0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patrycja Tarkiewicz / OKO.pressFot. Patrycja Tarkie...

Projekt nie przeszedł konsultacji publicznych. Choć gdyby wybrać jedną ustawę, którą należałoby skonsultować na full, to właśnie jest ta ustawa. Jej konsultacji wymaga prawo obowiązujące w Polsce. A rząd je łamie.

Czy da się przeprowadzić wielką, wpierająca prawa człowieka, reformę w państwie, które łamie zasady praworządności?

W piątek 14 kwietnia Sejm skierował do prac w komisjach dwa projekty: obywatelski, zakładający podwyżkę renty socjalnej dla osób z niepełnosprawnościami.

I rządowy - zmieniający (w końcu) zasady funkcjonowania wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami.

Polska pańszczyźniana

Dziś do opieki – i decydowania za osoby z niepełnosprawnościami, które potrzebują wsparcia w codziennym życiu – przypisani są rodzice albo rodzeństwo. Dostają minimalne świadczenia, ale nie wolno im pracować. System jest całkowicie niespójny i niekonstytucyjny. Nie wszyscy opiekunowie mają prawo do świadczeń, brakuje usług społecznych wspierających osoby z niepełnosprawnościami.

Przeczytaj także:

Dlatego niepełnosprawność jest jednym z największych przekleństw polskich rodzin. Przyznają to także urzędnicy rządu PiS. Głodowe wsparcie i prawie żadnych możliwości decydowania o sobie.

Reforma miała to zmienić. Troszeczkę — poprzez wprowadzenie możliwości wyboru: osoba z niepełnosprawnością mogłaby podjąć decyzję,

  • czy nadal ma ją wspierać członek rodziny (w zamian za bardzo niskie świadczenie i zakaz pracy zarobkowej),
  • czy wystąpić o świadczenie wspierające dla siebie.

Jego wysokość — to jest rewolucja - ustalana byłaby nie na podstawie orzeczenia "o niepełnosprawności", ale oceny, jakiego wsparcia potrzebuje człowiek do niezależnego życia. Rodzina mogłaby pozostać przy starym rozwiązaniu, przy czym opiekun mógłby teraz legalnie dorabiać — choć tylko do 24 tys. rocznie. Przejście na świadczenie wspierające oznaczałoby utratę starego świadczenia dla opiekuna. Ale opiekun byłby wspierany w znalezieniu pracy, a dopóki by jej nie znalazł, państwo płaciłoby za niego składki na ubezpieczenia społeczne.

Wielka reforma wymuszana jest przez Unię Europejską i przez Konwencję o prawach osób z niepełnosprawnościami. Polska ratyfikowała ją ponad 10 lat temu. Nie wdrożyła do tej pory – bo wdrożenie Konwencji wywróci nasze państwo do góry nogami.

W skrócie: zamiast “opiekowania się” osobami z niepełnosprawnościami, państwo musi im zapewnić prawo do niezależnego życia.

Do samodzielnego podejmowania decyzji i realizowania ich z takim wsparciem, jakiego potrzebują. Systemowe ubezwłasnowolnianie osób z niepełnosprawnościami i seniorów “dla ich dobra” ma zostać zastąpione respektowaniem ich praw i wolności konstytucyjnych.

Co trafiło do Sejmu

Ustawa rządu PiS jest procedowana pospiesznie, bo zaraz będą wybory. PiS miał na jej przygotowanie osiem lat, ale zabrał się za to dwa lata temu. Po przyjęciu Strategii na rzecz Osób z Niepełnosprawnościami 2021-2030. Projekt jest niegotowy – jego podstawowe parametry nie są jeszcze ustalone.

Istota rewolucji polega na zastępowaniu orzekania, że ktoś jest “niezdolny do niczego” - np. do pracy - oceną, jakie wsparcie jest mu potrzebne do niezależnego funkcjonowania. Taką ocenę trzeba przygotować dla każdego z osobna. Jak?

Projekt zawiera skalę, wedle której przeprowadzi się ewaluację, oraz trzy progi, od których zależy wysokość wsparcia. Ale skala nie jest ostateczna — oświadczył w czasie I czytania wiceminister rodziny i polityki społecznej Paweł Wdówik. Także progów, które decydują o poziomie wsparcia, może być sześć, a nie trzy. Trwają właśnie obliczenia w resorcie rodziny. No i jeszcze rząd zgłosi poprawkę, by po roku od wejścia w życie ustawy dokonać obowiązkowej oceny ewaluacji skali.

Awantura w Kancelarii Prezydenta

Poza tym do projektu brakuje drugiej części. O asystencji osobistej. Osoba z niepełnosprawnością może niezależnie funkcjonować nie tylko dzięki wsparciu pokrywającemu jej dodatkowe wydatki (takie, jakich nie mają inne osoby), ale także dzięki pomocy asystentów.

Asystenci dzisiaj bywają dostępni - jeśli samorząd lub organizacja pozarządowa zdobędą na to pieniądze z rządowego Funduszu Solidarnościowego (powstał po sejmowym proteście osób z niepełnosprawnościami w 2018 roku). Taki system jest jednak niewydolny. NIK właśnie wskazała, że przez konkursowy sposób rozdawania pieniędzy wsparcie asystentów nie jest ciągłe. Bywają okresy, kiedy ich nie ma (bo pieniądze się skończyły, a nowe nie zostały jeszcze rozdzielone). Asystentów powinno zapewnić na stałe państwo.

Prace nad ustawą o asystenturze prowadzone są w Kancelarii Prezydenta. Miała być gotowa ponad rok temu. Nadal nie jest. O stan prac nie sposób się oficjalnie dowiedzieć, a plotki głoszą, że trwa przepychanka między resortem rodziny a ekspertami skupionymi wokół Kancelarii. Prace nie są jawne, ale eksperci i osoby z niepełnosprawnościami skupieni wokół Kancelarii nie zgadzają się na podejście rządowe. Środowisko osób z niepełnosprawnościami jest w sprawie proponowanych rozwiązań skrajnie podzielone.

Choć autor reformy min. Wdówik powtarza, że nikt na niej nie straci, a wielu zyska, to wiele rodzin się boi, że akurat w ich przypadku będzie inaczej. Bo sytuacja każdej rodziny i każda niepełnosprawność jest inna — skąd więc pewność Wdówika, że ustawa przewidziała KAŻDY przypadek?

Na zdjęciu u góry - protest osób z niepelnosprawnościami i ich bliskich przed Pałacem Prezydenckim 15 kwietnia 2023. Fot. Patrycja Tarkiewicz, OKO.press

Podróż w kosmos bez przygotowań

I w takim stanie rzeczy niegotowy projekt trafił do politycznego piekła w Sejmie. Bez konsultacji. Które są wskazane dla wszystkich projektów rządowych, a w przypadku rozwiązań dotyczących osób z niepełnosprawnościami — bezwzględnie obowiązkowe. Tego wymaga Konwencja o prawach osób z niepełnosprawnościami.

Dlaczego? To dosyć oczywiste.

  • Po pierwsze, ma to przezwyciężyć “wielepizm” urzędników i obywateli – tak powszechny w stosunku do osób z niepełnosprawnościami.
  • Po drugie – te przepisy dotyczą niezwykle skomplikowanych, bardzo różnych sytuacji, których ustawodawca sam z siebie nie przewidzi.

Projektowanie przepisów respektujących prawa osób z niepełnosprawnościami przypomina dziś planowanie podróży na Księżyc. I nasze państwo wyrusza w nią uzbrojone w obliczenia ekspertów i statystyki min. Wdówika — ale bez przećwiczenia najróżniejszych szczegółów z załogą statku kosmicznego. Czyli tych, którzy zapłacą za pomyłki ekspertów.

A podróże w kosmos nauczyły ludzkość, że najlepsi eksperci czasem się pomylą.

Wystąpienie min. Pawła Wdówika w Sejmie pozwala zrozumieć, na jakich założeniach opiera się reforma:

“Mamy w Polsce ponad 3 mln osób z niepełnosprawnościami. Tych, którzy nie są w stanie o sobie decydować, jest ułamek procenta, i to w dużej mierze dlatego, że ciągle jeszcze funkcjonujemy w paradygmacie, że dzieci i niepełnosprawni nie mają głosu.

Rozwiązanie, które proponujemy, opiera się na założeniu,

  • po pierwsze, nikomu nie zabierać tego, co już ma, co oznacza, że jeżeli chodzi o wszystkie osoby korzystające obecnie ze świadczenia pielęgnacyjnego, to świadczenia będą utrzymane na zasadzie praw nabytych. Mogą one pozostać przy tym świadczeniu tak długo, jak długo nie wygaśnie jego podstawa, czyli niepełnosprawność.
  • Dodatkowo, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom związanym z możliwością dorabiania, podejmowania aktywności zawodowej, wprowadziliśmy kwotę, którą te osoby, opiekunowie będą mogli dorobić. Tak, ona jest niska, rzeczywiście. Słuchamy tego, co mówią środowiska.

Konsultacje

Państwo mówią, że nie ma konsultacji – w sensie formalnym rzeczywiście tych konsultacji nie było, natomiast ustawa została upubliczniona w momencie, kiedy była gotowa, i do dzisiaj jest upubliczniona. Co więcej, plan pracy nad tą ustawą jest rozłożony w ten sposób, że mamy w tej chwili 1,5 miesiąca między pierwszym a drugim czytaniem na to, żeby wysłuchać wszystkich uwag i żeby się nad nimi pochylić.

Stopnie skali

Odniosę się tylko do kilku, o których wiemy, które słyszymy i które analizujemy argument, że różnica jednego punktu w ocenie może spowodować dwukrotne zmniejszenie świadczenia albo dwukrotne zwiększenie świadczenia. To jest rzeczywiście bardzo duża różnica, dlatego zgodnie z sugestią różnych środowisk pracujemy, obliczamy koszty wprowadzenia sześciu progów w taki sposób, żeby osoby najciężej niepełnosprawne, czyli uzyskujące powyżej 95 punktów, miały nawet więcej niż 200 proc. [renty socjalnej], i potem sukcesywnie co kilkadziesiąt procent, 30, 40, to jest wszystko do ustalenia, w odcinkach 5-punktowych moglibyśmy tworzyć te progi.

To w tej chwili obliczamy. Wydaje się, że to nie jest rozwiązanie generujące wysokie koszty, więc z nadzieją czekam na te wyniki.

Ile osób obejmie system wsparcia

Opieramy się na dwóch zasadniczych źródłach informacji o rozkładach, jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne w społeczeństwie.

Jedna to są dane WHO, z których wynika, że w skalach 100-punktowych mierzących niepełnosprawność, a właściwie potrzebę wsparcia, między 70. a 100. punktem wypada 1,86% populacji. To dla nas oznaczałoby liczbę sięgającą trochę ponad 600 tys. osób.

Druga informacja, na której się opieramy, to są wspominane już źródła hiszpańskie, gdzie między 90. a 100. punktem [skali wsparcia], czyli w obszarze, który chcemy finansować wyżej niż wszystkie dotychczasowe świadczenia, wypada prawie 1,8% osób niepełnosprawnych. To znowu będzie liczba ok. 70 tys. osób.

Natomiast przygotowaliśmy już poprawkę, która wprowadzi obowiązek weryfikacji progów punktowych po roku działania tej ustawy. (…)

Następna rzecz, świadczenie wspierające, jak powiedziałem, trafi do co najmniej 500 tys. osób na razie w trzech wysokościach. Tego się trzymajmy, bo to jest w ustawie. Co to oznacza?

  • Rentę socjalną pobiera 291 tys. osób,
  • świadczenie pielęgnacyjne dwieście kilkanaście tysięcy osób.

My oferujemy świadczenie, które weźmie najmarniej 500 tys. osób.

Z tego prosty wniosek, że co najmniej 250 tys. osób to osoby nowe, nieobjęte żadnym dotychczasowym świadczeniem, osoby z niepełnosprawnością znaczną i wymagającą dużego poziomu wsparcia, które do tej pory są w systemie niewystarczająco uwzględnione.

Zakładamy, że to jest grupa, która na pewno ilościowo pokryje się z odbiorcami świadczenia uzupełniającego, tzw. 500+ dla niepełnosprawnych. Czy ona się też pokryje merytorycznie? Tu już pewności nie mam. Myślę, że także trafi do innych osób.

Jak zmieni się sytuacja OzN

I teraz uwaga: Na czym polega ta podmiotowość? Nie tylko na tym, że osoba niepełnosprawna będzie mogła te pieniądze sama wydać. To jest pierwsze świadczenie, które ani nie jest powiązane z poziomem dochodów w rodzinie, mówię o świadczeniach dla osób niepełnosprawnych, ani z momentem powstania niepełnosprawności. W tym sensie wyrok Trybunału [Konstytucyjnego z 14 października 2014, który za niekonstytucyjne uznał to, że rodzice dzieci z niepełnosprawnościami dostają wsparcie, opiekunowie osób, które straciły sprawność w dorosłości - już nie; wyrok do tej pory niewykonany – red.], traci moc, dlatego że każda osoba – niezależnie od momentu powstania swojej niepełnosprawności – ma takie samo prawo do ubiegania się o takie same świadczenia.

Te świadczenia nie są wliczane do dochodów i wobec tego nie będą niczego pomniejszać.

Jeżeli rodzina zdecyduje się przejść na świadczenie wspierające, oznacza to, że tzw. opiekun w tym momencie nie ma jakichkolwiek ograniczeń co do kwoty zarobionych pieniędzy, formy zatrudnienia itd., dlatego że on jest zupełnie wolny.

Jeżeli jednak w rodzinie uznają, że chcą skorzystać ze świadczenia wspierającego, ale opiekun i tak zostanie w domu, bo asystencja jest niewystarczająca itd., to wtedy opiekun ma przez rok wypłacane świadczenie osłonowe takie jak zasiłek dla bezrobotnych, a oprócz tego ma opłacane przez cały okres trwania tego wsparcia, które będzie świadczył, wszystkie składki. Oczywiście bez ograniczeń może pracować, tyle że, gdy zacznie pracować, to wiadomo, że składki płaci sam. To są bardzo konkretne rzeczy.

Nie będzie żadnych ograniczeń w korzystaniu z wypożyczalni [sprzętu rehabilitacyjnego]. Nie będzie żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o pozostałe świadczenia dla osób niepełnosprawnych. Czyli te 200 lub 100% renty socjalnej jest kwotą dodawaną do renty socjalnej i do innych świadczeń.

Chcę zwrócić uwagę na to, że pewną nieścisłością jest mówienie, że osoby z niepełnosprawnością żyją za 1445 zł, ponieważ pobierają także 500 zł świadczenia uzupełniającego, a także prawie 216 zł zasiłku pielęgnacyjnego – tak, wiem, że on jest żenująco niski – co razem powoduje, że mamy kwotę przekraczającą 2 tys. zł, a równocześnie w większości sytuacji są opiekunowie, którzy biorą także świadczenie pielęgnacyjne.

My proponujemy przeniesienie wszystkich świadczeń na osobę niepełnosprawną.

Po pierwsze, powoduje to, że w rodzinach, gdzie są dwie osoby niepełnosprawne, ta kwota się będzie podwajać, bo każda osoba ma prawo do świadczenia. Po drugie, w przypadku śmierci opiekuna – to jest najczęściej padające pytanie, co się stanie z moim dzieckiem, jak mnie zabraknie – ta kwota pozostaje przy osobie niepełnosprawnej. Świadczenie pielęgnacyjne wygasa, jeśli opiekun umrze.

Skala oceny potrzebnego wsparcia

Jeżeli chodzi o kwestię dotyczącą skali, bardzo mocno chcę podkreślić, że my w tej chwili przedstawiliśmy projekt rozporządzenia. To są wymogi legislacyjne, ale ja jestem pierwszym człowiekiem, który mówi, że nie jest prawdą, że to jest nasza ostateczna decyzja.

Mamy skalę WHO DAS 2.0, która wydaje się i prostsza w stosowaniu, i bardziej odpowiadająca różnorodności niepełnosprawności, całemu spektrum tych niepełnosprawności. Bardzo głęboko analizujemy tę skalę jako alternatywę. W przyszłym tygodniu mamy kolejne spotkanie z osobami niepełnosprawnymi, które o nie poprosiły. Ja naprawdę jestem zwolennikiem dialogu. Jestem wdzięczny i posłom Lewicy, i posłom Konfederacji za merytoryczne wypowiedzi, a panu Grzegorzowi Braunowi zwłaszcza za dostrzeżenie wymiaru podmiotowego osoby z niepełnosprawnością.

Wiceminister obiecuje poprawę

Ludzie potwornie się boją, że zapowiadana przez władze reforma akurat w ich przypadku zadziała tak, że zabierze im obecne, żałośnie niskie wsparcie i zostawi całkiem bez pomocy.

Na Twitterze tych przykładów jest mnóstwo.

View post on Twitter

Władza zupełnie ignoruje fakt, że konsultacje są nie tylko po to, by poprawić dobrostan projektu, ale także po to, by zastanowić się wspólnie, jak przepis zadziała w konkretnej sytuacji. By zredukować lęki i nie testować rozwiązań na żywych ludziach.

PiS jednak nie tylko nie konsultuje, ale już tego zrobić nie umie. Cała wiedza administracyjna, jak to się robi, nieużywana od ośmiu lat obumarła. A dla PiS sam fakt, że ktoś ma inny pomysł na rozwiązanie problemu niż władza, jest zdradą i niemieckim zaprzaństwem.

W piątek w Sejmie wiceminister Paweł Wdówik - autor reformy i ekspert od praw osób z niepełnosprawnościami - przyznał, że rzeczywiście konsultacji nie było, ale będzie zbierał wszystkie głosy w ciągu sześciu tygodni, zanim dojdzie do II czytania w Sejmie.

Mężczyzna przy mównicy sejmowej. Obok drugi mężczyzna
Minister Wdówik w Sejmie 14 kwietnia. Posługuje się czytnikiem dla osób z dysfunkcją wzroku. Po lewej stronie jego asystent, który pomógł mu wejść na mównicę. Paweł Wdówik jest absolwentem Ośrodka dla Dzieci Niewidomych w Laskach oraz Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Stworzył systemu wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami na Uniwersytecie Warszawskim. Przedstawia się jako pasjonat amerykańskiej ustawy Americans with Disabilities act. Był członkiem komisji ekspertów ds. Osób Niepełnosprawnych przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.

Wielce wymowne było, że deklaracji tej nie zrobiła sama, obecna przecież w Sejmie, ministra rodziny Marlena Maląg. Ale Paweł Wdówik - nie polityk, tylko ekspert, który poszedł do rządu, by poprawić sytuację osób z niepełnosprawnościami.

Wdówik wie, że złamana została Konwencja o prawach osób z niepełnosprawnościami - ale nic na to nie może poradzić.

Jak napisali podlegli mu urzędnicy w Ocenie Skutków Regulacji (dokumencie rządowym pokazującym, o co chodzi ze zmianą, ile będzie kosztować i w jakich warunkach jest przeprowadzana) “Projekt nie będzie przedmiotem konsultacji ze względu na potrzebę pilnego wprowadzenia rozwiązań w życie”.

Po polsku to znaczy: z powodu braku anestezjologa operację przeprowadzimy na żywca.

Polityczne horyzonty opozycji i władzy

Rządowy projekt trafił w piątek do dalszych prac parlamentarnych z projektem obywatelskim, wspieranym przez opozycję. Zakłada on podniesienie renty socjalnej do poziomu płacy minimalnej (z 1588 - bo tyle wynosi ta renta od 1 marca - do 3490 zł brutto).

PiS na kilka miesięcy przed wyborami nie ryzykował odrzucenia tego projektu od razu, choć eksperci rządowi (w tym Wdówik) nie kryją, że idzie on całkowicie pod prąd planowanych przez rząd zmian. Bo wspiera system, w którym rodziny osób z niepełnosprawnościami muszą sobie radzić same, a państwo ogranicza się do świadczeń, za które trzeba sobie samemu zorganizować całe życie.

Opozycja widzi tu szansę na pułapkę na PiS: albo rozwali swoją reformę, albo odrzuci projekt obywateli.

“Czy to tak trudno zrozumieć, że 1445 zł nie wystarcza na nic?”

- mówiła w Sejmie w imieniu wnioskodawców posłanka KO Iwona Hartwich. I trudno taki argument odrzucić.

Można też dowalić PiSowi Janem Pawłem II:

“Zacytuję zdanie wielkiego Polaka, papieża, który mówił jasno: pomoc osobom niepełnosprawnym powinna być nawet wtedy, gdy pociąga za sobą zwiększone koszty ekonomiczne. Realizujmy jego naukę”

(wystąpienie Hartwich).

Do tego opozycja powtarza, że rządowy projekt jest efektem protestów w Sejmie: w 2018 i 2022 roku. To nie jest prawda. Jak pisaliśmy w OKO.press, na zmianę stosunku do osób z niepełnosprawnościami naciska społeczeństwo obywatelskie i Unia Europejska, która nawet dała na przygotowanie projektu pieniądze z EFS. Ale ponieważ rząd się tym nie chwalił, nie przygotowywał opinii publicznej do wielkiej zmiany, to opozycja korzysta.

PiS na tyle zatracił czujność, że na sali sejmowej zostawił w piątek same polityczki

Panowie wszak się takimi babskimi sprawami nie zajmują. Więc widzieliśmy agresywne posłanki PiS (od "darcia ryja”) i merytorycznie przygotowanych posłów i posłanki opozycji. Wychodziło z tej dyskusji, że rządowy projekt jest bublem i oszustwem — Wdówik mógł tylko mówić, że to niesprawiedliwe. Nie było konsultacji — opinia publiczna mu nie uwierzy. Tymczasem KO pod obywatelskim projektem podniesienia wysokości renty socjalnej zdołała zebrać 200 tys. podpisów. I obiecuje, że po wyborach go zrealizuje.

Teoria praw człowieka

Jeśli chodzi jednak o teorię praw człowieka, to “Platforma - mówił Wdówik - używa pojęć o całkowitej niezdolności i niesamodzielności. A prawa strona sali – o podmiotowości i niezależnym życiu".

Ma rację.

Największa partia opozycji, która być może przejmie jesienią władzę, nie jest gotowa rozmawiać o prawach osób z niepełnosprawnościami w kategoriach praw człowieka. Tak jakby prawa i wolności w Konstytucji ograniczały się do wolnych sądów i niezależnych mediów. Posłanka Iwona Hartwich, przedstawicielka wnioskodawców obywatelskiego projektu i matka dorosłego syna z niepełnosprawnościami, przekonywała do tego rozwiązania argumentem, że to nieszczęśliwi ludzie.

“Chciałam jeszcze przybliżyć państwu, o kogo się upominamy. Są to osoby niepełnosprawne z orzeczeniem w stopniu znacznym, osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji. Potrzebują one 24-godzinnej opieki osób trzecich. Większość z tych osób nie spędziła dzieciństwa na placach zabaw, na podwórkach z rówieśnikami, ale w szpitalach i salach rehabilitacyjno-terapeutycznych lub w domu w czterech ścianach. Te osoby nie znają zabaw w chowanego, skakania w gumę, gry w piłkę, kosza czy zwykłego ścigania się na rowerze, np. między blokami. Nigdy nie miały możliwości, żeby urwać się z lekcji, np. w pierwszy dzień wiosny”.

Nie powiedziała, że osoby z niepełnosprawnościami to obywatele, którzy mają takie same prawa i wolności jak wszyscy. A państwo i cała wspólnota je systematycznie łamie.

Widać było, że Koalicja Obywatelska jest na wstępnym etapie zrozumienia problemu. Zebrała szczegółowe dane o tym, jaka krzywda dzieje się ludziom. W jak trudnej sytuacji są rodziny i jakie luki ma system finansowania usług społecznych z rządowego Funduszu Solidarności. Ale nie wie jeszcze, jak wyglądają narzędzia pozwalające to zmienić. Projekt obywatelski forsowany przez KO jest kolejną łatą na niefunkcjonalnym i niesprawiedliwym systemie rentowym w Polsce. I sprowadzającą się do założenia, że czy ktoś próbuje pracować, czy nie – bo bez wsparcia nie jest w stanie – ma dostawać pensję minimalną. Tymczasem państwo nie zmieni sytuacji osób z niepełnosprawnościami, podnosząc rentę socjalną dla 290 tys. osób. Potrzebuje zmiany na miarę reformy samorządowej, którą opozycja demokratyczna wypracowała w stanie wojennym — by wdrożyć w 1990 roku.

Teraz takiego projektu opozycja nie ma.

Europejski PiS, siermiężna KO

Na tym tle PiS, który mówi o prawie do samodzielnego życia, wyglądał wyjątkowo europejsko.

Ba, europejsko wyglądał nawet Grzegorz Braun z Konfederacji, który mówił, że “słabszym” państwo musi pomagać, bo od tego jest, ale powinno też tworzyć warunki do samodzielnego życia. Tak jak izraelska armia, która “zatrudnia muminki”, czyli osoby z trisomią. (Za dostrzeżenie podmiotowości osób z niepełnosprawnościami podziękował mu min. Wdówik).

Cała opozycja wsparła jednak projekt obywatelski wniesiony do Sejmu przez KO. Także z powodu całkowitej nieufności do tego, jak będzie wyglądała ustawa rządowa, kiedy w końcu opuści parlament. Posłanki Lewicy rozumiały, że istotą rzeczy jest skala oceny potrzeby wsparcia – a ta jest de facto nieznana. I że brak konsultacji to nie drobne niedociągnięcie formalne, ale błąd, który zaciąży na całej reformie. Poseł Polski 2050 domagał się wysłuchania publicznego w czasie prac w parlamencie.

Nie ma na to czasu – 6 tygodni do II czytania to stanowczo za mało. Standardy dla konsultacji publicznych to 12 tygodni. A rewolucja, o której tu mówimy, nie jest standardowym projektem.

Co się więc stanie?

Rząd prawdopodobnie przepchnie wadliwy projekt. Co w nim będzie, nie wiadomo. A największa partia opozycyjna nadal nie zrozumie, na czym polega błąd tej ustawy. I tak wkroczymy w świat “po wyborach”, kiedy – jak nam się teraz wydaje – wszystko będzie inne i lepsze.

Jeśli zaś chodzi o to, czy posłanka PiS Teresa Wargocka powiedziała do posłanki Hartwich “Nie drzyj ryja”, to oficjalny stenogram tego nie odnotowuje. Jednak usłyszały to posłanki KO Jagna Maruczuajtis-Walczak, Agnieszka Hanajczyk i sama Iwona Hartwich:

“Chciałam się zwrócić do pani poseł Teresy Wargockiej, która powiedziała do mnie: Nie drzyj ryja. Chciałam pani powiedzieć, że powiedziała pani to do wszystkich osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin (Oklaski), które zbierały podpisy pod projektem obywatelskim o podwyższeniu renty socjalnej”.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze