Uznanie przez prezydenta Rosji Władimira Putina separatystycznych republik na wschodzie Ukrainy za niezależne ma już swoje pierwsze poważne konsekwencje. O dniu, który do tego doprowadził i prawie godzinnym przemówieniu Putina pisaliśmy szczegółowo tutaj. Teraz przyjrzyjmy się, co stało się dalej.
Wieczorem 21 lutego 2022 Putin podpisał nie tylko dekret o uznaniu niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Zaraz za tym poszedł dekret o wysłaniu „pokojowych” sił rosyjskich do obu republik.
To oznacza, że rosyjskie wojska wchodzą na terytorium, które przez większość międzynarodowej społeczności uznane jest za integralną część Ukrainy.
Tak samo jest od lat w przypadku Krymu, ale tam sytuacja jest inna. Status Donbasu był znacząco inny, teoretycznie były to separatystyczne regiony, a siły zbrojne obu „republik” teoretycznie były niezależne. W dekrecie Putin instruuje rosyjskie Ministerstwo Obrony, by „zapewniły utrzymanie pokoju” na terenie separatystycznych republik.
Według podpisanej przez Putina umowy z dwoma separatystycznymi republikami, Rosja ma prawo do budowy i prowadzenia baz wojskowych na ich terenie. Umowa obowiązuje na 10 lat i ma klauzulę automatycznego przedłużenia.
Rosyjskie wojska w Donbasie
W sieci mamy już pierwsze nagrania, które mają pokazywać rosyjskie siły wkraczające do Donbasu. Rosyjska agencja prasowa Interfax, powołując się na naocznego świadka, wspomniała o dwóch kolumnach rosyjskich pojazdów opancerzonych na terenie DRL.
Ukraińska armia nie próbowała jednak atakować separatystów w Donbasie, wątpliwe więc, żeby uruchomiła ofensywę na Donbas przeciwko wojskom rosyjskim.
Od kilku dni separatyści intensywnie ostrzeliwali terytoria ukraińskie, Ukraińcy mieli jednak rozkaz, by na ogień nie odpowiadać. Bo mogło to sprowokować Rosjan do interwencji i wejścia głębiej w ukraińskie terytorium. Teraz najpewniej będzie podobnie. Chyba że rosyjskie wojsko posunie się dalej. Bo nie można tego wykluczyć – szczególnie po agresywnej retoryce rosyjskiego prezydenta w przemówieniu.
Putin nie określił jasno, jak wyglądają granice DRŁ i ŁRL. Najpewniej jednak ich granice zatrzymają się na dotychczasowej linii frontu. Późnym wieczorem, blisko północy czasu moskiewskiego, jeden z rosyjskich senatorów powiedział, że Rosja uzna republiki w obecnych granicach. Ale pamiętajmy, że zaledwie dzień wcześniej, 20 lutego, rosyjski ambasador przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Anatolij Antonow w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS przyznał, że Donbas i Ługańsk są częścią Ukrainy. A tydzień temu Rosjanie ogłaszali wycofywanie wojsk znad ukraińskiej granicy. Mamy wystarczająco dużo przykładów z ostatnich tygodni, miesięcy, lat, by w takie zapewnienia moskiewskich polityków nie wierzyć.
Prorosyjskie kanały propagandowe opublikowały we wtorek wieczorem – jeszcze przed ogłoszeniem wejścia do Donbasu rosyjskich wojsk – filmy ze „świętującego” Doniecka.
Ale na nagraniach widzimy najwyżej kilkadziesiąt osób, które machają rosyjskimi flagami.
Polscy politycy jednym głosem
„Decyzja o uznaniu samozwańczych »republik« to ostateczne odrzucenie dialogu i rażące naruszenie prawa międzynarodowego. To akt agresji przeciwko Ukrainie, który musi spotkać się z jednoznaczną odpowiedzią w postaci niezwłocznych sankcji. To jedyny język, jaki może zrozumieć Putin. Wzywam do zwołania pilnego posiedzenia Rady Europejskiej w tej sprawie” – napisał na Twitterze Mateusz Morawiecki.
Szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rauwyraził wsparcie dla jedności terytorialnej Ukrainy w uznanych przez międzynarodową społeczność granicach.
„W sytuacji, gdy Prezydent Rosji podważa porządek Europy ustanowiony na przełomie wieków (XX i XXI), potrzeba wielkiej jedności i zdecydowanej postawy NATO, UE i krajów naszego regionu. Tylko twarda postawa i polityczna obrona Ukrainy może zatrzymać agresora. Sankcje natychmiast!” – to z kolei prezydent Duda chwilę po godz. 23.
Na rosyjską agresję reagowali także politycy opozycji. Nieco wcześniej prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski napisał:
„Decyzja Putina to kolejne uderzenie w suwerenność Ukrainy i kpina z prawa międzynarodowego, a uzasadnienie uznania samozwańczych prorosyjskich »republik« jest groteskowe. Zachód musi być zjednoczony i pozostać solidarny z Ukrainą. Dobrze, że USA i UE już zapowiadają sankcje”.
„Dziś: konfiskata majątków oligarchów, odcięcie banków/RDIFu, zakaz obrotu rosyjskimi obligacjami, blokada NS2, pakiet pomocy dla krajów, które dostaną rykoszetem po sankcjach. Od jutra: szybkie uniezależnianie Europy od importu paliw, euroatom. Innego języka Kreml nie rozumie” – to z kolei Adrian Zandberg z Lewicy.
Sankcje będą, ale jakie?
Nawet jeśli realia są takie, że Ukraina od dawna nie kontroluje sporej części Donbasu, to Zachód wciąż uznaje go za część ukraińskiego terytorium. Ruch Putina domaga się więc zdecydowanej reakcji. Czy możemy się jej spodziewać?
Na razie nie słyszymy o ostrych sankcjach wobec Rosji. Te są jednak niezbędne, by pokazać zjednoczenie Zachodu i skutecznie uświadomić Rosjanom, że działania Putina nie są akceptowane. A przy okazji skutecznie uderzyć w rosyjskie elity.
Niemiecka ministra spraw zagranicznych Annalena Baerbock nazwała uznanie DRL i ŁRL za poważne naruszenie prawa międzynarodowego.
Na razie brakuje jednak ogłoszenia poważnych sankcji wobec Rosji. Prezydent Biden zamierza podpisać dekret, w którym zakaże handlu, inwestycji i finansowania przez Amerykanów DRL i ŁRL. Trudno uznać to jednak za poważny problem dla Rosji. Jest jednak szansa, że Amerykańskie decyzje pójdą dalej.
O 22:43 czasu polskiego Sekretarz Stanu USA Anthony Blinken zatweetował:
„Uznanie przez Kreml tak zwanych »Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej« jako »niepodległe« domaga się szybkiej i silnej reakcji, i podejmiemy odpowiednie kroki w koordynacji z naszymi partnerami”.
Rząd brytyjski zapowiedział ogłoszenie sankcji 22 lutego. Szefowa brytyjskiej dyplomacji Liz Trussogłosiła po rozmowie ze swoim unijnym odpowiednikiem Josepem Borellem, że sankcje zostaną nałożone w koordynacji z Unią Europejską.
W okolicach godziny 23:00 czasu polskiego, prezydenci Francji i USA razem z niemieckim kanclerzem wspólnie ogłosili, że rosyjskie decyzje nie pozostaną bez odpowiedzi.
W żadnym z tych przypadków wciąż nie mamy jednak konkretnych zapowiedzi.
Białoruś z rosyjskimi wojskami
„Terytorialna jedność jest kamieniem węgielnym państwowej suwerenności. Wielokrotne naruszenia tej suwerenności przez Rosję oznaczają zagrożenie dla regionalnego bezpieczeństwa i rosnącą niestabilność w Europie. Białoruś potępia ten nielegalny ruch” – napisała z kolei Swietłana Cichanouska, kontrkandydatka Aleksadra Łukaszenki w sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2021 roku.
Obecny kryzys oznacza też jeszcze mniejszą niezależność Białorusi i zagrożenie jej pełnej integracji z Rosją. Wojska rosyjskie pozostają na Białorusi i nie ma obecnie jasnego planu, kiedy mają się stamtąd wycofać. A w niedzielę 27 lutego Łukaszenko zaplanował referendum konstytucyjne, które ma pozwolić obecnemu prezydentowi na dalsze rządy.
Teraz i tak z pewnością sfałszowane referendum będzie odbywało się dodatkowo w cieniu rosyjskich czołgów.
Zełenski pisze przemówienie
Jak reagują władze Ukrainy? Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba domaga się zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Przypomnijmy, że jedno z pięciu stałych miejsc w Radzie ma Rosja, i jak wszyscy inni stali członkowie ma ona prawo weta.
Prezydent Wołodymyr Zełenski zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Nieoficjalnie mówiono o wprowadzeniu stanu wojennego, ale te pogłoski na razie się nie potwierdziły.
Zełenski zapowiedział przemówienie do narodu, ale ostatecznie wygląda na to, że go nie będzie. Rzecznik ukraińskiego prezydenta ogłosił, że Rada funkcjonuje w trybie ciągłym, ale ogłoszono przerwę. Poprosił dziennikarzy o rozejście się. Nie odpowiedział na pytanie, czy prezydent w najbliższych godzinach wygłosi przemówienie.
Natomiast sam prezydent o 23:32 polskiego czasu napisał na Twitterze po angielsku, że przygotowuje przemówienie. Nie powiedział natomiast, kiedy zostanie wygłoszone. Zapowiedział też dalsze rozmowy – z prezydentem Rady Europejskiej Charlesem Michelem i z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem.
wojenko wojenko
czuźeś ty za pani
że za tobą idą że za tobą idą
chłopcy malowani
sami poyebani
"chłopcy" wojują, a zwykli ludzie giną. nadal jesteśmy zwykłymi jaskiniowcami i zamiast się dogadywać i żyć w pokoju, wolimy szabrować i się mordować.
swoją drogą. czy nie można się dogadać z tym Putinem? to już (chyba) nie Stalin który wysyłał na Sybir, a czy to aż takie ważne czy się mieszka na Ukrainie czy w Rosji? Nie ważniejsze by żyć? Jak tam teraz pójdą wojska, bomby i zniszczenie, kto zwróci życie tym którzy polegną? A na koniec i tak jakoś to tam się ułoży i okaże się, że może istnieć coś takiego jak UE bez granic. (i można tu byłoby więcej przykładów podać. pewnie i trafniejszych).
Z Putinem usiłowano się dogadywać od jego dojścia do władzy, za każdym razem wierząc, że tym razem to są jego już naprawdę ostatnie żądania terytorialne. Wyszło jak widać.
Jedyna możliwością realnego \\\"dogadania się\\\" z Putinem jest przyjęcie Ukrainy do UE i NATO – na co Niemcy się nie zgodzą, bo dzięki Energiewende są uzależnieni od \"ekologicznego\" rosyjskiego gazu, a Włodzimierz Włodzimierzowicz wydaje się mieć chrapkę na, co najmniej, wszystko na wschodnim brzegu Dniepru.
Z pierwszą częścią Pańskiego komentarza trudno się nie zgodzić: tej o chłopcach i jaskiniowcach, z naciskiem na pierwszą osobę liczby mnogiej. Ale jeśli o drugą część chodzi, to może sobie Pan sam odpowie – tymczasem teoretycznie – czy to taka duża różnica mieszkać w Polsce czy w Rosji?
Nie bardzo rozumiem, kto w przypadku wkroczenia obcych wojsk na terytorium niepodległego kraju miałby się z kim "dogadać" i na czym taka "umowa" miałaby polegać. Ukraina miałaby powiedzieć "bierzcie sobie co tam chcecie, czym chata bogata, nie będziemy się bronić"?? A inne państwa miałyby na to bezczynnie patrzeć? Niepodległość to nie jest coś, co można ot, tak sobie oddać, to podstawa istnienia każdego kraju. Jak widzi pan, że jakiś zbir na ulicy próbuje wyrwać kobiecie torebkę, to też pan proponuje, żeby się "dogadać", zamiast próbować zbira złapać, odstraszyć albo przynajmniej wezwać policję?
Wydaje się, że jest pan przykładem skuteczności rosyjskiej propagandy – najpierw przez kilkanaście dni eskaluje się napięcie do granic niemal trzeciej wojny światowej, by potem przeprowadzić ograniczoną terytorialnie napaść. Opinia publiczna, która nastawiała się na coś znacznie brutalniejszego, jest niemal wdzięczna agresorowi, że jest taki "umiarkowany" i zaczyna nawoływać, żeby mu ustąpić i dać to, czego żąda, zamiast jednoznacznie mu się sprzeciwić.
Putin z uporem i przy całkowitym lekceważeniu ONZ, OBWE, NATO czy UE i USA realizuje politykę imperialną Rosji, której głównym autorem jest Władisław Surkow. Ukraina to powtórzony scenariusz z Gruzją i co ważne moim zdaniem jeszcze niezakończony. Niezakończony, bo kontrolowane przez separatystów, a faktycznie przez Rosję tereny nie obejmują całych obwodów Donieckiego i Ługańskiego. Putin uzyskał to co dla niego było najistotniejsze i o co zabiegał w ostatnich latach – poparcie Chin. Co prawda ostrożne, bez zezwolenia na pełnoskalowy konflikt, ale poparcie. Cele Putina się nie zmieniły od początku jego panowania w Rosji. Rozbicie jedności NATO i UE, odtworzenie systemu całkowicie uzależnionych państw satelickich na zachodzie i Kaukazie. Czy można zatrzymać marsz Putina? Obecnie po latach jego bezkarności wynikającej z bezradności USA, NATO i UE będzie coraz trudniej to zrobić, w kontekście kształtującej się geopolityki z USA i Chinami w roli głównej. Jednak obecnie to ostatni dzwonek na poważne sankcje dla Putina. Tym co może go powstrzymać i zmusić do kroku w tył, to zdecydowane sankcje ekonomiczne rujnujące gospodarkę Rosji, w tym objęcie szczególnymi sankcjami nie tylko polityków Rosji z Putinem na czele, ale także całej sfory oligarchów stanowiących dla Putina zaplecze dyktatorskich rządów w Rosji, jak i wielowymiarową blokadę handlu z Rosją. Pytanie tylko czy Zachód na takie kroki stać? Mam tu duże wątpliwości z racji skali zainwestowanych w ostatnich dekadach środków przez podmioty z UE, ale także i USA i WB w Rosji.
Już mi się rzygać chce od tego kłapania jadaczkami, od tych wszystkich spekulacji, opini ekspertów, polityków i przez Was – dziennikarzy wszelkich opcji.
Putin (Rosja) zrobi co chce i nikt palcem nie kiwnie. Patologiczna żądza władzy i związana z nią gigantyczna forsa decydują o losach takich krajow jak Ukraina i innych tworów pseudopaństwowych z ambicjami samostanowienia o sobie.
A tak na marginesie, państwowość, demokracja to już tylko słowa. Wszyscy jesteśmy niewolnikami: Biedronki, Żabki, Johnson & Johnson, Castoramy, …, itp, itd…
A tymi którzy mają już wszystko, rządzą ich wiecznie niezaspokojone żądze i niekończące się ciągi zer po jakiejś cyfrze większej od zera.
Wolność? Ha ha ha ha ha…
Warto wiedzieć o możliwości wysłania odpowiedniej wiadomości do Putina za pomocą formularza online, który został udostępniony w języku angielskim tutaj http://en.letters.kremlin.ru/letters/send w ramach “Procedury rozpatrywania odwołań i oświadczeń obywateli Ferederacji Rosyjskiej” stosownie do Części 1 Artykułu 7 Prawa Federalnego Nr 59-FZ z dnia 2 maja 2006 (oryg.: “Part 1 of Article 7 of the Federal Law No. 59-FZ of May 2, 2006, On Procedure for Considering Appeals and Addresses from Citizens of the Russian Federation”). Oczywiście należy to zrobić przy użyciu VPN, wtyczki VPN do przeglądarki (istnieją dla Chrome'a, Edge'a i Firefoxa), albo TOR-a (który przypisuje wirtualny adres IP gdzieś na świecie). Należy podać w formularzu "lekko" zmieniony nr tel oraz swój "bezpieczny" adres e-mailowy (typu alias/forwarding). Nazwisko i imię trzeba wpisać cyrylicą (użyj https://translate.google.com/). Ja już tak postąpiłem. Mogę udostępnić szczegółowo opisane kroki – należy mnie poprosić e-mailem na mój alias: gazeta[at]nopetopis.33mail.com