0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Alexander KAZAKOV / POOL / AFPFoto Alexander KAZAK...

Hybrid CoE to międzynarodowa, autonomiczna organizacja sieciowa z siedzibą w Helsinkach, której zadaniem jest wzmacnianie państw i społeczeństw w przeciwdziałaniu zagrożeniom hybrydowym. Eksperci nie tylko opracowują nowe koncepcje strategiczne, ale także pomagają je wdrażać.

Dr Tiilikainen, fińska politolog i nauczycielka akademicka, jest dyrektorką organizacji od sześciu lat. Wcześniej kierowała Fińskim Instytutem Spraw Międzynarodowych, pracowała w Sieci Studiów Europejskich na Uniwersytecie Helsińskim, a w latach 2007-2008 pełniła funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Finlandii.

BrandPhoto_HybridCoE_COMPLETE_0577_Teija_Tiilikainen[55]
Teija Tiilikainen

Szymon Opryszek, OKO.press: Mam wrażenie, że wielu Europejczyków postrzega zagrożenia hybrydowe wyłącznie jako kampanie propagandowe Chin lub Rosji związane z dezinformacją.

Dr Teija Tiilikainen: Zagrożenia hybrydowe są znacznie szersze niż tylko propaganda czy dezinformacja. Operacje hybrydowe są specyficzne – ich taktyka polega na tym, że identyfikując słabe punkty w naszej obronie, chcą podważyć nasze bezpieczeństwo i stabilność społeczną, nasze wartości demokratyczne.

Dotyczą różnych przestrzeni: cyfrowej, kosmicznej, infrastruktury krytycznej, administracji publicznej, czy nawet społeczeństwa.

Czasami są to słabe punkty w naszym cyberbezpieczeństwie, czasami słabe punkty w bezpieczeństwie naszych granic. Czasami manipulują przestrzenią informacyjną,

Ponieważ jesteśmy społeczeństwami otwartymi, istnieje wolność słowa, wolność mediów, a oni wykorzystują te wolności do osłabienia, podzielenia lub polaryzacji naszych społeczeństw oraz zmniejszenie zaufania publicznego do przywództwa politycznego, zmniejszenie lub podważenie spójności społecznej i osłabienie nas, zarówno jako państwa, jak i społeczeństwa.

Przeczytaj także:

Spada poparcie dla demokracji

Ale to nie jest nowy koncept. Już w V wieku p.n.e. chiński teoretyk wojskowości Sun Tzu napisał, że wszelkie działania wojenne opierają się na oszustwie. Na przykład Chiny dążą do przejęcia narracji. Najlepiej widać to choćby w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie koncentrują się na normalizacji chińskich narracji poprzez kontrolę nad mediami, infrastrukturą informacyjno-komunikacyjną, czy nawet szkoleniu dziennikarzy i elit społeczno-politycznych.

Myślę, że globalnie spada poziom poparcia dla demokracji. To kluczowy rezultat lub konsekwencja tej zmiany narracji. Dziesięć, piętnaście lat temu wiele osób na całym świecie uważało, że wartości demokratyczne będą miały w pewnym sensie uniwersalną legitymację, że będą opierać się na międzynarodowych traktatach. Że demokracja, praworządność, prawa człowieka ​​w pewnym momencie będą podzielane przez znaczną większość państw na świecie. A gdzie jesteśmy dziś? Mniejszość państw na świecie opiera się obecnie na rządach demokratycznych. Możemy więc zadać sobie pytanie, jak to się stało, że państwom autorytarnym udało się przekonać globalną opinię publiczną o zaletach rządów niedemokratycznych.

No właśnie, jak to się stało?

Wykorzystują oczywiście narzędzia ekonomiczne i finansowe. Ci, których na to stać, jak Chiny, tworzą partnerstwa. Są łatwymi partnerami, ponieważ mogą wspierać finansowo bez stawiania żadnych warunków. W ten sposób demokracja nagle stała się częścią zachodniego projektu politycznego i jest powiązana z przywództwem USA, i na przykład w krajach afrykańskich jest kojarzona z negatywnymi rzeczami, takimi jak kolonialna przeszłość krajów europejskich lub zachodnich. To była dość istotna zmiana w globalnych narracjach na temat tego, co jest dobre, co złe, jaka jest rola globalnego Zachodu w tworzeniu lub rozwijaniu równości i uprawnień wszystkich państw na świecie. Jako Zachód przegrywamy wojnę o narrację.

Widać to także w Europie. Można zauważyć dużą zmianę w chińskich wzorcach inwestycyjnych na Starym Kontynencie. Na przykład Chińczycy kładą coraz większy nacisk na fabryki akumulatorów do pojazdów elektrycznych oraz inwestycje typu greenfield, które stanowią obecnie główną działalność inwestycyjną Chin w UE i Wielkiej Brytanii.

Chiny przemawiają do różnych odbiorców, także do tych, którzy doceniają skuteczną politykę klimatyczną i inwestowanie w nią. Chiny mówią o innowacjach technologicznych i inwestycjach w zieloną energię. Ale musimy zadać sobie pytanie, czy jednocześnie nie tworzy to dla nas zależności. Myślę, że właśnie to robią Chiny.

Wspomniałeś o ich sposobie myślenia o wojnie i oczywiście stara chińska filozofia polega na tym, że chcą osiągnąć zwycięstwo bez wywoływania wojny. Stosują więc narzędzie psychologiczne, perswazję, oszustwo czy dyplomację narracyjną, aby przekształcić powszechnie akceptowane definicje demokracji i przedstawić chiński system jako alternatywną formę demokracji dla państw spoza Zachodu.

Chiny są gotowe użyć przymusu ekonomicznego do osiągnięcia celów politycznych. Na przykład około 70 proc. telefonów komórkowych i 92 proc. laptopów importowanych spoza UE pochodzi z Chin. UE jest w dużym stopniu uzależniona od chińskiego importu tosterów elektrycznych (96 proc.), silników tłokowych (97 proc.), schodów ruchomych (96 proc.) czy odbiorników radiowych (95 proc.).

Tworzenie zależności to takie samo narzędzie polityki Chin jak perswazja, oszustwo czy dyplomacja. Chińczycy stosują inne narracje dla różnych odbiorców. I jednocześnie starają się utrzymać wizerunek Chin jako odpowiedzialnego aktora międzynarodowego.

Chińska wojna handlowa

Globalne łańcuchy dostaw są obecnie niestabilne i bardzo uzależnione od Chin. W przypadku konfliktu Pekin z racji ogromnych rezerw walutowych i braku długu zagranicznego może pozwolić sobie na wojnę handlową, bo łatwiej przetrwa nieuchronne straty niż USA i zachodni sojusznicy. Jak piszecie w raporcie, wojny handlowe polegają na tym, że wszyscy „wlewają kwas do wspólnej puli”, aby zobaczyć, kto ostatni przetrwa.

W zachodnich krajach oddzielamy sektor publiczny od sektora prywatnego, stanowią dwa odrębne obszary. Sektor prywatny definiuje swoje własne interesy, a w większości przypadków są to interesy czysto ekonomiczne i są one w pewnym sensie wolne od ingerencji państwa, same decydują o swoich strategiach ekonomicznych i finansowych. W Chinach tak nie jest. W Chinach nie istnieje rozróżnienie między podmiotami publicznymi i prywatnymi.

Znamy duże chińskie firmy, które dobrze prosperują i są obecne w naszych społeczeństwach. W razie potrzeby wszystkie wykonują instrukcje i rozkazy płynące z przestrzeni politycznej, z kierownictwa Partii Komunistycznej. Nie sądzę, żeby ludzie w Europie byli tego wystarczająco świadomi.

Czyli jeździmy chińskimi samochodami, robimy tanie zakupy na chińskich platformach i nie mamy świadomości, że w ten sposób narażamy się na hybrydowe zagrożenia.

Dopóki nie wpływa to na codzienne życie obywatela, łatwo pomyśleć, dlaczego miałoby mnie to obchodzić? Ludzie oczywiście oceniają, na co ich stać, czego potrzebują i co mogą dostać tanio. Odpowiedzialność leży więc w rękach decydentów na szczeblu lokalnym, regionalnym, krajowym, jak i międzynarodowym. Powinniśmy otwarcie o tym rozmawiać. Oczywiście to nie jest łatwe, w grę wchodzą interesy ekonomiczne.

Te nasze chińskie zakupy płyną do portów, które kontrolują chińskie firmy. Takich jak Rotterdam w Holandii, Pireus w Grecji i części portu w Hamburgu w Niemczech, a także blisko 40 portów na atlantyckim i śródziemnomorskim wybrzeżu.

Powtórzę: powinniśmy być świadomi ryzyka i zależności. Obserwujemy, jak Chiny zwiększają swoje udziały w europejskiej infrastrukturze krytycznej, takiej jak porty i przystanie, a nawet przedsiębiorstwa kolejowe. Nie chodzi tylko o interesy ekonomiczne. Za ich inwestycjami kryją się wyraźne interesy strategiczne i polityczne. Powinniśmy oceniać ryzyka związane z dużymi zbiorami danych oraz w dziedzinach przemysłu, w których Chiny naprawdę dominują i gdzie łatwo można tworzyć zależności.

Na przykład minerały ziem rzadkich. Chiny dążą do dominacji rynkowej, co stwarza przyszłe obawy dla gospodarek liberalnych w takich obszarach jak zielona transformacja i krytyczne technologie (np. komputery, drony i druk 3D, lotnictwo i kosmos, lasery, optyka i przemysł zbrojeniowy).

Uzależnienie nas od ich innowacji, surowców lub potęgi gospodarczej może być ważnym narzędziem wpływu Chin, które dążą do stania się wiodącą potęgą na świecie.

Zależności mogą sparaliżować krytyczne funkcje naszych społeczeństw. Należy o tym dyskutować, znacznie bardziej to uwidaczniać, bo już niektóre kraje stają się podatne na dominację ze względu na stworzone zależności. Również sektor prywatny powinien rozumieć swoją rolę w tym kontekście, bo np. Chiny przejmują wiele biznesów właśnie pod kątem strategicznym.

Rosja chce powrotu do sytuacji z czasów ZSRR

Podobnie działają Rosjanie np. w krajach bałtyckich. Za pośrednictwem podmiotów zewnętrznych kupują grunty w pobliżu krytycznej infrastruktury. W Finlandii udało się to zatrzymać.

Najpierw wprowadziliśmy prawo, aby każdy, kto miał do sprzedaży nieruchomość w strategicznej lokalizacji, uzyskał zgodę Ministerstwa Obrony. Resort kontrolował i monitorowało bezpośrednie inwestycje zagraniczne w pobliżu ważnych budowli lub budynków w Finlandii.

Teraz mamy jeszcze bardziej rygorystyczny model, który wszedł w życie po rosyjskiej agresji. Prawo nie zezwala na zakup nieruchomości w Finlandii przez Rosjan lub Białorusinów.

Zarówno Chiny, jak i Rosja coraz bardziej dążą do uzyskania przewagi informacyjnej nad zachodnimi demokracjami. Chiny robią to po cichu poprzez ukierunkowanie technologii i innowacji. Rosja podejmuje bardziej jawne i wrogie działania.

Wspólnym celem jest to, że oba kraje chciałyby wzmocnić swoją potęgę i rolę. Kiedyś mówiliśmy, że Rosja jest mocarstwem regionalnym, które chce przywrócić dawny Związek Radziecki, jego strefę wpływ na politykę swojego strategicznego sąsiedztwa. Obecnie jednak coraz więcej jest Rosji w Afryce, na Bliskim Wschodzie, a nawet w Ameryce Łacińskiej. Widzimy więc, że ma globalne interesy, które stara się realizować. Chiny od zawsze są mocarstwem globalnym.

Myślę, że Rosja chce być biegunem w wielobiegunowym świecie. Być jednym z mocarstw, które mają wpływ na sprawy globalne, na kształt porządku międzynarodowego.

Natomiast chińskie przywództwo, choć odwołuje się do idei świata wielobiegunowego, to jego ostatecznym celem jest stworzenie świata chińskocentrycznego, bardzo odmiennego od obecnego pod względem zasad, instytucji i zakresu władzy politycznej.

Oba kraje mają wielkie ambicje, ale jednak nieco inne. Chińskie zasoby gospodarcze są o wiele skuteczniej wykorzystywane do kreowania narracji, która przyświeca chińskim władzom.

Zagrożenia z cyberświata

Podkreśla Pani rosnące znaczenie cyberprzestrzeni dla niekonwencjonalnych zagrożeń hybrydowych. Większość konfliktów ma obecnie wymiar cybernetyczny.

Cyberprzestrzeń jest atrakcyjnym instrumentem dla państw i aktorów niepaństwowych ze względu na jej efektywność kosztową, trudności w przypisaniu ataków oraz zdolność do wzmacniania efektów w połączeniu z innymi środkami.

Jako społeczeństwa tworzymy coraz więcej zależności w cyberświecie, w ramach nowoczesnych technologii. Są one użytecznymi narzędziami dla rozwoju, dla naszego dobrobytu gospodarczego, dla obywateli, ale powinniśmy również pomyśleć o podatnościach, które tworzymy, uzależniając nasze społeczeństwa od nowoczesnych rozwiązań technologicznych.

Widzimy ogromne zagrożenia dla bezpieczeństwa. Trzy główne trendy zagrożeń hybrydowych w cyberprzestrzeni to:

  • wzrost destrukcyjnego wykorzystania sztucznej inteligencji,
  • zwiększenie roli cyberprzestrzeni w czasach kryzysu
  • oraz wzrost zależności między polityką a technologią.

Między Chinami a kierowaną przez USA transatlantycką koalicją nabiera tempa rywalizacja o dominację w dziedzinie sztucznej inteligencji i innych przełomowych technologii, takich jak komputery kwantowe i duże centra danych.

Obecnie dużo dyskutuje się o związku między sztuczną inteligencją a informatyką kwantową, ich konsekwencje są wciąż nieznane. A ponieważ technologie rozwijają się tak szybko, nie mamy narzędzi do regulacji lub zapobiegania ich szkodliwym konsekwencjom. Dlatego zastanawiamy się, co ludzkość może osiągnąć dzięki komputerom kwantowym, a także, czy dobrze rozumiemy ryzyko związane z technologią.

Czas na strategiczną autonomię Europy

Przypomina mi to czasy Zimnej Wojny. Czasami mam wrażenie, że Europejczycy dyskutują o możliwej wojnie technologicznej między USA a Chinami, jakby nie miało to na nas żadnego wpływu.

W Europie śledzimy rywalizację technologiczną między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, jakbyśmy byli outsiderami. Nie rozumiemy konsekwencji. A przecież wyniki tej rywalizacji będą ogromnie znaczące dla naszych społeczeństw na wiele różnych sposobów. A jeśli USA i tak zwany wolny świat przegra, będzie to dla nas szkodliwe.

Co robić? Trudne pytanie. Nie mam odpowiedzi. Ale myślę, że warto byłoby skupić się na strategicznej autonomii. To termin, który ukuła UE i nadeszła pora, by go używać. Powinniśmy dokładnie zbadać nasze zależności, również w tej konkurencji technologicznej, w łańcuchach dostaw, i to, jak możemy pozbyć się naszych słabych punktów.

Powinniśmy wyciągać wnioski z przeszłości, bo na przykład zależność od rosyjskiej energii sprawiła, że UE stała się podatna na manipulacje popytem i podażą. Podobnie w kwestii żywności. Gdy Rosja napadła Ukrainę, ceny żywności poszybowały na najwyższy poziom w historii pomiarów.

W naszym centrum rosyjską strategię nazywamy instrumentalizacją towarów. Instrumentalizują żywność i tworzą zależność, a następnie ją wykorzystują. Rosja nie ma takich jak np. Chiny zasobów gospodarczych ani siły gospodarczej na świecie, musi korzystać z narzędzi, którymi dysponuje.

Z pewnością zależności energetyczne były i nadal są ważnym jej narzędziem. Cieszę się, że bezpieczeństwo dostaw i bezpieczeństwo żywnościowe, a także wymiar wspólnej polityki rolnej UE, wysuwają się coraz bardziej na pierwszy plan. Musimy zastanowić się nad naszymi możliwościami i naszym rodzajem samowystarczalności.

Dezinformacja jako broń

Termin „dezinformacja” został podobno ukuty przez samego Józefa Stalina w latach 20. XX wieku jako nazwa wydziału KGB, którego zadaniem było oszukiwanie wrogów i wpływanie na opinię publiczną. Sowieci rozpowszechniali informacje, że papież Pius XII sympatyzował z nazistami, a CIA zamordowała Johna F. Kennedy'ego i wynalazła wirusa AIDS. Dziś chyba dobrym przykładem jest tzw. „Lisa Case”, czyli zmyślona historia o rosyjsko-niemieckiej dziewczynce, która została zgwałcona przez arabskich migrantów w Niemczech.

To podręcznikowy przykład udanej operacji dezinformacyjnej i tego, jak linia podziału w społeczeństwie może zostać wykorzystana do wywołania gniewu i poparcia dla partii i ruchów społecznych sprzeciwiających się imigracji.

Po tym incydencie odbyły się wybory federalne w Niemczech, w których Alternatywa dla Niemiec (AfD) znacznie zwiększyła swoje poparcie. Trudno powiedzieć, jak bardzo przyczynił się do tego ten incydent, ale to lekcja dla Europy, jak trudno stworzyć kontrnarrację. Ludzie wierzą, że wydarzyło się coś tak strasznego, ta dezinformacja wpłynęła na ich postawy i wyrządziła już wiele szkód.

W tym czasie działała Russia Today Deutsche, osiągając sukces na platformach społecznościowych. W niemieckiej przestrzeni językowej na Facebooku w ciągu roku prześcignęła wszystkie inne niemieckojęzyczne media (zarówno zagraniczne, jak i krajowe) pod względem całkowitej liczby interakcji.

Rosyjska stacja przyciągała audytorium tematami, które miały niewiele wspólnego z polityką czy geopolityką, a raczej propagowała na sceptycyzm wobec koronawirusa, szczepionek oraz publicznych regulacji zdrowotnych.

Ze względu na masową obecność i konsekwentne publikowanie treści na wielu platformach (tzw. „carpet bombing”), rządowe media rosyjskie, czy chińskie często dominują w wynikach wyszukiwania dla ogólnych zapytań politycznych lub geopolitycznych.

Musimy uregulować działania mediów społecznościowych bez naruszania wartości demokratycznych. Należy poprawić nierównowagę, w której media społecznościowe mają przewagę, zwłaszcza w dostarczaniu informacji młodym ludziom. Ważna jest też edukacja medialna. Musi zacząć się wcześnie w szkołach, by uczyć dzieci szukania sprawdzonych wiarygodnych informacji i weryfikowania źródeł.

Rosjanie cały czas używają podobnych narzędzi. W przypadku np. Finlandii i Polski wykorzystują dezinformację albo nielegalnych migrantów jako broń do kreowania strachu.

Finlandia zrobiła wiele w dziedzinie kompleksowego bezpieczeństwa, co wynika z historii dwóch wojen ze Związkiem Radzieckim, różnicy wielkości i imperialistycznych ambicji bliskiego sąsiada.

Musimy zmobilizować społeczeństwo do wzięcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju, dlatego opracowaliśmy system, który nazywamy kompleksowym bezpieczeństwem. Obrona jest tylko jednym z elementów dotyczących bezpieczeństwa i gotowości Finlandii.

W tym kontekście, przeciwdziałanie dezinformacji, fałszywym narracjom i manipulacjom przestrzenią informacyjną to coś, z czym nauczyliśmy się sobie radzić. Istnieje wiele różnych narzędzi – od edukacji medialnej w szkołach, po weryfikatorów faktów i organizacje pozarządowe pracujące z codziennymi środkami zaradczymi.

Finlandia daje radę

W Finlandii nauczyłem się, że bezpieczeństwo zaczyna się już na poziomie domu. Od zapasu żywności, zaufania do sąsiada czy warsztatów cyber edukacji w pobliskiej bibliotece.

Ludzie powinni wiedzieć, jak się samodzielnie przygotować, oraz że każdy człowiek jest ważny, abyśmy wszyscy mogli być przygotowani na kryzys. Powinni zrozumieć, że również w cyberprzestrzeni i w mediach społecznościowych łatwo mogą być wykorzystani do wzmocnienia podziałów i polaryzacji. Ludzie łatwo zaczynają popierać jakieś skrajne opinie, które mogą być sterowane z zewnątrz.

Odpowiedzialność za dostrzeganie ryzyka związanego z własnym zachowaniem, w szczególności w mediach społecznościowych, jest moim zdaniem bardzo ważna.

Powtarza Pani, że społeczeństwa demokratyczne muszą wziąć narrację we własne ręce.

Autorytarni aktorzy wykorzystują wojnę w Ukrainie do promowania narracji o fatalnej roli Zachodu, rzekomych przyczynach wojny, o tym, jak Rosja i Chiny wspólnie chcą stworzyć lepszy świat, który da więcej możliwości krajom w Afryce i na całym świecie.

Taką narrację chciały usłyszeć kraje w innych częściach świata. Dlatego kupiły te argumenty. Nie chodzi więc tylko o pojedyncze kampanie dezinformacyjne, ale o wiele bardziej kompleksowy wysiłek manipulacji globalną przestrzenią informacyjną, który okazał się niestety skuteczny.

To pozostało niezauważone w Europie, a teraz jesteśmy spóźnieni i bardzo trudno jest zacząć korygować ten przekaz. To wyzwanie wymaga znacznie większego wspólnego wysiłku ze strony UE i zachodnich demokracji w obronie swojej roli i wartości demokratycznych.

Byłabym bardzo szczęśliwa widząc znacznie więcej aktywniejszego promowania demokracji. Musimy polegać na naszych własnych systemach i społeczeństwach. Nie jesteśmy zbyt aktywni i nie realizujemy naszych strategii, narracji, może nie mamy na to czasu, może to jest trochę zapomniane. Powinniśmy sprawić, aby pozytywne strony i osiągnięcia demokracji były bardziej widoczne w krajach, które są podzielone.

Co robić?

Mój syn ma siedem lat. W ciągu tych siedmiu lat wiele się zmieniło na świecie: pełna dezinformacji pandemia, wojna, kryzys energetyczny, wzrost cen żywności. Co czeka nas za kolejne dziesięć lat i jak się na to przygotować?

Powinniśmy, szczególnie w przypadku małych dzieci, zachować pozytywne nastawienie i nadzieję na przyszłość. Mamy nadzieję, że wszyscy się czegoś nauczyliśmy. Kiedy nadejdzie kolejna pandemia, będziemy znacznie lepiej przygotowani. Nauczyliśmy się również, jak łatwo może wybuchnąć wojna i jak trudno ją zakończyć. Mam nadzieję, że też wyciągniemy wnioski. Wiemy też, jak trudno jest wpłynąć na autorytarny reżim lub autorytarnego przywódcę, jak łatwo jest manipulować opinią publiczną na temat przyczyn wojny.

Widzimy wiele form zagrożeń, które dotyczą tego rodzaju globalnej transformacji. I staramy się pokazać, jak wyglądałby świat, gdyby autorytarne reżimy osiągnęły pozycję, której pragną. Jak zmieniłyby nasze zasady? Jak wyglądałyby niedemokratyczne instytucje na poziomie globalnym? Jak wyglądałyby nasze społeczeństwa, gdyby globalne zasady i instytucje opierały się na niedemokratycznych wartościach? Wierzę, że dopóki dla ludzi liczą się fakty, będziemy mieli świetlaną przyszłość.

;
Na zdjęciu Szymon Opryszek
Szymon Opryszek

Reporter, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Pisze na temat praw człowieka, kryzysu klimatycznego i migracji. Za cykl reportaży „Moja zbrodnia, to mój paszport” nagrodzony w 2021 roku Piórem Nadziei Amnesty International. Jako reporter pracował w Afryce, na Kaukazie i Ameryce Łacińskiej. Autor książki reporterskiej „Woda. Historia pewnego porwania”, (Wydawnictwo Poznańskie, 2023). Wspólnie z Marią Hawranek wydał książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki” (Wydawnictwo Znak, 2016) oraz „Wyhoduj sobie wolność” (Wydawnictwo Czarne, 2018). Mieszka w Krakowie.

Komentarze