Po raz pierwszy w Polsce sąd orzekł, że push-backi są nielegalne. Uznał „niezasadność, nielegalność i nieprawidłowość zatrzymania cudzoziemców (…) dokonanego w dniu 29/30.08.2021 r. przez funkcjonariuszy Placówki Straży Granicznej w Narewce”.
Chodzi o trzech Afgańczyków, którzy wyraźnie prosili o ochronę międzynarodową, a zostali wywiezieni i porzuceni w Puszczy Białowieskiej, tuż przy granicy z Białorusią. Losy mężczyzn opisywaliśmy w OKO.press w sierpniu 2021 roku, a później w marcu 2022 roku w reportażu Doroty Borodaj.
Trzech uchodźców z Afganistanu, Ahmed, Rashid i Hamid (jedno imię zmienione – red.), zostało znalezionych 29 sierpnia w Pasiekach, woj. podlaskie, ok. 5 km od granicy z Białorusią.
Jak pisaliśmy w sierpniu, uchodźców spotkała osoba przebywająca w miejscowości na wakacjach. Po krótkiej rozmowie skontaktowała się z działającymi w pobliżu granicy aktywistami broniącymi praw człowieka. Wzięła też od mężczyzn pełnomocnictwo dla prawnika Tadeusza Kołodzieja z Fundacji Ocalenie.
Na miejsce przyjechała Straż Graniczna, a uchodźcy wyraźnie poprosili funkcjonariuszy o ochronę międzynarodową. Moment ten został nagrany telefonem przez osobę, która znalazła Afgańczyków.
W dalszym toku postępowania Straż Graniczna przewiozła Afgańczyków do placówki w Narewce, gdzie powinna rozpocząć się procedura azylowa. Reprezentujący Afgańczyków Tadeusz Kołodziej nie został jednak dopuszczony do swoich klientów, tak jak miało to wielokrotnie miejsce w innych przypadkach, o których również informowaliśmy na łamach OKO.press. To już stała praktyka stosowana przez Straż Graniczną.
Tadeuszowi Kołodziejowi towarzyszyła wówczas Aleksandra Chrzanowska, członkini zarządu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej:
„Nie wiemy, ile dokładnie czasu ci ludzie spędzili w placówce w Narewce i co dokładnie się tam wydarzyło. Ale między pierwszą a drugą w nocy, zadzwonili do osoby, która ich znalazła, i poinformowali, że zostali wywiezieni do lasu. Mieli być dość brutalnie wypychani kolbami przez funkcjonariuszy na drugą stronę. I tam pozostawieni. W środku nocy, w lesie” – mówiła w sierpniu OKO.press Chrzanowska.
Wydane 28 marca, a upublicznione dziś (31 marca) uzasadnienie decyzji Sądu w Hajnówce potwierdza to, co pisaliśmy już w sierpniu. Potwierdza też to, co od miesięcy mówią obecni na granicy polsko-białoruskiej działacze na rzecz praw człowieka, na co wskazuje w rozmowie z nami Małgorzata Jaźwińska, prawniczka SIP–u.
„Sąd potwierdził to, co prawnicy, aktywiści i RPO mówią od miesięcy, czyli że nie można w środku nocy wywozić ludzi do lasu i przepychać ich przez granicę, bo jest to i nielegalne, i niehumanitarne. A rozporządzenie, na które tak chętnie powołuje się Straż Graniczna jest wydane w sposób nieprawidłowy i tym samym nie może być stosowane, co sędzia podkreśliła w swoim uzasadnieniu” – tłumaczy Jaźwińska.
„Poza zasięgiem kamer”
Sąd w Hajnówce bardzo szczegółowo uzasadnił swoją decyzję, omawiając działania Straży Granicznej. Pełna treść uzasadnienia wydanego przez Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim VII Zamiejscowy Wydział Karny w Hajnówce dostępna jest na stronie SIP.
Sąd przede wszystkim wskazał, że do zatrzymania doszło – Straż Graniczna bowiem przekonywała, że było inaczej. Twierdziła, że było to jedynie czasowe ograniczenie swobody przemieszczania się. W związku z czym można było nie sporządzać żadnej dokumentacji z wykonywanych czynności.
Straż Graniczna powoływała się w tym miejscu na przepisy Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 20 sierpnia 2021 roku, które zmieniają rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych.
Wielokrotnie pisaliśmy o tym rozporządzeniu, wskazując, że łamie prawo międzynarodowe, jak choćby postanowienia Konwencji Genewskiej. Rozporządzenie łamało także ówczesne prawo polskie, w tym prawo azylowe i prawo o procedurach powrotowych. Jako takie, rozporządzenie nie powinno być w ogóle stosowane.
W październiku 2021 przyjęto ustawę o wywózkach – według prawników sprzeczną m.in. z Konwencją Genewską i Konstytucją RP.
Komendant Placówki Straży Granicznej w Narewce w piśmie przesłanym do sądu przyznał, że Afgańczycy zostali przewiezieni do Placówki SG w Narewce. Mieli tam otrzymać posiłek oraz rzekomo mogli odpocząć. Następnie, w nocy, zostali przewiezieni na granicę polsko-białoruską.
Komendant podkreślił też, że nie posiadał żadnych informacji odnośnie wyrażonej woli o złożenie wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej przez Afgańczyków.
Sąd tym wyjaśnieniom nie dał wiary.
„W żadnej mierze nie można nazwać postępowania funkcjonariuszy Straży Granicznej jako „czasowego ograniczenia swobody przemieszczania się” – czytamy w uzasadnieniu.
Dlaczego?
„Świadczą o tym czynności jakie wykonywali funkcjonariusze Straży Granicznej – przewiezienie pod eskortą cudzoziemców do Placówki SG w Narewce, następnie zamknięcie ich w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych na kilka godzin, pilnowanie ich, brak możliwości swobodnego dysponowania swoją osobą w tym opuszczenia placówki – czynności te odpowiadają zatrzymaniu” – argumentuje sąd.
„Faktycznie zatrzymanie na celu miało wywiezienie cudzoziemców na granicę polsko-białoruską w nocy – poza zasięgiem wzroku osób postronnych czy kamer dziennikarzy” – stwierdza dobitnie sąd.
Dodaje, że wywiezienie grupy osób w środku nocy, w głąb ścisłego rezerwatu przyrody, bez odpowiedniego ekwipunku było wysoce niehumanitarne, a także niezgodne z prawem i niezasadne”.
„Byłoby zasadne gdyby wdrożono od razu procedury z ustawy o cudzoziemcach (a były ku temu podstawy – cudzoziemcy przekroczyli bowiem granicę wbrew przepisom i nie posiadali polskiej wizy) lub w trybie ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej – gdyby przyjęto od cudzoziemców wnioski w tym zakresie zgodnie z ich wolą” – stwierdza sąd.
Sąd odrzucił też zasadność powoływania się na rozporządzenie powrotowe, przychylając się do argumentacji pełnomocnika Afgańczyków.
„Rozporządzenie MSWiA zostało wydane z przekroczeniem ustawowego upoważnienia i jako takie nie powinno być stosowane” – ocenił sąd i jednocześnie wskazał, że rozporządzenie powrotowe nie może ograniczać prawa do składania wniosku o ochronę międzynarodową.
„W aktach sprawy znajdują się bowiem nagrania z udziałem skarżących, w których w języku angielskim wnoszą o udzielenie im takiej ochrony” – wskazał sąd i podkreślił, że „skoro cudzoziemcy deklarowali taką wolę, to należało im umożliwić złożenie stosownych wniosków w tym zakresie, tym bardziej że była taka możliwość po przewiezieniu ich do placówki Straży Granicznej w Narewce”.
Dodatkowo sąd nadmienił, że kilka dni później cudzoziemcom, po kolejnej próbie przekroczenia granicy, udało się złożyć wnioski, które są obecnie rozpatrywane. Z reportażu Doroty Borodaj wiemy, że Afgańczycy przeszli przez ośrodek zamknięty w Wędrzynie, gdzie wraz z innymi rozpoczęli strajk głodowy.
Borodaj przytaczała szczegółowe relacje mężczyzn z ośrodka. Przeczytaj cały reportaż:
Sąd nie pozwala na zastraszanie aktywistów
To nie pierwsza taka decyzja sądu w Hajnówce. W ostatnim tygodniu ten sam sąd nie zgodził się na areszt tymczasowy dla zatrzymanych aktywistów. Również w tym przypadku prokurator wysunął zarzuty organizowania nielegalnego przekroczenia granicy, za co grozi osiem lat więzienia. Decyzją sądu czteroosobowa grupa aktywistów została zwolniona. Podobne stanowisko zajął sąd w Sokółce, który zwolnił działaczkę Klubu Inteligencji Katolickiej.
„Takie działanie wobec aktywistów mają na celu zastraszanie i utrudnianie niesienia najbardziej podstawowej pomocy humanitarnej. Zwalniając zatrzymanych aktywistów do domu, sąd dał do zrozumienia, że Straż Graniczna nie może się tak zachowywać” – komentuje Jaźwińska.
„Dotychczas było to słowo aktywistów przeciwko słowu funkcjonariuszy Straży Granicznej – teraz jest słowo sądu, który miał możliwość obiektywnego zbadania wszystkich argumentów i dowodów przedstawionych przez obydwie strony i orzekł, że push-backi są nielegalne” – dodaje odnosząc się już do ostatniej decyzji sądu.
Tyle, że to zwycięstwo dla obrońców praw człowieka – jak na tę chwilę przynajmniej – ma wymiar moralny i etyczny, a w praktyce zmienia niewiele.
W chwili, gdy piszemy te słowa, wiemy o dwunastu osobach, które nadal koczują tuż przy granicy z Polską. Według ostatnich doniesień, jakie do nas dotarły, grupa prosi o wezwanie pogotowia do ciężarnej kobiety, która jest w złym stanie.
To iraccy Kurdowie, którzy przekroczyli granicę z Polską w ubiegłym tygodniu idąc w 18-osobowej grupie.
Udzielająca wówczas grupie pomocy lekarka Paulina Bownik alarmowała, że w grupie był 20-letni, całkowicie sparaliżowany mężczyzna, który do Polski był niesiony na noszach, a także niepełnosprawny intelektualnie chłopiec, dziewczynka z chorobą nerek oraz kobieta w trzecim miesiącu ciąży z krwiomoczem. Po zatrzymaniu przez Straż Graniczną, część z tych osób została wywieziona na granicę z Białorusią.
Podczas zwołanej w ostatni weekend przez aktywistów konferencji prasowej Paulina Bownik ujawniła treść wiadomości, jaką otrzymała już po wywózce od tej grupy.
„Nie mamy wody i jest nam bardzo zimno. Do Polski szliśmy 10 km, aresztowali (Straż Graniczna – red.) nas. Prosiliśmy – nie deportujcie nas do Białorusi, jesteśmy zmęczeni, nasze dzieci chorują. Powiedzieli, że zawiozą nas do obozu, ale nas nie zawieźli. Boimy się o swoje życie i życie naszych dzieci. Potrzebujemy natychmiastowej pomocy. Jesteśmy uwięzieni między drutami, czy ktoś może nas stąd zabrać? Błagamy was!”
W związku z tymi doniesieniami aktywiści postanowili złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej z placówki w Narewce.
Czy wobec takich, a nie innych decyzji sądu w Hajnówce oraz doniesień do prokuratury, możemy liczyć, że sytuacja na polsko–białoruskiej granicy się zmieni?
Jaźwińska uważa, że tak, ale pod warunkiem, że Polska byłaby demokratycznym państwem prawa. Komentując decyzję sądu w sprawie Afgańczyków naświetla ścieżkę dalszego postępowania.
„Sąd teraz informuje prokuraturę oraz organ nadzorujący jednostkę Straży Granicznej, że funkcjonariusze siłowi nadużyli swojego prawa, a to powinno pociągnąć za sobą realne konsekwencje, prawne i dyscyplinarne wobec osób, które w sposób oczywisty działały w sprzeczności z prawem, czego jako funkcjonariusze publiczni nie powinni robić”
„Natomiast żyjemy w takim państwie, w jakim żyjemy” – kwituje Jaźwińska i dodaje, że brak reakcji ze strony prokuratora w takich sytuacjach daje przedstawicielom służb mundurowych duże poczucie bezkarności, co mogliśmy obserwować także w przypadku wyroków sądu w sprawie bezprawnych zatrzymań przez policję, np. podczas protestów.
Jest jednak światełko w tunelu. Jaźwińska nie wyklucza bowiem złożenia w imieniu poszkodowanych wniosku o odszkodowanie za bezprawne zatrzymanie oraz wywózkę.
„Informacje o tym, że funkcjonariusze Straży Granicznej działają w sposób niedopuszczalny są przez polskie władze ignorowane. Ciekawe, czy tak samo będą ignorowane kolejne pozwy o zadośćuczynienie i wypłatę odszkodowań?”.
Sędziowie jednak wymagają reformy… Skoro sąd stwierdził naruszenie prawa, to ktoś powinien być ukarany. Czy sąd nie może automatycznie skierować sprawy do prokuratury żeby wszczęła śledztwo? Wiem czyja jest prokuratura, ale samo zdiagnozowanie naruszenia prawa nie wywoła skutków, żeby przestano je naruszać.
Nasz wymiar sprawiedliwości wymaga gruntownej deziobryzacji.
1)Przestępstwo to czyn szkodliwy społecznie w stopniu wyższym niż znikomy, zabroniony pod groźbą kary przez ustawę. Samo naruszenie prawa nie jest równoznaczne popełnieniu przestępstwa.
2)To orzeczenie sądu jest zresztą teraz niewiele warte, bo sąd oceniał zdarzenie wg stanu prawnego obowiązującego w momencie zatrzymania tych cudzoziemców. Aktualnie przepisy się zmieniły i pushbacki są zalegalizowane ustawowo, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by je wykonywać.