W nocy z niedzieli na poniedziałek skłotersi zajęli dom rosyjskiego oligarchy Olega Deripaski w Londynie. „Budynek należy teraz do uchodźców z Ukrainy" - obwieścili. Parę dni wcześniej rząd UK zamroził aktywa Derpaski. Kończy się zachodni raj dla kremlowskich kleptokratów?
"Putin dopuścił się tej zbrodni, bo jest przekonany, że będzie bezkarny. Jest tylko jeden sposób na to, żeby uświadomić mu, że tak nie będzie. Twarde uderzenie w interesy rosyjskiej oligarchii, na terenie Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i całego demokratycznego świata" - mówił Adrian Zandberg z Lewicy Razem na demonstracji solidarności z Ukrainą 25 lutego 2022. "Majątki rosyjskich oligarchów na terenie Unii Europejskiej powinny zostać natychmiastowo skonfiskowane. Nieruchomości, udziały w przedsiębiorstwach, wszystkie aktywa, powinny zostać zajęte i przekazane rządowi Ukrainy! Tak, żeby mogli je wykorzystać do obrony swojej niezawisłości”.
W USA Bernie Sanders, kongresmen oraz przewodniczący komisji budżetowej Senatu napisał: „Putin jest nie tylko autokratą, który wszczął nielegalną i niemoralną wojnę z Ukrainą, jest także przywódcą oligarchicznej kleptokracji, która ukradła miliardy Rosjanom”. Senator wprost nazwał rosyjskich oligarchów bandytami, którym należy teraz odebrać możliwość cumowania jachtów w zachodnich portach, latania odrzutowcami, korzystania z ich rezydencji czy przechowywania gotówki za granicą.
"Rozwinięte demokracje świata mają (...) potężną broń finansową przeciwko reżimowi Putina, muszą tylko zechcieć jej użyć: mogą ścigać ogromne zagraniczne bogactwa oligarchów, którzy otaczają Putina i pomagają mu utrzymać się przy władzy" - napisał tuż po napaści Rosji na Ukrainę laureat ekonomicznej nagrody im. Nobla Paul Krugman w swojej rubryce w „The New York Times"
Antyoligarchiczne postulaty lewicowych polityków i publicystów zwykle trafiają w próżnię - tym razem brzmiały zgodnie z powszechnym na Zachodzie pragnieniem. Rosyjskich superbogaczy przestano oszczędzać.
Poczucie bezkarności Putina i kremlowskich elit faktycznie było utwierdzane przez bezpieczeństwo finansowe, które dawały im majątki ulokowane poza Rosją. Wiara, że z tyranem można prowadzić „zwyczajne interesy”, na szczęście się kończy. Ale czy Zachodowi - a zwłaszcza Wielkiej Brytanii - starczy odwagi, by rozliczyć się z oligarchami?
Badania zespołu naukowców pod kierownictwem francuskiego ekonomisty Thomasa Piketty’ego pokazały, jak dramatycznie wzrosły globalne nierówności w ostatnich dekadach, także w państwach demokratycznych. Jednak przepaść, z jaką mamy do czynienia w Rosji, jest czymś zupełnie wyjątkowym.
Co się dzieje z tym bogactwem?
Gdzie, kto i ile ukrywa majątku, jest przedmiotem spekulacji od dawna, teraz powinno stać się obiektem systematycznego badania europejskich instytucji. To może przynieść nie tylko ulgę Ukrainie, ale zdecydowanie pomogłoby w zwiększeniu bezpieczeństwa w Europie poprzez poprawienie transparentności finansów krajów demokratycznych.
Ale kraje te muszą się również skonfrontować z faktem, że służą za pralnie brudnych pieniędzy ze szkodą dla międzynarodowego porządku prawnego. Likwidacja mechanizmów ukrywania fortun pomogłaby w przyszłości uniknąć wojen.
W stolicy Wielkiej Brytanii mieszka tylu superbogaczy i oligarchów, że niektórzy zaczęli nazywać miasto Londongradem lub „Moskwą nad Tamizą”.
Eaton Square, znajdujący się w odległości jednej przecznicy, dosłownie kilkaset metrów, od terenów Pałacu Buckingham, to jeden z najdroższych adresów w Londynie. Nosi przydomek „Red Square” (Plac Czerwony). Już dwie dekady temu kupił w tym miejscu nieruchomość miliarder Roman Abramowicz. Dał za nią wówczas 28 milionów funtów. To nie jedyna jego posiadłość w Londynie. Kolejną, jeszcze okazalszą, na którą wydał niemal 100 milionów funtów, posiada w pobliżu Pałacu Kensington. Wartość biznesmena magazyn „Forbes" wycenia obecnie na 12,2 miliardów dolarów. Superbogacz jest zausznikiem Putina i nie tylko według brytyjskiego Home Office zamieszany jest w działalność korupcyjną.
Oligarcha wzbogacił się w trakcie absolutnie gangsterskiej prywatyzacji, która nastąpiła po rozpadzie Związku Radzieckiego. Jak pokazuje Richard Sakwa, autor książki „The Crisis of Russian Democracy”, Abramowicz, którego majątek w latach rządów Putina wzrósł co najmniej dziesięciokrotnie, był jednym z najbliższych jego powierników.
W latach 90. Abramowicz wszedł w posiadanie firmy wydobywającej ropę naftową, dawniej przedsiębiorstwa państwowego. Przejął je wraz z Borysem Bieriezowskim w cyklu kontrowersyjnych aukcji. To oni mieli Jelcynowi polecić Putina jako następcę.
Potem, w trakcie tak zwanych wojen aluminiowych, Abramowicz wyroluje swojego partnera i zostanie kremlowskim oligarchą numer jeden.
Sibnieft został sprzedany ostatecznie Gazpromowi w 2005 roku. Był to krok w kierunku przekształcenia przez Kreml Gazpromu w wielobranżowego giganta energetycznego, działającego zarówno w branży gazowniczej, jak i w przemyśle naftowym, elektroenergetyce i petrochemii. Rosjanie uzyskali kapitał na sfinansowanie transakcji dzięki bankom zachodnim. Holenderski ABN Amro, niemiecki Dresdner Kleinwort Wasserstein oraz amerykańskie Citigroup, Credit Suisse, First Boston, Goldman Sachs i Morgan Stanley pożyczyły razem 12 miliardów dolarów. To suma, jakiej nie otrzymała nigdy wcześniej żadna spółka rosyjska.
Abramowicz jest m.in. założycielem zarejestrowanej w 2001 roku w Wielkiej Brytanii spółki Millhouse Capital powołanej w celu zarządzania własnymi aktywami. Rejestrując swoją firmę w UK jednocześnie w latach 2001-2008 gubernatorował w Czukockim Okręgu Autonomicznym. Czukotka służyła mu za raj podatkowy. Podobnie jak Cypr, Szwajcaria, Gibraltar i Londyn.
Na Zachodzie znany jest głównie jako „działacz sportowy”, właściciel klubu piłkarskiego Chelsea F.C. To jednak nie są jedyne aktywa Abramowicza zlokalizowane na Wyspach Brytyjskich. Jest właścicielem konglomeratu Evraz zajmującego się głównie wydobyciem węgla oraz produkcją stali, koksu, czy wanadu. Firma zarejestrowana jest w Londynie, ale swój biznes prowadzi głównież w Rosji. Abramowicz utrzymuje ponad 28 proc. udziałów spółce i wraz z dwoma innymi oligarchami-miliarderami Aleksandrem Abramowem i Aleksandrem Frołowem trzyma pakiet większościowy.
Poseł Partii Pracy Chris Bryant ponaglał natychmiast 24 lutego premiera Borisa Johnsona, by ten pospieszył się z zajęciem aktywów miliardera. Ostatecznie nastąpiło to dopiero po dwóch tygodniach. O zamrożeniu majątku Abramowicza pisaliśmy w OKO.press:
Rezydentem „Placu Czerwonego” w Londynie jest również Oleg Deripaska, przyjaciel Putina. Podobnie jak Abramowicz dorabiał się na niejasnych interesach w latach 90. W 1997 roku był założycielem Basic Elements, konglomeratu obejmującego swoim działaniem takie dziedziny jak energetyka i górnictwo, produkcja, usługi finansowe, budownictwo i nieruchomości, agrobiznes oraz zarządzanie portami lotniczymi i liniami lotniczymi. Firma była kierowana z Moskwy, ale rozliczała się w brytyjskim raju podatkowym na wyspie Jersey. W 2008 roku był notowany przez magazyn „Forbes" w pierwszej dziesiątce najbogatszych ludzi na świecie.
Obecnie jego majątek stopniał, przynajmniej ten, który jest wyceniany przez pisma branżowe. Ale jest wciąż właścicielem ok. 45 proc. holdingu surowcowego En+ Group (który sprawuje kontrolę nad drugim co do wielkości na świecie potentatem aluminium Rusal - dawniej zarejestrowanym też na Jersey, skąd przeniósł się do Kaliningradu). Poza tym jest udziałowcem spółki energetycznej EuroSibEnergo, firm motoryzacyjnych GAZ Group i Magna, spółki Russian Machines oraz austriackiego koncernu budowlanego Strabag. Złotym interesem dla firm oligarchy były igrzyska olimpijskie w Soczi.
Deripaska był podejrzewany również o bycie łącznikiem w komunikacji między Trumpem a Kremlem. Z jakiegoś powodu Trump zniósł m.in. sankcje na firmy Deripaski, którymi były objęte po inwazji Rosji na Krym w 2014 roku.
Departament Skarbu USA zarzuca mu powiązanie z rosyjską grupą przestępczą, pranie brudnych pieniędzy, zagrażanie życiu konkurentów biznesowych, podsłuchiwanie i przekupstwo urzędnika państwowego, udział w wymuszeniach haraczy oraz zlecenie zabójstwa.
Deripaska został objęty brytyjskimi sankcjami - jego aktywa zamrożono w ubiegły czwartek.
Powyższe przykłady to tylko dwa najbardziej eksponowane nazwiska z szerokiej grupy postaci działających w europejskim obszarze gospodarczym. Na Wyspach Brytyjskich całe grupy bankierów, prawników, PR-owców, księgowych żyją z obsługi oligarchicznych pieniędzy. Cytowana przez „Allgemeine Zeitung" Rachel Davies z organizacji Transparency International szacuje, że w Londynie w nieruchomościach zainwestowano 5 mld dolarów, z czego jedna trzecia pochodzi od Rosjan.
Ponad 80 tysięcy mieszkań służy parkowaniu kapitału przez anonimowych właścicieli poprzez spółki off-shore. Jest to jedna z metod przechowywania i prania brudnych pieniędzy. Mechanizm opisuje m.in. ukrywający się wciąż przed neapolitańską camorrą autor książki „Gomorra – podróż po imperium kamorry” Robert Saviano w filmie dokumentalnym „Push”. Dokumentaliści towarzyszyli Specjalnej Sprawozdawczyni ONZ, prawniczce Leilani Farha, prowadzącej śledztwo dotyczące globalnego kryzysu mieszkaniowego. Zaprowadziło ją ono także na wyludnione ulice bogatych dzielnic Londynu, gdzie nieruchomości służą praniu brudnych pieniędzy m.in. przez rosyjskich oligarchów. Stąd jeszcze jeden ze współczesnych przydomków brytyjskiej stolicy – Londromat.
Zaangażowanie rosyjskich pieniędzy było przedmiotem badania komisji Izby Gmin brytyjskiego Parlamentu, która w 2019 roku opublikowała raport pod tytułem „Moscow’s Gold: Russian Corruption in the UK” (Moskiewskie złoto: rosyjska korupcja w Zjednoczonym Królestwie). Dokument cytuje m.in. Romana Borisovicha, aktywistę antykorupcyjnego:
„Na rosyjskich oligarchów trzeba patrzeć jak na oddzielną klasę społeczną. Bez względu na to, jak bardzo różnią się między sobą - jeden jest właścicielem klubu piłkarskiego, drugi ofiarował pieniądze Oksfordowi, trzeci siedział w więzieniu przez sześć lat w okresie komunizmu, czwarty był urzędnikiem państwowym - wszyscy jednak mają bardzo szczególną wspólną cechę. […] Każdy z nich zarabiał pieniądze dzięki stosunkom z rosyjskim rządem…
Ta więź zmusza ich do wykonywania wszelkiego rodzaju prac dla Putina, ukrytych, widocznych lub niewidzialnych. Mogą przekazać 7 milionów dolarów Partii Republikańskiej w roku wyborów prezydenckich w Stanach lub wspierać antyunijny think tank w Niemczech.
Wszyscy coś robią, ale większość ich działalności jest po prostu niewidoczna".
Raport komitetu Wywiadu i Bezpieczeństwa z 2020 roku potwierdza, że Wielka Brytania stała się także „korzystnym miejscem dla rosyjskich oligarchów i ich pieniędzy”. Dzięki swoim powiązaniom stali się siłą korupcyjną także w brytyjskim życiu publicznym, stwierdza dokument.
Nie podając nazwisk, autorzy raportu ostrzegli również, że „należy zauważyć, że wielu członków Izby Lordów ma interesy biznesowe związane z Rosją lub pracuje bezpośrednio dla głównych rosyjskich firm powiązanych z państwem rosyjskim”.
Jedną z takich postaci jest lord Greg Barker, który a to pracował dla Sibernieftu Abramowicza, a to był ministrem energii i klimatu w rządzie Davida Camerona, a to z sukcesem negocjował u Donalda Trumpa zdjęcie sankcji z oligarchy Deripaski, u którego pracował w En+ Group. Na tej ostatniej posadzie zarobił 7,8 mln dolarów w 2019 roku i 4 mln dolarów w 2020 roku.
W raporcie stwierdzono również, że rząd nie podjął żadnych wysiłków w celu zbadania rosyjskiej ingerencji w referendum, które dotyczyło opuszczenia przez Wielką Brytanię szeregów Unii Europejskiej. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej nazwało dokument „rusofobicznym”. Nadal na odpowiedź czeka niewygodne dla obecnego rządu UK pytanie: czy Brexit był sfinansowany przez rosyjskich oligarchów?
Premier Boris Johnson zaczął od nałożenia sankcji na pięć małych rosyjskich banków i trzech oligarchów: Giennadija Timczenkę, Borysa Rotenberga i jego siostrzeńca Igora Rotenberga. Było to raczej PR-owe zagranie lub unik, bo jak pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung", choć miliarderzy mają mieszkania w UK, to nie posiadają tam dużych inwestycji. Lider Partii Pracy Keir Starmer wezwał Johnsona do wysłania jasnego sygnału do oligarchów. „Ten kraj nie może dłużej być domem dla ich łupów”. Johnson znalazł się pod presją krytyki także ze strony torysów.
Oligarchowie przestają być postrzegani jako robiący być może kontrowersyjne, ale intratne, więc dobrze postrzegane interesy.
Otwarcie zaczyna się mówić o nich jako o ludziach od dekad okradających swoich rodaków, by zasilić zdobytymi środkami autorytarny reżim Putina oraz destabilizację krajów demokratycznych, które postrzega on jako zagrożenie dla swojej władzy.
Sankcje rozszerzono o nowe osoby. Objęły one Aliszera Usmanowa, który posiada m.in. magazyn „Kommiersant", a także udziały w konglomeratach metalurgicznych, spółkach telekomunikacyjnych, funduszach inwestycyjnych, jednocześnie będąc właścicielem kopalni Udokan - największego złoża miedzi w Rosji, trzeciego na świecie (Bloomberg wycenił jego majątek na 19,5 miliarda dolarów). Kolejną osobą objętą sankcjami został Igor Szuwałow, przewodniczący Państwowej Korporacji Rozwoju VEB.RF (banku finansującego m.in. kopalnię Udokan) i członek Rady Euroazjatyckiej Komisji Gospodarczej. Wcześniej wicepremier Rosji, prowadzący ekstrawaganckie życie posiadacz dwóch luksusowych mieszkań w samym centrum Londynu o łącznej wartości około 11 mln funtów.
Pierwsze sankcje brytyjskiego rządu, jakkolwiek wąskie na tle unijnych i amerykańskich, wywołały popłoch. Abramowicz ogłosił, że wystawia na sprzedaż klub Chelsea - chciał za niego 3 miliardy funtów (jak pisaliśmy wyżej, te plany będą musiały poczekać - w 10 marca rano rząd Wielkiej Brytanii zamroził jego aktywa). Lord Barker pod presją wycofał się z funkcji prezesa wykonawczego EN+, ale wiadomo, że planuje przejąć dużą część biznesu w ramach restrukturyzacji. Natomiast Deripaska 7 marca zatwittował: „Potrzebujemy pokoju jak najszybciej, bo już przekroczyliśmy punkt, z którego nie ma powrotu”. To ostatnie zostało zinterpretowane przez zachodnie media jako bunt na pokładzie Putina, ale w zasadzie równie dobrze może być sygnałem dla samodzierżawcy, by przyspieszył ofensywę. Superbogacze i ich instytucje starają się też aktywnie ukrywać majątek. By obejść sankcje, inwestują m.in. w kryptowaluty.
Na brytyjskiej liście sankcji w czasie pisania artykułu wciąż brakuje części nazwisk, które już znajdują się na listach amerykańskich i unijnych.
Wielka Brytania jest uważana za pralnię brudnych pieniędzy z powodu braku przejrzystości w kwestii własności aktywów i nieruchomości. Rolę gra zarówno eksterytorialny status londyńskiego City, czy brak krajowego rejestru rzeczywistych beneficjentów stojących za trustami i spółkami offshore zarejestrowanymi w Brytyjskich Terytoriach Zamorskich, takich jak Bermudy lub Wyspy Dziewicze oraz zależnych od korony, takich jak Wyspa Man lub Wyspy Normandzkie.
To może się teraz zmienić. Pod obrady parlamentu trafiła długo oczekiwana Economic Crime Bill (Ustawa przeciw przestępstwom gospodarczym). Miałaby utrudnić życie osobom starającym się zadekować bogactwa w Wielkiej Brytanii, przede wszystkim tym, którzy robią to z zagranicy, zwłaszcza poprzez zakup nieruchomości. Z procedowaniem tego prawa długo zwlekano, teraz pod presją wojny ma ono szansę na pozytywne rozpatrzenie.
W kontekście zbombardowanych miast w Ukrainie i milionowej fali uchodźców wszystko to jednak wciąż too little, too late. Wydaje się, że jedynie zajęcie oligarchicznych aktywów oraz przekazanie ich rządowi w Kijowie zaspokoiłoby minimum fundamentalnej sprawiedliwości. Natomiast nieruchomości nabyte za gangsterskie pieniądze zarekwirowane przez państwo świetnie sprawdziłyby się jako kwatery dla ukraińskich uchodźców.
Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, projektodawca i twórca spółdzielni, emigrant, dziennikarz i publicysta. Pisuje głównie na tematy związane ze społeczną recepcją technologii, gospodarowaniem zasobami i o polityce energetycznej w kontekście zmian klimatycznych. Nominowany w 2022 do polsko-niemieckiej nagrody dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego. Publikował m.in. w Tygodniku „Przegląd”, polskiej edycji Le Monde Diplomatique, Krytyce Politycznej, kwartalnikach „Zdanie” i „Autoportret” oraz w londyńskiej „Tribune”.
Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, projektodawca i twórca spółdzielni, emigrant, dziennikarz i publicysta. Pisuje głównie na tematy związane ze społeczną recepcją technologii, gospodarowaniem zasobami i o polityce energetycznej w kontekście zmian klimatycznych. Nominowany w 2022 do polsko-niemieckiej nagrody dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego. Publikował m.in. w Tygodniku „Przegląd”, polskiej edycji Le Monde Diplomatique, Krytyce Politycznej, kwartalnikach „Zdanie” i „Autoportret” oraz w londyńskiej „Tribune”.
Komentarze