0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Strajk nauczycieli trwa już 13 dzień. 18 kwietnia siódme spotkanie negocjacyjne w Centrum Dialogu Społecznego zakończyło się fiaskiem. Rząd ostentacyjnie ignoruje propozycje ZNP i FZZ i trzyma się porozumienia zawartego z ugodową "Solidarnością". Jednocześnie władze bezpardonowo atakują partnera związkowego, a propaganda prorządowa pracuje na pełnych obrotach.

Towarzyszy temu zdumiewająca narracja, że sytuacja w oświacie dojrzała do głębokiej reformy, choć coraz lepiej widać dewastujące skutki reformy min. Zalewskiej. Propozycja premiera Morawieckiego - zwołanie edukacyjnego okrągłego stołu na Stadionie Narodowym w Warszawie - jest w tej sytuacji polityczną hucpą, która stawia potencjalnych partnerów debaty w sytuacji moralnego szantażu: chyba nie odmówicie rozmowy o tym, jak naprawić edukację?

Wyznaczenie daty okrągłego stołu na piątek 26 kwietnia, w dniu, kiedy kończy się rok szkolny maturzystów, to także ostentacyjne lekceważenie strajkujących. Środa 24 kwietnia jest ostatnim dniem na tzw. klasyfikację, czyli zatwierdzenie ocen przez radą pedagogiczną szkoły, bez czego uczniowie nie przystąpią do matur. Szef kancelarii premiera, Michał Dworczyk brak klasyfikacji nazwał w piątek „radykalizacją strajku”. Rządowa gra na zwłokę ma oczywisty cel - tworzyć nacisk na strajkujących i podmywać poparcie dla strajku.

Planowana debata, która według Dworczyka ma być kontynuacją rozmów rządu z nauczycielami „w poszerzonej formule”, nie dotyczy w najmniejszym nawet stopniu przedmiotu strajku, czyli podwyżek dla nauczycieli w 2019 roku. Zgodnie z zapowiedzią Dworczyka, jej celem jest „wypracowanie założeń nowego systemu oświaty”. Moment do takiej debaty najgorszy z możliwych, jej polityczny sens oczywisty.

W debacie uczestniczyć mają związki i przedstawiciele rządu, ale także eksperci, nauczyciele i rodzice. Lista gości jest kontrolowana przez rząd. Zaproszenia już są rozsyłane z kancelarii premiera. Na stronie MEN rady rodziców i stowarzyszenia zrzeszające rodziców mogą zgłaszać delegatów do uczestnictwa w spotkaniu.

Politycy opozycji ulegli temu szantażowi, zapowiadając udział w debacie, przy czym ich stanowisko było pełne niejasności. Jest wielkie ryzyko, że wpiszą się w scenariusz władzy, która na Stadionie Narodowym (propagandowy wybór miejsca bije po oczach) chce pokazać swoją troskę o polską szkołę. Powstaje pytanie, dlaczego opozycja nie była w stanie zorganizować niezależnej debaty o edukacji, w której protestujący wystąpiliby jako podmiot.

Także prezes ZNP zadeklarował, że w stadionowej debacie będzie uczestniczył, co stanowi zagrożenie dla jego wizerunku lidera najpotężniejszego strajku po 1989 roku. Wyraża jednocześnie obawy: „Zapewne są tematy do omówienia, ale nie w takim kształcie i pośpiechu. [...] Przyszłość edukacji wymaga bardzo rzetelnej i spokojnej debaty, a nie wiecu na stadionie. Mam bardzo sceptyczny stosunek do tego pomysłu, a wybór miejsca i daty budzi moje poważne wątpliwości” – mówił w TOK fm Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Polityka (i propaganda rządu) wobec nauczycielskiego protestu uzasadnia najgorsze obawy wobec okrągłego stołu 26 kwietnia. Zwłaszcza, że w organizowaniu spektakli pozorowanych negocjacji rząd ma już sporą wprawę.

Auto-porozumienia w świetle kamer

Najbardziej rażącym przykładem jest prawdopodobnie „porozumienie” podpisane przy okazji protestu osób z niepełnosprawnością w Sejmie z kwietnia 2018. Rząd podpisał je z własnym organem doradczym, bez obecności protestujących i odbębnił sukces.

24 kwietnia 2018 w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” rząd zrobił przedstawienie, które miało pokazywać, jak dogaduje się ze środowiskiem osób z niepełnosprawnością. Zwołano Krajową Radę Konsultacyjną do Spraw Osób Niepełnosprawnych, która jest organem doradczym rządu – „forum współpracy przedstawicieli organów administracji rządowej, samorządu terytorialnego i organizacji pozarządowych na rzecz osób niepełnosprawnych”.

Posiedzenie, w sali pełnej kamer, rozpoczęto od długiej dyskusji na temat postulatów środowiska osób z niepełnosprawnością i założeń do nowego systemu wsparcia. Obecni byli minister rodziny Elżbieta Rafalska i jej zastępca Krzysztof Michałkiewicz.

Po dyskusji nad uchwałą KRK strona rządowa nieoczekiwanie zaproponowała swoją propozycję „Porozumienia”. Część uczestników spotkania zwracała uwagę, że w takich okolicznościach dyskusja i przyjmowanie dokumentu o tej nazwie jest wątpliwe, wszak na sali nie było protestujących z Sejmu.

Na czas dyskusji o dokumencie media wyproszono. Część organizacji w świetle kamer podpisała później „porozumienie”, w którym uwzględniano tylko jeden postulat strajkujących w Sejmie, ten znacznie tańszy (wyrównanie wysokości renty socjalnej do poziomu najniższej emerytury, czyli o ok. 165 zł; tymczasem głównym postulatem było dodatkowe świadczenie wysokości 500 zł).

Dla dopełnienia medialnego spektaklu, na posiedzenie przywieziono też osoby z niepełnosprawnościami z jednego ze Środowiskowych Domów Samopomocy.

„Był środek dyskusji i nagle dostawiają krzesła. Wchodzi grupa osób z niepełnosprawnością. Byli ze Środowiskowego Domu Samopomocy” – mówiła nam osoba uczestnicząca w spotkaniu. „Bardzo im współczuję, że uczestniczyli w tym cyrku”.

Ustawa z dopiskami

Innym przykładem rządowych trików negocjacyjnych jest porozumienie podpisane z rezydentami. Pod naciskiem kilkumiesięcznych protestów lekarzy-rezydentów minister zdrowia zgodził się na przyspieszenie wzrostu PKB na zdrowie. 5 lipca 2018 wprowadzono nowelę, zgodnie z którą wydatki publiczne na zdrowie miały osiągnąć 6 proc. PKB w roku 2024.

Ustawa 6 proc. z lipca 2018 przeszła przez Sejm dość gładko. „Duże zdziwienie budziła łatwość, z jaką zgodziło się na nią Ministerstwo Finansów” – pisał Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP. Szybko okazało się dlaczego.

Otóż znalazł się w niej zapis, na który wcześniej nie zwrócono uwagi, a który pozwala Ministerstwu Finansów realizować na razie ustawę „bezkosztowo”, wykorzystując do obliczeń wydatków publicznych na zdrowie na dany rok wartość PKB sprzed dwóch lat. Oszczędza w ten sposób 7,6 mld.

Nauczeni tym doświadczeniem rezydenci ostrzegają dziś nauczycieli: „Uważajcie, nie dajcie się oszukać” – mówią rezydenci.

„Nie odpuszczajcie, bo skończy się jak z nami” – ostrzega Tomasz Karauda, lekarz rezydent. „Myśmy w świetle kamer w lutym ubiegłego roku podpisywali deklaracje, ale ostatecznie [...] zostaliśmy oszukani. Zrobiono sprytną rzecz – podniesiono finansowanie rezydentom, jednocześnie oczekując większej ilości pracy. Natomiast pieniędzy na wzrost nakładów na ochronę zdrowia nie uzyskaliśmy”.

Z opublikowanego niedawno Wieloletniego Planu Finansowania Państwa na lata 2019 - 2022 wynika, że w najbliższych latach wydatki na zdrowie będą oscylować wokół 4,5 proc. PKB.

Przeczytaj także:

Dziel i rządź (najlepiej „Solidarnością”)

Rząd na protesty ma też zestaw stałych trików, niektóre stały się już wizytówką rządowych „negocjacji”. Dla OKO. press mówiła o nich Monika Żelazik, szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego PLL LOT.

Co znajduje się na liście stałych zagrań?

Zdrada Solidarności

Że centrala „S” działa na rękę rządowi, nie ulega już wątpliwości, bo z ich strategii obniżania postulatów przed negocjacjami oraz podpisywania porozumień wbrew innym związkom, nic szczególnie dobrego dla pracowników żadnej z protestujących grup jeszcze nie wyszło.

Rząd wykorzystał już „solidarnościową” kartę przeciwko nauczycielom, ale dość nieudolnie. Konflikt interesu pracowników oraz związkowej wierchuszki jest tak jawny, że Solidarność płaci wizerunkiem i traci szeregowych członków. Część związkowców z oświatowej „Solidarności” zażądało odwołania szefa i radnego PiS – Ryszarda Proksy.

Nagonka medialna

Kolejne strategie to nagonka medialna i obarczanie odpowiedzialnością. TVP wespół z prawicowymi mediami buduje wizerunek strajku nauczycieli jako:

  • protestu sterowanego z tylego fotela przez zawodowych polityków (Broniarz jako polityk na usługach opozycji), b) przejawu skrajnego egoizmu (dzieci jako zakładnicy żądnych pieniędzy nauczycieli);
  • buntu radykałów, którzy nie chcą rozmawiać z rządem (w przeciwieństwie do oświatowej „Solidarności”, która jest odpowiedzialna i rozumie argumenty rządu).

Bardzo ważnym elementem osłabiania strajku jest stosowany przez rząd mechanizm obarczania odpowiedzialnością, który jest szczególnie dotkliwy dla nauczycieli, którzy są z uczniami bardzo związani.

„To dla nas bardzo trudny moment. Strajk się przedłuża, zbliżają się matury. A nauczyciel to zawód dla ludzi ideowych, dla nas dobro uczniów jest najważniejsze. Łatwo podsycać te wątpliwości: walczymy o swoje, ale co jeśli ucierpią na tym uczniowie? Ten konflikt wewnętrzny wielu wykańcza. Nie dają rady” - mówiła OKO.press Natalia Zarańska, pedagożka z jednej ze szkół podstawowych w Lęborku.

Więcej sposobów atakowania strajkujących i delegitymizowania ich w oczach społeczeństwa opisaliśmy w tekście: Jak obrzydzić społeczeństwu strajk i nauczycieli? 10 sposobów władzy.

Kolejnym wyzwaniem, któremu muszą sprostać strajkujący, będą tegoroczne matury. Związki jeszcze nie zdecydowały czy zawieszą na ten czas strajk. Można by również egzaminy przełożyć, ale rząd, który nie pali się do zakończenia konfliktu, prawdopodobnie wybierze opcje zaognienia sytuacji i zrzucenia całej odpowiedzialności na nauczycieli

Negocjacje pozorowane

W tej chwili strona rządowa promuje narrację o nieugiętym stanowisku związków, które nie chcą negocjować, mimo że sama zupełnie ignoruje postulaty i składa oferty nie do zaakceptowania. Rząd portretuje przy tym sam siebie jako wyrozumiałego i otwartego negocjatora, który daje bardzo wiele, ale niestety zderza się z butą i nieracjonalnymi roszczeniami związkowców.

ZNP rozważa udział w okrągłym stole, głównie dlatego, żeby nie wystawić się na łatwy zarzut ze strony mediów publicznych o bojkotowanie negocjacji. Niestety, doświadczenie pokazuje, że bardziej niż merytoryczna debata, związkowców czeka udział w cynicznie zaplanowanym show, z którego strona rządowa wyciśnie tyle medialnej bujdy, ile zdoła.

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Przeczytaj także:

Komentarze