Po likwidacji programu 40+, który właścicielom mieszkań zapewniał rekompensaty za przyjmowanie uchodźców z Ukrainy, niektóre rodziny uchodźcze nadal mierzą się z problemem mieszkaniowym. Opieka nad nimi spadła na barki organizacji pozarządowych i wolontariuszy
„Rusłan przybrał na wadze, przyjmuje leki immunosupresyjne. Raz w miesiącu chodzi na badania kontrolne. Wychodzi na spacer na podwórko, ale głównie staramy się trzymać go w domu, aby nie złapał żadnych infekcji” – opowiada Maryna, żona Rusłana.
Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].
Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].
„Mówi: mogę wyjść z dzieckiem na spacer, usłyszeć śpiew ptaków, mogę chodzić po zielonej trawie. Cieszy się, kiedy słońce świeci mu w twarz. Lubi zapach po deszczu. Zaczął życie od nowa. Docenia każdą minutę.
Robił wszystko, co kazali mu rehabilitanci. Nie użalał się nad sobą. Kazali mu podnieść ręce do góry, podnosił, choć to bolało. Jeśli człowiek chce żyć, to zrobi wszystko”.
Rusłan miał przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Jedyną szansą na przeżycie był przeszczep płuc. Z powodu wojny w Ukrainie nie przeprowadzają takich operacji. Uratowali mu życie polscy lekarze.
„Gdyby nie oni, już dawno by go nie było” – mówi Maryna.
W lipcu 2024 roku na łamach OKO.press opisywaliśmy historię ich rodziny po tym, jak polski rząd zlikwidował 40 złotych rekompensaty właścicielom mieszkania za każdego przyjętego uchodźcę z Ukrainy (Sejm uchwalił nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa 15 maja 2024 roku). Natomiast program jest kontynuowany dla większych ośrodków, które podpiszą umowę z odpowiednim wojewodą.
Ze względu na zdrowie Rusłana rodzina nie mogła przenieść się do ośrodka zbiorowego zakwaterowania (jak i wiele innych ukraińskich rodzin, które opiekują się chorymi bliskimi, dziećmi z niepełnosprawnościami), dla jego osłabionego organizmu takie miejsca są zagrożeniem, nie przeżyłby operacji, a na samodzielny wynajem mieszkania rodzinę nie stać. Zmiany ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy – a zatem wyprowadzenie się rodziny – wchodziły w życie od lipca.
Zbiegło się to w czasie z operacją Rusłana. Właściciel zezwolił rodzinie zostać, ponieważ mieli trochę nadpłaty z programu 40+ (choć i tak właściciel otrzymał pieniądze za kilka miesięcy z opóźnieniem).
Minęły miesiące, natomiast rodzina nadal mierzy się z problemem mieszkaniowym.
Według władz, ograniczając wsparcie dla uchodźców z Ukrainy, rozwiązali problem z „nadużywaniem systemu”. Natomiast tak naprawdę odpowiedzialność za osób w najtrudniejszych sytuacjach życiowych została przerzucona na organizacje pozarządowe i wolontariuszy, którzy przecież też już mają ograniczone zasoby, nie mówiąc o wycieńczeniu psychicznym wolontariuszy. A rodziny z Ukrainy co miesiąc martwią się, jak opłacić mieszkanie.
Jesienią Maryna próbowała znaleźć inne miejsce zamieszkania. Była propozycja kontenerów lub domków modułowych 30 km za Warszawą.
„Pan, który był tam odpowiedzialny za ten program 40+, powiedział, że są dostosowane na zimę, ale w tym czasie mieszkała tam wielodzietna rodzina, chciał przenieść ich do swojego domu, ponieważ miał dwa pokoje, ale rozumiem, że ta rodzina odmówiła” – mówi Maryna. „Dla nas, pięciu osób, też to było za mało”.
Do tego dzieci musiałyby zmienić szkołę. Ich adaptacja w polskiej szkole była trudna. W zeszłym roku musiały powtórzyć rok. Ale już radzą sobie lepiej i dostaną się do następnych klas. „Z młodszym synem pracuje psycholog i pracownik socjalny. Nie jest już tak nerwowy, jak był na początku, kiedy tu przyjechaliśmy” – opowiada Maryna. W Ukrainie syn chodziłby do czwartej klasy, w Polsce jest w drugiej.
Dwoje młodszych dzieci żyje z niepełnosprawnością ruchową. Mają problemy z prostowaniem rąk w łokciach oraz wrodzone zwichnięcie rzepek w kolanach. Ich leczenie wymaga przeprowadzenia serii czterech operacji dla każdego dziecka.
Rodzina została w tym samym mieszkaniu. Za wynajem mieszkania za dwa miesiące z własnej kieszeni zapłaciła jedna z wolontariuszek, która pomagała rodzinie.
Maryna poszła do pracy. Sprząta mieszkania po budowie. Pracuje od 7:00 do 17:00. Wcześniej nocą sprzątała biura, tak było wygodniej, żeby mieć czas na pilnowanie dzieci oraz inne sprawy. Wypłaty Maryny nie starcza na wynajęcie mieszkania za 4200 złotych oraz utrzymanie się w Polsce. (Wielu uchodźców w związku z różnymi barierami pracuje na niskokwalifikowanych miejscach pracy, które są niskopłatne).
„Pracujesz tak ciężko, a potem pieniądze szybko się rozchodzą. To starszego syna trzeba ubrać, obuć, to mąż przybrał na wadze, trzeba kupić jakieś spodnie. Ciągle coś wyskakuje” – mówi Maryna.
Pracownik MOPS-u doradził zwrócić się do organizacji pozarządowej, która pomaga rodzinom z osobami z niepełnosprawnością z Ukrainy – płaci część kwoty.
„Fundacja dopłaca 2400 złotych za miesiąc. Jakoś w ten sposób przetrwaliśmy” – mówi Maryna. Najpierw rodzina uczestniczyła w projekcie ze względu na niepełnosprawność (stopień znaczny) Rusłana, a teraz ze względu niepełnosprawność dzieci.
Według warunków projektu trzeba odpracować 70 godzin (na razie odrobiła 40) w pierwszym projekcie oraz 50 – w obecnym.
„Ponieważ mój mąż nie może pracować, to zamiast niego idę ja” – opowiada. Więc oprócz głównej pracy chodzi sprzątać mieszkania.
Maryna martwi się, że ma jeszcze dużo godzin do odrobienia. Do tego Fundacja opóźnia płatności albo nie udaje się wypłacić wszystkich pieniędzy, właściciel mieszkania ciągle jest zdenerwowany, podpisuje umowę najmu na trzy miesiące, żeby otrzymać pieniądze za ten okres, a nie w całości pod koniec projektu.
„Nasz właściciel jest bardzo dobry. Jednak rozumiem, że również na coś liczy. Jeśli powiedziano mu, że dostanie wypłatę pod koniec marca, a jest połowa kwietnia i nie dostał pieniędzy” – opowiada Maryna. Dodaje, że w projekcie uczestniczy wiele ukraińskich rodzin z bliskimi z niepełnosprawnością.
Maryna też złożyła wniosek o mieszkanie socjalne. Powrót rodziny do Ukrainy byłby nie tylko zagrożeniem ze względu na wojnę, ale jest niemożliwy przede wszystkim z powodu stanu Rusłana.
„W Ukrainie nie ma takich tabletek, które mąż po transplantacji powinien przyjmować do końca życia. Są analogi, a one nie dają dobrego efektu” – wyjaśnia Maryna. – „Nie chcemy ryzykować jego zdrowia”.
Oprócz martwienia się o mieszkanie od czasu do czasu na głowę Maryny spadają kolejne problemy. To musiała usunąć wszystkie górne zęby, ponieważ znaleziono guzy w górnej i dolnej szczęce. Na szczęście, nowotwór się nie potwierdził. To niedawno spędziła tydzień na oddziale dziecięcej neurochirurgii – młodszy syn spadł z hulajnogi i uderzył się w głowę, miał wstrząs mózgu, złamanie kości policzkowej.
W OKO.press opisywaliśmy skutki zawieszenia 40+. Najbardziej je odczuły rodziny z osobami z niepełnosprawnościami, ciężko chorymi.
Agata Malec, koordynatorka zespołu wolontariuszy Rubikus.helpUA, która pomaga rodzinie Maryny i Rusłana, mówi, że w związku z likwidacją programu 40+ w praktyce zabrakło systemowych rozwiązań. Uchodźcy, którzy korzystali z programu, musieli znaleźć inne miejsce zamieszkania, albo płacić za wynajem samodzielnie. Nie wszystkich było na to stać. Ukraińskim rodzinom, które opiekowały się chorymi bliskimi, pomagali wolontariusze.
„Rodzina Maryny jest jedną z nielicznych, które musiały zostać w mieszkaniu. Nie mogli wyjechać dalej, bo zaraz po przeszczepie transport byłby ryzykowny, nawet gdyby to był transport medyczny. Nie mogli zamieszkać w żadnym ośrodku, ponieważ musieliby mieć osobną kuchnię i łazienkę dla rodziny, do tego oddzielny pokój dla Rusłana, żeby chronić odporność po przeszczepie.
Każda infekcja to dla niego ogromne niebezpieczeństwo.
W dodatku potrzebne były regularne kontrole w szpitalu i rehabilitacja, więc rodzina nie mogła się wyprowadzić daleko od Warszawy” – mówi OKO.press Agata Malec. „Marina zwracała się o pomoc do odpowiedzialnych za to urzędów i proponowano im jedynie pokój w zbiorowych ośrodkach. My również dostaliśmy odpowiedź, że urząd wojewódzki nie dysponuje dostosowanymi miejscami. Zgłosiliśmy sprawę do Rzecznika Praw Obywatelskich, który poruszył ją w wystąpieniu generalnym. Problem nagłośnili również blogerzy zajmujący się tematyką osób z niepełnosprawnościami. Dopiero wtedy urzędnicy skierowali rodzinę do programu dopłat mieszkaniowych”.
Według wolontariuszki wiele innych rodzin najczęściej przenosiły się do innego miejsca. Dużo osób, które potrzebują specjalnych warunków, wyjechało do Danii, do Norwegii, do Niemiec, albo wróciły do Ukrainy, choć jest to dużym zagrożeniem dla ich zdrowia i życia. W OKO.press również opisywaliśmy takie historie:
„Zwróciła się do nas uchodźczyni, która szukała pokoju z osobną łazienką, leczyła się na raka. Musiała jeździć do szpitala na zabiegi. Przeniesienie się do innego miasta, ponowne szukanie szpitala zajęłoby dużo czasu. Urzędnicy z tej miejscowości nie byli zainteresowani, żeby pomóc” – opowiada Agata Malec. „Kiedy zapytaliśmy o jej sprawę, to powiedzieli, że mają pismo tej pani i odpowiedzą, więc niepotrzebnie angażuje w to osoby trzecie. A kobieta za parę dni miała się wyprowadzać i nie miała żadnej odpowiedzi. Zresztą później i tak dostała odmowę. Na terenie tego województwa nie było dla niej pokoju z łazienką.
Znaleźliśmy dla niej miejsce z odpowiednimi warunkami w sąsiednim województwie, stąd jeździ na zabiegi. Urzędnicy nie potrafili skontaktować się z kolegami z innego województwa, żeby rozwiązać problem. Wyszukiwanie miejsc, dogadywanie się z właścicielami obiektów, żeby warunki były dostosowane dla chorych i OzN, to wszystko też spadło na wolontariuszy”.
Koordynatorka Rubikusa podkreśla, że jeśli i pojawiły się programy dopłat do mieszkania, to dotyczyły ludzi, którzy później mają szansę na aktywizację na rynku pracy.
„Osoba, w takim stanie, jak Rusłan nie ma takiej możliwości” – mówi Malec. „Zupełnie zapomniano o osobach z niepełnosprawnościami, o chorych, którzy nie mogą podjąć pracy”.
I dalej:
„Nie znam rodzin, które mogłyby pracować i nie pracują. Jest raczej na odwrót: np. kobiety mają małe dzieci i są z nimi same, ale idą do pracy, bo inaczej nie byłyby w stanie się utrzymać.
Specjalna aktywizacja uchodźców z Ukrainy jest potrzebna politykom, żeby uspokoić elektorat, który się denerwuje, że Ukraińcy coś dostają. Natomiast jeśli ktoś myśli, że te rodziny żyją z zasiłków, to się myli. Owszem, mają prawo do 800+, jak Polacy. Czasami mogli też otrzymywać niewielkie zapomogi z MOPS-u. To wszystko. W Polsce nie ma żadnych zasiłków dla uchodźców, z których można byłoby żyć. Nawet jeśli mieli zapewnione bezpłatnie mieszkanie, to i tak szli do pracy”.
Wolontariusze pomogli Marynie założyć zbiórkę. Pomóc rodzinie w opłacie mieszkania można pod linkiem.
Na zdjęciu: Hala Widowiskowo-Sportowa Arena w Poznaniu przystosowana na schronienie uchodźców wojennych z Ukrainy. 18.03.2022 Poznań. Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl
Niepełnosprawność
Polityka społeczna
osoby z niepełnosprawnościami
uchodźcy z Ukrainy
Ukraina
wojna w Ukrainie
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze