0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Michał Ryniak / Agencja GazetaFot. Michał Ryniak /...

Za dwa tygodnie powstanie nowy rząd utworzony przez demokratyczną opozycję. Wtedy też zacznie się proces sprzątania wymiaru sprawiedliwości po 8 latach rządów ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i PiS.

Zmiany muszą być szybkie, bo sądy są w stanie upadku. Nie działają. Są obsadzone nominatami władzy.

W połowie grudnia demokratyczna opozycja może uchwałami Sejmu odwołać sędziów-dublerów z TK i zlikwidować nielegalną neo-KRS. Ale to tylko część koniecznych zmian. Od wyborów trwa debata, jak przywrócić praworządność i naprawić sądy. Gotowy jest tzw. pięciopak praworządnościowy. To projekty ustaw naprawy TK, KRS, SN, sądów powszechnych i prokuratury. Przygotowali je przed wyborami sędziowie SN, sędziowie ze stowarzyszenia Iustitia, prokuratorzy z Lex Super Omnia i eksperci.

Politycy demokratycznych partii co do zasady popierają zmiany. Są zgodni, że sprzątanie po Ziobrze musi być szybkie. Popierają też rozliczenia tych, którzy łamali prawo. Kilka dni temu sędziowie z Iustitii zaapelowali do polityków o szybkie rozpoczęcie prac nad gotowymi już projektami ustaw.

Przeczytaj także:

OKO.press i Archiwum Osiatyńskiego bierze udział w tej debacie. Publikujemy wywiady i teksty o naprawie wymiaru sprawiedliwości.

Opublikowaliśmy już wywiady z sędziami Igorem Tuleyą i Waldemarem Żurkiem, prezesem stowarzyszenia sędziów Iustitia prof. Krystianem Markiewiczem, adwokatem Michałem Wawrykiewiczem z Wolnych Sądów, sędzią Trybunału Sprawiedliwości UE prof. Markiem Safjanem, byłym I prezesem Sądu Najwyższego prof. Adamem Strzemboszem, sędzią Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i byłą RPO prof. Ewą Łętowską, z byłym RPO, senatorem, dr hab. Adamem Bodnarem, z byłym prezesem TK i RPO prof. Andrzejem Zollem oraz z posłem KO Bogdanem Zdrojewskim, który w poprzedniej kadencji z ramienia Senatu był członkiem neo-KRS.

Opublikowaliśmy też teksty Magdaleny Krzyżanowskiej-Mierzewskiej, byłej prawniczki z Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i ekspertki Fundacji Batorego, dr. Marcina Szweda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Krzysztofa Izdebskiego, eksperta Fundacji Batorego, dr. Witolda Zontka z katedry Wydziału Prawa Karnego UJ, dr Barbary Grabowskiej-Moroz z Instytutu Demokracji Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego, adwokatki Małgorzaty Szuleki, członkini zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dr. Pawła Filipka i dr. hab. Macieja Taborowskiego z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk oraz prof. Macieja Bernatta z Uniwersytetu Warszawskiego, dyrektora Centrum Studiów Antymonopolowych i Regulacyjnych oraz kierownika Katedry Europejskiego Prawa Gospodarczego na Wydziale Zarządzania UW.

Teraz głos oddajemy prof. dr hab. Wojciechowi Sadurskiemu (na zdjęciu u góry), filozofowi prawa i konstytucjonaliście z Wydziału Prawa University of Sydney i w Centrum Europejskim UW. Nasz rozmówca ma wysoką pozycję w świecie międzynarodowych prawników. Współpracuje z licznymi instytucjami. W czasach władzy PiS często krytycznie wypowiadał się o demontażu państwa prawa. Za ostrą krytykę był pozywany. Wygrał proces z TVP oraz z PiS, którą określił mianem „zorganizowanej grupy przestępczej”.

Prof. Wojciech Sadurski – stoi po lewej – mógł liczyć na wsparcie innych prawników w procesach, które wytaczano mu za ostrą krytykę rządów PiS. Wspierał go m.in. niderlandzki profesor prawa John Morijn (stoi po prawej). Fot. Archiwum prywatne.

Wywiad z prof. Wojciechem Sadurskim

Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Od czego zacząłby pan naprawę wymiaru sprawiedliwości po 8 latach rządach PiS?

Prof. Wojciech Sadurski: Od KRS i prokuratury, a potem od TK. Dlaczego pierwszy KRS? To coś w rodzaju trucizny stale wtłaczanej w polski wymiar sprawiedliwości. W odróżnieniu od innych instytucji, mamy tutaj do czynienia z synergią działalności KRS i prezydenta [powołuje nominowanych przez nielegalną KRS neo-sędziów – red.]. Oni się wzajemnie wzmacniają.

Trzecim uczestnikiem tego nielegalnego procederu jest minister sprawiedliwości, który ogłasza konkursy na wakaty w sądach. I ta maszynka mimo wyborów trwa. Od tego trzeba zacząć. Nie liczyłbym jednak na zmiany ustawowe, z uwagi na udział w tym procederze prezydenta Andrzeja Dudy. Można jednak odwołać 15 członków-sędziów KRS uchwałą Sejmu.

W uchwale należy uznać, że ich powołanie jest nieskuteczne. Bo wybrano ich sprzecznie z Konstytucją [pozwala Sejmowi na wybór do KRS tylko 4 posłów – red.]. Więc ich powołanie jest nieważne. Potem Sejm powinien wybrać nowych 15 członków-sędziów. Wybrać ich mogą sędziowie, a Sejm tylko zatwierdziłby ten wybór. To byłby jednorazowy krok, wymagający zmiany Regulaminu Sejmu.

Co zrobić z nominacjami nielegalnej neo-KRS dla neo-sędziów? Jest ich około 3 tysiące. Są dwie opcje. Weryfikacja lub cofnięcie wszystkim nominacji. W tej drugiej opcji są ogłaszane nowe konkursy, w których mogą jeszcze raz stanąć również neo-sędziowie.

Ich weryfikacja jest błędnym pomysłem z trzech powodów. Takie rozwiązanie grozi bezterminowym procesem, rozciągnie się to w czasie. Nie wiem, kto miałby to robić. Weryfikacja indywidualna jest też bez jasnych kryteriów, a wszyscy muszą być ocenieni jednakowo. Zresztą, trudno jest tu wprowadzić takie same kryteria dla wszystkich, bo każdy awans trzeba oceniać indywidualnie.

A brak tych kryteriów grozi lawiną skarg do ETPCz i naraża Polskę na przegrane procesy i wypłatę odszkodowań. Skarżący [neo-sędziowie – red.] będą podnosić, że nierówno i niejasno ich potraktowano. To podważy cały proces weryfikacji i stanie się on niemożliwy do przeprowadzenia.

Poza tym weryfikacja to policzek wymierzony uczciwym sędziom, którzy byli zbrzydzeni perspektywą proszenia nielegalnej KRS o nominację. Oni zachowali się uczciwe i mieliby teraz patrzeć, jak mniej uczciwi będą korzystać z niegodnej decyzji neo-KRS, bo ich awanse zostaną?

Mamy wysłać im sygnał, że warto było się połakomić na łatwy awans, wiedząc, że jest mniejsza konkurencja, bo inni nie startują?

To byłoby głęboko niemoralne i krzywdzące dla tych przyzwoitych sędziów.

Zostawiłbym tylko nominacje dla byłych asesorów, bo one były niejako automatyczne, bez konkursów. Nie było w tym przypadku czerpania korzyści. Tu neo-KRS działał jak listonosz.

Dlatego uważam, że sprawiedliwsze i praktyczniejsze jest cofnięcie wszystkich nominacji. Wracają oni na poprzednio zajmowane miejsca. Proponuje to projekt ustawy Iustitii i ja się z tym zgadzam. To i tak dla nich dobre rozwiązanie, bo nie będą mieli postępowań dyscyplinarnych za to, że startowali w konkursach przed organem, który był sprzeczny z Konstytucją. Po prostu wrócą, skąd przyszli.

Choć nie wykluczam, że w niektórych przypadkach śmietanka „dobrej zmiany” powinna spotkać się z rzecznikami dyscyplinarnymi. Mam na myśli samych rzeczników dyscyplinarnych, członków neo-KRS i neo-sędziów SN. Zwłaszcza z dwóch nielegalnych Izb SN – Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz z Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

Trzeba podejść do tego pryncypialnie i pragmatycznie zarazem. Pryncypialność mówi, że nie ma mowy o indywidualnej weryfikacji. Oni nie są sędziami na tych nowych stanowiskach, tylko korzystają z niegodnego etycznie działania. Dlatego wszyscy wracają, skąd przyszli i otwieramy nowe konkursy.

A pragmatyzm to fakt, że nie unieważniamy wyroków wydanych przez neo-sędziów, by nie uderzać w obywateli. Oni nie mogą być ofiarami ruiny wymiaru sprawiedliwości, którą spowodował PiS. To też zakłada projekt Iustitii. Nie wprowadza on automatyzmu związku między statusem neo-sędziego a statusem wydanego przez niego wyroku.

To dobre rozwiązanie. Owszem, obywatele mają prawo, by nowa demokratyczna Polska nie stosowała przeciwko nim tych wyroków. Dlatego projekt Iustitii zakłada możliwość ich weryfikacji. Ale aby obywatele nie byli stratni i by nie było chaosu, nie będzie automatycznego ich unieważniania. Weryfikacja wyroków będzie tylko na wniosek stron procesów. I tylko w krótkim okresie czasu.

Podobne pragmatyczne podejście widzę też w projekcie ustawy ws. TK, firmowanym przez Fundację Batorego. Chodzi o wyroki wydane z udziałem dublerów, które wywołały skutki prawne dla obywateli.

Co z neo-sędziami SN i powołanymi przez PiS Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz z Izbą Odpowiedzialności Zawodowej? Legalność pierwszej zakwestionował ETPCz, bo są w niej neo-sędziowie. Drugą też kwestionuje ETPCz i Komisja Europejska. Też są w niej neo-sędziowie. Poza tym osoby do orzekania w niej wskazał prezydent, czyli polityk. A polityk nie może ustalać sądu.

Sprawa jest dość prosta. Te dwie Izby są nielegalne. One są nieważne i mamy na to liczne podstawy w orzecznictwie europejskich Trybunałów. Neo-sędziów SN zakwestionował też SN w uchwale pełnego składu ze stycznia 2020 roku. Biorąc pod uwagę, że Izba Odpowiedzialności Zawodowej jest bezpośrednim kontynuatorem Izby Dyscyplinarnej, która w całości została uznana za niezgodną z prawem [przez TSUE – red.], to ona przejmuje na siebie jej grzechy.

Powołano ją też w sposób polityczny, na podstawie dziwacznej procedury. Przypomnę, że Małgorzata Manowska [neo-sędzia na stanowisku I prezesa SN – red.] losowała kulki z kandydatami do tej Izby, a potem prezydent jako przedstawiciel władzy wykonawczej wskazał, kto z tych kandydatów ma w niej orzekać. To połączenie groteski z autorytaryzmem władzy wykonawczej. I mimo że prezesem tej Izby jest tzw. stary sędzią SN; to nie znosi to faktu, że jest ona nielegalna. Dlatego te dwie Izby muszą odejść.

A wszyscy neo-sędziowie SN bez względu na to, w jakiej Izbie zasiadają, są nieprawidłowo powołani. Co też wynika z uchwały pełnego składu SN. Nie są sędziami SN. Dotyczy to również prof. Manowskiej, która tytułuje się I prezesem SN.

Jak zlikwidować te Izby? Jak odsunąć neo-sędziów SN od orzekania?

To pytanie o technikalia. To pytanie o to, co zrobić, gdy ktoś nie chce odejść z pracy, mimo że został zwolniony. Nominował ich nielegalny organ, więc nie są sędziami. Sejm powinien wydać uchwałę, że obie Izby są powołane wadliwie.

Niektórzy mówią, że nieważne jest, kto nominował neo-sędziów. Ważne, że powołał ich prezydent. I rzekomo ten akt oczyszcza wszystkie wadliwości procedury. Ale pogląd, że prerogatywa prezydencka jest rzekomo niekontrolowalna, jest absurdalny. Na tej zasadzie prezydent na sędziego mógłby powołać nawet swojego kierowcę.

Ale nie jest tak, że jak coś jest jego prerogatywą, to nie jest to poddane kontroli. Jeśli prezydent kontynuuje procedurę skażoną wadliwością, to on tę wadę pogłębia, a nie oczyszcza.

Mówił pan, że w pierwszej kolejności powinny też być zmiany w prokuraturze. Dlaczego?

Bo jest równie ważna jak KRS. Proces rozliczeń musi zacząć się jak najprędzej. A uczciwa i niezależna prokuratura ma kluczową rolę. Trzeba szybko otworzyć rozmaite procedury postępowań przeciwko podejrzanym o przestępstwa i zaniechania. Dużą rolę może odegrać nowy Prokurator Generalny.

Przypomnę, że gdy PiS uzasadniał połączenie personalne Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości [zrobiono to w marcu 2016 roku – red.] to mówił, że na jednej osobie będzie spoczywał ciężar odpowiedzialności, za to, co robi prokuratura. Zgadzam się z tym. Teraz ta jedna osoba – Zbigniew Ziobro powinna ponieść odpowiedzialność za to, co w ostatnich latach robiła podległa mu prokuratura.

Jestem za rozdziałem prokuratury od polityki. To musi być zrobione ustawą. Perspektywa weta nie powinna jednak ciążyć na nowej władzy. Powinny być nowe ustawy, bo pewnych rzeczy nie da się zmienić uchwałami Sejmu, na przykład struktury prokuratury. Trzeba robić, ile się da, nie zastanawiając się, co zrobi prezydent. On zazwyczaj wetował ustawy, bo był rozżalony, że nie daje się mu kompetencji lub mu się je odbiera.

W 2017 roku zawetował ustawę o SN i KRS, bo jego rola w nich nie była dostatecznie doceniona. Zarysował się schemat, że jego weta wynikały z narcystycznych pobudek. Być może przy ustawach nowej władzy nie będzie miał takiej motywacji. Przy rozdziale stanowisk jego władza nie będzie uszczuplona i może uzna, że raz należy postąpić uczciwie.

Dopóki nie będzie rozdziału, nowa władza powinna wzmocnić niezależnych prokuratorów. Będzie okazja. Ostatnim rzutem na taśmę Zbigniew Ziobro jako Prokurator Generalny przekazał swoje kompetencje Prokuratorowi Krajowemu. Dotyczą one m.in. nadzoru nad służbami specjalnymi. To niebezpieczne, bo mamy takiego kreta dawnej władzy PiS. Prokurator Krajowy może śmiać się w nos nowemu Prokuratorowi Generalnemu i realizować długofalowe działania w celu odbicia władzy.

Nowy Prokurator Generalny będzie miał jednak ustawowe możliwości izolowania i unieszkodliwienia go, bo przecież jest jego zastępcą. A zastępca nie jest autonomicznym stanowiskiem, z oddzielnymi kompetencjami przerastającymi funkcję przełożonego. Dlatego Prokurator Generalny będzie mógł nie pozwalać mu na realizację pewnych zadań, a nawet mu je cofnąć. Będzie mógł go neutralizować.

W prokuraturze był zamknięty układ. Jedno z tych ogniw musi być przecięte.

Może obecny Prokurator Krajowy skusi się na stan spoczynku? Mamy też sporą grupę odważnych prokuratorów z Lex Super Omnia. Oni mają projekt ustawy naprawy prokuratury.

Kogo i jak należy rozliczyć za sprzeniewierzenie się prawu w czasach rządu PiS?

Jestem zwolennikiem masowego rozliczenia. Uważam, że co do zasady wszyscy podejrzani o popełnienie przestępstw i deliktów konstytucyjnych powinni być objęci wnioskami do Trybunału Stanu lub postępowaniami w prokuraturze. Wszyscy. Przeciwny jestem stanowisku, które mówi lepiej mniej, a dobrze. Ja mówię lepiej więcej, a dobrze. Nie można wyselekcjonować tylko drastyczne przypadki łamania prawa. Bo skala nieprawidłowości i nepotyzmu była duża. I nie można sobie pozwolić na łagodzenie.

Jedynym ograniczeniem powinny być ograniczenia obiektywne, wynikające z dostępności środków ludzkich i dowodowych. Owszem, wszystkich beneficjentów i wykonawców „dobrej zmiany” nie da się rozliczyć, bo to niemożliwe. Ale nie może być to powściągliwe i selektywne. Wierzę w społeczne poczucie sprawiedliwości. Ono nie może decydować o karze i jej wysokości. Ale jest sygnałem do organów ścigania, by działały zdecydowanie.

W obecnym układzie sił w Sejmie, przed Trybunałem Stanu można postawić prezesa NBP i przewodniczącego KRRiTV. Wynika to z liczby głosów potrzebnych, by taki wniosek przeszedł. Uważam, że wobec nich takie wnioski powinny się pojawić.

Nie ma jednak szans na postawienie przed Trybunałem Stanu za delikty konstytucyjne prezydenta, premiera i ministrów. Potrzebna jest tu kwalifikowana większość. Ale to nie znaczy, że takie wnioski nie powinny się pojawić. Już sam fakt ich postawienia będzie moim zdaniem przydatną politycznie formą napiętnowania. Otworzy to debatę o ich zachowaniu.

Będzie to ważne w szczególności w odniesieniu do prezydenta. W Sejmie mówił, że ostatnie 8 lat było dobre dla Polski i demokracja jest w najlepszym punkcie. Prowokował opozycję. Więc opozycja niech powie: „sprawdzam”. A fakt, że nie realizuje werdyktu wyborczego, tylko powołał dwutygodniowy rząd, nie kwalifikuje go do pobłażliwości.

Reszta postępowań to domena prawa karnego i prokuratury. Dają one możliwości postawienia uzasadnionych zarzutów karnych. Mamy do czynienia z co najmniej trzema głównymi typami przestępstw popełnianych przez władzę PiS.

  • Najważniejsze to przestępstwo urzędnicze polegające na przekroczeniu kompetencji. I są na to tysiące przypadków.
  • Drugie to przestępstwo niegospodarności. I tu mamy różne państwowe spółki.
  • I mowa nienawiści.

Co z TK i jego wyrokami, zwłaszcza z tymi wydanymi z udziałem dublerów, którzy nie są legalnymi sędziami? Były prezes TK, prof. Andrzej Zoll w wywiadzie dla OKO.press mówił, że przez dublerów i wadę wyboru na prezesa TK Julii Przyłębskiej, cały Trybunał jest zainfekowany. Nie działa. Zoll jest za odwołaniem z niego wszystkich sędziów.

Z dużą satysfakcją przeczytałem rozmowę z prof. Zollem, który zgadza się z moją argumentacją o konieczności wyzerowania całego TK. Wynika to z pobudek pragmatycznych i ze względu na konsekwencje dalszej działalności tego organu. Jeśli nawet uchwałą Sejmu usuniemy z TK trzech sędziów dublerów, to sędziowie wybrani przez PiS będą tam mieli większość do początku 2026 roku.

W debacie nie słyszę próby zmierzenia się z tym faktem. Dobrze. Trzech dublerów odwołuje się uchwałą Sejmu. A co z resztą? Co z nimi zrobić? Przejdą na dobrą stronę mocy? A jeśli nie przejdą, to będą podważać wszystkie nowe ustawy. I dalej będą podważać prawo europejskie. Na ich psychice będziemy opierać demokrację? Pada pomysł, że może przejdą w stan spoczynku? Ale po co mają to robić, jeśli w tym TK i tak nic nie robią.

Pada też propozycja, by zrobić im indywidualne dyscyplinarki. Rozszerza się Zgromadzenie Sędziów TK o sędziów w stanie spoczynku i wybiera z tego grona sąd dyscyplinarny. Ale to trik prawniczy, ominięcie prawa. Ponadto nie wiem, czy sędziowie w stanie spoczynku będą chcieli brać w tym udział. Czy znajdzie się chętny, by wyrzucić z TK Krystynę Pawłowicz za to, że wypisuje głupoty w internecie?

Zostawienie TK tak jak jest – nawet bez dublerów – spowoduje, że zacznie on obalać ustawę za ustawą. A będą mu je dostarczać PiS i prezydent. I co wtedy? Będziemy mówić, że to nieprawdziwy Trybunał? Lepiej więc zrobić to teraz. To jest niewłaściwy Trybunał od lutego 2017 roku, gdy nowa pseudoprezes TK zaczęła powoływać do składów orzekających dublerów. Od tego momentu cały Trybunał zainfekowany został wadliwością i zaczął być niekonstytucyjny w całości.

Tylko że innych sędziów PiS w Sejmie wybrał legalnie. Są głosy, że nie można ich odwołać, trzeba czekać na zakończenie ich kadencji. Mówił to m.in. OKO.press senator Adam Bodnar, typowany na nowego ministra sprawiedliwości.

TK nie składa się z indywidualnych sędziów, to organ kolektywny. Powinna tam być dyskusja, ścieranie się poglądów. Brak prawidłowo wybranych sędziów powoduje, że tego tam nie było.

W składach orzekających zasiadali jacyś panowie, nie sędziowie [dublerzy – red.]. Nawet składy bez dublerów spowodowały, że cały system funkcjonowania TK został zakażony niekonstytucyjnością. Składy wyznaczała prezes Julia Przyłębska. Miała ona ograniczony zasób legalnych sędziów. Nie było trzech sędziów legalnie wybranych przez Sejm za rządu PO-PSL. To zainfekowało wszystkie składy orzekające i cały TK. To jest podstawowa przyczyna.

Dodatkowo sam fakt, że mamy do czynienia z sędziami, którzy bez protestu godzili się na obecność w TK dublerów i orzekali z nimi, kompromituje ten organ. Oni stali się wspólnikami tego, co działo się w TK. No, chyba że konsekwentnie zgłaszali zdanie odrębne i wskazywali na wadliwość składu. A jeśli ktoś tego nie robił, to przyjął, że niekonstytucyjny skład jest właściwy i naruszył swoje obowiązki.

Z tych powodów TK nie jest Trybunałem w sensie konstytucyjnym i powinien być usunięty z obiegu prawnego. Słyszę, że jestem jastrzębiem w tych poglądach. Otóż ja uważam, że jestem bardziej legalistyczny i formalistyczny niż osoby proponujące pół środki. Konstytucja wymaga, by usunąć ten organ i by inne organy nie traktowały go jako sądu konstytucyjnego.

Są już wyroki NSA, które nie uznają TK za prawowity organ. Nie ma innej rady. Jeżeli wierzymy w Konstytucję, to ona nas zmusza do wyzerowania go i rozpisania normalnych wyborów w oparciu o ustawę o TK z 2016 roku. Ona jest dobra. Uchwalił ją PiS, ale w okresie, gdy zakończył się proces przejmowania kontroli nad TK. Ta ustawa powiela dawną ustawę. To wystarcza do powołania nowego Trybunału.

No dobrze, ale jak usunąć sędziów z TK?

Uchwałą sejmową. Bo prezydent, który był aktywnym i bezczelnym wspólnikiem tego trwałego przestępstwa konstytucyjnego, z całą pewnością zawetuje ustawę określającą na nowo powołanie wszystkich sędziów TK. Uchwała Sejmu ma potwierdzić fakty.

Co z wyrokami wydanymi przez ten Trybunał, w tym z udziałem dublerów? Usunąć je z Dziennika Ustaw?

Zgadzam się z projektem Fundacji Batorego. Należy zachować tylko te wyroki, które wydano na skutek skarg konstytucyjnych, rozstrzygniętych na korzyść obywateli. Tutaj musimy przyjąć nadrzędną rolę interesu obywatela. Wymaga tego zaufanie do państwa. A pozostałe wyroki można ignorować w procesie stosowania prawa, jako wyroki nieistniejące. Ich nie jest tak wiele.

Niektóre są szokujące, np. ten rzekomo legalizujący neo-KRS. Albo wyroki dotyczące prawa europejskiego uznające, że Europejska Konwencja Praw Człowieka lub Traktat UE są niezgodne z polskim prawem. To argumenty nie tylko szokujące, ale też dużo kosztujące Polskę. Z nimi możemy pożegnać się bez żalu. Zostawić i nie stosować. To otwiera drogę do rozproszonej kontroli konstytucyjności. Sądy w ramach jurysdykcji mogą uznawać ustawy za niezgodne z Konstytucją. Nie trzeba zmieniać prawa, by to robić.

Mamy artykuł 8 Konstytucji mówiący o jej nadrzędności i jej bezpośrednim stosowaniu. Konstytucja jest prawem samym w sobie. A artykuł 178 Konstytucji mówi, że sędziowie są niezawiśli. Podlegają Konstytucji i ustawom, w tej kolejności. To pokazuje, że każdy sędzia w Polsce w ramach swojej jurysdykcji może uznać daną ustawę za niezgodną z Konstytucją. Mamy ku temu prawne podstawy, które nie tylko dopuszczają, ale wręcz nakazują sędziom stosować Konstytucję ponad ustawą.

Co zrobić z wyrokiem TK ws. aborcji? Nowa koalicja rządząca obiecała go unieważnić.

Ten wyrok już nie jest ważny, bo został wydany z udziałem dublerów. Więc jest na samym szczycie hierarchii nieważności wyroków Trybunału. Nie istnieje. Nikt nie ma prawa traktować go jako źródła prawa. Dotyczy to prokuratorów, policji, szpitali, lekarzy. Obowiązuje wcześniejszy reżim prawny z trzema, a nie z jedną przesłanką dopuszczalności aborcji. To trzeba zmienić ustawowo, ale na dzień dobry ten wyrok jest nieważny.

Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Aktywni Obywatele
Aktywni Obywatele
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze