"Straż Graniczna zaczęła używać słów wytrychów, które nie funkcjonują w polskim prawie. Np. cudzoziemcy zostali nie zatrzymani, tylko "ujawnieni" przez SG. Mówią: Nie możemy tu dopuszczać żadnego pełnomocnika, bo żadne czynności się nie toczą". Rozmowa z prawnikiem Tadeuszem Kołodziejem
Igor Nazaruk, OKO.press: Czy wg Pana wiedzy pierwsze trzy ofiary śmiertelne podczas trwającego kryzysu migracyjnego to ofiary push-backów?
Tadeusz Kołodziej: W chwili obecnej nie posiadam takich informacji. Jednak to, co poraża to fakt, że w obliczu śmierci trójki niewinnych osób na terytorium RP, minister spraw wewnętrznych zdaje się sugerować, że jedna z tych osób mogła być pod wpływem środków odurzających. W mojej opinii jest dosyć obrzydliwa próba odwrócenia uwagi od faktu, że osoby te miały przed śmiercią kontakt z funkcjonariuszami polskiej SG, którzy nic nie zrobili żeby im pomóc, pozostawiając ich na łaskę, a w tym wypadku, niełaskę służb autorytarnego białoruskiego reżimu.
Co to jest push-back?
W polskich warunkach jest to sytuacja, gdy cudzoziemcy, którzy przekroczyli granicę RP (z punktu widzenia wejścia w procedurę ochrony międzynarodowej nie powinno mieć znaczenia czy zrobili to legalnie, czy nie) są bezprawnie wypychani z powrotem za granicę. Oczywiście każda sytuacja może się od siebie trochę różnic, ale najczęściej osoby te są zaraz po zatrzymaniu wywożone przez SG na polską granicę i tam przepędzane na drugą jej stronę.
Czy to jest polska metoda?
Nie, podobne sposoby wykorzystywano m.in. na Bałkanach w czasie kryzysu uchodźczego w latach 2014-2016, jednak nie miałem okazji osobiście pracować przy tych sprawach, więc nie będę ich ze sobą porównywał.
17 września 2021 Sejm przegłosował nowelę ustawy o cudzoziemcach. Można powiedzieć, że m.in zalegalizował push-back, czyli natychmiastowe wywożenie uchodźców na granicę.
Formalnie, jest to nadal projekt zmian w ustawie o cudzoziemcach oraz w ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jednak nie mam złudzeń, że obecna władza wprowadzi przewidywane zmiany.
Projekt ten jest sprzeczny z całym szeregiem zapisów prawa międzynarodowego, m.in. Konwencją Genewską czy Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. Co więcej, narusza również Kartę Praw Podstawowych UE oraz Konstytucję RP. Jeżeli chcą państwo szczegółowo zaznajomić się z aspektem prawnym tych zmian, zapraszam do zapoznania się z opinią dotyczącą projektu na stronie naszej Fundacji.
Wracając jednak do samego twierdzenia pana redaktora, to nie mam wątpliwości, że nowelizacja ma za zadanie zalegalizowanie nielegalnych działań, które mają obecnie miejsce na granicy. Należy pokreślić, że działania SG, tj. usuwanie cudzoziemców z polski bez tzw. zobowiązania do powrotu jest nielegalne. Jedyny sposób na legalne usunięcie cudzoziemca z Polski stanowi wydanie mu decyzji zobowiązującej go do powrotu. Procedura powrotowa związana z wydaniem takiej decyzji pozwala cudzoziemcowi, nieważne czy jest to migrant, czy uchodźca, odwołać się w pierwszej kolejności do organu wyższej instancji w postępowaniu administracyjnym, a następnie zaskarżyć decyzję do sądu administracyjnego. W państwie prawa jest szalenie ważne, by można było przeprowadzić pewną kontrolę legalności decyzji na podstawie, której cudzoziemiec jest przymusowo usuwany z Polski.
O ilu push-backach wiemy?
Szacunki są wciąż prowadzone. To wynika z faktu, że w tej sprawie działają różne fundacje. Oczywiście staramy się koordynować te działania, ale trudno jest w tej chwili podawać jakieś konkretne liczby. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że przypadki wypychania ludzi przez granicę mają miejsce każdego dnia, ale żeby poznać dokładną skalę musielibyśmy mieć szczegółowe dane z działań funkcjonariuszy SG lub chociaż prowadzić na miejscu monitoring. Dziś nie mamy dostępu do tych informacji, jak i do całego obszaru, gdyż znajduje się on w strefie zamkniętej. Na podstawie statystyk dotyczących naruszeń polskiej granicy, możemy się tylko domyślać, że każdego dnia z Polski jest w sposób bezprawny usuwanych kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu cudzoziemców.
Wiem, że uczestniczył Pan osobiście w kilku takich sytuacjach. Jak przebiegają?
Osoby, które przekraczają tzw. zieloną granicę i są już na terytorium Polski, najczęściej są odnajdywane przez okolicznych mieszkańców. Jeśli uda nam się do nich dotrzeć przed SG, to staramy się wytłumaczyć im ich sytuację i jeżeli w tzw. „grupie interwencyjnej” znajduje się prawnik lub osoba biegła w procedurze administracyjnej, która chce reprezentować cudzoziemców, to po uzyskaniu ich zgody podpisujemy z nimi pełnomocnictwa.
Co daje takie pełnomocnictwo?
Po pierwsze - pełnomocnictwo do reprezentowania ich w postępowaniu administracyjnym. Cała procedura uzyskania ochrony międzynarodowej, jak i procedura powrotowa zawiera się właśnie w postepowaniu administracyjnym. W świetle prawa taki pełnomocnik może wziąć udział we wszystkich czynnościach związanych z tym postepowaniem, jeśli tylko o to zawnioskuje. Jeżeli w sprawie występuję adwokat lub radca prawny, może on również wziąć tzw. pełnomocnictwa ogólne. W takiej sytuacji pełnomocnik powinien mieć możliwość uczestniczenia i bycia obecnym także przy czynnościach wynikających z przepisów procedury karnej. Problem jest jednak taki, że SG zaczęła używać słów wytrychów, które nie funkcjonują w polskim prawie.
Jakich słów?
Przykładowo cudzoziemcy zostali nie zatrzymani, tylko "ujawnieni" przez SG. Takie sformułowanie nie funkcjonujące w polskim prawie. Oni, używając takich określeń, mówią: Nie możemy tu dopuszczać żadnego pełnomocnika, czy to w sprawie karnej, czy administracyjnej, bo żadne czynności w sprawie się obecnie nie toczą. Jeśli nie występują, nie ma podstawy, żeby pełnomocnik np. wszedł na teren placówki SG, gdzie zatrzymani są jego mocodawcy, a w pojęciu SG „ujawnieni”. Ciężko nawet stwierdzić, jaki jest zakres znaczeniowy takiego sformułowania. Trudno już w tym wypadku mówić o naruszeniu prawa, należałoby raczej mówić o bezprawiu.
Nie można poprzez używanie sformułowań nieznanych polskiemu prawu nazywać czynności, którym polskie prawo nadało już określone znaczenie. Łatwo można sobie wyobrazić, że akceptując używanie przez polskie służby pojęć niedookreślonych lub wręcz niewystępujących w prawie szybko postawimy świat na głowie i wyjdziemy poza jakiekolwiek ramy prawne, nie tylko wobec samych cudzoziemców. To powinno zaniepokoić również te osoby, które nie są zainteresowane tym, co się dzieje obecnie na granicy.
Wróćmy do przebiegu push-backu.
Najczęściej sytuacja, gdy cudzoziemcy są zatrzymani i nie jest dopuszczony do nich pełnomocnik, dzieje się to pod osłoną nocy. Nie ma świadków, co jedynie podkreśla obrzydliwość tego procederu, osoby są wywożone przez SG na granicę i przepędzane. Czasami od razu, bez wywożenia na placówkę i czekania na noc. Od momentu zatrzymania tych osób nikt do nich nie ma dostępu. Obawy związane z legalnością tego postepowania przejawiają się w postawie samych funkcjonariuszy SG, na co wskazuje ich nerwowa reakcja w momencie pojawienia się mediów czy też uniemożliwianie podjęcia interwencji przez posłów w celu kontroli działań danej placówki SG. Utrudnianie pracy polskim parlamentarzystom, którzy są funkcjonariuszami państwowymi, jest zresztą kolejnym przykładem łamania prawa przez SG.
Co się z nimi dzieje w placówce SG? Na czym polega tzw. „ujawnienie"?
Z wielu rozmów, jakie przeprowadziliśmy z cudzoziemcami wynika, że te osoby są na placówkach dzielone. Następuje selekcja osób. Część z osób dostaje możliwość wejścia w procedurę azylową i jest odsyłana do strzeżonych ośrodków. To się zdarza w skali całego zjawiska sporadycznie, ale jednak. Niestety, nie ma jasnej granicy, którzy z nich zostaną wypchnięci, a którzy trafią do ośrodków.
Z pewnych przecieków wiem, że taka selekcja jest prowadzona na podstawie ich możliwości fizycznych. Starsze osoby, kobiety, dzieci trafiają do ośrodków i podlegają procedurze, zaś młodsi, mężczyźni są usuwani z terytorium Polski. Bez względu na ich indywidualną historię. Bulwersujące, oprócz samego procederu selekcji, jest to, że do dnia dzisiejszego nie ma oficjalnych informacji od SG, na podstawie jakich wytycznych jest ona dokonywana.
W jaki sposób odbywa się wypychanie cudzoziemców za granicę?
Na różne sposoby. Obecnie jedyne informacje, jakie mamy, pochodzą z relacji cudzoziemców, z którymi mieliśmy kontakt. Często dzieje się to podstępem - strażnicy przekonują daną grupę cudzoziemców, że tam są Niemcy i wskazują na Białoruś. Ludzie, którzy nie wiedzą, gdzie się znajdują biegną w tamtą stronę. Inni wiedzą, że są okłamywani i protestują. Są straszeni i przeganiani siłą. Rozmawiałem z cudzoziemcami, którzy opowiadali o tym, że byli bici kolbami karabinów. Wachlarz zastraszania jest szeroki i służy przegonieniu ich przez granicę i wypchnięciu ich z terytorium Polski. Najczęściej to odbywa się kilkukrotnie, te osoby wracają już w innym miejscu i ta historia się powtarza.
Ile razy się powtarza?
Rozmawiałem z osobami, które opowiadały o trzykrotnym push-backu. Sam miałem kontakt z osobami, które były dwukrotnie wyrzucane z Polski.
Będąc na granicy i korzystając z informacji innych organizacji, czy jesteście w stanie jakoś geograficznie rozlokować miejsca, gdzie push-backi są stosowane?
Obawiam się, że w chwili obecnej na całej długości granicy polsko-białoruskiej.
W prywatnej rozmowie ze znajomym funkcjonariuszem SG usłyszałem, że problem może się rozlać na całą długość wschodniej granicy. Nie chodzi tylko o granicę z Białorusią, ale i niebawem z Ukrainą.
To możliwe, ja osobiście nie jestem w posiadaniu takich informacji.
Rozkazy z góry wynikają z braku miejsc w ośrodkach dla cudzoziemców?
Ośrodki coraz gorzej funkcjonują, są coraz bardziej obłożone. Natomiast nic nie szkodzi, żeby zamiast inwestować pieniądze w zasieki, czy mury, plus patrole wojska, SG czy policji, zainwestować w tymczasowe ośrodki strzeżone. Takich ośrodków jest za mało w perspektywie tych kryzysów uchodźczych, które będą miały miejsce w niedalekiej przyszłości.
Wolałbym jednak, żeby patrolowanie granic wciąż się odbywało, granica powinna być szczelna.
Oczywiście. Jednak ilość zainwestowanych środków jest niewspółmierna to stopnia zagrożenia. I zanim poruszymy kwestie ochrony granic przed nowymi cudzoziemcami, to w pierwszej kolejności należy rozwiązać problem łamania prawa cudzoziemców, którzy już tu są, lub też byli i zostali nielegalnie usunięci z terytorium Polski. Do tego zobowiązują nas wiążące Polskę i prawo międzynarodowe, i prawo krajowe. Zupełnie odrębna jest kwestia czy, ilu i jak wpuszczać cudzoziemców na nasze terytorium.
Czy Fundacja Ocalenie jest na miejscu? Czy dyżurujecie w strefie zamkniętej?
Niestety, w momencie wprowadzenie stanu wyjątkowego stało się to niemożliwe, ale jesteśmy w bezpośredniej okolicy i bardzo często pomagamy tym cudzoziemcom, którym udało się wyjść poza zamkniętą strefę. Wiemy, że to jest wierzchołek góry lodowej, bo większości z nich nie udaje się dojść aż tak daleko, szczególnie, że nie wiedzą o tym, że istnieje jakaś strefa zamknięta.
Czy macie kontakt z Afgańczykami z obozu w Usnarzu?
Kontaktu nie mamy, natomiast staramy się monitorować ich sytuację. Możemy się opierać tylko na szczątkowych danych, reszta jest zmanipulowana przez reżim Łukaszenki. Afgańczycy nadal tam są, ze wzglądu na rozstawianie tam płotu zostali zepchnięci dalej w głąb Białorusi, gdzie białoruska straż graniczna ich nie przepuszcza dalej. Są nadal w potrzasku. Oczywiście, nie poddajemy się i pracujemy nad różnymi sposobami, aby ich z tego potrzasku wyswobodzić, ale szczegółów na ten moment wolałbym nie zdradzać.
Komentarze