Ranny 18-letni żołnierz Rosjanin został przewieziony do ukraińskiego szpitala. Tam, gdzie walczył, zastrzelono kilka kobiet z dziećmi. W rozmowie z wolontariuszką tłumaczył: „Nawet dzieci są nazistami. Przybyliśmy tu, ponieważ jesteście złem i musimy was wszystkich wyeliminować"
Tę wstrząsającą historię opisał włoski dziennik „La Repubblica”
Dlaczego przynajmniej niektórzy Rosjanie tak bardzo różnią się od nas w ocenie sytuacji? Co sprawia, że wierzą rządowej propagandzie, nawet jeśli ich przyjaciele i krewni z Ukrainy mówią zupełnie co innego niż prezenterzy telewizyjnych wiadomości?
Jak pisał niedawno w „Berliner Zeitung” politolog, prof. Klaus Bachmann, „Każdy, kto chce sobie wyobrazić, jak mieszkańcy Rosji postrzegają wojnę z Ukrainą, musi liczyć się z tym, że dostanie zawrotu głowy. W zależności od tego, w jakich mediach się wypowiadamy, z kim przeprowadzamy wywiady i którym rosyjskim ekspertom wierzymy, dojdziemy do wniosku, że ponad 80 proc. Rosjan popiera wojnę, że Rosjanie są przeciwni wojnie, ale nie mają odwagi powiedzieć tego w sondażach, albo że ślepo podążają za własnym rządem i powtarzają to, co chce on usłyszeć, nawet jeśli siedzi przed nimi niezależny od rządu ankieter”.
Rzecz jednak w tym, czy osoba badana w Rosji wierzy, że siedzi przed nią niezależny od rządu ankieter. Moskiewskie Centrum Lewady, na które powołuje się cały świat, operuje metodą wywiadu bezpośredniego, czyli rozmową twarzą w twarz w domu osoby ankietowanej. Jest to najmniej anonimowa forma sondażu, w której wszystkie zniekształcenia związane z tzw. efektem ankietera nasilają się np. w porównaniu z wywiadem telefonicznym. I to niezależnie od uczciwości i niezależności Centrum, które od 2016 roku jest na rządowej liście „organizacji „pełniących funkcje agenta zagranicznego".
W kraju, gdzie socjologom w pytaniach nie wolno nawet użyć terminu „wojna” czy „agresja”, i muszą stosować oficjalną nazwę „specjalnej operacji wojskowej” i gdzie ustawa o karaniu za „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości o rosyjskiej armii” przewiduje do 15 lat więzienia np. za krytykowanie „operacji militarnej”, wiarygodność badań jest ograniczona.
Nowa propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. W cyklu "Sobota prawdę ci powie" znajdziecie fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
OKO.press kwestionowało dane o masowym poparciu dla wojny, korzystając z badań innego ośrodka badawczego (Russian Field). Wśród osób, którym zaproponowano (i to w rozmowie telefonicznej) udział w badaniu o "operacji wojskowej w Ukrainie":
Efekt ankietera występuje także w polskich badaniach "twarzą w twarz", gdy ludzie chętniej przyznają się do popierania partii czy polityka, który prowadzi w sondażach, a ukrywają "na wszelki wypadek" deklarowania poparcia dla partii opozycyjnych, a przecież skala represji za poglądy polityczne jest nieporównywalnie niższa niż w Rosji.
W sondażach exit polls w dniu wyborów pracownia Ipsos również koryguje surowe odpowiedzi biorąc pod uwagę inne zniekształcenie - odmowy odpowiedzi, które wynikają z nieufności do sondaży. W wyborach prezydenckich 2020 częściej odmawiali wyborcy Dudy niż Trzaskowskiego.
Możemy zatem spojrzeć na problem z takiej właśnie perspektywy, szukając raczej tego, w czym jesteśmy do siebie podobni.
Postawa Rosjan może szokować, ale nie ma w niej nic zaskakującego – uważa Daniel Kahneman, psycholog, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, badacz procesów poznawczych, zwłaszcza tych dotyczących podejmowania decyzji i błędów poznawczych.
„Nawet jeśli ludzie nie mają ograniczonego dostępu do informacji, wybierają takie wiadomości, które są dla nich wygodne” – mówił niedawno Kahneman w rozmowie z Prague Finance Institute. „Nie ma nic dziwnego w tym, że Rosjanie wierzą w to, co słyszą, ani że nie szukają aktywnie innych informacji. Ta wiara jest korzystna psychologicznie z każdego punktu widzenia”.
Mogliśmy się o tym przekonać na własnej skórze w czasie pandemii i akcji szczepień ochronnych. Jak zauważa Bachmann, pandemia pokazała, że „wielu obywateli w pluralistycznych demokracjach potrafi z arbitralnie zebranych strzępków informacji i propagandy ułożyć sobie światopogląd, który codziennie utwierdza ich w przekonaniu, że mają rację i mogą dalej zachowywać się tak, jak postanowili. Dostęp do Internetu nie musi czynić człowieka bardziej krytycznym”.
Danielowi Kahnemanowi wtóruje prof. Dariusz Doliński, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS. „Putin pozwolił Rosjanom odzyskać poczucie dumy z tego, kim są. Rosja stała się znowu ważna, mówi się o niej na świecie, wszyscy się z nią liczą. A trzeba pamiętać, że poczucie przynależności jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, także duma z tego, że należymy do jakiejś grupy, jest ważna” – tłumaczy prof. Doliński.
Zwraca uwagę, że mechanizm „my” uaktywnia się niemal automatycznie. „Kiedy dwie osoby jadą w przedziale kolejowym i jedna z nich idzie do Warsu, żeby zjeść śniadanie, to mówi do drugiej: proszę rzucić okiem na mój bagaż, co jest obiektywnie rzecz biorąc absurdalne. Mamy jednak poczucie, że złodziej przyjdzie raczej z korytarza, niż że siedzi z nami w przedziale”.
Doliński podkreśla również, że odrzucenie propagandy rządowej wiązałoby się dla Rosjan z wysokimi kosztami poznawczymi i emocjonalnymi. „Oznaczałoby utratę dotychczasowych kotwic w myśleniu o świecie i poruszaniu się po nim. Bez nich świat przestałby być zrozumiały. Ludzie mają pewien uporządkowany obraz zewnętrznego świata, w którym funkcjonują. To im pozwala na planowanie i angażowana się w działania. Kiedy ten obraz się rozsypuje, człowiek staje się bezradny”.
Zdaniem prof. Dolińskiego, jedną z ważniejszych rzeczy, w które potrzebujemy wierzyć, jest to, świat wokół nas jest sprawiedliwy, czyli taki, w którym dobrych ludzi spotykają dobre rzeczy, a złych – złe.
„Wiara w sprawiedliwy świat sprawia, że jest sens planować, angażować się w czasochłonne i pracochłonne działania. To dlatego, broniąc wiary w sprawiedliwy świat, często dochodzimy do wniosku, że to ofiary są odpowiedzialne za to, co je spotkało.
Wbrew logice i moralności doszukujemy się winy w zachowaniu kogoś, kto padł ofiarą przestępstwa.
Bardzo trudno jest, wierząc w sprawiedliwy świat – a Rosjanie pod tym względem nie różnią się od reszty świata – przyjąć, że na Ukrainie są ofiary wojny, które cierpią niewinnie z powodu tego, co robi moja ojczyzna. Łatwiej jest przyjąć, że zasłużyły na to, co je spotyka: na deportacje, na gwałty, na to, że bomby lecą na ich miasta”.
Potwierdzenie naszych przekonań wywołuje pozytywne emocje, ich zakwestionowanie budzi negatywne odczucia. W procesie regulacji emocji „interpretujemy informacje napływające do nas ze świata w taki sposób, aby utrzymać niski poziom negatywnych emocji i podwyższyć poziom tych pozytywnych” – czytamy w książce „Między grupami. Przewodnik po relacjach z ludźmi, którzy się od nas różnią” Tomasza Besty i Nataszy Kosakowskiej-Berezeckiej.
„Psychologowie od dawna wskazują, że ludzie mają tendencję do interpretowania niejasnych wypowiedzi i zachowań osób z innych grup etnicznych czy narodowych przez pryzmat własnych przekonań i stereotypów, z pominięciem perspektywy drugiej osoby. Służy to temu, aby nasza wizja świata zbytnio nie ucierpiała”.
A jak w ogóle powstają przekonania? Co pomaga nam pozostać przy swoim zdaniu, nawet wbrew faktom?
Daniel Kahneman w swoich badaniach odwołuje się do teorii, zgodnie z którą w umyśle działają dwa systemy poznawcze: intuicyjny i analityczny. Rzeczywisty wpływ na formułowanie przekonań ma przede wszystkim ten pierwszy.
Kahneman żartował, że gdyby na podstawie jego książki „Pułapki myślenia” nakręcono film, system poznawczy 2 - ten analityczny, byłby postacią drugoplanową, uważającą się za głównego protagonistę historii. Tymczasem pierwsze skrzypce gra system intuicyjny. Dzięki systemowi 1 wystarczy nam rzut oka na fotografię, by zrozumieć, że osoba na niej przedstawiona jest wściekła. Systemu 2 musimy użyć, by pomnożyć przez siebie dwie dwucyfrowe liczby, choćby 17 razy 34.
„W tej opowieści najważniejszą cechą systemu 2 jest to, że jego działania wymagają wysiłku, a jedną z najważniejszych cech jego charakteru jest lenistwo – niechęć do wysiłku większego, niż to absolutnie konieczne. To oznacza, że myśli i działania, które system 2 uznaje za własny wybór, w rzeczywistości wychodzą często od centralnej postaci naszej historii – systemu 1” – pisze Kahneman w swojej książce.
System 1 działa trochę jak autopilot: żeby go używać, nie potrzebujemy świadomej kontroli poznawczej, myślimy szybko, przy niewielkim obciążeniu poznawczym, łatwo kategoryzujemy i oceniamy, bywa, że brutalnie, bo lekceważymy niejednoznaczności i tłumimy wątpliwości, dbając przede wszystkim o spójność. Co ważne, tę łatwość myślenia wiążemy z przekonaniem, często złudnym, o jego prawdziwości.
System 2 pracuje wolniej, wymaga poczucia skupienia i umysłowego wysiłku, a także samokontroli. Oba systemy współpracują i się uzupełniają, obu potrzebujemy.
„Gdybyśmy używali tylko systemu 1, bylibyśmy znacznie bardziej impulsywni; mówilibyśmy wszystko, co przyszłoby nam na myśl, niczym dzieci. Wyobraźmy sobie na przykład człowieka pijanego, którego system 2 jest już osłabiony. Jednak życie społeczne nadmiernie by nie ucierpiało: zwierzęta mają czasem bardzo rozwinięte życie społeczne, a nie sądzę, by dysponowały systemem 2. Gdybyśmy natomiast żyli tylko z systemem 2, nasza codzienność byłaby do niczego. Działalibyśmy jak kiepskie komputery” – wyjaśnia Daniel Kahneman w rozmowie z francuskim psychologiem Jean-François Marmionem w książce „Głupota. Nieoficjalna biografia”.
Poznawcze drogi na skróty, dzięki którym system 1 pracuje, to heurystyki – czyli umiejętności wykrywania nowych faktów i tworzenia związków między nimi na podstawie hipotez, których nie trzeba weryfikować. Najczęściej stosujemy je, kiedy nie mamy czasu na głęboką analizę sytuacji, gdy informacji jest za dużo, by je sensownie przetworzyć, albo kiedy brakuje nam wiedzy, by to zrobić.
Heurystyki „oznaczają takie skłonności do obchodzenia się z informacjami i taki sposób myślenia, które doprowadzają często do pogwałcenia przez nas zasad logiki, teorii prawdopodobieństwa i tak dalej. Są to bardzo użyteczne skróty czy też obejścia, które zapewne czasem, lecz nie zawsze, prowadzą nas do popełniania błędów” – wyjaśnia prof. Ewa Drozda-Senkowska, psycholożka społeczna z Uniwersytetu Paris V Descartes w książce „Głupota. Nieoficjalna biografia”.
Podkreśla, że takie „wykręty w korzystaniu z informacji nie są oznaką braku inteligencji. Ujawniają one wyjątkową siłę nawyków myślowych, ukształtowanych po to, by służyły działaniu, a nie czystej refleksji”.
Psychologowie opisali dotychczas około 200 heurystyk i błędów poznawczych (precyzyjniej nazywać je skrzywieniami poznawczymi). Oto kilka z nich:
– heurystyka dostępności – polega na tym, że przy podejmowaniu decyzji kierujemy się łatwością przywołania czegoś w pamięci. Jak Państwo sądzą, więcej osób umiera w Polsce w wyniku zabójstw czy samobójstw? Większość z nas sądzi, że prawdziwa jest pierwsza odpowiedź. Tymczasem to nieprawda. Tyle że zdecydowanie częściej czytamy czy słuchamy o zabójstwach, stąd szybki wniosek, że to one są przyczyną większej liczby zgonów.
– heurystyka zakotwiczenia – łatwo dzięki niej manipulować innymi, tworząc komunikat, dzięki któremu jego odbiorca znajdzie taką odpowiedź na pytanie, na jakiej nam zależy. Podanie na początku negocjacji jakiejś wartości zwykle koncentruje rozmowy właśnie na niej, nawet jeśli nie ma ona ekonomicznego uzasadnienia.
Kotwicą może być również opowieść wywołująca określone skojarzenia (np. odwołanie do konieczności walki z nazistami przywołuje w Rosji pamięć Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, wydarzenia ocenianego przez większość Rosjan jako najważniejsze w ich najnowszej historii, wywołującej poczucie dumy narodowej);
– efekt plamki ślepej – większość z nas uważa się za osoby niepodatne na błędy i skrzywienia poznawcze;
– efekt trzeciej osoby – sądzimy, że media mają na nas mniejszy wpływ niż na innych ludzi.
Te dwa ostatnie efekty sprawiają, że nie doceniamy, jak duży wpływ ma na nas np. propaganda autorytarnej władzy.
„System oparty na heurystykach, o których mówi Kahneman, powoduje, że ludzie stosują pewne uproszczone schematy wnioskowania. Np. moja ojczyzna pod względem moralnym stoi znacznie wyżej niż inne państwa, w związku z tym jeśli na Ukrainie ludzie cierpią, to z powodu własnych błędów.
Krótko mówiąc, nie analizuje się szczegółowo informacji, tylko wybiera się te, które pasują do naszego obrazu świata. Można wierzyć na przykład, że obrazy zbrodni na Ukrainie zostały spreparowane przez samych Ukraińców, albo skupić się na doniesieniu o okrucieństwie, którego dopuścili się Ukraińcy i taką informację zgeneralizować” – mówi prof. Doliński.
„Efektem stosowania heurystyk jest też coraz powszechniejsze wśród Polaków przekonanie, że od dawna wiedzieli, że do wojny w Ukrainie dojdzie. Albo takie, że skoro Rosjanie zaatakowali Ukrainę, to są również odpowiedzialni za katastrofę tupolewa w 2010 r. To wnioskowania abstrahujące od faktów, które byłyby niezgodne z ogólnymi przekonaniami ich autorów”.
Nie wiadomo, jaka jest skala omijania w Rosji cenzury nałożonej przez władzę na Internet, czyli wyłączenie mediów społecznościowych. Ile osób stosuje VPN, czyli szyfruje swoje dane by ominąć tę cenzurę?
Można jednak założyć, że znaczna część Rosjan tego nie robi poprzestając na informacjach, które są łatwo dostępne. Tylko, czy różnią się pod tym względem od nas?
Dariusz Doliński uważa, że niespecjalnie.
„Ludzie mają tendencję do podtrzymywania poglądów, które mają, i ugruntowywania postaw, które już przyjęli. Zastanówmy się, co sami czytamy. Choć nie chcemy tego przyznać, jesteśmy raczej zamknięci poznawczo, szukamy takich informacji, które są zgodne z naszym światopoglądem, postawami politycznymi czy obyczajowymi.
To naturalna cecha ludzkiego umysłu. Czytelnicy OKO.press mogą się podśmiewać z osób, które opierają swoją wiedzę o świecie na Radiu Maryja, ale z perspektywy psychologicznej jest to dość podobne do tego, co sami robią”.
Zmiana poglądów powoduje wysokie koszty emocjonalne, ale także kognitywne. Wysiłek umysłowy, związany ze świadomą samokontrolą i analizowaniem danych, także oznacza koszty, a ludzie są skąpi poznawczo – niechętnie wydatkują energię. Inni psychologowie określają tę cechę jako lenistwo poznawcze.
Dariusz Doliński: „Postrzegamy rzeczywistość w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Można podać przykład zjawiska określanego mianem efektu wrogich mediów. Studentom o poglądach propalestyńskich i proizraelskich pokazano materiały medialne na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Zdaniem medioznawców, były obiektywne. Studenci propalestyńscy uznali jednak, że to materiały mediów wrogich Palestynie, bo naświetlają głównie interesy Izraela, a studenci proizraelscy – że to media wrogie Izraelowi. Nawet czytając to samo, możemy zupełnie inaczej to widzieć, zgodnie z własnymi przekonaniami”.
A co się dzieje, kiedy docierają do nas sprzeczne informacje? „W takiej sytuacji mamy tendencję do zamykania się poznawczego: już wiem, jak jest, i nie chcę wiedzieć więcej. Mamy z tym do czynienia u Rosjan, u Polaków zresztą też” – mówi prof. Doliński.
Odwołuje się w tej sposób do koncepcji domknięcia poznawczego opracowanej przez Ariego Kruglanskiego. Mówi ona o dwóch fazach procesu poznawczego.
„Najpierw jest faza chwytania informacji, człowiek chce się dowiedzieć, co się stało. Ale nie możemy ciągle gromadzić informacji, bo to by oznaczało, że ciągle nie mamy wyrobionego poglądu, ciągle nie umiemy powiedzieć, co się dzieje, a człowiek chce zrozumieć. I dopiero wtedy następuje domknięcie, u jednych wcześniej, u innych później” – dodaje.
Domkniecie poznawcze jest zarówno cechą umysłu, która różni ludzi, jak też cechą sytuacyjną – w określonej sytuacji ludzie mogą być mniej lub bardziej skłonni do domykania.
„W dramatycznych sytuacjach najprościej jest zamknąć się poznawczo, bo wtedy nie docierają do nas żadne informacje, które byłyby sprzeczne z tym, w co wierzymy. Problem polega na tym, że także w sytuacji, w której docierają do nas bardzo zróżnicowane informacje, domknięcie poznawcze jest korzystne emocjonalnie, ponieważ zamyka dostęp do informacji, które by naruszały dotychczasowy światopogląd” – mówi Doliński.
Wspólnie z prof. Mirosławem Koftą sprawdził, w jaki sposób domknięciu poznawczemu sprzyja struktura współczesnych mediów. „Zdarza się często, że tytuły są oddzielane od szczegółowych informacji, na przykład w serwisach telewizyjnych pojawiają się najpierw same tytuły w skrócie informacji, a po kilku czy kilkunastu minutach bardziej szczegółowe omówienia.
Sprawdzaliśmy, jakie będą poglądy ludzi, którzy dostają informację w jednej porcji, a jakie w sytuacji, kiedy informacje spływają w formie podzielonej: tytuł, przerwa, informacje szczegółowe, jakiej używa większość współczesnych mediów. Okazuje się, że jeśli jest ta przerwa, to ludzie tworzą sobie obraz zdarzenia na podstawie tytułu, który bardzo często jest sensacyjny i emocjonalny, i w znacznym stopniu ignorują informacje szczegółowe, które mogłyby być z tym sprzeczne”.
Psychologia społeczna analizuje zarówno wpływ większości na mniejszość, jak i mniejszości na większość. „Jeśli dominuje narracja oparta na systemie intuicyjnym, to ci, którzy starają się być bardziej analityczni, są w zdecydowanej mniejszości i mogą się z tym źle czuć. Możliwe, że przestaną mówić o swoich wątpliwościach albo przejdą na stronę większości” – tłumaczy Dariusz Doliński.
„Z kolei wpływ mniejszości na większość oparty jest na systemie analitycznym. Ludzie się dziwią, dlaczego mniejszość się upiera przy swoich poglądach. Warto się temu przyjrzeć, być może oni mają rację. Koncepcja Serge’a Moskoviciego, wpływu mniejszości na większość, jest stosunkowo mało znana, myślimy o ludziach najczęściej w kategoriach konformizmu, a przecież słusznie mówi Moskovici: to, co posuwa świat na przód, to mniejszość, która zmienia poglądy większości.
Choćby w kwestii tego, czy Ziemia porusza się wokół Słońca. To najpierw był pogląd jednostek, potem mniejszości, aż stał się opinią większości. Myślę, że problem w Rosji, przynajmniej na razie, polega na tym, że większość, która posługuje się systemem intuicyjnym, w ogóle nie zauważa istnienia mniejszości. Nie interesuje się tym, dlaczego niektórzy mają odmienne poglądy”.
Komentarze