Sąd Okręgowy w Płocku nie dopatrzył się w tym czynie przestępstwa, a jeśli to było wykroczenie, to już się przedawniło. Koszty czteroletniego postępowania przeciw Elżbiecie Podleśnej i niepotrzebnej wymiany bruku, na którym były napisy, poniesie skarb państwa. Czyli my
Sąd Okręgowy w Płocku 13 maja 2022 prawomocnie zakończył sprawę sądową o napisy. Wyrok jest prawomocny. Może być podważony w kasacji, którą minister Ziobro zapewne złoży — robi to regularnie w sprawach aktywistów protestujących przeciw działaniom rządu PiS.
20 lipca 2018 roku, kiedy w Warszawie przygasała kolejna fala protestów w obronie sądownictwa, a PiS przyjmował kolejne ustawy o Sadzie Najwyższym, Elżbieta Podleśna namalowała na biurach PiS w Wąbrzeźnie, Golubiu-Dobrzyniu i w Sierpcu “PiS=PZPR”, a na chodniku przed kościołem w Sierpcu - “Kaci kobiet”.
Żeby zrobić z tego sprawę karną, napisów nie zmywano, tylko wymieniano chodniki i folie na nowe. Poszło na to dobrych kilka tysięcy. Tak powstawała szkoda znacznej wartości. Mycie – jak zeznawali przez sądem świadkowie – kosztowałoby mniej niż 500 zł. W polskich miastach napisów na chodnikach się nie zmywa – same schodzą. No, chyba że są antyrządowe...
21 lipca 2018 TVP.Info ogłosiła, że “atak na biuro poselskiej PiS” nosi znamię "propagowania komunizmu”. I rzeczywiście, kilka godzin później pod tym właśnie zarzutem Podleśna została zatrzymana przez duży oddział policji, skuta, zawieziona na posterunek, gdzie zrobiono jej rewizję osobistą. Podejrzenie “propagowania komunizmu” usprawiedliwiało takie poniżające traktowanie.
"Mamy na panią zlecenie z Warszawy” – powiedział policjant.
Potem zarzuty złagodzono: do szkody znacznej wartości.
OKO.press opisywało ten mechanizm nękania aktywistów. Aby można było mówić o przestępstwie zniszczenia mienia, szkoda musi przekraczać 500 zł. Żeby mieć takie faktury, zamawia nową folię i wymienia płyty chodnikowe. Bez sprawdzenia, czy napis przypadkiem się nie zmywa.
Takich spraw namierzyliśmy w całej Polsce co najmniej kilka w ramach naszego projektu “Na Celowniku”.
Wart przypomnienia szczegół ze sprawy w Sierpcu: płyty chodnikowe z napisem zostały natychmiast zutylizowane, by nie dało się ustalić, czy farba była zmywalna. Jednocześnie jednak w czasie rozprawy przed sądem w Sierpcu usłyszeliśmy od świadków, że napisy na chodnikach i jezdniach zdarzają się w Sierpcu często. Nie zmywa się ich – tylko posypuje piaskiem, a ludzie zetrą napis podeszwami.
W sprawie z Wąbrzeźna Podleśna została uznana winną jeszcze w 2021 roku. Sąd w I instancji sprawę co prawda umorzył, ale sąd w II instancji wyrok zmienił: umorzenie stało się warunkowe na okres roku, w którego czasie Podleśna nie mogła być skazana prawomocnie za przestępstwo umyślne. Została też zobowiązana do wyrównania szkód, pokrycia wynagrodzeń adwokata strony przeciwnej i kosztów sądowych.
Ale zdaniem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wyrok był zbyt łagodny — złożył więc kasację do Sądu Najwyższego. Ten 10 marca 2022 sprawę ostatecznie umorzył (sygn. akt III KK 365/21).
“Oskarżona działała w głębokim przekonaniu, że przeciwstawia się niszczącej praworządność tendencji i staje w obronie demokratycznego ładu, dla którego zagrożeń upatrywała w naruszaniu zasady trójpodziału władzy, niezależności sądów i niezawisłości sędziów” - stwierdził Sąd Najwyższy.
Sprawa z Sierpca ruszyła przed sądem dopiero 22 lipca 2021, czyli — jak wynika z dzisiejszego wyroku — dzień po przedawnieniu. Sąd na trzech rozprawach wysłuchał m.in. świadków (producentkę folii naokiennych i urzędników odpowiedzialnych za usuwanie napisów z chodników; ci zeznali, że decyzja o wymianie płytek chodnikowych zapadła przed sprawdzeniem, czy chodnik da się umyć). Potem sąd jednak uznał, że faktury przedstawione przez oskarżenie rzeczywiście świadczą o przestępstwie. Ze względu na motywację Elżbiety Podleśnej, warunkowo umorzył postępowanie, ale znowu zobowiązał ją do naprawienia szkód i poniesienie kosztów sądowych. Probacja miała trwać dwa lata – w tym czasie Podleśna musiałaby ograniczyć swój aktywizm, aby niczym nie podpaść.
Na zdjęciu u góry Elżbieta Podleśna przed kościołem w Sierpcu. Jej napis "Kaci kobiet" był na jasnych płytach przy wjeździe do kościoła. Władze miasta pośpiesznie usunęły płyty z napisem i zastąpiły je ciemną kostką brukową, 22 lipca 2022. Fot. Agata Kubis/OKO.press
Sąd Okręgowy w Płocku, badając sprawę w II instancji, orzekł 13 maja 2022, że nie ma żadnego dowodu na przestępstwo. Przedstawiona sądowi I instancji opinia biegłego nie wskazywała bowiem, że tak kosztowny sposób usuwania napisów był konieczny, bowiem napisy nie spowodowały trwałego uszkodzenia. A zatem nie było dowodu na przestępstwo. Co do wykroczenia polegającego na umieszczeniu napisu w miejscu do tego nieprzeznaczonym lub bez zgody właściciela (art. 63a kodeksu wykroczeń), to sprawa przedawniła się po 3 latach. Czyli 20 lipca 2021 roku, dzień przed pierwszą rozprawą.
To może szczegół, ale – jak powiedziała dziś przed sądem Elżbieta Podleśna – z rozpoczęciem sprawy w Sierpcu czekano do wyroku z II instancji za Wąbrzeźno. Tamten wyrok skazujący pokazał prokuraturze, że można człowieka dręczyć dalej. A napisy powstały jednego dnia.
“Sąd wyjaśnił, że nie można mówić o zniszczeniu czy uszkodzeniu rzeczy, skoro nie doszło do naruszenia substancji folii i chodnika” - mówią OKO.press obrońcy Elżbiety Podleśnej, mec. Roman Iwański i mec. Paulina Milewska-Mróz. - “Sąd II instancji wskazał też, że argument, iż Podleśna powinna była wiedzieć, że chodnik pod kościołem jest zabytkiem, jest chybiony”.
Jak wyjaśnili, to, że chodnik jest objęty ochroną konserwatorską wyłącznie jako otoczenie zabytku, nie czyni go zabytkiem. Poza tym nawet urzędnicy samorządowi nie wiedzieli, jak daleko sięga ochrona konserwatorska (wymienili chodnik na nowy bez zgody konserwatora).
Prokurator, który chciał utrzymania wyroku, argumentował to tym, że Poleśna powinna była protestować inaczej. Rozwinąć transparent i wznosić okrzyki. Twierdził, że jej zachowanie można by “usprawiedliwić u 14-latka, którym wówczas zająłby się sąd rodzinny", a kobieta “dojrzała powinna być roztropna”.
“Przekonanie prokuratora, że to wyznacza obywatelowi granicę obywatelskiego protestu, jest jednak zastanawiające” - mówili adwokaci po rozprawie.
Elżbieta Podleśna powiedziała dziś przed sądem, że o obywatelskich protestach wie więcej niż prokurator.
To nie był bowiem jej pierwszy protest, przed akcją w 2018 roku wyczerpała już wszystkie inne możliwości zwracania uwagi opinii publicznej na to, w jak złą stronę zmierzają sprawy kraju. A to, co stało się później, pokazało, że miała rację: w 2020 roku kobiety zostały pozbawione praw przez Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej, Justyna Wydrzyńska ma sprawę karną o pomoc w zapewnieniu zdesperowanej kobiecie tabletek poronnych.
“Pierwszymi ofiarami PIS-owskiej deformy wymiaru sprawiedliwości były kobiety i inne grupy dyskryminowane” - mówiła dziś przed sądem Elżbieta Podleśna.
Mówiła też, że demokratyczne społeczeństwa wiedzą, jak ważna jest możliwość zabierania głosu w sprawach publicznych. W kolebce współczesnej demokracji, Wielkiej Brytanii, możliwości protestu i wolności słowa są ustawione bardzo szeroko.
Obrońcy Podleśnej pokazywali sądowi, że aktywistka jest poddawana szykanom przez państwo PiS. Ma mnóstwo spraw o drobne rzeczy – nie kara w nich się liczy. Te sprawy pożerają czas i energie. W ten sposób państwo próbuje skłonić obywatela do zaprzestania aktywności publicznej. Są to wiec klasyczne SLAPPy (Strategic Lawsuits Against Public Participation)
Oskarżenie odpowiadało, że policja i prokuratura wykonują tylko swój obowiązek. Ścigają Podleśną za napisy, jak robią to w każdym innym przypadku. Prokurator tłumaczył, że niedorzecznością jest zakładać, że państwo zajmuje się tylko jedną obywatelką.
Tu sąd lekko nie wytrzymał: “Panie prokuratorze, to chyba żyjemy w innym kraju”.
Zdaniem obrońców możliwe było teoretycznie jeszcze korzystniejsze rozstrzygniecie: sąd mógł powiedzieć, że ze względu na intencje Elżbiety Podleśnej jej czyn nie był szkodliwy społecznie, a zatem na pewno nie doszło do wykroczenia. Wybrał rozwiązanie bardziej techniczne, ale kończące ciągnące się prawie cztery lata postępowanie i znoszące orzeczony okres próby i obowiązek naprawienia rzekomej szkody.
Warunkowe umorzenie postępowania i poddanie próbie, a więc grożące wznowieniem sprawy, jeśli aktywista zostanie oskarżony lub obwiniony o podobny czyn, mają efekt mrożący. Powstrzymuje przed aktywnością publiczną.
Osoba, wobec której warunkowo umorzono postępowanie, podlega bowiem w okresie próby swoistej kontroli. Najdotkliwszym skutkiem dalszych naruszeń obowiązującego prawa może być podjęcie i dalsze prowadzenie postępowania warunkowo umorzonego. Stanie się tak, jeżeli sprawca w okresie próby popełnił przestępstwo umyślne, za które zostanie prawomocnie skazany. Podjęcie postępowania w takim przypadku przez sąd jest obligatoryjne.
“Wyrok salomonowy” - komentuje Elżbieta Podleśna. “Teraz czekam na kasację Ziobry - mówi OKO.press. - Dwie, w sprawie Wąbrzeźna i w sprawie »naruszenia miru domowego TVP« Sąd Najwyższy rozpatrzył na moją korzyść. Teraz wpłynęła kasacja o “Tęczową Maryjkę”. Sierpc będzie czwarty”.
Tekst ten powstał w ramach projektu „Na celowniku”, który OKO.press prowadzi razem Archiwum Osiatyńskiego. Dokumentujemy działania osób zaangażowanych w obronę praworządności i praw jednostki w Polsce po 2015 r. Staramy się opisać represje, jakim zostali poddani aktywiści. A także to, jak państwo stara się wypchnąć ich ze sfery publicznej i zniechęcić do zabierania głosu.
Projekt prowadzimy od 2021 r. Początkowo wspierała nas w tym norweska Fundacja Rafto; od 2022 r. - amerykański German Marshall Fund.
Materiały zebrane w 2021 r. podsumowaliśmy raporcie opublikowanym na początku 2022.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Komentarze