0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Kiedy zmienia się ekipa rządowa, służba cywilna powinna przygotować nowym politycznym szefom instytucji wykazy problemów, otwartych projektów, konkursów, listy instytucji zależnych i ich problemów. Osiem lat temu ministrowie rządu Beaty Szydło chodzili po Sejmie z takimi wykazami, w czasie transmisji z posiedzeń Sejmu widać było, jak je przeglądają.

To zdrowy proces, można w ten sposób naprawić wiele zaniedbań i przeoczeń.

Teraz oczywiście nie ma nic z tych rzeczy. Po pierwsze – dlatego, że nie ma służby cywilnej. A po drugie – bo w najlepsze trwa zabawa Mateusza Morawieckiego i Zjednoczonej Prawicy w rząd na niby. Pojawili się nowi ministrowie i nowe ministry, poprzedni wiceministrowie zostali. Czy nowi szefowie resortów powołają stare, zdymisjonowane w momencie odejścia starych ministrów Morawieckiego gabinety polityczne? A może skoncentrują się na przemeblowywaniu ministerialnych pokoi?

Opinia publiczna jest głęboko przekonana, że od tej ekipy nic nie zależy. A to pogłębia stan bezrządu.

Tymczasem:

  • narasta kryzys na granicy polsko-ukraińskiej;
  • rozpędza się epidemia covid;
  • czas na wprowadzenie koniecznych zmian w prawach osób z niepełnosprawnością kończy się i za chwilę będziemy mieli kryzys na pełną skalę.

Rozwiązywanie tych problemów wymaga intensywnej pracy na szczeblu centralnym.

Przeczytaj także:

Granica

Kryzys wynikający z nierozwiązanego problemu polskich przewoźników mierzy się w kilometrach korka przed granicą i zmarłych ukraińskich kierowcach. Oraz w raportowanej przez reporterów bezradności policji, która lokalnie nie ma wystarczających sił, by zajmować się protestem, a jednocześnie wyłapywać z korka i konwojować do granicy ciężarówki z pomocą humanitarną i wojskową.

Bo to jest granica z państwem, które toczy krwawą wojnę obronną i lada chwila spodziewa się kolejnych ostrzałów infrastruktury krytycznej. A konieczna w takiej sytuacji pomoc utknęła o polskiej stronie.

O co chodzi w proteście polskich przewoźników? Postulują oni:

  • zwolnienie polskich kierowców z ukraińskiego systemu e-kolejki, który obejmuje między innymi samochody powracające do Polski bez ładunku;
  • powrót do limitowanej liczby zezwoleń na wjazd dla ukraińskich kierowców. Od zeszłego roku, na mocy porozumienia z UE, limitów nie ma, a polski biznes narzeka na nierówną konkurencję ze strony tańszych przewoźników ze wschodu;
  • kontrolę firm spoza Unii, które wbrew prawu mogą wykonywać przewozy wewnątrz UE, nie tylko z Ukrainy do Wspólnoty.

Na ten odcinek Mateusz Morawiecki wysłał 29 listopada Alvina Gajadhura – byłego szefa i wieloletniego pracownika Inspekcji Transportu Drogowego. Z perspektywy dwutygodniowego trwania nowego rządu Morawieckiego powołanie go na osobę kierującą resortem infrastruktury jest dobrym wyborem. W tak krótkim czasie nie będzie miał przecież szansy zaplanować znaczących inwestycji w drogi czy kolej, ze swoim doświadczeniem ma jednak szansę sprawdzić się jako minister zadaniowy.

W Sejmie Gajadhur podkreślał, że kryzys w branży transportowej jest poważany, w końcu nie od dziś z nią współpracuje. Pierwsze rozmowy na granicy nie przyniosły rewolucji, jednak pewnym postępem jest rezygnacja przewoźników z zaostrzenia protestu.

Przyszłość granicznego protestu będzie zależała od tego, co Gajadhurowi uda się przywieźć z Brukseli. Tam 4 grudnia odbędzie się szczyt unijnych ministrów odpowiednich dla spraw transportu. Nasz wysłannik będzie zabiegał o zmianę lub zupełne zerwanie umowy z Ukrainą. Wiele zależy od tego, jak na zaledwie tydzień przed przewidywanym zakończeniem jego urzędowania będzie potraktowany przez zagranicznych partnerów. Możliwe, że ci będą woleli rozmawiać z kolejnym ministrem – już nie „rotacyjnym”, jak nazywali w środę Gajadhura posłowie sejmowej większości.

COVID

O zaniedbaniach dotyczących ochrony przed kolejną falą COVID-19 już pisaliśmy:

O ile opóźnień w sprowadzeniu szczepionki nadrobić się nie da, to ciągle wiele zdziałać by mogła poprawa organizacji i polityki informacyjnej. To, że rząd Morawieckiego się tym teraz nie zajmuje, oznacza kolejne niepotrzebne śmierci i niepotrzebne powikłania w postaci długiego COVID-u. To właśnie widać na zdjęciach z Pałacu Prezydenckiego, gdzie panie i panowie – członkowie rządu pozują do zdjęcia. Nikt z osób obecnych nie założył maseczki.

Marzyłoby się, by np. nowa minister zdrowia podjęła szybką decyzję upraszczającą procedury szczepienia w aptekach. Albo zdecydowała o wydaniu jakiejś kwoty na dobrą promocję szczepień, by rzeczywiście po 6 grudnia ruszyły one z kopyta.

Na jej miejscu warto by się przyjrzeć bezzwłocznie kwestii refundacji Paxlovidu, leku do leczenia domowego COVID-19 na początku choroby. Pani minister jest z wykształcenia farmaceutką. O zaletach tego leku wie zapewne więcej niż jej poprzedniczka.

Trwająca od sierpnia 2023 fala zachorowań w końcu ustąpi, ale gdyby rząd Morawieckiego nie udawał, że jej nie ma, jej przebieg mógł być łagodniejszy.

Prawa osób z niepełnosprawnościami

Tu też mamy tykającą bombę. Za miesiąc wchodzą w życie nowe przepisy – o świadczeniu wspierającym. Czyli nowej formie pomocy dla osób z niepełnosprawnościami. Takiej, która trafia do nich, a nie do opiekunów, i do tego zależy nie od „niezdolności”, ale od tego, jakiego wsparcia dana osoba potrzebuje do niezależnego funkcjonowania. Nadal nie ma rozporządzenia, które określałaby, w jaki sposób ta potrzeba wsparcia będzie ustalana. Konsultacje, w czasie których środowisko osób z niepełnosprawnościami zgłosiło bardzo poważne uwagi, skończyły się dwa tygodnie temu. Nadal nie wiadomo nic – nie wiadomo więc, czy i co trzeba będzie zmieniać.

Nierozwiązany jest problem wygasających lawinowo orzeczeń o niepełnosprawności. Były przedłużane automatycznie na czas pandemii, ale teraz komisje orzecznicze nie wyrabiają się z ich wznawianiem.

Nadal nie uchwalono ustawy o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami – czyli o usłudze społecznej, finansowanej ze środków publicznych. Powinna wejść w życie co najmniej razem z usługą o świadczeniu wspierającym. Nie ma jej, choć prezydent Duda obiecał, że będzie gotowa do końca 2021 roku. Dopiero wczoraj w kancelarii prezydenta rozpoczęły się konsultacje społeczne projektu ustawy. W tej sytuacji środowisko przygotowało swój projekt. Ale ten trafił do Ministerstwa Rodziny i tam sobie spoczywa. Podczas gdy panie i panowie ministrowie bawią się w dwutygodniowy rząd Morawieckiego.

To tylko kilka przykładów, które pokazują, że choć wiele rzeczy naprawdę da się załatwić lokalnie i oddolnie, to jednak są takie, do których potrzebny jest rząd. A PiS z prezydentem, tak głośni w obronie suwerenności, postarali się, by tego rządu nie było.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze