Konkurenci, którzy tylko raz spotkali się w trakcie kampanii wyborczej (na „odlotowej” debacie TVP), spędzili pół godziny na rozmowie w czwartek 30 lipca 2020. Na żadnym oficjalnym zdjęciu z czwartkowej wizyty w Pałacu Prezydenckim Rafał Trzaskowski się nie uśmiecha. Andrzej Duda – przeciwnie, ściska dłoń Trzaskowskiego z wyraźnym zadowoleniem. Zwycięzca i przegrany lipcowych wyborców rozmawiali pod portretem Lecha Kaczyńskiego, co też uwieczniono. Duda mieni się spadkobiercą ideowym byłego prezydenta, a Trzaskowski wymieniał go – obok Aleksandra Kwaśniewskiego – jako tego, który umiał się wznieść ponad polityczne podziały.
Jednak właściwy kontekst spotkania to ani dawne prezydentury, ani świeżo miniona kampania, tylko polityczne walki, które toczą się zarówno w obozie władzy, jak i na opozycji. I dla obu uczestników czwartkowa rozmowa była elementem walki o własną pozycję w układających się na nowo obozach.
W słowach obu uczestników, że nie była to rozmowa kurtuazyjna, jest zapewne sporo prawdy. W najbliższych trzech latach Duda może stać się taktycznym sojusznikiem opozycji, a opozycja – Dudy.
„Merytorycznie” i osobno
Spotkanie dawało pozór demokratycznej normalności, w której polityczni konkurenci są w stanie wymienić poglądy, nie odsądzają przeciwnika od czci i wiary, a czasem nawet umówią się na wspólne działanie zgodne z podzielaną przez wszystkie siły polityczne racją stanu. W Polsce od 2015 roku takie wydarzenia to wyjątkowa rzadkość.
Tym razem padały słowa o „obniżaniu emocji” (Trzaskowski) i „koalicji polskich spraw” (Duda). Były też zapewniania o radości ze spotkania, jednak każdy zapewniał osobno. Duda wygłosił oświadczenie i sobie poszedł, nie odpowiadając na pytania mediów, co jeszcze kilka tygodni temu mu się nie zdarzało. Trzaskowski nagrał w ratuszu krótkie własne wideo, które zamieścił w mediach społecznościowych, a wcześniej spotkał się z mediami pod Pałacem.
Uczestnicy spotkań na wysokim politycznym szczeblu często umawiają się na jedno wspólne sformułowanie, by pokazać, że nie ma między nimi wrogości. To ważne zwłaszcza w sytuacjach, gdy nie ma żadnych innych ustaleń, które można by przekazać opinii publicznej. Czyli takich jak ta czwartkowa.
Jeśli taka umowa była, to magicznym słowem jest „merytorycznie”.
O tym, że rozmowa była „merytoryczna” mówili i Duda, i Trzaskowski. Jednak poza tym opowiadali o wspólnej rozmowie, jakby brali udział w zupełnie różnych spotkaniach.
O czym rozmawiali?
- Według Dudy:
o obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, o przyszłości Polski, „o tym jak chcemy, żeby Polska się nadal rozwijała”, „jak chcemy, żeby była realizowana dalej ta bezpośrednia polityka na scenie politycznej” (dość tajemnicze sformułowanie), „o Polsce, którą zostawią pokoleniu swoich dzieci”. - Według Trzaskowskiego:
0 kampanii wyborczej, wolności mediów, walce z kryzysem klimatycznym, trudnej sytuacji budżetowej samorządów, o projekcie ustawy dotyczącej dochodów samorządów, który przyniósł Trzaskowski, o zagrożeniach dla demokratyczność przyszłych wyborów (zmiana liczby okręgów wyborczych – według Trzaskowskiego Duda zadeklarował konsultacje w tej sprawie), o ulicy Lecha Kaczyńskiego.
Walka o fundamenty
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość zdecyduje się ustawowo dokręcić śrubę mediom i samorządom, to od prezydenta będzie zależało, jak daleko Polska przesunie się w stronę państw niedemokratycznych. Tylko jego weto będzie nas dzieliło od Węgier.
Mogło zaskakiwać, że na opozycji komentarze, że Trzaskowski nie powinien do Pałacu iść, były nieliczne. I to mimo generalnej zgody, że Duda został wybrany w wyborach, które nie były równe – co podkreślał sam Trzaskowski. Jednak Duda prezydentem jest i pozostanie, a na horyzoncie są zasadnicze sprawy, które określą przyszłość demokracji w Polsce. I Trzaskowski wystąpił jako emisariusz prodemokratycznego stanowiska w tych sprawach.
To warta odnotowania zmiana. Platforma Obywatelska przebyła długą drogę od nazywania Andrzeja Dudy „długoPiSem” do zdań wypowiedzianych w czwartek przez Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy kilkukrotnie podkreślał dobrą wolę prezydenta RP: „rozmowa odbyła się w cztery oczy, więc była bardzo szczera”, „pan prezydent rozumie, że to się powinno odbyć w taki sposób, żeby obniżać emocje, a nie eskalować” (o ulicy Lecha Kaczyńskiego).
Trzaskowski przyszedł do prezydenta z konkretną agendą. Miał projekt ustawy o finansowaniu samorządów, upomniał się o wolne media i wolne wybory. Mówił o niebezpieczeństwach związanych z zapowiedziami PiS: o tzw. repolonizacji, stworzeniu 100 okręgów wyborczych i „korpusu” urzędników, którzy mieliby przejąć obowiązki samorządów w organizacji wyborów (pisał o tym „Dziennik Gazeta Prawna”).
Opozycja ma powody sądzić, że prezydent Duda może jej w tych sprawach sprzyjać. W swojej pierwszej kadencji zawetował jedną ważną ustawę dotyczącą sytuacji samorządów (o Regionalnych Izbach Obrachunkowych). Próbował też usunąć Jacka Kurskiego z TVP (i poniósł sromotną klęskę).
Oczywiście przyszłość nie wynika wprost z przeszłości, a to, że Duda ma na koncie znaczące dla samorządowców weto nie znaczy, że będzie strażnikiem samorządów (tak jak nie był strażnikiem konstytucji). Nic nie jest tu przesądzone – w żadną stronę.
Wsparcie dla opozycji może też przyjść zza oceanu. Zmiana w Białym Domu wydaje się dziś bardzo prawdopodobna. I to też może mieć znaczenie dla planowanych antydemokratycznych zmian, zwłaszcza dotyczących mediów. Duda budował swój wizerunek nie tylko jako przyjaciela Donalda Trumpa, ale szerzej – był twarzą dobrych relacji Polski z USA. Jeśli prezydentem zostanie Demokrata Joe Biden, Duda znajdzie się w poważnym wizerunkowym kłopocie. I przybranie szat obrońcy wolności mediów mogłoby mu pomóc.
Gra o dominację
Drugi plan to rozgrywki we własnych obozach.
Koniec z prezydentem na telefon Kaczyńskiego?
Duda starał się w czwartek zaprezentować jako pan sytuacji. Było to widać, gdy przez pierwsze dwie minuty ze swojego siedmiominutowego wystąpienia ganił Trzaskowskiego za to, że ten nie stawił się w Pałacu nocą 12 lipca. Duda zaprosił konkurenta na godzinę 23:00, po ogłoszeniu wyników exit polls. Światowa polityka nie zna takiej tradycji, by pokonany kandydat stawiał się nocą u zwycięzcy. Załatwia się to telefonicznie. I Rafał Trzaskowski nie pojechał wtedy do Dudy.
Dla zwolenników opozycji (gdyby w ogóle Dudy słuchali) mogło to brzmieć jak narzekanie: „Zlekceważył mnie, no w końcu przyszedł, ale wcześniej olał”. Dla zwolenników PiS będzie jednak jawnym dowodem, że Trzaskowski nie uszanował urzędu prezydenta, a przy tym jest „niedecyzyjny”, bo zwlekał ze spotkaniem aż dwa tygodnie. Tak to od razu przedstawiła TVP Info.
Duda zabezpieczył sobie w ten sposób tyły (twardych zwolenników), ale wysłał też sygnał do własnego obozu. Andrzej Duda niezwykle rzadko spotykał się w zeszłej kadencji z przedstawicielami opozycji. Tymczasem odkąd został ponownie wybrany, robi to już po raz drugi.
Być może to powyborcza polityka miłości o terminie użycia wygasającym z końcem wakacji. Wszak w słowach Andrzeja Dudy nic nie wskazywało na to, by spojrzał przychylnie na którąkolwiek z propozycji Trzaskowskiego. Lecz wobec walk frakcji w obozie rządzącym jego zdanie – wyrażane w postaci zgłaszanych lub wetowanych ustaw – będzie miało większe znaczenie. A według relacji prezydenta Warszawy Duda przygotowuje własne ustawy i obiecał, że podda je konsultacjom. To sygnał, że w machinie Zjednoczonej Prawicy pojawi się dodatkowy tryb, z którym trzeba będzie się liczyć bardziej niż dotąd.
Ostateczny koniec „anty-PiS-u”?
Tak samo jak Andrzej Duda próbował zdominować Trzaskowskiego, wytykając mu dwutygodniowe „spóźnienie”, tak Trzaskowski starał się zdobyć przewagę, wyznaczając tematykę spotkania, tworząc „ramę”, w której musiał się odnaleźć Duda. Zarazem jest to próba zdefiniowania agendy dla opozycji.
Grę o to, kto nad kim góruje, Trzaskowski prowadzi bowiem przede wszystkim w opozycyjnym obozie. Mając za rywali zarówno Szymona Hołownię, jak i Borysa Budkę. Spotykając się z prezydentem, pokazuje, że to on jest rozgrywającym.
Kontynuuje też swoją strategię z kampanii, by nie być totalnym „antyPiSem”. Świadczy o tym już samo spotkanie, ale też potraktowanie prezydenta jako partnera, do którego można przyjść z teczką spraw do załatwienia. A zwłaszcza świadczy o tym retoryka. Trzaskowski nie pouczał Dudy, nie wyśmiewał, nie krytykował. Przeciwnie: zaznaczył np., że Duda zadeklarował się jako „zwolennik silnych samorządów”. To Trzaskowski starał się budować jak najbardziej pozytywny wizerunek prezydenta, jednocześnie zaznaczając, że się z nim nie zgadza.
Samorządy to zasadnicza kwestia ustrojowa, ale dla Trzaskowskiego to również podstawowa karta w walce o własną polityczną przyszłość. Wedle jego własnej deklaracji samorządy mają stanowić bazę – „kręgosłup” – „ruchu”, jaki buduje wokół Platformy Obywatelskiej. Prowadzi w tej sprawie rozmowy z ludowcami. To oni mieliby przyprowadzić wójtów i burmistrzów mniejszych miast, których opozycja potrzebuje, by myśleć o zwycięstwie w 2023 roku. Agencja PR ma się zająć zbudowaniem „marki” ruchu Trzaskowskiego.
Jest też zupełnie prozaiczny wymiar czwartkowego spotkania: Trzaskowski musi walczyć o uwagę. Nie jest już kandydatem, wrócił do roli prezydenta miasta. Wydarzenia o randze państwowej są mu najzwyczajniej potrzebne, żeby nie spaść z medialnych radarów.
„Zapewnić planetę w dobrym stanie”
Dodatkowy kontekst nadali spotkaniu aktywiści klimatyczni. Przedstawiciele Młodzieżowego Strajku Klimatycznego ustawili się z transparentem pod budynkiem na Krakowskim Przedmieściu. Zwrócili się do Rafała Trzaskowskiego, żeby porozmawiał z Andrzejem Dudą o kryzysie klimatycznym.
I prezydent Warszawy z zadania się wywiązał, a przynajmniej tak twierdzi. Relacjonował później: „Rozmawiałem o tym, że konieczna jest walka z kryzysem klimatycznym, przede wszystkim, żeby w Polsce było czyste powietrze, żeby zapewnić planetę w dobrym stanie dla tych, którzy ją po nas odziedziczą”. Dodał, że zgodzili się z Andrzejem Dudą, że potrzebne są innowacje „w tym zakresie”.
Tytus Kiszka z MSK skomentował w mediach społecznościowych: „Rafał Trzaskowski powiedział, że rozmawiali o kryzysie klimatycznym, a to znaczy, że dzisiejsza akcja odniosła sukces!”.
Prezydent Duda w swojej relacji o klimacie nie wspomniał, a o przyszłych pokoleniach mówił wyłącznie w kontekście polskim: „Zgodziliśmy się, bo jesteśmy w dokładnie w tym samym wieku, że oczywistą sprawą jest to, że następne pokolenie, pokolenie naszych dzieci, które będzie po nas przejmowało pałeczkę w prowadzeniu dalej polskich spraw, będzie patrzyło, jak myśmy z tego prowadzenia polskich spraw zdali egzamin. I my musimy mieć tę świadomość i działać tak, byśmy mogli z podniesioną głową im tę Polskę do dalszego rządzenia przekazać”.
Trzaskowski dał się ograć Dudzie jak dzieciak. "Cnotę stracił a rubla nie zarobił".
Jeśli tu ktoś dał się ograć to raczej MY OBYWATELE….
Obywatele się zmobilizowali więc wynik plebiscytu (bo to nie wybory) był praktycznie remisowy. Niestety "i Herkules doopa kiedy ludzi kupa".
Po pierwsze, każdy z nich IMHO przekazał ten fragment rozmowy, który pasuje do jego własnego wizerunku i profilu elektoratu. Dlatego Duda nie wspomniał o kwestiach klimatu, a Trzaskowski o ulicy Lecha Kaczyńskiego, na przykład. Po drugie, zapowiadają się ciekawe 3 lata, bo Trzaskowski, jak dla mnie, zapowiada się na polityka pierwszej klasy, wychodząc z konstruktywnymi propozycjami współpracy i nie waląc w Dudę od razu z najcięższych dział.
Mamy teraz tony papieru ze spekulacjami, czy Duda, nie mogąc już liczyć na kolejną reelekcję (choć zmiany ustawy o urzędzie Prezydenta RP wykluczyć nie można), będzie bardziej niezależny od Nowogrodzkiej? Wg mnie niekoniecznie, bo to jednak nie ten charakter, ale może warto podsuwać mu poduszkę od strony opozycyjnej. Duda po prostu potrzebuje takiego "ojcowskiego" oparcia, które – pomimo wyskoków w postaci weta ustawy o RIO i pierwszej wersji ustaw sądowych – zapewniał mu dotąd Jarosław Kaczyński. Niech więc ma je teraz też od opozycji. Pamiętajmy, że w ostatnich sondażach PiS wygrywa w wyborach parlamentarnych, ale już bez samodzielnej większości i do rządzenia potrzebowałby koalicjanta spoza ZP. Jeśli teraz zacznie forsować radykalne projekty typu tzw. repolonizacji mediów albo dokręcania śruby samorządom, a na dodatek powoli zacznie brakować kasy na wszelkie wypłaty z plusem, to ten trend się utrzyma. Widmo kohabitacji w latach 2023-2025 staje się coraz bardziej realne – a to oznacza, że warto przemyśleć po obu stronach swoją politykę, a może też trochę pohandlować w zamian za ewentualny żal Dudy za grzechy przeciw Konstytucji oraz mocne postanowienie poprawy. Nie jestem oczywiście naiwny, żeby wierzyć w ten żal Dudy sam z siebie, ale sądzę, że jest rozsądna cena, za jaką opozycja może ten żal kupić, a przynajmniej próbować. Bo polityka to gra interesów.
Trzaskowski jak się nie wypnie na Budkę oszołoma i na całe PO, nie ma szans na bycie kimś na opozycji – będzie z PO i to go skreśla u mnie i u wielu bardzo wyborców. Dla mnie PO to taki PIS tyle że nie tak ordynarny. Ja chcę jakiejś nowej siły może Hołownia, gdzie z jednej strony stop lewicowym postulatom parytetów, bo dla mnie ma wygrywać lepszy, a nie ktoś kto jest gorszy, ale jest kobietą, gejem, czy czarnym. Biednym powinno się pomóc wyjść z biedy – kto tego nie chce niech sobie radzi sam. Szkoła na miarę 21 wieku -zdolni w osobnych klasach, slabi w osobnych – nie da się tych grup jednocześnie uczyć tak by to miało sens. Wiele jeszcze.
Co do PIS u – tam teraz jest walka o schedę po JK. O JK czytałem wiele, i wiele jego wywiadów – to bardzo inteligentny człowiek, z wielka wiedzą, erudyta. I nie jest on betonem PIS jak wielu sadzi – jest po prostu bardzo wyrachowany. Będzie chciał zostawić schedę ( wysiadające stawy,problemy z sercem) prawdopodobnie Morawieckiemu – za tym jest część PIS, Gowin, i prawdopodobnie Duda. Z drugiej strony jest druga część PIS i Ziobro. Jest tam teraz walka, czy PIS ma być partią chadecką w zachodnim stylu, czy czymś ala narodowa cześć Konfederacji. JK za mordę trzyma obie strony i to jakoś działa. Z jednej strony obie strony chcą się wybić na rządzenie, a z drugiej wiedzą, ze jak się rozpadną, to nie mają szans wygrać żadnych wyborów. Nie wiem czy Morawiecki jest na tyle charyzmatyczny, by trzymać druga stronę za mordę jak to robi naczelnik. Duda ma tu do odegrania wielką rolę, by zmarginalizować Ziobrystów i stary zakon PIS. Jeśli to się uda za 3 lata PIS będzie inna partią. Jak się Duda nie dogada z Morawieckim i Gowinem nie będzie żadnego zwrotu w polityce Dudy.
„Ja chcę jakiejś nowej siły może Hołownia, gdzie z jednej strony stop lewicowym postulatom parytetów, bo dla mnie ma wygrywać lepszy, a nie ktoś kto jest gorszy, ale jest kobietą, gejem, czy czarnym.”
Zaiste lepsi, na przykład Jurgiel, Jaki, Kempa, Szydło.
„Szkoła na miarę 21 wieku -zdolni w osobnych klasach, slabi w osobnych – nie da się tych grup jednocześnie uczyć tak by to miało sens.”
Ciekawe, kto i jak miałby to oceniać.
Wiesz, czym jest efekt Pigmaliona? Zalecam sprawdzić, może przestaniesz wypisywać bzdury.
Moim zdaniem spotkanie nadal pokazuje stan wojny międzyplemiennej w której politykę z działania na rzecz dobra wspólnego (Platon) sprowadzono do osiągania partykularnych celów partyjnych. Pan Prezydent jak wynika z komunikatu bujał w obłokach martwiąc się o przyszłość pokoleń, a nie dostrzegając realnych problemów. Na te problemy zwracał uwagę pan Trzaskowski jednak widać było obciążenie działaniami jego środowiska politycznego (plemienia) w latach minionych. Jeśli chodzi o problemy to są trzy chyba najważniejsze: obrona samorządów przed zakusami podporządkowania centrali, przejęcie w centralne partyjne zarządzanie mediów publicznych, dostosowanie ram programowych kształcenia do wymogów partyjnych gwarantujących produkcję kolejnych roczników wiernych wyznawców partii. O takich jak sprawa samorządności czy ochrona klimatu warto także pamiętać, tu już instytucje UE powoli, ale zaczęły używać bankomatu unijnego, aby harce naszej władzy ukracać. Dobrym jest pytanie czy pan Prezydent będzie bardziej dbał o dobro wspólne i tym samym mniej łamał prawo i Konstytucję? Moim zdaniem płonne nadzieje. Widmo w przyszłości poniesienia odpowiedzialności za już dokonane czyny w poprzedniej kadencji sprawia, że jest on nadal zakładnikiem swojej partii i jej prezesa. Bo tylko ta partia i prezes mogą panu Prezydentowi przynajmniej czasowo zagwarantować uniknięcie odpowiedzialności. Taka sytuacja nie tylko dotyczy pana Prezydenta, zakładnikami partii i prezesa jest wielu innych polityków sprawujących konstytucyjne funkcje. Reasumując nie liczmy na zbyt wiele. Dokonaliśmy jako społeczeństwo określonego wyboru to miejmy świadomość konieczności ponoszenia stosownej ODPOWIEDZIALNOŚCI.
Twierdzenie, że Duda poniesie jakieś konsekwencje swoich działań jest dziecinne i Duda musiałby być nieźle ograniczonym umysłowo by się tego bać. Naprawdę nie żyjemy na Ukrainie. Duda zrobi to, co mu się będzie bardziej opłacało w jego mniemaniu. Mając 50 lat się nie przechodzi na emeryturę. Wyżej napisałem co o tym sądzę. Mam nadzieję, że wybierze dobrze.
Jeśli czegoś oczekuję to takiej partii, która zrobi porządek z największą siłą polityczną jaką jest w tym kraju Kościół Katolicki. Na obecny czas takiej partii nie widzę i twierdzę, że nie ma, łącznie z ruchem pana Hołowni. Natomiast w sprawie odpowiedzialności polityków łamiących Konstytucję i prawo może naiwnie, ale nadal wierzę, że podstawą funkcjonowania państwa jest PRAWO a odpowiedzialność za czyny z nim niezgodne jest równa dla wszystkich obywateli. Tak jak jest to zapisane w Konstytucji. Jeśli tak nie jest, to należy wyraźnie powiedzieć, że żyjemy w państwie UPADŁYM dalekim od demokracji.
Po pierwszym PIS PO straszyło sądami – nic, po PO PIS straszył sądami – nic. Wcześniej Pan minister od autostrady A4 oszukał skarb państwa i jego jedynego postawili przed trybunałem – mimo ewidentnej winy sprawa ciągnie się kilkanaście lat i nic z tego nie wynika. Niema złudzeń.
Co do upadłości – na zachodzie we Francji i w Niemczech nie mówiąc o Hiszpanii były przypadki korupcji wśród najwyższych polityków – też podpadali od trybunały – czy komuś coś zrobiono poza szumem w gazetach i uszczerbku na reputacji ? Oczywiście nie. Tylko na Ukrainie jedna ekipa traci władzę, to druga co wygrała ściga ich czy tylko można – tam to jest bonanza.
Ma Szanowny Pan rację. Tylko pytanie czyje to państwo? kasty politycznej? czy też Art. 4. ust. 1 Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Czy umiemy z niej korzystać? Czy to tylko czcze gadanie? Kiedyś Alexis de Tocqueville powiedział cyt. "Trudno zresztą zrozumieć, w jaki sposób ludzie, którzy wyrzekli się rządzenia samymi sobą, mogliby dokonać właściwego wyboru tych, którzy mają nimi rządzić. Trudno uwierzyć, by głosowanie zniewolonych ludzi mogło kiedykolwiek powołać rząd liberalny, silny i mądry.” Patrząc po owocach nie potrafimy z tej władzy zwierzchniej korzystać. Bo władza zwierzchnia to WYBÓR, KONTROLA, ROZLICZANIE i POCIĄGANIE DO ODPOWIEDZIALNOŚCI. Czy coś się w NAS zmieni i zbiorowo nabierzemy kompetencji do sprawowania władzy zwierzchniej? Trudno powiedzieć, bo to wymaga wręcz pokoleniowej edukacji (nie mylić z indoktrynacją z jaką mamy w znacznej mierze obecnie). Ale nadzieja umiera ostatnia….
Też bym chciał by Polska była liberalna, by się rozliczało polityków z tego co obiecują i tego co robią. Niestety z żadnej strony tak to nie wygląda.
Duda jest nic nie znaczącym pajacem na żołdzie PiS. Trzaskowski podobnie, ale jeszcze tego nie zrozumiał. Nie ma bowiem szans, aby weterani opozycji pozwolili mu uniezależnić się od parti. Spotkanie z Duda miało jakoby podnieść jego (Trzaskowskiego) rangę. Pokazać, jakim jest zdolnym do kompromisów negocjatorem. Skończyło się oklepanymi sloganami. Duda, bez uzgodnia lub wytycznych od kaczora nic innego nie potrafi i nie może. Pan T natomiast nie jest cudotwórca i nie zmusi debila do myślenia. Trzeba było wykorzystać sytuację niemal klęski wyborczej i zorganizować poufne spotkanie. na neutralnym gruncie, z uzgodniona tematyka rozmów. i udziałem obu, kaczora Budki i kilku prominentów. Byłby przynajmniej efekt propagandowy.
Ble, ble. Myślenie życzeniowe domorosłego znaffcy.
Duda to gość, któremu w dzieciństwie rodzice przetrącili kręgosłup. Gdyby był zdolny do bycia kimś w polskiej polityce, to byłby kimś już od 2015 roku! Po wyborze na prezydenta RP był jedynym politykiem PiS-u nad którym Kaczyński nie miał ŻADNEJ władzy – a jednak przez cały czas zachowywał się jak jego marionetka, nie licząc dziecinnych buntów w sprawie ustaw o sądach i wywalenia Kurskiego, w których w końcu poniósł klęskę.
Trzaskowski ma nadzieję, że traktując Dudę jak poważnego i niezależnego polityka zrobi z niego poważnego i niezależnego polityka. Ale rdzeń kręgowy raz przetrącony nie odrasta!
Kaczyński miał nad nim władzę – mógł powiedzieć że Go nie poprze na 2 turę i wystawi kogoś innego. Bez PIS Duda miał takie szanse na wygranie, jak oszołom Biedroń na wejście do 2 tury. Kaczyński 2 lata temu Dudę straszył, mówiąc ze jeszcze nie wiadomo kto będzie kandydatem jak Duda zawetował 2 ustawy.
Teraz Duda nie będzie 3 raz prezydentem i ma znacznie więcej opcji i wolności. Co zrobi to tyko On wie.
Nic nie zrobi. Bo jest poszkodowanym przez biologię i rodzinę przygłupem, niezdolnym do myślenia.
Jest zdolny – jest wykształcony, wiele razy że sparafrazuję pewnego posła jak podpisywał to się nie cieszył. Ma teraz okazję jakiej wcześniej nie miał – co zrobi zobaczymy.
Gdyby Duda w I kadencji wypełniał funkcje prezydenta jako strażnika Konstytucji i zawetował wszystkie ustawy łamiące Konstytucję, a na samym początku odmówił ułaskawienia przestępców z PiS-u i zaprzysiężenia dublerów w Trybunale Konstytucyjnym, to w tym roku wygrałby wybory w chwale, jako kandydat demokratycznej Polski, przewagą nie 400 tys., tylko 4 milionów głosów. Kaczyński nie byłby mu do niczego potrzebny.
Gdyby tak zrobił przegrałby z wielkim prawdopodobieństwem. Dużo ludzi mimo to kojarzyło by go z PIS i by na niego nie zagłosowali,a Ci co głosowali na PIS ( część betonowa) nie zagłosowała by na niego bo byłby zdrajcą. PIS by o to zadbał.
Dumnie pozuja na tle wielkiego wodza…po prostu padlam na twarz i nie moge wstac…
Jasne jak słońce jest, że przed prezydentem Zjednoczonej Prawicy, jak i przed jej komitetem centralnym, stoi ogromne zadanie.
Katastrofalnie widoczne dotąd niedopracowanie taktyki wspólnych działań i ich koordynacji w celu stworzenia iluzji demokratycznego, musi się tym razem powieść.
Sprostanie tak trudnemu zadaniu, jak stawianie pseudoweto prezydenckiego, mniej rażąco podpadającego, niż dotychczasowe pro-forma weta Dudy, wymaga intensywnego treningu skoordynowanych działań rządu i prezydenta, zgranych w czasie, tematyce i przypasowanych do kolejności procedury, czyli lepiej niż dotychczas serwowanej gry pozorów.
Jest to obecnie główne zadanie prezydenta RP, na którym Duda, usilnie się koncentrując, nie pozbędzie się sztywniackiego uśmieszku zwycięzcy, spatraliżowanego naciskem palca prezesa stojącego tuż za nim. Grać demokrację, tak przekonywująco, by nikt z widzów nie zauważył najmniejszych atrybutów tej atrapy, będąc pod stałą presją chuśtawki nastrojów, maniczno-depresywnego starca, megalomana, to najwyższa sztuka iluzji i jako taka, bardzo trudne przedsięwzięcie.
Dobrze, że lud polski nie jest wnikliwy i krytyczny na tyle, by było to tak krępujące. Pomału i Duda też z czasem poluźni swój krawat i znów zaserwuje nam coś z jego starego, dobrego repertuaru salonowej klałnady. Jest w tym nalepszy.
Dobrze, że od 1989 istnieją tak tradycyjnie łączące Polaków, nie cierpiące zwłoki priotety, jak zmiany nazw ulic. To jak zwykle odpręży napięcia i połączy naród w odwracaniu uwagi od tych wszystkich, nudnych \"naprawdę ważnych tematów\"i oczywiście, od otwartych prób przedstawienia teatralno-satyrycznego w Sejmie.
Jeśli Trzaskowski swej świeżo zdobytej w wyborach popularności nie wykorzysta, by zdemaskować mechanizmy tej rządowej gierki, by ją teraz ukrócić, nie będzie łatwiej, gdy dopiero za 3 lata, się znów za pięć dwunasta spręży…
„będąc pod stałą presją chuśtawki nastrojów”
HUŚTAWKI.
„maniczno-depresywnego starca”
MANIAKALNO-DEPRESYJNEGO, jeśli już, do cholery!
Proszę jeszcze dodac: nie plótł bzdur o epidemi, ochronie środowiska, zapasach węgla, kaście sędziowskiej, nie właził pod stół Trumpa itp, itd. Czyli, gdyby był przynajmniej myślącym. To jednak jest niemożliwe. Proponuję dać sobie spokój i nie podsuwać wyborcom Dudy usprawiedliwienia typu: a ja myślałem, że…
Przygłupiasty uśmieszek maliniaka to jego stan umysłu.