0:000:00

0:00

W poniedziałek, 25 września 2017, prezydent Andrzej Duda ma przedstawić swoje projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa. Wcześniej zawetował ustawy przyjęte przez PiS. Nie ukrywał, że nie godzi się na zwiększenie roli ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednej osobie – czyli Zbigniewa Ziobro.

W połowie sierpnia OKO.press ujawniło, że w pracach nad projektami doradza prezydentowi prof. Michał Królikowski, były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, dziś prowadzący własną kancelarię adwokacką. Prawnik nie chciał wówczas potwierdzić tej informacji, ale też jej nie zaprzeczył.

Trzy tygodnie później Królikowski zgodził się na rozmowę z nami (jak zapewniał - w uzgodnieniu z prezydentem). W wywiadzie, który opublikowaliśmy 6 września mówił, że

ustawy PiS o sądach były niezgodne z Konstytucją, a pomysł, by minister sprawiedliwości wskazywał, którzy sędziowie Sądu Najwyższego mogą dalej orzekać, "jest jaskrawym przykładem naruszenia niezawisłości sędziowskiej".

W podobnym tonie wypowiadał się tego samego dnia w wywiadzie dla RMF FM i później w rozmowach z innymi mediami. Na kontrreakcję nie trzeba było długo czekać.

Przeczytaj także:

Przecieki z Królikowskim w roli głównej

8 września portal TVP Info publikuje artykuł o "nieznanej przeszłości Michała Królikowskiego" i jego pracy dla "wyłudzaczy VAT".

"Michał Królikowski dziś doradza prezydentowi przy projektach ustaw sądowniczych. Ale jeszcze kilkanaście miesięcy temu pracował dla firmy, której właściciele zostali zatrzymani przez CBŚP za wyłudzenie 700 mln zł VAT" - informuje portal.

„Fronda", cytując ustalenia podwładnych Samuela Pereiry, zastanawia się: "Koniec kariery mec. Królikowskiego?". A "Do Rzeczy" pisze: "Przeszłość Michała Królikowskiego. Nie taki idealny?"

21 września TVP Info triumfuje: "Po publikacji portalu TVP.info: Prokuratura bada powiązania byłego wiceministra”.

To reakcja na doniesienia "Newsweek'a" i RMF FM, które chwilę wcześniej ujawniły, że śledczy sprawdzają relacje Królikowskiego z grupą przestępczą, która wyłudzała VAT, i badają, czy przyjmując od klienta, związanego z tą grupą, tzw. depozyt adwokacki, nie dopuścił się prania brudnych pieniędzy.

Następnego dnia rano, w radiu RMF FM, Królikowski tłumaczy, że publikacje powstały w oparciu o notatkę, która - dziwnym trafem na kilka dni przed ogłoszeniem przez prezydenta projektów ustaw - "wyciekła" z prokuratury. I że to nie on jest prawdziwym celem śledczych.

„Uważam, że celem tej całej akcji jest prezydent. Celem tej akcji jest to, żeby zdyskredytować go jako osobę, która przedstawi wiarygodną reformę wymiaru sprawiedliwości" - mówi.

Kilka godzin później, podczas konferencji prasowej, szef Prokuratury Krajowej Bogdan Święczkowski zapewnia, że śledztwo „w żaden sposób nie jest związane z Pałacem Prezydenckim”. I dodaje, że jego zdaniem Królikowski „wykorzystuje fakt, iż wspomagał pracę pana prezydenta nad ustawami, dla wypracowania własnej linii obrony”.

Nie sposób dziś - na podstawie ograniczonych informacji stwierdzić, czy Królikowski nie popełnił jakiś uchybień reprezentując swojego klienta.

Ale porządek zdarzeń wskazuje na to, że prokuratura, a za nią prawicowe media - uchwyciły się trzeciorzędnego wątku dużej sprawy, by uderzyć w Królikowskiego, a co za tym idzie - w prezydenta Dudę.

Być może PiS i jego zaplecze, niepewni tego, w jakim kierunku pójdą prezydenckie ustawy o sądach, na wszelki wypadek próbują osłabić pozycję Andrzeja Dudy.

Gigantyczna afera vatowska

Jak mówił w piątek prokurator Święczkowski, śledztwo w sprawie, w której pojawia się nazwisko Królikowskiego, zaczęło się w październiku 2015 roku, gdy prokuratura nie podlegała jeszcze ministrowi sprawiedliwości, a jej szefem był Andrzej Seremet.

„Dotyczyło działania zorganizowanej grupy przestępczej, która miała doprowadzić do wyłudzenia co najmniej 700 mln na szkodę skarbu państwa, poprzez niezapłacenie podatków” - relacjonował Święczkowski.

Jak donosiły kilka miesięcy temu media, inicjatorami i mózgami procederu byli właściciele firmy paliwowej Kares z Węgrowa. Według ustaleń śledczych, w latach 2015-16 sprowadzali do Polski paliwa od zagranicznych dostawców. Później przepuszczali paliwo przez łańcuszek firm. Po kilku miesiącach działalności firmy znikały. W ten sposób oszuści mieli uniknąć zapłacenia około 700 mln złotych podatku - o których wspominał Święczkowski. Według ustaleń śledczych, obrót paliwem był fikcyjny - między firmami z łańcuszka krążyły tylko faktury, a paliwo transportowane było od razu do ostatecznego odbiorcy - firmy Kares.

Jaki związek z tą sprawą miał Królikowski? W 2016 roku był pełnomocnikiem firmy Kares z sprawach związanych z wymiarem podatku za 2012 rok (czyli okres, który nie jest objęty śledztwem).

W rozmowie z OKO.press zapewnia, że gdy tylko dowiedział się o przestępczej działalności właścicieli firmy - wypowiedział pełnomocnictwo.

Od sierpnia 2016 roku Królikowski prowadził także sprawy warszawskiej spółki Ipetrol Ltd. Reprezentował ją w kilkudziesięciu postępowaniach administracyjnych.

Jak zapewnia, nie wiedział wówczas, że pomiędzy Karesem a Ipetrolem istnieją powiązania kapitałowe - bo były one ukryte. Według niego nie było podstaw by podejrzewać, że Ipetrol uczestniczy w procederze wyłudzania VAT. Jego zdaniem, oszukańcze firmy istnieją tylko wirtualnie, albo zarejestrowane są w jakiejś ruderze. A Ipetrol miała wiarygodnego - jak mu się zdawało - prezesa, "angielskojęzyczną siedzibę w Luton" i "bardzo ładne biuro w Warszawie."

8 lutego 2017 roku Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało właścicieli firmy Kares i kilka innych osób, które brały udział w procederze wyłudzania VAT.

Depozyt na wypadek aresztowania

9 lutego do Królikowskiego zgłosił się do niego prezes Ipetrolu - W.Ch. Jak mówi Królikowski - obawiał się, że „w związku z tym, że jego partnerzy handlowi zostali aresztowani”, jemu również grozi aresztowanie. Chciał, by Królikowski został jego pełnomocnikiem w ewentualnej sprawie karnej.

„Klient jest przestraszony, że może być aresztowany, z aresztu można wyjść za poręczeniem majątkowym, w związku z tym deponuje u mnie środki - to jest legalny depozyt adwokacki" - relacjonował w radiu RMF Królikowski.

Zgodnie przepisami, Królikowski umieścił pieniądze klienta - około miliona złotych - na oddzielnym rachunku.

Według relacji Bogdana Święczkowskiego, przedstawionej podczas konferencji prasowej, w marcu i kwietniu 2017 Królikowski miał jeszcze przyjąć na konto 150 tys. dolarów i kilkaset tysięcy złotych, z tego „część także w ramach tzw. depozytu adwokackiego”. A część z tego depozytu „mógł przekazać na swoje cele prywatne".

Królikowski zapewnia, że pobrał tylko - zgodnie z prawem - zapisaną w umowie, niewielką opłatę od depozytu.

Jak twierdzi Królikowski, 30 kwietnia za jego namową W.Ch. złożył zeznania w prokuraturze. W czasie zeznań ujawnił dowody, które - jak relacjonuje Królikowski - pozwoliły mu przypuszczać, że pieniądze złożone u niego w depozycie pochodzą z przestępstwa. Według relacji mecenasa, po zakończeniu przesłuchania - już 1 maja - w nieformalnej rozmowie on i jego klient mieli poinformować funkcjonariusza CBŚP o depozycie. Ze strony funkcjonariusza nie było wówczas żadnej reakcji.

Królikowski zapewnia, że po złożeniu zeznań przez W.Ch. nie przyjmował już od niego żadnych nowych depozytów i nie robił żadnych przelewów ze zdeponowanych pieniędzy.

Tajemnica adwokacka

Jak mówił dziennikarzom podczas konferencji Bogdan Święczkowski 13 czerwca 2017 prokuratura zablokowała konta "dwóch polskich, mniej znanych adwokatów", świadczących usługi dla członków wspomnianej grupy wyłudzającej VAT.

„Ustalono, iż jednym z mechanizmów działania tej grupy przestępczej było wykorzystywanie rachunków bankowych, należących do różnych podmiotów, także do adwokatów. (...) Okazało się na rachunki bankowe tychże mecenasów przelewane były środki finansowe pochodzące z działań przestępczych" - tłumaczył Święczkowski.

Królikowski twierdzi, że gdy on i jego klient dowiedzieli się o zablokowaniu depozytów złożonych u innych adwokatów, podjęli decyzję, że poinformują śledczych o pieniądzach złożonych u niego. Jak przekonuje - prokuratura nie mogła o nich wiedzieć, bo nie miała wglądu do przelewów z angielskiego rachunku spółki.

Według Święczkowskiego, 6 lipca 2017 Królikowski zadzwonił do oficera CBŚP i "poinformował, iż na jego konto, jeden z uczestników (...) grupy przestępczej przelał kwotę około miliona złotych”.

Prokurator wystąpił wówczas o wskazanie konta, na którym znajdują się pieniądze i przepływów finansowych na tym koncie.

17 lipca tego roku pan mecenas Królikowski odmówił przekazania tych działań. Uniemożliwiając tym samym prokuratorowi zabezpieczenie tej kwoty” – mówił podczas konferencji Święczkowski.

Królikowski tłumaczy, że obowiązuje go tajemnica adwokacka. Gdyby wiedza o rachunku depozytowym pomogła śledczym zdobyć informacje o innych przelewach klienta i zrobiliby z tego dowód przeciwko niemu - byłoby to złamanie najważniejszej zasady działania adwokata. Zgodnie z tą zasadą, obrońca nie może podejmować działań, które szkodziłyby klientowi.

Jak mówi Królikowski, jedyne co mógł zrobić w tej sytuacji, to poinformować prokuraturę, że pieniądze są u niego i zamrozić je.

Wrzesień. I sprawy nabierają tempa

Po wymianie korespondencji w sprawie depozytu, przez blisko dwa miesiące prokuratura nie kontaktuje się z Królikowskim.

Na początku września w mediach ukazuje się seria wywiadów z Królikowskim w sprawie reformy sądownictwa i ustaw przygotowywanych przez prezydenta, a 8 września - wspomniany już artykuł o "nieznanej przeszłości Królikowskiego" na portalu TVP Info.

Według relacji Święczkowskiego, to właśnie po tym artykule, prowadząca śledztwo białostocka prokuratura poinformowała Prokuraturę Krajową, że w śledztwie dotyczącym firm paliwowych pojawia się nazwisko Królikowskiego. „Prokuratura Krajowa o tymże śledztwie, a szczególnie o udziale w tym procederze przestępczym i wykorzystywaniu kont pana mecenasa Królikowskiego dowiedziała się 11 września. Na skutek enuncjacji prasowych z dnia 8 września - informacji medialnych, że pan mecenas ma być obrońcą jednej ze spraw mafii paliwowej - otrzymaliśmy informację z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, że właśnie tam pan mecenas się pojawia” - mówił Święczkowski.

Nie wyjaśnił, dlaczego białostocka prokuratura uznała za stosowne poinformować Prokuraturę Krajową o sprawie, w której Królikowski występuje tylko jako pełnomocnik i to nawet nie oskarżonego, lecz świadka.

13 września śledczy przesłuchali klienta Królikowskiego - W.Ch. Podał im numer konta, na którym zdeponowany był depozyt i przekazał umowę depozytową. Po przesłuchaniu prokuratura zajęła konto.

Jak relacjonuje Królikowski, dwa dni później - 15 września - skontaktował się z nim dziennikarz "Newsweeka". Miał dokument, który - według Królikowskiego - był kopią notatki z postępowania przygotowawczego prokuratury. Prawdopodobnie taką samą, jaką dysponowała Prokuratura Krajowa. Omówiono w niej przesłuchanie W.Ch., ale - według adwokata - w zupełnie wypaczony sposób. Z notatki wynikać miało, że W.Ch zeznał, że w oszukańczym procederze był figurantem, a całość spraw prowadził mecenas Królikowski. A także - że adwokat wypłacił sobie z pieniędzy złożonych w depozycie 200 tys. zł - co jak twierdzi, jest "wierutną bzdurą".

W notatce zawarta jest również informacja, że prokuratura weryfikuje, czy Królikowski prał brudne pieniądze.

Według Królikowskiego, artykuł w "Newsweeku" miał się ukazać w poniedziałek 25 września. Ostatecznie informacja wypłynęła kilka dni wcześniej - równocześnie w "Newsweeku" i RMF FM.

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze