0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: sędziasędzia

Wniosek o uchylenie immunitetu wiceprzewodniczącego nielegalnej neo-KRS, neo-sędziego Rafała Puchalskiego – na zdjęciu u góry – ma trafić do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN. Złoży go Prokuratura Regionalna we Wrocławiu, która prowadzi śledztwo w sprawie afery hejterskiej.

Przypomnijmy. Afera hejterska polegała na dyskredytowaniu w prawicowych mediach i w internecie niezależnych sędziów, którzy krytykowali „reformy” Ziobry w sądach. Używano do tego m.in. danych o sędziach znajdujących się w ich teczkach personalnych w ministerstwie sprawiedliwości (tzw. zielone teczki) oraz informacji z prowadzonych przeciwko nim postępowań dyscyplinarnym.

Hejt rozprowadzała Emilia Szmydt (Mała Emi), która potem jako sygnalistka ujawniła aferę. W sierpniu 2029 r. opisał ją w Onet. Mała Emi to była już żona, byłego już sędziego Tomasza Szmydta, który w 2024 roku wyjechał do Białorusi. Jego nazwisko też przewija się w aferze hejterskiej.

Po ujawnieniu procederu hejtowania sędziów stanowisko stracił wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, główna postać w tej aferze. Bliscy mu sędziowie zwracali się do niego „Herszcie”. Piebiak był głównym kadrowym Ziobry w sądach.

Przeczytaj także:

Neo-sędzia Rafał Puchalski, który pochodzi z Podkarpacia był jedną z osób z bliskiego kręgu Piebiaka. On i inni sędziowie bliscy Piebiakowi skupieni byli na dwóch grupach dyskusyjnych na komunikatorach. Na WhatsAppie była większa grupa Kasta/Antykasta. Na Signalu była mniejsza pod nazwą Niezłomni-grupa małego sabotażu.

Puchalski należał do tej pierwszej. Oprócz niego w tej grupie byli członkowie neo-KRS, rzecznicy dyscyplinarni Ziobry i sędziowie, którzy awansowali wówczas na stanowiska prezesów w sądach, czy pracowali na delegacji w ministerstwie. Piebiak był w obu grupach.

Jak pisał Onet Puchalski pomagał Małej Emi zredagować paszkwil na byłego już prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza. On sam twierdził, że ktoś mógł włamać się na jego skrzynkę mailową. Przyznał, że był w kontakcie z Małą Emi. Ale nie przypominał sobie, czy rozmawiał z nią na temat paszkwilu.

Wiadomo też, że dostawał do wiadomości materiały o niezależnych sędziach z zielonych teczek w ministerstwie. Dostęp do tych teczek mieli Łukasz Piebiak i stołeczny sędzia Jakub Iwaniec, który pracował wówczas na delegacji w resorcie Ziobry. Dane przekazywano dalej drogą mailową, do innych sędziów z kręgu Piebiaka.

Neo-sędzia Puchalski za czasów PiS szybko awansował. Został członkiem neo-KRS. Był też prezesem Sądu Okręgowego w Rzeszowie, a potem prezesem Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Z tej ostatniej funkcji w 2024 roku odwołał go były już minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Przed władzą PiS Puchalski był szeregowym sędzią rejonowym. Ale nielegalny organ, w którym zasiada dał mu nominację aż na neo-sędziego rzeszowskiego sądu apelacyjnego.

Członek neo-KRS, neo-sędzia Rafał Puchalski. Zeznawał on już w sądzie ws. afery hejterskiej w procesie cywilnym, który wytoczył za aferę były prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Rozliczanie afery hejterskiej. Skazano tylko Małą Emi

Do tej pory prawomocnie za hejt na niezależnych sędziów skazano tylko Małą Emi. I to tylko w procesie odpryskowym. Chodzi o hejt na byłego już sędziego Waldemara Żurka, obecnie ministra sprawiedliwości. Mała Emi hejtowała go na portalu Twitter. Niedawno Sąd Okręgowy w Tarnowie skazał ją prawomocnie na karę grzywny. Ale najważniejsze w tym wyroku jest uznanie, że afera hejterska była. I, że Mała Emi miała w niej udział.

Ten wyrok to zasługa Żurka i jego pełnomocników, którzy złożyli zawiadomienie do prokuratury. I nie odpuszczali, gdy za czasów PiS prokuratura w Kielcach umarzała sprawę, bo nie chciała za czasów ścigać Małej Emi.

Ale to nie ona powinna być skazana. Bo była tylko narzędziem, wykorzystano ją. A dziś powinna mieć status świadka koronnego, bo jest najważniejszym świadkiem w tej aferze.

Główne śledztwo ws. afery hejterskiej toczy się w Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu. I ruszyło z kopyta dopiero po zmianie władzy. Wcześniej śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Świdnicy, która miała w śledztwach dowody na aferę. Ale zarzutów nie stawiała. Po zmianie władzy w 2023 roku śledztwo przeniesiono do Wrocławia. I po w lipcu 2024 roku wysłano trzy wnioski o uchylenie immunitetu sędziom, zamieszanym w proceder. Wnioski dotyczą:

  • Byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który obecnie jest sędzią Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. To główna postać w aferze hejterskiej. Prokuratura chce mu postawić 19 zarzutów. Wszystkie są za ujawnienie danych wrażliwych sędziów z zielonych teczek.
  • Byłego już zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika, który jest też neo-sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Jemu prokuratura chce postawić 10 zarzutów. Dotyczą one ujawniania danych z prowadzonych postępowań dyscyplinarnych. Chodzi m.in. o informacje dotyczące Waldemara Żurka. Te informacje wykorzystano w resorcie Ziobry do ustalania ataku medialnego na Żurka.
  • Sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa Jakuba Iwańca, który jest też zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Prokuratura chce mu postawić 13 zarzutów. Większość za ujawnianie danych sędziów z zielonych teczek. Przekazywał je dalej do innych sędziów z kręgu Piebiaka, w tym do Puchalskiego. A jeden zarzut prokuratura chce mu postawić za pomocnictwo w rozesłaniu paszkwilu na sędziego Markiewicza.

Choć od wysłania wniosków o uchylenie immunitetów minął ponad rok, to w tej sprawie nie zapadła jeszcze żadna decyzja Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

Sprawa immunitetu Iwańca toczy się już rok i końca nie widać. Bo legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz zrządził postępowanie dowodowe, co jest rzadkie w postępowaniach immunitetowych. Zamówił opinię biegłego informatyka, bo Iwaniec sugeruje, że ktoś mógł włamać się mu na skrzynkę mailową. A za aferą mogły stać rosyjskie służby. To linia obrony. W październiku 2025 roku ma odbyć się kolejne posiedzenie Izby, ma być przesłuchany informatyk. Czy Kozielewicz zdąży podjąć decyzję co z immunitetem Iwańca? Pod koniec roku przechodzi bowiem w stan spoczynku.

Sprawa immunitetu Piebiaka w ogóle się jeszcze nie zaczęła. A Radzika dopiero ma zacząć się w czwartek 25 września 2025 roku.

Niezależnie od tego prokuratura w Kielcach chce też uchylić immunitet Iwańcowi. Chce mu postawić zarzuty w związku z hejtem na sędziego Żurka na Twitterze. Wiążę go bowiem z kontem FigoFago, które hejtowało sędziego. Ale Izba Odpowiedzialności Zawodowej w I instancji odmówiła zgody na ściganie. Decyzję wydał neo-sędzia SN Marek Motuk.

To nie koniec. Sędziowie, którzy byli hejtowani, złożyli pozwy do sądu o zadośćuczynienie. Zrobił to prof. Krystian Markiewicz, jeszcze za czasów PiS. Pozwał Iwańca, Piebiaka i ministerstwo sprawiedliwości, w którym za czasów Ziobry było centrum afery hejterskiej. Chce, by solidarnie zapłacili 50 tysięcy złotych na cel społeczny i 75 tysięcy zadośćuczynienia. Obecnie trwają rozmowy ugodowe z ministerstwem.

Pozew złożył też sędzia Waldemar Żurek, zanim został ministrem sprawiedliwości. Pozwał o przeprosiny i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia Piebiaka, Iwańca i Radzika.

Łukasz Piebiak
Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, główna postać w aferze hejterskiej. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze