Ryszard Petru chce „uwolnić energię Polaków”. Jak to zrobić? Obniżać składkę zdrowotną, tym razem dla wszystkich. Polscy politycy ścigają się w samobójczej konkurencji. Już dziś bowiem Polska jest na samym dnie europejskiej klasyfikacji pod względem wydatków na zdrowie
„Jeżeli chcemy, żeby w Polsce były dochody do budżetu, żeby ludzie się bogacili, i żeby zarówno mali, średni, jak i duzi byli bogatsi, to musimy obniżyć składkę zdrowotną i uruchomić energię Polaków” – mówił Ryszard Petru w wywiadzie w radiu RMF FM.
To odpowiedź Polski 20250 na inicjatywę ministrów związanych z Koalicją Obywatelską. Chodzi o zapowiedzianą przez ministrę zdrowia Izabelę Leszczynę i ministra finansów Andrzeja Domańskiego obniżkę składki zdrowotnej dla samozatrudnionych. Jak wskazywaliśmy w OKO.press, projekt nowej składki:
Trudno znaleźć dobre strony zapowiedzianej reformy, jest ona powszechnie krytykowana przez ekspertów. Ryszard Petru przychodzi tu ministrom w sukurs: jego propozycja jest jeszcze gorsza.
Na pierwszy rzut oka punkt wyjścia może wydać się racjonalny. Ma chodzić o równość. Zmiany w składce zdrowotnej zaproponowane przez Leszczynę i Domańskiego (i zaakceptowane przez Tuska) oznaczają, że zdecydowana większość przedsiębiorców będzie płacić mniej niż pracownicy, co słabo współgra z zasadami sprawiedliwości społecznej. Ryszard Petru i Polska 2050 mają swój autorski pomysł rozwiązania tego problemu.
„My jako Polska 2050 złożyliśmy propozycję obniżenia składki zdrowotnej, ale tak samo dla pracujących, jak i przedsiębiorców i zastąpienia jej ryczałtem. Proponujemy trzy składki zdrowotne, zaokrąglę – 300 zł miesięcznie, 500 zł i 700 zł, w zależności od tego, ile zarabiamy. Pracownik i przedsiębiorca płaciliby to samo” – przekonywał w RMF FM poseł Petru.
Jak miałyby wyglądać te progi?
„Dla osób z przychodem rocznym do 85 tys. zł składka zarówno dla pracownika, jak i przedsiębiorców rozliczających się na zasadach ogólnych, wyniosłaby 300 zł miesięczne. Dla przedsiębiorców płacących podatek liniowy przy przychodzie rocznym do 120 tys. zł. składka wyniosłaby 300 zł miesięcznie” – tłumaczył wcześniej Petru.
„Przy przychodzie rocznym 85-300 tys. zł składka wyniosłaby 525 zł miesięcznie, a dla przedsiębiorców, którzy rozliczają się podatkiem liniowym, powyżej 120 tys. zł wyniosłaby 525 zł miesięcznie. Przy przychodzie rocznym powyżej 300 tys. zł zarówno dla pracowników, jak i dla przedsiębiorców wyniosłaby 700 zł miesięcznie” – podsumowywał poseł.
W 2023 roku przy średniej pensji (7155,48 zł) składka zdrowotna dla umowy o pracę wynosiła 555 zł. W planie Petru jest to pensja w dolnej granicy drugiego progu. Czyli przy wysokich pensjach pracownik płaciłby znacząco niższą składkę zdrowotną.
Obecny pomysł rządu na zmiany w składce zdrowotnej to 5 mld zł mniej w budżecie NFZ. Pomysł Trzeciej Drogi jest dla budżetu jeszcze droższy.
Koszt to ok. 12 mld zł – mówił Petru w rozmowie z Wyborczą.biz. Skąd je wziąć?
„Można np. opóźnić wejście w życie babciowego, czy obniżkę VAT dla branży beauty. Sporo zaoszczędzić można też w ramach konsolidacji wydatków publicznych, która się jeszcze nawet nie rozpoczęła” – mówił w tym samym wywiadzie polityk Polski 2050.
Trudno zrozumieć, w jaki sposób np. opóźnienie wprowadzenia „babciowego” (skądinąd skrajnie mało prawdopodobne, to flagowa obietnica KO, a projekt jest już przyjęty przez rząd) miałoby zagwarantować trwałe finansowanie pomysłów Ryszarda Petru. Odpowiedź „coś się wymyśli” byłaby bliższa prawdy.
Propozycję Polski 2050 przeanalizował i skomentował w mediach społecznościowych prof. Michał Brzeziński z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem ryczałtowa składka zdrowotna jest nieoptymalna z kilku powodów.
„Zauważmy, że skorzystanie przez osobę o wyższych dochodach z usługi medycznej »przywraca« jej zdolność do generowania wyższych dochodów, więc odnosi ona korzyść (co najmniej) proporcjonalną do swoich dochodów. Gdyby propozycja Petru miała prowadzić do obniżenia wpływów do NFZ, byłaby niekorzystna dla samych przedsiębiorców w długim okresie. Pracownicy, których na gwałt potrzebują przy starzejącej i kurczącej się populacji, będą mniej zdrowi” – pisze naukowiec.
Prof. Brzeziński zwraca też uwagę, że jeżeli pozwolimy na zmniejszenie wpływów do NFZ i zaczniemy go silniej dotować z budżetu centralnego, poszkodowane będą osoby korzystające z innych usług publicznych, które z tego powodu będą niedofinansowane.
„Podnosząc składkę zdrowotną przy niskich dochodach, zmniejszamy bodźce do pracy dla biedniejszych. Wydaje się to mało sprawiedliwe. W sumie progresywna jednolita danina łącząca wszystkie podatki i składki związane z dochodem jest rozwiązaniem uzasadnionym przez teorię ekonomii, potwierdzonym przez badania empiryczne (progresywność nie zmniejsza wzrostu gospodarczego) i działającym dobrze w bogatych krajach” – uważa prof. Brzeziński.
A co obietnicą dochodów do budżetu wygenerowanych przez „uruchomienie energii Polaków”?
Niższa składka zdrowotna to niższe dochody do budżetu NFZ. A te, jak już wspomnieliśmy, trzeba by uzupełnić z budżetu centralnego. Ryszard Petru uważa, że jeśli przedsiębiorcy zapłacą mniejszą składkę, będą mogli rozwijać swoje biznesy, a to oznacza większe wpływy podatkowe.
To kuszący sposób myślenia, ale brak jakichkolwiek dowodów na to, że obniżanie składki rzeczywiście oznacza w przewidywalnej przyszłości zrekompensowanie utraconych dochodów budżetowych za sprawą wyższego wzrostu gospodarczego.
Podobną wątpliwą argumentacją posługiwała się zresztą Izabela Leszczyna.
„Im niższe daniny nakładane na przedsiębiorców, tym lepszy rozwój gospodarczy, tym większe de facto, paradoksalnie, wpływy do budżetu” – mówiła ministra zdrowia.
Jej wypowiedź w marcu dla OKO.press komentował dr hab. Michał Myck:
„Przedsiębiorcy i tak traktowani są pod wieloma względami preferencyjnie z punktu widzenia podatkowego. W większości przypadków obciążany jest ich dochód, a nie przychód – składka nie obciąża zatem kluczowych decyzji z punktu widzenia potencjalnego rozwoju ich firm, a dostosowanie zachowań do zmiany obciążeń podatkowych jest zwykle silniejsze wśród osób o niskich dochodach. Obniżanie obciążeń najbogatszym przedsiębiorcom ma z tej perspektywy niski potencjał do zwiększenia dynamiki gospodarczej” – podsumowuje ekspert.
I przypominał, że Ministerstwo Nauki ogłosiło niedawno podniesienie budżetu Narodowego Centrum Nauki o 200 mln złotych.
„Planowana obniżka składek dla przedsiębiorców to każdego roku ograniczenie dochodów sektora finansów publicznych o 25-krotność tej kwoty [w przypadku propozycji Polski 2050: 60-krotność – przyp. red.] Patrząc w przyszłość, z perspektywy wzrostu gospodarczego w dłuższym horyzoncie, powinniśmy przede wszystkim zadbać o finansowanie nauki i edukacji”.
Jak tłumaczył ekspert, w dłuższej perspektywie wydanie tych miliardów rocznie na naukę "miałoby zdecydowanie większe przełożenie na dynamikę gospodarczą niż podarowanie ich przedsiębiorcom”.
5 kwietnia GUS opublikował w mediach społecznościowych wykres, z którego wynikało, że Polska ma najniższy w Unii Europejskiej udział publicznych wydatków bieżących na ochronę zdrowia w stosunku do PKB. W 2021 roku na ten cel przeznaczono zaledwie 4,7 proc. polskiego PKB.
Pomysły i rządu, i Trzeciej Drogi oznaczają albo mniej pieniędzy na zdrowie, albo uzupełnianie luki z enigmatycznych oszczędności budżetowych. W tym drugim przypadku możemy śmiało przewidzieć, że nakłady na zdrowie nie przekroczą minimum przewidzianego w ustawie „7 proc. PKB na zdrowie”.
A pamiętajmy, że obecny rząd w spadku po PiS odziedziczył kreatywną księgowość. Do obliczania tego, jaką część PKB stanowią wydatki na zdrowie, rząd ustawowo stosuje wskaźnik PKB sprzed dwóch lat. Czyli wydatki na zdrowie w 2024 roku odnosi do PKB w 2022 roku, i tak dalej. Dzięki temu dzielimy wydatki na zdrowie przez niższą wartość PKB i otrzymujemy wyższy wynik procentowy.
Mogłoby to mieć pewne uzasadnienie w momencie planowania – w danym roku jedyne twarde dane o PKB pochodzą z roku poprzedniego, a musimy zaplanować rok kolejny. Ale przecież można skorzystać np. z prognozy na rok kolejny, która zwykle jest bardzo trafna. Zamysł stojący za tym zabiegiem był jednak prosty – podkręcić liczby i się nimi chwalić. W ten sposób PiS obiecywał, że do 2027 roku dojdziemy do 7 proc. PKB na zdrowie. Nie zanosi się na to.
Klub Lewicy postulował, by wrócić do obliczania wydatków na zdrowie w stosunku do PKB w bieżącym roku. Na razie nie ma jednak sygnałów, by miało się tak stać. Gdyby w 2024 roku wydatki na ochronę zdrowia odnosiły się do bieżącego PKB, należałoby wydać na publiczną ochronę zdrowia prawie 43 mld więcej, niż zaplanowano w budżecie. Ta kwota to „zysk” z kreatywnej księgowości, ale strata dla nas wszystkich – obecnych i przyszłych pacjentów.
W sytuacji tak niskich nakładów na zdrowie licytacja na to, kto bardziej obniży składkę zdrowotną, jest zdumiewająco krótkowzroczna.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze