Aresztowani ws. Funduszu Sprawiedliwości nie byli torturowani. Doszło jednak do nieprawidłowości, a w przypadku księdza O. do niehumanitarnego traktowania – stwierdził RPO. Nie zaznaczył w komunikacie, że nieprawidłowości te zgłasza władzom od lat. Część udaje się stopniowo usuwać. Jednak w sprawach kluczowych rząd PiS ignorował jego postulaty
Komunikat RPO ws. sposobu traktowania osób pozbawionych wolności trafia wreszcie w dobry czas, bo tym razem chodzi o osadzonych z kategorii „tacy jak my”, o wysokim społecznym statusie – o byłe urzędniczki ministerialne i katolickiego księdza. A nie osoby biedne, gorzej wykształcone, z niepełnosprawnością intelektualną, albo doświadczeniem łamania prawa. To one częściej padają ofiarą policyjno-więziennych naruszeń, bo opinia publiczna uważa, że „należało im się”. Są to też podejrzani o bardzo poważne przestępstwa, ale – jak od lat powtarza Rzecznik Praw Obywatelskich – to nie oznacza, że można ich poniżać i zachowywać się w sposób okrutny.
Standardy są tu jasne: zapisane w Konstytucji (art. 40 i 41), w Konwencji ONZ o zakazie tortur i nieludzkiego lub poniżającego traktowania, oraz w rekomendacjach komitetów ds. zwalczania tortur (ONZ-owskiego podkomitetu ds. zapobiegania torturom – SPT, działającego w ramach mandatu Rady Europy europejskiego komitetu – CPT, a także naszego własnego Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, działającego w ramach Biura RPO. Rzecznik ma też osobny zespół analizujący skargi od osób pozbawionych wolności – więc ma dokładną wiedzę o tym, co się może człowiekowi przytrafić, gdy trafia w ręce władzy).
W sprawie księdza O. oraz dwóch urzędniczek, zatrzymanych w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości, PiS grzmiał, że byli torturowani. Tego RPO nie stwierdza. A tortury to – przypomnijmy – sytuacja, gdy funkcjonariusz publiczny zadaje cierpienie, lub każde komuś to zrobić, po to, by zmusić człowieka do określonych zachowań.
To, co RPO Marcin Wiącek wytknął, to niestety zarzuty stale się powtarzające do lat. Były RPO, a obecny minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział już, że raportem następcy zajmie się bardzo poważnie. Jarosław Kaczyński nie krył zachwytu, że RPO „choć jest przedstawicielem rządzącego w Polsce obozu”, zauważył problem niehumanitarnego traktowania księdza O.,
choć niestety nie zauważył tortur.
To najpoważniejszy z potwierdzonych przez RPO zarzutów. Utrudnianie kontaktu z adwokatem sprzyja nadużyciom i torturom właśnie. Jest więc ogromnym zagrożeniem dla praw człowieka. Niestety – w Polsce to nie nowość. Wystarczy przypomnieć jak w czasie protestów Strajku Kobiet na przełomie 2020 i 2021 roku osoby zatrzymane policjanci wywozili na odległe komisariaty. Właśnie po to, utrudnić kontakt z adwokatami.
W efekcie przesłuchania zatrzymanych trwały po kilkanaście godzin, co RPO traktuje jako postępowanie niehumanitarne.
RPO nie pisze tego w komunikacie, ale to wszystko zdarzyło się dlatego, że Polska nie gwarantuje dostępu do adwokata zaraz po zatrzymaniu. Realnie prawo to przysługuje osobom, które adwokata już mają i wiedzą, że mogą do niego zadzwonić.
Co oznacza, że gwarantowane w Konstytucji prawo do obrony jest iluzoryczne w przypadku osób mniej zamożnych lub mniej obeznanych z prawem.
O zmianę przepisów RPO zabiega od lat. Ministerstwo Sprawiedliwości Ziobry konsekwentnie to ignorowało. Teraz dopiero zmiany takie mają się pojawić w projektowanej nowelizacji prawa karnego. Ale to jeszcze potrwa.
Urzędniczki i ksiądz O. byli zdaniem RPO niepotrzebnie skuwani. Do tego skuwano im także nogi, stosując tzw. kajdanki zespolone. Tymczasem kajdanki stosować można tylko wtedy, kiedy to naprawdę konieczne. Nawet w przypadku okrutnych i odrażających zbrodni podejrzani nie muszą być tak skuwani, jeśli policyjna asysta jest odpowiednia.
Przepisy mówią zresztą, że kajdanki w ogóle nie są obowiązkowe – a stosować je należy przede wszystkim wobec osób agresywnych lub podejrzanych o popełnienie przestępstwa z użyciem broni palnej. RPO przypomina o tym od lat – bezskutecznie. Wystarczy przypomnieć głośną sprawę straszliwego morderstwa dziecka w Mrowinach w 2019 roku. Sprawca został zatrzymany, skuty kajdankami zespolonymi i w przygięciu doprowadzony do policyjnego wozu w obstawie uzbrojonych po zęby policjantów. Interweniujący wtedy RPO stał się obiektem nagonki ze strony PiS, w tym ówczesnych władz Ministerstwa Sprawiedliwości.
Ksiądz O. trafił do celi z nieosłoniętym kącikiem sanitarnym. Dwie urzędniczki – do celi z kącikiem bez odpowiedniego oświetlenia. Czego RPO nie pisze, to tego, że osadzonym nie wyszukano specjalnie takich cel. Standard miejsc pozbawienia wolności nadal pozostawia w Polsce dużo do życzenia. RPO o zmianę tej sytuacji walczy od lat i sytuacja z roku na rok się poprawia. Nie chodzi tylko o nieosłonięte toalety, ale także umywalki. One nie służą tylko do mycia rąk: osadzeni nie mają prawa do codziennego prysznica.
Dodatkowo kobiety na komisariacie obsługiwali i przeszukiwali mężczyźni. To jest sprzeczne z przepisami, które wymagają, by przeszukania dokonywała osoba tej samej płci (RPO wysłał więc stosowne pismo do Komendanta Głównego Policji). Jednak w polskich więzieniach i aresztach śledczych prawa kobiet są stale łamane. RPO zabiega o to, by Służba Więzienna doszkoliła się ze standardów ONZ dotyczących kobiet pozbawionych wolności. Nazywają się one „Regułami z Bangkoku”. Uzyskał tyle, że w sierponiu 2024 roku Ministerstwo Sprawiedliwości zleciło w końcu przetłumaczenie tego dokumentu na język polski.
Jedna z urzędniczek trafiła do celi izolacyjnej. Ksiądz. O. był zaś objęty „szczególną ochroną w warunkach zwiększonej izolacji i zabezpieczenia”. To są dodatkowe uciążliwości – cela izolacyjna nie ma np. gniazdek elektrycznych, a „szczególna ochrona” może polegać na nieustannej kontroli osadzonego, także w nocy, co zabiera człowiekowi resztki prywatności. W związku z tym można takie środki stosować po spełnieniu formalnych warunków. Tego Służba Więzienna nie dopełniła i jest to nadużycie – do stosowania takich środków nie było podstaw. Nie wystarczy tu bowiem przekonanie, że warto to zrobić „na wszelki wypadek”.
RPO wytyka więc także brak gniazdka i brak czajnika.
O to, żeby standardem w celach był czajnik, RPO upomina się też nie pierwszy raz. W 2022 roku RPO Marcin Wiącek korespondował np. z ministrem Zbigniewem Ziobrą, który planował ograniczenia praw osadzonych w rozporządzeniu dotyczącym korzystania z prądu w celi i płacenia zań.
Jedna z urzędniczek i ksiądz O. nie mogli skorzystać z kontroli lekarskiej raz w miesiącu. Kłopoty pojawiły się także w dostępie do dokumentacji medycznej. Znowu mamy do czynienia z powtarzającym się problemem. RPO nie pisze o tym w komunikacie, ale pełna dokumentacja tego problemu dostępna jest w jego serwisie internetowym.
RPO bowiem stale powtarza, że zapewnienie osobie pozbawionej wolności dostępu do lekarza jest w interesie obywateli, ale też w interesie państwa. Można dzięki temu zapobiec problemom, za które potem właśnie państwo odpowiada. Wszak osoba pozbawiona wolności jest całkowicie w rękach jego przedstawicieli. Powinni więc móc wyjaśnić, jak doszło do ewentualnego pogorszenia się zdrowia osadzonego.
Część czynności z udziałem księdza i urzędniczek nie była dokumentowana. To się niestety często zdarza. Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur przy RPO alarmuje zaś, że taka dokumentacja nie tylko zapobiega nadużyciom władzy, ale – tak jak nieograniczany dostęp osadzonych do lekarza – pozwala policjantom i strażnikom bronić się przed zarzutami niewłaściwego traktowania osoby pozbawionej wolności. Niestety, tego standardu nie udaje się państwu polskiemu spełnić.
Tymczasem RPO, wykonując swój mandat, po otrzymaniu skargi przegląda właśnie nagrania i dokumenty. Tam można znaleźć obiektywne wskazówki nie tylko w sprawie tego, co się naprawdę zdarzyło, ale jak nieprawidłowościom zapobiec na przyszłość. A to jest istota rzeczy.
W przypadku księdza O. RPO nie może więc potwierdzić, że rzeczywiście – tak jak mówi ksiądz – wystawiono go na widok publiczny w czasie postoju konwoju na stacji benzynowej, policjanci dali mu wody z używanej butelki, nie mógł się wykąpać po zatrzymaniu na komisariacie, i nie mógł tam skorzystać z toalety. Część nagrań była, ale przepadła, bo ksiądz O. poskarżył się na złe traktowanie już po okresie obowiązkowego trzymania zapisów wideo.
Na zdjęciu na samej górze: ksiądz O. wychodzi z aresztu, 24 października 2024. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl
Prawa człowieka
Adam Bodnar
Marcin Wiącek
Ministerstwo Sprawiedliwości
Rzecznik Praw Obywatelskich
Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur
tortury
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze