja – a co za tym idzie gotowość legislacyjna – Europejskiej Partii Ludowej. Grupa już od wielu miesięcy jest bardzo ostrożna w kwestii wypowiedzi o Zielonym Ładzie, aby nie wywoływać niezadowolenia społecznego.
Podczas środowej debaty w Parlamencie Europejskim nad kwestią tragicznych powodzi w Europie zwrócono uwagę na jeszcze jeden ważny wątek: konieczność walki z denializmem klimatycznym.
„Nasi współobywatele w Rumunii, na Węgrzech, w Polsce, Austrii, Czechach i na Słowacji muszą dziś radzić sobie ze skutkami najgorszych powodzi od 20 lat (…), a w tym samym czasie prawica i skrajna prawica negują rzeczywistość zmian klimatu. Tam, gdzie rządzą, rozpowszechniają fałszywe informacje, opóźniają wprowadzanie stref niskoemisyjnych, odrzucają politykę Unii Europejskiej, nie zważając na to, że koszt braku działania jest wyższy niż koszt zwalczania zmian klimatu (...). Ze względu na ludzkie dramaty musimy przeciwdziałać denializmowi klimatycznemu” – mówiła szefowa S&D Iratxe García Pérez.
Tymczasem sama debata na temat powodzi w PE momentami zamieniała się w forum wymiany poglądów denialistów klimatycznych. Pojawiło się też wiele skrajnie populistycznych pomysłów.
Europoseł Grzegorz Braun z Konfederacji Korony Polskiej, który na forum PE pozostaje niezrzeszony, wykorzystał swoją minutę, by uderzyć w tych, którzy „wykorzystują ludzkie cierpienie do powtarzania mantry quasi religii klimatycznej”, czyli wzywają do tego, że trzeba powstrzymać globalny wzrost temperatur i zmianę klimatu.
„Jest obrzydliwe, że politykujecie w tym kontekście. Tam cierpią ludzie, a wy powtarzacie, że trzeba tych ludzi jeszcze bardziej docisnąć zielonym i niebieskim ładem. Precz z tą polityką, precz z eurokołchozem” – powiedział Braun, który europosłów postulujących konieczność ograniczenia zmian klimatu określił mianem „cepów-mepów”. [„Mep” to w brukselskim żargonie europoseł – z ang. MEP – member of European Parliament, czyli członek Parlamentu Europejskiego; cep – wiadomo; jak tłumaczy Słownik Języka Polskiego: „pogardliwie: człowiek nieokrzesany, tępy, głupi”].
Braun dodał też, że „wolnym narodom żadna powódź nie będzie straszna, jeśli nie będą zalewane doktryną eurokołchozu”.
Jego koleżanka z partii, Ewa Zajączkowska-Hernik, posłanka Konfederacji, za przyczynę powodzi uznała „zieloną propagandę” i „szkodliwą agendę forsowaną przez polityków i aktywistów pseudoekologicznych organizacji”, których oskarżyła o blokowanie budowy zbiorników retencyjnych w południowej Polsce.
„Nie pozwólmy, by pseudoklimatyczna polityka ekoterrorystycznych organizacji była ważniejsza od zdrowia i życia ludzi. Nie dajmy się ogłupić zielonej propagandzie” – apelowała polityczka Konfederacji.
Ale te głosy zdecydowanie przebił głos Petrasa Gražulisa, litewskiego europosła z grupy Europa Suwerennych Narodów. Gražulis podzielił się na forum PE sugestią, jakoby przyczyną ekstremalnych zjawisk pogodowych mogło być to, że „Europa oddaliła się od chrześcijaństwa i promuje gender”.
„Chciałabym postawić to pytanie przed wszystkimi członkami Parlamentu Europejskiego. Jak napisał Łukasz [św. Łukasz, jeden z ewangelistów – red.], kapelusz z głowy nie spadnie tym, co znają Boga” – Gražulis luźno przywołał fragment opowieści biblijnej. „Tymczasem Europa zdradziła swój lud, oddaliła się od chrześcijaństwa i promuje ideologię gender” – stwierdził, jakby skutki tego miały się rozumieć samo przez się (pożary, powodzie itp.).
W odpowiedzi na to europoseł Sakis Arnaoutoglou z Grecji powiedział, że
„Bóg dał nam też mózg, po to, by stawiać czoła wydarzeniom i zjawiskom przy jego pomocy, a nie pozostawiać rzeczywistości bez naszej interwencji”.
W czwartek 19 września europosłowie będą głosować nad rezolucją, w której wezwą Komisję Europejską do konkretnych działań w związku z powodziami w Europie. Podczas wizyty we Wrocławiu tego samego dnia szefowa KE Ursula von der Leyen może zaproponować jakieś przyśpiszenie wypłat środków z Funduszu Sprawiedliwości. Poza tym możliwe, że ogłosi, że państwa członkowskie mają też możliwość dokonywania przesunięć niewykorzystanych dotąd środków z funduszy spójności na cele walki ze skutkami klęsk żywiołowych.
„W przeszłości KE oferowała tego rodzaju elastyczne rozwiązania państwom zmagającym się z klęskami żywiołowymi” – podkreślił komisarz Lenarčič.
Świat
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Parlament Europejski
powódź
Powódź 2024
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze