0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Grazyna Marks / Agencja GazetaGrazyna Marks / Agen...

“Kochana Rodzino Radia Maryja! Bóg zapłać za solidarność z nami wszystkimi w tych dniach w związku nie tylko z nękaniem, ale i z dyskryminowaniem nas, katolików, przez Watchdog – stowarzyszenie opłacane przez organizacje antyewangelizacyjne spoza Polski” – pisze Tadeusz Rydzyk na łamach “Naszego Dziennika”.

W tej odezwie do rodziny Radia Maryja z 5 maja 2021 zaapelował o wysyłanie listów do prezydenta, premiera i marszałek Sejmu z prośbą o zainteresowanie się sprawą “nękania” jego Fundacji Lux Veritatis.

To kolejna reakcja na rozpoczęty 9 kwietnia proces, w którym Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska oskarżyła władze Fundacji Lux Veritatis - w tym Rydzyka - o nieudostępnienie informacji publicznej.

Nagonka mediów Rydzyka na Watchdoga, organizację walczącą o jawność w sferze publicznej, trwa już od miesiąca.

Wniesienie zarzutów przez Watchdog potępili m.in. Zbigniew Ziobro, Krystyna Pawłowicz, Adam Andruszkiewicz oraz kilku senatorów PiS: Jan Maria Jackowski, Bogusław Orzechowski, Alicja Zając, Jerzy Chróścikowski, Andrzej Pająk, Zdzisław Pupa oraz Rafał Ślusarz. Za Rydzykiem ujęli się też szef Stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz, portal wpolityce.pl braci Karnowskich, lider lobby futrzarskiego Szczepan Wójcik oraz Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Przegląd obrończych głosów Radio Maryja zebrało na stronie p.t. “Bezpodstawne zarzuty stowarzyszenia Watchdog wobec Fundacji Lux Veritatis”. Przyjrzyjmy się ich argumentom.

Przeczytaj także:

Niepolski spisek

Spór trwa od 2016 roku, gdy Watchdog zawnioskował do Lux Veritatis o udostępnienie informacji o przedsięwzięciach, w których fundacja o. Rydzyka korzystała ze środków publicznych od 2008 roku. Potem dodatkowo poprosił o wykaz wydatków z tych środków z 2016 roku: celu, kwoty, daty, kontrahentów. Do dzisiaj Watchdog nie otrzymał tego wykazu.

Już w 2017 roku Lux Veritatis, wykręcając się od odpowiedzi, wytykało Watchdogowi “powiązania Wnioskodawcy z podmiotami zagranicznymi o nie w pełni transparentnej proweniencji”.

Teraz powraca do tej narracji. Na antenie Radia Maryja Rydzyk mówił o Watchdogu: “Są opłacani spoza Polski, m.in. przez Sorosa, amerykańskiego finansistę i węgierskiego Żyda, który w Polsce założył Fundację Batorego. Piękna nazwa, Stefan Batory to postać historyczna. Ktoś się może na to złapać. Jakie są jej cele? Działalność Sorosa usunął z Węgier premier Orbán. Jeszcze inne organizacje finansują Watchdog”.

Z kolei w ostatnim apelu do rodziny Radia Maryja Rydzyk sugerował, że Watchdog nie tylko otrzymuje wsparcie od zagranicznych podmiotów, ale także “polecenia”.

“Chcą nam odebrać możliwość wolnego nadawania przez radio i telewizję takiej ewangelizacji. Pytajcie, czy to jest konstytucyjne. Może to jest zapowiedź końca Polski? Oddawanie wszystkiego w ręce niepolskie. Czy nie są to polecenia spoza Polski? Czy to nie jest zorganizowane? To, co dzieje się z Telewizją Trwam i Radiem Maryja, jest zorganizowane. Mamy na to dowody” - ostrzegał Rydzyk, ale żadnych dowodów nie przedstawił.

Dlaczego organizacje antyewangelizacyjne spoza Polski nam przeszkadzają? (…) Pytajcie, czy to jest konstytucyjne. (…) Czy nie są to polecenia spoza Polski? Czy to nie jest zorganizowane? 

"Nasz Dziennik",05 maja 2021

Sprawdziliśmy

Watchdog jest polskim stowarzyszeniem. Ma prawo wnioskować o informację publiczną.

Uważasz inaczej?

Obowiązki polskie o. Rydzyka

W jednym Rydzyk ma rację. Sieć Obywatelska Watchdog Polska utrzymuje się m.in. z grantów, których fundatorami są zagraniczne organizacje pozarządowe. Jedną z nich to Open Society Foundations for Europe - organizacja założona przez demonizowanego przez Rydzyka George’a Sorosa w celu promowania społeczeństwa obywatelskiego. Na przykład w 2019 roku Watchdog otrzymał z tego źródła niemal 180 tys. zł. Nie było to jednak główne źródło dochodów. Najwięcej Watchdog dostał z odpisu jednego procenta podatku - ponad 563 tys. zł. Nie jest to tajemnica, bo wszystkie źródła przychodu Wachdog szczegółowo opisuje na swojej stronie.

Z faktu, że Watchdog wspierany jest przez zagranicznych darczyńców - podobnie jak wiele innych organizacji dbających o demokratyczne standardy, w tym OKO.press - nie wynika jednak, że jest “niepolską” organizacją. Nie wynika z tego także, że Watchdog nie ma prawa domagać się od Lux Veritatis informacji publicznej.

Po pierwsze udostępniać ją muszą nie tylko instytucje publiczne, ale także wszystkie podmioty, dysponujące majątkiem publicznym.

A na tzw. dzieła ojca Rydzyka płynie strumień publicznych pieniędzy. Jak obliczyło OKO.press, od początku rządów PiS to co najmniej 335 mln zł.

Po drugie, nie ma wątpliwości co do tego, że dane, o które prosił Watchdog, są informacją publiczną. Lux Veritatis od 2016 roku unika udostępnienia wykazu kontrahentów, którym zleciło zadania, za które zapłaciło z publicznych pieniędzy. W mediach o. Rydzyka jego współpracowniczka Lidia Kochanowicz-Mańk twierdzi, że nie może ich udostępnić, bo naruszałoby to prawo do prywatności. Jednak zgodnie z obowiązującym orzecznictwem nazwy firm lub nazwiska osób korzystających z publicznych zamówień powinny być jawne. Gdyby było inaczej, obywatele nie mogliby na przykład sprawdzić, czy publiczne pieniądze, którymi rozporządza wójt gminy, nie trafiają do firm jego przyjaciół i członków rodziny.

Niektóre urzędy regularnie publikują takie rejestry umów. Na przykład Urząd Miasta Stołecznego Warszawy. Co ciekawe, to rezultat sądowej bitwy, którą z ratuszem kierowanym przez Hannę Gronkiewicz-Waltz stoczył Jarosław Krajewski, były radny, a obecnie poseł PiS.

Ziobro: ustawa już czeka

Przede wszystkim jednak zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej, przysługuje on “każdemu”. Co więcej, jak mówi ustawa, zobowiązane do udostępnienia informacji publicznej podmioty nie mają prawa żądać wykazania interesu prawnego lub faktycznego. Watchdog ma więc prawo wnioskować o informację publiczną, a Rydzyk nie ma prawa uzależniać odpowiedzi od wyjaśnienia, co za takim wnioskiem stoi.

Argument z niepolskich organizacji jest bzdurny. Doskonale wpisuje się jednak w antyzachodnią narrację mediów o. Rydzyka. Przy okazji korzysta na tym Zbigniew Ziobro. Gdy w Radiu Maryja bronił Lux Veritatis przed Watchdogiem, przypomniał, że Solidarna Polska ma gotowy projekt ustawy “porządkujący” sprawę finansowania NGO’sów zza granicy. “Będziemy przekonywać naszych przyjaciół z Prawa i Sprawiedliwości i Porozumienia, by rząd uczynił transparentną zasadą działalność wszelkich organizacji, szczególnie w kwestii finansowania” - zapewnił Ziobro na antenie.

Jak pisaliśmy w OKO.press, Solidarna Polska rok temu chciała, by organizacje mające źródła dochodu spoza Polski były poddawane dodatkowemu nadzorowi i informowały wszędzie o swoim statusie “organizacji finansowanej z zagranicy”. Wtedy koalicjanci nie zareagowali entuzjazmem.

Podobne ustawy wprowadzono w Rosji i na Węgrzech. W drugim przypadku Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że przepisy nie są zgodne z prawem unijnym.

Wszystko w rękach Przyłębskiej

Spór Watchdoga z Lux Veritatis może posłużyć władzy także jako pretekst do ograniczenia dostępu do informacji publicznej. Pełnomocnik Watchdoga oskarżył fundację Rydzyka m.in. o naruszenie art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej, mówiący o karach za jej nieudostępnienie.

O zbadanie konstytucyjności m.in. tego przepisu w lutym 2021 roku zawnioskowała do Trybunału Konstytucyjnego Małgorzata Manowska, I Prezes Sądu Najwyższego. Według Manowskiej termin “informacja publiczna” jest zbyt niedookreślony, żeby można było karać za jej nieudostępnienie. “Prowadzi to do naruszenia podstawowej dla jednostki gwarancji konstytucyjnej chroniącej przed arbitralnością i nadużyciem organów wymiaru sprawiedliwości” – pisała we wniosku Manowska.

Gdyby TK Przyłębskiej uznał ten przepis za niekonstytucyjny, wybiłby ustawie zęby.

Gdy urzędnicy albo przedstawiciele fundacji korzystających z publicznych środków nie chcą udzielić informacji, skuteczne zaskarżenie ich bezczynności albo odmowy może trwać kilka lat. Często zdarza się jednak, że wnioskowana informacja cudownie znajduje się z dnia na dzień, gdy złoży się zawiadomienie do prokuratury.

Podobnie było z fundacją o. Rydzyka. Przez lata mógł ignorować wyroki sądów administracyjnych. Dziś, gdy grozi mu wyrok skazujący, angażuje wszystkie siły, by do niego nie dopuścić.

Dotkliwa kara

Kara za nieudostępnienie informacji nie jest wysoka. Grozi za nie grzywna, ograniczenie wolności lub jej pozbawienie do roku. Od 1997 roku zapadło zaledwie kilka wyroków skazujących, nikt nie trafił do więzienia. Dla Rydzyka oraz jego najbliższych wspólników zasiadających w zarządzie Lux Veritatis - Lidii Kochanowicz-Mańk i Jana Króla - wyrok byłby jednak dotkliwy. We władzach organizacji pożytku publicznego, jaką jest Lux Veritatis, prawomocnie skazani nie mogą zasiadać. Rydzyk musiałby więc przekazać swoje dzieło w obce ręce lub zrezygnować z milionów złotych, które dostaje z odpisu jednego procenta podatku.

O zawieszenie procesu do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez TK wnioskował pełnomocnik Lux Veritatis. Sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli wniosek odrzucił, ale fundacja może je zaskarżyć do sądu okręgowego. Jeśli to się nie uda, kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec czerwca.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze