Maia Sandu miała organizować darmowy koncert Stinga, Kanye Westa, Jennifer Lopez i Shakiry za olbrzymie publiczne środki. Potem pojawił się kolejny fake, że go odwołała. Wszystko odbywało się w alternatywnym świecie rosyjskiej propagandy, gdzie prezydent osobiście organizuje koncerty celebrytów. Ale ludzie się na to łapią – opowiada Mihai Avasiloaie.
Mihai Avasiloaie jest redaktorem naczelnym mołdawskiej strony Stop FALS. Rozmawiamy z nim o tym, co wyprawiała rosyjska propaganda przed kluczowymi wyborami parlamentarnymi w Mołdawii. Odbyły się 28 września. Mimo starań Kremla promoskiewskie partie nie zdobyły większości (na zdjęciu – zwolennik prorosyjskiego „Bloku Patriotycznego” na wiecu w Kiszyniowie 26 września 2025)
Paweł Jędral: Najpierw ludzie czytają o tym wielkim, darmowym koncercie wartym miliony, a potem widzą „newsa”, że został odwołany. To śmieszne – łatwo dostrzec, że materiały promocyjne były wygenerowane przez AI – a mimo to niektórzy w to wierzą i złoszczą się, że rząd marnuje pieniądze. Inni z kolei oburzają się, że koncert, który chcieli zobaczyć, został odwołany. Wszyscy są źli na rząd. Czy to naprawdę działa?
Mihai Avasiloaie: Działa. Na przykład dwa tygodnie przed wrześniowymi wyborami pojawiło się deepfake’owe wideo z zapowiedzią premiera, że od jutra ceny gazu zostaną obniżone o połowę.
Ten fejk sprawił, że ludzie myśleli: „OK, jutro będzie taniej”, a kiedy nic się nie zmieniło, wściekali się i zaczęli obwiniać władze.
Inny przykład – wieczorem w dniu wyborów, gdy lokale wyborcze się zamykały, pojawiła się fałszywa informacja, że Maia Sandu szykuje się do ucieczki z kraju, że służby mają dla niej przygotowany samolot. To nie miało sensu – przecież wygrała wybory – a mimo to krążyło to po niektórych prorosyjskich kanałach, które tworzyły narrację o zmanipulowanych wyborach.
Byłem w Mołdawii wielokrotnie, relacjonując wybory i rosyjską dezinformację. Odnoszę wrażenie, że wasz kraj jest jednym z najbardziej dotkniętych rosyjską ingerencją na świecie. STOP FALS powstał tutaj w Mołdawii przy wsparciu dużych, poważnych organizacji, właśnie ze względu na tę wyjątkową sytuację z fake newsami?
STOP FALS jest projektem API – the Association of Independent Press. Mamy siedzibę w siedzibie API i stowarzyszenie, które zrzesza wolne i niezależne media w Mołdawii, nas wspiera. To, co robimy, jest częścią ich szerszej misji. Byliśmy wielokrotnie nagradzani za jakość naszej pracy.
Mołdawia jest jak pole doświadczalne dla Rosji. Tu testują nowe metody szerzenia fałszywych i zmanipulowanych informacji, które potem stosują w całej Europie. W zeszłym roku Rosja zaangażowała się w te dezinformacje w sposób bezprecedensowy. Do tego dochodziły stosowane na masową skalę przekupstwa wyborcze. W zeszłym roku mieliśmy wybory prezydenckie i referendum konstytucyjne, które ledwo wygrała frakcja proeuropejska. W tym czasie policja odkryła, że ponad 300 tys. osób otrzymało nielegalnymi kanałami pieniądze z Rosji w zamian za głosy. Niektórzy z nich zostali już ukarani grzywnami.
Jak wysoka jest ta grzywna?
To 37 500 lei (ponad 8 tysięcy złotych). Jeśli zapłacisz w ciągu 72 godzin, płacisz tylko połowę – niecałe tysiąc euro. To wciąż znacznie więcej niż średnie miesięczne wynagrodzenie tutaj.
Niektórzy zaprzeczali, że sprzedali głos. Ale pieniądze dostali z rosyjskiego banku, który jest objęty sankcjami międzynarodowymi. W Mołdawii branie pieniędzy z banku finansującego wojnę w Ukrainie to poważny sygnał ostrzegawczy.
W tym roku policja poradziła sobie lepiej, więc wpływ przekupstwa na wybory był mniejszy. Poziom dezinformacji się nie zmienił. Choć może nie było już tak źle jak przed wyborami prezydenckimi i referendum. Wtedy wiele miast i wsi było kompletnie zalanych ulotkami pełnymi fałszywych informacji.
Jakie rodzaje fałszywych informacji widzicie najczęściej? Czy coś się w nich zmienia?
Fałszywe narracje zasadniczo są zawsze te same. Czasem tylko zmieniają się drobne szczegóły. Możemy je podzielić na dwie kategorie.
Wszystkie te ohydne historie o Mai Sandu (prezydentce Mołdawii) – sugerujące, że jest skorumpowana albo jest narkomanką – zaliczyłbyś do pierwszej kategorii?
Tak. Atakowanie Mai Sandu jest częścią ataku na UE i jej wartości – to wszystko mieści się w tej samej kategorii. Sandu jest w Mołdawii symbolem zwrotu ku Europie. Nie jest ważna jako prezydentka – na tym stanowisku kompetencje są niewielkie. Jest atakowana za to, co sobą reprezentuje. Celem jest wprowadzenie chaosu w umysłach ludzi, wywołanie zamieszania i nieufności oraz osłabienie wiary w instytucje demokratyczne i wybory. To jest bardzo ważne z rosyjskiej perspektywy.
Niezależnie od kategorii metoda dezinformowania jest ta sama. Zwykle biorą jakiś drobny lub nieistotny fragment informacji, wyolbrzymiają go albo wyjmują z kontekstu, by wyglądał na coś poważnego. Często nawet wymyślają wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca.
Szerzą te fałszywki poprzez różne strony internetowe i platformy społecznościowe. Nie przejmują się, czy wiadomość wygląda wiarygodnie. Czasem jest to tak oczywisty fejk, że przeciętny człowiek od razu to zobaczy. Ale tu chodzi nie o jakość, lecz ilość i zasięg. Chcą wpływać na wszystkich – zarówno na łatwowiernych, jak i dobrze wykształconych – i coraz częściej wykorzystują do tego narzędzia AI.
Do kogo są skierowane te fałszywki? Kto jest głównym celem – Mołdawianie, obywatele rosyjskojęzyczni, Gagauzi?
Rosyjska propaganda celuje we wszystkich, ale szczególnie w osoby mniej odporne na dezinformację. Umiejętność krytycznego odbioru mediów jest w Mołdawii niska i wielu ludzi wciąż wierzy prawie we wszystko, co widzi w telewizji. Szokująco dużo osób bezkrytycznie wierzy w ewidentnie fałszywe filmiki. Ludzie komentują je, wkurzają się i udostępniają.
Najbardziej rosyjską propagandę widać w Gagauzji, potem w Naddniestrzu i w północnych częściach kraju. Widać to wyraźnie w wynikach wyborów: centrum głosuje proeuropejsko, natomiast północ, Gagauzja i Naddniestrze – na kandydatów prorosyjskich.
W STOP FALS staramy się docierać do ludzi, którzy nie są całkowicie straceni dla propagandy – powiedzmy, na skali od 1 do 10 celujemy w tych między 4 a 7. Z nimi jeszcze można pracować, zmienić ich perspektywę. Ale jeśli celujesz w „1” i „2”, to jak walka z wiatrakami.
Czy to ma też związek z wiekiem? Czy starsi ludzie są bardziej podatni na dezinformację?
Z moich obserwacji wynika, że najbardziej podatni są ludzie rosyjskojęzyczni – historycznie mieli bardzo mało dostępu do alternatywnych mediów. Korzystali głównie z rosyjskiej telewizji i źródeł propagandowych. Kolejne na liście zagrożonych dezinformacją są osoby o niskim poziomie wykształcenia. Takie, które nie czytają książek ani nie sięgają do wiarygodnych źródeł informacji. I w końcu tak – zagrożone są też osoby starsze, bo one dorastały w Związku Radzieckim, gdzie propaganda była „oficjalną” częścią życia. Są przyzwyczajone do tego języka i sposobu komunikacji.
Czy Naddniestrze, region separatystyczny, jest ważną częścią sieci rozpowszechniającej fake newsy? Czy to głównie organizowane jest z terytorium Mołdawii?
To trudne pytanie. Na Telegramie na przykład obserwuję setki prorosyjskich kanałów. Widać, że są aktywne dzień i noc. Wśród nich może dziesięć czy dwadzieścia kanałów koncentruje się na Naddniestrzu. Są publiczne, ale tak naprawdę nie wiemy, kto nimi zarządza i skąd działają.
Zakładam, że część prowadzą osoby mieszkające w Naddniestrzu, inne osoby z Rosji lub z innych miejsc. Ale być może dokładna lokalizacja nie jest najważniejsza – ważna jest sama złośliwa działalność i jej wpływ. Poza tym niektórzy z tych, którzy sprzedali swoje głosy w wyborach w Mołdawii lub otrzymali zapłatę za rozpowszechnianie fake newsów czy prorosyjskiej propagandy, mogli odebrać pieniądze tylko w Naddniestrzu. Są też tacy mołdawscy księża, którzy pojechali do Naddniestrza, by wybrać pieniądze, które Rosja płaciła za propagandę w cerkwiach/kościołach. Do reszty Mołdawii nie można wysyłać pieniędzy z rosyjskich banków objętych sankcjami międzynarodowymi.
Jest pewne – pieniądze pochodzą z Rosji. Nawet niektóre mołdawskie telewizyjne kanały, które zostały zamknięte po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, przeniosły się do internetu i wciąż tworzą treści z Rosji. Zatem Rosja pozostaje głównym aktorem, głównym źródłem tego wszystkiego.
Zauważyłem, że niektóre kampanie z fake newsami mają komponent „realny” – że ktoś fizycznie coś robi w terenie. Na przykład w sprawie fałszywego wideo o LGBTQ naprawdę istniała ekipa filmowa z Naddniestrza, która przyjechała do Mołdawii, żeby to nakręcić. Albo przy fałszywych kartach mobilizacyjnych – ktoś musiał je wydrukować i rozprowadzić. Czy więc ten „komponent fizyczny” jest ważny? Kiedy widzę zdjęcia rzekomych „plakatów LGBTQ” w szkołach – czy to wszystko jest wygenerowane przez AI, czy ktoś faktycznie drukuje fałszywe plakaty, wiesza je i robi zdjęcia?
Za niektórymi z tych fake’ów stoją prawdziwe, fizyczne działania. W czasie zeszłorocznych wyborów wydrukowano setki tysięcy ulotek z fałszywymi informacjami atakującymi UE i rząd proeuropejski. Fałszywym, ale realnie istniejącym plakatom robi się zdjęcia i rozpowszechnia w sieci z komentarzem: „Patrzcie, rząd werbuje ludzi do NATO albo Legii Francuskiej” lub „Patrzcie, promują propagandę LGBTQ”.
Do takiej kampanii wystarczy jeden fizycznie istniejący fałszywy plakat.
Inną formą manipulacji są fałszywe protesty – z opłaconymi uczestnikami. Na przykład dziś w porze lunchu minąłem tak zwany protest zorganizowany przez kogoś powiązanego z partią Shor. Było pięć osób: jedna mówiła do kamery, a pozostali trzymali plakaty.
Widzieliśmy tego typu ustawiane protesty wielokrotnie – przed Parlamentem, Pałacem Prezydenckim i innymi budynkami rządowymi. Nawet rozbili namioty miesiąc temu na dworcu kolejowym. Policja jest świadoma tych działań i często zatrzymuje uczestników. Celem jest stworzenie pozoru silnego ruchu oddolnego sprzeciwiającego się rządowi.
Czy ludzie głosują na prorosyjskie partie tylko z powodu dezinformacji? Jak odróżniacie zmanipulowanych od tych, którzy po prostu mają prorosyjskie poglądy?
Z mojego doświadczenia z rozmów z ludźmi wynika, że większość tych, którzy głosują na prorosyjskie partie, znajduje się pod silnym wpływem sowieckiej lub rosyjskiej propagandy. Trudno uwierzyć, że dobrze poinformowana osoba zagłosowałaby na takich kandydatów.
99,9 proc. prorosyjskich polityków tutaj to ludzie, którzy kochają pieniądze i władzę bardziej niż demokrację. W krajach z długą tradycją demokratyczną – jak skandynawskie – tacy politycy zdobyliby ze dwa głosy.
Szokujące jest, że ludzie wciąż głosują tutaj na postaci pokroju Igora Dodona, który jest powszechnie znany z udziału w wysokopoziomowej korupcji. Ludzie głosują na nich, bo pod wpływem propagandy wierzą, że przyszłość Mołdawii leży w Rosji.
Ale to niemożliwe – nasze historyczne doświadczenia z Rosją przyniosły nam tylko szkody.
Jeśli chodzi o mniejszości etniczne, powiedzmy Gagauzów, którzy często wspierają prorosyjskie partie, powiedziałbym, że w 80-90 proc. przypadków głosują w ten sposób. Powinni jednak rozumieć, że w UE ich prawa byłyby respektowane i gwarantowane, podczas gdy w Rosji wręcz przeciwnie – prawdopodobnie byliby jednymi z pierwszych wysyłanych na front, właśnie dlatego, że są mniejszością. Tak stało się z niektórymi mniejszościami z Rosji w wojnie przeciwko Ukrainie.
Zgadzam się – dla większości życie w UE jest znacznie lepsze niż bycie częścią „russkowo mira”. Ale nie można pominąć tego, że w ostatnich wyborach państwo przeciwdziałało rosyjskim wpływom w sposób, który wywołał złość lub niezadowolenie. Zmiany wyborcze na ostatnią chwilę czy przenoszenie lokali wyborczych frustrowały niektórych wyborców. Chodzi o wykluczanie prorosyjskich partii z wyborów w ostatniej chwili czy zmiana miejsc głosowania. W efekcie ludzie mogli głosować po prostu przeciw władzy – a nie za Rosją.
Tak, to zdecydowanie mogło mieć miejsce. I oczywiście nasze władze mogłyby lepiej komunikować się z ludźmi. Myślę, że nasze instytucje wyciągnęły kilka cennych lekcji – i jak dotąd całkiem dobrze radziły sobie z identyfikowaniem i powstrzymywaniem złośliwych działań Rosji, zwłaszcza jeśli chodzi o ingerencję w wybory. Ale zawsze jest pole do poprawy. Nadal jednak uważam, że lepiej tak, niż pozwolić Rosji robić, co chce.
W demokracji prawie zawsze musimy wybierać między złem większym i mniejszym. Chociaż nasze władze czasem popełniają błędy, to i tak jest to znacznie lepsze niż pozwolenie Rosji na niekontrolowaną ingerencję.
Chciałbym zapytać: jakie były najciekawsze, najbardziej absurdalne lub „kreatywne” fake newsy, które widziałeś w tym okresie wyborczym? Czy zdarzyło ci się w któryś z nich uwierzyć?
Najbardziej absurdalny fejk, jaki widziałem, dotyczył rzekomych prób zakupu spermy od Eltona Johna i Ricky’ego Martina przez Maię Sandu. Powiedziałem nawet kolegom w StopFALS, że nawet nie powinniśmy o tym pisać, bo to takie absurdalne. Ale był to błąd – bo dwa, trzy dni później ten fejk stał się to jednym z głównych tematów w sieci.
Pojawiła się rzekoma wiadomość, że Konstantin Zatulin, rosyjski urzędnik, powiedział, iż Mołdawianie „powinni zostać starci z powierzchni ziemi”. Widziałem zrzut ekranu z TASS – rosyjskiej agencji państwowej – z jego nazwiskiem i nagłówkiem, i uwierzyłem przez chwilę, bo znam tego faceta; on zawsze wygłasza ekstremalne i agresywne wypowiedzi.
Ale później, gdy sprawdziłem dokładniej, okazało się, że to fałsz.
Najlepsze fejki to te, które brzmią jak coś, co ta osoba rzeczywiście mogłaby powiedzieć.
Tak. Są dwie z najbardziej znanych operacji dezinformacyjnych rosyjskich – one głównie celują w odbiorców zagranicznych, nie tyle w Mołdawię. Nazywają się Matrioszka i Doppelgänger.
Ich metoda polega na podrabianiu logotypów szanowanych mediów – jak Bellingcat, Euronews, France 24 i innych – a następnie publikowaniu wymyślonych artykułów pod tymi nazwami. Ludzie widzą coś w stylu „Zobaczcie, co France 24 doniosło!” i wierzą, mimo iż to całkowity fejk. Te fałszywki rozprzestrzeniają się szybko na TikToku, X i teraz nawet na Bluesky. Rozpoznaję je łatwo, bo widziałem tego setki, ale ludzie nie zawsze zauważają szczegóły.
Dlatego zaczęliśmy w StopFALS produkować więcej materiałów wideo. W porównaniu do tego, co robiliśmy dwa lata temu, teraz tworzymy dużo więcej materiałów wizualnych – bo ludzie dziś głównie konsumują wiadomości przez TikToka, Instagram i Facebook. I to właśnie te platformy są najbardziej atakowane przez złośliwy wpływ.
Więc musimy tam być.
STOP FALS to mołdawska inicjatywa prowadzona w ramach Association of Independent Press (API), której celem jest przeciwdziałanie dezinformacji i podnoszenie odporności społeczeństwa na manipulacje. STOP FALS wystartowała jako kampania w listopadzie 2015 roku. Organizacja dostała nagrodę Delegacji Unii Europejskiej – „Best project against disinformation” (Najlepszy projekt przeciw dezinformacji) przyznaną podczas pierwszej edycji Anti-Disinformation Awards w kwietniu 2023 roku. Działają zarówno online – prowadząc bazę fake newsów, edukując, pisząc raporty – jak i w offline, prowadząc szkolenia dla obywateli i sektora publicznego.
Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim
Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim
Komentarze