0:000:00

0:00

„Kukiz został użyty przez PiS, żeby rozbijać opozycję i wynosić informacje poufne do restauracji” - mówił w czwartek 3 lutego 2022 podczas posiedzenia senackiej komisji Michał Kołodziejczak.

Kołodziejczak kierował oskarżenia zarówno w stronę Kukiza, jak i PiS. Twierdził, że partia Kaczyńskiego najpierw chciała zablokować powstanie jego partii, a później jej start w wyborach 2019. Ponieważ partia ostatecznie nie wystartowała, wybory nie były równe - uważa Kołodziejczak.

Wystąpienie lidera AgroUnii może mieć jednak paradoksalny efekt polityczny. Choć podał on kolejne argumenty za tym, by zbadać wobec kogo i w jakich okolicznościach służby wykorzystywały system do inwigilacji Pegasus, może się okazać, że komisja śledcza, która miała się tym zająć, nie powstanie właśnie z powodu tego, co powiedział Kołodziejczak.

Przeczytaj także:

Od grudnia 2021 o powołanie komisji, która miałaby uprawnienia śledcze i mogłaby wzywać świadków pod rygorem karnym, zabiega opozycja. Nieoczekiwanie udało się w tej sprawie stworzyć sojusz opozycji z Pawłem Kukizem, co w sejmowej arytmetyce oznacza, że za komisją jest tyle samo głosów, co przeciwko niej (230 do 230). A zatem o jej powstaniu może zdecydować jeden głos. Lub przypadek.

Tyle że od kilku dni Kukiz kluczy. Zarzuca Platformie Obywatelskiej, że ta nie chce komisji. Zaprzeczają temu jednak politycy PO i podtrzymują wolę powołania komisji.

To, że kukizowcy odchodzą od pomysłu powołania komisji, mogą potwierdzać słowa posła Kukiz'15 Jarosława Sachajko. „[Kołodziejczak] prawdopodobnie uniemożliwił powstanie tej komisji” - oświadczył wieczorem 3 stycznia w Polsat News. Zaś w rozmowie z OKO.press wypowiedzi Kukiza skomentował poseł opozycji, który brał udział w spotkaniu z Pawłem Kukizem 26 stycznia 2022:

„Kręci w tej sprawie”.

Kołodziejczak oskarża w Senacie

O tym, że był inwigilowany za pomocą systemu Pegasus, Michał Kołodziejczak poinformował 26 stycznia 2022. Jego telefon został przejęty sześć razy między 16 a 22 maja 2019 roku. Trzykrotnie ściągnięto z niego dane: 16, 17 i 22 maja 2019 roku. Fakt inwigilacji Kołodziejczaka potwierdził nie tylko kanadyjski Citizen Lab, ale również niezależnie Amnesty International.

Co powiedział Kołodziejczak na senackiej komisji 3 lutego 2022?

  1. Oskarżył Pawła Kukiza, że ten wiedział o inwigilacji szefa AgroUnii już w 2019 roku.
  2. Zarzucił PiS rozbijanie ruchu, który Kołodziejczak zaczynał tworzyć na wsi i zablokowanie powstania partii politycznej.
  3. Postawił też PiS-owi zarzut wpływania na wybory 2019 w taki sposób, że były one nierówne.

Senacka komisja powstała po tym, jak ujawniono, że za pomocą Pegasusa inwigilowani byli: prokurator Ewa Wrzosek, mec. Romana Giertycha i były szef kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza. Było to jej ósme posiedzenie. Senatorowie PiS komisję bojkotują.

„Rozmawiałem z działaczami i byłem w polu”

„Czy Paweł Kukiz wiedział w roku 2019 w maju, że mój telefon jest szpiegowany? Czy Paweł Kukiz był specjalnie o tym poinformowany, żeby takie plotki roznosić po tak zwanym mieście i świecie politycznym i wystraszyć potencjalnych rozmówców i współpracowników do pracy ze mną i AgroUnią?” - pytał Kołodziejczak. Jednak wątek Kukiza (który szczegółowo opisujemy poniżej) to tylko jedna sprawa, którą poruszył.

Druga, to metody, jakimi PiS miał blokować powstanie nowego ruchu społeczno-politycznego na wsi.

Według Kołodziejczaka PiS robił wszystko, „żeby zniechęcić innych do działań z nami, a potem przejąć głosy na polskiej wsi”. Twierdził, że służby weszły do jego telefonu, by dowiedzieć się, skąd ma pieniądze na budowanie ruchu politycznego. Było to możliwe, bo z telefonu ma dostęp do konta bankowego AgroUnii.

PiS-owi miało też zależeć na informacjach o tym, kogo Kołodziejczak rekrutuje. „Większość czasu spędzałem na rozmowach z różnymi ludźmi i byłem w polu. Wtedy rozmawiałem głównie z naszymi działaczami, którzy organizowali nasze struktury” – mówił Kołodziejczak.

Kilka razy zaznaczał, że informacje, które PiS mógł uzyskać w ten sposób, mogły służyć do tego, by zniechęcać do działania w AgroUnii i przyszłej partii. Zarzucał PiS-owi roznoszenie plotek na temat działaczy AgroUnii i jego samego.

„Widzieli, kto ma ile kredytu na co wzięte, to jest niszczenie godności, niszczenie możliwości udziału w wolnych wyborach, ludzie nie wiadomo czemu później nie chcą się angażować”.

„Dzisiaj cały PiS drży”

„Czy jest pan groźnym przestępcą” – pytał senator Vadim Tyszkiewcz. „Nie” – odpowiedział Kołodziejczak.

„Czy jest pan terrorystą?” – „Nie”.

„Czy jest pan rosyjskim agentem?” – „Nie. Niemieckim też nie”.

Do dziś nie wiadomo nic o tym, na jakiej podstawie sąd wydał zgodę, by wobec Kołodziejczaka zastosować inwigilację Pegasusem.

On sam barwnie przedstawiał siebie jako z jednej strony osobę, która walczy z politycznym i biznesowym establiszmentem, a z drugiej - jako ofiarę nie tylko nielegalnych podsłuchów, ale wręcz prześladowania.

Opowiadał o swoich procesach z portugalską siecią Biedronka i mówił, że „duże korporacje niszczą polskich rolników, a PiS nic z tym nie robi”.

Sugerował, że również dziś może mu coś grozić. „Za chwilę wyjdę, będę sam jechał samochodem i nie wiem, co się może stać”. Mówił, że pod jego domem przez kilka dni stał radiowóz. „Ludzie z mojego bliskiego otoczenia mogą się bać”.

Sam fakt inwigilacji w okresie, gdy tworzył partię podsumował: „Nigdy nie można pokazywać całej dupy. A oni zobaczyli wszystko”.

„Dzisiaj cały PiS drży, łącznie ze środowiskiem Kukiz'15, że to wszystko wyjdzie” – mówił w Senacie Kołodziejczak.

Jak to było z Kukizem. Wersja Kołodziejczaka

Lider AgroUnii twierdzi, że już w 2018 roku planował założenie partii politycznej, a od przełomu kwietnia i maja 2019 tego nie ukrywał. Miał budować ruch polityczny, który odbierze PiS-owi monopol na wsi (o obecności na wsi PSL-u Kołodziejczak nie wspomina).

W maju 2019 przez tydzień trwała inwigilacja Kołodziejczaka.

W czerwcu 2019 Kołodziejczak spotkał się z Jarosławem Sachajko - posłem Kukiz'15, wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jak twierdzi, przedstawił mu koncepcję „odbijania polskiej wsi” od PiS. Następnie miał się z nim skontaktować Paweł Kukiz. Spotkali się w warszawskich restauracji „U Szwejka” (tę nazwę podał Jarosław Sachajko): Kołodziejczak, Kukiz i dwie inne osoby, których nazwiska nie padły.

Kołodziejczak tak relacjonował w Senacie to spotkanie:

„W trakcie tej rozmowy padły informacje, które mnie zszokowały. Otóż, Paweł Kukiz przekazał mi, że mną interesują się służby, a temat AgroUnii i Michała Kołodziejczaka poruszany jest na komisji do spraw służb [specjalnych]. Ta informacja - po tym, kiedy mnie wręcz zszokowała - ja uznałem, że to musi być jakiś blef i nie zwróciłem na to zbytniej uwagi. Bo nie było najmniejszych podstaw, żeby ktoś się mną interesował”.

Ze współpracy z Kukizem nic wtedy nie wyszło. „Rozmowa skończyła się tym, że nie ma co za bardzo z nami współpracować, bo interesują się nami służby. Co było wtedy dla mnie informacją poufną” - mówił Kołodziejczak.

Wersja Kukiza

Kilka godzin później Paweł Kukiz odniósł się do zarzutów Kołodziejczaka w mediach społecznościowych. „Po pierwsze - kłamstwo a po drugie absurd” - napisał [pisownia oryginalna].

Stwierdził, że nie wynosił żadnych informacji z komisji służb specjalnych, bo na komisji nie padają żadne nazwiska inwigilowanych osób.

Napisał też: „Cała ta sprawa ma «drugie dno». Platforma po prostu z jakiś powodów nie chce już Sejmowej Komisji Śledczej d.s. podsłuchów. Może np. boją się, że sporo «trupów w szafie» jest z czasów ich rządów?”

Nazwał też Kołodziejczaka „pieszczoszkiem” TVN24. Zapewne dlatego, że lider AgroUnii był 24 stycznia 2022 gościem specjalnym trwającego godzinę urodzinowego wydania programu satyrycznego „Szkło kontaktowe”.

Kołodziejczak odpowiedział na to w Polsat News: „To jest kłamstwo. Nie widziałem się z Tuskiem i nie chcę się widzieć. Nie współpracowałem z Platformą i nie chcę współpracować”.

Paweł Kukiz:

Kołodziejczak twierdzi, iż informowałem go, że jest podsłuchiwany przez Służby a wiedzę o tym wyniosłem z Komisji Służb Specjalnych ? Po pierwsze- kłamstwo a po drugie absurd, bo w życiu informacja o tym, że konkretna osoba czy środowisko jest podsłuchiwane nie zostałaby przedstawiona przez Służby posłom. Nawet tym z Komisji Sejmowej ds Służb. W najbardziej nawet tajnym trybie. Nie ma takiej możliwości, żeby na Komisję Służb, przyszedł funkcjonariusz i poinformował: "Szanowna Komisjo, rozpoczęliśmy działania operacyjno-wywiadowcze w.s. Kołodziejczaka i sierżant sztabowy Grucha założył mu właśnie podsłuch" ? ? ?

Cała ta sprawa ma "drugie dno". Platforma po prostu z jakiś powodów nie chce już Sejmowej Komisji Śledczej d.s. podsłuchów. Może np. boją się, że sporo "trupów w szafie" jest z czasów ich rządów? Nie wiem. A ponieważ moje podstawowe warunki jej powołania to 50% miejsc dla opozycji, 50% dla PiS a ja jako przewodniczący, to robią co mogą ("taśmami Groca" czy "rewelacjami" Kołodziejczaka, od kilkunastu dni "pieszczoszka" TVN24) by uniemożliwić mi objęcie tej funkcji. Proste? ?

Czy będzie komisja śledcza?

26 stycznia 2022 przedstawiciele opozycyjnych klubów i kół spotkali się z Pawłem Kukizem. Szczegóły spotkania opisywaliśmy tutaj:

Platforma Obywatelska, Lewica i PSL przekazały wtedy Pawłowi Kukizowi podpisy pod wnioskiem o powołanie w Sejmie komisji śledczej, która miałaby się zająć inwigilacją w latach 2005-2021. Opozycja zgodziła się wtedy, by przewodniczącym komisji został Kukiz. Jeden z uczestników tamtego spotkania potwierdził dziś w rozmowie z OKO.press, że Lewica, PO i Polska 2050 podtrzymują tę deklarację.

„Wszystko jest w rękach Kukiza” - powiedział nam polityk opozycji.

O co więc chodzi? Czemu Kukiz nie składa wniosku? Problemy są dwa.

Kukiz napisał w czwartek, że umowa w sprawie komisji była taka: „50% miejsc dla opozycji, 50% dla PiS a ja jako przewodniczący”. Nasz rozmówca twierdzi jednak, że na spotkaniu była zgoda co do innego podziału miejsc w komisji: „9 do 2 dla opozycji, żeby się zmieściły wszystkie koła”. Co do przewodniczenia przez Kukiza była zgoda.

Drugi problem. Ustawa mówi, że w komisji zasiadają ci, którzy mają przedstawicieli w Konwencie Seniorów. Opozycja miała się umówić z Kukizem, że zostanie powołany techniczny klub parlamentarny złożony ze wszystkich małych kół, który pozwoli Kukizowi wejść do komisji.

„Nie ma dopracowanego sposobu wejścia do komisji ludzi z mniejszych kół i partii. Kukiz czeka, czy PO będzie miała opinię prawna w tej sprawie, a ta opinia nic nowego nie wniesie, to trzeba będzie robić siłowo” - przyznaje nasz rozmówca z opozycji.

Poseł Sachajko stwierdził jednak w Polsat News, że to opozycja blokuje powstanie takiego klubu.

„Kukiz kręci w tej sprawie. Może jest szantażowany po tym, co powiedział Kołodziejczak?” - powiedział OKO.press polityk opozycji w czwartek wieczorem.

Zgoda, zgoda i po zgodzie

Jeszcze w 2014 roku to z listy PiS Kołodziejczak został wybrany radnym w miejscowości Błaszki (łódzkie). Rok później z partii go wyrzucono – bo w międzyczasie protesty, które organizował stały się protestami antyrządowymi.

Partia, o której mówił przed senacką komisją, to Zgoda. Jej powstanie zapowiadał już w czerwcu 2019, ale inauguracyjna konferencja prasowa odbyła się pod pomnikiem warszawskiej Syrenki dopiero 31 lipca 2019. Zgoda miała połączyć dwa środowiska: AgroUnię i Kongres Nowej Prawicy. Liderem tej drugiej był Stanisław Żółtek (jednocześnie reprezentujący partię PolEXIT). Ten sam, który w maju 2020 zawojował internet po debacie prezydenckiej w TVP, w której ogłosił postulat „menelowe plus”. Proponował wtedy zniesienie większości podatków, sprywatyzowanie opieki zdrowotnej i zadeklarował, że chce rozmawiać o wyjściu Polski z Unii Europejskiej.

Ani Kołodziejczak, ani partia Zgoda nie wystartowali w wyborach parlamentarnych 2019. W sierpniu 2019 lider AgroUnii tłumaczył, że „niektóre osoby, z którymi współtworzyliśmy ten projekt [Zgoda] nie są tak naprawdę zainteresowane walką o nasz program, a jedynie realizacją swoich, partykularnych interesów”.

„Z wielką przykrością muszę poinformować Was, że zdecydowałem zawiesić swój udział w projekcie ZGODA. Niestety mimo wszelkich podjętych przeze mnie prób rozwiązania tej sprawy, okazało się, że niektóre osoby, z którymi współtworzyliśmy ten projekt nie są tak naprawdę zainteresowane walką o nasz program, a jedynie realizacją swoich, partykularnych interesów. Nie da się tworzyć tak ambitnego i świeżego projektu bez ciężkiej pracy wszystkich stron. Wiem, że wielu z Was zaufało temu pomysłowi i chciało działać z nami. Bardzo Wam za to dziękuję, ale nie mogę pozwolić na to, by ludzie pełni ideałów i chęci prawdziwej zmiany, zmarnowali swój potencjał, a tak uważam - stałoby się w ZGODZIE. Ta sytuacja dobitnie pokazuje mi, jak bardzo potrzebna jest głęboka odnowa w polskiej polityce i że tylko wymiana starych układów i nowi ludzie mogą zdziałać coś na lepsze. Wszystkim Wam, którzy zaufaliście mi i mnie wspieracie, dziękuję z całego serca i obiecuję, że to nie koniec moich działań i walki o lepszą Polskę. Gorycz porażki, która dziś czuję, przekujemy w przyszłości na jeszcze większą siłę do działania!”

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze