W Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw o Trybunale Konstytucyjnym. Dotyczą „dublerów” w Trybunale i proponują, co zrobić z wyrokami. Jak te projekty oceniają eksperci w dziedzinie prawa konstytucyjnego i znawcy zagadnienia praworządności w Polsce?
W lutym minister sprawiedliwości Adam Bodnar w Brukseli przedstawił Plan Działań na rzecz przywracania praworządności w Polsce. Obejmuje on zestaw ustaw, w tym dwie dotyczące Trybunału Konstytucyjnego.
Rządowy pakiet zmian dotyczących Trybunału Konstytucyjnego jest jednak szerszy. Na początku marca 2024 r. Sejm przyjął uchwałę w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015-2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego.
Pierwsze czytanie ustaw Trybunale Konstytucyjnym jest planowane na posiedzeniu Sejmu 24-26 kwietnia.
Do prac w Senacie skierowano też ustawę o zmianie konstytucji.
Archiwum Osiatyńskiego o ocenę tych pomysłów poprosiło ekspertów prawa konstytucyjnego i znawców zagadnienia praworządności w Polsce: dr hab. Aleksandrę Kustrę-Rogatkę, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, dr. Michała Ziółkowskiego z Akademii Leona Koźmińskiego oraz Jakuba Jaraczewskiego, eksperta berlińskiego think tanku Democracy Reporting International.
Dyskusji można też wysłuchać po angielsku.
Anna Wójcik: Jak w naprawie praworządności ma pomóc przyjęta na początku marca uchwała Sejmu „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015-2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego”?
Michał Ziółkowski: Pamiętajmy, że jest to jedynie uchwała. Powiedzmy: prawo miękkie. Nie jest to akt normatywny. Uchwała Sejmu nie wyraża norm prawnych, które mogą być egzekwowane. Uchwała ta jest formalnym, oficjalnym i publicznym oświadczeniem wiedzy oraz woli Sejmu, w którym organ ten dokonuje oceny przeszłości. Ocenia, co działo się z Trybunałem Konstytucyjnym przez osiem lat rządów poprzedniej większości rządzącej.
Czy miękki charakter takiej uchwały jest jej słabością? Nie sądzę. Jestem przekonany, że potrzebujemy w systemie prawnym takiego elementu w procesie naprawiania praworządności. Warto pamiętać, że prawo konstytucyjne ma szczególną naturę. Różni się od prawa wynikającego z ustaw.
Po pierwsze, tekst konstytucji jest jedynie punktem wyjścia w procesie odczytywania tego, co jest prawem konstytucyjnym. Tekst jest jedynie początkiem na czasami długiej i wyboistej drodze do ustalenia treści normy konstytucyjnej. Zrozumienie konstytucji wymaga czegoś więcej niż tylko zrozumienia jej tekstu. Konieczna jest wiedza o orzecznictwie konstytucyjnym, o historii konstytucyjnej oraz kontekście uchwalania konstytucji.
Aby w pełni zrozumieć Konstytucję, trzeba również przyjrzeć się zwyczajom oraz praktyce działania organów konstytucyjnych (np. Sejmu, Senatu, Trybunału Konstytucyjnego itd.). Zwyczaje te pokazują bowiem w jaki sposób organy konstytucyjne interpretują tekst konstytucji.
Uchwała Sejmu jest właśnie jedną z takich praktyk konstytucyjnie doniosłych.
Ujawnia, w jaki sposób Sejm rozumie swoje konstytucyjne obowiązki oraz w jaki sposób ocenia naszą historię konstytucyjną. Podejmując uchwałę w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego, Sejm obecnej kadencji dokonuje oceny działań parlamentu i innych organów państwa, w tym Trybunału Konstytucyjnego, w czasie dwóch poprzednich kadencji.
Po drugie, z uchwały widać, że jest to ocena skrajnie negatywna. Sejm wskazuje na naruszenie zasady legalizmu (wyrażonej w artykule 7 Konstytucji) oraz zasad wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego (wyrażonych w artykule 194 Konstytucji).
Wskazanie wprost przez Sejm, że doszło do naruszenia zasad konstytucyjnych, oznacza, że nie można bezkrytycznie konstytucyjnie patrzeć na ostatnie osiem lat. Nie można uznać, że wybór dublerów do TK był legalny. Sejm poniekąd przyznaje się sam do winy, że naruszył prawo, wybierając dublerów do TK.
Bez takiej symbolicznej uchwały, naruszenia prawa z ostatnich 8 lat zostałyby znormalizowane.
Jeżeli bowiem przez kolejne lata dochodzi to naruszeń prawa i organy konstytucyjne nie reagują na nie w żaden sposób, to może oznaczać, że stopniowo to, co kiedyś było naruszeniem prawa (co było nieakceptowalne) staje się legalne (staje się akceptowalne).
Uchwała Sejmu, będąc jasnym komunikatem w sprawie oceny kryzysu konstytucyjnego, nie pozwala na taką normalizację. Uchwała pokazuje nam współczesnym oraz kolejnym pokoleniom, że to, co działo się w prawie konstytucyjnym w czasie rządów PiS, było poza systemem prawnym. Nie może zostać zatem znormalizowane.
Trzecią zaletą uchwały Sejmu jest podkreślenie bliskiego związku między prawem międzynarodowym, w tym zwłaszcza Europejską Konwencją Praw Człowieka, a polskim prawem konstytucyjnym. Jest to o tyle istotne, że ten bliski związek był przez ostatnie osiem lat kwestionowany przez władze publiczne, w tym przez niekonstytucyjnie obsadzony Trybunał Konstytucyjny. Ważne zatem, że Sejm wprost przypomniał, że Europejską Konwencją Praw Człowieka nie jest niezgodna z Konstytucją. Pamiętajmy, że taka była zresztą intencja Twórców Konstytucji.
Przypomnienie bliskości merytorycznej Konstytucji i Konwencji jest tym bardziej doniosłe, że od kilku lat Polska, niestety, ciągle narusza Konwencję. Dzieje się tak z uwagi na wadliwą obsadę Trybunału Konstytucyjnego. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł o tym w wyrokach Xero Flor przeciwko Polsce z 7 maja 2021 roku oraz M.L. przeciwko Polsce z 14 grudnia 2023 roku. Wyroki te pozostawały przez ostatnie lata niewykonane. Oznacza to z kolei naruszenie przez Polskę jej zobowiązań międzynarodowych.
Sądzę, że uchwała jest pierwszym krokiem do przywrócenia legalnego składu Trybunału Konstytucyjnego. Można ją interpretować dziś jako spełnienie obowiązku, który Polska nałożyła na siebie, przystępując do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Artykuł 46 Konwencji mówi, że każde państwo członkowskie musi stosować się do orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w tym wykonywać jego wyroki. Uchwała Sejmu jest pierwszym krokiem na drodze pełnego wykonania tych wyroków.
Po ośmiu latach ogromnych – i rosnących! – rozbieżności między naszym konstytucjonalizmem a Europejską Konwencją Praw Człowieka oraz prawem Unii Europejskiej potrzebujemy tego rodzaju deklaracji, że polski konstytucjonalizm ponownie znajduje się po tej samej stronie, co prawo europejskie.
W uchwale Sejmu niepokoi mnie jedynie fakt, że odnosi się ona tylko do trzech członków Trybunału Konstytucyjnego, którzy zasiadają w nim niezgodnie z prawem (tj. do Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka).
Tymczasem, jak wskazywałem na łamach OKO.press, w Trybunale Konstytucyjnym jest pięć osób powołanych niezgodnie z prawem. Oprócz wymienionej trójki także Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski zasiadają w TK bezprawnie.
Sądzę, że potrzebujemy od Sejmu i innych władz państwowych jasnej informacji, że Julia Przyłębska została również nielegalnie wybrana do Trybunału Konstytucyjnego, a nie tylko nielegalnie wybrana na jego Prezesa.
Po przejęciu mediów publicznych, które budziło poważne wątpliwości odnośnie do jego legalności, koalicja rządząca ostrożniej i wolniej zajmuje się sądownictwem, w tym Trybunałem Konstytucyjnym.
Jakub Jaraczewski: Zmiany dotyczące mediów publicznych sprowadzały się do w pierwszym podejściu do otwartego łamania zasady państwa prawa, a w drugim do pominięcia upolitycznionych organów nadzorujących media publiczne poprzez wykorzystanie do tego celu przepisów kodeksu spółek handlowych, ale oba te działania dokonane zostały przy zadeklarowanym przez rząd celu naprawienia państwa prawa i ukrócenia szkodliwej działalności mediów publicznych. Zmiana na stanowisku prokuratora krajowego była wynikiem bardzo kreatywnego stosowania prawa w celu rozwiązania trudnej instytucjonalnie i politycznie sytuacji.
Natomiast takich obaw nie budzi we mnie proponowany zestaw działań wobec Trybunału Konstytucyjnego. Uchwała Sejmu nie była preludium do próby usunięcia „dublerów” z Trybunału. Nie ma takiej mocy prawnej. Trójstopniowe podejście w postaci uchwały Sejmu, przedstawienia projektów ustaw dotyczących Trybunału Konstytucyjnego i przepisów przejściowych oraz zmian w konstytucji jest mądre. Pozwala podzielić planowane zmiany w zależności od tego, jakie są szanse na ich rzeczywiste wprowadzenie.
Treść tych propozycji zaś odpowiada temu, czego można było oczekiwać od reformy Trybunału Konstytucyjnego. Na przykład ustawa o przepisach wprowadzających przewiduje, że „dublerzy” są wyłączeni z orzekania, ale nie usunięci z Trybunału.
Propozycje reform Trybunału Konstytucyjnego wpisują się w aktualne ograniczenia, z jakimi zmaga się obecna większość parlamentarna i rząd. Uchwalono uchwałę i przedstawiono projekty ustaw, ze świadomością, że uchwalone ustawy może zawetować prezydent Andrzej Duda, a także, że koalicja rządząca nie ma w parlamencie większości wymaganej do przyjęcia zmian w konstytucji.
Anna Wójcik: Po wyborach parlamentarnych z nowym impetem wybuchła prowadzona od lat ekspercka debata o przywracaniu praworządności, którą zebraliśmy w raporcie Archiwum Osiatyńskiego. W tej debacie pojawiały się radykalne pomysły, na przykład „wyzerowania” Trybunału Konstytucyjnego. Jak na ich tle ocenić projekty rządowe?
Aleksandra Kustra-Rogatka: Projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym jest wyrazem podejścia nie radykalnego, ale umiarkowanego. Jest wyraźnie inspirowana poprzednimi ustawami o Trybunale Konstytucyjnym i nie zmienia fundamentalnych założeń co do jego organizacji i funkcjonowania. Wprowadziłby niewielkie zmiany, na przykład dotyczące kadencji prezesa. Według projektu prezes TK miałby być powoływany na trzyletnią kadencję i mógłby być powołany na kolejną tylko raz.
Na te zmiany musimy patrzeć w kontekście przywracania państwa prawa, i w tym kontekście są one uzasadnione.
Wcześniej, zarówno na mocy ustawy o TK z 1 sierpnia 1997 roku, jak i ustawy o TK z 25 czerwca 2015 roku (w brzmieniu pierwotnym), a także na mocy wprowadzonej już za rządów Zjednoczonej Prawicy ustawy o TK z 22 lipca 2016, kadencja Prezesa TK nie była normowana ustawowo i trwała od momentu powołania danej osoby przez Prezydenta aż do utraty przez nią statusu czynnego sędziego TK.
Zmianę normatywną w tym zakresie wprowadził art. 10 ust. 2 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK z 30 listopada 2016 r., który przewidywał kadencję 6-letnią. Przepis ten wszedł w życie 3 stycznia 2017, kilkanaście dni po powołaniu Julii Przyłębskiej na stanowisko Prezesa TK przez prezydenta Andrzeja Dudę. Jednak w momencie jej powołania ustawa była już ogłoszona i treść wspomnianego przepisu była już powszechnie znana. Wywołało to kontrowersje, co do długości kadencji Julii Przyłębskiej (6 lat czy do czasu utraty statusu czynnego sędziego TK). Poza tym proces jej powołana na Prezesa TK obarczony był wadami proceduralnymi.
W tym kontekście propozycję wprowadzenia kadencji 3-letniej można zinterpretować jako, po pierwsze odcięcie się od treści dotychczas obowiązujących przepisów, a po drugie, chęć wprowadzenia większej dynamiki w prezesurze Trybunału.
Projekt ustawy o przepisach wprowadzających ustawę o Trybunale Konstytucyjnym dotyczy kluczowych kwestii, jeśli chodzi o obecny Trybunał Konstytucyjny, czyli jego składu oraz orzekania w składach sędziowskich z udziałem osób do tego nieuprawnionych, czyli „dublerów”. Projekt reguluje te kwestie w sposób dość umiarkowany.
Artykuł 6 proponowanej ustawy uchylałby wszystkie wcześniejsze akty dotyczące Trybunału Konstytucyjnego uchwalone za rządów PiS: ustawę z 2016 roku o statusie sędziego Trybunału Konstytucyjnego, ustawę z 2016 roku o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym i ustawę z 2016 o przepisach wprowadzających tę ustawę.
Artykuł 7 ustawy dotyczyłby wyroków wydawanych przez Trybunał Konstytucyjny w składzie z osobą do tego nieuprawnioną. Stwierdza, że są one nieważne i nie wywierają skutków prawnych. Ale, co bardzo istotne, ostateczne rozstrzygnięcia sądów podjęte na podstawie tych orzeczeń w indywidualnych sprawach nadal by obowiązywały. Mamy tu pewnego rodzaju kompromis między kwestiami związanymi z przywracaniem państwa prawa, pewnością systemu prawnego, jak również ochroną praw jednostki.
W debacie o Trybunale Konstytucyjnym pojawiały się pomysły usunięcia nawet wszystkich obecnie zasiadających w TK osób. Rządowy projekt zakłada jedynie, że w TK nie zasiadają „dublerzy”.
Michał Ziółkowski: Muszę rozdzielić, co myślę o osobach obecnie zasiadających w Trybunale, i to, czy powinni zostać usunięci, od tego, co uważam o projekcie ustawy. Zacznę od drugiej kwestii.
Proponowany projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym nie jest wybitnie postępowy pod względem reformy kontroli konstytucyjności w Polsce. Nie jest to jednak ani jego wielka wada, ani wielka zaleta. Po prostu opiera się na dotychczasowych regulacjach i propozycjach jeszcze sprzed kryzysu konstytucyjnego. Jest to zatem próba powrotu do status quo.
Projekt chce odwrócić proces wprowadzania do Trybunału osób lojalnych wobec jednej partii i zapobiec ograniczaniu kompetencji Trybunału.
Z jednej strony tak wąski projekt ustawy może być rozczarowujący. Można argumentować, że tracimy okazję na większą reformę kontroli konstytucyjności, która jest naturalna i potrzebna po trzydziestu latach obowiązywania obecnego systemu. Przez tyle lat kontrola konstytucyjności była scentralizowana w Trybunale Konstytucyjnym. Sądzę, że skutkowało to oddaleniem Konstytucji od sądów, a w konsekwencji oddaleniem Konstytucji od obywatelek i obywateli. Monopol Trybunału Konstytucyjnego w sprawach konstytucyjnych nie zachęcał sądów i stron postępowań sądowych do rzeczywistego wykorzystania argumentacji konstytucyjnej i bezpośredniego stosowania Konstytucji.
Uważam, że przypadałaby się tu głębsza reforma, która pozwoliłaby sądom szerzej korzystać z Konstytucji, a obywatelkom i obywatelom zagwarantowała szerszy dostęp do samego Trybunału, np. łatwiejszy i szerszy dostęp do skargi konstytucyjnej.
Z drugiej strony można argumentować, że nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego w jednym momencie, szczególnie bez głębszej debaty publicznej. Obecna większość rządząca ma legitymację, aby przywrócić praworządność w Polsce. Ponieważ wygrała wybory z programem, w którym jasno wskazywano na konieczność odwrócenia zjawiska upartyjniania Trybunału Konstytucyjnego.
Nie sądzę jednak, że obecna większość parlamentarna ma tak silną legitymację w kontekście istotniejszej i większej reformy Trybunału Konstytucyjnego. Potrzebujemy debaty publicznej o kierunku przyszłej reformy. Dlatego uważam, że ten wąski zakres proponowanego projektu ustawy jest odpowiedni dla obecnego stanu spraw konstytucyjnych.
Odnosząc się do kwestii osób zasiadających w Trybunale Konstytucyjnym, to z mojej perspektywy sytuacja jest dość prosta. Pięć osób, które od kilku lat noszą togę sędziego TK i podpisują się pod wyrokami, nie jest sędziami TK w znaczeniu konstytucyjnym. Skoro osoby te nie są sędziami, to nie powinny otrzymywać ani wynagrodzenia, ani emerytury sędziowskiej, czyli stanu spoczynku.
Nie przysługuje im również immunitet sędziowski, skoro nigdy nie mogli być legalnie wybrani na urząd sędziego. Od początku ich wybór był kwestionowany, a orzekanie przez nich narusza Konstytucję i Europejską Konwencję Praw Człowieka. Przyznanie świadczeń emerytalnych takim osobom lub innych korzyści majątkowych byłoby, moim zdaniem, niesprawiedliwe społecznie.
Anna Wójcik: Przed Trybunałem Sprawiedliwości UE trwa postępowanie ze skargi Komisji Europejskiej dotyczące składu i funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. Jak może ono wpłynąć na nowe przepisy dotyczące TK?
Jakub Jaraczewski: Zacznijmy od szerszego obrazu. Jak sytuacja polskiego Trybunału Konstytucyjnego wpisuje się w różne działania, jakie podjęła Unia Europejska w celu ochrony praworządności w Polsce. Po pierwsze, kwestia Trybunału Konstytucyjnego została przede wszystkim omówiona w ramach postępowania na podstawie artykułu 7 Traktatu o UE. Polski rząd aspiruje, żeby jak najszybciej zakończyć tę procedurę wobec Polski, a z wypowiedzi wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Věry Jourovej i pogłosek w Brukseli wynika, że to wysoce prawdopodobne.
Po drugie, Komisja Europejska wszczęła postępowanie przeciwko Polsce w związku z naruszeniem prawa unijnego. Stało się to po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2021 w sprawie K 3/21 podważającym interpretację prawa UE przedstawianą przez Trybunał Sprawiedliwości UE.
Komisja argumentuje przed TSUE, że w Trybunale Konstytucyjnym zasiadają osoby, które robią to bezprawnie, że Trybunał stracił niezależność i nie gwarantuje przestrzegania prawa UE. Oczywiście, ta ocena jest jak najbardziej właściwa.
Myślę, że Polska będzie w tej sprawie prezentować inne stanowisko niż za poprzedniego rządu i prawdopodobnie zgodzi się z większością lub wszystkimi argumentami podnoszonymi przez Komisję. Jest wysoce prawdopodobne, że TSUE orzeknie, że polski Trybunał Konstytucyjny w obecnym składzie narusza prawo UE. Ten wyrok będzie interesujący, ponieważ po raz pierwszy w historii prawa UE TSUE dokładnie rozważy stan sądu konstytucyjnego państwa członkowskiego i argumenty dotyczące jego braku niezależności. Wyroku jednak nie spodziewałbym się w tym roku i dlatego myślę, że jego znaczenie dla przywracania praworządności w Polsce będzie raczej symboliczne.
Patrząc szerzej, w większości państw członkowskich UE oraz w Komisji Europejskiej wydaje się panować przekonanie, że nowy rząd polski robi wszystko, co w jego mocy, aby naprawić państwo prawa. Napotyka on na wyzwania i trudności, w tym przede wszystkim na prezydenta Dudę, który pozostanie na stanowisku do przyszłego roku. Wydaje się, że w Brukseli chęć pomocy nowemu polskiemu rządowi jest większa niż utrudnianie mu działań, czego dowodem jest decyzja o odblokowaniu środków na Krajowy Plan Odbudowy.
Anna Wójcik: Trzeci zaproponowany projekt ustawy dotyczy zmian w Konstytucji. Czy mamy do czynienia z momentem konstytucyjnym, który uzasadniałby poprawki do konstytucji? Abstrahując od tego, że obecna większość parlamentarna nie ma większości konstytucyjnej.
Michał Ziółkowski: Aktualnie rządząca koalicja, która wygrała wybory, ma w Sejmie zwykłą większość. Nie jest to większość konstytucyjna, tzn. większość, która upoważnia i legitymizuje do zmiany porządku konstytucyjnego. Wyborcy nie dali polityczkom i politykom mandatu do zmiany tego, na co umówiliśmy się w 1997 r. Sądzę jednak, że rządząca koalicja osiągnęła w wyborach wystarczające poparcie społeczne, aby przywracać praworządność ustawami. Nie widzę natomiast podobnej mobilizacji i wsparcia społecznego dla zmiany samej Konstytucji.
Być może w trakcie tej kadencji Sejmu zacznie się kształtować nowy moment konstytucyjny. To taka sytuacja, w której zmobilizowani obywatele dają parlamentowi legitymację do dokonania zmian ustrojowych w państwie. Pierwszy etap takiego momentu mamy za sobą przecież. Pierwszym etapem jest mobilizacja na rzecz zmiany (tj. odrzucenia naruszeń praworządności z ostatnich ośmiu lat). Aby jednak mówić o momencie konstytucyjnym, mobilizacja musi przerodzić się w konkretne postulaty reformy konstytucyjnej. Postulaty te powinny otworzyć poważną publiczną debatę. Na razie jej nie widzę ani na ulicach, ani w parlamencie. Jest jednak na nią szansa.
Aleksandra Kustra-Rogatka: Projekt z powodów politycznych nie ma szans na uchwalenie. Można go jednak interpretować jako propozycję dialogu obecnej większości rządzącej z opozycją, czyli z drugą stroną konfliktu politycznego. Nie wiem, czy taka propozycja zdobyłaby obecnie szerokie społeczne poparcie, co budzi wątpliwości co do jej legitymacji. Jeśli spojrzymy na treść proponowanej zmiany, jest to rodzaj kompromisu, negocjacji z drugą stroną sceny politycznej. Dla dużej części obywateli może być trudne do zaakceptowania proponowanie politykom, którzy dążyli do delegitymizacji Konstytucji i niszczyli państwo prawa w Polsce, udział w procesie zmiany ustawy zasadniczej.
Projekt ustawy zawiera też rewolucyjną zmianę dotyczącą kontroli konstytucyjności przez sądy. Po kilku latach od wprowadzenia Konstytucji z 1997 roku stało się jasne, że artykuł 1 i 93 Konstytucji będzie interpretowany w dość radykalny sposób, co doprowadzi do całkowicie scentralizowanej kontroli konstytucyjnej z wyłączną władzą Trybunału Konstytucyjnego w tym zakresie.
Projekt ustawy wprowadzającej zmiany do Konstytucji proponuje inną interpretację i nieco inną treść przepisu Konstytucji, otwierając drzwi dla Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i reszty sądów powszechnych do bezpośredniego stosowania konstytucji i jej interpretacji.
W ostatnich latach taką zmianę postulowano w debacie akademickiej i publicznej. Ale zobaczenie tego jako propozycji w ustawie, to prawdziwa rewolucja. Odczytuję to również jako sposób wzmocnienia sędziów po latach ich walki o zachowanie niezależności i opowiadania się za państwem prawa w Polsce.
Widzę tę propozycję jako wyraz podziękowania i uznania dla sędziów.
Ale oczywiście, czy ta ustawa zostanie uchwalona, to już inna sprawa.
Trybunał Konstytucyjny w czasie rządów PiS stracił społeczną legitymację. Obecny rząd po prostu ignoruje tę instytucję, chociaż trzeba zaznaczyć, że robi to w bardzo szczególnych prawnych okolicznościach. Może nie da się już uratować Trybunału Konstytucyjnego jako instytucji odgrywającej ważną rolę w polskiej demokracji i w systemie prawnym?
Jakub Jaraczewski: Przez ostatnie osiem lat uszkodzono lub zniekształcono wiele instytucji i organów władzy publicznej. Większość z nich pewnie będzie w stanie odzyskać legitymację i społeczny szacunek. Na przykład możliwe jest uzdrowienie Sądu Najwyższego, który przecież nie został „przejęty” całkowicie. Mam nadzieję, że uda się też naprawić Krajową Radę Sądownictwa.
Jeśli chodzi o Trybunał Konstytucyjny, szkody mogą być zbyt duże. Osiągnęliśmy punkt, w którym ta instytucja stała się swoistym obiektem kpin. Trybunał Konstytucyjny praktycznie nie orzeka, nieustannie przekłada terminy rozpraw. W tej instytucji dzieje się coś fundamentalnie niewłaściwego. Prawnicy odradzają klientom składanie skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego.
Być może naprawdę powinniśmy przeprowadzić solidną debatę publiczną o zmianie konstytucji i głębokiej reformie systemy kontroli konstytucyjności prawa. Być może nawet bez Trybunału Konstytucyjnego. Czuję, że legitymacja Trybunału Konstytucyjnego została zbyt mocno nadwyrężona. Powinniśmy spróbować go naprawić, uchwalić zaproponowane ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, ponieważ dalsze funkcjonowanie Trybunału Konstytucyjnego w obecnym stanie jest po prostu szkodliwe dla porządku prawnego.
Pytanie, czy lata działania Julii Przyłębskiej, Mariusza Muszyńskiego, Krystyny Pawłowicz czy Stanisława Piotrowicza, oraz kilku innych osób, nie zniszczyły zbyt mocno legitymacji Trybunału Konstytucyjnego. Być może się mylę i ta legitymacja zostanie przywrócona, gdy z Trybunału odejdą najbardziej problematyczne osoby.
Z drugiej strony w Polsce dorosło pokolenie ludzi, którzy w dorosłym życiu znają Trybunał Konstytucyjny tylko takim, jaki został ukształtowany przez poprzednią większość rządzącą i pod przewodnictwem Julii Przyłębskiem. Nie pamiętają starego Trybunału, który, choć był niedoskonałą instytucją, mimo wszystko zdziałał wiele dobrego dla systemu prawnego i społeczeństwa w Polsce. Jestem ciekawy, czy zmiana Trybunału Konstytucyjnego za PiS nie poszła za daleko. Ale mam nadzieję, że się mylę.
Michał Ziółkowski: Jako obywatel mogę w pełni zgodzić się z tym, że Trybunał Konstytucyjny nie jest już sądem konstytucyjnym w znaczeniu publicystycznym i potocznym. Jednakże, jako konstytucjonalista, nie mogę powiedzieć, że nie mamy Trybunału Konstytucyjnego w znaczeniu pozytywno-prawnym. Jest organ konstytucyjny, który składa się z legalnie i nielegalnie wybranych członków. Jego wyroki są (niestety) nieprzerwanie publikowane. Co więcej, jego wyroki nie są powszechnie kwestionowane przez sądy w kraju. Sądy kwestionujące wyroki Trybunału należą raczej do wyjątku. Wyroki są wreszcie uznawane za skuteczne oraz ważne przez niektóre organy konstytucyjne.
Twierdzenie, że nie mamy sądu konstytucyjnego, jest więc postulatem doktryny prawa, a nie faktem konstytucyjnym. Moim zdaniem mamy wadliwie obsadzony sąd konstytucyjny, który nieustannie narusza własną ustawę oraz Konstytucję.
Propozycja projektu ustawy zmieniającej Konstytucję jest niezwykle ważna dla rozpoczęcia poważnej debaty. Nie możemy po prostu usunąć Trybunału Konstytucyjnego bez zmiany Konstytucji. Byłoby to jej naruszenie. Co istotniejsze, stworzyłoby to niebezpieczny precedens na przyszłość. Każda kolejna władza mogłaby go wykorzystać w dowolnym momencie.
Jeśli chcemy rozwiązać Trybunał Konstytucyjny, konieczna jest najpierw pogłębiona debata publiczna, a następnie zmiana Konstytucji. Przedstawiona propozycja zawiera kilka interesujących punktów w tym zakresie. Odnosi się do naszej wcześniejszej historii i doświadczenia konstytucyjnego. Proponuje, żeby sędziów wybierać na kadencje o różnej długości. Na początku transformacji demokratycznej Polska miała już takie doświadczenie. Część pierwszego składu Trybunału została wybrana na krótszą kadencję, część na dłuższą. Dzięki temu zapewniono zmienność składu Trybunału oraz zagwarantowano pluralizm podczas kolejnych wyborów sędziów. Mechanizm działał dobrze aż do 2015 roku.
Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.
Sądownictwo
Julia Przyłębska
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Archiwum Osiatyńskiego
praworządność
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze