0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

„Niech poproszą!”, „niech przeproszą!”, „niech podziękują!”, „co za niewdzięczność!”.

Jest to tak wszechobecne, że staje się przezroczyste: prawicowy populizm to także pełnoskalowa inwazja teatralnych emocji.

Natężeniem i charakterem te emocje są gdzieś pomiędzy meksykańską telenowelą a serialem paradokumentalnym „Trudne sprawy”. Łzy wzruszenia nabiegają politykom do oczu na widok szpetnej kibicowskiej sektorówki z wizerunkiem orła (Piękna, patriotyczna oprawa!). Ale jak nie daj Boże, ktoś nie doceni Polski i Polaków, nie złoży hołdu, nie uzna wkładu – żal jest głęboki, a obraza śmiertelna.

Emocjonalny rausz uzależnia, pragną go i politycy, i ich wyborcy, więc jeśli nie dzieje się nic realnego, co choć trochę uzasadniałoby kolejne uniesienie, powód należy wymyślić.

Tak jest z rzekomą ukraińską niewdzięcznością.

Każdy, kto choć trochę zaangażował się w pomoc uchodźcom z Ukrainy lub żołnierzom walczącym na froncie, usłyszał tyle podziękowań za pidtrymku i dopomohu, że aż robi się od tego niezręcznie.

Ale – to chyba istotniejsze – nikt o zdrowych zmysłach nie robi tego dla podziękowań. Polacy, którzy wspierają Ukrainę, robią to, bo jest to po prostu słuszne. Bo chcą wesprzeć opór przeciw brutalnej i bezwstydnej sile, która napadła na naszego sąsiada. Bo – jeśli ktoś bardzo lubi transakcyjny język, to niech mu będzie – to wsparcie jest w naszym interesie.

Rosyjski imperializm, jak wiele razy w historii, zagraża także nam i nawet mówi o tym wprost, nie ukrywa swoich zamiarów (w OKO.press pisze o tym regularnie Agnieszka Jędrzejczyk w cyklu „Goworit Moskwa”).

Ukraińcy od wielu lat gigantycznym ludzkim kosztem (przy którym finansowe koszty naszego wsparcia są naprawdę niewielkie) osłabiają tę bestię i powstrzymują jej marsz na zachód. Ty my powinniśmy dziękować im.

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości.

Nawrocki i Tusk jednym głosem

Tymczasem wracamy do naszego odcinka serialu „Trudne sprawy”. Karol, l. 42, nie czuje się doceniany. W każdym razie jako kolektywny Polak.

„Polacy odnoszą wrażenie, co zyskuje także wyraz w badaniach sondażowych, ale też w ogólnej atmosferze, że nasz wysiłek czy wielowymiarowa pomoc Ukrainie po rozpoczęciu inwazji nie spotkały się z należytym docenianiem i zrozumieniem” – mówił Karol Nawrocki podczas wspólnej konferencji z Wołodymyrem Zełenskim w piątek 19 grudnia 2025.

Problem w tym, że tę „ogólną atmosferę”, poza armią rosyjskich botów w polskim internecie, tworzą właśnie politycy sugerujący ukraińską niewdzięczność. „Czasami mamy poczucie w Polsce, że nie wszyscy Ukraińcy doceniają nasz wysiłek, czasami Ukraińcy mają poczucie, że u nas nastroje stały się trochę mniej proukraińskie” – mówił tego samego dnia Donald Tusk.

To formuła bliźniaczo podobna do tej Nawrockiego. Premier zresztą nie pierwszy raz uderza w ten ton, niedawno mówił o dużych rzekomo ciężarach z tytułu pobytu ukraińskich uchodźców w Polsce. W OKO.press pokazywaliśmy, że Polska jednoznacznie wychodzi na plus, a „ciężarem” są uprzedzenia, które wypowiedź premiera wzmacnia.

Przeczytaj także:

Kończy się tak, że uchodźcy z przyfrontowych terenów Ukrainy, którzy wciąż przyjeżdżają do naszego kraju lub robią tu przystanek w dalszej podróży na zachód, coraz mniej mogą liczyć na wsparcie polskich instytucji. Sytuację ratuje heroiczne zaangażowanie organizacji pozarządowych.

Tymczasem już wiadomo, że rząd nie przedłuży ustawy z 2022 roku o pomocy dla Ukrainy. I to nie tylko dlatego, że prezydent zapowiada, że zawetowałby ją.

Bo znów, rząd i Prezydent są tu zgodni: uchodźcy z Ukrainy mają być traktowani jak migranci zarobkowi.

A że komuś Rosjanie zniszczyli dom? Niestety, Polska nie może pomóc, bo jest zajęta dźwiganiem ciężaru swojego heroizmu.

Nasze i wasze ofiary

„Ukraina zawsze jest wdzięczna Polsce i zawsze będzie wdzięczna i będzie pamiętała te pierwsze dni okrutnej agresji Rosji wobec nas i Ukraina zawsze broniła siebie i broniła sobą Europę” – zadeklarował Zełenski. Mówił to wcześniej wiele razy, ale i tak nie zostało usłyszane.

Nie widać większych szans, że tym razem będzie inaczej.

Ach, i odnotujmy. Nawrocki poza poczuciem niedocenienia wręczył Zełenskiemu coś jeszcze: dwutomowe bogato ilustrowane wydawnictwo IPN „Dokumenty Zbrodni Wołyńskiej”. Po powrocie do Kijowa ukraiński prezydent będzie mógł się oddać lekturze, może oderwie myśli od warkotu dronów Gierań-2.

Dobrze, wylałem swoje złośliwości, to uczciwie będzie przyznać – wizyta Zełeńskiego przebiegła jednak znacząco lepiej, niż można było się spodziewać. Piszą o tym w OKO.press Witold Głowacki i Agata Szczęśniak:

Sukces szczytu UE

Choć wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie była ważna, chwilę przed nią zdarzyło się coś dużo ważniejszego.

19 grudnia po niemal 16 godzinach obrad przerywanych jedynie na krótkie posiłki, w tym pięciu godzinach w zamkniętym pomieszczeniu bez telefonów i kontaktu ze światem, przywódcy państw UE osiągnęli porozumienie w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy na najbliższe dwa lata. A pieniądze są potrzebne, i to pilnie.

„Robimy wszystko, aby w jak największym stopniu utrzymywać się sami i zmniejszyć obciążenie dla międzynarodowych partnerów. Ale bez ich pomocy nie damy rady” – mówi Krystynie Garbicz ukraińska ekonomistka Ołeksandra Myronenko.

Europejskie porozumienie zakłada pożyczki dla Ukrainy finansowane ze wspólnego, europejskiego długu, a nie tzw. pożyczki reparacyjnej opartej na zamrożonych w UE rosyjskich aktywach. Ten drugi plan (w istocie plan A) się nie powiódł z wielu powodów, ale w tej chwili jest to mniej istotne.

Ważne jest co innego.

  • Po pierwsze, rosyjskie aktywa zostały w ubiegłym tygodniu zamrożone na stałe (wcześniej zamrożenie wymagało przedłużaniu co pół roku).
  • Po drugie, Ukraina dostanie europejskie wsparcie.

Żadna z tych decyzji nie jest porażką Europy. I żadna nie jest dobrą wiadomością dla Rosji, choć propaganda putinowska i jej europejscy pomocnicy będą to tak przedstawiać.

Nie dajmy się nabrać.

;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko-Szukalski
Bartosz Kocejko-Szukalski

Wicenaczelny OKO.press, wcześniej kierował działem społeczno-gospodarczym. Redaktor, czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej. W redakcji od 2017 roku. Pochodzi z Prabut w woj. pomorskim, mieszka w Warszawie na Grochowie i bardzo mu się tam podoba.

Komentarze