Telefoniczna rozmowa Putina z Trumpem jest wielkim sukcesem Putina, gdyż wszystko, co robi Putin, jest dla jego propagandy wielkim sukcesem. Co się jednak zdarzyło i na czym ten sukces polega – tu już propaganda Kremla ma pewien problem
To, że Donald Trump rozmawiał 12 lutego 2025 z Putinem przez telefon, jest oczywistym sukcesem Putina, ale tylko wtedy, gdy komunikujemy się w języku Zachodu.
Oto zbrodniarz i agresor został potraktowany jak miły starszy pan i przedstawiciel państwa “o wielkiej historii”. We dwóch – dyktator i autorytarny lider – próbują się dogadać ponad głowami narodów i dać zarobić swojemu oligarchicznemu zapleczu. Nawiązują do upiornej polityki rozbiorów, koncertu mocarstw, stref wypływów, Monachium’ 38 i Jałty' 45. Której to Jałty właśnie obchodzimy 80. rocznicę
(zdjęcie u góry – propaganda Kremla akurat bardzo celebruję tę rocznicę, przypatruje się np. każdemu zawijasowi na trzech podpisach – Stalina, Roosevelta i Churchilla – którymi podzielili świat).
A tak po prostu Trump, który sukcesywnie niszczy język jako narzędzie komunikacji, pozbawił sensu kolejne słowo – tym razem słowo “pokój”. I to jest wielkie zwycięstwo Putina, nie ma co się oszukiwać.
Z czasem nawet trumpowski “PEACE” może oznaczać tyle samo co putinowski “Мир” (mir, czyli pokój).
W języku Kremla opowiedzieć ten sukces Putina nie jest jednak tak łatwo.
Propaganda Kremla oczywiście świętuje – ale nie dziwi nas to, gdyż cokolwiek zrobi Putin, jest to tam świętowane jako wielki przełom. Niepewność, co właściwie się stało, widać po tym, że sam Putin publicznie nie zabrał głosu – a przed rozmową z Trumpem wypowiadał się nader chętnie.
Propaganda nadal pracuje w trybie wojennym.
Po chwilowym zamieszaniu w środę, kiedy rozmowa Putina z Trumpem była głównym newsem dnia, na czołówki telewizyjnych wiadomości wróciły relacje z frontu. Były długie i dużo się tam strzelało. A „wróg ustępował, choć nie tak szybko, jak by należało” (cytat za „korespondentem wojennym” z „Wiesti”, 14 lutego). Postawieni przed kamerami żołnierze recytowali po staremu hasło “pobieda budiet za nami” (“zwyciężymy”), jakby nie padły żadne deklaracje o rozmowach pokojowych.
Ukraińskie drony nadal nadlatywały stadami nad Rosję, a ich “odłamki" (Moskwa twardo obstaje przy tym, że wszystkie drony zestrzeliwuje) czyniły szkody w rosyjskich instalacjach militarnych, przemysłowych i cywilnych. Propaganda pokazuje to nadal jakby nigdy nic.
Oczywiście nikt Rosjanom nie objaśnił, czego mogą się w sprawie tych dronów spodziewać po tym “przełomowym sukcesie Putina”, jakim była telefoniczna rozmowa z Trumpem. Propaganda za to cały czas pełna była – i jest – doniesień o tym, jak bardzo fakt rozmowy przeżywany jest w Europie.
Propaganda ujawniła za to trochę informacji o tym, co w zasadzie zdarzyło się 12 lutego. I to nam pozwala zrozumieć obecne zachowanie propagandystów. Informacje dawkował rzecznik Putina Pieskow – najpierw na codziennym briefingu na Kremlu, potem w staranniej zainscenizowanym telewizyjnym wywiadzie dla propagandysty Pawła Zarubina. Więc nie ma tu mowy o niedopatrzeniu czy pośpiechu.
Otóż Pieskow opowiadał rzeczy wzajemnie sprzeczne.
Rozmowa była o pokoju, ale żadnych ustaleń w sprawie przerwania ognia nie ma. I nie będzie ich, dopóki Putin nie spotka się z Trumpem osobiście.
Przy czym to spotkanie powinno się “odbyć niezwłocznie”, ale jednocześnie przygotowania do niego “zajmą tygodnie albo miesiące”.
Putinowi chciałby, żeby Trump przyjechał do niego na defiladę z okazji 80. “rocznicy zwycięstwa” 9 maja. Na to organizowane od miesięcy wydarzenie wybierają się z Zachodu na razie tylko delegacje Serbii i Orbána. Z tym że wizyty prezydenta Rosji Władimira Putina w Stanach Zjednoczonych i prezydenta USA Donalda Trumpa w Rosji będą zależeć od dynamiki bieżących wydarzeń.
Putin z Trumpem uzgodnili tylko, że powstaną grupy robocze do uzgadniania tematów. Ale nie wiadomo, kiedy to będzie – Pieskow wie tylko, że skład rosyjskich grup osobiście ustali Putin. I przygotowania trwają.
Ale „na razie nie było żadnych merytorycznych kontaktów na szczeblu roboczym”.
To samo Pieskow powtórzył w piątek 14 lutego.
Wielka (BIG) wspaniała (GREAT) rozmowa o pokoju (PEACE) nie tylko nie dotyczyła przerwania ognia. Nie dotyczyła też losu okupowanych przez Moskwę terenów Ukrainy. Nie było też mowy o znoszeniu sankcji wobec Moskwy.
Za to mowa była – UWAGA – o “sektorze energetycznym", ale tu żadnych szczegółów Pieskow nie był w stanie podać.
„Jedną rzeczą jest to, że wymienili się wzajemnymi zaproszeniami. To znaczy, że teraz prezydent Trump ma ważne zaproszenie do odwiedzenia Rosji, a prezydent Rosji ma ważne zaproszenie do odwiedzenia Stanów Zjednoczonych. Ale drugą rzeczą jest to, że zgodzili się szybko skoordynować i przeprowadzić spotkanie robocze gdzieś w państwie trzecim” – powiedział Pieskow.
Generalnie chodzi o to, że między panami panuje “chęć do rozmów”.
Nic się jeszcze z punktu widzenia Rosji nie zdarzyło – potwierdził językiem dyplomacji dyplomata Putina, szef MSZ Siergiej Ławrow: To była “normalna, elementarna rozmowa”, “między dwoma dobrze wychowanymi, uprzejmymi ludźmi, ludźmi, którzy nie odkładają na bok różnic„, których jest ”wiele, nie mało”. Ale oni doskonale rozumieją, że "polityka polega na tym, żeby »usiąść i porozmawiać« i szukać wspólnego mianownika”.
Konfuzja i utrata złudzeń w Europie. Dramatyczna sytuacja prezydenta Zełenskiego. Zachwyt Orbána i AdF “doktryną Trumpa-Vance'a”.
Dla sado-populistycznej narracji Kremla to dużo, bo dostarcza ona swoim odbiorcom głównie radość i satysfakcję z tego, że ktoś inny ma gorzej, albo że mu się pogorszyło.
Jednak sam fakt, że do Europy dociera właśnie, że gwarancje bezpieczeństwa, w które wierzyła pół wieku, nie istnieją
– więc wszyscy Europejczycy są dziś Ukraińcami –
dla propagandy Kremla ma niewielkie znaczenie. Wszak od dawna tworzy opowieść o tym, że nie istnieją wartości i prawa – liczy się tylko siła i chciwość. Przy czym, jak teraz uczciwie przyznaje propaganda Kremla, dla Putina ważniejsza jest siła, a dla Trumpa – chciwość.
Pierwszą większą analizę sytuacji zrobił Wiktor Medwedczuk, ukraiński zdrajca szykowany przez Putina na wielkorządcę podbitej Ukrainy (Putin jest chrzestnym córki Medwedczuka).
W wywiadzie dla TASS opublikowanym w sobotę 15 lutego rano (analizy aparatczyka wyższego czynu na razie nie dostaniemy – sytuacja jest zbyt niejasna), Medwedczuk mówi, że choć rzeczywiście Putin i Trump zadeklarowali chęć osiągnięcia „pokoju w Ukrainie”, to nadal PEACE i мир są pojęciami bardzo różnymi.
Dla Medwedczuka (i Putina) pokój w Ukrainie możliwy jest tylko po jej całkowitym podporządkowaniu Rosji:
“Nie widzę innego sposobu, aby to zrobić, niż pozwolić rosyjskim siłom zbrojnym kontrolować terytoria podległe reżimowi kijowskiemu”.
Trump zaś – kontynuuje Medwedczuk – rozumie “pokój w Ukrainie” jako możliwość zarabiania na niej. Traktuje ją jak Gazę, z której można wysiedlić ludzi i zająć się deweloperką. “Trump chce zakończyć grę, wstać od stołu do gry i odebrać swoją wygraną".
Tu dochodzimy do punktu krytycznego. Czyli do Ukrainy.
Wedle Pieskowa z rozmowy Putina z Trumpem wynikało, że
„Tak czy inaczej, oczywiście, Ukraina weźmie udział w negocjacjach.
Oczywiście, będzie dwustronny rosyjsko-amerykański wątek tego dialogu i wątek, który oczywiście będzie związany z zaangażowaniem Ukrainy”.
Problem w tym, że
Moskwa odpowiada więc ustami Medwedczuka, że jeśli Amerykanie nadal będą upierać się przy rozmowach Moskwa-Kijów, to nic z PEACE nie będzie.
Propaganda Kremla podpowiada jednak rozwiązanie. Wymaga ono jednak od nowych władców Ameryki zagłębienia się w dzieje Europy Środkowej. Otóż Ukrainę należy podzielić na historyczne kawałki i rozebrać na części.
Wtedy będzie “мир” i PEACE, bo da się przy tym zarobić.
Moskwa sugeruje rozbiory Ukrainy kolejny raz, być może licząc na to, że oszołomiona działaniami Trumpa Europa tym razem łyknie ten pomysł.
Bo skoro mamy Monachium, jak w 1938 roku, to może wystraszona Polska skorzysta z okazji i zabierze zachodnią Ukrainę (jak Śląsk Cieszyński)? Propaganda wierzy, że Polska jest państwem z natury zaborczym, a o Śląsku Cieszyńskim opowiada w kółko. Rozbiory Ukrainy z udziałem Polski były więc pierwszym skojarzenie rosyjskich oficjeli, kiedy zaczęli komentować sytuację po rozmowie Trumpa z Putinem („Najbardziej konsekwentnym pretendentem do swoich tak zwanych »wschodnich kresów« zawsze była Polska, którą w ubiegłym wieku nazywano »hieną Europy«. Autorem tego określenia jest premier Wielkiej Brytanii Churchill. Teraz nie bez powodu Polska patrzy na Lwów”).
„Dobrze wiadomo, że poszczególne kraje UE, takie jak Polska, Węgry, Słowacja, Rumunia i Bułgaria, od dawna rodzą pomysły na aneksję poszczególnych ziem ukraińskich, które zostały sztucznie włączone do współczesnej Ukrainy. Politycy z tych krajów wielokrotnie wyrażali, a nawet gorąco zalecali, aby ich rządy wdrożyły te pomysły, które mają uzasadnienie historyczne i celowość”.
A morał z tego taki, że najwyraźniej także w Moskwie nie wiedzą jeszcze, co zrobić z kolejnym „wielkim sukcesem Putina”. Europę udało się zdestabilizować i pozbawić pewności, ale w chwili, kiedy Moskwa jeszcze niewiele może z tym zrobić.
Na pewno będzie się jednak starała.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Propaganda
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Goworit Moskwa
Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa
wojna w Ukrainie
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze