George Simion, lider AUR, za którego zwycięstwo trzymał dziś kciuki m.in. polski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki, wchodzi do drugiej tury wyborów prezydenckich – wynika z sondaży exit poll. Z kim się tam spotka, okaże się jednak dopiero po zliczeniu głosów. Wybory śledzimy z Bukaresztu
AKTUALIZACJA: Znane są już ostateczne wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii.
Opublikowane w niedzielę 4 maja o 21, tuż po zamknięciu lokali wyborczych, sondaże exit poll pokazują, że George Simion, lider skrajnie prawicowej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR) z rodziny politycznej PiS, wchodzi do drugiej tury wyborów prezydenckich w Rumunii.
Na taką pozycję kandydata skrajnej prawicy wskazują badania dwóch firm sondażowych, którym Stałe Biuro Wyborcze zleciło przeprowadzenie sondaży: Curs i Avangarde.
Jednocześnie trwa liczenie głosów. Na stronie portalu HotNews.ro można śledzić emocjonujący wyścig o drugie miejsce.
Rozgrywka toczy się między uchodzącym za przedstawiciela blokującego reformy antykorupcyjne i praworządnościowe kandydatem politycznego establishmentu, czyli rządzącej koalicji PNL-PSD-UDMR, Crinem Antonescu, a popieranym przez oczekujących reform wyborców proeuropejskich burmistrzem Bukaresztu Nicușorem Danem.
Na godzinę 00:30 5 maja w Bukareszcie, czyli 23:30 w Polsce, zliczonych jest 91,5 procent głosów z kraju. Sytuacja wygląda tak:
Ale wyniki mogą się jeszcze znacznie zmienić.
Według oficjalnych danych frekwencja wyniosła 53,21 proc., czyli tylko nieznacznie więcej niż w listopadzie 2024 r., kiedy do urn poszło 52,56 proc. uprawionych głosowania.
Wcześniej, w niedzielę 4 maja po godzinie 21, wyniki exit poll podały dwie firmy sondażowe: Curs i Avangarde.
Z badania exit poll sondażowni Curs wynikało, że George Simion zdobywa 33,3 proc. głosów, a do drugiej tury wraz z liderem AUR przechodzi kandydat rządzącej koalicji PNL-PSD-UDMR, Crin Antonescu.
Oto wyniki exit poll firmy Curs:
Według badania firmy Avangarde, Simion miał przejść do drugiej tury z wynikiem 31,1 proc. głosów, ale badanie nie rozstrzygało, kim będzie jego kontrkandydat w drugiej turze. Tak samo wysokie, 24,5-procentowe poparcie w badaniu zdobył Crin Antonescu oraz Nicușor Dan.
Oto wyniki exit poll firmy Avangarde:
Wyniki te są dość zbliżone do wyników uznawanego za najbardziej rzetelny rumuńskiego sondażu AtlasIntel dla portalu HotNews.ro. Przynajmniej w taki sposób, że pokrywają się z prognozowaną przez sondaże AtlasIntel hierarchią kandydatów. Ostatni sondaż przed wyborami, opublikowany 2 maja, pokazywał, że:
Jeśli wyniki badania exit poll się potwierdzą, jest szansa, że w tych wyborach nie dojdzie aż do takiej kompromitacji sondaży, jak w wyborach z listopada 2024, których zwycięzcą został Călin Georgescu, skrajnie prawicowy kandydat z końca sondażowej listy.
Oto najważniejsze wnioski z badań exit poll:
Mimo to do wyników badania exit poll trzeba podchodzić z rezerwą. Jak donosił portal HotNews.ro w dzień głosowania, duża część wyborców odmawiała ankieterom podania informacji, na kogo głosowali. Ponadto wyniki badania exit poll nie obejmują wyników głosowania diaspory, a to niemal milion głosów.
O tym, kto ostatecznie zetrze się w drugiej turze wyborów, dowiemy się dopiero jak zliczone zostaną wszystkie głosy, w tym te zza granicy.
George Simion nie ogłasza jeszcze zwycięstwa. Jak pisze w mediach społecznościowych, zrobi to dopiero po tym, jak zliczone zostaną wszystkie głosy.
Lider AUR, tuż po zamknięciu lokali wyborczych, nie pojawił się osobiście pod siedzibą partii niedaleko placu Zwycięstwa w Bukareszcie, gdzie zgromadzili się jego zwolennicy, aby świętować. Przemówił jednak do nich z ekranu.
„Dziś razem napisaliśmy historię. Naród rumuński przemówił. Pomimo przeszkód, pomimo manipulacji (...). To było coś więcej niż wybór. To był akt odwagi, zaufania i solidarności (...). To zwycięstwo rumuńskiej godności” – mówił Simion.
Lider AUR podkreślił, że „pozostaje dłużnikiem człowieka, który powinien słusznie zajmować urząd prezydenta”. Nawiązał w ten sposób do Călina Georgescu, w którego rolę następcy wszedł po anulowanych wyborach listopadowych.
Władze rumuńskie dopatrzyły się szeregu nieprawidłowości i unieważniły wybory. Na Georgescu ciąży obecnie sześć zarzutów.
Simion w kampanii prezydenckiej zapewniał, że w jakiejś formie będzie chciał „oddać władzę” Georgescu. Trudno jednak stwierdzić, co by to miało dokładnie znaczyć – najpewniej uczyni go swoim doradcą lub ministrem. Mówił też o powierzeniu Georgescu roli premiera, ale w tej chwili Rumunia premiera ma, jest nim Marcel Ciolacu z PSD, a prezydent nie może rozwiązać rządu bez powodu.
Powtórzył tą obietnicę w niedzielę wieczorem 4 maja w orędziu do swoich zwolenników:
„Mówię tutaj przed narodem rumuńskim, że dotrzymam słowa. Rumunia potrzebuje jego [Georgescu – red.] mądrości i wizji. I dlatego nie widzę władzy dla siebie. Jestem tu, aby przywrócić porządek konstytucyjny. Chcę demokracji, chcę normalności i mam tylko jeden cel. Zwrócić narodowi rumuńskiemu to, co zostało mu odebrane. Umieścić prosty, czysty lud z powrotem w centrum procesu decyzyjnego” – powiedział.
Kciuki za zwycięstwo kolegi z EKR trzymali dziś niektórzy politycy PiS, w tym kandydat na prezydenta Karol Nawrocki. Adam Bielan opublikował zdjęcie, na którym widać jego, Karola Nawrockiego oraz Georga Simiona. Nie wiadomo jednak kiedy i gdzie zostało zrobione.
Podpis mówi m.in. że „polsko-rumuńskie relacje mają kluczowe znaczenie dla współpracy w ramach Trójmorza i Bukaresztańskiej Dziewiątki w NATO”. Politycy PiS życzyli Simionowi powodzenia.
Po ogłoszeniu wyników exit poll z gratulacjami dla Simiona pośpieszył też były premier Mateusz Morawiecki, który przewodniczy frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do których należy AUR (Simion jest wiceprzewodniczącym).
Simionowi pogratulowała też Joanna Lichocka, która określiła go mianem „propolskiego kandydata”.
Zwycięstwo Simiona w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Rumunii – jeśli potwierdzi się po zliczeniu głosów z komisji wyborczych – będzie zwycięstwem całego obozu narodowo-konserwatywnej prawicy spod znaku Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. W przypadku tej frakcji politycznej w UE wciąż na palcach jednej ręki można bowiem zliczyć, w ilu krajach obecnie rządzą lub współrządzą.
Wygrana w stosunkowo dużym kraju, jakim jest Rumunia, to dla obozu politycznego PiS ważna sprawa.
Frakcja, którą kieruje dziś Mateusz Morawiecki, ma wielkie ambicje: chce doprowadzić do reformy UE. Politykom z tego obozu marzy się Europa tradycyjna, chrześcijańska i konserwatywna. Europa, która nie uzależnia wypłaty środków unijnych od przestrzegania praworządności, nie ingeruje w przypadki zawłaszczania władzy przez zwolenników „nieliberalnej demokracji”, czy łamania praw człowieka i obywatela w państwach członkowskich.
Żeby to było możliwe, partie z grupy EKR muszą mieć uzyskać realny wpływ na sprawowanie władzy w Europie – albo to na forum rządowym (w państwach członkowskich, a przez to w Radzie UE lub Radzie Europejskiej), albo na forum europejskim (np. w Parlamencie Europejskim).
Obecnie politycy z partii należących do EKR rządzą tylko w trzech krajach członkowskich – w Belgii, Czechach i we Włoszech. W trzech kolejnych współrządzą – w Bułgarii, Chorwacji oraz Finlandii, ale pozostają raczej małymi partnerami rządzących koalicji.
Jeśli do krajów, na których czele stoi prezydent z grupy EKR, dołączyłaby Rumunia, reprezentacja narodowych-konserwatystów w Radzie UE lub na forum Rady Europejskiej wzrosłaby do czterech osób. To już teoretycznie wystarczy do tworzenia tzw. mniejszości blokującej na forum Rady. Teoretycznie, bo w praktyce interes państw, tworzących w UE frakcję polityczną, rzadko kiedy jest zbieżny na tyle, by wszystkie państwa z jednej frakcji głosowały tak samo nad jakimś rozwiązaniem.
Ale dla znaczenia i wizerunki frakcji na forum UE, sprawa jest dużo prostsza – im więcej głosów w Radzie Europejskiej lub Radzie UE, tym lepiej.
EKR jest też czwartą grupą w Parlamencie Europejskim – liczy 78 europosłów i europosłanek w 720-osobowej izbie.
Plany Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w kwestii swojego wzmocnienia mogą pokrzyżować jednak rozgrywki wyborcze w drugiej turze.
Jak wynika z uważanych za najrzetelniejsze sondaży AtlasIntel dla portalu HotNews.ro, w tym ostatniego przed wyborami z 2 maja, w drugiej turze George Simion wygrywa tylko, jeśli spotka się z Victorem Pontą, a to jest bardzo mało prawdopodobne zważywszy na to, że badania exit poll dają Poncie ok. 11-14 proc. głosów.
Zarówno z sondażu z 2 maja, jak i z sondażu z połowy kwietnia wynika, że George Simion przegrywa w drugiej turze zarówno z kandydatem rządzącej koalicji Crinem Antonescu, jak i z popieranym przez proeuropejskich i zorientowanych na reformy wyborców burmistrza Bukaresztu, Nicușora Dana.
To właśnie między tymi kandydatami toczy się walka o miejsce w drugiej turze podczas liczenia głosów.
Jeśli wyniki badania exit poll okażą się zbieżne z ostatecznymi wynikami wyborów, to dla wyniku drugiej tury kluczowe będzie komu swoje głosy przekaże Victor Ponta – będzie miał ich bowiem najwięcej.
Gdyby w drugiej turze jednak doszło do starcia Simion-Ponta, co jest mało prawdopodobne, sondaż AtlasIntel z 2 maja pokazuje, że wygrałby Simion (34 proc.). POnta mógłby liczyć na głosy 28 proc. wyborców, bo aż 38 proc. nie chciałoby brać udziału w takim wyborze.
George Simion to lider skrajnie prawicowej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR), która od 2020 roku skutecznie rozpycha się na rumuńskiej i europejskiej scenie politycznej. Pięć lat temu zdobyła popularność dzięki kampaniom antyszczepionkowym oraz postulatom włączenia do Rumunii Mołdawii. Dziś sprzeciwia się pomocy dla Ukrainy, a w narracji Simiona o wojnie pobrzmiewa głos Kremla.
Jego sukces w powtarzanych wyborach prezydenckich w Rumunii jest skutkiem tego, że kandydat AUR przejął dużą część głosów wyborców, którzy w unieważnionych wyborach w listopadzie zagłosowali na Călina Georgescu. Georgescu to skrajnie prawicowy kandydat, któremu sondaże przed wyborami w listopadzie 2024 roku dawały po kilka procent poparcia.
Dzięki zautomatyzowanej i kosztującej około milion dolarów kampanii na TikToku, której kosztów Georgescu nie zadeklarował, Georgescu wygrał wybory. Jednak ze względu na nieprawidłowości, w tym prawdopodobną rosyjską ingerencję, w grudniu Sąd Konstytucyjny zdecydował o anulowaniu wyborów. Simion od grudnia krzyczał o „skradzionych wyborach” i organizował wiece poparcia dla Georgescu, dzięki czemu stał się największym politycznym beneficjentem tego politycznego kryzysu.
O tym, jak przebiegała i czego dotyczyła kampania przed wyborami prezydenckimi w Rumunii, oraz kim są najważniejsi kandydaci, przeczytasz w naszej przedwyborczej relacji z Bukaresztu.
Świat
Wybory
Mateusz Morawiecki
Karol Nawrocki
AUR
Calin Georgescu
demokracja
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
George Simion
praworządność
Rumunia
wybory w Rumunii
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze