0:000:00

0:00

„Nie było w ostatnich latach jeszcze tak, żeby tak niewielu mówiło tak dużo o seksie, seksualnej edukacji i jeszcze jednym słowie na »m«, którego rano nie wymówię” – tak Krzysztof Ziemiec rozpoczął w niedzielę 17 marca 2019 program „Woronicza 17”. Chodziło mu oczywiście o masturbację, a w szerszej perspektywie – Deklarację LGBT+ podpisaną przez Rafała Trzaskowskiego.

Gośćmi programu byli Jarosław Sellin (PiS), Marek Balt (SLD), Paweł Pudłowski (Nowoczesna), Piotr Apel (Kukiz’15), Krzysztof Hetman (PSL) i Błażej Spychalski (Kancelaria Prezydenta). Spychalski podzielił się zresztą dość osobliwą analizą polityczną:

"Dzisiaj osobą, która narzuca tematy ideologiczne, jest Grzegorz Schetyna. To Grzegorz Schetyna rządzi Warszawą, nie Rafał Trzaskowski, to jest ewidentne. To on on podjął decyzję, że będą podpisywane w samorządach karty LGBT"
Fałsz. Czy Spychalski naprawdę mówi o Schetynie? Tym Schetynie?
Woronicza 17,17 marca 2019

Przede wszystkim warto zauważyć, że słowo „ideologiczny” dokonuje manipulacji. Zamiast mówić o osobach LGBT+, które mają jakieś potrzeby, prawa, uczucia, mówią o „ideologii LGBT+” – bliżej nieokreślonym, wpływowym bycie.

Co więcej, „ideologiczne” jest tylko to, co nie mieści się w świecie wartości prawicy. Bo to, co jest narodowo-katolickie już nie jest „ideologiczne”, tylko „normalne”, „naturalne” – tak jakby narodowo-katolicki konserwatyzm nie był ideologią.

Mając to na uwadze, postaramy się odpowiedzieć na pytanie, czy Grzegorz Schetyna rzeczywiście jest bojownikiem na rzecz praw osób LGBT+ lub chociaż krzewicielem „tej ideologii”?

Przeczytaj także:

Co Grzegorz Schetyna ma do ideologii?

„Gdzie są związki, Schetyna?” – tak w maju 2017 roku grupka aktywistów LGBT+ wołała do liderów PO podczas Marszu Wolności. Działacze „Miłość nie wyklucza” i twórcy filmu „Artykuł osiemnasty” przyszli na demonstrację z tęczowymi flagami i transparentem „Nie ma wolności bez równości”. Ochrona marszu odepchnęła ich od idących w rzędzie Grzegorza Schetyny, Ewy Kopacz i Bogdana Borusewicza. Działacze twierdzą, że zostali także opluci i nazwani „marginesem”.

Jan Grabiec, rzecznik PO, nazwał cała sytuację „prowokacją”. Zachowanie straży usprawiedliwiała także Katarzyna Lubnauer, argumentując, że w takich sytuacjach „nie wiadomo, kto ma jakie intencje”.

Grzegorz Schetyna na antenie Polsat News przepraszał za ten incydent. Spytany o związki partnerskie odpowiedział jednak po staremu: „Uważam, że po następnych wyborach przyjdzie rozmowa także w taki otwarty sposób na temat przyszłości i problemów”.

I tyle. W repertuarze Grzegorza Schetyny nie znajdziemy wypowiedzi dotyczącej praw osób LGBT+, która oferowałaby tej grupie więcej niż „odsuńmy PiS od władzy, to pogadamy”.

Ale sensownej rozmowy nie było nawet zanim PiS zdobył władzę. W latach 2013, 2014 i 2015 nad projektami dotyczącymi związków głosowano kilkukrotnie. Schetyna czasem je popierał, czasem nie. Tylko jeden projekt złożony był przez posła PO, Artura Dunina. W obecnej kadencji Sejmu projekt składała jedynie Nowoczesna, ale nie doprowadzono go nawet pod głosowanie.

Konserwatywna kotwica

W sierpniu 2016 roku Schetyna jasno sformułował strategię „utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy” oraz „powrotu Platformy do źródeł, czyli jej liberalno-konserwatywnego charakteru. Chcę też, by w swoim przekazie była chadecka” (choć bardziej chadecka by była, gdyby skręciła w lewo). Lider PO nigdy nie odwołał takiej linii.

Ma dla niej szersze uzasadnienie: „Europa idzie na prawo. Społeczeństwa europejskie będą szukać konserwatywnego modelu politycznego. I gdy będzie to oparte na chrześcijaństwie, to właśnie taki model może być przyszłością kilku najbliższych dekad.

Mówiłem o tym wielokrotnie Ryszardowi [Petru], że wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie. Polska powiatowa będzie decydować”.

W deklaracji programowej Koalicji Obywatelskiej na wybory samorządowe w 2018 nie ma ani słowa o mniejszościach seksualnych, tolerancji. Jedynym „tematem ideologicznym”, jaki pojawia się w dokumencie, jest zapowiedź przywrócenia finansowania in vitro. I tyle.

Pewnym postępem była Deklaracja Styczniowa podpisana na początku 2019 przez Schetynę, Kopacz i Nowacką. Dokument zakłada między innymi: realizację polityki antyprzemocowej, lepszą ściągalność alimentów, ograniczania luki płacowej i emerytalnej, wprowadzenia edukacji seksualnej.

Aborcja? „Nie poprzemy pomysłów aborcyjnych Barbary Nowackiej” – wrzesień 2018. To i tak łagodne słowa, bo jeszcze w 2016 Schetyna kompromis aborcyjny nazywał „świętością” i planował zapisać go w konstytucji.

Finansowanie lekcji religii? „Platforma rozumie debatę i dyskusję, którą wywołała Barbara Nowacka, o finansowaniu religii w szkołach”, a „stosunki Państwo-Kościół trzeba ucywilizować”. Jednocześnie zdaniem Schetyny „nie jest to walka z Kościołem”, po prostu „trzeba o tym porozmawiać”. Wypowiedzi pochodzą ze stycznia 2019.

W Deklaracji styczniowej nie było także mowy o związkach partnerskich.

Podsumowując, zamiłowanie Grzegorza Schetyny do „tematów ideologicznych” wygląda mniej więcej tak jak na poniższym tweecie. Oczywiście, jeśli najpierw odsunie PiS od władzy.

View post on Twitter

PO w miastach działa odważniej

Przy okazji awantury wokół Deklaracji Grzegorz Schetyna zapewnił, że poszedłby w Marszu Równości. Ba, nawet "stanął na jego czele". To wszystko dlatego, że "dzisiaj jesteśmy wszyscy z tymi, których zaatakował Jarosław Kaczyński". Tymczasem Rafał Trzaskowski na Parady Równości chodzi od kilku lat. Był tam już w 2017 roku, miesiąc po incydencie na Marszu Wolności. W Paradzie poszedł także podczas swojej kampanii prezydenckiej w 2018. Deklarował wtedy:

„Czuję, że trzeba demonstrować przywiązanie do różnorodności. Zwłaszcza teraz, kiedy PiS buduje politykę opartą na strachu i wykluczeniu. To powoduje wzrost nieprzychylnych nastrojów wobec różnych mniejszości”.

Z analiz sondaży IPSOS dla OKO.press bardzo często okazuje się, że elektorat PO jest zdecydowanie bardziej liberalny, niż jej liderzy i liderki. Przykładowo – poparcie dla jednopłciowych związków partnerskich sięgnęło wśród wyborców tej partii 81 proc. Co Grzegorzowi Schetynie udaje się ignorować w skali kraju, na to jednak choćby z czystej kalkulacji powinni być wyczuleni prezydenci dużych miast. Sromotna porażka PiS-u nie tylko w największych ośrodkach, ale nawet w średnich miastach jest w dużym stopniu porażką właśnie ich narodowo-katolickiego wizerunku.

Rafał Trzaskowski nie jest zresztą jedynym prezydentem związanym z PO, który odważniej wypowiada się w kwestiach światopoglądowych. Tę samą, a właściwie nawet radykalniejszą strategię zastosował w Poznaniu Jacek Jaśkowiak. Jeszcze w 2017 w ten sposób opowiadał w wywiadzie o sobie następująco:

„Jeśli chodzi o kwestie obyczajowe czy kulturowe, pewnie jestem bardziej otwarty, natomiast jak to się ukształtuje w Poznaniu, pokażą już następne wybory samorządowe. Działania podjęte przeze mnie w sferze symbolicznej mogą okazać się błędem. Kto wie, może inna strategia i trochę większa zachowawczość byłyby bardziej racjonalne z politycznego punktu widzenia?.

Nie chciałbym na podstawie nastrojów w dużych miastach formułować generalnych ocen, trudno mi powiedzieć, jak to wygląda w mniejszych miejscowościach, szczególnie na ścianie wschodniej, ale intuicyjnie stwierdzam, że od 1989 roku Polacy bardzo zmienili się mentalnie. Jest nam w tej chwili na pewno bliżej do mentalności skandynawskiej czy zachodnioeuropejskiej niż do białoruskiej”.

Strategia się opłaciła – Jaśkowiak uzyskał reelekcję. A jeszcze w październiku przed wyborami zrealizował jedną ze swoich obietnic – pierwszy w Polsce gabinet ginekologiczny bez klauzuli sumienia.

Przykłady można mnożyć. W Łodzi od 2012 roku realizowane są zajęcia z edukacji seksualnej zgodne ze standardami WHO. Prowadzi je fundacja SPUNK. W Gdańsku w 2017 Paweł Adamowicz poprowadził Trójmiejski Marsz Równości, którego jeszcze w 2005 zakazywał. Tylko że Adamowicz od 2015 roku nie był w PO.

To podczas marszu w 2017 padły jego słynne słowa, często wspominane po śmierci prezydenta: „Ten jest zboczony, kto sieje nienawiść”. W czerwcu 2018 Adamowicz podpisał także Model na Rzecz Równego Traktowania - dokument dotyczący równego traktowania nie tylko bez względu na orientację, ale też pochodzenie, religię, wiek, niepełnosprawność.

Kto zapowiedział wdrażanie Deklaracji LGBT+?

Schetyna i politycy Koalicji oczywiście bronią podpisania Deklaracji, ale w dużej mierze właśnie dlatego, że PiS atakując osoby LGBT+, atakuje tak naprawdę ich samych. Kiedy Trzaskowski opowiada, że „trzeba stać przy mniejszościach”, Schetyna mówi, że „kampania oparta na szczuciu jest obrzydliwa”. I niby obaj mają na myśli to samo, ale akcenty leżą w zupełnie innym miejscu.

Platforma, a tym bardziej Koalicja Europejska, nie mówi w tej sprawie jednym głosem. Rozdźwięk jeszcze głośniej wybrzmiał po słowach Pawła Rabieja, który stwierdził, że związki partnerskie są tylko etapem oswajania społeczeństwa z kwestią praw osób LGBT+. W przyszłości bowiem Polska będzie gotowa na zaakceptowania adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Wpis skrytykował zarówno Schetyna, jak i Trzaskowski.

"Dziwny trafem w tych miastach, gdzie rządzą osoby związane z Grzegorzem Schetyną , Koalicją Europejską, PO - jak zwał, tak zwał - nagle okazuje się, że karty LGBT będą podpisywane i wdrażane. To Grzegorz Schetyna rozpoczyna tę wojnę ideologiczną"
Żadne miasto nie zapowiedziało jeszcze podpisania takiej Deklaracji
Woronicza 17,17 marca 2019

Rzeczywiście, kolejne miasta wypowiadają się „ciepło” o Deklaracji LGBT+. W Krakowie Andrzej Kulig, zastępca Jacka Majchrowskiego stwierdził, że są na tę inicjatywę otwarci. Oczywiście, „jeśli będą takie postulaty”. Na tym deklaracje się jednak kończą.

Zdecydowanie bardziej zachowawczo wypowiadał się prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk. Twierdzi, że zapisy Deklaracji to uniwersalne wartości, pod którymi podpisałoby się wielu polityków, a kontrowersje wokół edukacji seksualnej opierają się na informacjach wyrwanych z kontekstu. Niemniej, "nie widzi powodu do manifestowania swoich zasad i przekonań w Deklaracji, bo wielokrotnie już je wykładał".

W Łodzi Rada Miejska dopiero co objęła patronatem kwietniowy Marsz Równości, ale Hanna Zdanowska na temat Deklaracji milczy. Nie wsparła też publicznie Rafała Trzaskowskiego.

Jacek Karnowski, prezydent Sopotu potępił atak na Rafała Trzaskowskiego, ale pytany o podpisanie Deklaracji, stwierdził, że należy wypracować raczej ogólnopolski model edukacji seksualnej.

W Poznaniu Marta Mazurek, zastępczyni Pawła Jaśkowiaka opowiada, że „trzyma kciuki za Rafała Trzaskowskiego", ale jednocześnie nie widzi potrzeby podpisywania Deklaracji we własnych mieście. Bo Poznań, w przeciwieństwie do Warszawy, "od dawna współpracuje z ruchami LGBT+ i obejmuje patronatem Marsz Równości".

Podsumujmy: gotowość deklaruje Kraków, którego prezydent nawet nie jest z PO. Poznań wiele z analogicznych zapisów do tych w Deklaracji zaczął realizować jeszcze, gdy Grzegorz Schetyna opowiadał o „konserwatywnej kotwicy”. Reszta zdobywa się na pewne gesty, ale nikt nie decyduje się na wystawienie na PiS-owski ostrzał.

Łatwiej wskazać lidera

W narracji Błażeja Spychalskiego dosłownie nic nie trzyma się kupy. Dlaczego więc prezydencki minister opowiada o liderze PO rzeczy, które brzmią absurdalnie nawet dla przeciętnego obserwatora sceny politycznej? Dlatego, że to Schetyna, a nie Rafał Trzaskowski poprowadzi KE do wyborów do Europarlamentu. Wypowiedzi takie, jak ta Spychalskiego, robiące ze Schetyny przodownika w walce do prawa osób LGBT+ zaczynają się pojawiać w prawicowych mediach coraz częściej.

Ten sam chwyt PiS zastosował w swoim niesławnym spocie antyuchodźczym wypuszczonym przed wyborami samorządowymi. Inicjatywę Unii Metropolii Polskich z 2017 roku – dość konserwatywny dokument dotyczący współdziałania w sprawie migracji – nazwano tam „deklaracją samorządowców PO w sprawie przyjmowania uchodźców”. Na ekranie pojawiła się oczywiście twarz Grzegorza Schetyny.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze