0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Uznanie przez prezydenta Rosji Władimira Putina separatystycznych republik na wschodzie Ukrainy za niezależne ma już swoje pierwsze poważne konsekwencje. O dniu, który do tego doprowadził i prawie godzinnym przemówieniu Putina pisaliśmy szczegółowo tutaj. Teraz przyjrzyjmy się, co stało się dalej.

Przeczytaj także:

Wieczorem 21 lutego 2022 Putin podpisał nie tylko dekret o uznaniu niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Zaraz za tym poszedł dekret o wysłaniu „pokojowych” sił rosyjskich do obu republik.

To oznacza, że rosyjskie wojska wchodzą na terytorium, które przez większość międzynarodowej społeczności uznane jest za integralną część Ukrainy.

Tak samo jest od lat w przypadku Krymu, ale tam sytuacja jest inna. Status Donbasu był znacząco inny, teoretycznie były to separatystyczne regiony, a siły zbrojne obu „republik” teoretycznie były niezależne. W dekrecie Putin instruuje rosyjskie Ministerstwo Obrony, by „zapewniły utrzymanie pokoju” na terenie separatystycznych republik.

Według podpisanej przez Putina umowy z dwoma separatystycznymi republikami, Rosja ma prawo do budowy i prowadzenia baz wojskowych na ich terenie. Umowa obowiązuje na 10 lat i ma klauzulę automatycznego przedłużenia.

Rosyjskie wojska w Donbasie

W sieci mamy już pierwsze nagrania, które mają pokazywać rosyjskie siły wkraczające do Donbasu. Rosyjska agencja prasowa Interfax, powołując się na naocznego świadka, wspomniała o dwóch kolumnach rosyjskich pojazdów opancerzonych na terenie DRL.

Ukraińska armia nie próbowała jednak atakować separatystów w Donbasie, wątpliwe więc, żeby uruchomiła ofensywę na Donbas przeciwko wojskom rosyjskim.

Od kilku dni separatyści intensywnie ostrzeliwali terytoria ukraińskie, Ukraińcy mieli jednak rozkaz, by na ogień nie odpowiadać. Bo mogło to sprowokować Rosjan do interwencji i wejścia głębiej w ukraińskie terytorium. Teraz najpewniej będzie podobnie. Chyba że rosyjskie wojsko posunie się dalej. Bo nie można tego wykluczyć – szczególnie po agresywnej retoryce rosyjskiego prezydenta w przemówieniu.

Putin nie określił jasno, jak wyglądają granice DRŁ i ŁRL. Najpewniej jednak ich granice zatrzymają się na dotychczasowej linii frontu. Późnym wieczorem, blisko północy czasu moskiewskiego, jeden z rosyjskich senatorów powiedział, że Rosja uzna republiki w obecnych granicach. Ale pamiętajmy, że zaledwie dzień wcześniej, 20 lutego, rosyjski ambasador przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Anatolij Antonow w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS przyznał, że Donbas i Ługańsk są częścią Ukrainy. A tydzień temu Rosjanie ogłaszali wycofywanie wojsk znad ukraińskiej granicy. Mamy wystarczająco dużo przykładów z ostatnich tygodni, miesięcy, lat, by w takie zapewnienia moskiewskich polityków nie wierzyć.

Prorosyjskie kanały propagandowe opublikowały we wtorek wieczorem - jeszcze przed ogłoszeniem wejścia do Donbasu rosyjskich wojsk - filmy ze „świętującego” Doniecka.

Ale na nagraniach widzimy najwyżej kilkadziesiąt osób, które machają rosyjskimi flagami.

Polscy politycy jednym głosem

„Decyzja o uznaniu samozwańczych »republik« to ostateczne odrzucenie dialogu i rażące naruszenie prawa międzynarodowego. To akt agresji przeciwko Ukrainie, który musi spotkać się z jednoznaczną odpowiedzią w postaci niezwłocznych sankcji. To jedyny język, jaki może zrozumieć Putin. Wzywam do zwołania pilnego posiedzenia Rady Europejskiej w tej sprawie” - napisał na Twitterze Mateusz Morawiecki.

Szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau wyraził wsparcie dla jedności terytorialnej Ukrainy w uznanych przez międzynarodową społeczność granicach.

„W sytuacji, gdy Prezydent Rosji podważa porządek Europy ustanowiony na przełomie wieków (XX i XXI), potrzeba wielkiej jedności i zdecydowanej postawy NATO, UE i krajów naszego regionu. Tylko twarda postawa i polityczna obrona Ukrainy może zatrzymać agresora. Sankcje natychmiast!” - to z kolei prezydent Duda chwilę po godz. 23.

Na rosyjską agresję reagowali także politycy opozycji. Nieco wcześniej prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski napisał:

„Decyzja Putina to kolejne uderzenie w suwerenność Ukrainy i kpina z prawa międzynarodowego, a uzasadnienie uznania samozwańczych prorosyjskich »republik« jest groteskowe. Zachód musi być zjednoczony i pozostać solidarny z Ukrainą. Dobrze, że USA i UE już zapowiadają sankcje”.

„Dziś: konfiskata majątków oligarchów, odcięcie banków/RDIFu, zakaz obrotu rosyjskimi obligacjami, blokada NS2, pakiet pomocy dla krajów, które dostaną rykoszetem po sankcjach. Od jutra: szybkie uniezależnianie Europy od importu paliw, euroatom. Innego języka Kreml nie rozumie” - to z kolei Adrian Zandberg z Lewicy.

Sankcje będą, ale jakie?

Nawet jeśli realia są takie, że Ukraina od dawna nie kontroluje sporej części Donbasu, to Zachód wciąż uznaje go za część ukraińskiego terytorium. Ruch Putina domaga się więc zdecydowanej reakcji. Czy możemy się jej spodziewać?

Na razie nie słyszymy o ostrych sankcjach wobec Rosji. Te są jednak niezbędne, by pokazać zjednoczenie Zachodu i skutecznie uświadomić Rosjanom, że działania Putina nie są akceptowane. A przy okazji skutecznie uderzyć w rosyjskie elity.

Niemiecka ministra spraw zagranicznych Annalena Baerbock nazwała uznanie DRL i ŁRL za poważne naruszenie prawa międzynarodowego.

Na razie brakuje jednak ogłoszenia poważnych sankcji wobec Rosji. Prezydent Biden zamierza podpisać dekret, w którym zakaże handlu, inwestycji i finansowania przez Amerykanów DRL i ŁRL. Trudno uznać to jednak za poważny problem dla Rosji. Jest jednak szansa, że Amerykańskie decyzje pójdą dalej.

O 22:43 czasu polskiego Sekretarz Stanu USA Anthony Blinken zatweetował:

"Uznanie przez Kreml tak zwanych »Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej« jako »niepodległe« domaga się szybkiej i silnej reakcji, i podejmiemy odpowiednie kroki w koordynacji z naszymi partnerami”.

Rząd brytyjski zapowiedział ogłoszenie sankcji 22 lutego. Szefowa brytyjskiej dyplomacji Liz Truss ogłosiła po rozmowie ze swoim unijnym odpowiednikiem Josepem Borellem, że sankcje zostaną nałożone w koordynacji z Unią Europejską.

W okolicach godziny 23:00 czasu polskiego, prezydenci Francji i USA razem z niemieckim kanclerzem wspólnie ogłosili, że rosyjskie decyzje nie pozostaną bez odpowiedzi.

W żadnym z tych przypadków wciąż nie mamy jednak konkretnych zapowiedzi.

Białoruś z rosyjskimi wojskami

„Terytorialna jedność jest kamieniem węgielnym państwowej suwerenności. Wielokrotne naruszenia tej suwerenności przez Rosję oznaczają zagrożenie dla regionalnego bezpieczeństwa i rosnącą niestabilność w Europie. Białoruś potępia ten nielegalny ruch” - napisała z kolei Swietłana Cichanouska, kontrkandydatka Aleksadra Łukaszenki w sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2021 roku.

Obecny kryzys oznacza też jeszcze mniejszą niezależność Białorusi i zagrożenie jej pełnej integracji z Rosją. Wojska rosyjskie pozostają na Białorusi i nie ma obecnie jasnego planu, kiedy mają się stamtąd wycofać. A w niedzielę 27 lutego Łukaszenko zaplanował referendum konstytucyjne, które ma pozwolić obecnemu prezydentowi na dalsze rządy.

Teraz i tak z pewnością sfałszowane referendum będzie odbywało się dodatkowo w cieniu rosyjskich czołgów.

Zełenski pisze przemówienie

Jak reagują władze Ukrainy? Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba domaga się zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Przypomnijmy, że jedno z pięciu stałych miejsc w Radzie ma Rosja, i jak wszyscy inni stali członkowie ma ona prawo weta.

Prezydent Wołodymyr Zełenski zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Nieoficjalnie mówiono o wprowadzeniu stanu wojennego, ale te pogłoski na razie się nie potwierdziły.

Zełenski zapowiedział przemówienie do narodu, ale ostatecznie wygląda na to, że go nie będzie. Rzecznik ukraińskiego prezydenta ogłosił, że Rada funkcjonuje w trybie ciągłym, ale ogłoszono przerwę. Poprosił dziennikarzy o rozejście się. Nie odpowiedział na pytanie, czy prezydent w najbliższych godzinach wygłosi przemówienie.

Natomiast sam prezydent o 23:32 polskiego czasu napisał na Twitterze po angielsku, że przygotowuje przemówienie. Nie powiedział natomiast, kiedy zostanie wygłoszone. Zapowiedział też dalsze rozmowy - z prezydentem Rady Europejskiej Charlesem Michelem i z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze