0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Na zdjęciu: Zbigniew Ziobro przemawia na konwencji Suwerennej Polski, Warszawa, 3 maja 2023.

Jeszcze przed konwencją Ziobrystów, członkowie PiS kpili z koalicjanta, mówiąc, że zazwyczaj, gdy ktoś ma problemy z rozpoznawalnością, często zmienia nazwę. Publicyści pisali, że chodzi o przedwyborczą strategię negocjacyjną. Lifting ma pomóc uporządkować struktury lokalne, wzmocnić mobilizację i pokazać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jeśli nie zadba o kolegów i koleżanki na listach, Ziobro jest gotowy do samodzielnego startu. O zdolność do życia bez PiS partia walczy zresztą od początku istnienia. Póki co, bez większych sukcesów.

Jak słyszymy nieoficjalnie, w strukturach atmosfera jest fatalna. Każdy ogląda się na kolegów, bo nie wiadomo, kogo Ziobro faktycznie wciągnie na listy. Dziś na konwencji widać to było wyraźnie: oglądaliśmy grę na lidera, niekoniecznie do jednej bramki. Najważniejsza była wyrazistość, stąd przez 1,5 godziny słyszeliśmy w zasadzie to samo, wyrażone w coraz bardziej kwiecisty sposób.

O opozycji działacze Suwerennej Polski mówili: „wariaci, namiestnicy Brukseli/Berlina, kolaboranci, targowica”. O Unii Europejskiej: „szaleńcy, eurokraci, elity brukselskie”. Dryf w stronę amerykańskiej skrajnej prawicy, który widać było wyraźnie od czasu opowieści o robakach, tylko się domknął. Podtrzymanie prawdziwie polskiego stylu życia (i grubego portfela) to nie tylko możliwość zjedzenia steku, przejażdżka samochodem albo małżeństwo, ale też najwyraźniej wyjście do lasu na grzyby i palenie w kominku.

Przeczytaj także:

Po obejrzeniu półtoragodzinnej konwencji zastanawia wiele, ale jedno najbardziej: schizofrenia narracyjna, w której żyje Suwerenna Polska. Można wręcz pomyśleć, że ich narodowa duma i narcyzm ma konstrukcję domku z kart. Bo jak pogodzić opowieść o niezłomnej, wielkiej, nieugiętej tożsamości Polaka, ze strachem, że ta nieuchronnie zniknie, gdy szefowa Komisji Europejskiej tupnie nóżką i z naszego menu wykreśli schabowego, czy rozkaże przesiąść się na rower?

Szeryf Ziobro zapewnił bezpieczeństwo i solidarność

Pierwsza część konwencji poświęcona była dotychczasowym sukcesom partii Zbigniewa Ziobry. Oficjalnie zmiana nazwy domyka pewien okres ich działalności. Dwie kadencje współrządzenia z PiS-em miały zrobić z Polski państwo „prawdziwie solidarne”. Czego rzekomo udało się dokonać?

Zwalczyć mafię vatowską, dopalaczową, lekową. Rozszerzyć ochronę konieczną zgodnie z zasadą „mój dom, moja twierdza”. Walczyć z dziką reprywatyzacją. Zadbać o bezpieczeństwo obywateli, wprowadzając karę bezwzględnego więzienia. Ochronić dzieci przed pedofilią – dzięki rejestrowi przestępców seksualnych rodzic nie musi już drżeć o dziecko, gdy wysyła je na kolonie. Skuteczniej walczyć z przemocą domową.

O tym wszystkim mówił wiceminister Michał Wójcik, podkreślając, że za każdą z tych inicjatyw stoi „szeryf” Zbigniew Ziobro.

Skoro mamy już państwo, w którym możemy czuć się bezpiecznie, co nadal nie działa?

Teraz stawką ma być suwerenność, dla której największym zagrożeniem są „szaleńcy z Brukseli” i ich „wewnętrzni namiestnicy”, czyli „wariaci z opozycji”. Polska, której chce partia Ziobry, ma być wolna, niezależna i suwerenna.

„Taka, w której mężczyzna jest mężczyzną, a kobieta - kobietą,

w której obchodzimy Boże Narodzenie, a palenie w kominku nie jest zbrodnią. Polska, w której schabowy jest legalny i której w Europie wolno tyle samo, co Francuzom, Niemcom i Belgom” – wymieniali prowadzący konwencję Anna Maria Siarkowska i Jan Kanthak.

Żyć suwerennie, czyli jak?

I tak wyglądała druga część konwencji. Najbardziej rozpoznawalni politycy Suwerennej Polski wychodzili na scenę, by oskarżać brukselskie elity, że chcą Polskę ukraść, upodlić, zdegradować, osłabić, wykorzenić, zlikwidować. Mamy rozpłynąć się w Federacji Eurokratów, której wizję narzuci Berlin i Paryż. My, Polacy, będziemy tylko ponosić koszty ich szalonych polityk i pomysłów. Za to w chwili najwyższej próby, gdy nasze bezpieczeństwo będzie zagrożone, będzie tak, jak było zawsze w historii – nikt nie przyjdzie nam z pomocą.

Jeśli coś w tej narracji ma szansę przekonać zwykłego Kowalskiego, że Unia faktycznie nam zagraża, to rachunek kosztów, który przedstawiali Ziobryści. Wydaje się, że właśnie z tym przekazem partia wyjedzie w kraj. Ile można bowiem słuchać o ataku na rodzinę, genderystach, 56 płciach, czy atakach na kościoły? Lepiej, szczególnie w czasach kryzysu ekonomicznego, mówić, że zielona transformacja będzie obciążać portfele każdego z nas. „Ile każdy Polak zapłaci za politykę klimatyczną? 68 tys. zł” – mówił wiceminister Michał Wójcik. „Timmermans i Tusk zabiorą wam 300 zł miesięcznie” – to wyliczenia Jacka Ozdoby dotyczące transformacji energetycznej. „40 proc. waszych opłat za energię to polityka klimatyczna UE” – mówił dalej.

Zwykłego Kowalskiego, pod dyktatem unijnych urzędników, nie będzie też według działaczy Suwerennej Polski stać na utrzymanie domu i podróżowanie. Całkowitej zmianie ulegnie też nasz sposób i komfort życia. Nie będzie można chodzić do lasów na grzyby i jagody, bo Niemcy, którzy u siebie wycięli lasy, z naszych chcą zrobić ścisłe rezerwaty.

Jeździć będzie można co najwyżej rowerem, bo „spaliniaki” muszą odejść do lamusa. No, chyba że jesteś Donaldem Tuskiem, to będziesz wciąż jeździć Porsche.

„Chcą decydować jak mamy żyć: zaczęli do powietrza, skończą na talerzu”

– mówił Ozdoba. O schabowym i robakach na konwencji też padło słów wiele. Rzekome szaleństwo Unii „rozbroił” Zbigniew Ziobro, który grzmiał, że: „Marchew nigdy nie będzie owocem, a ślimak rybą, mimo że Unia tak zarządziła”.

Janusz Kowalski, w płomiennej przemowie, krzyczał, że eurokraci chcą tego samego, co liberałowie w latach 90. – polskiego ubóstwa i peryferyjności. Bruksela to też synonim cenzury i politycznej poprawności, a elity chcą nam odebrać słowo „matka”.

„Chcemy żyć po swojemu” – zakończył Ziobro.

Nie chcemy polityków w togach

W tej opowieści o prawdziwie suwerennej Polsce nie mogło zabraknąć wątku dotyczącego praworządności. Działacze Suwerennej Polski nie bez satysfakcji podkreślali, że „mieli rację”, ostrzegając rząd przed negocjacjami z Komisją Europejską.

„Biliśmy na alarm, że przystępując do Funduszu Odbudowy, zakładamy sobie stryczek, bo to lichwiarska pożyczka. Będziemy musieli ją zwracać poprzez składki do UE (...) Ta pomoc to przemoc, bo polega na narzucaniu sprzecznych rozwiązań” – mówił Ziobro. I dodał, że dziś pieniądze z KPO to źródło „szantażu, upokorzeń i presji”.

„Dziś prezydent i premier muszą znosić te upokorzenia. Pani von der Leyen, Niemka, przyjeżdża tu i ciągle chce więcej"

– mówił Ziobro.

Sądownictwo ma być też oczyszczone z polityków w togach, którzy służą interesom nadzwyczajnej kasty. Za to jedynym drogowskazem prawnym ma być dla nas polska Konstytucja, a nie wyroki „Europejskiego Trybunału Niesprawiedliwości” – jak mówił Ziobro.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze