0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mariusz JałoszewskiFot. Mariusz Jałosze...

Do starcia doszło we wtorek 3 grudnia 2024 roku w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. Tu odbyło się pierwsze posiedzenie, podczas którego poznaliśmy pełną argumentację prokuratury i linię obrony osób, którym prokuratura chce stawiać zarzuty za aferę hejterską.

Prokuratora ma na poparcie zarzutów blisko 200 tysięcy maili z prywatnej skrzynki mailowej Łukasza Piebiaka i ponad tysiąc maili ze skrzynki Jakuba Iwańca oraz maile ze skrzynek innych sędziów. Skąd ma te maile prokuratura – piszemy niżej.

Przypomnijmy. Prokuratura Regionalna we Wrocławiu skierowała do nowej Izby jak na razie 4 wnioski o uchylenie immunitetów wobec sędziów Łukasza Piebiaka (były wiceminister sprawiedliwości), zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika, stołecznego sędziego Jakuba Iwańca i gliwickiego sędziego Arkadiusza Cichockiego.

Prokuratura chce im stawiać zarzuty w związku z ujawnianiem danych sędziów z akt osobowych znajdujących się w ministerstwie sprawiedliwości (tzw. zielone teczki) i z postępowań dyscyplinarnych. Te dane wykorzystywano do medialnego uderzania w sędziów, którzy krytykowali „reformy” Ziobry.

Wszystkim prokuratura chce postawić zarzuty za czyny z lat 2018-2020. Zarzuca im udział w zorganizowanej grupie przestępczej (artykuł 258 kodeksu karnego), której celem było hejtowanie niezależnych sędziów broniących praworządności. Najważniejszą rolę odgrywał w niej Łukasz Piebiak, do którego współpracujący z nim sędziowie zwracali się „Herszcie”. Według prokuratury to on podejmował najważniejsze decyzje.

Pierwszy na wokandę nowej Izby SN trafił jednak wniosek o uchylenie immunitetu Jakubowi Iwańcowi. Sprawa jest precedensowa i może przesądzić, w którym kierunku pójdzie rozpoznanie kolejnych wniosków. Sprawę prowadzi doświadczony sędzia karnista i prezes nowej Izby Wiesław Kozielewicz. Jest legalnym sędzią SN.

Przeczytaj także:

Sprawa budzi duże zainteresowanie. We wtorek 3 grudnia sala rozpraw wypełniła się po brzegi. Przyszła publiczność. Byli obywatele z inicjatywy Wolna Prokuratura (wspierali prokuratorów) i sędziowie, którzy wspierali Iwańca. Był Łukasz Piebiak i Przemysław Radzik, których sprawy o uchylenie immunitetu za aferę hejterską czekają na rozpoznanie.

Był główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab (jest uczestnikiem postępowania) i jego zastępca Michał Lasota. Była też prokuratorka Iwona Tryfon-Wilkoszewska, żona prokuratora Pawła Wilkoszewskiego, byłego asystenta Ziobry (wysoko awansował w prokuraturze Ziobry). Była też żona Iwańca.

Sędzia ma trzech obrońców. To były członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Konrad Wytrykowski (obecnie sędziowski emeryt), członek nielegalnej neo-KRS Maciej Nawacki i stołeczny sędzia Adam Jaworski, który jest zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Warszawie (powołał go główny rzecznik Schab).

Sędzia Iwaniec był z Wytrykowskim oraz Nawackim w grupie Kasta/AntyKasta na WhatsAppie skupiającej sędziów bliskich byłemu wiceministrowi Łukaszowi Piebiakowi.

Wniosek o uchylenie mu immunitetu popierało w imieniu Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu trzech prokuratorów. To Kazimierz Orzechowski, Celina Kurzydło i Sylwia Gładzka-Kurzydło.

Posiedzenie zaczęło się w południe i trwało 4 godziny. Sędzia Wiesław Kozielewicz w tym czasie zreferował szczegółowo wniosek o uchylenie immunitetu. Prokurator Orzechowski ustnie ten wniosek uzasadnił. I podał nowe szczegóły zarzutów, które chce stawiać Iwańcowi.

Długo przemawiali też obrońcy sędziego. Przekonywali, że sędzia nie złamał prawa. Że jeden z czynów się przedawnił. Zarzucili też prokuraturze, że nielegalnie zdobyła dowody i chce skorzystać z tzw. owoców zatrutego drzewa. Chodzi o maile z prywatnych skrzynek mailowych Iwańca i Piebiaka.

Zaskakujące jest, że sędziowie, którzy jeszcze rok temu brali udział w „reformach” Ziobry i skorzystali na nich – awansowali – teraz nagle powołują się na argumenty sędziów, których ścigała władza PiS. Są zwolennikami immunitetu, choć sędzia Wytrykowski w Izbie Dyscyplinarnej brał udział w uchyleniu immunitetu sędziemu Igorowi Tulei, tylko za to, że wpuścił dziennikarzy na ogłoszenie niewygodnego dla PiS orzeczenia.

Powołują się na orzeczenia TSUE, choć nie tak dawno je jeszcze kwestionowali. Powołują się też na takie autorytety jak sędzia SN Włodzimierz Wróbel, prof. Andrzej Zoll, czy na legalnego sędziego SN Michała Laskowskiego, który bronił represjonowanych za władzy PiS sędziów.

Z ich strony padają też argumenty, że prokuratura nie może korzystać z tzw. owoców zatrutego drzewa; które ustawowo zalegalizował PiS. Można odnieść wrażanie, że są oni obrońcami praworządności, choć jeszcze nie tak dawno byli beneficjentami „reform” Ziobry.

Czy nowa Izba SN kupi ich argumenty?

Posiedzenie ws. immunitetu Iwańca odroczono do 4 lutego 2025 roku. Do tego czasu strony mają złożyć pisma zawierające argumenty prawne. I być może 4 lutego sędzia Wiesław Kozielewicz zdecyduje czy prokuratura będzie mogła postawić zarzuty karne sędziemu Jakubowi Iwańcowi. W dalszej części tekstu opisujemy potyczkę w SN prokuratury i obrońców Iwańca.

Na zdjęciu u góry Jakub Iwaniec (stoi po prawej) i jego obrońca sędzia Maciej Nawacki. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Sędziowie, którzy przyszli wspierać do nowej Izby Iwańca. Pierwszy po lewej stoi jego obrońca, sędzia Maciej Nawacki. Obok niego zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota. Drugi po prawej, w okularach stoi Łukasz Piebiak. A po środku tyłem stoi drugi obrońca, sędzia Adam Jaworski. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Za co chce prokuratura stawiać Iwańcowi zarzuty

Prokuratura Jakubowi Iwańcowi chce postawić 13 zarzutów za okres, gdy pracował na delegacji w ministerstwie sprawiedliwości. Zastępcą Zbigniewa Ziobry był wtedy Łukasz Piebiak.

Według prokuratury Iwaniec dostawał wrażliwe dane o sędziach od wiceministra Łukasza Piebiaka. Pochodziły z tzw. zielonych teczek – są w nich wrażliwe informacje osobowe sędziów z całej Polski. I to na ich podstawie opracowywał notatki do dalszego wykorzystania. .

Prokuratura zarzuca Iwańcowi, że dane, które otrzymywał od Piebiaka i je przetwarzał, odsyłał Piebiakowi oraz przekazywał dalej do sędziów skupionych wokół byłego wiceministra sprawiedliwości. Byli oni członkami dwóch grup na komunikatorach – Kasta/Antykasta na WhatsAppie i Niezłomni – grupa małego sabotażu na Signalu.

Iwaniec nie miał uprawnień pozwalających na dostęp do tych danych.

Prokuratura zarzuca mu, że:

  • Brał udział w zorganizowanej grupie przestępczej, na której czele stał Łukasz Piebiak. Celem grupy było zdyskredytowanie sędziów wówczas broniących praworządności. Pomocne miały być w tym informacje o sędziach znajdujące się tzw. zielonych teczkach i informacje z postępowań dyscyplinarnych. Przy ich pomocy uderzano w mediach i w internecie w sędziów.
  • Przekazał dane sędziego Andrzeja Adamczuka (byłego członka legalnej KRS) Rafałowi Puchalskiemu (wcześniej pracował na delegacji w resorcie Ziobry, członek neo-KRS), Konradowi Wytrykowskiemu (były już członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej), Dariuszowi Drajewiczowi (członek neo-KRS) i Pawłowi Zwolakowi (dyrektor w resorcie Ziobry). Wysłał im to na prywatne maile ze swojego prywatnego maila. W sumie za przekazanie danych sędziego Adamczuka prokuratura formułuje dwa zarzuty.
  • Przesłał Piebiakowi na prywatną skrzynkę mailową przetworzone dane sędziego Janusza Zimnego, byłego członka legalnej KRS.
  • Przesłał Puchalskiemu i Zwolakowi notatkę z informacjami i danymi o sędzim Robercie Pelewiczu. Kandydował do neo-KRS.
  • Przesłał Puchalskiemu i Zwolakowi notatkę z danymi o sędzim Igorze Tulei, jednego z symboli wolnych sądów.
  • Przesłał Puchalskiemu, Zwolakowi i Wytrykowskiemu notatkę z danymi sędziego Andrzeja Niedużaka (członka legalnej KRS).
  • Przesłał Puchalskiemu notatkę z danymi sędziego Jana Kremera (członka legalnej KRS).
  • Przesłał dziennikarzowi wPolityce Wojciechowi Biedroniowi dane sędziego Piotra Gąciarka. Sędzia w 2018 roku był atakowany. W tym celu użyto m.in. sprawę karną, którą Gąciarek wytoczył oszustce. Sędzia był jej ofiarą.
  • Przesłał zastępcom rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi i Michałowi Lasocie notatkę z danymi sędziego Romana Kaczora z Elbląga.
  • Przesłał Puchalskiemu dane sędziego Roberta Kulińskiego z Zielonej Góry.

Iwaniec bez uprawnienia przetwarzał też dane sędziego Piotra Raczkowskiego, wiceprzewodniczącego legalnej KRS, rozwiązanej przez PiS. Raczkowski też był atakowany w mediach. PiS chciał nawet siłowo usunąć go z zawodu. Iwaniec maile wysyłał z prywatnej skrzynki na prywatne skrzynki innych sędziów. Wysyłał je też do wiadomości na prywatną skrzynkę Piebiaka.

Dane dotyczące sędziów ze starej, legalnej KRS miały posłużyć do przygotowania medialnego ataku na KRS. Dane przekazano potem dziennikarzom, którzy współpracowali medialnie z ministerstwem Zbigniewa Ziobry. W marcu 2018 roku artykuł atakujący ówczesnych członków legalnej KRS ukazał się w prawicowym portalu wPolityce.

Prokuratura kwalifikuje to jako czyny przekroczenia uprawnień z artykułu 231 kodeksu karnego, bezprawnego przetwarzania danych osobowych z artykułu 107 ustawy o ochronie danych osobowych i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej (artykuł 258 kodeksu karnego).

We wrześniu 2024 roku prokuratura dołożyła jeszcze jeden, nowy zarzut. Chodzi o pomocnictwo w zniesławieniu prezesa Iustitii Krystiana Markiewicza. Paszkwil na niego wysłała do sędziów Emilia Szmydt vel Mała Emi, która hejtowała sędziów, a potem ujawniła aferę hejterską. Współpracowała ona m.in. z Iwańcem.

Prokuratura zarzuca mu teraz, że to on przekazał sędziemu Tomaszowi Szmydtowi (mężowi Małej Emi, uciekł niedawno na Białoruś) maile do sędziów z Iustitii, ich adresy zamieszkania i dane osobowe. Na te maile wysłano potem paszkwil. Maile Iwaniec miał mieć od żony, która przed laty pracowała dla zarządu Iustitii, do której należał też Iwaniec i Piebiak (było to przed objęciem władzy przez PiS).

Kozielewicz 00
Sędzia SN Wiesław Kozielewicz. To on zdecyduje czy będzie zgoda na zarzuty dla Iwańca. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Prokuratura: Iwaniec potajemnie dostawał zielone teczki

We wtorek na posiedzeniu w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej prokurator Kazimierz Orzechowski długo uzasadniał wniosek o uchylenie immunitetu Jakubowi Iwańcowi. Zaczął od tego, że wokół wiceministra Piebiaka zebrała się grupa sędziów, która chciała zdyskredytować sędziów krytycznych wobec „reform” Ziobry.

W tym celu miano pobierać informacje o sędziach z zielonych teczek w ministerstwie sprawiedliwości. Dostęp do tych teczek miał Piebiak, który „potajemnie” i „po kryjomu” przekazywał je Iwańcowi do opracowania notatek, robił on też zdjęcia dokumentów.

Prokurator zarzucał, że teczki pobierano bez związku z załatwianą sprawą, poza uprawnieniami. Jako przykład podał teczki z danymi członków starej, legalnej KRS, którą PiS, łamiąc Konstytucję, rozwiązał w trakcie kadencji. I na jej miejsce powołał neo-KRS, obsadzoną głównie współpracownikami Ziobry.

Prokurator Orzechowski zarzucał, że Iwaniec wyszukiwał w nich dane, by pokazać, że członkowie starej KRS są niekompetentni i podważyć ich wiarygodność. Prokurator: „Pobierano teczki sędziów nieprzychylnych reformom [Ziobry – red.]”.

Prokurator podkreślał, że

najważniejsze dowody na poparcie zarzutów to blisko 200 tysięcy maili z prywatnej skrzynki mailowej Piebiaka i ponad tysiąc maili ze skrzynki Iwańca oraz maile ze skrzynek innych sędziów.

Prokuratura dostała je od operatorów poczty. Prokurator zaznaczał, że maile „jednoznacznie” obciążają m.in. Piebiaka i Iwańca. I są wiarygodne. Maile uzyskano w ramach międzynarodowej pomocy prawnej z Irlandii, od Googla. Odbyło się to legalnie na podstawie postanowienia wydanego w trybie artykułu 236 kodeksu postępowania karnego. Dotyczy on zatrzymania dowodów w postaci przechowywanych danych informatycznych. Przepis mówi też o mailach.

Jako ważny dowód prokurator Orzechowski wskazał też zakres obowiązków Iwańca, gdy był na delegacji w resorcie Ziobry. Miał ogólny zakres obowiązków i upoważnienie do przetwarzania danych osobowych. Ale nie miał upoważnienia do szerokiego przetwarzania danych sędziów z zielonych teczek. Uważa, że takiego polecenie nie mógł mu też wydać Piebiak jako przełożony. Podkreślał, że co najwyżej wydał mu dyspozycje jako szef grupy przestępczej. Po tych słowach Iwaniec i Piebiak (siedział w ławach dla publiczności) zaśmieli się.

„Iwaniec miał wgląd do zielonych teczek, ale tylko sędziów wizytatorów” – podkreślał prokurator. Dodał, że Iwaniec był w departamencie nadzoru administracyjnego, który nie zajmował się kadrami i zielonymi teczkami. Zaznaczał, że zapoznawał się on z teczkami bez związku ze sprawami i bez dodatkowego upoważnienia. Prokurator zarzucał, że szukał w nich danych o rodzinach sędziów, ich rodzicach, stanie zdrowia, które mogły „wywoływać negatywne reakcje w społeczeństwie”.

Prokurator: „Iwaniec brał udział w planie zdyskredytowania KRS i kandydatów do nowej KRS”. Podał przykład. W lutym 2018 Piebiak wysłał maila do Iwańca. Pisał w nim, że teczki członków KRS ściągnie następnego dnia. I kolejnego dnia je pobrał. Trzy dni później Piebiak przesłał porządek obrad KRS z pytaniem, czy można coś medialnie wykorzystać. Iwaniec odpisał, że trzeba się upewnić, kto kandyduje i uderzyć medialnie. Dodał, że trzeba opisać w mediach członków starej KRS Zimnego i Adamczuka.

Prokurator: „To przygotowanie ataku medialnego na niewygodnych sędziów. Iwaniec pisał, że do realizacji celów grupy będzie wykorzystane konto Emilii Szmydt na Twitterze”. W lutym 2018 roku Iwaniec pisał, że potrzebuje teczki sędziego Roberta Pelewicza „Pelego”. I kolejnego dnia pobrano jego teczkę.

Prokurator podkreślał, że sędzia miał świadomość, że nie może zapoznawać się z zielonymi teczkami. W mailu do Piebiaka pisał, że nie ma dostępu do akt osobowych i ktoś chodzi po ministerstwie i rozsiewa plotki. Piebiak mu odpisał, że oczywiście, że nie ma.

Prokuratura zrobiła oględziny zielonych teczek. Wynika z nich, że akta pobierano krótko przed zrobieniem notatek przez Iwańca. Prokuratura przesłuchała też Emilię Szmydt (dostała zarzuty). Opisała ona kontakty z Iwańcem, który przekazywał jej dokumenty. Grupę opisał również sędzia Arkadiusz Cichocki z Gliwic przesłuchany przez kielecką prokuraturę.

Prowadzi ona śledztwo ws. hejtu na sędziego Waldemara Żurka. Ta prokuratura też chce uchylić immunitet Iwańcowi, bo uważa, że to on stał za kontem na Twitterze FigoFago, które hejtowało Żurka. Sędzia Cichocki też miał dostęp do zielonych teczek, które udostępniał mu Piebiak. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Prokurator Orzechowski
Prokuratorzy, którzy popierali wniosek o uchylenie immunitetu Iwańcowi. Od prawej siedzą Kazimierz Orzechowski, Sylwia Gładzka-Kurzydło i Celina Kurzydło. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Obrońcy: Maile są zdobyte nielegalnie, dane sędziów są jawne, jeden zarzut się przedawnił

Po prokuratorze głos zabrali obrońcy Iwańca. Pierwszy przemawiał Konrad Wytrykowski, były członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej. Zaczął od tego, jak ważny jest immunitet, że ma chronić sędziego przed naciskami i nękaniem oraz chronić jego niezawisłość. Sugerował, że wniosek o uchylenie immunitetu to represje i zemsta za działalność Iwańca. Że ma podłoże polityczne.

Potem podważał legalność uzyskania maili, które są głównym dowodem. Dowodził, że nie można tego było zrobić na podstawie postanowienia Prokuratury Regionalnej w Lublinie z 2019 roku (wcześniej prowadziła to śledztwo). Tylko powinna być zgoda sądu na ich uzyskanie jak na kontrolę operacyjną. Że w trybie, który zastosowała prokuratura, można było tylko uzyskać adresy IP komputerów lub inne dane techniczne.

Przekonywał, że prokuratura nie może tych maili wykorzystać jako tzw. owoców zatrutego drzewa; czyli dowodów nielegalnie zgromadzonych. Wykorzystanie takich dowodów w ustawie zalegalizował PiS. Zdaniem Wytrykowskiego urząd publiczny nie powinien jednak z nich korzystać, bo państwo działa w granicach prawa. Dodał, że część maili w skrzynce Iwańca była też objęta tajemnicą adwokacką.

W jego ocenie maili nie można było ponadto uzyskać bez uchylenia immunitetu Iwańcowi. Choć ostatnio sąd orzekł w innej sprawie, że immunitet chroni osobę sędziego, a nie rzeczy. Podkreślał, że Google pisał do prokuratury, że maile można wykorzystać tylko po zgodzie sądu. W efekcie jego zdaniem prokuratura nie może wykorzystać tych maili jako dowodów. Uważa, że powinny być zniszczone. Dodał, że Iwaniec w resorcie sprawiedliwości wykonywał tylko polecenia przełożonych.

Po nim głos zabrał członek neo-KRS Maciej Nawacki. Skupił się na tym, czy Iwaniec przetwarzając dane sędziów z teczek, zrobił to bezprawnie, naruszając ustawę o ochronie danych osobowych. I uznał, że nie. Zaczął od tego, że odpowiedzialność karna za uchybienia w przetwarzaniu danych osobowych to ostateczność. Że najpierw są kontrole, decyzje administracyjne, kary na organ. A tu tego nie było. Nie dodał, że w czasach PiS nikt by się nie odważył zrobić kontroli w resorcie Ziobry i nikt by go nie ukarał.

Przekonywał, że dane, które przetwarzał Iwaniec, są publicznie dostępne i jawne. Że nie są to dane wrażliwe. Że jawne są dane majątkowe sędziów, ich ścieżka zawodowa itp. Że jawne są też maile do sędziów. Przekonywał, że Iwaniec miał ustawowe upoważnienie do przetwarzania danych osobowych w miejscu pracy.

Dalej dowodził, że teczki to zbiór danych osobowych i resort go nie zarejestrował. A można karać tylko za przetwarzanie danych poza zarejestrowanym zbiorem.

Przekonywał, że nie naruszono też praw sędziów, których dane przetwarzano. Że nie ma szkody. Pytał, czy ktoś pozwał ministerstwo za wyciek danych. Nie dodał, że Piebiaka i Iwańca pozwał za aferę hejterską prezes Iustitii Krystian Markiewicz. Proces dobiega końca.

Nawacki uważa, że można tylko pociągać do odpowiedzialności karnej za najpoważniejsze naruszenia przy przetwarzaniu danych osobowych. Że na podobnej zasadzie można by karać obywateli za udostępnianie innym osobom kontaktów do swoich znajomych. Ale przetwarzanie danych dla własnych celów nie jest karalne. A tym było przekazanie maili do sędziów z Iustitii.

Dalej przekonywał, że Iwaniec dostawał polecenia do przetwarzania danych sędziów pod kątem wykonywania przez nich funkcji. Pytał, czy ktoś z tych sędziów złożył skargę na to.

Jako ostatni głos zabrał obrońca, sędzia Adam Jaworski. On skupił się na wykazaniu, że zarzucane czyny nie mają znamion przestępstwa. Podkreślał, że Iwaniec miał ogólny zakres obowiązków, który nie wykluczał wydawani mu poleceń wykraczających poza ten zakres. Mówił, że powszechną praktyką w ministerstwie jest wydawanie – również sędziom delegowanym – ustnych poleceń. Dlatego Iwaniec mógł robić notatki na polecenie.

Odniósł się do zabezpieczonych maili. W jego ocenie, jeśli nawet uznać je za legalny dowód, to wysyłane były do wiadomości wiceministra, czyli przełożonego. I wynika z nich, że notatki były na jego polecenie. Dlaczego pomijano oficjalne struktury resortu i pocztę służbową? Jaworski sugerował, że Piebiak ufał Iwańcowi, dlatego to mu zlecał opracowania teczek. Przyznał, że język w mailach jest potoczny. Ale te osoby się znały. A korzystano z prywatnych skrzynek, bo taka byłą praktyka.

Dalej przekonywał, że odbiorcami maili byli sędziowie, którzy pełnili funkcje w wymiarze sprawiedliwości, w tym w resorcie sprawiedliwości. Że dostawali oni notatki ze streszczeniem jawnych informacji na temat sędziów. Przy okazji ujawnił, że w listopadzie 2023 roku w tej sprawie przesłuchano Ziobrę.

Jaworski mówił, że tylko w przypadku sędziego Gąciarka notatkę na jego temat Iwaniec wysłał do dziennikarza prawicowego wPolityce Wojciecha Biedronia. Ale też w jego ocenie nie złamano prawa, bo mail zawiera dane jawne, które można łatwo samemu uzyskać.

Jaworski podkreślał też, że zarzut dotyczący pomocnictwa w zniesławieniu Markiewicza przedawnił się po trzech latach. Przedawnienie mogło przerwać wszczęcia śledztwa w tej sprawie, ale pierwotnie prokuratura nie chciała, ścigać za ten czyn.

Podważał też zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Mówił wyciąganie wnioski z tego, że na Piebiaka mówiono Herszt to za mało. Podobnie jak to, że sędziowie bliscy Piebiakowi byli w grupie Kasta/Antykasta na WhatsAppie. Dowodził, że nie ma dowodów na grupę.

Po 4 godzinach posiedzenia sędzia SN Wiesław Kozielewicz przerwał je. Dochodziła już godzina 16. Prokuratorzy wychodzili z sali spokojnie. Na pytanie OKO.press, czy maile to owoce zatrutego drzewa, odpowiedzieli, że maile zdobyto legalnie. Że są one archiwalne i nie była potrzebna zgoda sądu na kontrolę operacyjną.

Iwaniec 00
Sędzia Jakub Iwaniec siedzi w drugim rzędzie po prawej. Obok niego obrońca, sędzia Maciej Nawacki. W pierwszym rzędzie siedzą pozostali obrońcy – sędzia Adam Jaworski (siedzi po prawej)  i były członek Izby Dyscyplinarnej Konrad Wytrykowski. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze