0:00
0:00

0:00

To jest opowieść o wielu sprawach sądowych na raz. Z wieloma wątkami. Czytelnik może się poczuć zdezorientowany. I tak ma być. O wielu z nich Czytelniczka słyszała – ale słyszała osobno. Bo to były na tyle głośne sprawy, że się o nich mówiło. Tymczasem w życiu aktywnej obywatelki, która staje się celem prawnego i pozaprawnego nękania, spraw ma być wiele, jak najwięcej. I toczą się na raz, przeplatają.

W zwyczajnym życiu sprawa sądowa jest tak wyjątkowym zdarzeniem, że każdy szczegół zapada w pamięć. Aktywiści mają ich jednak tyle, że mylą im się watki, szczegóły, paragrafy.

I tak działa SLAPP – strategiczne postępowanie sądowe mające wyłączyć człowieka z aktywizmu (po angielsku Strategic Lawsuit Against Public Participation). A raczej: tak ma działać.

Mały człowiek i wielki prokurator (nawiązanie do postaci z Władcy Pieścienia, Froda i Szeloby)
Mały człowiek i wielki prokurator (nawiązanie do postaci z Władcy Pieścienia, Froda i Szeloby)

"Na celowniku" to pilotażowy projekt OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji Rafto*, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, byłym Rzecznikiem Praw Obywatelskich (2015-2021). Ma na celu naświetlenie i zdiagnozowanie zjawiska nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce. Publikujemy rozmowy z osobami, które ze względu na swoją działalność znalazły się na celowniku, a także rozmowy z m.in. prawniczkami, badaczami, ekspertkami. Materiały będziemy publikować od sierpnia do grudnia 2021 roku. Przeczytajcie więcej:

Przeczytaj także:

Bohaterką tego tekstu jest Elżbieta Podleśna (ur. 1968) – psycholożka, psychoterapeutka, aktywistka na rzecz praw człowieka. Współorganizatorka protestów pod Sejmem w 2017 i w 2018 roku, a także wielu protestów kobiet. Jedna z „14 kobiet na moście”, które stanęły na drodze Marszu Niepodległości, autorka wizualnych protestów na biurze posła PiS („PZPR” oraz „Czas na sąd ostateczny” w 2018, tuż po uchwaleniu przez Sejm ustaw miażdżących Sąd Najwyższy – władze się z tych rozwiązań potem na chwilę wycofały).

Protestowała przeciwko hejtowi TVP po zamordowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (oskarżana fałszywie - za to publicznie - o oplucie samochodu pracowniczki TVP Magdaleny Ogórek i tworzenie fizycznego wobec niej zagrożenia).

Swój protest przeciw szczuciu na osoby LGBT+ wyraziła w 2019 poprzez słynną „Tęczową Maryjkę” w Płocku.

Ma kilkanaście spraw o wykroczenia i kilka spraw karnych (najnowsza zaczęła się 22 lipca 2021) w jednej została uznana za winną i jest w okresie probacji. Jej doświadczeniem jest eskalacja nacisku sądowego i policyjnego.

Elżbieta Podleśna jest gotowa ponosić konsekwencje obywatelskiego sprzeciwu. Ale władza wytacza przeciw niej najcięższe armaty. Atakuje nie tylko przed sądem, ale też w mediach rządowych i społecznościowych. Podleśna stała się ofiarą hejtu, ale także brutalnych akcji policji – z przeszukaniem mieszkania i zatrzymaniem o 6. rano, czy upokarzającą procedurą rewizji osobistej.

"Zaczęłam jak wszyscy – od demonstracji po zamachu na Trybunał Konstytucyjny. Z tego masowego ruchu zaczęłam się jakoś wyodrębniać; w 2017 i 2018 byłam jedną z zauważalnych aktywistek Strajku Kobiet" - mówi Podleśna.

Podkreśla, że dramatyzm zmian politycznych, potworne skojarzenia z tym, co działo się w Europie w latach 30. XX wieku, skłoniły ją do aktywności publicznej, która miała poruszyć ludzi obojętnych. Tych wszystkich, do których nie docierało, w jak złym kierunku zmierzają sprawy w Polsce.

"Żeby nikt nie mógł potem nam zarzucić, że nic nie zrobiliśmy" - mówi.

Listopad 2017. 14 kobiet na moście. Jeszcze zabrakło miejsca na ławie

Samo zaangażowanie publiczne nie oznacza od razu, że władza się człowiekiem zainteresuje. Kiedy Podleśna w listopadzie 2017 roku siada wraz z 13 innymi kobietami na moście Poniatowskiego w Warszawie w czasie „Marszu Niepodległości”, który idzie przez stolicę z faszystowskimi hasłami, nie dzieje się nic.

To znaczy – zostaje pobita przez demonstrantów, a prokuratura umarza sprawę pobicia, gdyż kopanie i szarpanie kobiet było „wyrażaniem niezadowolenia”, a przemoc nakierowana była „na mniej newralgiczne części ciała, więc nie można mówić, aby zamiarem atakujących było narażenie poszkodowanych na niebezpieczeństwo”.

Ale Podleśna nie staje przed sądem za „przeszkadzanie legalnej demonstracji”.

Dlaczego? Bo oskarżone zostały te kobiety, które w czasie marszu zgłosiły policji, że zostały pobite. Podleśna zrobiła to później. I już nikt jej do listy oskarżonych nie dołączył (choć się starała).

Elżbieta Podleśna: "Usiadłam nawet na ławie oskarżonych, żeby też zostać osądzoną w imieniu Rzeczypospolitej. Ale sędzia się połapał i poprosił, bym się przesiadła. Po wyroku uniewinniającym podeszłam mu podziękować, a on powiedział, że to, co mówił w uzasadnieniu, dotyczyło wszystkich protestujących, także mnie".

Owszem, jako współorganizatorka letnich protestów pod Sejmem w obronie sądów w 2017 roku Elżbieta Podleśna ma już poczucie „większej opieki policji”. Jest to jednak doświadczenie wielu aktywistek i aktywistów. Na ogół starają się nie przywiązywać do tego wagi. To jeszcze nie SLAPP (Strategic Lawsuit Against Public Participation), strategiczne postępowanie mające zniechęcić do udziału w życiu publicznym.

Lipiec 2018. Propagowanie komunizmu na biurze Czabańskiego

Istotna zmiana następuje w 2018 roku, po tym, jak w Wąbrzeźnie i Golubiu-Dobrzyniu Podleśna namalowała napisy „PZPR” i „Czas na sąd ostateczny” na biurach poselskich ważnego polityka PiS Krzysztofa Czabańskiego, szefa Rady Mediów Narodowych.

Ważny jest moment, kiedy to się dzieje: protesty pod Sejmem tłumi policja, Sąd Najwyższy wydaje się stracony (nikt jeszcze nie wie, że za chwilę sędziowie SN zwrócą się z pytaniem prejudycjalnym do TSUE. I na kilka miesięcy walec niszczący sądownictwo się zatrzyma).

Art. 256

§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej. (utracił moc, w części obejmującej wyrazy "albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej).

§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.

§ 4. W razie skazania za przestępstwo określone w § 2 sąd orzeka przepadek przedmiotów, o których mowa w § 2, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.

Policja identyfikuje Podleśną na podstawie zapisu monitoringu.

Elżbieta Podleśna: "Policjanci zostali ściągnięci z łóżek – mówili mi, że myśleli, że do bomby jadą, do rozmazanych trupów. A tu o napis „PZPR” szło. Policjant, który to prowadził, powiedział, że dostali polecenie z Warszawy, że mają mnie zamknąć szybko. Dlatego zarzut „propagowania komunizmu”, za to mogli mnie zamknąć. Oczywiście doskonale wiedzieli - nie są idiotami - że to się nie utrzyma, ale cały czas byli na łączu z prokuratorem, upewniali się, że mają wsparcie.

O tym, gdzie jestem, wiedzieli z mediów społecznościowych. Pod restaurację we wsi Zbiczno zajechało kilka samochodów, śledczy z dwóch województw. Zakuli mnie w kajdanki. Komenda w Brodnicy jest pusta. Ja i dziesięciu policjantów. Ale nadal trzymają mnie w kajdankach. Panie policjantki, które mają mi zrobić rewizję osobistą (po co? Mam tylko bluzkę i spódnicę, nie mam gdzie czego ukrywać), tłumaczą się, że gdyby to od nich zależało… Wtedy takie odruchy jeszcze się w policji zdarzały). Odpowiadam, że nadal wiele od nich zależy. Udaje mi się wynegocjować rozbieranie do połowy – żeby nie stać przed nimi nago".

[Uwaga dla Czytelnika i Czytelniczki – rewizja osobista bez rozbierania człowieka całkiem do naga – ale najpierw pół ciała, a potem druga połowa – jest międzynarodowym standardem].

"Była sobota, gorące popołudnie – wiedziałam, że nie przyjedzie do mnie żaden adwokat. Powiedziałam, że przyznam się do wszystkiego, jeśli oddadzą telefon. Bałam się o mamę, z którą nie miałam kontaktu".

Tak się zaczęła sprawa o napisy.

Kiedy w niedzielę Podleśna zjawiła się na komendzie w Wąbrzeźnie po odbiór aparatu fotograficznego, dokładnie przebadanego przez eksperta, czekał już na nią wyrok sądu 24-godzinnego za złamanie przepisów prawa o ruchu drogowym. Rzeczywiście, w nocy, gdy robiła napisy, przejechała kawałek pod prąd pustą uliczką jednokierunkową i kawałek po chodniku.

Podleśna: "To był czas strajku policjantów, nie wystawiali mandatów. Ale przyszło polecenie, żeby mnie dojechać za wszystko, co tylko się znajdzie. Monitoring pokazał te wykroczenia, nie dało się wlepić mi mandatu, ale dało się to załatwić wyrokiem sądu. I najwyższą możliwą grzywną. Po raz kolejny usłyszałam wówczas, że jestem wytypowana".

Marzec 2018. Rozpoznana z flarą, czyli mamy na panią zlecenie

Ale równocześnie ruszyła druga sprawa – o „sprowadzenie zagrożenia na zgromadzeniu publicznym” (art. 50a 1a kodeksu wykroczeń) w Warszawie. Zaczęła się w tym samym czasie, choć dotyczy zdarzenia pięć miesięcy wcześniejszego.

„Mamy na panią zlecenie” – zapamiętała słowa policjanta z Warszawy. To samo powiedział policjant w Wąbrzeźnie: „Mamy na panią zlecenie z Warszawy”.

Być może więc, za napis „PZPR” na biurze posła Czabańskiego (skądinąd członka PZPR w latach 70. XX wieku) znalazła się na celowniku. Narzucające się przypuszczenie.

W sprawie warszawskiej chodziło o flary. Demonstracje prawicowe regularnie ich używają. Dlatego grupa aktywistów i aktywistek w czasie Czarnego Piątku 22 marca 2018 chce sprawdzić, jak policja zareaguje na ich flary.

Wszystko jest przemyślane: użycie flary, czyli środka pirotechnicznego, w czasie zgromadzenia publicznego jest karane, dlatego aktywiści pilnują, by żadna flara nie znalazła się na zgromadzeniu. Zgromadzenie zostaje rozwiązane pod Sejmem, potem uczestnicy spontanicznie przechodzą na Nowogrodzką, pod siedzibę PiS. Podleśna dołącza z flarami na rondzie Dmowskiego, gdzie każdego 1 sierpnia i 11 listopada jest czerwono od flar narodowców.

I nie dzieje się nic. Do lipca/sierpnia 2018.

Wtedy właśnie dostaje zarzut „używania materiałów pirotechnicznych w czasie zgromadzenia publicznego” (choć tego nie zrobiła). Zostaje zidentyfikowana na podstawie monitoringu (tak jak w Wąbrzeźnie), w aktach znajduje notatkę, że policjant wskazał ją jako „Elżbietę Podleśną córkę Henryka”. To o tyle ważne, że monitoring pokazuje kilkanaście osób, które policja dobrze zna, bo od ponad roku otacza je „większą opieką”. Ale zidentyfikowane zostają tylko dwie osoby, w tym właśnie Podleśna. Kobieta, na którą jest „zlecenie z Warszawy”.

Teraz wrócimy do Wąbrzeźna. Po zatrzymaniu za napis „PZPR” zarzut propagowania komunizmu zamienia się w zarzut zniszczenia mienia o wartości 1200 zł (art. 288 Kodeksu karnego).

Podleśna: "W 2021 r.oku sąd umorzył sprawę, zwracając uwagę na społeczne znaczenie mojej demonstracji. Nie badał w ogóle, jakie były szkody – napisy powstały na naklejonej na oknach folii z napisem „Biuro poselskie PiS”. Nikt nie badał, czy moją farbę dało się zmyć. W aktach był rachunek za folię (chyba 700 zł), tyle że dotyczył wykonania dwóch folii, więc szkoda była dwukrotnie zawyżona. Uznałam, że nie można akceptować takiej wyceny oraz fałszywych, niesprawdzonych relacji świadków i także ja złożyłam apelację.

Sąd II instancji zawyrokował na moją niekorzyść (nie sprawdzał już faktów tylko inaczej ocenił sytuację). Nakazał mi wyrównanie szkód, pokrycie wynagrodzeń adwokata strony przeciwnej i kosztów sądowych. Mam teraz roczną probację, dlatego mnie nie ma na ulicy".

Po zakończeniu spraw z Wąbrzeźna i Golubia-Dobrzynia, czyli trzy lata po samym wydarzeniu, rusza trzecia, o napisy z Sierpca namalowane noc wcześniej w drodze na Pojezierze Brodnickie. I właśnie w lipcu 2021 Elżbieta Podleśna musi jeździć do Sierpca.

Podleśna: "Napisałam w 2018 roku na chodniku z betonowych płyt przed kościołem »Kaci kobiet«. W aktach była opinia rzeczoznawcy, który ocenił szkodę na 300 zł + VAT, czyli koszt mycia myjką Kärchera. Miasto wymieniło duży fragmentu chodnika na »lepszy«, podobno pasujący do zabytku".

Z akt sprawy Podleśna dowiaduje się, że o wszczęciu śledztwa i skierowaniu oskarżenia do sądu prokurator powiadamiał pisemnie jej zakład pracy. Z tego, co mówią jej znajomi prokuratorzy, informowanie pracodawcy było dotąd rzadko wykorzystywanym, praktycznie martwym przepisem.

Mały człowiek i wielki prokurator (nawiązanie do postaci z Władcy Pieścienia, Froda i Szeloby)
Mały człowiek i wielki prokurator (nawiązanie do postaci z Władcy Pieścienia, Froda i Szeloby)

Styczeń 2019. Protest pod TVP. Nawet media niezależne kupują wersję Ogórek

13 stycznia 2019 na oczach publiczności Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zostaje zamordowany prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Wcześniej, przez wiele miesięcy, jest ofiarą czarnej kampanii TVP (co zostało opisane w oficjalnych dokumentach Rzecznika Praw Obywatelskich).

17 stycznia Podleśna zaczyna protest przed budynkiem TVP. Dołączają inni. Wraz z Ewą Borguńską i kilkoma aktywistami 22 stycznia 2019 roku wchodzą do holu budynku telewizji. Zostają usunięci, tylko Podleśnej i Borguńskiej udaje się zostać. Siadają na podłodze i wynosi je ochrona. Podleśną z impetem upuszcza na ziemię, przyjeżdża do niej pogotowie; prokuratura uznaje, że działanie ochrony było bez zarzutu. Obie aktywistki mają sprawę o naruszenie „miru domowego TVP” (art. 193 Kodeksu karnego).

Protest pod TVP narasta. 2 lutego 2019 zgromadzeni otaczają samochód opuszczającej budynek pracowniczki TVP Magdaleny Ogórek. Ogórek pisze na Twitterze, że jej samochód został opluty i porysowany (co okaże się nieprawdą), ale media – wszystkie, także te niezależne – to powtórzą. "Wiadomości" TVP pokazują materiał z wizerunkami protestujących, ujawniają m.in. dane Elżbiety Podleśnej, w tymi miejsce jej pracy.

To niesłychane wydarzenie, polegające na ujawnieniu danych protestujących, nie jest błędem warsztatowym, lecz świadomym działaniem, o czym informuje sam prezes TVP Jacek Kurski w piśmie do RPO.

EP: "Pod szpitalem czekają na mnie wozy transmisyjne, ekipa TVP żąda zajęcia stanowiska przez mojego dyrektora, pseudoreporter wpada bez pukania do mojego gabinetu i mnie filmuje. Bałam się wtedy, że zostanę zwolniona, z jakiegokolwiek powodu, na przykład za narażanie na szwank opinii szpitala czy ze względu na narażanie bezpieczeństwa pacjentów. Grono znakomitych naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego pisze do mojej dyrekcji list w mojej obronie. Oficjalnie nikt ze mną nie rozmawia, ale wiem, co się dzieje i jak moja osoba dzieli załogę szpitala".

Od tego momentu, po pół roku od sprawy z Wąbrzeźna, zaczyna się zmasowany hejt wobec Elżbiety Podleśnej. I kolejne sprawy sądowe:

EP: "Dzwonią do mnie do pracy, do szpitala, np. że jest kurier z paczką: odbieram służbowy telefon i słyszę stek inwektyw. Ktoś musiał się namęczyć, żeby przebić się do mnie przez dyżurkę. Na Messengerze pojawia się hejt w stylu „wiemy, gdzie mieszkasz”, piszą: warchlak, spaślak, szmata, lewacka suka, obelga dla narodu polskiego, esbecka ściera, czerwony śmieć, paskudna, brudna, śmierdząca kurwa, zdychaj kurwo w męczarniach, dziecko komunistycznego sędziego. I że piorę mózgi pacjentom i robię z nich »lewackie bojówki faszystowskie«".

Na to warto zwrócić uwagę: Podleśna mówi publicznie, że sprzeciwia się faszyzmowi w Polsce. Akcja hejterska odwraca znaczenia tych słów. Białe zamienia w czarne. To się będzie powtarzać w sprawach SLAPPowych innych aktywistów i aktywistek.

„Dziecko komunistycznego sędziego” to też ciekawy wątek. Kolportują to prawicowe media, ale nawet znajomy dziennikarz zwraca się do Podleśnej, by „zajęła stanowisko”. I daje jej tego linka do dokumentów z IPN. Dokumentów, jak to w IPN, jest dużo, trzeba przeczytać.

EP: "Pomyślałam, że może nie znałam jednak całej przeszłości ojca. Więc klikam. A tam informacje, że ojciec orzekał w stanie wojennym w jednej sprawie politycznej. W II instancji podtrzymał wyrok sądu rejonowego – UNIEWINNIENIE pracowników konspiracyjnej drukarni. I tyle. Bo potem odsunęli go od orzekania w takich sprawach. Ale NIKT TEGO NIE SPRAWDZA, do lżenia wystarcza sam link. Przykro mi, że choć przez chwilę zwątpiłam w tatę".

W SLAPPie po polsku to nie sprawa w sądzie, ale hejt, masowy, uruchamiany jak po naciśnięciu guzika, niszczący poczucie bezpieczeństwa, jest cechą charakterystyczną. Hejt w sieci, oskarżenia w prorządowych mediach, przede wszystkimi w TVP.

Powielany przez dziennikarzy niezależnych mediów, bowiem zarzuty ogłoszone w sieci stają się „faktami”.

Podleśna, wstrząśnięta, relacjonuje mi, jak rzekomą „napaść na Ogórek” relacjonują przedstawiają media „nierządowe”. Opierają się na twicie Ogórek. Na tej podstawie dziennikarze i osoby publiczne formułują komentarze i oceniają działalność Elżbiety Podleśnej. Nawet RPO wydaje komunikat o niedopuszczalności tworzenia fizycznego zagrożenia w czasie demonstracji.

Idzie w świat, że histeryczna psycholożka napada na ludzi.

EP: "Mama zadzwoniła z przerażeniem „Córcia, ja cię znam. Ty byś tak nie zrobiła”.

Nie, nie zrobiłabym. Pod TVP dobiegłam, bo byłam po drugiej stronie budynku, i usłyszałam, że coś się dzieje wokół samochodu, którym wyjeżdża Ogórek. Chciałam dopilnować, żeby nic się złego nie stało. Jestem ostatnią osobą, która dopuściłaby się linczu. Kiedyś na demonstracji stanęłam w obronie Kornela Morawieckiego – żeby starszy człowiek nie przypłacił tego zdrowiem.

A pod TVP nic się takiego nie działo – sama Ogórek to w końcu przyznała.

Tymczasem o mojej „niepoczytalności” redaktor Robert Mazurek rozmawia sobie w RMF z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim (moim ówczesnym przełożonym). Nikt nie przeprosił za te komentarze. Zadzwonił do mnie i spytał, co tam się naprawdę stało, tylko Piotr Pacewicz z OKO.press.

To, czego wtedy doświadczyłam od „naszych”, przekroczyło granicę odporności. Z hejtem potrafię sobie radzić, ale nie z tym".

Podleśna podkreśla, że jej wystąpienia nigdy nie są wynikiem emocji – że się nad nimi zastanawia i waży racje.

EP: "Robi się ze mnie spontaniczną wariatkę – a ja nad tym wszystkim bardzo, bardzo myślę. Kiedy jechałam do Sierpca, wysiadałam z samochodu ze 20 razy, żeby pomyśleć. Namalowałam przed kościołem napis „Kaci kobiet”. Ze świadomością, że z tego będzie kolejna sprawa".

Podleśna mówi, że odczuwa też coraz większe ciśnienie w swoim miejscu pracy, w którym jest szefową oddziału. Atmosfera wokół niej gęstnieje, zaczynają się piętrzyć trudności. Wkrótce po akcji z Tęczową Maryjką sama składa wypowiedzenie, przeczuwa bowiem, że niedługo jej zawodowe funkcjonowanie w tym miejscu nie będzie możliwe. Rozstanie z ukochaną pracą przypłaca pogłębieniem się depresji. Po kilku miesiącach uruchamia własny gabinet terapeutyczny.

Kwiecień 2019, Tęczowa Maryjka i zatrzymanie o 6. rano

W nocy z 26 na 27 kwietnia 2019 roku wokół płockiego kościoła św. Dominika Podleśna wraz z Anną Prus i Joanną Gzyra-Iskander rozkleja wizerunki Madonny Częstochowskiej w tęczowej aureoli, aby zaprotestować przeciwko temu, że na wielkanocnym Grobie Pańskim w tym kościele "LGBT" i "gender" przedstawione zostały jako grzechy, obok pychy, chciwości, nałogów itp.

EP: "Orientacja seksualna nie jest grzechem, a Matka Boża, jeśli by była, chroniłaby takie osoby przed Kościołem i kapłanami, którzy uważają, że potępianie innych jest w porządku".

6 maja 2019 roku o szóstej rano Elżbieta Podleśna zostaje zatrzymana przez policję, a jej mieszkanie przeszukane. Skonfiskowano nośniki danych i laptopa.

EP: "Miałam tam dane dotyczące poprzednich śledztw, a także całą moją osobistą przeszłość, bo śledczy zabrali nawet twardy dysk sprzed bodaj 20 lat i wszystkie dyskietki. Oddali mi to w końcu, ale przyjaciele ostrzegli, bym tego sprzętu nie wnosiła nawet w pobliże mieszkania i innych swoich urządzeń. Laptop straciłam".

O zatrzymaniu wypowiada się sam minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński z PiS. Chwali policję, mówiąc, że protest Podleśnej zaklasyfikować można jako „sprofanowanie obrazu Matki Bożej, który Polacy od wieków uznają za święty”.

(Płocki sąd orzeka potem, że aresztowanie było zgodne z prawem, choć nieuzasadnione - zasądzone zadośćuczynienie za nieuzasadnione zatrzymanie Podleśna przekazała Trans-Fuzji, sprawę o “Tęczową Maryjkę wygra w pierwszej instancji w 2021 roku - sąd w Płocku potwierdzi, że tęcza nie obraża).

W 2019 roku Elżbieta Podleśna zostaje oskarżona o obrazę uczuć religijnych – za przestępstwo zagrożone karą do dwóch lat więzienia.

„Rozhisteryzowana protestująca” to w tym czasie motyw dobrze utrwalony w mediach. Podleśna opowiada, jak do studia w „naszych mediach” przychodzi pan minister i na pytanie o powód zatrzymania o szóstej rano odpowiada, że nie o szóstej, ale o siódmej. Bo „rozhisteryzowana kobieta nie pojawia się na wezwania”.

EP: "A ja jestem na wszystkich rozprawach, nawet nieobowiązkowych. Nie stawiam się tylko na policji w sprawach wykroczeniowych, ale dzwonię do nich i mówię, że nie przyjdę, niech sprawę ślą do sądu".

Koszty. Chodzą za nami, chcą byśmy się źle czuli

Każdy z nas pomyśli, że sprawa w sądzie musi kosztować. Ponad 8 tys. zł, jakie Podleśna musiała zapłacić za napisy w Wąbrzeźnie i Golubiu-Dobrzyniu, to nie przelewki. Ale aktywiści są gotowi ponosić takie konsekwencje. Otrzymują też wsparcie na pomoc prawną z obywatelskich zbiórek (i boją się, co będzie, jeśli władza zniszczy ustawę o zbiórkach publicznych z 2014 roku).

W sprawach SLAPP głównym kosztem nie są jednak pieniądze – ale obciążenie psychiczne.

EP: "Mieszkam w cudzych mieszkaniach – straciłam poczucie bezpieczeństwa w mieszkaniu warszawskim. Budzę się przed szóstą gotowa na wejście policji, zastygam na dźwięk męskich głosów na klatce – a minęły dwa lata od przeszukania. Bez wsparcia psychologicznego w czasie sprawy Ogórek nie poradziłabym sobie".

Podleśna szacuje, że procesy, postępowania wykroczeniowe zajmowały jej połowę czasu poświęcanego na działalność publiczną.

EP: "Przewodniczący mojej wspólnoty mieszkaniowej mówi, że policja zabrała nagrania z monitoringu naszego domu. Po co? Nie wiem. W aktach moich licznych spraw nie ma po tym śladu".

Ale policja lubi zaznaczyć swoją obecność.

EP: "Chodzi za nami »prewencyjnie«. Np. po demonstracji solidarnościowej wobec przyjaciół, którzy byli zatrzymani po akcji z plakatem Szumo-winy (zatrzymanie Anny Wieczorek i Bartka Sabeli ze zgłoszenia szkody przez AMS, która ma witryny reklamowe, gdzie pojawiły się plakaty uderzające w ministra zdrowia Szumowskiego) idzie za nami dwóch policjantów. Nie odpowiadają na pytania. Więc dzwonimy na policję, że idzie za nami dwóch mężczyzn w mundurach policyjnych, ale bez imienników. Czy to prawdziwi policjanci? Czy są na służbie?

Przyjeżdża patrol i ustala, że ci dwaj idą za nami „prewencyjnie”, bo może znowu nakleimy plakat. Czyli jasne jest, że nie mają podstaw. Po prostu chcą, byśmy stale źle się czuli. A najlepsze jest zakończenie: przychodzi pismo z sądu o… umorzeniu wobec mnie postępowania o bezpodstawne wezwanie patrolu policji".

Za udział w tej demonstracji solidarnościowej, polegającej m.in. na naklejaniu identycznych plakatów na nośnikach reklamowych i na budynku Ministerstwa Zdrowia, Podleśna kilkanaście dni temu dostała wyrok nakazowy – 300 zł grzywny. Zapowiada, że jej nie zapłaci - odwołała się od wyroku, żądając rozprawy w trybie zwykłym.

Są też koszty psychiczne stawania przed sądami.

EP: "W sprawie, którą wytoczyłam TVP o naruszenie dóbr osobistych po pokazaniu mojego wizerunku w »Wiadomościach«, miałam powiedzieć sądowi, z jakim hejtem po tym materiale się spotkałam. Konkretnie, ze wszystkimi inwektywami i obelgami. Adwokat ostrzegał, że sąd może nie pozwolić mi na skorzystanie z notatek. Więc nauczyłam się tego na pamięć. Wbiłam to sobie do głowy – a teraz nie chce z niej wyjść".

Podleśna przegrała w pierwszej instancji swoją sprawę cywilną o zniesławienie – wytoczoną Ogórek i Ziemkiewiczowi.

EP: "Jeździli się po mnie w programie propagandowym TVP »W tyle wizji«, kwestionując moją zawodową bezstronność i kompetencje. Sprawa przeleżała w sądzie dwa lata, kilka tygodni temu sąd uznał, że ich wypowiedzi nie przekraczały tego, co dopuszczalne w ramach wolności słowa. Będę się odwoływać, ale przyznaję, że mocno mną to szarpnęło" [AKTUALIZACJA: we wrześniu 2021 sąd odwoławczy uwzględnił zażalenie Podleśnej; sprawa wędzie prowadzona dalej].

Największy koszt. Poczucie bezradności

Największy koszt łączy się z tym, że mimo wysiłku wkładanego w ostrzeganie współobywateli przed nadciągającą brunatną falą efekty są tak znikome.

EP: "Tak, używam silnych wizualnych środków. Bo jak inaczej trafić do ludzi?. Przebudzenie po sprawie Tęczowej Maryjki zawdzięczam jednak mediom zagranicznym. Co tydzień przyjeżdżała do mnie zachodnia telewizja. TVN był raz. Po materiale w duńskiej telewizji pisali do mnie z wyrazami solidarności zwykli Duńczycy, Holendrzy zrobili materiał, w którym ludzie pytani o Madonnę z tęczą, wyrażali zachwyt – a potem dowiadywali się zdumieni, że Europejce w Europie grożą za to dwa lata więzienia. Tamci dziennikarze potrafili pokazać, o co tu chodzi.

Tak, mam w sobie wiele gniewu, ale wiem też, że mam do tego prawo.

Nie wiedziałam tego, kiedy pierwszy raz na moich oczach Brunona wrzucili do suki i tak fachowo uderzyli w nos, że krew zaczęła się lać dopiero po godzinie.

Nie wiedziałam tego, jak Ance Prus zwichnęli rękę i przyciskali do ziemi, choć wiła się z bólu.

Ale teraz wiem.

Teraz muszę być aktywna inaczej – prowadząc psycho-pogotowie dla wypalonych i nękanych przez policję aktywistów. Darmowa krótkoterminowa, trzymiesięczna terapia".

Co mogą zrobić inni? Jeśli jednak nogi im się trzęsą bardziej?

No właśnie. Po tym wszystkim wypada się zapytać, czy my, którzy jednak boimy się bardziej i nie staniemy na drodze Marszu Niepodległości - czy możemy coś zrobić.

EP: "Wspierać. To wiele daje. To wzmacnia. Pojechać do Sierpca 22 lipca. Na razie tego nie ma. Powiedzmy sobie jasno - w Płocku, na sprawie o Tęczową Maryjkę były ze mną dzieciaki LGBT, a nie ci straszni mieszczanie, których nic nie rusza".

Ale liczy się także gest w internecie - wsparcie, lajkowanie, przesyłanie dobrych słów - to skuteczna metoda mówią wszyscy aktywiści i aktywistki.

O tym będzie w następnych odcinkach.

Matka Boska nie obraża - Podleśna uniewinniona

2 marca 2021 Sąd Rejonowy w Płocku uznał, że Matka Boska w tęczowej aureoli nie obraża uczuć religijnych.

25 czerwca 2021 Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił Elżbietę Podleśną i Ewę Borguńską w sprawie “naruszenia miru domowego”. Sąd utrzymał w mocy wyrok I instancji, wydany 19 lutego 2021, który zaskarżyła prokuratura.

Pod apelacją podpisał się prokurator Michał Marcinkowski – ten sam, który nie widział interesu społecznego w ściganiu nacjonalistów, którzy 25 października 2020 roku zaatakowali kobiety pod kościołem św. Krzyża w Warszawie, co miesiąc widzi go jednak w karaniu Zbigniewa Komosy, który regularnie składa wieniec pod pomnikiem smoleńskim z krytyczną wobec Lecha Kaczyńskiego inskrypcją.

Obrona podkreślała, że oskarżone działały pokojowo, nie blokowały drogi pracownikom telewizji, a obecna na miejscu policja nie zdecydowała się usunąć ich z miejsca protestu – wynieśli je pracownicy ochrony rządowej stacji (jak stwierdziło pogotowie, w wyniku tej interwencji doznały obrażeń).[AKTUALIZACJA: W sierpniu 2021 r. prokuratura wniosła kasację w tej sprawie do Sądu Najwyższego]

W cyklu "Na celowniku" publikujemy serię rozmów z aktywist/k/ami, prawni/cz/kami i naukowcami/naukowczyniami zajmującymi się zjawiskiem SLAPP. Zbieramy informacje o osobach nękanych przez władzę za swą działalność obywatelską. Możesz do nas dołączyć.

  • Jeśli grożą Ci konsekwencje prawne z powodu Twojej aktywności publicznej, daj nam znać.
  • Jeśli jesteś pełnomocnikiem prawnym osoby szykanowanej z powodu aktywności publicznej, skontaktuj się z nami.
  • Jeśli jesteś członkiem rodziny, przyjacielem, znajomym osoby nękanej przez władze i widzisz rzeczy, które Cię niepokoją – odezwij się.

Razem możemy nie tylko opisać to, co się dzieje, ale znaleźć sposoby niesienia pomocy.

*Projekt "Eye on SLAPPs in Poland" (polska nazwa "Na celowniku") potrwa od sierpnia do grudnia 2021 roku dzięki wsparciu Fundacji Rafto na rzecz Praw Człowieka z siedzibą w Bergen w Norwegii. Fundacja została założona w 1986 roku pamięci Thorolfa Rafto.

Prof. Thorolf Rafto (1922-1986) był ekonomistą i działaczem na rzecz praw człowieka. W sprawy Europy Środkowej zaangażował się po Praskiej Wiośnie 1968. Wielokrotnie podróżował do Polski, Czech Węgier i Rosji, dawał świadectwo prześladowań i nadużyć. W 1979 roku w Czechosłowacji ciężko pobili go funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, co przyspieszyło jego śmierć.

Nad projektem "Na celowniku" czuwa rada ekspercka pod przewodnictwem prof. Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich VII kadencji. W jej skład wchodzą: mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, mec. Radosław Baszuk, prof. Jędrzej Skrzypczak.

Projekt koordynują Anna Wójcik, Agnieszka Jędrzejczyk oraz Piotr Pacewicz.

Projekt prowadzimy w interesie publicznym, dlatego ze zgromadzonych w jego ramach materiałów można swobodnie korzystać pod warunkiem wskazania źródła.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze