0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

To przełomowy i ważny wyrok, który kończy najpoważniejszą aferę rządu PiS-LPR-Samoobrony z lat 2005-2007. Afera gruntowa doprowadziła wtedy do upadku tego rządu i przyspieszonych wyborów, po których powstał rząd PO-PSL. Ten wyrok stawia też wyraźne granice temu, co wolno służbom specjalnym.

Sąd Okręgowy w Warszawie w środę 20 grudnia 2023 roku wyraźnie powiedział w wyroku, że

służby nie mogą testować uczciwość obywateli. Nie mogą też prowadzić nielegalnych prowokacji.

Wyrok wydał trzyosobowy skład orzekający, złożony z legalnych sędziów: Anny Bator-Ciesielskiej (przewodnicząca składu i sprawozdawczyni sprawy), Grzegorz Miśkiewicz i Mariusz Iwaszko. Wyrok nie zapadł jednomyślnie. Sędzia Iwaszko złożył zdanie odrębne na korzyść oskarżonych.

Sąd od razu skierował wyrok do wykonania. Co oznacza, że skazani politycy PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mogą trafić do więzienia. Chyba że ułaskawi ich teraz prezydent Andrzej Duda (wezwał on w środę skazanych do pałacu). Duda już raz ułaskawił ich nieskutecznie w 2015 roku, w trakcie trwającego procesu.

Sąd Okręgowy w Warszawie, opierając się na orzeczeniach SN, tamtego ułaskawienia nie uznał, dlatego wydał wyrok skazujący. Kancelaria prezydenta upiera się, że tamto ułaskawienie nadal obowiązuje.

Ale jeśli nawet Duda ułaskawi ich teraz prawidłowo, to i tak Kamiński i Wąsik tracą teraz mandaty posłów, bo parlamentarzystami nie mogą być skazani. Ewentualny ponowny akt łaski prezydenta uwolni ich tylko od wykonania kary. Nie uwolni ich od skazania przez sąd i uznania ich winy.

Przeczytaj także:

Taki tryb potwierdza dr Marcin Krzemiński z UJ. Na swoim profilu na Facebooku napisał, że skazanie powoduje utratę wybieralności i dalej utratę mandatu posła. Sejm ma go wygasić, ale jego decyzja jest tylko deklaratoryjna. Mandat tracą od momentu wydania wyroku.

Krzemiński zastrzega, że od wygaszenia mandatu będą mogli jednak się odwołać do powołanej przez PiS Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, w całości obsadzonej neosędziami.

Jeśli Sejm wygasi ich mandaty, ich miejsce zajmą Monika Pawłowska (za Kamińskiego) i Wioletta Kulpa (za Wąsika).

Skazanie za prowokację CBA w aferze gruntowej to poważny cios w PiS. Kamiński jest bowiem jednym z wiceprezesów PiS i ma w partii wizerunek pogromcy korupcji. Wąsik w pierwszym rządzie PiS był jego zastępcą w CBA.

Oprócz nich stołeczny sąd okręgowy skazał jeszcze prawomocnie w środę 20 grudnia dwóch byłych oficerów CBA, którzy podejmowali decyzje ws. prowokacji uderzającej w Andrzeja Leppera. To Grzegorz Postek i Krzysztof Brendel. Im w CBA podlegały czynności operacyjno-rozpoznawcze. Oni usłyszeli wyrok jednego roku bezwzględnego więzienia.

Co ważne sąd podkreślił, że Wąsik, Postek i Brendel powinni odmówić wykonania polecenia od szefa CBA Kamińskiego ws. operacji specjalnej. Bo wiedzieli, że doprowadzi ono do popełnienia przestępstwa. Na taką odmowę zezwala ustawa o CBA.

Wąsik i Kamiński przez 5 lat nie będą też mogli pełnić określonych przez sąd funkcji w instytucjach publicznych. Od tego wyroku mogą jeszcze wnieść kasację do Sądu Najwyższego. Ale wyrok już jest wykonalny.

Aktualizacja. O godzinie 19 – już po publikacji naszego tekstu – Kancelaria Prezydenta poinformowała na Twitterze, że prezydent spotkał się z Kamińskim i Wąsiekiem. I, że nieskuteczne ułaskawienie z 2015 roku według prezydenta jest ważne. To oznacza, że drugiego aktu łaski nie będzie, więc wyrok więzienia zostanie wykonany.

Skład orzekający Sądu Okręgowego w Warszawie, który skazał prawomocnie Kamińskiego i Wąsika za nielegalną prowokację CBA. W środku siedzi sędzia Anna Bator-Ciesielska. Po prawej sędzia Grzegorz Miśkiewicz, a po lewej sędzia Mariusz Iwaszko, który wydał zdanie odrębne. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak CBA wykreowało aferę gruntową

Afera gruntowa wzięła się z podejrzeń, że w ministerstwie rolnictwa, którym kierował Andrzej Lepper, można za łapówkę odrolnić grunty. Takie informacje rozpowiadał Andrzej K., prawnik, który kiedyś pracował w stołecznym ratuszu, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński.

Powołane wówczas przez PiS Centralne Biuro Antykorupcyjne rozpoczęło operację specjalną, mającą udowodnić korupcję w resorcie Andrzeja Leppera. Podstawiło swojego agenta, który dotarł do Andrzeja K., który miał kontakt z Piotrem Rybą z otoczenia ministra Leppera.

W celu uwiarygodnienia agenta wytworzono mu fałszywą tożsamość. Stworzono też fałszywe dokumenty dotyczące gruntów na Mazurach w celu ich odrolnienia. CBA sfałszowało podpisy i pieczątkę wójta gminy Muntowo, uchwałę rady gminy i inne dokumenty. Podsłuchiwano też telefony działaczy Samoobrony, a nawet senatora PiS.

Finałem operacji miało być wręczenie łapówki Andrzejowi K., ale akcja się nie udała. PiS podejrzewał potem, że doszło do przecieku o akcji i ktoś uprzedził Leppera. Ta druga sprawa była nazywana aferą przeciekową. W tej sprawie śledztwo umorzono, nikt nie został oskarżony.

Z afery gruntowej zostały jednak dwa akty oskarżenia. Prokuratura oskarżyła Andrzeja K. i Piotra Rybę o płatną protekcję. Dwa razy zapadł w tej sprawie skazujący wyrok, ale uchylał go stołeczny sąd okręgowy. Trzeci, ponowny proces nie ruszył, bo Ryba nie stawia się do sądu, jest poszukiwany.

Ryba unika procesu, bo nie wierzył, że będzie on rzetelny. Nie przyznaje się do winy. Czekał też na rozstrzygnięcie drugiej sprawy, która trafiła do sądu.

W związku z prowokacją CBA Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie skierowała bowiem akt oskarżenia przeciwko Kamińskiemu, Wąsikowi, Postkowi i Brendelowi.

Oskarżyła ich o nielegalną akcję. W tej sprawie Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście wydał w 2015 roku skazujący ich wyrok. Sąd skazał ich na wyższą karę bezwzględnego więzienia. Kamińskiego i Wąsika na dwa lata, a byłych oficerów CBA na 2,5 roku więzienia. Ten sąd dał im też dłuższy – 10-letni – zakaz wykonywania funkcji publicznych.

Sąd rejonowy orzekł wtedy, że korupcję trzeba było zwalczać legalnymi metodami. Tymczasem CBA nie miało podstaw do wszczęcia operacji specjalnej i de facto samo korupcję wykreowało. Sąd orzekł, że CBA złamało Konstytucję i ustawę o CBA. Orzekł, że funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia, nie dopełniali obowiązków służbowych, podrabiali dokumenty i użyli ich w celu poświadczenia nieprawdy.

Ponadto podżegali do wręczenia korzyści majątkowej. Dlatego sąd skazał ich wtedy na bezwzględne więzienie. Sąd podkreślał, że CBA miało zwalczać korupcję, a nie samo do niej podżegać. CBA nie mogło wprowadzić agenta pod przykryciem i posługiwać się dokumentami legalizacyjnymi. Sąd podważył wtedy też część zgód na założenie podsłuchów na telefonach.

Ten wyrok wydał skład trzyosobowy sędziów – Wojciech Łączewski (przewodniczący składu i sprawozdawca sprawy), Łukasz Mrozek i Małgorzata Drewin. PiS za skazanie ich polityków zareagował atakiem na sędziów. Łączewski, który ustnie uzasadniał wyrok, stał się dla prawicy wrogiem numer 1 wśród sędziów. Była na niego nagonka, był hejtowany.

W efekcie przestał sądzić sprawy karne, zaczął sądzić sprawy cywilne. A potem odszedł z sądu. Jest prawnikiem na wolnym rynku. On i jego rodzina zapłacili dużą cenę.

Zaś prokurator Bogusław Olewiński z Rzeszowa, który wniósł w tej sprawie akt oskarżenia, został za władzy PiS zdegradowany.

23.03.2015 Warszawa . Sad Rejonowy . Sedzia Wojciech Laczewski podczas rozprawy w procesie o naduzycia prawa przy prowadzeniu przez CBA "afery gruntowej".
Fot.  Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Były już sędzia Wojciech Łączewski. Fot. Przemek Wierzchowski/Agencja Wyborcza.pl

Jak zablokowano proces Kamińskiego

PiS robił potem wszystko by unieważnić ten wyrok. Najpierw prezydent przed wydaniem wyroku odwoławczego, w II instancji, ułaskawił wszystkich skazanych. Dzięki temu Kamiński mógł zostać koordynatorem służb specjalnych w rządzie PiS. Z tego powodu sąd odwoławczy w 2016 roku uchylił wyrok skazujący i umorzył apelacje skazanych od wyroku sądu rejonowego.

Przewodzącym tego składu orzekającego był Piotr Schab, który za władzy PiS zrobił karierę. I jest znany ze ścigania niezależnych sędziów, jako główny rzecznik dyscyplinarny.

Od tego kasację do SN złożyli pokrzywdzeni. I Sąd Najwyższy w uchwale 7 sędziów z 2017 roku orzekł, że prezydent nie ma niczym nieorganicznego prawa łaski i nie może przerywać nieprawomocnego procesu. Akt łaski może zastosować dopiero po wydaniu prawomocnego wyroku skazującego.

Sprawa wróciła do trzyosobowego składu orzekającego SN, który zadał do większego składu pytanie prawne. Ale wtedy do akcji wkroczył TK Przyłębskiej, żądając zawieszenia sprawy z powodu rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy SN i prezydentem. Ten spór wywołał marszałek Sejmu. SN wtedy sprawę zawiesił, ale TK przez kilka lat nic nie zrobił.

Więc SN odwiesił sprawę i na początku 2023 roku rozpoznał ją i uchylił umorzenie. SN zastosował uchwałę 7 sędziów i uznał, że na tym etapie procesu akt łaski prezydenta jest nieskuteczny.

I tak sprawa wróciła do Sądu Okręgowego w Warszawie, który wydał teraz wyrok.

Sąd rozpoznawał dwa odwołania oskarżycieli posiłkowych – rodziny Leppera i Wioletty Gut, prawniczki związanej z Samoobroną. Chcieli zaostrzenia kar.

Sąd rozpoznawał też apelacje Kamińskiego, Postka i Brendela (nie było ich na rozprawie i wyroku, nie było też ich obrońców). Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, która wniosła akt oskarżenia, teraz popierała umorzenie sprawy. Bo uważa, że akt łaski prezydenta obowiązuje.

Rozprawa odbyła się kilka dni temu niejawnie z uwagi na materiały z operacji specjalnej. Ale wyrok zapadł jawnie. Jego ustne uzasadnienie sędzia Anna Bator-Ciesielska ograniczyła jednak tylko do motywów jawnych. Dlatego nie było ono długie.

Adwokat Roman Giertych w tej sprawie był pełnomocnikiem oskarżycielki posiłkowej Wioletty Gut (na zdjęciu). Fot. Mariusz Jałoszewski.

Dlaczego sąd złagodził karę więzienia

Sąd Okręgowy w Warszawie co do zasady utrzymał w mocy wyrok sądu rejonowego, uznając go za prawidłowy. Sędzia Anna Bator-Ciesielska podkreślała, że proces przed sądem rejonowym był rzetelny, z poszanowaniem praw stron. Sąd okręgowy podzielił też jego ocenę działań CBA.

Sąd orzekł, że oskarżeni przekroczyli swoje uprawnienia, fałszowali dokumentację i chcieli ją użyć do wyłudzenia poświadczenia nieprawdy.

Sędzia Bator-Ciesielska uzasadniała:

„Ich zachowanie rozmija się ze standardem służb i prowadzenia prowokacji. Ich czynności były bezprawne. To nie było w celu wykrycia przestępstwa, lecz je wykreowano. To CBA wymyśliło gruntu do odrolnienia. To powstało w ich głowach [oskarżonych – red.], by wykreować przestępstwo”.

Sędzia podkreślała, że czynności operacyjne CBA może podejmować, kiedy jest popełnione przestępstwo. „A tu je wymyślono i sprawdzano podatność osób na nie. Ich działanie ma wysoki stopień szkodliwości społecznej. Godziło w zaufanie do państwa i wzbudzało zagrożenie u obywateli” – podkreślała sędzia w ustnym uzasadnieniu wyroku.

I dodała: „W państwie demokratycznym powinno być przeciwnie. Obywatele powinni czuć się bezpiecznie, a służby powinny to zapewnić”.

Sąd okręgowy złagodził jednak karę bezwzględnego więzienia, bo zmienił w części opis zarzucanych im przez prokuraturę czynów. Z oskarżenia usunął zarzuty dotyczące bezprawnego podsłuchiwania działaczy Samoobrony. Sąd za nielegalne – bez zgody Prokuratora Generalnego i sądu – uznał tylko nagranie dwóch spotkań Andrzeja K. z agentem CBA.

W pozostałej części sąd uznał, że podsłuchy były dopuszczalne. W ocenie sądu były do tego podstawy, bo Andrzej K. faktycznie powoływał się na wpływy w ministerstwie sprawiedliwości. Na tym CBA mogło się jednak zatrzymać, nie musiało robić prowokacji. Z powodu zmiany opisu czynu sąd skazał też oskarżonych na mniejsze kary więzienia.

Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych w procesie Kamińskiego i Wąsika. Po prawej stronie siedzi prokuratorka z Rzeszowa, która popierała umorzenie sprawy. Fot. Mariusz Jałoszewski.
A tak podczas ogłoszenia wyroku wyglądała ława oskarżonych. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Czy sąd uniewinni Rybę?

Z tego wyroku cieszył się adwokat Wojciech Wiza, pełnomocnik Piotra Ryby, który w tym procesie ma status oskarżyciela posiłkowego. Bo ten wyrok ma wpływ na drugi proces, w którym Ryba jest oskarżony o płatną protekcję. Oskarżenie opiera się na materiałach zebranych przez CBA w ramach prowokacji w aferze gruntowej. To z tego powodu sąd odwoławczy dwa razy uchylał wyrok skazujący Rybę.

Mec. Wiza komentował po wyroku ws. Kamińskiego: „Prezydentowi nie udało się uwolnić wymiaru sprawiedliwości [aktem łaski – red.] od tej sprawy. Ten wyrok jest ważny dla społeczeństwa, wyznacza granice działania służb specjalnych. Nie mogą one wodzić obywateli na pokuszenie. Tu nie było podstaw do wszczęcia operacji specjalnej, tylko CBA wykreowała samo przestępstwo”.

Żaden z oskarżonych ani ich obrońcy nie pojawili się na ogłoszeniu wyroku. Kamiński z Wąsikiem potem zorganizowali konferencję, na której poinformowali, że nie uznają wyroku. Żalili się, że mogą stać się więźniami politycznymi. Zapewniali, że dalej będą walczyć z korupcją.

Uważają, że ułaskawienie ich przez Dudę nadal obowiązuje. Mariusz Kamiński zapewniał też: „Nie ma podstaw do wygaszania nam mandatu, jest to wyrok godny pogardy".

A Wąsik dodał: „Nie czujemy się winni, nie czujemy się skazani”. Pytani o kasację do SN, odpowiedzieli, że nie będą jej składać, bo „sprawa została zamknięta przez pana prezydenta”.

Adwokat Wojciech Wiza jest w tej sprawie pełnomocnikiem oskarżyciela posiłkowego Piotra Ryby. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze